Ogłoszenie


#961 2015-07-09 20:06:08

Hiroshi

Martwy

19345760
Zarejestrowany: 2013-04-07
Posty: 527
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Członek Klanu
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 21

Re: Skaliste góry

Czułem się wyśmiany, dosłownie. Po co ja sieę do cholery chyliłem po mądrości płynący z mojej wiedzy, jeśli i tak wszyscy mają mnie w nosie? Nie podobało mi się to, ale co ja mogłem? Może gdybym był kimś ważnym tutaj, inczej by przyjęli moje słowa. No cóż.... Oczywiście z przmową Setsuny postąpili inaczej. Ci słuchali jej jakby wpatrzeni w obrazek. Nie dziwię im się. To w końcu nasza liderka... Nie ważne.  Czas się pozbierać do kupy! Sluchałem dalej tego co ma do powiedzenia liderka. Mówiła mądrze, ale jakoś dalej nie moglem jej zaufać. Czy to źle? Nie mam bladego pojęcia. Cały czas czuję się w jej zasięgu jakiś nieufny. W pewnym momencie spojrzała na mnie kierując do mnie dość istotne słowa. Ja zaś patrzyłem na nią moimi żółtawymi oczyma, by na końcu kiwnąć jedynie głową, a natstępnie stworzyć charakterystyczną pieczeć do stworzenia klonów.

    Koło mojej osoby znalazły się dwa klony. Ich zadanie było proste. Za pomocą swoich sensorycznych zdolności mieli znaleźć pozostałych członkow klanu Uchiha i wezwać ich spowrotem do nowej siedziby klanu Uchiha. Nie musiałem im nawet tłumaczyć teo co mają zrobić. Momentalnie się rozproszyli. Jeden w jedną stronę, drugi w drugą. Myślę, że niedługo sprowadzą wszystkich do siedziby...

[Klon nr. 1 ]
    Od razu załapałem ślad dwójki Uchiha, którzy znajdowali się praktycznie nieopodal mnie. Wybieglem z tymczasowej bazy klanu Uchiha by momentalnie przebiec dystans kilkuset metrów. Zajęło mi to może kilka minut? No nie ważne.. najważniejsze jest to, że przed moimi oczami znajdował się w tym momencie wcześniej poznany Ikkyo, oraz inny Uchiha którego nie widziałem w ogóle na oczy. Na moje szczęście mogłem wyczuć od niego chakrę tę podobną do mojej, dzięki czemu miałem pewność że on także jestmoim starszym krewnym. Spojrzałem na nich ukratkiem i powiedział o co mi dokładnie chodzi: - Siemanko Ikkyo i... proszę pana. Wzywa was nowy lider klanu Uchiha, Setsuna która chce wyruszyć za cztery godziny na wojnę. Nie ma czasu do stracenia. im szybciej dotrzemy do naszej bazy tym lepiej. A i proszę pana... Jestem Hiroshi. - Po czym uśmiechnąłem się lekko  nakazując pozostałem dwójce ruszyć za mną by im pokazać miejsce wymarszu. Niedługo potem znaleźliśmy się obok mojego oryginały, po czym zniknąłem z charakterystycznym *puff*.

[Klon nr.2 ]
Ja zaś dostałem inne polecenie od mojego oryginału. Miałem szybko znaleźć się na wyspie Handlowej by zakupić potrzebne rzeczy  i odpowiednio przygotować się do walki. Musiały to być materiały najlepszej jakośc, a tylko tam mogę je znaleźć. Myślę, że klan Uchiha nie będzie zły, jeśli zniknę na kilka godzin. Oby... oby tylko mi to zajęło te kilka godzin....

Z/t Tsuki no Kuni, Miasto

Ostatnio edytowany przez Hiroshi (2015-07-09 20:14:05)



Voice || Yasuhiko || Kazuhiko || Haruhiko || Ubiór

http://i.imgur.com/pmMguWr.png

Mówię || Myślę || Szepczę || Krzyczę

Offline

 

#962 2015-07-10 08:41:28

 Logen

Uchiha http://i.imgur.com/27UXC1z.png

2478898
Zarejestrowany: 2009-12-18
Posty: 694
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Członek Klanu
Płeć: M
Wiek: 34

Re: Skaliste góry

    - Nie wiem jeszcze, co zamierzam teraz zrobić… – powiedział Logen, spoglądając na okupowaną wioskę swojego klanu. – Prawda, że ogarnięcie się z całą obecną sytuacją zajmie trochę. Informacje, które mi przekazałeś, mogą być bardzo korzystne, zakładając, że są w pełni prawdziwe. A po tym widoku nie mam powodów, by traktować je jako fałszywe. – wskazał w kierunku wioski, po czym odwrócił wzrok w stronę Ikkyo.
    Mówił prawdę, nie wiedział co zamierza. Propozycja podróży w grupie – albo raczej w towarzystwie, bo grupą byłoby to jeszcze ciężko nazwać – była bardzo kusząca. Zwarzywszy na siłę i możliwości Ikkyo, który mógłby nieco uzupełnić braki formy starszego Uchihy. W sumie w czasie podróży mógłby też dowiedzieć się nieco więcej o tym, co działo się w Hidari, czy też z jego klanem. Logen zastanawiał się również, czy inni członkowie klanu Uchiha przebywają gdzieś w okolicy, czy też rozproszyli się po świecie.
    - Oprócz nas dwóch ilu Uchiha może kryć się w okolicy? – zapytał Logen. W końcu lubił zbierać informacje, traktował je również jako broń.
    W pewnym momencie wyczuł, przy pomocy swoich zdolności sensorycznych, zbliżające się źródło chakry. Przez chwilę tylko zastanawiał się któż to może być, ale gdy po chwili pojawiła się postać i rozpoznał charakter chakry, był niemal pewien, że to część odpowiedzi na jego wcześniejsze pytanie.
    Nowo przybyły natychmiast zwrócił się bezpośrednio do niego i Ikkyo. Wyglądało na to, że tamci dwaj się znali. Chociaż trochę go zirytowało, że nie raczył się pierw przedstawić. Po krótkiej ocenie, Logen doszedł do wniosku, że może to być posłaniec i to z pilną sprawą – zwłaszcza, że od razu przeszedł do sedna sprawy. Nawet nie raczył się pierw przedstawić; dobrze, że zrobił to chociaż na końcu swojej wypowiedzi.
    Logen stwierdził, że nie będzie się od razu przedstawiał. Zwłaszcza, że niemal natychmiast Hiroshi kazał im ruszyć na jakieś miejsce zbiórki. Zakładał, że będzie tam więcej klanowiczów, dlatego też postanowił poczekać z samoprezentacją.
    Heh, kolejny użytkownik klonów… – pomyślał starszy chłopak, gdy dotarli na miejsce, a przybyły po nich Hiroshi zniknął w kłębach dymu. Teraz musiał stać przed nimi ten prawdziwy, dlatego mężczyzna mógł się już przedstawić.
    - Skoro się przedstawiłeś, choć trochę nie w kolejności, to i ja nie będę skrywał tożsamości. Jestem Logen. – rzucił chłopak, prostując się i poprawiając płaszcz. – Możesz coś więcej powiedzieć, co się tu dzieje? – zapytał pochwili, rozglądając się wokół. Wciąż byli w skalistych górach, więc zastanawiał się, dlaczego wcześniej nie wyczuł obecności innych…

Ostatnio edytowany przez Logen (2015-07-10 08:41:52)


http://i.imgur.com/fWw5y3s.jpg


Legenda mowy/myśli:
mowa postaci (#CF2929)
myśli postaci
Fukusaku (#006400)
Shima (#228D22)
Gamabunty (#008000)
Gamahiro (#ADFF2F)
Gamaken (#556B2F)
Gamakiri (#7FFF00)
Gama (#9ACD32)
Gomo (#7CFC00)
Gamatatsu (#32CD32)
Gamakichi (#00FF00)

Offline

 

#963 2015-07-10 11:55:47

 Ikkyo

Klan Uchiha http://i.imgur.com/fGrX3h1.png

52378630
Zarejestrowany: 2014-12-20
Posty: 606
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Lider klanu
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 20 lat
WWW

Re: Skaliste góry

     Staliśmy w dwóch, rozmawiając o naszych sprawach. o walce, o przyszłości klanu. O podróży, o dalszych losach Hidari. Cóż, żaden z tych tematów nie był miły. Przyjemność więc sprawił mi widok Hiroshiego, który spokojnym tempem postanowił nas dogonić. Szczerze, to nie myślałem, że to oryginał. W końcu udał się na rozmowy z nową lider klanu. Raczej taka osoba nie chciałaby, aby jej rozmówca po dniu, może kilku, ot tak opuścił jej tereny. Szczególnie, że dokładne dane nowego obozowiska były objęte tajemnicą, za której złamanie groziła śmierć. Pamiętałem słowa posłańca, który pouczał Hiro. Chciałem pójść za nim, jednak wolałem nie igrać z ogniem. Wiedziałem, że w końcu klan mnie wezwie. Przecież jest wojna. Każdy wojownik to teraz coś na wagę złota. Rodzina nie mogła się nas pozbyć, nie. Uchiha z pewnością chcieli nas zgarnąć. A widok biegnącego Hiroshiego mówił mi jedno. Pora się szykować.

     - Oho... Patrz na góry. - mruknąłem do Logena, kiedy zauważyłem postać mknącą ku nam, właśnie ze stromych szczytów. W końcu gdzie mogła być lepsza kryjówka, jeżeli nie tam? Czekałem więc, aż do naszej dwójki zbliży się następny krewniak. Łał, było nas coraz więcej. Zaczynało robić spotkanie rodzinne. Gdzie herbata i ciastka? - Oi, Hiroshi. Lider klanu już nas wzywa?

     Z uśmiechem czekałem na dalszy rozwój wydarzeń. Cóż, mój znajomy nie popisał się elokwencją. Wpadł, narobił zamieszania, w paru zdaniach streścił cel wizyty, po czym ruszył w wybranym przez siebie kierunku. Zdziwiło mnie to, tak samo fakt, że do Logena zwracała się na "pan", bądź "san". Zdumiewające, byłem od niego młodszy, a traktowałem gościa starszego o dekadę jak równego typa. Czyżby Hiroshi należał do sztywniaków? Kto go wie.

     Ruszyłem za Hiro, podobnie jak Logen. Nie odzywałem się przez podróż, ponieważ bardzo dokładnie skupiłem się na okolicy. Chciałem poznać możliwe szlaki do tego obozu. Z pewnością to się przyda, w takich czasach. Czasach wojny... Zaraz. Przecież Hiroshi powiedział, że za kilka godzin ruszamy na wojnę. Jaką wojnę? Z Błyskawicą? W tym stanie? Nie wiedziałem nic o liczności naszego zgromadzenia, ale posyłanie go na starcie z hordą Feudała było bezsensowne... Przynajmniej na razie. Nie mówiłem jednak nic. Czekałem na rozwój wydarzeń. Gdy znaleźliśmy się obok oryginału, wreszcie przemówiłem.

     - Hiroshi, o co chodzi z tą wojną? Idziemy na Błyskawicę? Przecież wiesz doskonale, że jest nas za mało. - powiedziałem nie bez wstydu.

Offline

 

#964 2015-07-15 11:55:30

 Kuroi Inu

Zaginiony

8260416
Zarejestrowany: 2014-04-07
Posty: 210
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Członek Klanu
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 18
Multikonta: Setsuna

Re: Skaliste góry

    Pędziłem jak szalony ścieżką, którą znałem już wcześniej. Dokładnie tą samą, którą wtedy poprowadził mnie ten dziwny sen. Tą samą, którą stąpałem w dniu, gdy pozbawiłem życia dwóch łowców nagród… Płaszcz również porzucam w tym samym miejscu. Wzięło mnie obrzydzenie na myśl o Panu Śmieszku… Pamiętałem go bardzo dobrze, był człowiekiem należącym do tego najpodlejszego sortu, który zrobiłby wszystko dla osiągnięcia jakichkolwiek korzyści majątkowych. Nad wyraz dobrze pamiętam również jak jego ścięta głowa uderzyła o skały. Nie było mi go żal, zarzną bym go jeszcze raz i jeszcze raz po tym, co chciał jej uczynić.
    Ze zdziwienie dostrzegłem również, że sprzątnięto truchło tego drugiego… Ja bym się nawet nim nie zainteresował. Z resztą jak by nie spojrzeć ja sam osobiście odesłałem z tego nienajlepszego ze światów. Nawet nie pomogło mu to, że był trochę bardziej rozgarnięty od swojego kompana i podchodził do walki trochę ostrożniej. Tak właściwie gdyby nie atak Vayi walka mogłaby mieć różny przebieg, bo tańczyłem na ciężkiej krawędzi, jednak jej interwencja ocaliła mnie od przebicia na podobieństwo prosiaka.
     Strasznie zdziwił mnie rozgardiasz, który zobaczyłem w obozie. Czyżby jednak Matsuo miał racje mówiąc, że szykuje się jakaś wojna. Prawdą jest, że podchodziłem trochę sceptycznie do jego wieści, ale jednak wszystko świadczyło o jego prawdomówności. Ciekawą sprawą było też, kto tak naprawdę zdecydował o dołączeniu do wojny. Nie był to na pewno ogół klanu, a przynajmniej ja stawiałem na to, że jest on aktualnie podzielony. Jedynym wytłumaczeniem nieurągającym logice było, iż powołano nową radę klanu i lidera. Ja jednak jakoś nie mogłem sobie przypomnieć jakiejś osoby, która była by do tego kompetentna.
       Gdy zatrzymali mnie strażnicy pokazuje im Sharingana. I podałem swój pseudonim. Widać wystarczyło to by skontrastować, kim jestem, bo przepuścili mnie bez problemu. Lawirowałem po jaskini w poszukiwaniu odpowiedniego namiotu. Po drodze zobaczyłem jakąś kobietę. Jedną rękę trzymała na talii, a drugą wymachiwała w różne strony wydając jakieś ostre komendy. Widać musiała ona teraz zajmować jakieś ważne stanowisko.
       Po odnalezieniu lokalizacji zatrzymałem się przed wejściem do namiotu. Odetchnąłem parę razy i zajrzałem do środka.


Jam Hermes, własne skrzydła pożerając oswojon zostałem.




Karta postaci


Theme

Seiyuu

Offline

 

#965 2015-07-16 17:53:04

Straznik specjalny

Event Master

Zarejestrowany: 2011-07-28
Posty: 354

Re: Skaliste góry



Theme


       Klamka zapadła. Wszyscy Uchiha rozeszli się z miejsca zebrania, rozpoczynając przygotowania do podróży. Ikkyo oraz Logen przybyli na miejsce zbiórki, gdzie czekał już na nich Hiorshi, tłumacząc dokładnie całe zajście. W tym czasie do obozu wpadł Kuroi Inu, który ujrzał na twarzach swych braci i sióstr, smutek i zwątpienie, chodź w niektórych ciągle tlił się ogień w oczach i duszy. Nikt nie chciał pozostawiać swego domu, którym było Hidari lecz w obecnej chwili nie było innej opcji na przetrwanie. Każdy pospiesznie nabierał wody w małe buteleczki i zabierał rzeczy z namiotów, które prawdopodobnie zostaną tu pozostawione. Bowiem droga do Gorących Źródeł nie powinna trwać dłużej jak dwa dni marszu. Zresztą namioty te, były solidne przymocowane do kamiennego podłoża, więc nie było sensu z nimi walczyć. Akihiko przemierzał wąskie przejścia pomiędzy, tymczasowymi mieszkaniami Uchich, aż w końcu dotarł do tego, który go interesował. Z przejęciem i wiarą, że ją ujrzy, zajrzał do namiotu. Dziewczyny nie było, tak samo jak i jej rzeczy. W kryjówce za to rozległ się krzyk, który przyciągnął uwagę praktycznie każdego z pod znaku wachlarza. To Yuchi, zakuty w metalowe kajdany z rękoma przełożonymi za plecy, wydzierał swoje teorie i przekonania.
   - Zdrajcy stanu! Zostawiacie nasz dom! Będziecie psami lorda gorących źródeł!
   Długo nie musiał czekać na ciężkie uderzenie z pięści strażnika, który go prowadził. Chwilę później jego usta zapchane były papierem i owinięte pasem aby żadne słowo nie wydostało się już z jego ust. Setsuna rozglądała się spokojnie, oparta o ścianę groty i doglądając całej sytuacji.
   - Myślisz, że dobrze postępujemy?
   - Nie wiem czy dobrze ale na pewno rozsądnie
- odpowiedział Taizo, stojący tuż obok niej, podpierając się drewnianą laską, również lustrując lud. Jego starcza twarz pokazywała zdecydowanie więcej obaw niż liderki. Najwidoczniej w życiu widział znacznie więcej i bał się konsekwencji, które mogą nadejść. Przecież ruszają na wojnę, która ma im dać nowy dom i szansę na odbudowę klanu ale co jeżeli nie skończy się ona pomyślnie? Wiele pytań a żadnych odpowiedzi. W tym samym jednak czasie, Kuroi stał przed namiotem, zapewne zastanawiając się co dzieje się z Sayą. Czyżby uciekła? Może coś jej się stało? Nagle poczuł uderzenie w plecy, chodź nie było ono tyle bolesne co zaskakujące. Dziewczyna z daleka wypatrzyła chłopaka i przytuliła się do niego a gdy ten obrócił się w jej kierunku, odsunęła się na krok by mogła go dokładnie dojrzeć. Już widziała, po jego minie, że nie ma pojęcia co właśnie się dzieje.
   - Cieszę się, że znów Cię widzę. Nie pytaj, już Ci wszystko wyjaśniam od początku. Widzisz tą kobietę opierającą się o ścianę? O tam! - wskazała palcem na praktycznie jedyną postać, która w obecnej chwili nie pakowała się do podróży - To Setsuna, nowy Lider klanu a staruszek obok to Taizo jej radny. Ten co przed chwilą krzyczał to Yuchi i też był radnym ale się zbuntował przeciwko decyzji. No właśnie i tu zaczyna się najważniejsze. Akihiko... klan Uchiha opuszcza ziemie Hidari. Przenosimy się do Gorących Źródeł, gdzie zagwarantowano nam szansę na odbudowę. Jednak w tym wszystkim jest haczyk. Czeka nas wojna Aki, wojna. Będziemy walczyć przeciw Kraju Ognia o nasz nowy dom. To jest chore nie sądzisz? Jak nie błyskawica to ogień. Z deszczu pod rynnę. Niedługo wyruszamy, właściwie za parę godzin. Ruszasz z nami? I co z moim bratem?
   Saya zalała Kuroia gradem słów, prezentując mu sytuację i zadając kilka pytań. Jej oczy też były pełne zwątpienia bo nie rozumiała do końca decyzji przywódców ale wiedziała, że musi ruszyć razem z resztą by mieć szansę na przetrwanie. Niezależnie od decyzji białowłosego, ruszy wraz z klanem ku nowemu domu.
   Nastąpiła jednak godzina zero a wszyscy czerwonoocy stali zapakowani i gotowi do drogi, chociaż ciężko było stwierdzić czy mentalnie również byli przygotowani do tego co ich czeka. Elitarni ninja z Uchiha poganiali wszystkich towarzyszy do opuszczenia groty, gwarantując również tym, którzy ją już opuścili, eskortę i pewien stopień bezpieczeństwa. Gdy wszyscy opuścili ją jaskinie w środku pozostała już tylko Setsuna z jednym ze swych podwładnych. Spojrzała na niego i położyła dłoń na barku.
  - Pozostań w Hidari i miej oczy szeroko otwarte. Jeżeli pojawią się jacyś inny Uchiha, postaraj się ich do siebie przyłączać bo każda istotna jest dla nas ważna. Zajmij się także zwiadem. Każda nowa, istotna informacja ma być do mnie przesłana natychmiastowo poprzez Twojego osobistego klona, innych sposób nie przyjmę aby uniknąć fałszywych informacji. Liczę na Ciebie.
   W tej chwili jej podwładny wybiegł z groty, ruszając w zupełnie innym kierunku niż pozostali. Setsuna zaś dogoniła szybkim krokiem swój lud, dążąc wraz z nim do kraju Gorących Źródeł.

Ostatnio edytowany przez Straznik specjalny (2015-07-16 17:54:07)

Offline

 

#966 2015-07-19 22:40:14

 Kuroi Inu

Zaginiony

8260416
Zarejestrowany: 2014-04-07
Posty: 210
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Członek Klanu
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 18
Multikonta: Setsuna

Re: Skaliste góry

     Gdy poczułem uderzenie na plecach już wiedziałem, kto to. To była ona, po raz kolejny dane mi było ją zobaczyć, mimo tej wszechogarniającej świat zawieruchy. Widok ten uspokoił wszystkie moje humory i rozwiał podłe samopoczucie. Uśmiechnąłem się do niej, łapiąc ją za rękę by, chociaż przez chwilę poczuć ciepłotę jej ciała.
    Chciałem już się odezwać, ale zostałem zasypany gradem wypowiedzi i najnowszych informacji z życia klanu. Tak, więc ostatecznie mamy nowego lidera. Mimo, że była kobietą wyglądała na twardą, zdolną do prowadzenia dzieła, które było potrzebne naszemu społeczeństwu. Kto wie może i zawędruje dalej niż jej męscy poprzednicy. Być może właśnie ona była tą osobą, o której rozmawiałem wcześniej z domniemanym Matsuo.
- Cieszę się, że zdążyłem cię jeszcze zobaczyć przed wyruszeniem. – Powiedziałem do niej jednak głowę moją zaprzątała zupełnie inna sprawa. Nadchodziła wielkimi krokami… Nieubłaganie, wojna była za pasem, a my mieliśmy wziąć w niej udział. Musiałem, czym prędzej wrócić do kryjówki przekazać Yocharu najnowsze wieści. Już czułem jak zaczyna we mnie buzować wewnętrzna furia i przeląkłem się trochę tego stanu. Nie chciałem też by Saya zobaczyła mnie w takim stanie, już teraz mogłaby być zaniepokojona moim ogólnym roztrzęsieniem. Jednak ja na hasło wojna zupełnie nie mogłem się powstrzymać.
   - Z twoim bratem wszystko w porządku kochanie… Muszę do niego jak najszybciej wrócić by przekazać mu wieści. – Przychyliłem się i pocałowałem ją delikatnie w policzek. – Teraz muszę się śpieszyć, jednak zobaczymy się w Kraju Źródeł obiecuję...
   Po tych słowach odwróciłem się na pięcie i ruszyłem w stronę wyjścia z obozu. 

z/t -> Hidarii, Kryjówka Yugure


Jam Hermes, własne skrzydła pożerając oswojon zostałem.




Karta postaci


Theme

Seiyuu

Offline

 

#967 2015-07-25 17:19:19

 Logen

Uchiha http://i.imgur.com/27UXC1z.png

2478898
Zarejestrowany: 2009-12-18
Posty: 694
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Członek Klanu
Płeć: M
Wiek: 34

Re: Skaliste góry

    Wielkie poruszenie, którego celem było znalezienie nowej siedziby dla klanu, wyjaśniało trochę spraw, o których Logen chciałby się dowiedzieć. Wiedział co się stało, gdy go nie było i mógł się domyślać, że coś takiego będzie mieć miejsce. Nie przypuszczał jednak, że trafi w sam środek tego poruszenia. Teraz będzie mógł wspomóc swoich rodaków.
    Zastanawiał się, czy Ikkyo dotrze na miejsce, czy też zanim to postanowi pierw sprawdzić sytuację przy użyciu klona. Biorąc pod uwagę całość sytuacji raczej nie byłoby to wskazane. Chłopak spojrzał na klona, z którym to niedawno walczył.
    - Zamierzasz ruszyć z nami, czy znikniesz, a na miejsce przybędziesz osobiście? – zapytał powoli naciskając na ostatnie słowo, starając się, aby jego głos brzmiał naturalnie, acz delikatnie prowokując go do właściwej decyzji.
    Widząc kolejne osoby wyruszające w tym samym kierunku co poprzedni, Logen nie chciał zostać na szarym końcu. Wciąż nie uzyskał odpowiedzi od Hiroshiego, co go trochę irytowało. Miał wyruszyć wraz z resztą klanu, ale nie wiedział co dokładnie go czeka – choć jedno było wiadome, walka.
    - Lepiej nie zostawać w tyle… – odezwał się po chwili, spoglądając to na Ikkyo, to na Hiroshiego. – Chyba możemy pogadać w trakcie wędrówki, co ty na to Hiroshi? – rzucił po krótkiej chwili, po czym skierował się tam, dokąd szli pozostali.
    Jeśli tam, dokąd zmierzamy, nie znajdziemy dla siebie miejsca, to gdzie wtedy pójdziemy? – myślał Logen, patrząc po idących ludziach, członkach klanu. – Jaki będzie kolejny krok w całej tej rozgrywce… w obu przypadkach?

[zt -> Yu no Kuni -> Miejsce bitwy 2]


http://i.imgur.com/fWw5y3s.jpg


Legenda mowy/myśli:
mowa postaci (#CF2929)
myśli postaci
Fukusaku (#006400)
Shima (#228D22)
Gamabunty (#008000)
Gamahiro (#ADFF2F)
Gamaken (#556B2F)
Gamakiri (#7FFF00)
Gama (#9ACD32)
Gomo (#7CFC00)
Gamatatsu (#32CD32)
Gamakichi (#00FF00)

Offline

 

#968 2016-02-26 11:53:29

 Ikkyo

Klan Uchiha http://i.imgur.com/fGrX3h1.png

52378630
Zarejestrowany: 2014-12-20
Posty: 606
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Lider klanu
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 20 lat
WWW

Re: Skaliste góry

     Wkroczyłem na dobrze znane mi tereny. Skaliste góry, podobno najpiękniejsze miejsce w całym Kraju Błyskawicy. Ciężko było mi oceniać walory przyrodnicze tej krainy, ale faktycznie, Hidari miało w sobie coś urzekającego. To właśnie tutaj znajdowały się ziemie dobre do uprawy - im bardziej na północ, tym gorsze warunki do roli, aż szkoda biednych Nara. Chociaż nie, nie jest ich szkoda. Nie mnie. To przez bandę tych niezdecydowanych i słabych wojowników mój klan spotkało to, co było plamą na honorze. Niestety, ogromną winę poniósł sam lider, Ichitsu Uchiha. I pomyśleć, że nasz ród miał pecha do przywódców, a on zarzekał się, że to odmieni. Aż bym splunął, ale nie, nie na tej ziemi. Za bardzo ją szanuję.

[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]


_________________________

Akcept by Katsuro

     Słońce było za chmurami. Mimo wszystko czułem się dobrze. Wysoka temperatura Błyskawicy była dla mnie doskonała. Niegorąco, jak w Kraju Wiatru, ale z drugiej strony znośnie, bez denerwującego wiatru czy opadów. Idealnie do funkcjonowania. A gdy dodamy fakt, że Hidari znajduje się nad brzegiem morza i czuć tutaj bryzę oraz prądy morskie - idealnie. Piękna kraina. Szkoda, że zniszczona aż do tego stopnia. Mimo wszystko, z każdym krokiem postawionym w mojej ojczyźnie, czułem się nieswojo. Coś mi tutaj nie pasowało. Za cicho. Za spokojnie. Gdzie podziały się te wszystkie oddziały Lorda Feudalnego? I generała, który postanowił wymordować moją rodzinę? Bandyci, zasługujący co najwyżej na spalenie żywcem, kiedyś się z wami spotkam, i porozmawiamy inaczej.

     Cisza przeszkadzała mi bardziej niż sądziłem. Zacząłem rozglądać się po okolicy. Wspiąłem się na jeden z wyższych szczytów, aby znaleźć wzrokiem wioskę klanu. W sumie lepiej byłoby to nazwać zbiorową mogiłą, albo cmentarzem Uchiha. Brzmiało realniej. Jednak kiedy wreszcie mój wzrok namierzył odpowiednią zonę, nie mogłem uwierzyć. Zero sztandarów błyskawicy. Brak baraków, namiotów, żołnierzy. Gdzie się podziała cała ta tłuszcza, te zwierzaki, które próbowały wytępić Uchiha?

     Nie było ich. Nie będąc pewnym, co się tutaj dzieje, skierowałem się do tymczasowego obozu klanu. Ktoś tam musiał zostać, a pewnie oni wiedzieli więcej. Nie starałem się ukryć mojej obecności, jednakże nie byłem głośny. Chciałem wejść obok głównego posterunku. Niech mnie zauważą i zapytają, co na wojnie. Gdzie Setsuna, gdzie reszta rady, czy tam jej podkomendnych. W końcu rada nie została uchwalona. Bądź co bądź, wszedłem do obozu szukając pobratymców.

Ostatnio edytowany przez Katsuro (2016-02-26 17:53:43)

Offline

 

#969 2016-03-11 15:09:32

 Yocharu

Klan Uchiha http://i.imgur.com/p2qZr4s.pnghttp://i.imgur.com/bRrcMpK.png

50499111
Skąd: Hidari
Zarejestrowany: 2014-04-03
Posty: 996
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Lider/ Weteran
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 26

Re: Skaliste góry


       Wolnym krokiem zmierzałem w kierunku gór, zwanych skalistymi nie bez powodu ale nie będę rozwodził się teraz na ich temat. Zmierzałem do Ikkyo, chodź znałem jego dokładnej pozycji to miałem silne przeczucia gdzie go szukać. Są pewne miejsca dla Uchiha, które przyciągają ich jak komary do światła i ta więź oczy, która nas wszystkich łączyła, dawała niewidzialne i niewytłumaczalne znaki. Przede mną jeszcze spora garść drogi i mógłbym tam dotrzeć znacznie szybciej gdybym się postarał lecz postanowiłem spokojnie podążać do celu. Dlaczego? Chciałem sprawdzić czy okolica faktycznie jest już bezpieczna i że wojska Błyskawicy nie panoszą się po kątach polując na Czerwonookich. Na pierwszy rzut oka moja obranie nie zdradzało przynależności, jednakże twarz każdego spod znaku wachlarza jest w jakiś sposób podobna.

Offline

 

#970 2016-03-11 15:33:21

Straznik 10

Strażnicy

Zarejestrowany: 2009-12-19
Posty: 303

Re: Skaliste góry

Post #1

   Góry Skaliste są jednym z bardziej rozpoznawalnych elementów krajobrazu Hidari, krainą tyleż piękną, co niebezpieczną. U swoich podnóży dały schronienie wielu podróżnikom, większą jeszcze ich liczbę pogrzebały pod niespodziewanymi osuwiskami. Aż dziw bierze, że w tych dzikich warunkach wytworzyły się w tej krainie niewielkie osiadłe społeczności. Jedna z nich, opisana na stojącym na poboczu traktu znaku jako Nikaho (pop. 1089), ukazała się właśnie oczom Uchicha, wychylając się nieśmiało zza stromego zbocza. Nim jednak dostrzegł pierwsze budowle, do jego uszu dotarły odgłosy krzyczących ludzi. Jakieś zamieszanie. Wiedząc, że jego obecność w tych stronach nie musi być za wszelką cenę ogłaszana wszem i wobec, Yocharu dyskretnie wysondował sytuację, samemu nie rzucając się w oczy.
     W mieścinie panował chaos z rodzaju większych. Mieszkańcy ganiali w te i we wte, przede wszystkim zaś w stronę najkrótszej drogi do swoich domów. Wyglądało, jakby Uchicha trafił tu na sam początek jakiejś wyjątkowej sytuacji - zawartość straganów pozostawiona sama sobie tkwiła w skrzynkach, podczas gdy właściciele czym prędzej zatrzaskiwali za sobą drzwi i okna. Po chwili też mógł nasz bohater dostrzec, przed czym tak czmychali.
     Obłędne, nienaturalne wycie rozległo się gdzieś powyżej, od strony wzgórz. Po alejkach i uliczkach Nihako przemykały dziwaczne, zdeformowane stwory. Yocharu nie był w stanie przyporządkować ich do niczego, co dane mu było w życiu zobaczyć, ba, niektóre jawnie przeczyły swoim wyglądem typowym zasadom anatomii, jak choćby parzystość kończyn. Przemykały to dość blade i nieoddające sytuacji słowo, niektóre powiem pełzały, inne sunęły nieco nad ziemią, inne wcale zwinnie truchtały, sycząc przy tym i bulgocząc. Czymkolwiek były, to właśnie przed nimi najwyraźniej ryglowali drzwi mieszkańcy mieściny.

Offline

 

#971 2016-03-11 16:32:20

 Yocharu

Klan Uchiha http://i.imgur.com/p2qZr4s.pnghttp://i.imgur.com/bRrcMpK.png

50499111
Skąd: Hidari
Zarejestrowany: 2014-04-03
Posty: 996
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Lider/ Weteran
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 26

Re: Skaliste góry


       Spacer wolnym krokiem przez te tereny okazał być się całkiem edukacyjny. Nie było mnie w tym regionie już od bardzo dawna i tabliczka informująca o zbliżaniu się do małej wioski, zadziwiła mnie. W czasie gdy nasz mój klan przechodził kryzys, inni wykorzystali to, że nie panoszymy się w hidari i powstawiali osiedlić się tutaj. Chyba, że to ja nie byłem zbyt uważny i nigdy nie dostrzegłem tego miejsca. Z czystej ciekawości pragnąłem ujrzeć to miejsce, chodź dziwne odgłosy dobiegające z tego zamieszkanego terenu zadziwiły mnie chyba jeszcze bardziej niż fakt istnienia. Pierwsza moja myśl była chyba oczywista, sugerując mi iż wojska Błyskawicy nadal się kręcą i dręczą biednych niczego winnych ludzi ale to nie pasowało do tego co widziałem. W obecnej chwili byłem skryty za jedną z górskich ścianek, bądź głazów, których pełno w takim terenie, chodź moja widoczność nie była ograniczona w dużym stopniu. Ze zdziwieniem obserwowałem pęd ludzi, zostawiających wszystkie swoje dobra na zewnątrz by schować się w domostwach. Spodziewałem się najazdu jakiejś grupy, która być może szantażuje ludność by zyskać żywność i pieniądze ale nic po za domysłami nie sugerowało aby tak miało być w rzeczywistości. Wtem usłyszałem wycie. Ostatni raz tak charakterystyczny i nowy dźwięk dla mych uszu dopłynął podczas wojny gdy ujrzałem Bijuu. Tym razem nie był to ogoniasty demon aczkolwiek nie jestem pewny czy słowo "demon" nie byłoby tutaj jednak prawidłowym sformułowaniem.  To co moje oczy dostrzegły było zarówno potworne jak obrzydliwe i prawie nierealne. Jak coś takiego miało prawo istnieć?
       Szybko analizowałem sytuację, dochodząc do wniosku że może jest to jakaś iluzja? Z tym, że ja zawsze wszędzie w pierwszej kolejności stawiam na iluzje, więc może tym razem powinienem postawić na inny aspekt. Summony? Może jakaś zamiana? To wszystko jednak nie do końca trzymało się kupy. Życie tych ludzi nie było póki co dla mnie zbyt wiele warte więc postanowiłem przeczekać w ukryciu by zobaczyć co zamierzając zrobić te kreatury, doprowadzające prawie do wymiotów. Być może sytuacje ciekawie się rozwinie i dowiem się czegoś na ich temat.

Offline

 

#972 2016-03-11 17:34:25

Straznik 10

Strażnicy

Zarejestrowany: 2009-12-19
Posty: 303

Re: Skaliste góry

Post #2

   Powodowany rozsądkiem, członek Yūgure zachował środki ostrożności i póki co nie angażował się w sytuację. Niezależnie od perspektywy, w tej konkretnej chwili dziwne stworzenia nie stanowiły realnego zagrożenia ani dla niego, ani dla pozostających w zamknięciu mieszkańców miasteczka. Niestety, jak to czasem w takich sytuacjach bywa, sytuacja miała wkrótce ulec zmianie.
     Jedno ze lewitujących stworzeń, łączące w sobie cechy zarówno humanoidalne jak i te jak najdalsze od czegokolwiek związanego z człowieczeństwem, zbliżyło się do szyby jednego z domów, szczerząc trzy rzędy nierównych, ostrych zębów. Co ciekawe, tafla szkła pokryła się szronem.
     Wydając przenikliwy wizg, demon "przepłynął" głową przez okno! Nie tyle przeniknął przez ciało stałe, co opłynął je, wnikając na kilka centymetrów przez każdą szczelinę. Już sam widok stworzeń w naturalnej postaci przyprawiał o lęk, fragmenty gęby jednego z nich, krzyczące i drżące jak ścinające się białko jajka w szczelinach okna... Yocharu mógł tylko wyobrażać sobie, na co patrzyli domownicy, musiało to być jednak wyjątkowo traumatyczne przeżycie, wkrótce bowiem drzwi rozwarły się z głośnym trzaskiem a na zewnątrz wypadła przerażona dziewczyna, może 14 letnia. Towarzyszyły jej paniczne damskie krzyki, dochodzące z wewnątrz.
- Iwa, wracaj! Nieee, zostaw! Moja córka! - na moment w futrynie ukazała się nawet ludzka ręka. Zaraz jednak zniknęła, jakby wciągnięta do środka. Zaraz też drzwi zamknęły się ponownie, na głucho.
"Ktoś w środku miał więcej rozsądku od matki dziewczyny, choć niespecjalnie więcej empatii." przeszło podróżnemu Uchicha przez myśl, gdy obserwował nagle bardzo samotną i bardzo, bardzo skuloną w sobie dziewczęcą postać. Strach wydusił z niej wszelką siłę do krzyku, w oszołomieniu zaciskała dłonie na ustach, obserwując okrążające ją abominacje.

Offline

 

#973 2016-03-11 18:02:52

 Yocharu

Klan Uchiha http://i.imgur.com/p2qZr4s.pnghttp://i.imgur.com/bRrcMpK.png

50499111
Skąd: Hidari
Zarejestrowany: 2014-04-03
Posty: 996
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Lider/ Weteran
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 26

Re: Skaliste góry


       Muszę przyznać, że sytuacja rozwijała się w dość dziwnym kierunku. Z początku kreatury jakby nie imały się domów ale jeden przywarł do okna losowej, z mojej perspektywy, chatki. Nie wiem czy to od samego zbliżenia czy też jego otwarcia paszczy ale nie widziałem nigdy wcześniej aby ktoś lub coś tworzyło szron w taki sposób. W sumie poznałem pewnego jegomościa o imieniu Ayatane, który pałał się lodowymi sztuczkami aczkolwiek nigdy w życiu nie widziałem aby uzyskiwał taki sam efekt co ta pokraka. Później było jeszcze lepiej. Wyglądało na to, że te stwory posiadają chakrę, którą potrafią manipulować. Taki efekt, widziałem podczas wojny i nie tylko, jak shinobi potrafił zamieniać się w ciecz by uniknąć ataku albo prześlizgnąć się przez jakiejś szczeliny tak jak i w tym wypadku. Łącząc wszystkie fakty, pomyślałem że mogą to być obiekty jakichś chorych badań i operacji. Szczerze mówiąc nigdy nie widziałem czegoś podobnego chociaż na poznałem kilku wybitnych medyków, którzy powiedzieli mi co nieco. Uparcie także obstawiałem pięć groszy na genjutsu, chociaż w takim wypadku powinienem je wyłapać. Dla pewności złożyłem dłonie w pieczęć by dezaktywować możliwą iluzje. Teraz było pytanie. Jeżeli to nie była technika, to czy potwory wyczują moją manipulacje chakrą? Chyba są na to ślepe skoro atakują zwykłych ludzi. A może ta dziewczynka, którą wyrzucili przed dom wcale nie jest taka zwykła? Miałem wrażenie, że uratowanie jej może nieco rozjaśnić sytuację. Tylko w sumie po co? Ci ludzie nie szczególnie mnie interesowali a ja miałbym narażać życie dla nich? No chyba, że są w stanie zapłacić mi za rozwiązanie tego problemu, który swoją drogą mnie zaciekawił swoją naturą. Obawiałem się jednak, że kreatury mogą być na tyle mocne bym nie był w stanie walczyć z nimi w pojedynkę ale dziewczynkę uratować trzeba, może sama coś powie więcej albo ten ktoś z domku, z którego wyskoczyła. Ułożyłem kolejną pieczęć tworząc klona, by ten ruszył w kierunku dziewczyny [szybkość 180], zabrał ją i pobiegł przed siebie, gdyż powrót zdradziłby moją aktualną pozycję i fakt, że oryginalny Ja wciąż się ukrywam.

       1. Kai
       2. Karasu Bunshin no Jutsu


[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

Offline

 

#974 2016-03-11 18:34:01

Straznik 10

Strażnicy

Zarejestrowany: 2009-12-19
Posty: 303

Re: Skaliste góry

Post #3

   Wydarzenia następnych kilku chwil nastąpiły w szybkim tempie, jednak nie do końca tak, jak to sobie założył Yocharu. W momencie uaktywnienia przezeń Kai wydarzyły się dwie rzeczy. Po pierwsze, całe uczucie niepokoju, odrazy i zmieszania sytuacją prysnęło z umysłu i serca Uchicha jak za dotknięciem różdżki. Ninja poczuł się tak, jak jeszcze kwadrans temu, nim zbliżył się do mieściny na odległość krzyku, czyli... normalnie. Po drugie, zdecydowana większość paskudnych gęb, "zdobiących" głowy paskudów, skierowała się w jego kierunku z przenikliwym sykiem. Cokolwiek przyciągało ich uwagę, upiorne oblicza zwrócone były dokładnie w kierunku Yocharu mimo, że w miejscu, w którym przebywał, nie mógł być widoczny.
     Stworzenie przez członka Yūgure klona jakby spotęgowało efekt - stworzenia charakterystycznymi sobie sposobami zaczęły sunąć, pełzać i biec w kierunku jego kryjówki, praktycznie zapominając o 14latce. Nim musiał skupić się na sytuacji w bezpośredniej odległości od siebie, Yocharu zdał sobie sprawę z dwóch rzeczy.
     Jeden ze stworów nadepnął na łydkę dziewczyny, rozcinając ją.
     Biegnący ku niej klon nie wzbudził jakiegokolwiek zainteresowania kreatur, ba, przeniknął przez jedną z nich, jakby jej tam nie było.

Offline

 

#975 2016-03-12 12:31:18

 Yocharu

Klan Uchiha http://i.imgur.com/p2qZr4s.pnghttp://i.imgur.com/bRrcMpK.png

50499111
Skąd: Hidari
Zarejestrowany: 2014-04-03
Posty: 996
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Lider/ Weteran
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 26

Re: Skaliste góry


       To było naprawdę dziwne. Pierwszy raz w swojej karierze ninja doświadczałem takiego przeskoku. Nigdy wcześniej nie zdarzyło mi się aby ktoś nakładał Genjutsu wpływające bardziej na odbiór otoczenia i emocje niżeli na sam wzrok, węch czy słuch. Spodziewałem się raczej, że te pokraczne istoty znikną mi z oczy albo ukażą swoją inną, być może prawdziwą postać ale tak jak były, tak wciąż są i co gorsza skupiły się na mnie. Wygląda na to, że jednak reagują na chakre i wyłapują epicentrum jej użycia. Nie dziwne więc, że pominęły klona gdyż akurat ten rodzaj duplikacji, nie posiada własnych zasobów chakry. Podjąłem więc dobry wybór odnośnie techniki, bo przynajmniej czegoś się dowiedziałem. Musiało to również oznaczać, że dziewczynka posiada jakiś zasób ponadprzeciętnej energii, która przebija się nad zwykłymi cywilami co zdecydowanie zwróciło wcześniej uwagę tych istot. Czyżby dziewuszka posiadała Kekkei Genkai? Cóż, jak z tego wyjdę to może się dowiem.
       Póki co musiałem zająć się wymyślaniem jakiegoś planu. Szybko dostrzegłem dwie rzeczy, które jakby były kompletnie sprzeczne. W jednej chwili stwory ranią dziewczynę samym dotknięciem a w drugiej można przez nie przebiec jakby nigdy ich tam nie było. Pułapka? Czyżby to wszystko łącznie z dziewczynką zostało ukartowane a ktoś czekał tylko na debila takiego jak ja, który poczuje chęć pomocy i ruszy na ratunek? A czułem żeby się w to nie mieszać ale moja pierdzielona ciekawość, zawsze mnie ciągnie. Nie mam co teraz gdybać jednak nad tym, gdy muszę rozwiązać problem. Zastanawiałem się nad użyciem sharingana lecz, to może być dla mnie zarówno pomoc jak i udręka. Oczy będą intensywnie spalać chakre co na pewno zwróci uwagę stworów. Co jeżeli one mnie tak naprawdę nie widzą, i pędzą jedynie w kierunku energii, którą wyczuły? Postanowiłem więc wykonać szybko przeskok o kilka a może nawet kilkanaście metrów w stronę innej pułki skalnej bądź głazu jeżeli coś takiego dane mi było ujrzeć. Jeżeli mi się nie pofarciło z szukaniem to najzwyczajniej w świecie wycofuję się o kilkanaście metrów w tył. Muszę przeanalizować ich prędkość i na co mogę sobie pozwolić w starciu z nimi. Obawiałem się jednak, że wciąż mogę siedzieć w genjutsu, chociaż nie wiem jakim cudem miałoby się to stać po użyciu Kai. Zresztą musiałby to być ktoś naprawdę potężny żeby złapać mnie w tak mocną iluzję.

Offline

 

#976 2016-03-12 13:49:24

Straznik 10

Strażnicy

Zarejestrowany: 2009-12-19
Posty: 303

Re: Skaliste góry

Post #4

   Sytuacja, od momentu pojawienia się Yocharu w okolicy, zmieniała się w dość nieprzewidzianym kierunku. Miłe musiało być zatem uczucie złapania choć połowicznego gruntu logicznego pod to, co ninja obserwował. W istocie, wszystko wskazywało na fakt, że przedziwne stworzenia reagują na przepływ chakry - jego przemieszczenie się między zasłonami nie wywołało żadnej reakcji. Wciąż sunęły w różnym tempie w kierunku ostatniej manifestacji jego chakry. Czarnowłosy słyszał jednego ze stworów, człapiącego kilka kroków od jego aktualnej pozycji. Ryzykując troszkę, poświęcił ułamek sekundy na przyjrzenie się bestii.
     Miała około trzech metrów długości i jakiś metr w kłębie. Poruszała się na 5 nogach, częściowo przypominających ludzkie, jednak reszta jego wyglądu miała w sobie coś z wilka. Wilka z trojgiem ślepych oczu. Wilka karykaturalnie nieproporcjonalnego, jakby o tym, jak wygląda wilk słyszał tylko z opisu i starał się go odtworzyć.
     Dalsza obserwacja została przerwana, ponieważ akcja znacząco przyśpieszyła. W skrócie:
     1. Yocharu zdał sobie sprawę, że jeden z lewitujących stworów płynie za nim, po tej samej stronie głazu, po której ukrywał swoją obecność przed "wilkiem". Płynie dalej, w kierunku poprzedniej lokacji ninja, nie zwracając na niego uwagi.
     2. Dotychczas ciche jak śmierć miasto wypełniło się krzykami kilku nowych postaci - środkiem głównej uliczki biegło kilku uzbrojonych ludzi, pewnikiem ninja. W ich dłoniach błyszczały kunaie.
     3. Stworzenia natychmiast zwróciły oblicza w kierunku biegnących po czym... zaczęły uciekać, rozpraszając się w jednej chwili niczym pozostawione bez przywódcy stado jeleni.
     Yocharu, mimo mocnej dezorientacji, zwrócił uwagę na jeden fakt. Nim zagrożenie całkowicie zniknęło, czmychając w najróżniejszy sposób między głazy, kilka z potworów było nawet trafione atakami kunaiów, choć bez większych efektów (przepływały przez bestie jak uprzednio klon). W pewnym momencie jednak wszystkie te, które jeszcze Yocharu widział, zwyczajnie zniknęły, niczym mgła z nadejściem słońca.
     Cała sytuacja musiała być dla mieszkańców wioski czymś, z czym mieli już do czynienia, nie trzeba było bowiem długo czekać, by zaczęli opuszczać kryjówki, wiwatując i kiwając głowami w gestach podziękowania tajemniczej grupie ninja. Matka dziewczynki zwanej Iwą wystrzeliła z domu jak z procy, doskakując do miejsca, w którym ostatnio widziała córkę i rozglądając się panicznie wokół. Dostrzegła ją, wciąż stojącą z klonem Yocharu nieopodal i wyrwała ją z jego dłoni, w matczyne objęcia. Wszystko wskazywało na to, że wzięła go za członka grupy ninja.
- Zaiste, dobrze wydaliśmy pieniądze - oznajmił jeden z mieszkańców, czerstwy, brodaty mężczyzna o siwiejących skroniach, podchodząc do (prawdopodobnie) przywódcy grupy - Nie wiem, co nasze Nikaho poczęłoby bez waszej opieki, panie Fuma.
- Cokolwiek by to było, nie byłoby tak skuteczne - odparł bez cienia skromności postawny mężczyzna, około 30 letni, chowając ostrze do kabury - A skoro już o tym mowa, pamiętajcie, że potrzebujemy odpowiednio spreparować nasze ostrza.
- T-tak, oczywiście, zbierzemy pieniądze do końca tygodnia.

- Oczywiście. Ale teraz sprawy ważniejsze - kim jesteś? - ostatnie słowa przywódca grupy skierował do klona Yocharu a uwaga zarówno mieszkańców jak i grupy ninja skierowała się w tymże kierunku.

Offline

 

#977 2016-03-12 14:30:50

 Yocharu

Klan Uchiha http://i.imgur.com/p2qZr4s.pnghttp://i.imgur.com/bRrcMpK.png

50499111
Skąd: Hidari
Zarejestrowany: 2014-04-03
Posty: 996
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Lider/ Weteran
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 26

Re: Skaliste góry


       Moje przypuszczenia okazały się trafne odnośnie pokrak. Ich wzrok lub instynkt, w zależności od tego czym tak naprawdę się posługiwały, kierował je w stronę emanującej chakry, tak więc dobrze, że postanowiłem najzwyczajniej w świecie zmienić swój pozycję bez używania energii. Kontakt z nimi mógłby skończyć się dosyć nieprzyjemnie, skoro przez sam dotyk potrafiły zranić dziewczynkę. Szybko też wysnułem teorię odnośnie mojego klona, który bez uszczerbku przebiegł przez jednego ze stworów. Najwidoczniej nie tylko kierowały się chakrą ale i też raniły jedyne istoty, które je posiadają. Moja duplikacja była stworzona z tej energii aczkolwiek w tym wypadku nie posiadała własnych pokładów dzięki czemu jej żywot nie został jeszcze przerwany co okaże się później bardzo przydatne. Musiałem również przyznać, że ktoś lub coś musiał mieć bujną i chorą wyobraźnię budząc na świat tak potworne bestie. Ich rozmiar budził respekt, chodź nie to budziło we mnie nieprzyjemne odczucia. Nawet chory wygląd, masa odnóży i porąbane połączenie, jak na oko, ludzi i zwierząt nie martwiło mnie tak jak fakt, że nie mam pojęcia jak walczyć z czymś, przez co ataki przenikają.
       Sytuacja istotnie przecudaczna ale nie sądziłem, że coś mnie jeszcze bardziej w tej chwili zadziwi. Ni stąd ni zowąd pojawili się jacyś ninja. Ich obecność jednak nie sprawiła, że potwory skierowały się w ich kierunku a o dziwo wręcz odwrotnie. Jegomoście zadziałali niczym strach na wróble przygotowany na zachłanne ziaren ptaki. Potwory rozbiegły się we wszystkich kierunkach, budząc we mnie zadziwienie jak i kilka dziwnych podejrzeń. Na wyróżnienie zasługiwał także fakt, iż ataki całej tej zgrai były kompletnie nieskuteczne a mimo to, przepędzili istoty we wszystkich kierunkach świata. Coś tu zdecydowanie śmierdziało i postanowiłem skorzystać z faktu, że mój klon pozostał już na widoku, samemu nie zmieniając pozycji. Byłem schowany ale wszytko dobrze słyszałem, zwłaszcza iż jestem użytkownikiem umiejętności oudio kontorouru , tak więc dźwięk a co za tym idzie, słuch i mowa są moimi sprzymierzeńcami.
       Klon bez większych protestów wypuścił dziewczynę z uścisku, oddając ja w ręce matki, chodź i tak uważałem, że jej zachowanie nie było godne tego miana. Pozostawić tak córkę na pastwę potwór? Chyba, że liczyła na ratunek owych ninja, którzy pojawili się dosyć szybko i wygląda na to, że nie pierwszy raz. Co ciekawe, otrzymywali zapłatę za swe usługi, ponoć na jakiś preparat. W głowie powstała mi już szybko historia. Ów ninja są odpowiedzialni za te potwory i w domniemanym geście dobrej woli pomagają mieszkańcom je odpędzać, biorąc jedynie pieniądze na preparat, który rzekomo ma pomóc w walce z pokrakami. W rzeczywistości stworzyli oni piękny biznes, który w nieskończoność może generować im pieniądze na "preparat", który pewnie znaczy w ich tłumaczeniu "życie w dostatku". To by kleiło się również z tym, że tak szybko się pojawiało. Póki co nie wysuwam jednak wniosków na głos, być może to zbieg okoliczności a wszystko wygląda nieco inaczej. Jednakże czujność muszę zachować bo być może to oni są za to odpowiedzialni.
       - Ja? Jestem Yocharu, podróżowałem w tej okolicy i zobaczyłem co się dzieje. Widząc dziewczynkę, której groziło niebezpieczeństwo, postanowił jej pomóc. Właściwie to był impuls, nawet sie nie zastanawiałem, musiałem to zrobić. Dobrze jednak, że się pojawialiście bo te stwory mogły by nas dopaść.
       No dobra, mam nadzieje że zabrzmiało to dość wiarygodnie. Liczyłem na to, że ninja nie widzieli mojego oryginału bo mogło mnie to spalić. Póki co, mówienie że jestem ninja może być niewygodne, mogliby się obawiać że ich wywęszę jeżeli coś knują. Z drugiej zaś strony, może uznaliby mnie za kogoś słabego skoro nie jestem w stanie pokonać tego czegoś i nie wyczuliby zagrożenia. Sam także wciąż nie byłem pewny czy to oni stanowią klucz do problemu czy może faktycznie pomagają.

Offline

 

#978 2016-03-12 15:02:39

Straznik 10

Strażnicy

Zarejestrowany: 2009-12-19
Posty: 303

Re: Skaliste góry

Post #5

Wypowiedź Yocharu mogła podziałać na mieszkańców wioski, wyraz twarzy szefa grupy ninja pozostał jednak niezmieniony. Może była to pochwa miecza, wystająca spod stroju podróżnego Uchichy... Jednakże, jeśli miał jakieś obiekcje, zatrzymał je dla siebie. Kiwnął na pozostałych czterech towarzyszy i całą piątka skierowała się w stronę, z której przybyli - niewielkiego domku na obrzeżach miasteczka, oddalonego od reszty budynków o jakieś 30m.
- Będziemy u siebie, Ookaba. Nie wygląda, żeby stwory miały zamiar wrócić.
- I bogom niech będą za to dzięki. I wam naturalnie też, panie Fuma.
Miasteczko powoli zaczęło wracać do swoich spraw i widać było, że te ewakuacje i powroty opanowali już w stopniu całkiem sprawnym. Widać sytuacja trwała już jakiś czas. Człowiek zwany Ookaba patrzył chwilę za odchodzącą grupą wojowników, po czym jakby o czymś sobie przypomniał. Zwrócił się do klona Uchichy.
- Proszę wybaczyć maniery i rezerwę naszych obrońców i nas samych. Góry Skaliste to niebezpieczne miejsce do życia i zajmuje nam trochę czasu okazanie zaufania. Pan jednak... panie Yocharu? Tak... Pan zachował się niezwykle bohatersko, jak na niezobowiązanego podróżnego. Miałby pan może ochotę na herbatę?

Offline

 

#979 2016-03-12 16:24:36

 Yocharu

Klan Uchiha http://i.imgur.com/p2qZr4s.pnghttp://i.imgur.com/bRrcMpK.png

50499111
Skąd: Hidari
Zarejestrowany: 2014-04-03
Posty: 996
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Lider/ Weteran
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 26

Re: Skaliste góry


        Klasyczny typ cwaniaka z tego Fumy jak na moje oko. Jak na ironię, brak reakcji w postaci mimiki twarzy, mówił często więcej niż uśmiech, smutek czy gniew. W każdym razie ekipa się zwinęła, nie zwracając mnie na większej uwagi co też było dla mnie raczej sporym plusem bo dzięki temu mam większe pole do działania bez ich nacisku. Muszę przyznać, że zainteresowałem się tą sprawą. Wciąż nie czułem jakiejś sympatii do mieszczan, mimo że Ci wydawali się mnie traktować na równi bohatersko co Ci cali obrońcy ale zaintrygowany grupą i potworami postanowiłem nieco wwiercić się w temat.
        Zostałem zaproszony na herbatkę i chodź nie jestem typem gościa, który z wielką ochotą przysiaduje w gronie obcych ludzi, opowiadających o swoim życiu to wyczułem jednak szansę na zdobycie cennych informacji odnośnie tych całych ataków. Jak dobrze pójdzie, mężczyzna rozjaśni mi punkt widzenia na sytuację a i może dowiem się czy w ogóle mają jakiejś pojęcie na temat tych potworów. Może krążyły w tej okolicy jakaś legenda i może ktoś na tym czerpie korzyści albo legenda ma w sobie coś więcej niż ziarno prawdy. Pytań i podejrzeń miałem wiele. Jedne się trzymały kupy, drugie nieco mniej ale jednak nie byłem nastawiony prostoliniowo i zakładałem wiele możliwości. Skinąłem więc głową w kierunku Ookaby, ukazując lekki uśmiech.
       - Podróżuję już jakiś czas i bardzo chętnie przysiadłbym na chwilkę i napił się herbaty.
       Wykonałem przy tym delikatny ukłon w podzięce za wysunięcie miłej propozycji i zapewne ruszyłem za Ookabą. W tym czasie ja, jako ten oryginalny, wciąż się skrywałem. Coś mnie kusiło by podążać za grupką. Podsłuchanie ich, bądź zaobserwowanie, mogłoby dać jakiś szerszy wgląd na sytuacje. Postanowiłem jednak poczekać cierpliwie w ukryciu, oczekując aż klon zdobędzie cenne informacje. Ekipa nie znajdowała się przecież daleko i raczej nie będą szybko niczego kombinować, jeżeli to oni stoją za całym tym wybrykiem. Naprawdę byłem coraz bardziej ciekaw rozwiązania tej sytuacji.

Offline

 

#980 2016-03-13 11:15:21

Straznik 10

Strażnicy

Zarejestrowany: 2009-12-19
Posty: 303

Re: Skaliste góry

Post #6

   Podczas, gdy na zewnątrz miasteczko trwało w stosunkowo zwyczajnej, średnio intensywnej atmosferze charakterystycznej dla takich miejsc (kiedy nie napadają na nie potwory z piekła rodem), wewnątrz chaty Ookaby klon Yocharu siedział na herbatce u kogoś, kto okazał się starostą Nikaho. Pomijając takie szczegóły jak to, czy klon jest w stanie pić herbatę (zostawiam to twojej ocenie), rozmowa przebiegała w niezobowiązujący sposób. Charakterystyczny, bądź co bądź, dla rozmówek przy herbacie. Klon dowiedział się o tak interesujących sprawach, jak pogoda o tej porze roku, niedalekie pola kapusty oraz marchwi, które stanowią główny towar Nikaho (jak i główny składnik menu), jak również o cłach na niedalekiej granicy z Kouesumi, niewysokim podatku od terenów osadniczych, który skłonił mieszkańców do przyjazdu w te nieprzyjazne tereny.

     Tymczasem oryginalny Yocharu, nie decydując się póki co na eksplorację wioski ani żadne bardziej radykalne działania, mógł nieniepokojony przemyśleć sytuację. Jego wzrok przykuł w pewnej chwili niewielki przedmiot, tkwiący krzywo w szczelinie między konarami jednego z nielicznych w górskiej dolinie drzew oraz wypiętrzonymi przez nie kamieniami. Był to kunai, czysty i niepokryty rdzą, można więc było wykluczyć założenie, że leżał tu od dawna.

Offline

 

#981 2016-03-13 14:10:44

 Yocharu

Klan Uchiha http://i.imgur.com/p2qZr4s.pnghttp://i.imgur.com/bRrcMpK.png

50499111
Skąd: Hidari
Zarejestrowany: 2014-04-03
Posty: 996
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Lider/ Weteran
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 26

Re: Skaliste góry


       No cóż, nie takich informacji spodziewałem się dowiedzieć ale starałem się zachowywać w taki sposób jakby mnie to w jakimś stopniu interesowało. Trudno ukryć, że marchew i kapusta to raczej nie są tematy, na które ktoś z klanu Uchiha i charakterze takim jak ja, zna się wybitnie i chętnie porozmawia. To jednak był dobry wstępniak do poruszenia ważniejszej kwestii. Gdybym wypalił z mostu pytanie odnośnie tych dziwnych ataków, mógłbym wydać się podejrzany a wysłuchując starosty ukazałem swoje fałszywe zainteresowanie ich wioską, być może zaskarbiając pewną sympatię, która wejdzie mi na konto wraz z uratowaniem dziewczynki. Nie dziwiło mnie również, że mężczyzna z własnej inicjatywy nie wypalił na temat potworów bo raczej nie jest to nic miłego dla ludzi, żyjących w ciągłym strachu przed nimi ale jeżeli chciałem rozwiązać zagadkę to byłem zmuszony zapytać.
       - Widzę, że po mimo małej liczebności wioski, stanowicie całkiem istotny punkt handlowy co jest także dość zaskakuje dla mnie, że udało wam się znaleźć pola do sadzenia warzyw w tych górskich terenach. Wiem, że może troszkę nie wypada ale o co chodzi z tymi atakami? Długo to trwa i co ta za bohaterska grupa? Dużo wędruje po świecie ale czegoś takiego w życiu nie widziałem.
       Oczywiście ostatnie kwestie powiedziałem nieco niższym tonem aby jakimś cudem nie wzbudziło to jakiegoś poruszenia ani nie wyszło po za obręb domku. Nie mówiłem tego także szeptem co by nie wydawało się podejrzane.

       W tym samym czasie, ja we własnej osobie cierpliwie czekałem ukryty. Pokazanie się ludziom w tej chwili było ryzykowne, bo być może ktoś zwrócił uwagę jak wchodzę do domu starosty a tu nagle przechadzam się środkiem wioski i ktoś może zgłupieć. Wątpię by ktoś nagle wpadł na pomysł że mam bliźniaka tak więc nie ruszałem się z miejsca, przy okazji mogąc nieco zregenerować delikatne ubytki chakry. Wtem moje oko dostrzegło coś, czego nie raczej nie spodziewało się tutaj ujrzeć. Rozejrzałem się dookoła czy aby nikt przypadkiem mnie nie obserwuje i czy ten ów przedmiot nie wylądował tutaj dosłownie przed chwilą ale wyglądało na to, że musiał tu trafić ciut wcześniej. Zbliżyłem do kunaia na wyciągnięcie ręki, analizując sytuację. Po tym jak został wbity mogłem przeprowadzić symulacje jego lotu, chyba że ktoś wbił go ręcznie co też pewnie będzie widać po głębokości zanurzenia w korze. Ostrze wyglądało na czyste więc nie mogło tu gnić od dawna. Być może był to oręż tamtej grupy. Z ich rąk poleciało kilka żelastwa więc jeden mógł zbłądzić aż tutaj, chodź było to na oko za daleko od wydarzenia. Jeżeli na drzewie znajdowały się liście, urwałem z gałęzi jeden z nich i przetarłem nim ostrze. Ponoć tamci ninja smarowali czymś broń, więc wolałem nie ryzykować oparzeń lub zatrucia. Oczywiście w przypadku braku liści, wykorzystałem do tego kawałek materiału ze swojej starej opaski na czoło, którą trzymałem w kaburze w sumie nie wiedząc do końca czemu. Chciałem także wyrwać ostrze z drzewa, lecz najpierw wolałem przeanalizować jego stan. Jeżeli okazał się być przeciętnym kunaiem bez żadnych cudów na kiju, postanowiłem go wyrwać i dla bezpieczeństwa odskoczyć od miejsca w które został wbity. Być może zakleszczał on coś ważnego.

Offline

 

#982 2016-03-13 15:29:31

Straznik 10

Strażnicy

Zarejestrowany: 2009-12-19
Posty: 303

Re: Skaliste góry

Post #7

   Wydłubanie kunaia spomiędzy konarów nie stanowiło zbytniego wyzwania. Jak się okazało, nie ukazywał tajnego przejścia, nie przytrzymywał niczego specjalnego, nie był nawet przesadnie mocno wbity w drewno. Jeśli chodzi o ścisłość, to był nawet raczej słabo zagłębiony i ktoś, kto w życiu wypuścił z rąk ten 1000 noży do rzucania mógł bez trudu ocenić, że miotacz tegoż pocisku był osobą raczej niewprawną. Ostrze było co prawda regularnie ostrzone, jednak bez większej pieczołowitości. Po przeanalizowaniu toru lotu pocisku wyszło Yocharu, że osoba rzucająca musiałaby stać pod jakimś chorym kątem, co prowadziło do jednego z dwóch wniosków - albo dziwnym zbiegiem okoliczności rzucił ostrzem stojąc pod kątem 45 stopni do podłoża na hałdzie węgla, albo raczej rzut był na tyle nieumiejętny, że kunai zwyczajnie rykoszetował od czegoś i wylądował tu, w krzakach. Fakt, że opieszały właściciel zostawił go tu po prostu, również nie mówił wiele dobrego na jego temat.
     Jeśli chodziło o jakiekolwiek inne ślady w ramach znaleziska, jedno mógł ninja powiedzieć na pewno - żadna metoda sprawdzania przezeń kunaia nie wykazała, żeby był czymkolwiek więcej, niż tylko przeciętnym kawałkiem żelastwa.

     W tym czasie, wewnątrz chaty Ookaby rozmowa zeszła na tematy niedawnych wydarzeń. Yocharu czuł, że atmosfera stała się nieznacznie mniej sympatyczna, niż do tej pory. Nie mógł się dziwić, takie rzeczy nie musiały wchodzić w skład rozmowy z nowo poznanym człowiekiem. Sam Ookaba wyrwał się jednak po chwili z zadumy i zdecydował zapewne, że chęć pomocy dziewczynie dała czarnowłosemu ninja choć niewielkie prawo poznania sytuacji.
- Ech... wiecie, panie Yocharu, wydaje się, że znacie te strony choć trochę. Wiecie więc, że niejedno niebezpieczeństwo czyha na nieuważnego podróżnika w Górach Skalistych. Nasza osada trafiła na jedno z mniej przyjemnych. Nie wiemy, czym są te przeklęte stworzenia, ani skąd się wzięły. Jedni mówio, że to duchy zaginionych podróżnych, których ścierwa wyścielają zdradliwe wąwozy, dna urwisk i szczelin skalnych. Insze mówio, że to kara za to, że wzięliśmy i zamieszkaliśmy w tych dzikich stronach. Jak by nie było, spadły na nas te horrorzyska... będzie 3 miesiące temu i straszo tu. Jedno wiemy, one straszne tak, bo potrzebujo naszego strachu. Jedzo go.
- Krzywdziły kogo?
- Nuże, że krzywdziły. Teraz naszą Iwę, dwa tygodnie temu rękę pokąsały Eto, jednemu z naszych budowniczych. Na początku samem porwały mojego synka...- tu Ookaba wbił wzrok w swoje dłonie, do białości kostek zaciśnięte na sobie samych - Długo go szukaliśmy, strażnicy dłużej jeszcze, bez skutku. Pogodziliśmy się już z myślą, że Shin-chan przepadł.
- I mówisz, że nawet strażnicy nie byli w stanie..?
- Oj panie, ludzie pana Fumy to nasi dobrodzieje i złego słowa na nich powiedzieć nie dam, ale cudotwórcami nie są, no. Te góry nawet dla ludzi tu urodzonych nie stanowią pewnej, spokojnej przystani. My tymczasem cztery roki tu dopiero siedzim, pan Fuma i jego kompani niecałe pół roku. Szukać zguby w tych stronach...- starosta Nikaho westchnął i ścisnął dłoń stojącej za jego plecami żony - nadzieja nie zakwita w tych stronach równie chętnie, co kapusta, oj nie.

     Na dworze, oryginalny Yocharu kończył właśnie kontemplować swoje znalezisko, kiedy dotarło do niego coś, co od jakiejś chwili tłukło się o tył jego czaszki. Jeden z grupy Fumy stał w ustronnym miejscu za domem Ookaby i przysłuchiwał się dyskretnie rozmowie. Teraz ruszył chyłkiem w kierunku, w którym udali się jego kompani, w stronę odseparowanego o kilkadziesiąt metrów od reszty miasteczka budynku. Technicznie rzecz biorąc, był jeszcze w granicach osady, ale od reszty zabudowań oddzielał go pas gołych fundamentów, jakby prace poszerzania obszaru zamieszkałego miały właśnie się tam zmierzać. Prace jednak stały w miejscu.

Offline

 

#983 2016-03-14 12:13:25

 Yocharu

Klan Uchiha http://i.imgur.com/p2qZr4s.pnghttp://i.imgur.com/bRrcMpK.png

50499111
Skąd: Hidari
Zarejestrowany: 2014-04-03
Posty: 996
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Lider/ Weteran
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 26

Re: Skaliste góry


       Jak moja analiza wykazała, kunaiem musiał rzucać ktoś kto dostał go chyba pierwszy raz do ręki albo osoba, która kompletnie nie miała do tego talentu. Mógłbym na upartego założyć, że ktoś zrobił to celowo i zaplanował aby ostrze w tej sposób powędrowało tylko, że póki co nie miało to kompletnie sensu. Kąt rzutu był po prostu chory i praktycznie nie realny do wykonania w tych okolicznościach tak więc najbardziej prawdopodobne wydawać się mogło, iż żelastwo powędrowało tu rykoszetem. Cóż, jeżeli założyć że został on posłany jako jeden z kilku przez grupkę Fumy i dodając do tego pokraczny sposób wyrzutu to mogło się do trzymać kupy. To wręcz przerażające, że ninja wykorzystujący kunaie, bądź shurikeny, są w stanie dopuścić się aż takiego rozrzutu oręża, zwłaszcza że reszty broni nigdzie w okolicy nie dostrzegałem. Byłem coraz bardziej przekonany do prawdziwości teorii, że to właśnie ta grupa odpowiada tak naprawdę za te dziwne zjawiska.
       Wtem coś mi zapulsowało niczym radar, który wyłapuje nieproszonego gościa. Skierowałem wzrok na dom, w którym znajdował się mój klon, dokonując rozpoznania sytuacji i dostrzegłem mężczyznę próbującego podsłuchiwać rozmowę jaka tam przebiegała. Wyglądało na to, że ten cały Fuma miał ku mnie jakieś podejrzenia i posłał swego pachołka na przeszpiegi. Znając siebie, wiedziałem że moja duplikacja nie powie nawet zwykłemu cywilowi żadnych rzeczy, które mogłyby naprowadzić na to kim tak na prawdę jestem aczkolwiek Fuma musiał wyczuć, że mogę stanowić zagrożenie dla ich planu, zakładając oczywiście, że moja teoria jest właściwa. Zmrużyłem oczy jak to miewam w zwyczaju gdy coś mi nie pasuje i postanowiłem podążać za jegomościem, trzymając pewien dystans. Nie chciałem przecież by zorientowali się o mojej obecności. Zmuszony byłem jednak do podwyższonej czujności, nie wiedziałem czy grupa rozstawiła pułapki w okół swojego domu, o którym wcześniej wspominali. Prawdopodobnie nie, inaczej nie mówiłby do Ookaby, że jakby co to ma ich tam szukać to wciąż nie wykluczało środków ostrożności z ich strony. Szczerze mówiąc, gdybym rzucał kunaiami tak jak oni to przed własnym domem wybudowałbym mur wysoki na 10 metrów. Podążając za szpiegiem, starałem trzymać się wszelkich możliwych i potencjalnych zasłon terenu, takich jak duże skały, rzadko występujące drzewa, które były w stanie mnie zakryć a także i niedokończone zabudowania, których o dziwo dosyć sporo tu było, chodź nie wyglądały na takie co stały tutaj od niedawna. Zdecydowanie ta cała sytuacja z potworami spowolniła rozwój wioski. Tylko po co to wszystko? Być może zaraz coś się dowiem. Miałem nadzieję, że za pomocą Oudio Kontroruru dosłyszę jakąś ciekawą rozmowę wewnątrz miejsca,  gdzie przesiaduje cała ta grupa, zwłaszcza że szpieg musi przekazać raport a sam Fuma zapewne jakoś na to zareaguje. Nie powinni się mnie spodziewać, zakładają przecież że jestem u Ookaby.
       Tymczasem mój duplikat kontynuował rozmowę ze starostą. Wychodzi na to, że ta sprawa to już jakiś grubszy temat, zwłaszcza dla samego mężczyzny, którego syn zaginął. Jedna rzecz wydała mi się szczególnie dziwna. Fuma z kompanami są tu od pół roku, zaś ataki rozpoczęły się 3 miesiące temu gdy wioska istnieje 4 lata. Już praktycznie nie miałem wątpliwości ku całej tej ferajnie, chodź to wciąż mógł być zbieg okoliczności. Nie, to po prostu nie możliwe, żeby to był przypadek. Jak ludność mogła żyć tyle czasu w spokoju a gdy pojawiają się Ci cali niby ninja to za jakiś czas rozpoczynają się ataki. No dobra, skoro już i tak zaangażowałem się w całą tą sytuacje, chodź nie wiem czy to dobry ruch z mojej strony, to może zaproponuje poszukiwanie jego syna. Te cwaniaki jeżeli go porwały to na bank trzymają go gdzieś całego i zdrowego. Byłem tylko ciekaw jak doszło do porwania, skoro potwory potrafią za dotykiem ranić istoty posiadające chakrę a pozostałe rzeczy po prostu przez nie przenikają. Ciekawe, nie mogę zaprzeczyć.
       - Może to nie wiele z mojej strony ale mógłbym poszukać pańskiego syna. Kiedyś w tych górach spędziłem sporo czasu, więc znam różne zakamarki. Musiałbym tylko dowiedzieć się jak wygląda, ile ma lat i w co był ubrany gdy go pan widział po raz ostatni?
        Wtem przyszło mi coś do głowy. Może to było głupie ale skoro ten cały Shin zniknął już na samym początku to może sam jest zamieszany w tą całą sytuację i upozorował własne porwanie? Tylko po co? No cóż, nie będę zamęczał tego człowieka pytaniami takiej rangi. Jeżeli jego syna i okaże się w to faktycznie zamieszany to mam swoje sposoby na wyciąganie informacji z takich gagatków.

Offline

 

#984 2016-03-15 11:28:59

Straznik 10

Strażnicy

Zarejestrowany: 2009-12-19
Posty: 303

Re: Skaliste góry

Post #8

- Kochanie, to bardzo miło z twojej strony, ale po całym tym czasie...- żona Ookaby położyła Yocharu lekko drżącą dłoń na dłoni - nauczyliśmy się nie robić sobie nadziei, ale jeśli jakimś cudem natrafiłby pan w podróżach na czarnowłosego czterolatka, który od kilku miesięcy...

Yocharu, ani ten prawdziwy, ani jego klon, nie dowiedział się nigdy, co więcej miała do dodania żona Ookaby. Prawdziwy Yocharu dowiedział się natomiast o kilku rzeczach w tej samej chwili.
Pierwszym, czego dowiedział się Yocharu, był fakt, że jego klon już nie istnieje.
Drugim, czego dowiedział się Yocharu, był fakt, że na zniknięcie jego klona nałożyła się głośna eksplozja, gdzieś od strony jego pleców... od strony domu Ookaby.
Trzecim, czego dowiedział się Yocharu, był fakt, że drużyna Fumy w tym samym momencie wybiegła ze swojego budynku i ruszyła, w pełnym uzbrojeniu, w kierunku źródła hałasu. Na straży budynku został jeden człowiek.
Jako, że dźwięk nie stanowił dla Uchichy tajemnic, niezależnie od swojego położenia usłyszał krzyki przerażonych mieszkańców i mocny, pewny siebie głos Fumy, wybijający się ponad ogólny zgiełk.
- Znaleźć mi tego mordercę! Ludzie, pozostańcie w domach, wszystko wskazuje na to, że ktoś czyha na wasze życie. W mieście jest terrorysta!

Offline

 

#985 2016-03-16 10:03:04

 Yocharu

Klan Uchiha http://i.imgur.com/p2qZr4s.pnghttp://i.imgur.com/bRrcMpK.png

50499111
Skąd: Hidari
Zarejestrowany: 2014-04-03
Posty: 996
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Lider/ Weteran
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 26

Re: Skaliste góry


      Jak z automatu skierowałem głowę w kierunku wioski. Sharingan zabłysnął w moich oczach, jakbym podświadomie przygotowywał się na to, że wpadłem w zasadzę ale prawda wydawała się być nieco inna. Mój klon skończył swój żywot co też oznajmiły kruki, wylatujące z dymu i rozpadające się na kawałki, kamuflując swoją śmierć w gęstym pyle po eksplozji. Nie miałem więc wątpliwości, że to dom Ookaby był epicentrum wybuchu. Nie było mi żal staruszka ani jego żony, ale to i tak nie zmieniało faktu, iż uważałem ich śmierć za kompletnie niepotrzebną i spowodowaną moją wizytą. Jednocześnie mogłem zaobserwować jak grupka Fumy rusza w kierunku wioski i jak na moje oko, nie byli szczególnie zdziwieni tym faktem i bardzo dobrze przygotowani. Albo nie zdejmują rynsztunku i czekają dwadzieścia cztery godziny na dobę pod drzwiami swej chaty na wydarzenia albo śmierdziało tu podstępem jeszcze bardziej niż wcześniej. Krzyk przywódcy tej grai spotęgował moje odczucia. Nie miałem krzty wątpliwości, że to mnie oznajmił terrorystą. Gość był cwany i wyczuł zagrożenie z mojej strony, więc postanowił sprowokował sytuację by się mnie pozbyć. Wszedł mi na odcisk a nieskromnie muszę przyznać, że Ci którzy to zrobili w przeszłości nie wyszli z tego żywi nawet kosztem moich ciężkich ran. Cóż byłem pewny swego w 99% bo zawsze należało trzymać w zanadrzu ten 1%, że wszystko może okazać się kompletnie inne.
       Póki co sytuacja plasowała się dla mnie nie najgorzej. Na straży pozostał jeden jegomość i chodź nie znałem jego pełni możliwości to przypuszczałem, że nie powinienem mieć problemu z wyciągnięciem informacji z niego. Wiedząc, że pozostali są w wiosce, skupiłem chakrę i po kilku zaledwie pięciu sekundach pojawiłem się, z jego perspektywy, jakby znikąd zaledwie 4 metry od niego. Wpatrywałem się w niego swymi ślepiami, które zapewne widział po par pierwszy i być może ostatni. Rzuciłem na niego naszego klanowe genjutsu, które pozwalało mi na kontrolowanie jego umysłu.
       - Teraz gadaj. To wy jesteście odpowiedzialni za te dziwne potwory atakujące wioskę i za eksplozję przed chwilą? Jeżeli tak to powiedz po co to robicie i zdradź mi szczegóły, które znasz.

1. Shunshim no Jutsu
2. Genjutsu: Sharingan [Sharingan] [Umysł 170 p.]


[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

Ostatnio edytowany przez Yocharu (2016-03-16 10:07:16)

Offline

 

#986 2016-03-16 12:55:03

Straznik 10

Strażnicy

Zarejestrowany: 2009-12-19
Posty: 303

Re: Skaliste góry

Post #9

   20-kilkuletni chłystek stojący na straży budynku poddał się genjutsu bez jakiejkolwiek walki. W zasadzie łatwość, z jaką przyszło Yocharu zdominowanie woli oponenta sugerowała, że ten nie posiada chyba nawet chakry. Banda oszustów..? No ładnie.
- M..m...mm...
     Uchicha osłabił nieco mentalne kleszcze, w które chwycił umysł mężczyzny, wydawało się bowiem, że dopuścił się tego, co z innym świecie nazywają strzelaniem bazooką do muchy.
- M..masz rację, szefie... tak, jak kazałeś, zdetonowaliśmy... karteczkę. Nowy wiedział... za dużo... wścibski... - jego głos przybrał nieco inną barwę, był teraz zdecydowany, ale szary, bezbarwny, jak czytanie ze średnio porywającego skryptu - Ookaba stał się zbędny. Uznaję go oficjalnie za straconego. Detonuj. Ja...
     Wszystko wskazywało na to, że swoboda, z jaką członek Yūgure przeprowadził inwazję na umysł strażnika, pozwoliła mu sięgnąć do pamięci krótkotrwałej, niczym do bliskiego doskonałości zapisu ostatnich kilku chwil. Stanowczy, władczy głos wychodził wciąż z jego gardła i za pośrednictwem jego strun głosowych, ale precyzja, z jaką w głowie przechowujemy wrażenia, mogła być teraz w pełni wykorzystana, niezmącona przez ego celu. Dlatego też Yocharu nie miał żadnych wątpliwości - głos należał do Fumy.
Teraz strażnik przeskoczył na powrót do swojego własnego tembru i barwy.
- Nie... możemy ryzykować, że ktoś... zacznie szperać przy tej sprawie... szefie. Inaczej plan... nie zadziała.  Stwory... musimy bronić... pomóż mi.
Ostatnie słowa uderzyły w mózg Uchichy jak w gong i sprawiły, że aż zakolebał się na stopach. Patrząc na człowieka przed sobą stwierdził jednak, że wyszedł obronną ręką. Strażnik dygotał jak w febrze, jednocześnie nie przejawiając mimiką absolutnie żadnych emocji, odczuć... myśli. Przed Yocharu stało, samo o tym nie wiedząc, warzywo.
     Obserwując wydrylowanego ze świadomości człowieka, nasz bohater zdał sobie sprawę z jeszcze jednej rzeczy. Właśnie wyraźnie spadła odczuwalna temperatura, przynosząc ze sobą wrażenie niepokoju i lęku.

Offline

 

#987 2016-03-16 15:04:41

 Yocharu

Klan Uchiha http://i.imgur.com/p2qZr4s.pnghttp://i.imgur.com/bRrcMpK.png

50499111
Skąd: Hidari
Zarejestrowany: 2014-04-03
Posty: 996
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Lider/ Weteran
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 26

Re: Skaliste góry


       Wśród wertowanych wspomnień, które chłopak w podobnym do mnie wieku wyrecytował niczym aktor, wcielający się w postacie, upewniłem się niestety tylko w jednym. Eksplozja została wywoła przez drużynę Fumy co oczywiście było powiązane z moim pojawieniem się a sam Ookaba według słów i tak przestał być już potrzebny. Nie do końca byłem dlaczego mężczyzna tak uznał ale być może planowali oni przejąć kontrolę nad wioską, zastępując martwego już mężczyznę na jego stanowisku. Ciekawą rzeczą za to, którą wywnioskowałem tuż po użyciu techniki był fakt, że cała ta zgraja prawdopodobnie nie miała nic wspólnego z ninja co by również tłumaczyło ich pokraczność w rzucaniu kunaiem, gdyż każdy młodzik wychowujący się pod presją tego, powiedzmy, zawodu rzucałbym znacznie celniej. To kierowało mnie także do wniosku, iż tak bardzo szanowana grupa Fumy, to zwykli oszuści, którzy pragną wzbogacić się bądź podnieść w jakiś sposób swój status kosztem tych biednych ludzi. Wątpliwości miałem jedynie co ostatnich dwóch wymamrotanych zdań. Nie byłem pewny, czy powiedział on, że towarzysze mają bronić te pokraki, czy też mają bronić kogoś przed nimi. Czyżby to wszystko szło w nieco innym kierunku? To będę już musiał wyciągnąć od samego Fumy, chodź tym razem po prostu przystawię mu kunai do gardła, nie marnując przy tym ani krzty chakry.
       Z jakiegoś dziwnego powodu na samym końcu chłopak powiedział "pomóż mi." Do czego się odnosił? Raczej nie mówił tego do mnie, bo jego wola i brak chakry nie były w stanie przemóc się mojej sile genjutsu. Czyżby to była prośba do Fumy? Ale dlaczego potrzebował pomocy? Czyżby to przez niego w okolicy działo się tak wiele rzeczy? To były cholernie dziwne słowa, które wprowadziły mnie w chwilowy i delikatny amok. Miał poczucie jakbym wpadł w genjutsu ale to nie było możliwe aby ten człowiek był do tego zdolny. Potem było już tylko gorzej. Ponownie przeszło mnie to samo uczucie, co wtedy gdy zbliżyłem się do wioski. Kolejny atak? Jeżeli to ta grupa odpowiada za tym wszystkim to dlaczego ponownie przywołują te bestie? Nie dość im po poranku? Chyba, że chcą mnie stąd wykurzyć? A może gdy oni wychodzą z chatki to coś naciskają co w konsekwencji uruchamia jakiś dziwny mechanizm? Nie... To musiało inaczej działać.
       Pierwsze co zrobiłem to dezaktywacja sharingana. Przeciwko ekipie Fumy raczej mi się nie przyda a przy tych potworach będzie jedynie przeszkadzał. Następnym krokiem było złożenie w dłoni w technikę dezaktywującą genjutsu. Jeżeli zadziała to tak jak ostatnio, pozbędę się przynajmniej tego ponurego uczucia, która na mnie naciska z każdej strony. Wtem nagle nie wiedząc czemu, wpadłem na pewien pomysł. Co jeżeli te ostatnie słowa, powodowały aktywację całego tego zdarzenia? Przecież tuż po tym jak je wypowiedział, poczułem się strasznie dziwnie a okolica nabrała znów mrocznego klimatu.
       - Pomóż mi?
       Powiedziałem nieco zdziwiony jak i zaciekawiony czy te słowa, sprawią że coś się w ogóle wydarzy. Chłopak stał jak warzywo, chodź sharinga zgasł a wraz z nim jutsu kontrolujące jego głowę. Przypuszczałem, że to będzie dla niego silny szok więc być może szybko z tego amoku nie wyjdzie. Stworzyłem klona, tym razem w nieco bardziej złożonej formie by ten złapał chłopaka i wrzucił na swoje plecy, a jeżeli jakimś cudem był już na tyle świadom by się buntować to żeby grzmotnął go w głowę aby chwilowo stracił świadomość. Być może będzie stanowił dla mnie formę okupu za informację od grupy Fumy. Posłałem klona trasą, którą sam przemykałem cichcem, zaś sam pobiegłem do wioski by po pierwsze oddalić się od miejsca gdzie używałem chakry a po drugie aby zobaczyć reakcję Fumy i jego drużyny i czy faktycznie te wezwane potwory to ich sprawka. Przy okazji, będę w stanie poinformować ludność o kolejnej inwazji pokrak, jeżeli jeszcze nie poczuli tego dziwnego uczucia.

1. Kage Bunshin no jutsu
2. Kai

[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

Ostatnio edytowany przez Yocharu (2016-03-16 15:30:19)

Offline

 

#988 2016-03-16 15:52:11

Straznik 10

Strażnicy

Zarejestrowany: 2009-12-19
Posty: 303

Re: Skaliste góry

Post #10

   Plan Uchichy był rozsądny, jednak tym razem nie wszystko zwyczajnie zdążył zrealizować. Tak jak poprzednio, Kai uwolniło go spod nieprzyjemnego wpływu. Tak też, jak poprzednio, zwróciło ku niemu uwagę tego, co powoli zaczynało formować się w otoczeniu. Jutsu tworzące klona nie poprawiło sytuacji i już po chwili sytuacja wyglądała w sposób następujący:
     - oryginalny Yocharu znalazł się niemal w oku cyklonu. Znajdowanie się niemal w oku cyklonu ma jeden mankament - nie jest się w oku cyklonu, gdzie panuje spokój, tylko tam, gdzie cyklon ma największą moc. Tak więc członek Yūgure mógł teraz w całej okazałości obserwować , jak spod każdego kamienia, zza każdego z nielicznych drzew, ba, spod schodów prowadzących do drzwi budynku Fumy, niczym boogeyman, wychodziły pokraki za pokrakami. I miały cel;
     - klon Yocharu, tak jak poprzednio ignorowany przez przedziwne stworzenia, uniósł biernego strażnika i udał się boczną ścieżynką wedle instrukcji twórcy. Sam strażnik nie stawiał oporu, jeśli nie liczyć ślinienia się na plecy kopii Uchichy. Jednak... tym razem coś poszło inaczej - Kage Bunshin był dość bliską kopią swojego twórcy, nie można było tu juz mówić o "stacji przekaźnikowej", wykonującej polecenia, ale o niezależnym bycie. I ów niezależny byt, wiedzący to, co twórca i zachowujący się tak, jak twórca, właśnie obejrzał się, chcąc zobaczyć, czy żaden ze stworów nie podąża za nim. Do tej chwili liczba ta wynosiła 0. Od tej chwili wynosiła 6. Wynaturzeńce rzuciły się na klona
     Prawdą było, że Yocharu mógł uciekać, wyglądało na to, że chyba żaden z potworów nie mógłby mu dorównać prędkością. Był tylko jeden problem - mógł pobiec, jak to sobie zamyślił, do centrum osady, gdzie właśnie łatwowierni mieszkańcy dostali informację, że jest terrorystą, albo dalej w góry, gdzie czekało go bezpieczeństwo oraz zastanawianie się do śmierci, co działo się w osadzie Nikaho. Była też trzecia opcja.
~~~~~~
     Tymczasem w centrum osady, wojownicy Fumy kończyli właśnie przeszukiwać niepewną konstrukcję budynku do niedawna będącego domem starosty.
- Nie ma go - oznajmił człowiek, który podsłuchiwał wcześniej rozmowę i otrzepał dłonie z popiołu i krwi - Ookaba i żona nie żyją.
Chłód niepokoju dotarł do centrum miasteczka, a zmarszczone czoło Fumy przeszło od ponurej zadumy, przez chwilowe zdziwienie, do bezdennej wściekłości. Ujął rozmówcę za poły płaszcza i wycharczał.
- Bo nigdy go tu nie było, tumanie! Chata!! - krzyknął i spojrzał przekrwionymi oczyma w kierunku, z którego przybiegli - Róbcie tu, co do was należy, ja muszę naprawić twoje partactwo!
Gniewny przywódca bandy ruszył w kierunku budynku, przy którym Yocharu właśnie miał podjąć ważną decyzję...

Ostatnio edytowany przez Straznik 10 (2016-03-16 15:54:26)

Offline

 

#989 2016-03-19 11:44:32

 Yocharu

Klan Uchiha http://i.imgur.com/p2qZr4s.pnghttp://i.imgur.com/bRrcMpK.png

50499111
Skąd: Hidari
Zarejestrowany: 2014-04-03
Posty: 996
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Lider/ Weteran
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 26

Re: Skaliste góry


       Sytuacja była dosyć nieprzyjemna. Klon wydawał się jednak zwracać uwagę w tej formie w jakiej go przyzwałem, co też mogło rzucić mi pewien pogląd na to, jak te kreatury mogą reagować i czym się kierować. Użycie chakry ponownie skierowały je ku mojej pozycji, chodź dziwiło mnie dlaczego mój duplikat padł ofiarą zainteresowania. Czyżby ten strażnik przyciągał jego uwagę? A może to te słowa, które wypowiedział były kluczem do pojawienia się stwór? Może gdybym nieco zmienił ich znaczenie, zadziałałoby to jak odwołanie? Wciąż jednak nie wiedziałem dlaczego one w ogóle wyłażą i czym są. Nie mogły być zwykłym genjutsu bo przed momentem je przełamałem a i rany, które zadały dziewczynce, w wiosce były prawdziwe. A gdyby tak, zrobić to samo co ta cała grupka Fumy na początku? Obawiam się, że sam mogę długo rozpracowywać czym są te bestie bez wyciągnięcia informacji z tego typa ale najpierw muszę jakoś przegonić te bestie. Coś mi się tu nie kleiło jednak wciąż. Wcześniej te same stwory chowały się po kątach w innym miejscu, teraz wyłażąc jednak tuż prz mnie. Widziałem ninja, którzy potrafili przemieszczać się pod ziemią ale to nie było możliwe aby te stwory tak działały. Musiałem jednak podjąć próbę. Ucieczka przed nimi nie miała sensu, chodź skierowanie się do wioski, gdzie siedzi cała ekipa Fumy, mogłoby sprawić, że Ci pozbyliby się bestii a wtedy ja wyciągnąłbym z nich informację na siłę. Mogliby mnie uznać za kogoś złego ale opinia nie była dla mnie aż tak istotna, jednakże rozwiązać ten kryzys bez oczerniania swojej osoby.  W dobie kryzysu klanu, nawet taka wioska mogłaby się stać potencjalnym sąsiadem do handlu więc musiałem myśleć bardziej za swój ród niżeli egoistycznymi pobudkami. Wyciągnąłem osiem kunai, posyłając je w każdym kierunku róży wiatrów od północy, przez południowy-wschód, aż po północny-zachód. Celowałem tak aby potwory w jakiś sposób oberwały, a raczej tak, żeby ostrze przeniknęło przez ich ciała a nie obok.
       - Nie potrzebuje już pomocy. Odejdźcie.
       Tak jak mówiłem, słowa strażnika zainspirowały mnie do zmiany znaczenia tamtego zdania i wypowiedzenia tego w takim tonie jak on. Być może kunaie były zwykłym rekwizytem do pokazu przed ludźmi a tak naprawdę to słowa miały jakieś istotne znaczenie. Że też nie przyjrzałem się Fumie gdy ten pojawił się w wiosce, ale skąd mogłem wiedzieć? Jeżeli to nic nie dało, pozostało mi wykonywać uniki przed bestiami. Według moich obliczeń, bylem od nich na tyle szybszy aby spokojnie chować się przed ich cielskami i ewentualnymi atakami. Jeżeli zrobi się zbyt ciasno i mnie otoczą, to najzwyczajniej w świecie przeskoczę nad nimi, bawiąc się dalej w ciuciubabkę o ile w ogóle ruszą na mnie, skoro nie używam chakry. Słyszałem, że ekipa cwaniaków nadchodzi, to też postanowiłem zaczekać na nich by zobaczyć co zrobią. Jeżeli nie byli ninja to nie powinienem mieć problemów. Swoją drogą, jeżeli moje działania niczego mi nie dały a ja postanowiłem wykonywać uniki, to korzystając z ich niewielkiej w porównaniu do mnie prędkości, rozglądać się za czymś co mogłoby przykuć moją uwagę. Nie wierzę aby pojawiały się znikąd, musi tu być jakiś mechanizm czy cholera wie. Zastanawiałem się również, czy te bestie nie są w jakiś sposób skonstruowane z chakry bo jeżeli tak, to może i mam pomysł jak się ich pozbyć.

       Klon w tym czasie miał nie lada zagwozdkę. Widząc aż szóstkę bestii kierujących się w jego kierunku, postanowił rzucić ciało strażnika gdzieś na bok, by te podążając za duplikatem nie wpadły na niego i nie zraniły. Sam zaś stwierdził, że nie warto się z nimi ganiać i po prostu zniknął. To był również test, czy stwory ruszą dalej w miejsce gdzie stał czy może skierują się na oryginał. Oczywiście jeżeli wcześniej udało mi się dezaktywować te pokraki to klon został na miejscu, gdyż nie było sensu uciekać.

Offline

 

#990 2016-03-19 13:39:35

Straznik 10

Strażnicy

Zarejestrowany: 2009-12-19
Posty: 303

Re: Skaliste góry

Post #11

   Działania Yocharu przyniosły mnogie, ciekawe efekty. Biorąc pod uwagę, że większość ich była traktowana właśnie jako eksperyment, poświęcił wiele uwagi obserwacji efektów swoich poczynań. oto, co zobaczył.
     1. Kunaie raniły stwory znajdujące się na ich drodze. Z początku wyglądało to podobnie, jak uprzednio - kunaie przeszyły ciała, które znajdowały się na ich trajektorii. W przeciwieństwie jednak do akcji sprzed godziny, zostawiły po sobie ślady - Uchicha mógł zaobserwować otwory, przechodzące na wylot przez "tkankę" bestii. Wynik ataku pozostał jednak bez zmian, ku jego zdziwieniu bowiem otwory zrosły się już po chwili, niczym woda na powierzchni talerza, wpierw ustępująca przez oliwą, potem, po jej wytarciu, zasklepiająca się do pierwotnego kształtu. Yocharu miał dość intensywne wrażenie, że widział już coś podobnego, nie potrafił jednak chwilowo przypomnieć sobie, skąd.
     2. Słowa wypowiedziane przez Uchichę nie wywołały zauważalnego efektu, przynajmniej nie w postaci natychmiastowej opcji "wrzuć_pierścień_do_wulkanu_i_nagle_pół_miliona_armii_Mordoru_przestaje_mieć_znaczenie". Nastąpiło za to dość ciekawe zjawisko - stojące najbliżej członka Yūgure wynaturzeńce przystanęły, jakby niepewne swoich następnych poczynań. Na różne sposoby, różnymi elementami z braku laku uchodzącymi za narządy wzroku, obserwowały Yocharu, przekrzywiając "głowy" to w jedną, to w drugą stronę. Gdyby wyobrazić sobie pierwsze spotkanie homo sapiens oraz homo neandertalensis, tak właśnie mogłoby wyglądać. Gdyby ten pierwszy próbował porozumieć się ze swoimi prymitywnymi kuzynami w połączeniu suahili, znaków dymnych i trygonometrii. Było jasne, że sens słów nie dotarł do stworzeń. Było też bardzo prawdopodobne, że bardzo starały się zrozumieć.
     3. Klon, odłożywszy bezwładnego strażnika, rozpękł się. Nieistotne było, czy zrobił to sam, czy też z pomocą ataku któregoś ze stworzeń, tak czy siak był wtedy atakowany. Leżący w rzadkiej trawie strażnik nie budził ich najmniejszego zainteresowania. Teraz, powoli, odwracały się w kierunku Yocharu.
     Wszystko to stanowiło ciekawą formę nauki, jednak mogło się również przydać w związku z tym, co miało nadejść. Na ścieżce 15m od budynku pojawił się bowiem Fuma.
- Ty. Przeszkadzasz. - warknął i bez dalszych ceremonii dodał: - Ganchuurou!
     Ziemia pod Uchichą zaczęła drżeć.

(siła ninjutsu 270, szybkość 80)
[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

Offline

 

#991 2016-03-19 14:31:09

 Yocharu

Klan Uchiha http://i.imgur.com/p2qZr4s.pnghttp://i.imgur.com/bRrcMpK.png

50499111
Skąd: Hidari
Zarejestrowany: 2014-04-03
Posty: 996
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Lider/ Weteran
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 26

Re: Skaliste góry


       Dziwne, dziwne i jeszcze raz dziwne. Spodziewałem się, że kunaie które poślę, po prostu przelecą przez te stwory, które wcześniej wydawały się reagować na taki atak niczym duchy ale o dziwo na ich pokracznych ciałach zawitały otwory. Nie wyglądało na to, by szczególnie się tym przejęły jednakże sam fakt, że jednak są jakąś cielesną formą, dawał nieco otuchy jeżeli chodzi o dalsze możliwe starcie. Ku kolejnemu zaskoczeniu, otwory wyryte po ostrzach zaczynały się sklepiać jakąś dziwną konsystencją by przywrócić pełną formę istot. Skądś to znałem ale nie mogłem skojarzyć skąd. Wtem lampka zabłysła, chodź nie byłem pewny wciąż czy mam rację. Niegdyś miałem starcie z pewnym jegomościem, którego imię nie jest dla mnie istotne bo i tak gryzie piach, który używał klonów regenerujących się dokładnie w ten sam sposób. Dodatkowo do mojej głowy przypłynęły wspomnienia z akademii gdzie na liście technik, które można było podjąć do nauki, widniał napis Kasumi Juusha no Jutsu. Jak mam być szczery to nie do końca pamiętałem pełnego opisu tej techniki, chodź wiem że gdybałem nad przystąpieniem nauki nad nią. Niestety to było z jakieś 7 lat temu i jedyne co mi świtało to właśnie te klony, które potrafiły się regenerować. Jeżeli dobrze kojarzę była to technika genjutsu, chodź Kai nie powstrzymało ich przed natarciem. Z praktyki jednak zdołałem się nauczyć, samemu używając wielu iluzji, że jeżeli sharingan albo kai nie są w stanie czegoś złamać, to należy złamać oponenta. Tylko kto nim jest?
       Wtem sytuacja się zmieniła. Słowa jakby zadziałały a bestie zatrzymały się blisko mnie. Tylko czy to na pewno kwestia słów? Nie wiem, wiem jedynie że te zaczęły mi się przyglądać z równie wielkim zdziwieniem co ja im, gdy ujrzałem je po raz pierwszy. O dziwo pokraki, które goniły moją kopie, po jego zniknięciu przerzuciły się na mnie ale w tym czasie reszta nawet nie podniosła ręki w moim kierunku. Czekały na mój atak? Chciały mnie zablokować? O co z nimi chodziło? Wtedy zobaczyłem i usłyszałem Fume. Tajemnica zaczęła się powoli wyjaśniać. Gdy tylko wykrzyknął nazwę nieznanego dla mnie jak dotąd jutsu, zrozumiałem że herszt bandy jednak posiada zdolności ninja. Z jakiegoś powodu przypuszczałem, że właśnie dzięki swoim zdolnościom mógł przygarnąć sobie grupkę podjaranych chłopaczków, którzy pomyśleli, że pod jego przywództwem będą nietykalni. Wyglądało więc na to, że te stwory były jego robotą, chodź na jego klony nie wyglądały a nie wiedziałem, czy można manipulować wyglądem tychże istot. Cóż, Fuma tak jak podejrzewałem na początku, był zwykłym oszustem, chodź muszę przyznać, że cholernie cwanym, skoro sam dałem się wpakować w tą intrygę, będąc zmuszony do niezłego wytężenia mózgownicy.
       Technika, którą wykonał sprawiła, że pode mną zaczął trząść się grunt. Jak sądzę, było to coś ze stylu Doton, chodź wolałem się nie przekonywać na własnej skórze, jak silne może to być. Wydawało mi się jednak, że nie będę miał problemu z uniknięciem techniki, jakkolwiekby ona nie była. Zdążyłem przecież poczuć drgania, mając czas na reakcję to mówiło samo przez siebie o mojej przewadze w tej chwili. Nie mogłem jednak go nie doceniać gdyż łeb miał na karku. Bez zbędnych ceregieli, wykonałem unik z miejsca w którym stałem, mijając pokraczne istoty i zbliżając się do Fumy, którego postanowiłem potraktować  średnim uderzeniem w brzuch. Była to forma sprawdzenia, czy aby te stwory faktycznie są tym na co moje przypuszczenia wskazywały i czy trafienie herszta okaże się je dezaktywować. Jeżeli cała moja trasa i uderzenie przeszło pomyślnie, spojrzałem na Fume, który być może wygiął się z bólu, albo być może nawet nie przejął się ciosem.
       - Jeżeli chcesz żyć to radzę Ci w tej chwili gadać o co tu chodzi i czemu taki pozer ninja jak Ty, szlaja się z grupką zwykłym chłopaków? Jaki macie w tym cel, że śmierć Ookaby i jego żony nie była dla was istotna?


1. Reakcje 145
2. Szybkość 160
3. Siła 100

Ostatnio edytowany przez Yocharu (2016-03-19 14:31:57)

Offline

 

#992 2016-03-19 15:27:18

Straznik 10

Strażnicy

Zarejestrowany: 2009-12-19
Posty: 303

Re: Skaliste góry

Post #12

- Ich krew jest na twoich rękach. Od momentu, jak cię zobaczyłem, wiedziałem, że nie będzie z tego nic...- powiedział Fuma i pochylił głowę, patrząc bykiem. Uderzenie nie odniosło na nim żadnego zauważalnego skutku, Yocharu miał wrażenie, jakby uderzył w obleczony w materiał głaz - jak same problemy!
     Jednocześnie z końcem swojej wypowiedzi, przeciwnik wyprowadził kontrę i to nie byle jaką. Trafiając go prosto w brzuch, członek Yūgure skorzystał z faktu, że dłonie Fumy złożone są w pieczęci. Teraz jednak, te same dłonie powędrowały na boki jego ciała i zaraz wróciły, jakby miał zamiar klasnąć i zgnieść komara. Z tą różnicą, że komar był wielkości człowieka, a packa proporcjonalnie duża - jego obie dłonie zmorfowały w coś, co dla wygody można porównać do patelni. Gdyby ktoś chciał używać kamiennych naczyń o 60cm średnicy sztuka...
     Cofnijmy się jednak do detali sprzed zderzenia dwóch ninja.  Technika użyta przez Fumę wytworzyła w miejscu, w których chwilę wcześniej stał Yocharu, coś na wzór kamiennego ogniska, czyt. kilka kamiennych pali wyrosło z ziemi i pod kątem zwarło się w centrum, opierając się o siebie jak drwa w ognisku. Rumot uderzania skały o skałę i trzask odłamywanych kamiennych wypustek świadczył o tym, że twory skalne starły się pod dużą siłą. Gdyby znalazło się pomiędzy nimi coś zrobionego z ciała... zadziałałyby jak żarna we młynie, ścierając to coś na miazgę. To nie była technika obezwładniająca... Fuma przyszedł tu z jasnym zamiarem i Yocharu nie mógł tego zignorować.
     Jak wiadomo, Uchicha był w tym miejscu chwilę wcześniej otoczony przez wybryki natury. Co ciekawe, technika ani nie zwróciła na twórcy ich uwagi, ani nawet nie zadrasnęła ich. Ba, jeden z nich stał wciąż w tym samym miejscu, niepomny faktu, że przez środek jego "ciała" przechodzi wielki, kamienny pal. Można było odnieść wrażenie, jakby egzystencja istot i efektów jutsu odbywały się na zupełnie odrębnych, choć bliźniaczo podobnych planach rzeczywistości.
     Ciekawa rzecz działa się też w miejscu zwarcia się Yocharu i Fumy. To Fuma póki co swobodnie korzystał z chakry a jego przeciwnik nie. To Yocharu jednak przedstawiał dla potworów w tej chwili obiekt większego (czy też jakiegokolwiek) zainteresowania. Wedle wszelkich oznak, Fuma i wynaturzeńce ignorowali się nawzajem całkowicie. Póki co, sam Yocharu nie pokusił się o techniki chakrożerne i wszystko wskazywało na to, że póki co tylko przyglądają mu się, czekając. Nie było żadnej pewności, że stan ten utrzyma się.

(siła ataku 140, szybkość 105)
[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

Offline

 

#993 2016-03-19 16:31:12

 Yocharu

Klan Uchiha http://i.imgur.com/p2qZr4s.pnghttp://i.imgur.com/bRrcMpK.png

50499111
Skąd: Hidari
Zarejestrowany: 2014-04-03
Posty: 996
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Lider/ Weteran
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 26

Re: Skaliste góry


       No dobra, to przynajmniej wiem, że gość nie jest aż taką pierdołą za jaką go miałem z początku. Cios który wyprowadziłem, należał raczej do tych, które były bliskie pełni moich możliwości ale na nieszczęście oponenta to była i tak moja najsłabsza karta. Chciałem podejść do tego w miarę ugodowo i dla urozmaicenia nie zabijać swojego przeciwnika i w teorii mógłbym tego nie robić ale jego nastawienie nie przekonywało mnie ku litości. Gdy moja pięść poczuła silny opór, nie zrobiłem żadnej zdziwionej miny co by wróg nie miał satysfakcji, chodź w gruncie rzeczy lekkie zaskoczenie poczułem. To jednak nic w porównaniu do ludzi, których widziałem podczas wojny w gorących źródłach. Wtem ujrzałem jak jego ręce stają się znacznie większe i lecą na mnie w celu zgniecenia. No, gość też ma parę kart atutowych, chodź ja jeszcze nie zacząłem zabawy. Póki co musiałem nieco wybadać grunt i wychodziło na to, że Fuma dalej zaskakuje technikami dotonu. Nie lubiłem ich bo zawsze wydawały się cholernie problematyczne. Nie pozostało mi nic innego jak wykonać unik, chodź przyznam że miałem w planach gościa nieco ośmieszyć. Zamiast standardowo odskoczyć gdzieś w tył czy w bok, chodź trudno  w tej sytuacji gdy z prawej i lewej lecą na Ciebie dwie spore skały, postanowiłem wyskoczyć w górę i w momencie gdy dwie skalne łapy zderzyły się ze sobą w celu zgniecenia mnie, ja wylądowałem na nich, składając szybko pieczęci. Będąc w dosłownie moment gotów do użycia jutsu, odskoczyłem na 10 metrów w górę, jednocześnie także w tył jednocześnie otwierając usta w celu wyplucia ognistej kuli w swego przeciwnika. Nie chciałem go tym zabić oczywiście, na celu miałem jeszcze jedno ostrzeżenie dla niego, zanim przejdę do swojego arsenału. Wiem, nie wolno nie doceniać przeciwnika ale nie będę operował przy nim pełnią swoich sił, jeżeli nie będzie to potrzebne.
       - Daje Ci ostatnią szansę. Gadaj albo zaraz kończę tą rozgrzewkę.
      Wylądowałem gdzieś pomiędzy pozycją Fumy i potworów, które kierowały się w moją stronę. Miałem nadzieję, że i tym razem nie będę mnie atakować, tak jak zrobiły to przed chwilą, chociaż jeżeli technika zada jakieś obrażenia przeciwnikowi to według moich przypuszczeń powinny te pokraki zniknąć. No chyba, że jednak nie była to domniemana przeze mnie technika genjutsu, którą kojarzyłem to wtedy mogę się nieco zdziwić. Aj, czemu ja się z nim w ogóle bawię? Trzeba było go rozwalić od razu. No ale jak już zrobiłem to zrobiłem. Zobaczymy jak zareaguje.

1. Endan - Szybkość Techniki 143
2. Reakcje 180
3. Szybkość składania pieczęci 310

Ostatnio edytowany przez Yocharu (2016-03-19 17:05:10)

Offline

 

#994 2016-03-19 17:43:17

Straznik 10

Strażnicy

Zarejestrowany: 2009-12-19
Posty: 303

Re: Skaliste góry

Post #13

   Przewaga Yocharu nie była może (póki co) bezsporna, widać było jednak, że jest znaczna. Fuma został zaskoczony reakcją czarnowłosego przeciwnika, najbardziej chyba jej bezczelnością. Nim Latający Uchicha stracił go z oczu w kłębach Endanu, zdążył jeszcze zobaczyć, że przeciwnik składa ciało w podobny sposób, jakby sam przygotowywał Endan.
      Opadając, członek Yūgure poświęcił chwilę na ocenę sytuacji. Przerzedzające się w dole inferno ukazało, że część złapanych w jego obszar wynaturzeńców zmagała się właśnie z jeszcze bardziej, niż zwykle, przeczącym rozsądkowi ułożeniem ciała - siła wybuchu jednego rozerwała nawet w coś, co przypominało trochę ten obrazek:

http://vignette3.wikia.nocookie.net/terminator/images/6/68/Clip_art_of_the_blown_up_t-1000.jpg/revision/latest?cb=20120328142005


Wszystkie jednak powoli składały się już do kupy. Użycie jutsu przez Yocharu rzecz jasna zwróciło na niego ich uwagę, jednak i tym razem darzyły go o wiele mniejszym zainteresowaniem, jakby nie mogły się zdecydować, czy powinny już zaatakować, czy poczekać jeszcze chwilę.
     Jeśli chodzi o głównego przeciwnika Uchichy, pokłosie ognistej techniki ukazało wysoką na 2 metry i na dwa metry szeroką, kamienną ścianę. Zza niej wybiegał właśnie, najwidoczniej nietknięty, Fuma.
     Sytuacja w tej stopklatce wygląda następująco:
1. Yocharu opada jednostajnie ku ziemi.
2. Fuma biegnie w kierunku miejsca jego potencjalnego lądowania.
3. Dziwactwa stoją, wciąż niezdecydowane.
   
(rzut monetą)
Yocharu, przygotowując się do walki, czysto przypadkiem zwrócił uwagę na zadziwiający fakt - właśnie przefrunął przez jedno z lewitujących na wysokości około 4m stworzeń.

[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

Offline

 

#995 2016-03-20 00:27:44

 Yocharu

Klan Uchiha http://i.imgur.com/p2qZr4s.pnghttp://i.imgur.com/bRrcMpK.png

50499111
Skąd: Hidari
Zarejestrowany: 2014-04-03
Posty: 996
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Lider/ Weteran
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 26

Re: Skaliste góry


       Ahh, muszę przyznać, że w głębi duszy uśmiechnąłem się sam do siebie. Gość nie dawał za wygraną i wykazywał się jednak niezłą gracją w posługiwaniu technikami i taktykami. Gdyby nie fakt, że trzymałem jeszcze spory zapas możliwości, to zapewne wkurzyłbym się, że go nie doceniłem. Wszakże sam pokonywałem gości potencjalnie silniejszych ode mnie, tylko dzięki taktyce i zaufaniu swoim zmysłom, więc musiałem skończyć te gierki bo dawałem mu niepotrzebny czas nie wymyślanie przeróżnych kombinacji. Fakt faktem, poznałem co nieco jego możliwości ale gdybym od razu ruszył z pełnym arsenałem, zapewne nie musiałbym oglądać jego występów. A w sumie szkoda, bo może czegoś się od niego nauczę. Na pewno zrozumiałem, że styl dotonu bywa cholernie przydatny i może warto będzie zainwestować czas i ciężkie treningi na poznanie jego tajników.
       Póki co frunąłem, powoli zbliżając się do miejsca swego przeznaczenia, mijają po drodze jednego z lewitujących stworów. Ba! Przeleciałem przez niego! Jakim cudem w takim razie zraniły one wcześniej tamtą dziewczynkę w miasteczku? Czyżby to wcale nie były one? Chyba zaczynałem rozumieć i przypominać sobie w pełni zastosowanie techniki, której użył Fuma. Całe te ciała, które się regenerowały, brak ataku na moją osobę i brak obrażeń podczas kontaktu. Nie miałem już praktycznie wątpliwości, że jest to Kasumi Juusha. Prawie widziałem w odmętach wspomnień tablice z opisem technik gdzie podpunkty mówiły dokładnie to co teraz widzę. Czyli to nie stwory raniły dziewczynkę a ten człowiek? Co za chory typ, żeby wykorzystywać swoje zdolności na bezbronnych, niczego winnych ludzi. Myślałem, że to ja bywam zwyrodnialcem zabijając każdego wroga bez litości ale jego postawa była godna pogardy jaką mu chwilę wcześniej pokazałem. Niestety typ wciąż robił problemy.
       Po za faktem, iż ściana kamieni, którą wytargał z gruntu, zablokowała mój atak, to ruszył w kierunku miejsca, gdzie według obliczeń powinienem wylądować. Należało mu się ostro naprzykrzyć. Jedna pieczęć a jakby znikąd zaczęły zlatywać się kruki, których było 20, oblatując Fume i dziobiąc go gdziekolwiek tylko się da. To powinno go spowolnić na tyle bym mógł swobodnie wylądować i wykonać lekki odskok w tył na kilka metrów aby wydłużyć odległość i dać mi nieco więcej czasu. W moim oczach rozbłysł sharingan a ja wykonałem kilka kroków w kierunku fumy. Wyciągnąłem palec by wskazać na niego a ptaki odleciały we wszystkich kierunkach, po za jednym, który miał za zadanie dziobnąć go w tył głowy w taki sposób, by ten odruchowo spojrzał ku ziemi i chcąc unieść wzrok, natrafił na mój palec. Zresztą, to nie było wymagane by spojrzał. Jedyna technika Uchiha, która nie wymagała kontaktu wzrokowego. Jeżeli Fuma wpadł w moją pułapkę, poczuł jak traci panowanie nad połową swojego ciała, tak jakby ktoś przeciął go od góry do dołu. W rzeczywistości część jego ciała została zastąpiona ciałem Ookaby.
       - Ufaliśmy Ci... Wierzyliśmy, że bronisz nas przed potworami a to Ty za tym stoisz! Zabiłeś moją żonę! Porwałeś mego syna! Zraniłeś niewinną dziewczynkę chowając się za pokrakami, które sam ze sobą przyniosłeś! To Ty jesteś potworem! Ty!
       Wszystko to było było wypowiedziane przez martwego już człowieka, jednak głoś brzmiał tak jakby naprawdę tu stał i do tego przejmował kontrolę nad Fumą. W kółko i w kółko wykrzywiał oskarżenia w jego kierunku, chcąc go zamęczyć zarzutami i otulić wstydem.

1. Sanzengarasu no Jutsu
2. Utakata [Sharingan]
+ Oudio kontorouru lvl 2
3. Umysł 170
[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

Ostatnio edytowany przez Yocharu (2016-03-20 00:30:55)

Offline

 

#996 2016-03-20 02:57:50

Straznik 10

Strażnicy

Zarejestrowany: 2009-12-19
Posty: 303

Re: Skaliste góry

Post #14

- Nieeeeee!


... hm. Ale nie uprzedzajmy faktów.

    Sytuacja na polu walki zmieniała się w mgnieniu oka. Ktoś spoza świata ninja nie miałby szans zrozumieć, co się właśnie stało. Jak już przy tym jesteśmy, to ci ze świata ninja również mogliby mieć problemy. Dlatego postaram się opisać jak najdokładniej scenę, która przynajmniej dla kilku osób trwała wieczność.
     Yocharu opadał właśnie na ziemię, by odbić do tyłu przed nacierającym przeciwnikiem. Zostało mu do podłoża dwa metry, kiedy puścił w przeciwnika swoje popisowe genjutsu. Jednocześnie, za jego wcześniejszym poleceniem, liczne stado kruków usiłowało właśnie pokrzyżować Fumie szyki. Wydawałoby się, że sytuacja przechyliła się ostatecznie na jego korzyść, nie po raz ostatni miał się jednak dziś Uchicha zdziwić.
     W momencie, kiedy niemal stykał się nogą z jałową ziemią, dokładnie pod nim nastąpiło niewielkie tąpnięcie, jakby płyta tektoniczna uznała, że najwyższy czas na uskok. Z powstałej szczeliny wystrzelił Fuma, próbując złapać Yocharu w pasie. Refleks tego ostatniego pozwolił mu niemal wyrwać się z uścisku, przywódca szajki zdołał jednak uczepić się jego kostki. Tak unieruchomiony członek Yūgure doznał jednego z tych momentów, które trwają wieczność, choć rozgrywają się w mgnieniu oka. Oto, co zobaczył:
1. Atakowany przez jego kruki oraz genjutsu "człowiek" zdążył pod wpływem setek dziobów zatracić trochę kształty, leciał ku niemu w formie intensywnie zdeterminowanej, 100 kilowej hałdy błota z czymś w formie stalaktytu na czele.
2. Otaczające pole bitwy, makabryczne twory wreszcie nie wytrzymały pokusy, nosiciel aktywnego sharingana rozświetlał ich zmysły jak latarnia. Co najmniej ósemka rzuciła się w jego kierunku.
- Tak, zabiłem jego żonę. Porwałem jego dziecko - Warknął Fuma gdzieś z wysokości gleby. Zerknąwszy na niego Yocharu zauważył rozległe ślady świeżych oparzeń na skórze jego twarzy, w jego głosie słychać jednak było satysfakcję. Zacisnął dłoń mocniej na kostce swojego przeciwnika - A teraz zabiję ciebie, bo twoje sztuczki mam w dupie. Ale jesteś ostatecznym głupcem, jeśli sądziłeś...
- Nieeeeee!
     Gwałtowny podmuch rozwiał nieco włosy Uchichy, gdy ten niemal ugiął się pod naporem mentalnego uderzenia. Jednocześnie, wszystkie stwory stanęły wpół ruchu, również te, które już szykowały się do skoku w kierunku naszego bohatera.
     A potem ruszyły w kierunku Fumy.
     Niecodziennie ma się okazję zobaczyć coś tak makabrycznego, jak scena, która nastąpiła w tej samej chwili. Wciąż trzymając Uchichę za kostkę, przywódca bandy zaczął wydostawać się z ziemi, z początku ignorując wynaturzeńce. Wtem jeden wleciał prosto do jego ust. Niczym nagranie wydychania z płuc dymu puszczone od tyłu, tak ograniczając swoją formę do obłoku, jedna z lewitujących bestii wpłynęła przez otwarte usta Fumy do jego wnętrza. Do tego momentu mężczyzna całkowicie ignorował stwory. Ciężko jednak nie zwrócić uwagi na coś, co wlatuje bez uprzedzenia do czyichś ust. Wystarczyła chwila nieuwagi... Fuma puścił kostkę Yocharu, ten zaś poczuł uderzenie.
     Tajemniczy, wibrujący wewnątrz czaszki wrzask pozostawił w formie niezmienionej tylko jednego gracza w tej rozrywce - z impetem rozpędzonego człowieka, bezkształtna już masa błotnistego klona Fumy zderzyła się z Yocharu, przewracając go na ziemię i przykrywając jak kołdrą. Uderzenie, pozbawione siły napędowej oraz kształtu, wycisnęło powietrze z płuc członka Yūgure, nie zrobiło poza tym jednak większej krzywdy, mógł więc w całej okazałości obserwować, jak wyszeptawszy krótkie: "To nie ja jestem potworem" jego adwersarz został praktycznie rozerwany od wewnątrz.
     Na polu walki został przykryty błotem Yocharu, krwawa miazga na wpół zakopana w ziemi oraz kilkadziesiąt sylwetek, przypominających coraz bardziej ludzi, konkretnie dwójkę. Dwójkę, którą klon Uchichy widział jako ostatnią.

Offline

 

#997 2016-03-20 13:22:17

 Yocharu

Klan Uchiha http://i.imgur.com/p2qZr4s.pnghttp://i.imgur.com/bRrcMpK.png

50499111
Skąd: Hidari
Zarejestrowany: 2014-04-03
Posty: 996
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Lider/ Weteran
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 26

Re: Skaliste góry


       No i właśnie dlatego uważałem że Doton jest problematyczny! Cały mój plan praktycznie prysł w momencie gdy postawiłem nogi na podłożu. Po raz kolejny Fuma zaskoczył mnie, wyskakując z ziemi niczym kret i próbując mnie sięgnąć. Moje oczy pozwoliły mi zareagować dużo szybciej, aczkolwiek nie byłem w stanie całkowicie uniknąć dłoni mężczyzny. Poczułem jak chwyta mnie za kostkę, jednocześnie blokując mnie przed kolejnym unikiem. Kruki, które posłałem, okazały się dziobać jedynie klona mojego oponenta, który to pod natarciem ptaków, zapadał się jak kreatury pod presja kunaia. Wtem dostrzegłem, że ów stwory kierują się wprost na mnie. Cholera, sharingan na tyle emanuje chakrą, że ponownie przyciąga te stwory a raczej klony. Z tego co pamiętałem, nie powinny one mieć możliwości ataku, ale cholera wie czy ten facet nie dokonał modyfikacji jutsu. Zdziwiony i zaskoczony spojrzałem na twarz Fumy, wystającą z ziemi, dostrzegając oparzenia. Ogień jednak go sięgnął co było miłym zaskoczeniem, jednak ten wydawał się nie zwracać w ogóle na to uwagi. Był w potwornym amoku, jedyne co widział to mnie i moją śmierć, którą planował właśnie dokonać. Wtem usłyszałem z jaką chorą satysfakcją mówi o śmierci żony Ookaby i porwaniu jego syna. Dlaczego on to robił? I czy on oparł się mojemu genjutsu? Wyglądało na to, że odpowiadał do mnie, zamiast walczyć sam ze sobą i krzyczeć do Ookaby. Gość był niezłym wariatem a na takich trzeba uważać w pierwszej kolejności, zwłaszcza jeżeli nie mogłem wpłynąć  na niego iluzją. Niestety on iluzjom wpływał na mnie bardzo dobrze i używał rzeczy, których nie można od tak złamać i rozwikłać mimo, że zapewne nie miał dużej przewagi umysłowej nade mną. Wtem krzyknął.
      Poczułem jakby ktoś uderzył mnie w polik z otwartej dłoni, na co zareagowałem lekkim grymasem a moje włosy, same jak pod wpływem wiatru, zafalowały. Nie wierzyłem własnym oczom ale wszystko wyglądało jak w stop klatce. Stwory najzwyczajniej w świecie zatrzymały się na dosłownie krótką chwilę by zaraz ponownie ruszyć lecz na inny cel. Pokraki ruszyły wprost na Fumę, zaś ten olewając ich zachowanie, postanowił wydostać się z ziemi, zapewne w celu załatwienia mnie. To co obserwowałem, trochę mnie sparaliżowało ze zdziwienia, lecz chwilę później przyszły inne odczucia. Stwór, przez którego przefrunąłem jeszcze chwilę temu, teraz wlatywał do ust oponenta, zmieniając swoją konsystencję i barwę. Wyglądało to okropnie, chodź to nie było jeszcze wszystko. Wtem jednak poczułem jak wpada na mnie błotnisty i podziobany przez moje kroki, klon. Nie była to siła druzgocząca lecz, jego cielsko przewróciło mnie, oplatając mnie mazistą cieczą. Z pozycji leżącej dojrzałem resztę sceny.


       Czas jakby na chwilę zwolnił, chodź nie wiem czy to z powodu sharingana, czy tylko miałem takie odczucia. Dokładnie widziałem jak stwór przenika przez gardło Fumy, pozwalają mu na wypowiedzenie ostatniego zdania. Później już tylko krew i papka pozostała po mężczyźnie. Potwór rozerwał go od środka, nie dając mu żadnych szansa a mi podsuwając pytanie: Dlaczego mi pomógł? Powoli oparłem ręce o podłożę, pomagając sobie w ten sposób ze wstaniem. Nie zwracałem nawet uwagi na błotko, którym byłem cały pokryty, moje oczy wciąż skierowane były na resztki ciała Fumy. Z jakiegoś powodu czułem smutek, który wisiał w powietrzu. Nie zbierało mi się na łzy ale było mi żal człowieka, który właśnie zginął w tak okropny sposób. Uniosłem wzrok, spoglądając na bestie stojące praktycznie wokół mnie. Ich straszny wygląd powoli zanikał, ukazując powoli to, co skrywało się tak naprawdę pod płaszczem strachu. Ludzkie sylwetki wyłaniały się spod objęcia pokrak, ukazując swoje twarze. Wtem dostrzegłem dwie osoby a właściwie coś co raczej można było nazwać ich duchami, gdyż wszystkie postacie wydawały się być przezroczyste. Patrzyłem właśnie na Ookabę i jego żonę. Zmarszczyłem nieco brwi, czując smutek iż moje przybycie odebrało im życie. Widziałem ich przecież, ale czułem że nie przeżyli tego wybuchu. Miałem ochotę ich przeprosić ale coś dusiło mnie od wewnątrz, nie pozwalając wycisnąć ani jednego słowa. W całym tym klimacie, brakowało tylko deszczu. Nie rozumiałem co sie tak naprawdę dzieje. Wiedziałem, że śmierć Fumy ściągnęła te potworne płaszcze z ludzkich sylwetek ale dlaczego wciąż się tu znajdowały? Dlaczego aura w powietrzu wciąż była tak gęsta, chodź nie budziła już strachu a jedynie smutek i żal?

Offline

 

#998 2016-03-20 13:53:39

Straznik 10

Strażnicy

Zarejestrowany: 2009-12-19
Posty: 303

Re: Skaliste góry

Post # 15
THEME

   Smutek otaczający miejsce, chwilę temu będące polem zażartej potyczki, nie był naturalny. Yocharu odczuwał go tak samo, jak wcześniejszy niepokój wywoływany pojawianiem się stworów, nauczył się już odróżniać te efekty od swoich własnych emocji. Teraz jednak... czuł, że nie na miejscu byłoby ot tak wyzbyć się wrażenia przy użyciu Kai.
     Zgromadzone wokół niego zjawy stopniowo ujednolicały swój wygląd, aż zostały tylko dwie wersje - kobieta i mężczyzna, żona Ookaby oraz on sam. Choć, rzecz jasna, w tuzinie kopii. Ich nieco zwiewne widmowe oblicza skierowane były, bez wyjątku, w kierunku drzwi do chaty Fumy i jego zgrai.
     Wiedząc, czując, że potrzebuje choć dla własnego spokoju dotrzeć do sedna sprawy, Uchiha wkroczył w półmrok głównego pomieszczenia. Ot, niewyróżniający się budynek, na wpół zbudowany z dębowych bali, na wpół składający się z zaadaptowanej ściany skalnej. Do głównej izby przylegały trzy pokoiki, każdy nosił ślady obecności bandy fumy, na wpół poskładane legowiska, puste butelki i inne ślady kawalerskiej obecności. Nie było tu nic, co w jakiś sposób odbiegałoby od standardu, co nadawałoby temu miejscu obecnej tu aury niezwykłości.
     Wróć.
     Yocharu wybiegł na dwór i okrążył budynek w biegu, walcząc z nieprzystającą poważnemu mężczyźnie ekscytacją a'la Indiana Jones. Wbiegł z powrotem do środka. Nic się tu nie zmieniło, wciąż ta sama izba z dębu i ściany skalnej.
     Tyle tylko, że budynek ten nie przylegał go zbocza góry.

Offline

 

#999 2016-03-20 14:27:12

 Yocharu

Klan Uchiha http://i.imgur.com/p2qZr4s.pnghttp://i.imgur.com/bRrcMpK.png

50499111
Skąd: Hidari
Zarejestrowany: 2014-04-03
Posty: 996
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Lider/ Weteran
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 26

Re: Skaliste góry


       Świat naprawdę potrafił mnie zaskakiwać. Nie sądziłem, że ujrzę kiedyś jeszcze coś co mnie zdziwi a tym czasem cały dzień był usłany nowo poznanymi sytuacjami. Wszystkie zjawy, przybrały postać Ookaby i jego żony. O dziwo nie spoglądały na mnie a na chatkę, drużyny Fumy jakby sugerując mi abym tam wszedł. Cóż jak wyżej zostało to opisane, zrobiłem to lecz niczego nie znalazłem. Przeanalizowałem chatkę i jej pomieszczenia i wpadłem na pomysł, że być może na zewnątrz znajduje się wejście do piwnicy. Wybiegłem z domu, zataczając koło w okół jego struktury, lecz bez skutku. Wtedy lampka zabłysła. W chatce znajdowała się kamienna ściana, która mogła przywieźć na myśl, iż dom opiera się o zbocze góry. Ale dosłownie przed momentem obiegłem cały dom i mogłem zapewnić, że nie mogło być to możliwe. Ciężko było mi ocenić wygląd domku z zewnątrz i wewnątrz bez planów budowy ale wychodziło na to, iż skalna ściana w środku skrywa jakieś pomieszczenie. Czyżby to właśnie tam znajdowała się odpowiedz na całą tą zagadkę? A co jeżeli to właśnie tam znajduje się zaginiony syn Ookaby? Fuma sam przyznał, że go porwał i nie dopowiedział, że zabił. Wróciłem więc do chatki stając przed skalną ścianą.
       Dziwiłem się, że nie wpadłem na to chwile wcześniej, biorąc pod uwagę, iż mój martwy oponent był użytkownikiem Dotonu ale to juz nie było istotne. Musiałem pokonać ścianę i nie wiedziałem czy wystarczy mi siły by się przez nią przebić. Moje trzy czarne łezki w czerwonym oku, złączyły się, nabierając kształtu czegoś w postaci shurikena. Fala ciepła oplotła moje ciało i nie zastanawiając się nawet, postanowiłem pierwszy raz w życiu skorzystać z nowej mocy swych oczu. Z prawego oka popłynął strumień krwi a chwilę później, ściana oplotła się czarnym ogniem, wyżerając dla mnie przejścia do poznania tajemnicy.

1. Amaterasu

[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

Offline

 

#1000 2016-03-20 18:04:18

Straznik 10

Strażnicy

Zarejestrowany: 2009-12-19
Posty: 303

Re: Skaliste góry

Post #16

   W charakterystycznym dla niektórych Uchiha widowiskowym stylu, Yocharu usunął przeszkodę ze swojej drogi. Wieczny, czarny płomień trawił właśnie resztki sztucznej ściany, przebiegle wstawionej tu przez Fumę, czarnowłosy ninja ugasił go więc spojrzeniem i potarł delikatnie policzek, do pewnego stopnia usuwając zakrzepłą już krwawą łzę. Dotarł do końca historii a mimo to potrzebował chwili by zebrać się w sobie i zrobić ostatni krok.
     W odseparowanej dotąd części izby znajdowało się łóżko. Na łóżku, ułożony pod narzuconym na całość posłania prześcieradłem, leżał humanoidalny kształt. Yocharu wstrzymał oddech, po części dlatego, że jeden ruch ręki dzielił go od pełnego zrozumienia, po części dlatego, że dookoła rozchodził się niespecjalnie przyjemny zapach, towarzyszący zapomnianym pacjentom. Było zbyt późno, by zaniechać. Prześcieradło powoli zsunęło się i opadło na podłogę.http://s21.postimg.org/7tmhdw3qv/Yocharu_Thb.png
     Na łóżku leżało dziecko. Jego ubranie było brudne, wyglądało, jakby od kilku miesięcy nie było zmieniane. Było to szczególnie kłopotliwe, wiadomo wszakże, jaką woń nabiera zbyt długo noszona piżama. Nadgarstki dziecka, jak i jego kostki, poorane były niespecjalnie zadbanymi ranami, wytartymi na przestrzeni widocznie długiego okresu przez krępujące je skórzane pasy. Poza łóżkiem oraz jego zawartością, w wydzielonej części pomieszczenia nie było niczego, co choć trochę przypominałoby wystrój dziecięcego pokoiku, ba, choćby meble. Choć... nie, było coś. Na haku, wbitym w ścianę niedaleko dawnej skalnej ściany tliła się właśnie futrzana tunika. Amaterasu osmoliło ją trochę, jednak i bez tego przedstawiała się makabrycznie. Cechą charakterystyczną był kaptur, uformowany w coś na podobieństwo wilczej paszczy z trojgiem ślepych oczu. Kostium był wielkości dorosłego człowieka.
     Sylwetka leżącego dotąd bezwładnie na łóżku, około czteroletniego dziecka, gwałtownie wciągnęła powietrze. Shin-chan otworzył oczy i spojrzał na Yocharu. Było w tym spojrzeniu coś, co utwierdzało członka Yūgure w niedorzecznym przekonaniu, że chłopiec wie dokładnie, na kogo patrzy. Spojrzenie wwiercało się w oczy Uchihy, mężczyzny odważnego i pewnego swoich możliwości, i rozpoznawało je.
- Czerwone oczy pełne smutku. Pamiętam cię - szepnęło dziecko i spojrzało na swoje okowy a następnie prosto w sufit - czy ja też będę takie miał, teraz? Bo...
Cały ból, odczuwalny, niemal namacalny w powietrzu wokół Nikaho uleciał ze świadomości ludzi w momencie, kiedy dziecko otworzyło oczy, wybudzając się z głębokiego, niespokojnego snu. Jednak tylko Yocharu wiedział, gdzie się ów ból teraz znajdował.
- Mamusiu... - zakwilił cichutko Shin, a po jego skroniach popłynęły gorące łzy.
     Wycieńczający do granic, trwający ponad trzy miesiące koszmar dobiegł końca, po to tylko, by przypomnieć, że świat realny nie jest wcale taki znowu lepszy. I tak, jeszcze tego samego popołudnia cholerny deszcz spadł.

Dziękuję za sesję!

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.wiecznyogien.pun.pl www.politologiaujk.pun.pl www.logistyka7a.pun.pl www.risenforum.pun.pl www.ograjbuka.pun.pl