Ogłoszenie


#161 2017-06-02 16:43:30

Yozora

Klan Uchiha

15871022
Zarejestrowany: 2016-01-10
Posty: 121
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Gunsō
Płeć: Dziewczyna
Wiek: 18

Re: Widownia

     Yozora miała wszystko wytłumaczyć Jiro. Już zaraz jak tylko wyjdą poza stadion i będzie mogła się przekonać co takiego wykombinował Yocharu ze swoim krukiem. Niestety rudowłose duo nie zdołało opuścić widowni, coś im w tym przeszkodziło. W sumie to dziewczyna nie była niczego świadoma póki Jiro się jej nie wyrwał.
     - Huh? - zdziwiła się rzucając mu spojrzenie przez ramię. Dosłownie chwilę potem genjutsu przestało działać i jej oczom ukazał się chaos. Oczywiście nie miała bladego pojęcia co tu się wyczynia. Acz po ogólnej panice ludności domyślała się, że unoszące się tumany dymu, pyłu czy cholera więc czego jeszcze nie są częścią widowiska. Stała w osłupieniu patrząc na rozgrywającą się przed nią scenę. Jacyś ludzie ze sobą walczyli, ktoś krzyczał o jakimś zamachu, po prostu chaos. I oczywiście ona nie miała pojęcia o co w tym wszystkim chodzi. A Jiro? Zerk na niego i była niemal pewna, że tak samo jak ona sama i Namikaze niewiele z tego rozumie. Powinna to zignorować i z tłumem lgnącym do wyjścia ulotnić się stąd? Może i powinna, w końcu miała ważną misję. Tylko że... nie wiedziała czy Jiro teraz tak po prostu, a sama pewnie nie da rady... Musiała więc chyba tutaj zostać.
     - Odłóżmy na razie tą misję.. Chodźmy do moich, tam ogarniemy sytuację. - rzuciła i ruszyła w drogę powrotną. Znów złapała Jiro i zaczęła ciągnąć za sobą. Ale w razie czego nie szła prosto do celu, starała się ominąć walczących i wszelkie inne niebezpieczeństwo. Oczy dookoła głowy. - Tam chyba powinno być bezpieczniej niż w tym tłumie. - rzuciłaby do Jiro jeśli ten poszedłby z nią. Bo na siłę nie miała zamiaru go ciągnąć. W końcu może sam też miał tutaj jakichś znajomych, do których chciał dołączyć.
     Nie odeszła daleko więc szybko powinna znów pojawić się obok Yocharu. Tym razem był z nim też Ikkyo. Lider i wicelider na raz, nieźle. Chociaż czy nie zostanie zrugana za to, że wróciła? Pomijając fakt, że dużo się działo, dużo i raczej niezbyt dobrze to przecież dostała ważną misję. Zerkała z niepokojem na Yocharu. Przynajmniej do momentu, w których Ikkyo się do niej nie zwrócił.
     - Nie, chyba nie ma tu nikogo więcej. - odpowiedziała automatycznie, aby zaraz rozkminić to co lider powiedział później. - Zaatakowali?.. A tak, ktoś krzyczał o jakimś zamachu... - kompletnie nic z tego nie kapowała...

Offline

 

#162 2017-06-03 01:05:20

Keisuke

Samotnik [Kaguya]

Zarejestrowany: 2015-12-25
Posty: 229
Klan/Organizacja: Samotnicy; Kaguya
KG/Umiejętność: Shikotsumyaku; Sharingan
Ranga: Przywódca Samotników
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 20 Lat

Re: Widownia

Chaos. Piekło które zgotowałem. Ten widok ujrzałem z loży liderów w momencie gdy tu się znalazłem. Czułem zapach palących się ciał, widok palących się trybun oraz dźwięk walki. "Wielki plan Hyioki". To wszystko było przez nią zaplanowane już od początku. Z jednej strony było to potworne do czego może posunąć się ta kobieta. Z drugiej zaś... Nie wiedząc czemu podobało mi się to. Czułem jak silny się stałem od momentu przegranych przeze mnie igrzysk z Yocharu. Niestety to nie było jeszcze to. Jeszcze mi trochę brakuje... Wpatrywałem się jednak w to wszystko z udawanym zaskoczeniem. Musiał pozostać w takiej postawie by nie zrzucić na siebie żadnych podejrzeń. Nic nie mówiłem, przynajmniej narazie.

Dostałem rozkaz. Polecenie było proste: zatrzymać jakoś Kyioshi. To nie był dla mnie żaden problem i Przywódczynia Nikushimi dobrze o tym wiedziała. Usłyszawszy wyrok na Krzyształowych miałem ruszyć znów na sam środek areny, gdzie toczyła się bitwa. Wtedy jednak stało się coś, czego się nie spodziewałem... Był to długowłosy odziany w zbroję wojownik, który swym wachlarzem zagrodził mi drogę. Z jego pustych, czarnych oczu czułem jak bardzo nam nie ufa. Wiedziałem kim był i jaki ma stosunek do nas, dlatego po interwencji lidera Samotników i reakcji Hyioki na zaistniałą sytuację napomknąłem: - Lider Klanu Uchiha... Przepraszam, jednakże mam coś do zrobienia. - Po czym przesunąłem jedną ręką wielki Gunbai niczym balonika. Siła oporu Ikkyo była bez znaczenia. I tak wiedziałem że gołą ręką będę wstanie mu się przeciwstawić. Po prostu wyskoczyłem aby wykonać zadanie.

Wszechobecny dźwięk walki był mi bliski. Tak zostałem wychowany. Pole bitwy było dla mnie niczym plac zabaw, bawiłem się tam od najmłodszych lat. To moje dziedzictwo którego si nigdy nie pozbędę. Wziąłem głęboki oddech, a następnie przeszedłem do rękoczynów. Spojrzałem na bandę Kyioshi. Wyliczyłem ich co do jednego. Poruszając się non stop wokół bandy "Zamachowców" [ Szybkość 330 ] rzucałem w stronę ich łydek kości, które przebijały ich mięśnie niczym nóż w masło. [ SB 5, Szybkość Broni Miotanej 700 ] Unikałem wszystkiego co mogłem nie dając się zranić, aktywując przy okazji swojego Sharingana [  Reakcje 290 ] Ta moc to już nie jest żadna tajemnica. Ukazałem ją już na turnieju, teraz trzeba z niej jedynie korzystać. Podczas walki nie było czasu na jakiekolwiek interakcje z osobami trzecimi. Wiedziałem w jakiej jesteśmy sytuacji. To było po prostu bez celowe, dlatego skupiłem się na swoim zadaniu by wykonać je jak najlepiej. Czas pokaże czy zostaniemy rozgrzeszeni za nasze działania. Jednakże narazie... Interesowała mnie bitwa i tylko bitwa.

[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

Ostatnio edytowany przez Keisuke (2017-06-03 01:05:36)



Yasuhiko || Kazuhiko || Haruhiko

http://i.imgur.com/4tWVPtd.png

Mówię || Myślę || Szepczę || Krzyczę

Offline

 

#163 2017-06-03 19:22:34

Straznik specjalny

Event Master

Zarejestrowany: 2011-07-28
Posty: 354

Re: Widownia



       Atmosfera na arenie była tak grupa, że można było ją ciąć kataną. Nagłe wybuchy doprowadziły do śmierci wielu  ale także i zwykłych ludzi, którzy przybyli na igrzyska w celach rozrywkowych. Niestety nie będzie im dane powrócić do rodzin. W czasie gdy doszło do pierwszych spięć pomiędzy klanami i wszyscy zaczęli szukać winnych, obserwatorzy bez umiejętności w zakresie walki zdążyli opuścić w popłochu teren. Obecnie można było wyróżnić kilka skupisk. Pierwszym byli Hyuuga oraz Kiyoshi między którymi iskrzyło ale niestety w ten negatywny i bojowy sposób. Kolejną wyróżniającą się ekipą byli Senju oraz Ayatsuri. Ci właśnie zastanawiali się co tak właściwie się wydarzyło i czy ich Daimyo faktycznie zginął? O dziwo nie byli tym faktem zdruzgotani. Władca ten był znany jako tyran a jego zgon mógł dać wiele dobrego dla kraju. Mimo wszystko krajanie tegoż punktu na mapie odczuwali w swych sercach potrzebę ukazania swego patriotyzmu. Użytkownicy Mokuotony zerwali się ze swych miejsc, tworząc formację, która zapewne ma zagwarantować im bezpieczeństwo. Skoro Daimyo ognia zginął to ktoś również może polować na nich. Kilku członków wyruszyło w kierunku wieży by upewnić się, czy ich lord faktycznie odszedł pożarty przez żywioł reprezentujący ich kraj. Jeżeli chodzi o Ayatsuri to z nimi sytuacja była zaskakująca. Było ich niewielu ale w tej chwili siedzieli jakby nigdy nic. Można było uznać jakoby Ci tą całą zadymę traktowali jak część igrzysk i nie mają zamiaru zmieniać swego nastawienia. Mimo tej swawoli, nie można było ich uznać za nieprzygotowanych możliwego starcia. Następnym klanem byli oczywiście tutejsi czyli Namikaze. Rozpierzchli się dookoła areny, obserwując sytuację. Ich lider znajdował się w loży ViPowskiej więc czekali na jego znak. Nie mogli podjąć żadnych działań bez jego wyraźnej zgody, chyba że zagrozi mu utrata życia. Ostatnią z grup, które można wyróżnić to właściwie kulturowa mieszanka Wyrzutków, Namikaze, Hyuuga i w zdecydowanej większości Uchiha, którzy poniekąd zgrupowali się w celu przemyślenia dalszych działań. Pozostali przedstawiciele klanów pojawiali się raczej w pojedynkę, bądź w ogóle tak więc brakowało tutaj liderów czy też ambasadorów takich sił jak Nara czy Sabaku. A i zapomniałbym o samej loży, w której obecnie działo się całkiem dużo. 
       Znajdowali się tam Hiyoki, Akemi, Ikkyo, Keisuke oraz Akio, który z jakiegoś powodu milczał. Lider Uchiha spoglądając na cały ten bałagan, miał ogromne podejrzenia kto za tym stoi. Właściwie mógł być prawie pewien czy to Nikushimi za tym stoją. On jedyny w tej chwili wiedział po za samymi członkami o tej organizacji a jej głowa sama uchyliła mu rąbek tajemnicy. Mimo wszystko nie miał podpartych dowodów na to, że czyny te są ich zasługą. Hiyoki nie przejmowała się Ikkyo. Rozkazała swemu podwładnemu spacyfikować Kiyoshich na co ten bez wahania przyjął swe zadanie. Gunbai poszło w ruch powstrzymując na kilka chwil zielonowłosego, lecz tak najzwyczajniej w świecie machnął dłonią, odtrącając legendarny oręż jak kawałek papieru. Lider Uchiha był osobą silną ale w całkowicie fizycznym aspekcie a raczej mięśniowym, nie miał kompletnie żadnych szans na odparcie tego ruchu. Keisuke ruszył ruszył w kierunku widowni a chwilę później Akemi odparł, że dopadną tego kto dokonał tego spustoszenia. Oczywiście ironią było, iż sami za tym stoją lecz w tej chwili nikt tego nie wiedział.
        Hyuuga oraz Kiyoshi skakali sobie do gardeł. Ci pierwszy już stali w pozycji gotowej do walki, zaś Ci drudzy byli w trakcie formowania pieczęci w celu stworzenia kryształu. Niestety nie każdy z ambasadorów tegoż klanu był biegły w ninjutsu a niektórzy kompletnie nie potrafi operować klanowymi technikami. Białoocy mieli przewagę w tej chwili aczkolwiek kekkei-genkai Kiyoshi mógł zdziałać cuda. Gdy każdy był gotów do starcia, nagle pomiędzy zwaśnionymi klanami pojawił się Koharo. Upadł i wbił ostrze w ziemię, zaplatając ręce za sobą w celu udowodnienia, iż nie chce tutaj walczyć. Jego słowa były mądre i prawdopodobnie miał rację w zaistniałej sytuacji lecz w jego dzikim planie, który narodził się chwilę temu była pewna wada. Ranga. Rekin uważał sam siebie ale również i był poniekąd uważany za własność Hyuuga. Rozwścieczeni białoocy zerkali na niego z brakiem zrozumienia, zapewne nawet nie analizując słów, które potraktowali jak paplaninę. Nawet Suoh, który pojawił się przed chwilą nie był w stanie wprowadzić jakichkolwiek zmian w sytuacji. Sytuacja jego klanu była zła i trafnie chciał się przegrupować ale nie mieli na to czasu.
         - Zejdź z drogi głupcze albo walcz z tymi mordercami inaczej rozliczymy się z Tobą po tym jak każdy jeden Kiyoshi padnie martwy.
        Te słowa padły od jednego z wyższych rangą Hyuuga, prawdopodobnie nawet do pretendenta na lidera w momencie gdy stary już nie żyje. Jego usta zarazem zakończyły dialog i rozpoczęły pojedynek. Walka pomiędzy sąsiadami właśnie się rozpoczęła. Pierwsze ciosy białookich pofrunęły z zebraną w dłoniach chakrą, przetrącając kilku Kiyoshim bebechy. Kryształowi nie pozostawali bierni a ich bestie oraz oręż stworzony z klanowego surowca pomknął w Hyuuga jako rewanż. Po tej stronie również padły pierwsze ofiary. Zanim walka rozpoczęła się na dobre, do akcji wpadł Keisuke. Swymi szybkimi krokami okrążał Suoha i jego towarzyszy posyłając w nich swe przerażająco ostre i twarde kości. Nie było wyjątków. Każdy jeden Kiyoshi krzyknął z bólu gdy ich łydki przedziurawiło ostrze, przytwierdzając równocześnie do podłoża. Nawet Suoh nie miał w tej chwili szans za odpowiedni unik, chyba że przygotował się na taką ewentualność. Hyuuga zamarli, widząc co tak właściwie się teraz dzieje. Obserwowali jak samotnik w kilka sekund poprzypinał do gleby każdego kryształowego niczym pinezki do tablicy korkowej. Fakt faktem po za Suohem i może kilkoma osobami nie stanowili żadnego wyzwanie lecz osiągnięcie to było i tak całkiem imponujące. Przez ten krótki moment nie wiedzieli co zrobić ale szybko pojęli, iż muszą dokończyć dzieła i pomknęli z naładowaną w dłoniach chakrą by zabić sąsiadów. Koharo w tym wszystkim nie zagrał póki co żadnej roli. Każdy go po prostu omijał. Jedni potykali się o niego, drudzy padali gdzieś obok bez ducha. Sam Daiki dotarł na miejscu za późno. Jego spotkanie z Ayanami, skróciło czas na odpowiednią reakcję. Jedyne co mógł w tej chwili zrobić, to zatrzymać własnych pobratymców by Ci nie pozabijali wszystkich obezwładnionych Kiyoshi.
        Warto też zwrócić uwagę na dziewczynę z klanu Inuzuka a właściwie na psa, który mógł w pewien sposób dokonać przełomu w sytuacji. Dziewczyna wybiegając na trybuny zauważyła, że jej pies zachowuje się dosyć dziwnie. Właściwie można rzec, iż to nic nadzwyczajnego skoro zaczęła się rzeź. Asuka jednak pomknął w kierunku loży Hyuuga, gdzie dokonano jednego z dwóch zamachów. Dziewczyna z początku nie rozumiała dlaczego jej towarzysz to robi ale pomknęła za nim nie bacząc na piekło, które się rozpętało. Pies wskoczył w miejsce gdzie widowni tak naprawdę już nie było i wynalazł kość. Cóż, kolejna typowa rzecz, gdy truchła są wszędzie dookoła. Zaskakujące było jednak to, iż znalazł kilka odłamków a dokładniej mówiąc trzy, tego przedmiotu. Dlaczego w ogóle zwrócił uwagę na to? Asuka, zresztą jak i Ayanami znali zapach Keisuke gdyż znajdowali się w tym samym miejscu podczas pierwszej fazy. Pies, widząc zielonowłosego w innym miejscu a zarazem czując jego zapach w jeszcze to innym, zrozumiał że coś nie gra. Znalezienie kilku odłamków przyszło mu z trudem gdyż zapach chłopaka mieszał się ze spalenizną i pyłem. Dziewczynie zaczęło świtać coś w głowie. Widziała już taki oręż do kogo należał. Czyżby to zielonowłosy stał za tym atakiem? Nawet jeżeli to jakim cudem uda jej się przekonać innych by ją wysłuchali? Rzeźnia i tak już trwa i kto wie czy za moment nie będzie kogo ratować. Miała jednak pewien dowód, iż to nie Kiyoshi ani Hyuuga stoją za zamachem.
       W tym samym czasie Ikkyo zmierzał do Loży Daimyo. Chciał on skontaktować się z lordem Ziemi by ten w jakiś sposób przekonał swych ludzi do uspokojenia się lecz zapomniał albo nie zauważył jednej bardzo ważnej rzeczy. Loża ta już nie istniała a wszyscy po za Daimyo ognia zostali z niej wyprowadzeni. Niestety praktycznie nikt nie miał o tym pojęcia i można by rzec, iż każdy już pogrzebał swego władce oprócz Uchiha. Ich lord z racji wielu zajęć nie przybył na igrzyska.

Offline

 

#164 2017-06-04 16:07:54

 Yocharu

Klan Uchiha http://i.imgur.com/p2qZr4s.pnghttp://i.imgur.com/bRrcMpK.png

50499111
Skąd: Hidari
Zarejestrowany: 2014-04-03
Posty: 996
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Lider/ Weteran
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 26

Re: Widownia


       Rozpętało się istne piekło. Nie do końca rozumiałem dlaczego dwa klany wskoczyły sobie do gardła ale podejrzewałem, że miało to coś wspólnego z pojawieniem się dziwnej postaci wewnątrz labiryntu. Wszyscy wskoczyli w wir walki, lecz ja wolałem trzymać się od tego chwilowo z dala. Nie miałem powodu by walczyć po którejś ze stron dopóki nie wiem wszystkiego chociaż gdy ujrzałem Suoha, który to wspiera swych braci, poczułem małą chęć działania. Nie znaliśmy się na tyle długo by skakać za sobą w ogień lecz mimo wszystko był jedną z niewielu person na świecie, do której żywiłem w ogóle jakąś sympatię. Niestety priorytetem był mój klan a w tej chwili miałem przy sobie młodą i nie opierzoną jeszcze Yozorę. Nie mogłem również pozwolić by dziewczyna z klanu Hyuuga ruszyła od tak w tą zadymę. To mijałoby się z celem.
       Wyczułem, że zbliża się do naszej pozycji ktoś znajomy, lecz nie we własnej oryginalnej osobie. Był to Ikkyo, co poniekąd w jakimś sensie mnie ucieszyło. Zerknąłem na niego gdy był odpowiednio blisko i kiwnąłem głową.
       - Ciebie również. Obawiam się, że poza Yozorą gdzieś na arenie był Kazunari. Przez chwilę wyczuwałem jego chakrę ale nie wiem gdzie teraz się znajduje. A co do ataku to też mi coś nie gra. Ktoś pojawił się w labiryncie i zabrał zielonowłosego po czym zaczął się burdel ale mam wrażenie, że Ty wiesz nieco więcej.
       Moje czerwone ślepia wpatrywały się w Ikkyo, czekając na informacje które być może posiada. Jeżeli faktycznie wie kto jest sprawcą to może to cały ten bałagan zmieni swój bieg. Niestety z tego co udało mi się dostrzec i tak walka pomiędzy dwoma sąsiadami rozpętała się na dobre i co najciekawsze do akcji wparował znajomy zielonowłosy. Odczułem pewien niepokój. Z jego pozycji dobiegała chakra charakterystyczna dla osób użytkujących sharingana, lecz nikogo z Uchiha tam nie było. Czyżby samotnik wpadł w posiadanie oka? Jeżeli tak to od kogo je zdobył? Jeżeli w tym celu uśmiercił naszych braci to może stać się naszym wrogiem. Nie można pozwolić by inny poznali nasze tajemnice. Ikkyo mógł to dostrzec. Moje trzy czarne łezki w każdym z oczu zaczęły się ze sobą zlewać, tworząc w ten sposób coś na kształt shurikena. Sytuacja stała się jeszcze bardziej kryzysowa, nie mogłem oszczędzać już swego wzroku.
        Kątem oka ujrzałem, że w Azake coś wstąpiło. Niewątpliwie była to złość spowodowana śmiercią lidera klanu. Któż wie czy nie było tam również osób najbliżej spokrewnionych z samą dziewczyną. Rozumiałem gniew lecz nie mogłem pozwolić by i ona wpadła w wir walki. Była jeszcze zbyt słaba na takie zagrania a jeżeli padnie trupem teraz, nigdy nie będzie w stanie się zemścić albo zdobyć odpowiedniej mocy by chronić swych bliskich. Pomknąłem szybkim krokiem by stanąć jej na drodze. Różnica między nami była w tej chwili na tyle duża, iż nawet nie dostrzegła kiedy stałem jej na przeciw. Mój Mangekyo sharingan wpatrywał się w białe ślepia Azake. Mówią, że sam ich widok budzi strach lecz moc potrafi odebrać życie. W tej chwili jednak nie wykorzystywałem tej śmiercionośnej mocy. Chciałem po prostu zatrzymać dziewczynę.
       - Nic teraz nie wskórasz. Wszyscy są pochłonięci walką i nikt nie rozpatrzy słów młodej dziewczyny. Są zbyt wkurzeni by racjonalnie myśleć. Jeżeli na prawdę chcesz to idź ale wiedz, że jeżeli to uczynisz to zapewne nie dożyjesz następnej godziny a wtedy już nigdy nie poznasz świata, który tak bardzo Cię interesuje. To nie walka na Twój poziom a słowa nie są dowodem. Musimy je zdobyć i przedstawić reszcie o ile będzie jeszcze komu.
        Zerknąłem na Ikkyo. On wiedział zapewne wiele w tej sprawie, więc jeżeli ma świadectwa tego zamachu, jego wiedza będzie kartą przetargową w całym zamieszaniu.
       - Lepiej sie przygotuj. To już nie igrzyska i każdy wybuch może skończyć się naprawdę śmiercią.
       Te słowa skierowałem oczywiście do Yozory oraz poniekąd do Jiro, który stał obok niej. Nie wiedziałem, iż należy do Namikaze, raczej obstawiałem że jest wyrzutkiem bo członkowie ich organizacji prezentują zazwyczaj dosyć unikatowe zdolności a on potrafił strzelać z łuku, wkładając chakrę w swoje strzały. Niby każdy może to robić ale jednak dałem mu łatkę  z Ronin no Kuni.

Ostatnio edytowany przez Yocharu (2017-06-04 16:10:07)

Offline

 

#165 2017-06-04 21:49:25

 Akemi

Nikushimi http://i.imgur.com/ERi291S.png

6720223
Zarejestrowany: 2012-11-04
Posty: 898
Klan/Organizacja: Samotnicy/Nikushimi
KG/Umiejętność: Sosa
Ranga: Lider Samotników
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 40
Multikonta: Miyaguchi, Arashi

Re: Widownia

      Przebywanie wśród Uchiha ostatnio doprowadzało do tego, że zaczynałem odczuwać ból głowy. Pomimo faktu, że widziałem w tym klanie potencjał to czułem jak bardzo go marnują. Brak rozeznania w tym świecie sprawiał, że nie mogłem już dłużej przebywać w tym towarzystwie. Aczkolwiek nie chciałem wyrywać się do walki. Nie było to teraz potrzebne, a moją rządzą krwi było o wiele łatwiej zarządzać ostatnimi czasy. Odwróciłem się od moich rozmówców by zwrócić swój wzrok na nowo pojawiające się osoby. Chwila moment, pies w tym miejscu? Nie przypominam sobie bym zapraszał do loży kogoś z klanu Inuzuka. Przypadkiem nie została ich jakaś mała garstka? O losie, dbanie o podwładnych w takim momencie nie było czymś o czym marzyłem. Jednak lepsze to niż ciągły ból głowy od przepychania się z młodocianymi liderami. Złapałem się za czuprynę i ruszyłem w kierunku psa, by zaraz po tym ujrzeć dziewczynę, która trzymała kość.

      Cholera jasna, czy to nie przypadkiem kość Kaguya? No jakże by inaczej, przecież z inną kością by nie przybyła do Loży liderów gdzie przez chwilę znajdował się Keisuke. Trzeba zachować spokój i nie dać się ponieść emocjom, mimo, że przez chwilę miałem ochotę rozszarpać tego chłopaka. Zdecydowanym krokiem podszedłem do dziewczyny, nie dając jej chwili na reakcję wyłożyłem swą dłoń w geście pomocy, tym samym wypuszczając nici ze swojego nadgarstka. Wyrwanie jej nimi nie było większym problemem, tak samo jak schowanie kości w mym ciele. Uśmiechnąłem się w charakterystyczny dla siebie sposób do dziewczyny - Cóż tak młoda Inuzuka robi w tak nieodpowiednimi miejscu jak to? Jeszcze przy takich okolicznościach? - mówiłem, a przy wypowiedzeniu nazwy jej klanu zwróciłem uwagę swym spojrzeniem na jej znamiona - Niestety, ale nie możesz tutaj przebywać. Jako Lider organizacji Samotników muszę zadbać o Twoje bezpieczeństwo - mówiłem, a drugą dłonią machnąłem do mej żony. Długo nie musieliśmy na nią czekać, nie miała do nas daleko, dlatego też pojawiła się obok momentalnie - Kochanie, będziesz tak miła i zabierzesz tą młodą damę w jakieś bezpieczne miejsce? Najlepiej jakbyście wróciły do naszej siedziby. Po tak ciężkich igrzyska zasłużyła na odpoczynek - uśmiech nie schodził mi z ust. Ma żona znała mnie doskonale, wiedziała, że w momencie kiedy wydaje jej jakiś rozkaz to robię to z jakiegoś powodu, dlatego bez zawahania zabrała stąd dziewczynę. Nasze małżeństwo to mieszanka wybuchowa, pewność siebie Miyuki jak i moja sprawiała, że trudno było nam się przeciwstawić w jakiekolwiek sytuacji. Nie zapominajmy o tym, że ta kobieta nie tylko z racji swojej inteligencji została moim zastępcą, a też dysponowała nie małą siłą.

Offline

 

#166 2017-06-04 23:32:23

 Kami

Nikushimi http://i.imgur.com/FXUvzUA.png

35457109
Skąd: Warszawa - Otwock
Zarejestrowany: 2012-02-05
Posty: 875
Klan/Organizacja: Nikushimi
Ranga: Przywódca Nikushimi
Płeć: Kobieta
WWW

Re: Widownia

     Sytuacja między dwoma rodami z Tsuchi no Kuni stanęła w ogniu. Hyūga oskarżyli Kiyoshi o zamordowanie lidera. Powiem więcej, o brutalne rozerwanie jego ciała oraz osób znajdujących się obok niego. Widok nie należał do najprzyjemniejszych. Dym ledwo zdążył opaść, a wokoło lała się krew. Dostałam nawet kawałkiem flaków, które opadły na czarny czubek prawego buta. Trząchnęłam nogą coby pozbyć się brzydkiej ozdoby. Mój wzrok sięgnął przebitych wojowników kryształu. Keisuke bez zbędnych ceregieli przystąpił do pacyfikowania, gdy wydałam wyraźny i prosty rozkaz. Słuchał się mnie. Nadal posiadałam moc. A każda taka czynność utwierdzała mnie w tym przekonaniu.
     Zresztą, nie mogło być inaczej. Hyūga i Kiyoshi dobrali się idealnie. Po jednej i po drugiej stronie widziałam jedynie prymitywne osoby. Żaden z tych klanów nigdy nie znaczył wiele. No i teraz z pewnością także nie będzie. Zaintrygowała mnie jednak postawa Ikkyo, której niestety nie mogłam nie skomentować. Znajdując się obok, chwyciłam mężczyznę za policzki. Znałam próg wytrzymałości przeciętnej repliki. Ścisnęłam najmocniej jak mogłam, choć nie na tyle mocno, by zniknął.
      - Uważaj na to, co robisz. Jesteśmy w trakcie napiętej sytuacji. Kiyoshi zamordowali przedstawiciela Hyūga, a ty podnosisz rękę na jednego z Samotników. – Puściłam jego marną twarzyczkę. Mój głos był na tyle dosadny, by okoliczni zebrani także to usłyszeli.
     W trakcie, gdy zajmowałam się Ikkyo, Akemi odprawił Ayanami. A właściwie zlecił to mojej siostrze, a zarazem jego żonie – Miyuki. Jako, że dziedziczyła moje kekkei-genkai, wykorzystała je, by z jednej strony opatrzyć i częściowo sparaliżować ciało Ayanami. A drugimi rękoma przetransportować ją do oddziału Samotników. Uśpienie wywołane znieczuleniem mięśni, powodującym znużenie, było oczywiście niezbędne, gdyż dziewczę trzeba było opatrzyć po turnieju. Dodatkowo, prawdopodobnie doznała szoku na widok dużej ilości krwi. W skrócie – tak mówić będzie Miyuki do każdego. A wątpię by miała jakiekolwiek szanse obejść Akemiego. Ten człowiek, gdy przy niej stanął sprawiał wrażenie wielkości drzewa. Nie tylko wzwyż, ale i wszerz, gdyż całkowicie ją przysłonił. Zaraz chwilę pojawiła się Miyuki ze swymi medycznymi możliwościami. Oczywiście dziewczę mogło się wierzgać, robić wiele rzeczy. Co jedynie podkreśliło motyw częściowego uśpienia.
     Nieudolne próby negocjacji ze strony młodzików spowodowały ich zepchnięcie na drugi plan. To nie była piaskownica.
      - To loża liderów, nie miejsce dla zabaw. Osiemdziesiąt procent areny jest już zniszczone. Jeżeli teraz się stąd nie wydostaniemy, możemy nie mieć szansy ujrzeć najbliższego wschodu słońca. – Przeskoczyłam do rannych Hyūga, tworząc w powietrzu po jednym klonie dla każdego z nich. Pojedynczo zostali obdarzeni odpowiednią ilością energii, by móc wydzielać leczniczą chakrę przez okres dziesięciu tur.
      - Nie obchodzą mnie Kiyoshi. W imieniu Samotników muszę zadbać o Hyūga. Zabieram ich do naszego oddziału medyków. – Oczywiście z tym rodem dzielił nas pakt. Każdego z nich sparaliżował klon za pomocą medycznych zdolności. Następnie przetransportowali ciała do pobliskiego obozu. Tego, który został sformowany kilka postów wcześniej. Na arenie został więc tylko jeszcze jeden człowiek ze mną powiązany. A jego nadejście zwiastował trzask.
     Arena zaczęła się trząść. Loża liderów była wzniesiona nieco wyżej, niż zwykła widownia. Choć także była wykonana z drewna. Wtem przez osoby znajdujące się w strefie vip przeszła fala ciemnych kolców. Cień przeszył fundamenty konstrukcji, powodując jej zachwianie. Zatrzymał się w samym centrum, a następnie rozdzielił na mniejsze [Szybkość: 240]. Jeden skierowany w stronę klona Ikkyo, drugi w Akio, trzeci w Tamotsu, czwarty w lidera Ayatsuri, piąty w Akemiego, i tak dalej. We wszystkich. Nawet we mnie.
     Na horyzoncie, około dwustu metrów dalej pojawiła się męska sylwetka. Odziana w płaszcz, odkrywający jeden znak – symbol klanu Nara, w tymże świetle idealnie widoczny. Stał między płomieniami, jakoby w ogóle nie robiły mu krzywdy. Po ataku, zniknął. Jakoby nie spojrzeć, przywódca klanu Nara nie przybył na wezwanie. Można by posądzić Nara, owszem. Choć w tym momencie nie sposób przekonać rodu białookich. Szczególnie, że ich konflikt rósł przez wiele długich lat. Teraz mają motyw. Idealnie odsłoniętą kurtynę do domowej walki. By pokazać, kto w Kraju Ziemi rządzi.

Offline

 

#167 2017-06-05 10:23:49

 Ikkyo

Klan Uchiha http://i.imgur.com/fGrX3h1.png

52378630
Zarejestrowany: 2014-12-20
Posty: 606
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Lider klanu
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 20 lat
WWW

Re: Widownia

Loża liderów

     Nie wyglądałem na zadowolonego z obecnego przebiegu sytuacji. Keisuke, nie zważając na moją siłę, przesunął Gunbai. Nie mogłem nic na to poradzić, ponieważ chłopak mknął zbyt szybko. Cofnąłem więc rękę, umieściłem wachlarz na moich plecach. Następnie poczułem dotyk Hiyoki. Kobieta nie muskała już moich włosów, ani mojego torsu, lecz ścisnęła mnie mocno za twarz. Nie dałem jej satysfakcji, aby robiła to wystarczająco długo. Sięgnąłem dłonią po jej rękę, po czym ją odepchnąłem.
     Zagrodziłem drogę wachlarzem, moja droga. Ty podniosłaś rękę na lidera innego klanu. - syknąłem bezpardonowo. W mojej tęczówce iskrzyło czerwone oko, dosyć już miałem całej tej sytuacji. Wiedziałem doskonale, że cała ta maskarada miała na celu wyeliminowanie potencjalnych liderów Nikushimi. Oba klany z Kraju Ziemi od dawien dawna nie toczyły wyniszczających wojen. I chociaż w Baigai ostatnimi laty pojawiła się choroba, jakoś ją wyeliminowano. Na moment obecny zaś oba klany traciły swoją elitę i to za sprawą podstępu organizacji z Airando.
     Nie mogłem zbytnio nic poradzić na obecną sytuację. Wydzieranie się i zagradzanie drogi białookim lub kryształowym wojownikom zakończyłoby się tylko śmiechem i zniszczeniem mojej repliki. Zdawało się to być bezsensowne, dlatego należało czekać na rozwój sytuacji. Odwróciłem wzrok na arenę, aby dojrzeć walczącego Keisuke. Jego ruchy przestały przypominać wcześniejsze. Zachowywał się jak ktoś z Hidari. Podczas jednego z ataków obracał się, a mi wystarczyło to, aby dojrzeć Sharingana. W końcu swojską chakrę łatwiej ujrzeć.
     Zacisnąłem mocno prawą pięść. A więc to tak. Nie dość, że nas napadli to ukradli nam przynajmniej jedno oko. Pierdoleni Samotnicy. Oni i Nikushimi powinni zostać zmieceni z powierzchni ziemi. Na mojej twarzy pojawił się widoczny grymas. Ale ja w porównaniu do reszty, zauważyłem zbliżające się niebezpieczeństwo.
     Cień zmierzał w naszą stronę. Jako, że poznałem klan Nara trochę bliżej podczas pertraktacji z Eritzu, od razu domyśliłem się, że cień pełznący po ziemi to ich sprawka. W dodatku od samego początku widziałem chakrę ninjy, który postanowił jej użyć do swojego jutsu. Uskoczyłem na tyle daleko, aby pozostać w oddali od cienia [Reakcje 250], a ponieważ zdawałem sobie sprawę z istoty tego Hijutsu, wciąż miałem się na baczności.
     Kim jesteś? - spytałem mężczyznę. Wątpię, aby był zamieszany w zamach na Lorda i klan z Ziemi, ale co u licha wyprawiał?

Trybuny

     Pierwsze ofiary już leżały na ziemi we krwi. Przenosiłem wzrok to na nie, to na okolicę, to na towarzyszy. W końcu odetchnąłem głęboko i wysłuchałem słów Yocharu. Całe szczęście, że z naszego klanu był tutaj on. Yozora mogła zostać uratowana przez moją replikę, albo jego, natomiast reszta rodu znajdowała się daleko. Bezpieczna i pewna swojego żywota, w porównaniu do większości tu obecnych.
     To nie byle kto. Pamiętasz najazd Nikushimi na budowniczych Błyskawicy? - spytałem retorycznie. - To bliźniak Hiyoki, tej kobiety, która unieruchomiła wszystkich swoją pieczęcią. A zielony, czyli Keisuke, po paru sekundach znalazł się w loży liderów. Odebrał rozkaz zamordowania reszty Kiyoshi i od razu wyruszył. Swoją drogą, wyczułeś w nim chakrę Sharingana?
     Nie musiał odpowiadać na moje pytanie, pewnie sam wykrył, że Keisuke jest na wspomagaczach z Hidari. Dziewczyna, która towarzyszyła Yocharu, zdenerwowała się. Wściekła i mająca nadzieję, że powstrzyma ten chaos, chciała uciec. Byłem gotowy zagrodzić jej drogę. Szkoda, aby potencjalny nam sojusznik zginął. Albo nawet młoda dusza. Już i tak zbyt wiele osób padło podczas ostatniej wielkiej wojny.
     Stój, szalona. - mruknąłem do Azake. - Co im chcesz powiedzieć? Że to nie Kiyoshi ich zaatakowali? A myślisz, że im to wystarczy? To, co powiedziałem jest gówno dla nich warte. Bliźniak Hiyoki wygląda inaczej od niej, więc mogą odrzucić ten argument. A informacje, które zdobyłem w nieco inny sposób... też nie mają potwierdzenia w dokumentach, albo ich czynach. Samotnicy i Nikushimi nie pozwolą sobie na zepsucie ich planu.
     Ostatnie informacje postanowiłem przekazać tylko Yocharu.
     Hiyoki zapowiadała mi, że dzisiaj ich tajemna organizacja, Nikushimi, wywoła chaos. Że zginą ludzie. Jak na ironię, myślałem, że zrobi to ona, dlatego nie odstępowałem jej na krok. Dopiero w momencie zamachu zdałem sobie sprawę z jej bliźniaka i tego, że wysłużyła się Keisuke. Samotnicy najwidoczniej eliminują konkurencję. - szepnąłem. - Nie powinniśmy tutaj dłużej siedzieć. Zbierajmy naszych i oddalmy się na bezpieczną odległość od tej areny.

Loża Lordów

     Z powodu chaosu nie mogłem znaleźć Daimyo Ziemi. Racja, loża w której przebywał została zniszczona, lecz jednak może cudem umknął? Albo został ewakuowany? Miałem zamiar znaleźć go nie tyle w tym miejscu, co w okolicy. Dzięki Sharinganowi szukałem znaków chakry, możliwych ukrytych ciał Daimyo, którzy też zginęli. Jeśli mi się nie udało, po prostu opuściłem lożę wejściem dla Lordów i szukałem resztki strażników z Kraju Ziemi. Musieli oni albo eskortować Daimyo, albo chociaż nieść jego truchło. Pragnąłem spotkać się nie tyle z samym Lordem Ziemi, tylko z kimś będącym przy władzy. Jeśli zginął obecny pan, należało przekazać informacje jego spadkobiercy.

Ostatnio edytowany przez Ikkyo (2017-06-05 10:24:20)

Offline

 

#168 2017-06-05 13:01:33

 Suoh

Klan Kiyoshi

Skąd: Kraśnik
Zarejestrowany: 2016-06-26
Posty: 348
Klan/Organizacja: Kiyoshi
KG/Umiejętność: Shōton
Ranga: Lider klanu
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 22 lata
WWW

Re: Widownia

    Sytuacja z każdą sekundą była coraz gorsza. Moje pojawienie się niewiele tutaj zdziałało. Równie dobrze mogłem zostać w loży i obserwować wszystko z daleka jednak poczucie obowiązku wobec własnego klanu było o wiele silniejsze. To bardzo śmieszne jak taka błahostka może zadecydować o życiu większości ninja. Głupcy zaślepieni ideałami, którymi kroczy większość, i które są dla dobra ogółu, nie zdają sobie sprawy, że mogą zaprowadzić ich prosto do grobu. Ja również należałem do tej grupy. Pomyśleć, że wystarczyła tylko chwila zastanowienia by zmienić zdanie. Trzeba było myśleć przyszłościowo. Nie chciałem być okrzyknięty tchórzem, który dla dobra swojego przyglądał się z oddali jak pozostali skaczą sobie do gardeł. Nie po to trenowałem prze te wszystkie miesiące by w takich chwilach podkulić ogon i schować się gdzieś w bezpiecznym miejscu.

[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]
                                       
Akcept by Ichuza

    Niestety nic nie wskazywało na to aby sytuacja miała się zmienić na lepsze. Zarówno moje słowa jak i Hyuugi na przeciwko, którego wcześniej spotkałem podczas pierwszego etapu zostały zignorowane. Obie strony chciały pokazać jak silnie trwają przy swoich przekonaniach i nie zamierzają odpuszczać. Osobiście nie znam dokładnej genezy tego sporu jednak biorąc pod uwagę reputację naszego klanu musiałem to jak najszybciej przerwać. Awanturnictwo a także możliwość łatwego sprowokowania nie były najlepsza wizytówką, a nie chciałbym być kojarzony z takim właśnie klanem. Trzeba było działać. Wśród kryształowych braci jak i białookich wojowników było kilka potężnych osób, raczej nie ma słabych jednostek w tej walce dlatego musiałem zachować jak największą ostrożność. Liczyłem po cichu, że ktoś z obecnych tutaj Kiyoshi zechce mi wyjaśnić co tak na prawdę się stało skoro oba klany skaczą sobie do gardeł w takim miejscu. Patrząc na zniszczenia jakie ogarnęły areną mogę jedynie przypuszczać co tutaj się stało, a nie jest to najlepsza droga do tego by zażegnać tymczasowo spór.
    Musiałem wziąć sprawy w swoje ręce. Jak wspomniałem wcześniej trzeba było się przegrupować, oszacować straty i wymyślić plan, który nie uwzględniał bezmyślnego skakania sobie do gardeł.  Jednakże nagle wydarzyło się coś niespodziewanego. Obserwowałem wcześniej cała arenę, a raczej starałem się ale nie mogłem sobie pozwolić abym stracił również z oczu reprezentację Hyuuga. W momencie kiedy spojrzałem naprzeciwko siebie chwilę później poczułem jak coś przebija moją nogę. Gdy spojrzałem na swoich braci oni również doznali podobnej rany. Lecz atak ten nie pochodził od użytkowników Byakugana. Najpierw spojrzałem na nogę a po chwili na ziemie, była tam wbita kość o specyficznym wyglądzie. Już raz widziałem podobny jak nie taki sam oręż. Tylko jeden klan potrafił wytwarzać coś takiego i nigdy bym nie przypuszczał, że będę miał okazję spotkać się z tym w takich okolicznościach.
    Cholerni Kaguya. Od kiedy to Samotnicy mają sojusz z Hyuuga..!? - Powiedziałem chwytając dłoń w okolicy rany. Od dłuższego czasu nie czułem takiego bólu. Szybko wyrwałem kawałek kombinezonu i owinąłem sobie wokół rany chcąc przynajmniej na chwilę zatamować ostry krwotok. Nie wiedziałem co się dzieje. Byłem przekonany, że zarówno Samotnicy jak i Hyuuga otrzymują neutralne stosunki i raczej ani jednym ani drugim nie śpieszy się do nawiązania jakiegokolwiek sojuszu. W jednej sekundzie byliśmy uziemieni. Szybkość, siła a także sposób w jaki zostaliśmy zaatakowani przypominał mi sposób walki pewnej osoby, którą spotkałem jakiś czas temu. Jednak to nie mógł być on, rany jakie odniósł były zbyt poważne aby mógł w tak krótkim czasie powrócić jako ninja. Fakt, szkielet został nienaruszony w znacznym stopniu, ale według mnie to i tak za szybko.
    Teraz nie było wyboru. Czy pozostali tego chcieli czy nie musieliśmy się stąd ewakuować. Z trudem złożyłem pieczęcie po czym wystawiłem dłonie przed siebie by stworzyć dwa kryształowe smoki (Szybkość tworzenia: 156). Jeden z nich zaczął formować się od dołu mając za zadanie okrążyć nas i zasłonić, drugi zaś w powietrzu i kręcił się wokół nas wykonując dokładnie to samo. Gdy tylko znajdowały się dość blisko mnie wybiłem się z całych sił krzycząc z bólu. Dłońmi chwyciłem wystające fragmenty kryształu by następnie podciągnąć się wyżej i położyć stając się trudno widocznym celem. Dałem również znak aby pozostali albo wskoczyli na jeden z kryształowych tworów albo zrobili dokładnie to samo. Rozmiary nie były powalające więc nie byłem w stanie zabrać ze sobą wszystkich Kiyoshi o ile zdecydowali się ewakuować. Jednakże miałem nadzieje, że przynajmniej większości z nich uda się wycofać na bezpieczną odległość. Znajdowałem się nad ziemią w momencie kiedy arena zaczęła się trząść, na szczęście udało mi się odpowiednio zareagować i nie groziło mi przygniecenie przez kamienne fragmenty konstrukcji (Reakcje: 225).
    Oddalałem się w dość nietypowy sposób. Oba smoki wytworzone wokół mnie przysłaniały siebie nawzajem by co chwilę służyć jako tarcza dla osób, które znajdowały się na ich grzbiecie. Oczywiście była to loteria. Jeżeli przeciwnik zdecyduje się posłać pocisk to na pewno jeden z tworów zostanie zniszczony, jednak jeżeli pozostali Kiyoshi zdecydowali się wykonać podobny ruch to istniała szansa, że większość moich braci trafi w jednym kawałku do bezpiecznej strefy, która znajdowała się poza areną. Prędkość smoków była ograniczona lecz wykorzystując obecny chaos w postaci niestabilnej areny istniała szansa, że część Kiyoshi przeżyje pułapkę w jakiej się znaleźliśmy (Szybkość: 200). Moim celem było poprowadzenie ich na odległość kilkuset metrów by tam następnie zając się rannymi.

Chakra: [Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

Ostatnio edytowany przez Ichuza (2017-06-11 21:28:30)

Offline

 

#169 2017-06-05 19:17:28

Jirō

Klan Namikaze

50579205
Zarejestrowany: 2016-08-31
Posty: 180
Klan/Organizacja: Namikaze
KG/Umiejętność: Kiiroi Senkō
Ranga: Quincy
Płeć: Mężczyzna

Re: Widownia



      Jiro właściwie nie miał pojęcia, co się wydarzyło. Z jednej strony widział, że zaczęli walczyć ze sobą Hyuuga i Kiyoshi. Wiedział też, że lider jednego z klanów został brutalnie zamordowany. Nie wiedział jednak, na ile to wszystko było prawdą. Na szybko wyciągnął takie wnioski, jednak z jakiegoś powodu sam nie wierzył w ich prawdziwość. Wszystko przez ten chaos. Wszędzie pył, dym, kurz, panika. Okrzyki, które nie pozwalały chłopcu spokojnie pomyśleć, co powinien zrobić. Stanął jak wryty i zaczął się rozglądać, mając nadzieję, że zaraz coś wymyśli. Zapytał Yozorę, co ta zamierza uczynić. Dziewczyna była dużo bardziej zdecydowana. Odnalazła się w sytuacji dużo lepiej niż Jiro. Zachowując zimną krew ruszyła w kierunku swoich pobratymców, między innymi do mężczyzny, z którym chłopiec widział ją wcześniej. Miał wrażenie, że powinien za nią ruszyć, że ona właśnie tego od niego oczekuje.
      Ruszyli do przodu, przedzierając się przez wystraszony tłum, próbujący w popłochu opuścić arenę. Przeciskali się między ludźmi, co wcale nie było takie proste, zwłaszcza że podążali w kierunku innym, niż wszyscy. Ninja nie wiedział, czemu w ogóle pcha się do przodu. Czy nie lepiej byłoby po prostu opuścić obiekt? Równie dobrym pomysłem wydaje się odnalezienie Akio, który jednak przez dłuższy czas pozostawał jakby nieprzytomny. Mimo wszystko, coś jednak sprawiło, że nie chciał opuścić biegnącej przed nim niewiasty. Prawdopodobnie nie będzie się czuł zbyt komfortowo w towarzystwie samych Uchiha, ale co innego może zrobić?
      Minęła chwila, Jiro znalazł się nieco bliżej centrum wydarzeń. Wciąż jednak nie miał pojęcia, co ze sobą zrobić, dlatego na razie tylko słuchał innych, prawdopodobnie starszych doświadczeniem mężczyzn. Dobył z pleców swój łuk, żeby nie tracić czasu w sytuacji zagrożenia. Ustał gdzieś blisko, jednak nieco za Yozorą. W końcu, to ona go tutaj przyprowadziła, bez niej czułby się całkiem zgubiony. Co więcej, w ten sposób mógł podziwiać jej jędrne pośladki. Mógł również kryć jej plecy - pilnować przed atakiem, a przynajmniej dawał sobie taki pretekst.
      Uważnie słuchał, co do powiedzenia mają Uchiha. Dzięki nim mógł lepiej zapoznać się z całą tą sytuacją, która była dość zagmatwana. Oni znajdowali się niemalże w centrum wydarzeń od samego początku - muszą wiedzieć więcej. Miał nadzieję, że nie zostanie uznany jako intruz, czy inny szpieg.
      W pewnym momencie, Jiro za pomocą swojej umiejętności zauważył coś dziwnego. Pewnie to dzięki swoim tropicielskim umiejętnościom poczuł, że coś się zbliża. Jego sprawność fizyczna pozwoliła mu bez wysiłku uniknąć nadciągającego cienia - złapał Yozorę (która prawdopodobnie nie zdołałaby uniknąć ataku) i odskoczył poza zasięg działania techniki (reakcje 195, szybkość 250, skoczność 100), jednak wciąż miał się na baczności.

[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]
edit: zapomniał chakre

Ostatnio edytowany przez Jirō (2017-06-05 23:21:20)

Offline

 

#170 2017-06-05 20:27:22

Daiki

Gość

Re: Widownia

    Nie byłem w stanie w jakikolwiek sposób wpłynąć na sytuację. Na miejscu całego tego przedstawienia zjawiłem się za późno i nie mogłem nawet dokładnie ocenić, do czego konkretnie doszło, wiedziałem natomiast dwie rzeczy - to, że lider klanu Hyūga nie żyje, a także to, że moi pobratymcy walczą na śmierć i życie z członkami klanu Kiyoshi. Nikt nie udzielił odpowiedzi na pytanie które zadałem, odgrywał się tutaj niemały chaos, w którym nie byłem w stanie dostrzec nawet światełka nadziei, aż w końcu nie obserwowałem reakcji mojej towarzyszki na zaistniałą sytuację. Od samego początku trzymaliśmy się razem, stałem obok niej i co chwila zerkałem na nią głównie za sprawą tego, że Asuka ujadał jak narwany. Zwracał przy tym szczególną uwagę na pokiereszowane ciało głowy klanu z Kokkai, czyżby coś wyczuł? Ayanami wyglądała tak, jakby sama coś zwęszyła, w którymś momencie chwyciła niewielką kość, co wydawało mi się dziwnym zjawiskiem. Czy nie wspominała wcześniej, że któryś z uczestników igrzysk posługiwał się zdolnościami opartymi na manipulacji kośćmi? Typkowi używającemu przeklętej pieczęci, Kowataro, z twarzy również wyrosły kości po przemianie, to może mieć jakiś związek.
    Wtedy właśnie ofensywę na kryształowych wykonał nie kto inny, jak zielonowłosy, który strzelał czym? Ano kośćmi! Wszystko zaczęło układać się w jedno, ale niczego nie mogłem być pewien po kilku zauważonych elementach i niepopartych rzetelnymi faktami przemyśleniach. Wiedziałem, że muszę pogadać z Ayanami oraz z osobą, która bacznie obserwowała nasze zmagania w labiryncie. To pozwoliłoby nam spojrzeć na sytuację z zupełnie innej perspektywy, dla mnie, jak już wspomniałem, Kiyoshi nie stanowią głównego podejrzanego w tym zamieszaniu. Nie mieli żadnych powodów ku temu, by akurat teraz przeprowadzić atak, mieli lepsze okazje. Poza tym Suoh nie pomagałby mi, gdyby wiedział, że coś takiego się święci, nie wierzę, że ot tak po prostu wykorzystałby zmyłkę, albo chciał być po prostu miłym. W każdym razie dziwiło mnie też to, że wcześniej ktoś z tłumu krzyknął, że to właśnie ci z Baigai zabili głowę klanu Hyuuga, a teraz jakiś członek klanu Kaguya robi im krzywdę. Czy to nie dziwne?
    Wtedy zaczęły się dziać jeszcze dziwniejsze rzeczy. Przy dziewczynie z klanu Inzuka pojawiły się dwie sylwetki, których nie byłem w stanie rozpoznać, chociaż miałem wrażenie, że gdzieś już czułem jej energię, to budziło we mnie niepokój, który musiałem przezwyciężyć. Im dłużej słuchałem jegomościa kierującego dziwne słowa do Ayanami, tym bardziej wiedziałem, że ten cyrk z każdą chwilą staje się coraz gorszy i coś trzeba z tym zrobić. Wykonałem swój ruch jeszcze przed próbą pojmania członkini klanu Inzuka, wtem dużą część terytorium pochłonęła masa niezwykle jasnego światła. Najpierw cztery bombki świetlne opadły wolnym ruchem na ziemię między moją towarzyszką, a dwiema nowymi personami, odbijały się nostalgicznie o podłoże, zwracając na siebie uwagę wszystkich, po czym eksplodowały. Byłem na to przygotowany, dlatego osłoniłem się przed ich działaniem, a następnie stworzyłem jedną pieczęć, wypuszczając masę chakry z mojego organizmu w postaci dokładnie sześciu cienistych klonów, z czego każdy miał inne zadanie, które pozwolę sobie numerycznie opisać na dole:

#1 odpowiedzialny był za wykonanie techniki pieczętującej i ucieczkę za oryginałem,
#2 odpowiedzialny był za pochwycenie Ayanami i ucieczkę za oryginałem,
#3 odpowiedzialny był za pochwycenie Koharō i ucieczkę za oryginałem,
#4 odpowiedzialny był za pochwycenie Asuki i ucieczkę za oryginałem,
#5 odpowiedzialny był za rozrzucenie notek wybuchowych w ilości 10, miały one eksplodować kiedy klony #1-4 znajdą się poza polem rażenia, czyli prawie od razu, tuż po tym replika wykonałaby jutsu Kami Oroshi, którego zadaniem byłoby rozprzestrzenienie ognia i zablokowanie zupełnie drogi za nim, tamtędy właśnie uciekaliśmy, wówczas klon by zniknął,
#6 odpowiedzialny był za zmyłkę.

    Wczasie, kiedy klon #5 dawałby nam czas na ucieczkę, pokonywalibyśmy trasę odizolowaną zupełnie od kogokolwiek i dokładnie ocenioną dzięki Byakugan'owi. Miałem nadzieję, że wszystkie klony zgrają się idealnie w czasie i cała akcja się powiedzie, nie mogłem pozwolić, by komuś z nas stała się krzywda.

Statystyki:
Moje: Szybkość - 240
Klonów: Szybkość - 180, Szybkość składania pieczęci - 215, Siła jutsu - 255



[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

EDIT, PONIEWAŻ ZAPOMNIAŁEM O STATYSTYKACH.

Ostatnio edytowany przez Daiki (2017-06-05 20:37:51)

 

#171 2017-06-07 06:21:03

 Akemi

Nikushimi http://i.imgur.com/ERi291S.png

6720223
Zarejestrowany: 2012-11-04
Posty: 898
Klan/Organizacja: Samotnicy/Nikushimi
KG/Umiejętność: Sosa
Ranga: Lider Samotników
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 40
Multikonta: Miyaguchi, Arashi

Re: Widownia

      Plan wydawał się być całkiem prosty. Bez żadnego lawirowania, posługiwania się kłamstwem, chciałem jako Samotnik i Lider tej organizacji przekonać dziewczynę do pójścia z moją żoną. Jako małżeństwo stanowiliśmy już całkiem niezłe dwa argumenty do tego by nam nie odmówić. Wydawać by się mogło, że nie ma innej opcji jak najzwyczajniej w świecie posłuchanie się nas. Jednak to nie dziewczyna okazała się problemem. Ba, nawet nie miała okazji ku temu by nim się stać. Jeszcze za nim wydusiła z siebie jakiekolwiek słowo, działo się coś czego nie potrafiłem pojąć. Byliśmy w loży, gdzie coraz więcej nie proszonych gości miało dostęp. Czy ktokolwiek zajmuje się wpuszczaniem ich tu? Może zginął jakimś cudem, no nieistotne. Trzeba jakoś zareagować.

      Człowiek, który to wszystko zaplanował najwidoczniej był wizjonerem i miał nadzieje, że pójdzie mu to całkiem sprawnie. Nie będzie musiał z nikim walczyć, a on ucieknie nie zauważony. Chciałem mu nawet poklaskać, bo było to praktycznie doskonałe. Naprawdę oślepłem z wrażenia, co na ironie było prawdą, bo wypuścił cztery bombki, które faktycznie nas oślepiły. Aczkolwiek nie zaplanował jednego aspektu, nie pomyślał, że ktoś zaprawiony w boju jak ja ma do dyspozycji oko, które całkiem dobrze radzi sobie z oślepienie. Mianowicie oko, które ukrywa się pod moją opaską. Co by tutaj dużo mówić, w momencie oślepienia odsłoniłem drugi oczodół, co może być zaskoczeniem dla innych aczkolwiek było całkowicie normalne i zdrowe. Pierwsze zaś oczywiście zamknąłem, co by nie przeszkadzało mi podczas moich kolejnych ruchów. Nie musiałem długo czekać by przyzwyczaiło się do zaistniałej sytuacji i ruszyłem z nie małą prędkością [szybkość: 500]. Natychmiast pojawiłem się przed chłopakiem, by zaraz po tym unieść go czterdzieści centymetrów ponad ziemie jedną ręką, drugą mocno krępując nadgarstki [siła: 270]. Niech pobędzie tutaj z nami dłuższą chwile, on lub też klon, jeżeli nim był. Gdzieś w głębi duszy miałem nadzieje, że jednak to nie była replika, a my złapaliśmy potencjalnego zamachowca, jakby nie patrzeć, atak na loże był kolejną kartą potwierdzająca, że to nie my stoimy za tym wszystkim i nie ma co się kłócić z naszą logiką. Potwierdził to kolejny atak, który okazał się być na tyle dużym zaskoczeniem, że zdołałem jedynie użyć swojej podmiany w wodę, która natomiast została aktywowana w zasadzie automatycznie przez mój organizm. Kiedy już wszystko opadło, a moja żona zdołała uratować Ayanami przed atakiem, na mojej twarzy był widoczny jedynie mały grymas by po chwili wyrwać z siebie - Same widzicie, nie jest tutaj zbyt bezpiecznie. Natychmiast wracajcie do Airando.

[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

Offline

 

#172 2017-06-07 15:48:18

Yozora

Klan Uchiha

15871022
Zarejestrowany: 2016-01-10
Posty: 121
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Gunsō
Płeć: Dziewczyna
Wiek: 18

Re: Widownia

     Dziewczyna spoglądała to na liderów wymieniających się zdaniami. Dzięki nim powoli udawało się jej ogarnąć o co w tym wszystkim chodzi. Od czasu do czasu zerkała też w kierunku Jiro, który przyszedł tutaj wraz z nią, ale się nie odzywał. Może nie czuł się zbyt pewnie wśród obcych? Yozo zerknęła też raz czy dwa na towarzyszkę Yocharu. Wyglądało na to, że należała do klanu Hyuuga, więc potrafiła zrozumieć jej chęć dołączenia do swoich. Prawdopodobnie na jej miejscu próbowałaby zrobić to samo. I prawdopodobnie jak ona sama również zignorowałaby słowa Ikkyo i Yocharu, nawet jeśli mówili z sensem. Tylko kiwnęła głową na słowa wicelidera. Doskonale zdawała sobie sprawę, że teraz to już nie jest gra, że to wszystko dzieje się naprawdę. I jeśli znów wpadnie na jakiś głupi pomysł to znów umrze, ale tym razem naprawdę. Dlatego właśnie dołączyła do swoich liderów. Oni byli bardziej doświadczeni, wiedzieli lepiej co powinno się zrobić w obecnej sytuacji. Jednak słowa Ikkyo nieco ją zaskoczyły.
     - Huh? Mówisz, że wiesz co tu się stało Ikkyo-san i chcesz tak po prostu stąd czmychnąć? Pozwolisz,
żeby się mordowali? Oni wszyscy chyba nie wiedzą co tak naprawdę się stało...
- mówiła. Słowa Ikkyo uznała za pewnik. Skoro Lider mówił, że nie było tak jak ktoś tam na widowni pokrzykiwał - że to Kiyoshi przeprowadzili zamach - to uznała to za pewnik. Po prostu musiało być tak jak mówił. Ale czy naprawdę powinni zrobić to co powiedział i po prostu stąd uciec? Co do tego nie była taka pewna. Trochę skołowały ją też słowa Ikkyo na temat Keisuke. Mówił coś o tym, że wyczuł od zielonowłosego chakrę Sharingana. Ale jak to było możliwe? Sama niczego wcześniej nie zauważyła. Ale tak samo jak wcześniej od razu uznała, że lider ma rację. Tylko co to znaczyło? Że Keisuke był wrogiem ich klanu? Cholera, jak dobrze, że nie wyjawiła mu kim naprawdę jest...
     Te wszystkie zaskakujące informacje sprawiły, ze kompletnie nie zauważyła ataku zmierzającego w jej kierunku. Nie miałaby szans uniknąć tego cienia. Z resztą nawet gdyby zdawała sobie z tego sprawę to i tak by się jej nie udało, była zbyt słaba. Na szczęście ktoś postanowił się nią zająć. Tak, na szczęście dla niej, nie mniej jednak było dla niej sporym zaskoczeniem kiedy nagle została uniesiona z ziemi.
     - He? Co jest? - rozejrzała się nie mając pojęcia co się dzieje. Dopiero po chwili dostrzegła, że Jiro ją podniósł. - C-co ty robisz?! Próbujesz mnie porwać? - krzyknęła w jego kierunku nie zdając sobie sprawy z cienistego ataku. - Ikkyo-san, Yocharu-san ratunku~ - zawołała do swoich liderów przekonana, że Jiro chce zrobić coś niedobrego.

Offline

 

#173 2017-06-07 20:58:49

Tamotsu

http://i.imgur.com/HTjQGqH.png

Zarejestrowany: 2012-11-28
Posty: 588
Klan/Organizacja: Senju
KG/Umiejętność: Mokuton
Ranga: Lider
Wiek: 30

Re: Widownia

   Ciężko było mi poukładać w głowie co tak właściwie miało tutaj miejsce. Miałem wrażenie, że przez większość tych wydarzeń byłem nieobecny umysłem, co po części może i pokrywało się z prawdą. Z mojego własnego świata wyrwały mnie dwa najważniejsze wydarzenia - zamach wymierzony w Hyuuga oraz Lorda Kraju Ognia. Nie zareagowałem od razu - to fakt - ale początkowo nie rozumiałem co tutaj się dzieje. Życie naczelnego gbura Ognia było mi jakże obojętne aczkolwiek należało zachować jakieś resztki godności i przynajmniej udawać jak to nie jest się wielce wstrząśniętym i oburzonym. Straciłem przez tego człowieka wiele czasu, sił oraz środków które były niezbędne dla mojego klanu. Dodatkowo nie pomógł Yamanaka, którzy byli w potrzebie, wymiana jaką zaproponował była warunkiem nie do zaakceptowania. Karygodne było jego podejście do klanu Ayatsuri nie dziwiło mnie więc to, że zareagowali podobnie do mnie. Ale to nie był nasz jedyny problem - ktoś rozpoczął atak na lożę liderów.
   Wszytko rozpoczęło się od poruszenie konstrukcją. Wtedy można było wyczuć, że coś jest nie tak, mogłem więc początkowo założyć jakie będzie moje zadanie. Na loży znajdowało się jeszcze kilka osób więc naprawdę dobrze by było gdyby udało nam się ograniczyć ofiary śmiertelne do minimum. Dwa walczące ze sobą klany przeleją na tej ziemi wystarczająco krwi, nie ma potrzeby by robił to ktoś jeszcze. Mógłbym spróbować postarać się odpowiedzieć za którąś ze stron ale będąc całkowicie szczerym nie odczuwałem najmniejszej potrzeby, nie byłem w jakikolwiek sposób związany z którąś ze stron konfliktu. Ważniejszym dla mnie było pomaganie ludności cywilnej i ograniczenie strat wśród nich, jeżeli tamci chcą podrzynać sobie gardło to proszę bardzo - nie mi oceniać. Nie uważałem jednak, że był to idealny czas czy miejsce na takie porachunki... Oczywiście, wina spadała na klan kryształu ale Hyuuga, urządzający samosąd w miejscu otoczonym przez zwykłych ludzi, nie byli tutaj bez winy.
   Na moje szczęście przybyła tutaj ze mną moja asystentka, Asami, która pilnowała mojej osoby. Kiedy ja zaciekle toczyłem bitwę myśli to ona właśnie musiała zareagować na to co działo się w naszym otoczeniu. Moim błędem było to, że kolejny raz próbowałem przełożyć swoje życie nad życie innych osób, tym razem mogło się to źle dla mnie skończyć. Kobieta widząc, że nie miałem zamiaru ruszyć się pod wpływem nadciągającego ataku podjęła szybką decyzją, która jednocześnie pozwoliła jej ocalić swoje jak i moje życie - dzięki swojej odpowiedniej reakcji [200] była w stanie chwycić mnie jak dziecko i odskoczyć w bezpieczne miejsce. Pojedynczy atak nie był tutaj dla nas większym zagrożeniem, niemniej jednak wiedziałem, że powinienem bardziej uważać. Nie był to już zwykły turniej, zamienił się on w pole bitwy.
   Kiedy udało mi się uniknąć tych cholernych kolców musiałem zacząć szybko działać. Widziałem, że reszta moich ludzi rozpoczęła tworzenie konstrukcji pomocniczych - dobrze, mogłem w taki sposób skupić się na tym co miałem do zrobienia. Po złożeniu pieczęci utworzyłem przystające do loży drewniane bale, umacniając konstrukcję i jednocześnie nie pozwalając przewrócić jej się na ziemie [szybkość tworzenia: 100]. Na jakiś czas powinno to wystarczyć, jeżeli nikt tutaj nie rozpocznie skakania sobie do gardeł do moja konstrukcja powinna utrzymać lożę w takim stanie w jakim jest teraz. Martwiła mnie jednak osoba, która była odpowiedzialna na nasz atak - było widać tam znak klanu Nara. W jakim celu ktoś miałby atakować zebrane tutaj głowy klanów? W jaki sposób byłoby powiązane to z morderstwem lidera białookich czy Lorda Feudalnego? Jeżeli podczas jednego turnieju ktoś postanowił wykonać trzy różne zamachy - gratuluję, świetny zbieg okoliczności. Chyba przestanę brać udział w imprezach masowych na taką skalę, żyjemy w czasach gdzie jest to po prostu niebezpieczne.
   - Asami, proszę Cię, pilnuj dalej mojego leniwego tyłka... Nie możemy tego tak zostawić. Trzeba w jakiś sposób wydostać stąd ludzi, których ten konflikt w ogóle nie dotyczy... - oczywiście, jak zawsze łatwiej było powiedzieć niż coś takiego zrobić. Teraz kończyłem tworzyć umocnienia dla loży ale co potem? Czasu było mało, za mało by wymyślić jakieś konkretne i pewne rozwiązanie.

[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

Offline

 

#174 2017-06-07 22:21:46

Yoshimaru

Wyrzutek

Zarejestrowany: 2013-03-24
Posty: 647
Klan/Organizacja: Wyrzutki
Ranga: Elita
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 32 lata

Re: Widownia

     Interesująca postać, o której zaciekle prawił białowłosy, dotarła do końcowego momentu igrzysk. Ramię w ramię stanął do boju Keisuke z organizacji Samotników. Hiyoki zapewne walczył wewnętrznie, który z nich powinien wygrać. Z jednej strony korzenie, z drugiej zwykłe przypodobanie i intuicja. Jednakże, ani mnie, ani jemu nie dane było poznać zwycięzcy turnieju. Bowiem jedna osoba wtrąciła swe szanowne cztery litery, przerywając zawody. A zadziała bowiem tak, że nie tylko zepsuła rozrywkę, a jednocześnie zamordowała lorda Ognia. Powiedziałbym więcej - rozpętała na widowni chaos. Ludzie ciśnięci do wyjść utworzyli zator. Ich siła była na tyle wysoka, iż nawet stu mężów uległoby naciskowi. Doskoczyłem na moment do rozmówcy.
      Omijaj główne wyjścia, nie zdążysz nimi przejść. Przeskocz nad tłumem i zrób dziurę przy suficie, by uciec. - Rzuciłem błyskawicznie, ostatnimi słowami unosząc dłoń w geście pożegnania. Wiedziałem, iż chłopak nie jest kipiący do walki. Czy słaby tego nie wiem, ale na pewno nie pierwszy do bitki.
     Do loży liderów dzielił mnie dystans ponad siedemdziesięciu metrów. Stamtąd, gdy opadł gęsty dym, dostrzegłem kolejne zamieszenie. Ano Kiyoshi dokonali zamachu na lidera z Baigai. Byłem o tym przekonany, o ile kierowałem się przeszłością w tym ich historią. Do wyciągania wniosków, by mogli być to Samotnicy, nie miałem podstaw. Nie byłem wszechwiedzący, jak niektórzy - co się potem okazało. Gdy dotarłem wśród potężnych ninja, kroki zatrzymałem na krańcu konstrukcji, którą wzniósł przedstawiciel Senju. Tamotsu Senju, niedawno wybrana głowa rodu. Szybkość jego drewna nie wskazuje na wysoki potencjał, choć asystuje mu kobieta o całkiem zaskakującej zręczności. Po prawo, Akemi Kakukoro. Napalony zabijaka, wróg organizacji wyrzutków. Nie widzę lidera Nara. Część dyplomacji Kiyoshi została zamordowana, reszta ma poprzebijane stopy kością. A więc zrobił to Samotnik. Po lewo od nich Hyūga. Bez lidera, gdyż została po nim jedynie ogromna kałuża oraz porozwalane dookoła flaki. Ikkyo Uchiha - słyszałem o nim od Shinaku. Także świeżak, jeżeli chodzi o piastowanie. Umiejętności nieznane. Zamaskowna kobieta, dokładnie ta, która sprowokowała Ronin no Kuni. Prawdopodobnie także Samotnik. A także pozostali uczestnicy turnieju, których mogłem obserwować - żadne wyzwanie.
     Po dokładnej analizie w dalekim położeniu, doskoczyłem do znajdującego się najbliżej Ikkyo. Jeno w nim widziałem jakiekolwiek wsparcie. Bowiem łączył nas pakt, jego ród, jak i moją organizację. Co do innych - wiele wątpliwości i ogromnej nieufności. Jeszcze większej, gdy białooki wypuścił oślepiające bombki. W tymże momencie chwyciłem za ostrze i napełniłem ciało elektrycznością. Przyodziewając błękitną zbroję. Światło opadło, a wraz z tym kolejne zagrożenie - cień. Kolec, który zdzieliłem z plaskacza wolną ręką (Siła: 480). No i ten, złamał się.
     To był Nara. Fakt, brakowało wśród loży lidera. Brak mi jednak dowodów, by sunąć konkretne podejrzenia. Wzroku zaś nie spuszczałem z przedstawiciela Samotników. W międzyczasie nawiązując kontakt z Ikkyo. Jakoby wzrokowy, palcem chcąc wskazać napakowanego wojownika. Przekaz był prosty. Nie miałem zamiaru wdawać się w konflikt, acz jeden zły ruch - głowa Akemiego należałaby do mnie.

Offline

 

#175 2017-06-07 22:22:16

Keisuke

Samotnik [Kaguya]

Zarejestrowany: 2015-12-25
Posty: 229
Klan/Organizacja: Samotnicy; Kaguya
KG/Umiejętność: Shikotsumyaku; Sharingan
Ranga: Przywódca Samotników
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 20 Lat

Re: Widownia

Kolejne zadanie wykonane poprawnie. Jeśli chodzi o walkę jestem pewien że nie mam takiego pecha. Tutaj wszystko jest przeprowadzone perfekcyjnie. Każdy ruch zaplanowany z odpowiednim wyprzedzeniem, kontrola oddechu czy chociażby odczuwalna każda kropelka potu spadająca w dół z mojego czoła. Długie treningi pomogły, a ja stawałem się to coraz groźniejszym przeciwnikiem. Odpowiadało mi to szczerze mówiąc bo od małego byłem do tego przygotowany. Wracając jedna do głównej fabuły... Po zakończeniu pacyfikacji Kyioshi udałem się z powrotem do Hyioki. Kiwnąłem delikatnie na znak, że moje zadanie zostało wykonane. Nie dezaktywując jeszcze Sharingana, obserwowałem tę jatkę. Nigdy nic nie wiadomo, wszystko może nas zaskoczyć dlatego wolałem być choć trochę odpowiednio przygotowany. Obserwowałem wszystko i wszystkich, aż nie ujrzałem jego.

Zauważyłem ciemną posturę mężczyzny nieopodal loży vip. Nic nie mówił, przez chwilę nawet nic nie robił. Jedynie obserwował nasze poczynania. Po chwili arena zaczęła się trząść. Przez chwilę starałem się ogarnąć równowagę w moich nogach, a po kilku sekundach nie czułem w tym żadnego już problemu. Niestety to nie był koniec niespodzianek. W krótkim odstępie czasu zaważyłem jak spora ilość cienistych kolców rusza w naszą stronę [ Reakcje 290 ]. Nie miałem co czekać, w mojej prawej dłoni uformowało się dość spore, kościste wiertło. Miałem zamiarem zasłonić siebie jak i Hyioki przed tajemniczym atakiem [Szybkość 490, SB 5]. Nie mogłem pozwolić by mojej "mistrzyni" się coś stało prawda? Dlatego nie czekając w bezruchu po prostu zrobiłem co było trzeba, taki odruch. Jeśli jednak trzeba będzie uciekać to cóż, trzeba będzie spierdaaaaaalać.

[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]



Yasuhiko || Kazuhiko || Haruhiko

http://i.imgur.com/4tWVPtd.png

Mówię || Myślę || Szepczę || Krzyczę

Offline

 

#176 2017-06-07 23:06:10

 Himitsu "Azake" Hyuuga

Zaginiony

4898143
Zarejestrowany: 2017-03-04
Posty: 112
Klan/Organizacja: Hyuuga
KG/Umiejętność: Byakugan [LVL0]
Ranga: Członek klanu
Płeć: Kobieta
Wiek: 18

Re: Widownia

     Niemalże wpadła na Yocharu tak bardzo była zapatrzona w swój cel. Złość wykrzywiała jej rysy gdy spojrzała na czarnowłosego i nagle uległo to zmianie - złość zastąpił strach. Himitsu cofnęła się odruchowo o krok, nim zdążyła zapanować nad tą reakcją. Po krótkiej walce z mimiką twarzy uzyskała również minę wyrażającą nie strach, a niepokój. - Wiem... wiem to wszystko. Ale jak mogę tylko stać i patrzeć? - walczyła ze sobą. Rozsądek przywoływał ją do porządku, gdy jej ciało drżało chcąc wyrwać się do walki, nawet bezsensownej. Jednak członkowie klanu Uchicha błędnie rozumowali jej chęć ratowania towarzyszy klanu. Ich los może nie był jej obojętny, ale i nie był najważniejszy w tej chwili. W grę wchodziło jej poczucie niesprawiedliwości wobec świata jako takiego.
     Himitsu nie chciała by po raz kolejny historia spisywana była krwią niewinnych ofiar. Minione lata pokazały jak wiele można zdziałać słowami, a jak wielkie szkód wyrządza się przez nieporozumienie. Chciała temu zapobiec i, choć wciąż nieświadomie, zaczęła odkrywać cel swojego życia. Zdobyć tak wiele informacji jak tylko się da. I móc dzięki nim pilnować pokoju.
     Odwróciła się do Ikkyo, który jak się zorientowała z postawy wszystkich innych, był najwyraźniej kimś ważnym, może nawet Liderem. Skoro mieli znaleźć dowód trzeba było zacząć szukać tam gdzie się wszystko zaczęło, a więc w loży liderów. Tam już jednak nie zamierzała się wybierać. Nie po kolejnej serii wybuchów, od których sama wieża zaczęła drżeć w posadach. Poczuła jak wibracja niesie się po całych trybunach i odruchowo obniżyła swój środek ciężkości uginając nieco kolana.
     Sytuacja pogarszała się z każdą chwilą. Musiała podjąć szybką decyzję, która wymagała przeciwstawienia się swojej naturze przez ucieczkę. Postanowiła dalej trzymać się blisko Yocharu, gdy Yozora nagle odleciała razem z Jiro. Spojrzała za nimi, zbyt zaskoczona by zareagować.

Offline

 

#177 2017-06-08 01:04:58

Saori

Nikushimi

55351609
Zarejestrowany: 2015-08-31
Posty: 137
Klan/Organizacja: Nikushimi
KG/Umiejętność: Kikō
Ranga: Przywódca organizacji
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 20

Re: Widownia

    Leżę nieskrępowany wśród innych uczestników. Wciągam litry czystego, a co ważniejsze - prawdziwego powietrza. I czuję dyskomfort i słyszę chrapliwe wrzaski ludzi. Schodzę z metalowej posadzki, na której to posadziła mnie grupa od turnieju. Mój wzrok pełza po otoczeniu. Szukam jednostek, które mogłyby wyjaśnić mi choć krztę sytuacji. W tymże momencie dostrzegam lożę przywódców. Ze smutkiem spoglądam na straty, których tam dokonano. Brak głowy Hyūga nie zaskoczył mnie wcale. Zagłada możnowładcy z Hi no Kuni także nie. Jedyne, co mą duszę kwitnącą rani, to nieobecność pozostałych panów. Ciężkie czasy, nieufne czasy. I dlatego Nara, czy Sabaku, mądrymi nazwać mogę śmiało. I otwarcie z pełną powagą. Bowiem to oni liczą się z polityką świata. Tylko głupi nie liczy się ze zdradliwością innych rodów. A mądry nie nadstawia głowy. No chyba, że silny - w domyśle jak Akemi.
    Wykorzystuję zamieszanie w loży, by podejść ciupkę bliżej dysputujących. Po jednej stronie znajdują się Kiyoshi, po drugiej zaś Hyūga. Ani jedni, ani drudzy w całej dyskusji racji nie mają. A ja wiem, kto sprawcą ciosu poniżej pasa jest. Hiyoki niejaka, brzydka i wstrętna. Ma mistrzyni, to prawda. Potężna zapewne, acz ni razu, kiedy to z nią przebywałem, nie ukazała prawdziwego honoru. Choć, co ten znaczy w świecie jakże okrutnym i pełnym niesprawiedliwości. Nic, jak my.
    Wśród obecnych dostrzegam także głowę rodu Uchiha. Nigdy nie widziałem jego facjaty, choć zdradza go wielkie, metalowe narzędzie, o którym krążą legendy po całym świecie. Nie braknie także miejsca na Senju Tamotsu. I mimo, iż użył drewna, ja znam go z wcześniejszych schadzek. Co innego rudzielca siedzącego obok. Jeno fakt, iż nosi symbol Namikaze, a i fakt, iż siedzi tutaj, wskazuje na wysoką pozycję. Pozostały więc domysły. No i tutaj się dzieje, na widowni się dzieje, a i widać, że lada moment do jatki jakiej dojdzie. Wyrzutek wparował niczym błyskawica, ostrze wyciągnął, pióra nastroszył i czeka na moment. Hiyoki w otwarte gry pogrywa, na co czarnowłosy kipi ze złości. Ayanami kość odnalazła, widocznie psa przed turniejem nie wykarmiła. Akemi do niej podszedł, coś się tam buzuje. I nagle jeb, nie z tej, nie z tamtej, światło. Tylko takie, co podziałać wiele nie może, gdy wiecznie nosisz okulary przeciwsłoneczne. Nieprawdaż? Utrzymuję dystans bezpieczny, i taki, gdzie słychać wszystko można. Wchodzić do środka nie będę, jeszcze mnie co za wroga wezmą i sczeznę.


https://i.imgur.com/mWipDay.png

Offline

 

#178 2017-06-08 01:24:38

Mikuni

Wyrzutek http://i.imgur.com/jV6TcvA.png

8260416
Zarejestrowany: 2015-10-31
Posty: 155
Klan/Organizacja: Wyrzutki
Ranga: Członek Organizacji / Medyk
Płeć: M
Wiek: 23

Re: Widownia


    - Istotnie spotkałem go kiedyś. – Odpowiedziałem Hyuudze, powstrzymując się od zadania tego usilnie nasuwającego się arcynieważnego pytania, które przy takim zbiegu okoliczności ma na celu poznanie motywacji szukanego. Jednakowoż sama motywacja, była z reguły, tak prozaiczna, jak przeziębienie.  – Nie wiem, jednak o nim zbyt dużo…
    Takie postanowienie sprawy, mogło być rozczarowujące. Mogło być wzięte, za wykręt zgrabny od odpowiedzi. Nie mogłem nic na to poradzić, gdyż osobnikowi temu faktycznie było przypisane mało synaptycznych połączeń mojej pamięci epizodycznej i nic innego nie pozostawało, jak przyjąć do wiadomości ten fakt.. Nawet gdyby nawet takie łącza istniały upał i znużenie widowiskiem pewnie skutecznie uniemożliwiłby mi wydobycie odpowiedniego sygnału. Nie dodałem, już ani słowa jedynie, jak poprzednio delikatnie położyłem głowę na ramieniu Haruki, te choć z racji, jej ogólnie delikatnej postury, uwierało trochę w policzek, ale w tych warunkach przypominających banicję, zdało mi się piernatem godnym Lorda Feudalnego.
    Przez chwilę patrzyłem się tępym spojrzeniem, co też tam za fikołki wyczyniają zawodnicy, ale żaden z tych akrobatycznych popisów widocznie, nie zasłużył sobie na moją uwagę, bo mój stosunek do całego widowiska nie zmienił się ani odrobinę. Naszła mnie jedynie refleksja, jak to ludzie uwielbiają się wzajemnie uszkadzać. Nawet w czasie pokoju, ich natura, zawiera w sobie, jakieś nieodgadnione polecenie wtłoczone w neuronową matrycę, które każe kompulsywnie przyglądać się bryzgającej posoce a już po tej krwawej ofierze złożonej ziemi, zacząć wiwatować na cześć, tych którzy pozostali, w jednym kawałku. Czy to możliwe, że wszyscy twierdząc, iż cnotliwy pokój, jest kagankiem oświetlającym ich drogę, w rzeczywistości czują nieczystą burzę pomiędzy nogami, na samą myśl o zejściu w ciemności wojny. A może ostatecznie to ja byłem, po prostu odszczepieńcem… Odpadem, złym zakrętem w rozwoju zwanym dorastaniem, różnym nawet od niej. Skierowałem oczy ku Haruce i przyjrzałem się przez chwilę fascynacji błąkającej się po jej twarzy.
    Powoli zamknąłem oczy, mówiąc tym samym, że nie chcę już mieć odczynia z otoczeniem. Było stanowczo za gorąco. Przez powieki prześwitywała mi czerwień, tak łudząco podobna do oglądanej przed chwilą na ekranie iluzji. Mimo wycia tłumu, na tym monochromatycznym tle z wolna zaczęły pojawiać się tańczące mroczki.
  - Chyba tylko tej dziewczynie – usłyszałem odpowiedź Haruki, na jakieś tam dobywające się z głośnej toni pytanie. Później, już tylko sukcesywnie zagłębiałem się, w czarnym bagnie snu.

****
    Gdzieś po horyzont, zdarzeń ciągnie się morze. Jest ono dziwne, czerwone. Przelewa się falami w tę i z powrotem, jakby wiatr nie mógł zdecydować się, z której strony chce dmuchać. Na razie jest, on spokojny, ale czuję dziwną pewność, iż ulegnie to wkrótce ulegnie zmianie.
    Ruszam do przodu, po plaży, w kolorze kości słoniowej. Piasek, jest bardzo drobny i niezwykle sypki. Nie mam ochoty go dotykać. Na powrót przyglądam się czerwonej wodzie, kontrastującym z granatowym nieboskłonem. Nagły podmuch lodowatego wiatru targa mi włosy a na polu widzenia pojawia się niejasny kształt. Fale przelewają się, wokół niego, ale nie mogą, go sięgnąć. Tak, jakby wszelakie zdarzania, w ogół nie dotyczyły go. Po paru krokach widzę. Wśród kołtunów piany, przypominających krwawe bąble oddechowe stoi Guine. Odwraca się do mnie powoli i obdarza powłóczystym spojrzeniem. I nagle wybucha nerwowym śmiechem, niepokojąco pasującym do, całego kataklizmu. Wiatr się wzmaga porywając jej szalik, który odlatuje gdzieś w nieokreśloną dal.
    - Nie martw się Bracie… To tylko krew, krew Kyoshich – moja siostra mówi zachrypniętym drżącym głosem, który nie uspokoiłby nawet nieboszczyka. Później znowu rozlega się kakofoniczny śmiech a ja z przerażony dostrzegam, że stoję na fragmentach kości.
*****
    Otworzyłem nagle oczy, z jakimś dziwnym przestrachem. Powróciwszy do pozycji siedzącej wparłem palce, w oczy, w nadziei, że pomoże to przekroczyć, cienką błonę dzielącą sen i jawę. Znów docierał do mnie nieziemski hurgot tłumu, zgromadzonego na arenie, to jednak nie był dowód sam w sobie…
  - Przespałeś wszystko i nawet nie mogłam Cię dobudzić. Jak, w ogóle mogłeś… – Zakomunikował mi pełen wyrzutu znajomy głos, co było boleśnie prawdziwe. Definitywnie miała w planie wypomnieć mi jeszcze coś…
  Jednak życie ma to do siebie, że drwi sobie z naszych zabawnych planów i nim z ust Haruki popłynęły strugi dalszej krytyki w ciemności genjutsu rozległ się huk. Poderwał mnie do góry niczym technika raiton. Instynktownie obróciłem się w stronę dudnienia, będącego wróżbą śmierci sporej liczby niewinnych osób. Po chwili szydercza kurtyna ciemności opadła, dając znak, że przedstawienie się rozpoczęło.
   Zawsze zdawało mi się, że osoby mojego pokroju powinny zachowywać się, w takich sytuacjach w sposób bardziej opanowany. Mimo tego sińce pod oczami przesunęły się bez mojego udziału w dół, co było ruchem wprost przeciwnym, wywędrowały do góry. Obserwowałem przez chwilę ten spektakl grozy, w którym główną rolę bezsprzecznie zagrał lider klanu Hyuuga. Nie mniejsza przypadła z resztą w udziale Lordom Feudalnym przypadła nie mniejsza rola. Nie wiedzieć czemu, jakoś zupełnie mnie to nie zdziwiło. Niemal instynktownie jednak, swoją uwagę zwróciłem, w kierunku statystów. Zwykłych cywili, którzy ucierpieli przez polityczne scenariusze. Nim, jeszcze zdążyłem dobrze, o tym pomyśleć byłem, już pewien, co trzeba zrobić.
    Przeniosłem wzrok na resztę towarzystwa. Przybyło kilka nowych twarzy, nie było, jednak istotne dla mnie, kim są. Himitsu widocznie gdzieś się wybierała, być może na bezsensowną krucjatę przeciwko mordercą jej lidera. Z resztą potwierdziła, to zasłyszana rozmowa. Przy okazji dostrzegłem, coś bardziej interesującego, błysk czerwieni, w oczach Yocharu. Grzechem przeciwko praktyczności byłoby tego nie wykorzystać.
  - Yocharu Uchiha – odezwałem się starając się przekrzyczeć ogólne tło dźwiękowe, jakie stanowiła panika. – Masz lepsze oczy niż ja. Widzisz, gdzieś cywili, których będzie można w miarę łatwo usunąć, ze strefy zagrożenia? Himitsu, jeśli faktycznie chcesz…
  - Mikuni, proszę… Boję się – moja towarzyszka właśnie przywarła do mojego ramienia, nie dość, że krępując mi ruchy to, jeszcze odgrywając jeszcze, jakąś tanią tragedię.
  - Przestań się mazać Haruka. Mamy obowiązki wobec tych ludzi, więc albo nie bądź płaksiwą dziewuszką, albo nie przeszkadzaj. – Dopiero później zdałem sobie sprawę, jak lodowatym tonem została udzielona ta odpowiedź. To jednak nie miało, w tej chwili żadnego znaczenia. Wróciłem do wcześniej poznanej Hyuugi.
  – Jeśli faktycznie chcesz, coś zrobić, pomóż mi ratować cywili. Masz chyba pojęcie, o jakiś aspektach medycyny, po za tym przyda mi się, ktoś, kto popilnuje mi pleców, gdy będę zajęty…
    Wyglądało, jednak na to, że odpowiedź przyjdzie później, bo jedna z nowych osób w naszym gronie nagle zniknęła, powodując tym samym szok.

Ostatnio edytowany przez Mikuni (2017-06-08 01:25:03)


Potem Wilczyca, nabrzmiała od płodu
Żądz wszelkich, mimo że chuda i sucha,
Sprawczyni nieszczęść mnogiego narodu,
Swoim widokiem zgnębiła mi ducha



http://i.imgur.com/9qllVJp.jpg


Karta Postaci


Theme|Voice

Offline

 

#179 2017-06-08 09:35:55

 Koharō

Wyrzutek http://i.imgur.com/MLOoQeQ.png

4934989
Call me!
Skąd: Łódź
Zarejestrowany: 2015-12-23
Posty: 632
Klan/Organizacja: Hyuuga
KG/Umiejętność: Kisame (lvl2)
Ranga: Członek klanu
Płeć: mężczyzna
Wiek: 25

Re: Widownia

    Sytuacja nie malowała się w wesołych barwach i Koharō sporo wysiłku kosztowało, żeby nie zawyć z rozpaczy. Zaraz jednak opanował rozedrgane nerwy i ponownie dobył uziemionego oręża. Wiedział bowiem, do czego mogła prowadzić utrata opanowania w tak krytycznej chwili, tym bardziej pod wpływem kontrolowanego spalania gniewu w postaci Gekido. Natychmiast skarcił się więc w myślach za defetystyczne podejście i rozpoczął to, co rybi ninja robił najlepiej. Najpierw stworzył klona, który odzyskałby jego ubranie, bo w swoim spięciu zupełnie zapomniał się przebrać. Następnie kalkulował:
     Nie było już sensu w próbach rozdzielania dwóch klanów, sytuacja na polu bitwy zagmatwała się tak bardzo, że obie strony były jednocześnie na kilka sposobów ratowane i uśmiercane. Wyrzutek/Hyuuga był świadom faktu, że musiał polegać bardziej na swoim intelekcie niż marnych wobec szalejących tu żywiołów możliwościach ciała. Ów zaś podpowiadał mu, że problemem było tu miejsce przyłożenia siły, nie jej wielkość. Gdy rozglądał się uważnie wokół, skanując otoczenie, jego głowa zamarła na ułamek sekundy wpół ruchu, na jednym ze znajomych. Plan powoli zaczął kiełkować w jego głowie. Nim jednak zdążył go realizować, napatoczył się "uroczy porywacz" w osobie klona Daikiego. Nim białooki duplikat zdołał uruchomić w łydkach szósty bieg, Seki klepnął go w ramię i powiedział mu kilka słów na ucho.

[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]


http://s16.postimg.org/z6h9hurx1/tumblr_ojwqysls8g1visbsjo1_1280.png


Karta Postaci || Voice                 
       Theme    ||    Battle Theme

Offline

 

#180 2017-06-08 11:43:46

 Ayanami

Samotnik [Inuzuka]

60319378
Zarejestrowany: 2016-08-24
Posty: 259
Klan/Organizacja: Inuzuka
KG/Umiejętność: Ainuken
Ranga: Członek Organizacji
Płeć: Kobieta
Wiek: 20

Re: Widownia


THEME


     Upartym wzrokiem wodziłam po arenie. Asuka już nieco się uspokoił, widząc, że jego znalezisko zostało zauważone. Ja zaś próbowałam pośród chaosu wypatrzeć zieloną czuprynę. Wtedy los mi ją zesłał. W końcu zieleń z czerwienią dobrze nie grała. Zobaczyłam jak gna w naszym kierunku i w ułamku sekundy atakuje drugą stronę barykady. Zadrżałam. Jak można być tak przerażającym? Nawet nie mrugnął okiem. To nie może być człowiek. Jego brak ludzkich odruchów wywoływał we mnie skrajne obrzydzenie. Dopiero po intensywniejszej lustracji ujrzałam, co w ułamku sekundy kładło wszystkich na ziemie. Wystrzeliwał ze swego ciała paliczki, celując w nogi swoich przeciwników. A ci... Nie mieli żadnej szansy na obronę. Zagotowało się we mnie. Poczułam złość nie do opisania, podsycaną faktem iż nie mogę absolutnie nic z tym zrobić. A wtedy... Wtedy w głowie zaświtał mi fakt iż już to gdzieś widziałam. Sei... Pierwsza osoba jaka spotkałam po drodze do Airando. On również potrafił manipulować swoimi kościami w ten sposób. Cholera... Czyżby zielonowłosy należał do mojej organizacji? Robił to za jej plecami, czy za przyzwoleniem? Wątpiłam, żeby stały za tym jakieś osobiste porachunki. Załatwiłby to inaczej. A zatem...
      Odpowiedź na moje pytania właściwie sama do mnie przyszła. Stanął przede mną potężnej postury mężczyzna. Jak wynikało z jego słów - lider Samotników. Właśnie przeklinałam się w duchu, że nigdy nie zadałam sobie trudu, żeby bardziej zapoznać się z ich strukturą i czołowymi postaciami. Ujrzałam kość wzlatującą i chowającą się w jego ciele. Teraz już wszystko było dla mnie jasne. Zadziwiające, że w miejsce każdego pytania, które miałam teraz pojawiło się ich kilka. Zadbać o moje bezpieczeństwo, phi. Raczej zamknąć mi jadaczkę. Uniosłam głowę, by móc spojrzeć w jego twarz. Zdałam sobie sprawę, że przyjdzie mi zagrać w grę, której zasad nikt mi nie wyjaśnił.
- Pójdę... Jeżeli ty pójdziesz ze mną i odpowiesz mi na wszystkie pytania, które mam do zadania - powiedziałam twardym tonem.
     Nie widziałam innej drogi. Nie miałam szans wdać się w walkę i ją wygrać. Niemniej to nie przeszkodziło psu, ażeby stanął przede mną, odgradzając mnie od mężczyzny. Uniosłam rękę na znak, że może być spokojny. Wzrokiem pewnym i pełnym dumy patrzyłam w oczy Lidera. Odczuwalna wręcz różnica sił między nami nie była dla mnie dostatecznym powodem do płaszczenia się i usłużności. Tym bardziej w obliczu wszystkich faktów, które właśnie odkryłam. Wiedziałam, że nie byłam teraz w pozycji do stawiania warunków. Prawdopodobnie pozostawią mnie bez wyboru. Liczyłam jedynie na to, że w mężczyźnie odezwie się choć krzta przyzwoitości. Dla mnie wybór jednak zawsze pozostawał. Po jednej stronie miałam lidera swojej organizacji, zaś po drugiej stronie byli moi przyjaciele. Mimo wszystko trzeba było w grę zagrać. Przesunąć pionek, podłożyć się. Nie przewidziałam jednak pojawienia się na scenie kolejnej postaci. Żona Akemiego w moment znalazła się przy nim, a ja powoli poczułam, jak tracę władzę w mięśniach. Nie, nie, nie. Miałam zacząć krzyczeć, ale zanim otworzyłam usta zdałam sobie sprawę z tego, że nie jest to dobry pomysł. Nie tak to miało wyglądać. Nie tak miało się to skończyć.
     W pewnej chwili stało się coś nieoczekiwanego. Nastąpił wybuch i rozbłysło światło. Nadszedł ratunek, którego absolutnie się nie spodziewałam. Nagle znalazłam się na rękach Daikiego, który postanowił wraz ze mną, psem i prawdopodobnie Koharo oddalić się od areny. Jak dobrze...

[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

Offline

 

#181 2017-06-10 13:58:28

Straznik specjalny

Event Master

Zarejestrowany: 2011-07-28
Posty: 354

Re: Widownia


       Sytuacja na arenie nabierała rumieńców a plan Nikushimi nieoczekiwanie odkrył przed wszystkimi kilka luk a raczej jedną, w tej chwili. Niebywałe twarda kość, twór użytkowników Kekkei Genkai czyli klanu Kagyua, jedyny jak dotychczas ślad, który może w jakikolwiek sposób zniweczyć wszystko co organizacja zaplanowała i nakryć przed całą publiką. Coś tak błahego gdy dotrze do odpowiednich rąk, doprowadzi do odwrotności zamierzonego planu shinobi z Airando. Ale nie uprzedzajmy faktów i zacznijmy od samego początku.
        Ayanami znajdowała się w tej chwili w loży liderów, dokładnie mówiąc w punkcie gdzie zostało usadowionych kilku Hyuuga wraz z liderem na czele, którego życie zostało brutalnie odebrane. Asuka czyli psi towarzysz dziewczyny wyczuł w tamtym miejscu zapach należący do zielonowłosego. To było dość niespodziewane z racji iż Keisuke znajdował się obecnie w innym punkcie i widział to każdy, ponieważ dokonywał pacyfikacji Kiyoshich. To niewątpliwie zadziwiło Inuzukę i sprowadziło do tego punktu. Stała wraz ze swym wiernym towarzyszem nad jedną z kilku części kości zielonowłosego, chwytając ją w swe dłonie by upewnić się, na więcej niż sto procent, że należy ona właśnie do samotnika. Nie mogła długo się napawać charakterystycznym zapachem gdyż nie kto inny jak Akemi dostrzegł zbliżającą się do punktu ataku dziewczynę. Zrozumiał, że jego podwładny pozostawił po sobie ślad i nie może pozwolić by świat to ujrzał, zarazem walcząc w swych myślach nad chęcią mordu Keisuke. Ostatecznie powstrzymał się i ruszył do Ayanami. To był moment gdy stanął przy niej. Sama jego postura budziła już w wielu paraliżujący strach. Ten jednak był stosunkowo delikatny dla podopiecznej i jedyne czego pragnął w tej chwili to pozbawienie jej dowodu zbrodniu co też uczynił. Z racji, iż jego żona towarzyszyła mu w tej wyprawie, poprosił ją aby zabrała Inuzukę z pola walki i zaprowadziła do Airando by odpoczęła po ciężkim turnieju a zarazem by nic jej się nie stało w ferworze walki. Oczywiste było, iż słowa te wypowiedział ironicznie a dziewczynę może czekać surowa kara gdy tylko dotrą wszyscy do rodzinnych stron. Wtem żona Akamiego wykonała jedną ze swych technik by uśpić dziewczynę. Ayanami wykonała szybko jeden gest, chcąc zrobić pewien manewr ale nie dało było zobaczyć komukolwiek czy jej się udało. Kawaleria przybyła.
      Arenę otoczyła świadomość dobywająca się w głównej mierze tam gdzie stała a raczej prawie spała Ayanami wraz z dwójką innym Samotników. Tym kto tego dokonał był Daiki, który to dopatrzył się swymi oczyma co dostrzegła Inuzuka i postanowił wesprzeć ją aby zniweczyć plan Nikushumi a raczej Keisuke, który to był głównym podejrzanym w zamachu. Korzystając z oślepiającego błysku stworzył kilka klonów i każdemu dał jedno z zadań. Dwa z nich pędziły po Inuzukę oraz jej towarzysza by oddalić ich od miejsca w którym stoi Lider samotników. Akemi wraz z żoną oberwali flashbangiem po oczach a dawka była naprawdę solidna. Coś takiego blokuje zmysł wzroku na kilka dobrych sekund, jak nie pół minuty co oczywiście daje gigantyczną przewagę dla osoby, która dokonała tego. Potężnej postury , sięgnął w odruchu ręką do swej opaski, która o dziwo zasłaniała zdrowe oko. Prawdopodobnie używał jej do zmylenia wroga albo do tego by móc przyzwyczaić się do ciemności. Niestety światłość dla tego ślepia była również wrogiem. Akemi gdy odsłonił oko doznał delikatnego szoku. Wzrok przyzwyczajony był do wiecznej ciemności a tymczasem uderzyło go światło słoneczne, które zadziało niczym bomba rzucona przez Daikiego. Na jego szczęście efekt tego oślepienia był krótszy a oko szybciej przestawiło się do okoliczności ale w tym czasie Hyuuga zdążył już zabrać Ayanami oraz Asukę z pola jego widzenia. Niestety dla białookiego stał się w tej chwili celem jednego z najpotężniejszych  tego świata.
       W tym samym czasie jeden z klonów poszybował także w kierunku Koharo, najbliższego towarzysza Daikiego. Widać było, iż ich wspólnie spędzony czas nie poszedł na marne, gdyż momentalnie wprowadzili swój plan w życie. Rybi  zaczął tworzyć dookoła swej pozycji mgłę, która momentalnie opanowała okolicę. Duplikat Hyuugi pomógł wtem rekinowi wybił się z pozycji w kierunku loży liderów a dokładniej mówiąc miejsca gdzie zginął lider. Namierzając jedną z kilku kawałków kości frunął by ją zabrać, czego nie mógł dostrzec praktycznie nikt z racji, iż otoczył okolicę gęstą mgłą. Gdy tylko zbliżył się do niej, wykonał klonowanie kawałek za pozycją do której dążył. Wyciągnął rękę, chwytając za dowód zbrodni a następnie został wybity przez swoją własną kopię w stronę nieba. Koharo w tej chwili opuścił mgłę lądując na dachu areny, poza wzrokiem kogokolwiek. Przed nim rozciągał się niewielki las otaczający pole bitwy a tuż za nim wyrastały domy mieszkalne Namikaze.
       Wracając ponownie do miejsca gdzie Hyuuga i Kiyoshi starli się ze sobą. Suoh właśnie odczuwał skutki ataku z broni, która jest specjalnością Kagyui. Ciężko powiedzieć czy kojarzył te KG czy nie ale w tej chwili nie czas by o tym rozmyślać. Doskonale wiedział za to, że ich sytuacja jest patowa, jeżeli w ogóle nie są w najgorszej ze wszystkich znajdujących się klanów oraz organizacji. Walka w tej chwili nie miała sensu, zwłaszcza, że przybyli tu tylko ambasadorzy, tak więc nie każdy potrafi walczyć i obronić się przed atakami. Tym razem Kiyoshi nie wygrają ale nie mógł pozwolić by zginęli. Stworzył więc smoki z kryształów a tuż za nim jeszcze dwóch poszło w jego ślady. W ten sposób wdrapali się na bestię, choć ból w nogach wciąż był odczuwalny i jeszcze długo będzie, zwłaszcza iż musieli wyszarpnąć się z blokady jaką potraktował ich Keisuke. Wola przetrwania była wielka dlatego też udało im się na kryształowych stworach wycofać z danej pozycji by dokonać przegrupowania pod areną i wyleczenia. Teraz tylko Suoh mógł poprowadzić swych towarzyszy i to od niego zależało czy przeżyją podróż do domu. Warto też zaznaczyć, że wiele pomogła im mgła, która chwilę wcześniej Koharo rzucił na okolicę. Dzięki temu wydostali się prawie niepostrzeżenie z miejsca pojedynku.
       Tyle samo szczęścia nie mieli jednak Hyuuga, którzy pozostali na placu boju. Nikt nie wydał rozkazu odwrotu a Ci zakłopotani mgłą, aktywowali swe Byakugany by dostrzec Kiyoshich. Gdzieś w ich sercach rekin zapunktował, gdyż dobrze wiedział, jak działa ich wzrok a ruch ten zablokował kryształowych. Ci drudzy jak to wcześniej zostało zaznaczone, dokonali szybkiej ewakuacji ale zanim doszło do kolejnego przełomu, zdążyli zabić jednego ze towarzyszy Suoha, który spadł ze smoka, upadając twardo na posadzkę. Do walki ponownie ruszył Akemi, który zdenerwowany iż w jego mniemaniu muchy przeszkadzają w ich idealnym planie, potraktować solidną dawką siły Daikiego. To był dosłownie moment gdy lider Samotników znalazł się przy Hyuudze, unosząc go kilkanaście centymetrów nad ziemią. Dopadł go pomimo mgły, otaczającej okolicę aczkolwiek opuszczenie terenu przez Koharo powoli niwelowało technikę. Zacisnął nadgarstki chłopaka z taką siłą, iż było słychać jak łamią się niczym wykałaczki. Akemi chciał go potrzymać jako przykład, jako dowód, że to on jest mordercą i zamachowcem, jednak nie było mu to długo dane. Jeden z klonów Hyuugi rozrzucił dziesięć notek wybuchowych w samym sercu akcji, które eksplodowały gdy Ayanami, Asuka oraz Koharo byli w bezpiecznej odległości. Kolejny błysk światła i kolejny wybuch. Wybuch gdy tylko dotknął lidera samotników o dziwo nie zadał mu żadnych obrażeń. Umiejętność zadziałała a ten najzwyczajniej w świecie zamienił się w jedną kałużę. Gorszy los doznali zarówno sam Daiki jak i Hyuuga. Ten pierwszy zginął na miejscu a to co trzymał jeszcze chwilę temu lider samotników, teraz zamieniło się w ciężkie do zidentyfikowania zwłoki człowieka. Podobny los trafił pozostałych Hyuuga ale dwóch z nich zasłoniło się ciałami swych towarzyszy, jednakże mimo wszystko doznając poważnych ran. Żona Akemiego również nie była bezpieczna. Podmuch przewrócił ją i zarazem przerzucił na kilka metrów, powodując średnie rany. Kolejna część areny przeszła do historii. Klony które niosły Ayanami i Asukę, zdążyły opuścić teren, lecz w momencie śmierci Daikiego, najzwyczajniej w świecie zniknęły a oboje upadli.
         Kami a właściwie w obecnej chwili Hiyoki, planowała zejść do miejsca walk by wspomóc medycznym ninjutsu przedstawicieli klanu Hyuuga. Zanim jednak zdążyła dotrzeć, rozegrało się przedstawienie, które zostało ukazane powyżej. Jej technika mogła pomóc już jedynie dwóm białookim oraz Akemiemu i jego żonie co niewątpliwie postanowiła uczyć, chyba że miała inne zamiary. Muchy, którymi byli wszyscy dla Nikushimi po za ich sojusznikami zrobiły sporo bałaganu aczkolwiek ciężko stwierdzić czy niektóre z ich motywów i zachować nie poszły na ich własną niekorzyść. W tej chwili odłamek złamanej kości mógł być już nie wystarczającym dowodem na czyny samotników. To jednakże nie był koniec. Nagle jakby znikąd pojawił się przedstawiciel klanu, którego lider nie pojawił się na igrzyskach. Był to nie kto inny jak Takashi Nara, jednakże ciężko było go rozpoznać a niewielu kiedykolwiek go widziało i słyszało o jego śmierci. Ten posłał na wszystkich liderów znajdujących się w loży cień o ostrym zakończeniu z niemałą szybkością. Ikkyo uniknął ataku, chociaż wykonał to właściwie w ostatnim możliwym momencie, chociaż nie musiał się obawiać śmierci jako klon. Liderka Ayatsuri prychnęła na poczciwy atak i wszyscy jej podopieczni razem z nią, uskoczyli przed nim chodź tylko w jej wykonaniu wyglądało to jak prosta igraszka. Nieco gorzej spawa tyczyła się Tamtosu. Liderowi Senju nieco się przysnęło a dokładniej mówiąc, odpłynął swoimi myślami. Atak wymierzony między innymi w niego mógł pozbawić go życia jednak jego asystentka zareagowała szybko. Niestety nie dość. Oczywiście udało jej się zabrać ze sobą lidera na bezpieczną pozycję ale cień poruszał się ciut lepiej od niej i zdążył przebić jej nogę tuż nad kostką. Nie było to groźne obrażenie, jednakże wymagało leczenia. Tamotsu podziękował swej asystentce lecz zanim postanowił jej pomóc, stwierdził że dobro ogółu jest ważniejsze i wraz ze swymi ludźmi, stworzył drewniane bele by podeprzeć arenę. Sytuacja z Akio była niemalże taka sama. Ten kompletnie odleciał i tylko jego asystentka była przygotowana na wszystko. Wykonała ten sam manewr co w przypadku Senju lecz cios przyjęła na lewą rękę, która bez opieki medycznej będzie przez pewien moment bezużyteczna. Co do Keisuke, to wykonał idealny unik, zarazem korzystając se swych zdolności postanowił zablokować pędzący cios na swoją przywódczyni. Wyszło bez żadnego problemu. Niespodziewanie do wszystkich doskoczył również Yoshimaru, który zaskoczony sytuacją postanowił do trzeć do Ikkyo by trzymać się klanu, z którym ma porozumienie. Cień postanowił ruszyć także i na niego ale techniką jaką wykonał, sprawiła że atak został całkowicie zniwelowany. Tak więc miała się sytuacja jeżeli chodzi o liderów a sam Nara, który jeszcze przed chwila atakował, zniknął tak szybko jak się pojawił.

Offline

 

#182 2017-06-10 16:43:42

 Suoh

Klan Kiyoshi

Skąd: Kraśnik
Zarejestrowany: 2016-06-26
Posty: 348
Klan/Organizacja: Kiyoshi
KG/Umiejętność: Shōton
Ranga: Lider klanu
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 22 lata
WWW

Re: Widownia

    Mgła, która pojawiła się nagle ułatwiła nam ucieczkę z niekorzystnej dla nas sytuacji. Wątpiłem aby w jakikolwiek działało to na zdolności sensoryczne a szczególnie na Kekkei-Genkai jakim dysponują Hyuuga, ale bardziej chodziło tutaj o nowego wroga Kiyoshi. Kaguya, klan wchodzący w skład organizacji Samotników zamieszkujących Kraj Wody. Nie mnie oceniać ani badać to czy jeden z członków tego klanu działał na własną rękę bez wiedzy reszty organizacji oraz Hyuuga czy wszystko było zaplanowane. Sądząc po reakcji białookich nie spodziewali się takiego bądź żadnego podobnego ruchu, jednakże nie mogę na tym opierać decyzji jaka została podjęta przez kościsty klan. Musiałem przyjąć, że wplątana jest w to cała organizacja z Ariando oraz to, że stoją po stronie klanu z Kokkai. Nie dobrze. Chciałbym teraz nad tym pomyśleć jednak okoliczności uniemożliwiają mi to, trzeba było się przegrupować i przenieść w inne miejsce, możliwe nawet że do Baigai. Do siedziby Kiysohi aby przedstawić raport i aktualna sytuację naszego klanu. Ciągle zastanawiałem się co takiego się wydarzyło, że obydwa klany postanowiły skoczyć sobie do gardeł. Przebudziłem się za późno i nie byłem w stanie na podstawie krzyków i wydawanych poleceń dojść do genezy tej walki.
    Razem ze mną formowanie kryształowych smoków rozpoczęła jeszcze dwójka Kiyoshi. Ilość bestii jaka została wytworzona pozwoliła nam zabrać jak najwięcej osób a także wycofać się bez dodatkowych strat. Jednak podczas wznoszenia się ucierpiał jeden z moich braci. Został strącony ze smoka po czym upadł na twardą ziemie tracąc przy tym przytomność albo i nawet życie. Odwróciłem jedynie głowę i zamknąłem jedno oko na chwilę. Nie mogliśmy po niego wrócić by zabrać ciało. Nie wiedzieliśmy jakich obrażeń doznał a jeżeli zginął to nie różni się od pozostałych, którzy zdążyli przelać swą krew na tym skrawku ziemi.
    Pod osłoną mgły, która powoli zanikała opuściliśmy arenę stajać się niewidoczni dla pozostałych. Spojrzałem na pozostałych. Była nas tylko piątka licząc ze mną. Liczba kilkakrotnie mniejsza od tej, którą sobie na początku wyobrażałem. W chaosie jaki zapanował wcześniej nie byłem w stanie dokładniej zliczyć wszystkich kryształowych wojowników. Nim zdążyliśmy wylądować nieopodal areny przemówiłem do jednego z moich lecącego obok mnie.
    Na pewno nie było żadnego z naszych w innych częściach areny? - Jeżeli okazało się, że znajdowali się jacyś Kiysohi w innej strefie, oddalonej od tego całego zamieszania i na dodatek jeszcze żyją to naszym obowiązkiem było po nich wrócić. Nie mogliśmy nikogo kto był w stanie oddychać zostawić w tym burdelu jaki powstał. Spojrzałem za siebie aby ocenić jak daleko jesteśmy od areny. Ze względu na swój rozmiar wcale nie tak łatwo było przenieść się na bezpieczną odległość jednak nie mogliśmy również lecieć nieskończenie długo. Obrażenia jakich doznaliśmy wszyscy dawały mocno o sobie znak, a im dłużej będziemy zwlekać to leczenie okaże się o wiele trudniejsze i cięższe.
    Wylądowaliśmy. Znajdowaliśmy się na neutralnym terenie, nieopodal zabudowań mieszkańców wioski Enko. Uznałem, że będzie to na tyle bezpieczne miejsce, że wróg nie zacznie atakować na terenie innego klanu. Wypowiedzieli by tym samym wojnę a tego chyba nie chcą. Gdy wszyscy znajdowaliśmy się na ziemi dałem znak aby ustawić się blisko siebie. Następnie utykając utworzyłem pochyłą ścianę opadającą w kierunku mieszkań tworząc rampę od strony areny (Szybkość tworzenia: 156). W ten sposób mieliśmy osłonę przed jakimkolwiek dystansowym atakiem, który mógł nadejść z areny. Ściana miała szerokość siedmiu metrów i długość taką aby osłonić nasze ciała, przez półprzezroczysty, ciemnoczerwony kryształ byliśmy w stanie zauważyć każdy podejrzany obiekt, który mógłby zagrozić naszej pozycji.
    Złożyłem pieczęć klona jednak zanim stworzyłem repliki zapytałem się czy ktokolwiek z tu obecnych zna medyczne ninjutsu, jeżeli nie to utworzyłem cieniste klony odpowiadające ilości osób, które przetrwały nie licząc mnie. Lecz jeżeli znalazła się osoba, która tak samo jak ja specjalizowała się w tej dziedzinie ninjutsu to pomijałem ją oszczędzając tym samym chakrę, która w tym momencie była niezbędna. Musieliśmy wyleczyć swoje rany by w chwili powrotu do Baigai nie zostać zaatakowanym. Mogliśmy to również robić podczas drogi jednak tak samo jak w poprzednim przypadku, ryzyko ataku było zbyt wielkie. Rozpocząłem leczenie. Każdy z klonów miał odpowiednią ilość chakry jednakże moje umiejętności nie należały do najlepszych dlatego trochę tutaj posiedzimy zanim wyruszymy dalej. W między czasie przemówiłem do wszystkich.
    Gdy tylko skończymy wracamy do Baigai. Nie ma sensu tutaj zostawać. Sami widzieliście, jeden samotnik wystarczył by przygwoździć nas do ziemi, gdyby tylko Hyuuga nie byli zaskoczeni to załatwiliby nas od razu. - Przerwałem by spojrzeć na radę. Powoli ból zanikał jednak do pełnej kontroli nad kończyną pozostało jeszcze sporo czasu. Kontynuowałem. - Brałem udział w zawodach a gdy się obudziłem było już za późno. Jednak chciałbym wiedzieć dlaczego nagle stanęliście na przeciwko siebie? Rozumiem wrogość jaka panuję pomiędzy Hyuuga a Kiyoshi lecz wątpię aby zarówno oni jak i my zaczęli otwartą walkę w towarzystwie pozostałych klanów i lordów. - Zapytałem czekając na odpowiedź.

Chakra: [Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

Offline

 

#183 2017-06-11 13:46:50

 Koharō

Wyrzutek http://i.imgur.com/MLOoQeQ.png

4934989
Call me!
Skąd: Łódź
Zarejestrowany: 2015-12-23
Posty: 632
Klan/Organizacja: Hyuuga
KG/Umiejętność: Kisame (lvl2)
Ranga: Członek klanu
Płeć: mężczyzna
Wiek: 25

Re: Widownia

    Bobek wyrżnął na tyłek gdzieś w połowie drogi do wyjścia, kiedy klon Daikiego pękł. Ayanami i Asuka byli niewiele dalej, również sprowadzeni do parteru z powodu nagłego zniknięcia środka transportu. Rybi ninja odwrócił się w stronę, z której przybiegli i zbladł, na tyle, na ile to możliwe, będąc sinym z natury. To, co zobaczył, sprawiło, że wypadł z roli, skończył się czas zabawy i odgrywania postaci. Nadszedł czas żałoby. ucieczki. Poderwał się do biegu i niemal zderzył z Drugim, niosącym ubranie oryginalnego Koharō.
- Daj to Ayanami - powiedział Bobek, nie spoglądając drugiej kopii w twarz.
- Co się dzieje?
- Już.

Drugi klon przyszywanego Hyuuga spełnił polecenie "starszego brata" i poszedł zanieść niewielkie zawiniątko dziewczynie a po przekazaniu go pękł.
- Musimy się stąd wynosić - powiedział rybi ninja bezbarwnym głosem. Wahał się jakiś czas odnośnie tego, co powinien zrobić. Wiedział, że im później oryginał dowie się o tym, co zaszło, tym gorzej to przyjmie. Jednocześnie, musiał zrealizować powierzony sobie plan, trzeba było uciec stąd bezpiecznie z resztą towarzystwa. To nie był czas, żeby pękać. Nomen omen.

Ostatnio edytowany przez Koharō (2017-06-11 13:58:10)


http://s16.postimg.org/z6h9hurx1/tumblr_ojwqysls8g1visbsjo1_1280.png


Karta Postaci || Voice                 
       Theme    ||    Battle Theme

Offline

 

#184 2017-06-11 14:23:23

 Kami

Nikushimi http://i.imgur.com/FXUvzUA.png

35457109
Skąd: Warszawa - Otwock
Zarejestrowany: 2012-02-05
Posty: 875
Klan/Organizacja: Nikushimi
Ranga: Przywódca Nikushimi
Płeć: Kobieta
WWW

Re: Widownia

     Nim dotarłam do rannych Hyūga, okolicę otoczyła gęsta mgła. Kirigakure? Powszechna technika posiadaczy wodnego żywiołu. Ograniczyła widoczność zgromadzonych wokoło kilkudziesięciu metrów ninja. Dlatego też nie spostrzegłam momentu, w którym nastąpiła eksplozja. Notki rozszarpały ciało niedoszłego przywódcę z Kokkai. A Akemiego przemieniły w kałużę. Obrażenia otrzymała także znajdująca się obok Miyuki. Z drugiej strony nie były to na tyle poważne rany, by szkolony przeze mnie medyk nie potrafił ich odwrócić. Lecznicza energia przywróciła skórę do porządku w przeciągu kilku sekund. Pomogła w tym także jedna z regeneracyjnych technik. Znajdowałam się więc blisko zwłok Daikiego. Nigdy dotąd mych szeregów nieumarłej armii nie zasilił białooki. Korzystając z zasłony, którą utworzył rekini wojownik, pobrałam DNA oraz pewne, inne rzeczy, które następnie połknąłam. Rannych wojowników opatrzyłam medycznymi zdolnościami, a tych którzy umarli, pozbawiłam kilku ważnych części, a następnie ukryłam jakiekolwiek dowody. Wszechobecna mgła działała na mą korzyść.
      Dwie osoby opuściły arenę. Jedna z nich trzyma dwa kawałki kości. - Zameldował Miyaguchi. Otoczony przez oddział Samotników po zewnętrznej stronie areny. Zaniepokoiło go wymknięcie się wielu osób. Oczywiście, nie brał pod uwagę widzów, a ninja, którzy wylecieli na smokach przez dach oraz białowłosego, który także skorzystał z dziury w suficie.
      Zignoruj. Keisuke Kaguya przebił nogę dyplomatów Kiyoshi w obecności wszystkich innych liderów. Dwa odłamki kości, które niesie są identyczne do tych, którymi się przed momentem posłużył. Teraz nie stanowi to dla nich żadnego dowodu. W zamieszaniu udało mi się także zdobyć krew elitarnego przedstawiciela Hyūga, a więc niebawem będziemy mieć u swego boku także ich przyszłego lidera. Twoim zadaniem jest bezpieczne odeskortowanie lorda do Kraju Wody. - Przekazałam wskrzeszonemu Sabaku rozkaz, posługując się jedynie myślami. I wkrótce pojawił się nasz daimyō, odebrany przez organizację.
      Nigdy dotąd nie czułam tak wielkiej ekscytacji. Plan mimo kilku wpadek, przeszedł jak po maśle. Teraz będąc w posiadaniu wielu zdobyczy, nie pozostaje nic innego, jak wrócić do Airando. Feudał niedługo powinien nam przedstawić wyniki negocjacji z pozostałymi władcami. - Rzekłam do przywódcy Samotników oraz jego żony tylko wtedy, gdy miałam pewność, iż nikt nas nie podsłuchuje. Wkrótce opadła mgła. Drewniana arena ledwo utrzymywała się w pionie. Runęłaby gdyby nie interwencja głowy rodu Senju. Z nim także postanowiłam zamienić słowo, choć w swoim czasie. Ukazywanie nowych relacji byłoby odsłonięciem kart. A choć dziś wiele ich pokazałam, raz kolejny nie odsłoniłam swych prawdziwych zdolności. Przyjdzie jeszcze taka wojna, iż każdy po kolei ujrzy pogrom. W imieniu Nikushimi.
     W loży pozostało więc jeno kilka osób. Znajdujących się nieco dalej od mojego położenia. To był moment, by opuścić przedstawienie. Dodatkowo, ogień strawił większość widowni. Kilka minut później nie będzie na czym stać. Zeskoczyłem ze strefy i wraz z Nikushimi opuściłem ogarnięte chaosem miejsce. Wkrótce po tym asystentka Senju także doradziła Tamotsu, coby uciekali.

[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

***



     Przy granicy Kawa no Kuni rozbiliśmy mały obóz. Towarzyszył mi Akemi, jego żona, zielonowłosy oraz Saori. Po godzinie dołączyły także wszystkie umarlaki, które przyzwałem gdzieś na początku igrzysk. Po kolejnych sześćdziesięciu minutach, zza drzew przeskoczył do nas Tamotsu oraz jego asystentka. Kiwnąłem głową na znak powitania. Znajdowałem się przy niedużym ognisku, otoczony przez kompanów. Nie wznieśliśmy namiotów, gdyż miejsce te było jedynie przechodnie.
      Wybacz, że nie wspomniałem o wszystkich punktach planu mojej organizacji. Lord feudalny Wody chciał niektóre sekrety zatrzymać dla siebie. Niemniej, cel został wykonany. Wasz władca nie żyje, a nasz planuje teraz połączyć siły. Dla Senju to doskonały moment. Jeżeli chcesz, możesz dołączyć do konklawe. Za dwa dni w samym centrum Airando. - Zacząłem rozmowę.
      Żałuję także, iż podpisanie przez nas sojuszu nie odbyło się osobiście. Przekonało mnie to jednak, iż moi ludzie są oddani. Saori w tej kwestii spisał się świetnie, tak samo jak Keisuke dziś na arenie. Mamy wojnę domową w Kraju Ziemi oraz pewne stosunki z ich lordem. Klan Uchiha nie powstanie przez wiele długich lat. Nara także trzymamy w garści, a szalony przywódca z Sabaku nie prowadzi otwartego udziału w świecie ninja. Ayatsuri muszą wam się podporządkować. No i wisienką jest zaginięcie Shinsaku. Wygląda na to, że możemy przejść do ostatniego celu Nikushimi. - Na mej twarzy zagościł szyderczy uśmiech.

[zt Akemi, Kami, Miyuki, Keisuke, Saori, Tamotsu -> Kawa no Kuni]

Offline

 

#185 2017-06-11 15:01:38

Yoshimaru

Wyrzutek

Zarejestrowany: 2013-03-24
Posty: 647
Klan/Organizacja: Wyrzutki
Ranga: Elita
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 32 lata

Re: Widownia

     W wywołanym przez Nikushimi chaosie zabrakło jedynie iskry od Ikkyo. Zdążyli uciec, gdy opadła gęsta mgła. Mogłem ruszyć za nimi, choć walka jednego przeciw czwórce równała się przegranej. Gdyby Uchiha zareagowali wcześniej, moglibyśmy pojmać zwyrodnialców. A teraz nie pozostało nic innego, jak opuścić walącą się przestrzeń. Przegryzłem kciuk, rysując linię z krwi na drugiej dłoni. Przyzwałem Garudę i dosiadłem. Ostatnimi chwilami w tymże miejscu zerknąłem na cienistą replikę lidera czerwonookich. Wyglądał na nieźle zdekoncentrowanego. Pomimo dobrej budowy, poważnego ubioru oraz ciężkiej broni, którą trzymał w prawej ręce.
      Mam nadzieję, że innym razem będziecie lepiej przygotowani. - Te słowa nie miały zabrzmieć oschle. Choć trochę zabrzmiały. Kierując jastrzębia ku wyrwie w dachu, wyleciałem z areny. Poszybowałem ponad chmury, by za kierunek wybrać Ronin no Kuni. Najważniejsze dla mnie w tym wszystkim i teraz było złożenie odpowiedniego raportu w radzie. Poza tym, mój mistrz już za długo zwlekał, by wrócić. Zaginął ponad rok temu, a przez okres jego absencji praca osady wypadła z rytmu. Mimo, iż jesteśmy samozwańczą organizacją, powinniśmy mieć przywódcę. Lecz nie takiego, który znika bez słowa.

[z/t -> Ronin no Kuni]

Offline

 

#186 2017-06-11 15:12:11

 Akemi

Nikushimi http://i.imgur.com/ERi291S.png

6720223
Zarejestrowany: 2012-11-04
Posty: 898
Klan/Organizacja: Samotnicy/Nikushimi
KG/Umiejętność: Sosa
Ranga: Lider Samotników
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 40
Multikonta: Miyaguchi, Arashi

Re: Widownia

      Jakby nie patrzeć dostojny Hyuuga zrobił niemałe przedstawienie swoim... atakiem? Lub jednak samobójstwem? Trudno było stwierdzić, co siedziało w jego głowie. Wydawać by się mogło, że jednak próbował nas wszystkich jednocześnie wysadzić, ale ostatecznie zmiótł z powierzchni ziemi tylko siebie, pozostawiając po sobie jeno trupa. Resztki krwi, a marzenie jakiś łowców Kekkei Genkai mogły legnąć w gruzach, wraz z oczami młodego Hyuuga, które w zasadzie po takim wybuchu wyglądały jak dwa małe węgielki... Można za to mu pogratulować jednego. Udało mu się powalić mnie całkowicie na ziemie, a mało kto do tej pory tego dokonał.

      Ostatecznie nie mogłem wybrać życia jako kałuża. Dosyć sprawnie po tylu latach użytkowania tej umiejętności, powstałem jak narodzony nowy Ja. Przeciągnąłem się trochę, tak by móc spokojnie operować wszystkimi mięśniami - Pasjonujące wydarzenie - powiedziałem podsumowując wypowiedź Kamiego z lekkim uśmieszkiem. Rozmyślałem nad tym który klan pierwszy padnie. W tym momencie trudno było im znaleźć rozsądne rozwiązanie z tej sytuacji. Jak jedna strona zdecyduje się na pokój, to druga będzie miała kontrargument na to by walczyć wciąż i wciąż. Ostatecznie, któryś z klanów będzie mógł prosić nas o łaskę by dołączyć do grona Samotników, bo nie zostanie ich nawet mała garstka. To dobre wieści dla przyszłości naszej organizacji, mieliśmy sporą scenę, na które mogliśmy pokazać kto dominuje w tym momencie. Aczkolwiek czas zakończyć te rozmyślania. W tym momencie zbliżyłem się do mej żony by pomóc jej wstać gdy sama poskładała swoje rany bez najmniejszego problemu. W końcu była najwyższej klasy medykiem, u nich to w końcu rodzinne. Pocałowałem ją delikatnie w czoło i złapałem za rękę. Musimy stąd znikać, nic tu po nas.

***



      Obejmując Miyuki przysłuchiwałem się temu co mówił Kami. Nie miałem żadnych wątpliwości co do tego w co się pakowałem jako przywódca Samotników, wszystko mieliśmy dokładnie przemyślane. Czy było to perfekcyjne? Nie mam pojęcia, to dopiero będzie realizowane, a zawsze jakieś problemy się pojawiają, co było widać po igrzyskach, z których zdążyliśmy w porę się wyrwać - Świat dowie się czym jest nienawiść.

[zt -> Akemi, Kami, Miyuki, Keisuke, Saori, Tamotsu -> Kawa no Kuni]

Offline

 

#187 2017-06-12 16:25:41

 Ayanami

Samotnik [Inuzuka]

60319378
Zarejestrowany: 2016-08-24
Posty: 259
Klan/Organizacja: Inuzuka
KG/Umiejętność: Ainuken
Ranga: Członek Organizacji
Płeć: Kobieta
Wiek: 20

Re: Widownia


     Zanim udało mi się cokolwiek zrobić straciłam przytomność. A raczej zasnęłam. Na szczęście dzięki Daikiemu udało się oddalić na tyle od areny, że gdy jego klony pękły byliśmy już w dość bezpiecznej odległości. Upadłam na ziemie, jednak dzięki psu tam nie pozostałam. Podbiegł do mnie i chwytając mnie w zęby zarzucił sobie na plecy. Mimo jego marudzenia, że przytyłam dla niego wciąż byłam lekka jak piórko. Puścił się biegiem w stronę drzew, by znaleźć tam schronienie i chwilę przeczekać. Nie trwało to jednak długo nim nie poczuł znajomego zapachu. A raczej czegoś na jego kształt. Klon Koharo do nas się zbliżał. Asuka zatrzymał się na tyle gwałtownie, że siłą odrzutu poleciałam naprzód i wyrżnęłam plecami w jakiś pień. Tyle wystarczyło, żebym się obudziła. Wciągnęłam powietrze do płuc i rozejrzałam się dookoła dzikim wzrokiem. Docierały do mnie informacje. Nie byliśmy już w ogniu całego tego chaosu.
- Mogłeś być delikatniejszy - wystękałam do Asuki.
     Podniosłam się z ziemi, trzymając się za krzyż i starając się przeanalizować sytuację. Jednak byłam na tyle ogłupiała, że nie bardzo mi to wyszło. Z pomocą nadeszła replika Koharo. Trzymał w ręce zawiniątko, które mi wręczył. Złapałam je kurczowo i zmarszczyłam brwi.
- Przekaż mu proszę, żeby na nas poczekał. Zaraz go odnajdziemy - powiedziałam po czym wskoczyłam na grzbiet psa - Czujesz go, prawda? Wiesz, gdzie masz iść.
     Klon pękł, a my puściliśmy się biegiem za tropem towarzysza. Dopiero teraz przeszło mi przez myśl, że gdzieś zgubiliśmy Daikiego. Cholera, oby go nie zatrzymali na arenie. W przeciwnym wypadku będziemy musieli tam wrócić. Po tym wszystkim co dla nas zrobił nie mogliśmy ot tak sobie go zostawić. W duchu jednak modliłam się, żeby nic mu się nie stało i za pomocą swoich niesamowitych oczu odnalazł rybiego ninja. Tam byśmy się razem spotkali i mogli ułożyć jakiś plan działania.

zt -> las

Ostatnio edytowany przez Ayanami (2017-06-13 13:58:08)

Offline

 

#188 2017-06-13 08:56:53

 Ikkyo

Klan Uchiha http://i.imgur.com/fGrX3h1.png

52378630
Zarejestrowany: 2014-12-20
Posty: 606
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Lider klanu
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 20 lat
WWW

Re: Widownia

Loża liderów

     To, co się teraz działo, trudno było opisać. Z jednej strony ataki, z drugiej ciągłe zamieszanie. W dodatku pojawienie się jakiegoś Hyuugi, który po chwili umarł. Jeszcze później wszędzie objawiła się mgła, której nie sposób było pokonać Sharinganem. Zirytowany dezaktywowałem Doujutsu. W obecnym momencie trudno było podjąć jakiekolwiek działania bojowe, a zważywszy na to, że Samotnicy i ludzie się wycofywali, musieliśmy zrobić to samo. Yoshi, Wyrzutek, przybył, ale nie zdążyliśmy podjąć nawet odpowiednich działań. Facet jak się pojawił, tak samo zniknął. Na odchodne rzucił mi uwagę. Skrzywiłem się, ale nie miałem mu tego za złe. Nie mieliśmy interesu w atakowaniu bandy z Airando. Równie dobrze odpowiedzialność za to wydarzenie spadłoby na nas. To, że ja jeden wiedziałem, co tutaj się miało odegrać, nie spowodowałoby, że inne klany by mi uwierzyły.
     Bywaj zdrów, może niedługo się zobaczymy. - powiedziałem i zniknąłem.

Trybuny

     Dotarły do mnie informacje od poprzedniej repliki. Wiedziałem tyle, że Samotnicy zniknęli, prawdopodobnie wykorzystując mgłę. Musieliśmy zrobić to samo i wracać do Hidari, ale waląca się arena raczej musiała zostać przez kogoś opanowana. O ile Kiyoshi i Hyuuga powoli kończyli swoją potyczkę, niektórzy cywile wciąż mieli problem z wydostaniem się z tego miejsca. Złożyłem więc pojedynczą pieczęć i wypowiedziałem słowa.
     Kage Bunshin no Jutsu. - Obok mnie stanęło jakieś trzydzieści replik. Wystarczająco, aby zająć się ludźmi w tarapatach. Szczególnie miałem tutaj na myśli członków mojego klanu, potem zaś cywili. Ninja jednak powinni dać sobie radę i bez replik, także pomagałem komu tylko się dało.

     Spojrzałem po twarzach zgromadzonych obok mnie. Yocharu, jakaś Hyuuga, Yozora i dzieciak, który próbował ją porwać. Kiedy Jiro złapał Yozore i chciał z nią ujść, po prostu zagrodziłem mu drogę wachlarzem, a następnie klonami pochwyciłem dziewczynkę Uchiha. Na mojej twarzy rysował się gniew.
     Tknij ją jeszcze raz, a dostaniesz Gunbai. - ryknąłem zirytowany. Część klonów pomagała cywilom, część mieszkańcom Hidari, a para stworzona na początku wskazywała naszym rodakom wyjście. Najprościej było po prostu wyskoczyć z areny, a jeśli nie dało się tego zrobić, dało się użyć technik Katonu do zniszczenia ścian i wydostania się niekonwencjonalnie, lecz bezpiecznie. - Yocharu, zbieraj naszych i chodźmy stąd. Nikushimi, Samotnicy i Tamotsu już poszli. Nie ma tu zagrożenia walką, lecz jest ta arena, która w każdym momencie może pierdolnąć. Zrób klony jak ja i chodźmy. A ty, Hyuuga, chodź z nami. Zostań w Hidari do momentu, w którym wyjaśni się ta cała sytuacja związana z wojną domową.

[Jakiś klon, Yocharu*, Azake*, Yozora*, Jiro** [z/t] -> Ame no Kuni]
* - jeśli zdecydują się wyruszyć z nami
** - Jiro jest pochwycony przez moje klony

Offline

 

#189 2017-06-13 10:12:57

Straznik specjalny

Event Master

Zarejestrowany: 2011-07-28
Posty: 354

Re: Widownia


       Po arenie zostały już tylko zgliszcza. Wielki dowód na pracowitość ludzi, którzy poświęcili długie dnie na stawianiu belka po belce w ciągu zaledwie pół godziny stał się ruiną. Wśród rozrzuconych cegieł leżały ludzkie istnienia, w większości już bez ducha który uleciał ku lepszemu światu. Dziś nie zginęli tylko  ale także i prości, zwykli obywatele tego świata, chcący przeżyć niezwykłe widowisko. Powrót z niego nie będzie już im dany.
       Wszyscy przedstawiciele klanów powoli opuszczali to pole bitwy. Każdy odchodził w swoją stronę zabierając swych towarzyszy albo kierując się ku swojej samotnej ścieżce. Nikushimi uznali, iż ich cel został wykonany a kontynuacja tej rozróby nie ma najmniejszego sensu. Ayatsuri zrozumieli, że przedstawienie się zakończyły, więc odeszli do swego kraju i tak po kolei. Jedynymi, którzy pozostali na placu byli Namikaze. Jako, iż turniej odbywał się na ich terenie, musieli posprzątać bałagan. Medycy biegali po zgliszczach, wyszukując niedobitków by pomóc im i nie dać odejść z tego świata. Dwóch Hyuuga, którzy przeżyli konfrontację zostało zabranych do Airando, gdzie miano im pomóc dojść do siebie. Uchiha zgrupowali się i przygotowali do powrotu, lecz Ikkyo najpierw postanowił wesprzeć gospodarzy i za pomocą klonów również szukał rannych. Kiyoshi oddalili się na swych bestiach, pozostawiając wielu braci za sobą. Ayanami oraz Koharo wylądowali z dala od areny, prawdopodobnie stając się dla swych ukochanych nacji zdrajcami.
        W obecnej chwili jedyne co wydobywało się z areny to gesty biały dym, powoli zanikający na tle nieba. Samo miejsce stało się wyludnione po za wcześniej zaznaczonymi osobami. Z wioski Namikaze przybyły posiłki, które miały pomóc w przetransportowaniu pozostałych ludzi z zagrożonego terenu. Większa część konstruktu zawaliła się a kolejna zwała kurzu poszybowała we wszystkich stronach. W takim klimacie skończyły się te emocjonujące igrzyska. Zamiast radości, wiwatów i wręczenia nagród zwycięzcy, dostaliśmy smutek, śmierć, zniszczenie i przerażenie. Jedno jednak się dopełniło. Mieliśmy dziś wielu przegranych i jednego zwycięzce - Nikushimi. Każdy kto przeżył dzisiejszy dzień w Enko, będzie pamiętał go do końca życia jako niezwykła przygodę, która zakończyła się klęską i utratą wielu towarzyszy. Wielu zatraci się w smutku, inni w gniewie zostają mścicielami ale każdy otrzymał dziś potworną lekcje życia.

THE END

Offline

 

#190 2017-06-13 13:05:49

 Suoh

Klan Kiyoshi

Skąd: Kraśnik
Zarejestrowany: 2016-06-26
Posty: 348
Klan/Organizacja: Kiyoshi
KG/Umiejętność: Shōton
Ranga: Lider klanu
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 22 lata
WWW

Re: Widownia

    Odpowiedzi na żadne pytania zadane przeze mnie nie usłyszałem. Prawdopodobnie byli jeszcze w szoku biorąc pod uwagę jak wyglądała końcówka igrzysk. Sam po przebudzeniu nie za bardzo wiedziałem co się dzieje i co powinienem począć. Jednakże oni byli wcześniej w stanie walczyć z Hyuuga więc śmiem wątpić czy szok jest głównym powodem ich milczenia. Nie chciałem naciskać, ale dobrze by było poznać prawdę a przynajmniej tą wersję wydarzeń, którą oni znają. W tym momencie byli jedynymi, którym można zaufać. Obrażenia jakie otrzymaliśmy od samotnika nie były już tak poważne i byliśmy w stanie normalnie już funkcjonować.
    Spojrzałem na arenę. Ogromna budowla waliła się niczym domek z kart. Ten kto pozostał wewnątrz zdążył już umrzeć z powodu przygniecenia ciężkimi odłamkami kamieni. W tej chwili nie mogliśmy zawrócić po nikogo z naszego klanu. Nie dlatego, że brakowało nam chakry bądź byliśmy zajęci czymś innym. Po prostu nie było sensu wracać i tracić czas na wydobywaniu naszych. Prawdopodobnie większość z nich wygląda jak rozgnieciony naleśnik i identyfikacja będzie niemożliwa. Poza tym nie mieliśmy czasu. Biorąc pod uwagę wydarzenia z ostatnich kilkudziesięciu minut trzeba było jak najszybciej zdać raport radzie i rozwiązać problem z Hyuugami.
    Pytanie tylko czy angażować w to lorda Ziemi? Oczywiście konflikt między nami a białookimi trwa już od dłuższego czasu jednak w tym przypadku myślę, że może być o wiele bardziej niebezpieczniej niż wcześniej, a skala walk będzie dużo większa. Interwencja władcy mogła by przez jakiś czas spowodować uspokojenie się napiętej sytuacji miedzy rodami z tym, że w przypadku nowego sojuszu nie wiem czy będzie to takie łatwe albo czy w ogóle możliwe. Nie spodziewałem się takiego obrotu spraw. Rada klanu będzie miała nie mały orzech do zgryzienia. W tej krótkiej bitwie wszelkie sojusze zostały wystawione na próbę. Pod tym względem przegraliśmy, chociaż myślę, że nie jesteśmy tymi jedynymi.
    Przerwałem leczenie. Z zestawu medycznego, który mam przy pasie oraz fragmentów ubrań osób na przeciwko mnie stworzyłem prowizoryczny bandaż, który obwiązałem wokół ran. Musimy wracać. Szpital w Baigai powinien o wiele szybciej sobie poradzić z tym niż ja. Rozejrzałem się dookoła. Nie groziło nam żadne niebezpieczeństwo więc utworzony przeze mnie kryształ ochronny rozpadł się na drobne kawałeczki a następnie zniknął w piasku ziem Enko. Klony również zostały odwołane a ja ponownie składając pieczecie przyzwałem ogromnego kryształowego smoka. Spojrzałem na dwójkę, która ostatnim razem zrobiła dokładnie to co ja. - Do dzieła. Wynośmy się stąd. - Następnie wskoczyłem na grzbiet zerkając z tyłu czy wszyscy są już gotowi a następnie odlecieliśmy w kierunku Baigai. W kierunku naszego domu.

[z/t > z Enko do Ame no Kuni -> Tereny Ame no Kuni]

Chakra: [Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

Ostatnio edytowany przez Suoh (2017-06-13 13:11:03)

Offline

 

#191 2017-06-16 13:51:39

 Yocharu

Klan Uchiha http://i.imgur.com/p2qZr4s.pnghttp://i.imgur.com/bRrcMpK.png

50499111
Skąd: Hidari
Zarejestrowany: 2014-04-03
Posty: 996
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Lider/ Weteran
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 26

Re: Widownia


       Igrzyska się zakończyły. Wszyscy którzy jeszcze chwilę temu wykonywali swe ruchy, teraz oddalali się od areny zmierzając w bliżej nieokreślonych nam celach. Zanim jednak Nikushimi wraz ze swymi towarzyszami poszli w długą, zdążyłem za pomocą swego wyostrzonego słuchu dosłyszeć co nieco. To co powiedział Ikkyo było prawdą. Za wszystkim stała Hiyoki ze swoją bandą. Ja niestety nie miałem na to żadnego dowodu po za słowami, które usłyszałem a kto uwierzy, że stojąc taki kawał od loży liderów zdołałem cokolwiek dosłyszeć? Nikt. Sama wiedza to za mało aczkolwiek zawsze to jakiś argument, który potwierdzony przez wielu może nam dać siłę. Spoglądając jednak z innej strony to co mnie ten konflikt tak naprawdę obchodził? Nikt z Uchiha nie ucierpiał a cała ta sytuacja w żaden sposób nie wpłynęła na losy klanu. Prawdę mówiąc mieliśmy konflikt z tą zgrają ale właśnie potwierdzili Senju, że nie planują łamać danej nam umowy. Nie ukrywajmy, nie jestem człowiekiem, który dąży do wszechobecnego pokoju i sprawiedliwości na świecie. Miałem dbać o dobre relacje z wyrzutkami i tyle jeżeli chodzi o świat zewnętrzny. W mojej głowie jednak pojawiło się zawahanie gdy dosłyszałem o ostatnim etapie, który to samotnicy czy też raczej Nikushimi chcą wprowadzić. Nie miałem pojęcia o co chodzi ale kilka podejrzeń przewijało się pod czaszką.
        Zerknąłem na Ikkyo, który to tworzył właśnie chmarę swoich duplikacji, choć doskonale wiedziałem gdzie stał przywoływacz.
        - Nie. Azake pójdziesz ze mną. Wyczuwam w niedalekiej okolicy chakrę gościa, który podróżował z Hyuugą. Powinien Cie odeskortować do domu. Jesteście w stanie zdać teraz raport swojemu klanowi i być może wpłynąć w jakiś sposób na to co się wydarzyło. Po za tym Hyuuga muszą dowiedzieć się, że ich lider nie żyje bez względu na to kto i jak go zabił. Odprowadzę ją do niego a potem ruszam do Ronin. Mam tam niedokończoną sprawę, jednakże będziemy musieli pogadać Ikkyo. Mam kilka, jeszcze ciepłych informacji.
       W tej chwili wrona, która siedziała na ramieniu Yozory zeskoczyła na ziemia, lecz w połowie upadku przemieniła się w mojego klona, który zbliżył się do lidera klanu.
       - Przekaże Ci wszystko co musisz wiedzieć i pomoże. W ten sposób utrzymamy również stały kontakt. Co do Ciebie Jiro. Wiem, że twoje stosunki z Akio nie miały czasu na rozkwit ale musisz przebić się do niego i powiedzieć wszystko co do tej chwili słyszałeś i zaobserwowałeś. Samotnicy coś kombinują. Jeżeli Twój lider będzie chciał z nami rozmawiać, niech pośle wiadomość, zresztą Ikkyo póki co zostawia kilka klonów do pomocy, więc będzie jeszcze chwilowo na miejscu. Yozora, to co Ci powiedziałem wciąż jest aktualne. Wróć do wioski, zregeneruj siły i zabierz kompana.
To ważne zadanie a Twoja póki co niewielka rozpoznawalność jest atutem.

        W tej chwili podszedłem do dziewczyny z klanu Hyuuga i położyłem jej dłoń na ramieniu. Chwilę później otoczył nas pył, zmieszany z liśćmi okolicznych drzew by w ciągu kilku sekund nasze postury po prostu zniknęły i pozostał jedynie klon.

Oryginał i Azake- > z/t -> Enko - > Las
Klon - > Ame no Kuni

Ostatnio edytowany przez Yocharu (2017-06-16 13:53:38)

Offline

 

#192 2017-06-17 13:53:33

Sensei_Koharō

Sensei

Zarejestrowany: 2016-03-09
Posty: 38

Re: Widownia

     W Azake wzbierał krzyk. Nie była w stanie podjąć za siebie samodzielnej decyzji i choć wszyscy dookoła starali jej się w tym pomóc, wewnętrzny krzyk tylko nabierał na sile. Zacisnęła pięści chcąc wreszcie coś zrobić, powiedzieć...
- Yocharu Uchiha – usłyszała głos Mikuniego, który na chwilę zagłuszył jej wewnętrzny dylemat. Może nie tyle on, ile nazwisko, które wymówił. Słyszała je latami, odkąd tylko była w stanie sięgnąć pamięcią. Nazwisko wymawiane przez jej ojca zarówno z pogardą jak i głęboko ukrywanym lękiem wryło się w jej pamięć tak bardzo, że sama zaczęła odczuwać nagle ten irracjonalny gniew i lęk, ponieważ wszystko co jej wpajano przez lata dzieciństwa zaczęło wołać "wróg!", ale ta część, która była samą Himitsu szeptała niepewnie "przyjaciel".
     Nie była pewna czy to kolejne drżenie areny, czy zwyczajnie dreszcz przebiegł po jej ciele gdy poczuła dotyk Yocharu na swoim ramieniu. Po raz kolejny zignorowała chęć strzepnięcia jego ręki, a gdy otoczyła ją zasłona liści poczuła jak odpływa. Na krótką chwilę jej wzrok zasłoniła ściana bieli...

z/t -> Enko - > Las

Offline

 

#193 2017-06-17 13:59:36

 Himitsu "Azake" Hyuuga

Zaginiony

4898143
Zarejestrowany: 2017-03-04
Posty: 112
Klan/Organizacja: Hyuuga
KG/Umiejętność: Byakugan [LVL0]
Ranga: Członek klanu
Płeć: Kobieta
Wiek: 18

Re: Widownia

     W Azake wzbierał krzyk. Nie była w stanie podjąć za siebie samodzielnej decyzji i choć wszyscy dookoła starali jej się w tym pomóc, wewnętrzny krzyk tylko nabierał na sile. Zacisnęła pięści chcąc wreszcie coś zrobić, powiedzieć...
- Yocharu Uchiha – usłyszała głos Mikuniego, który na chwilę zagłuszył jej wewnętrzny dylemat. Może nie tyle on, ile nazwisko, które wymówił. Słyszała je latami, odkąd tylko była w stanie sięgnąć pamięcią. Nazwisko wymawiane przez jej ojca zarówno z pogardą jak i głęboko ukrywanym lękiem wryło się w jej pamięć tak bardzo, że sama zaczęła odczuwać nagle ten irracjonalny gniew i lęk, ponieważ wszystko co jej wpajano przez lata dzieciństwa zaczęło wołać "wróg!", ale ta część, która była samą Himitsu szeptała niepewnie "przyjaciel".
     Nie była pewna czy to kolejne drżenie areny, czy zwyczajnie dreszcz przebiegł po jej ciele gdy poczuła dotyk Yocharu na swoim ramieniu. Po raz kolejny zignorowała chęć strzepnięcia jego ręki, a gdy otoczyła ją zasłona liści poczuła jak odpływa. Na krótką chwilę jej wzrok zasłoniła ściana bieli...

z/t -> Enko - > Las

Offline

 

#194 2017-06-18 15:45:55

Yozora

Klan Uchiha

15871022
Zarejestrowany: 2016-01-10
Posty: 121
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Gunsō
Płeć: Dziewczyna
Wiek: 18

Re: Widownia

     Wokół działo się tyle, że biedna Yozorka nie nadążała z układaniem w głowie tego co się dzieje. Nie wszystko też zauważyła dlatego i kiedy rudzielec ją pochwycił była przekonana, że próbuje ją uprowadzić. Na szczęście Ikkyo mu to uniemożliwił i zaraz za jego sprawą mogła stanąć na własnych nogach. Tylko zawzroczyła złowrogo na Jiro, który jak widać po tym co próbował zrobić już się nie wywinie. Gdzieś po drodze kruczysko od Yocharu przemieniło się w jego klona, czyli tak jak podejrzewała udało mu się wcześniej coś wykombinować, aby udzielić jej dodatkowych informacji. Tego można było się spodziewać po vice-liderze klanu.
     Co ważniejsze jednak trzeba było się naprawdę zbierać z tej areny, która w każdej chwili może się rozwalić. Dziewczyna tylko słuchała liderów nie mając nic do dodania. Po prostu uda się tam gdzie oni, acz ostatecznie wyszło na to, że się rozdzielili. Yozora miała zabrać się z grupką Ikkyo i wrócić do klanu. Tam odpocząć i przygotować się do misji zleconej przez Yocharu. Wcale nie trzeba było jej tego mówić, nie zapomniała o tym. Tylko musiała teraz znaleźć chyba nowego towarzysza po tym jak Jiro próbował ją porwać. Kurde, szkoda... Ale mimo to pokiwała z poważną miną do Yocharu, mógł na nią liczyć w tej sprawie. Odpocznie, znajdzie towarzysza i czym prędzej wyruszy. Z takim postanowieniem opuściła arenę.

z/t -> Ame no Kuni

Offline

 

#195 2017-06-20 02:25:41

Ayatane

Nikushimi http://i.imgur.com/nQ4N9BM.pnghttp://i.imgur.com/ipBWKhc.png

33401269
Call me!
Zarejestrowany: 2013-06-03
Posty: 653
KG/Umiejętność: Hyouton
Ranga: Elita
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 17 lat

Re: Widownia

     Słońce na powrót grzało jak szalone, gdy Samotnik kierował swe kroki ku arenie. Znowu czuł suchość w ustach, a dzban wody wypity w pobliskiej osadzie, teraz wydawał mu się odległym wspomnieniem. Marzył, śnił na jawie. Oczami wyobraźni widział górskie jezioro, skryte w cieniu gęstego lasu, to znowu przyjemny, lodowaty wodospad. Zaraz wizja przybrała formę oceanu, pociętego białymi krami. Gdzieś na horyzoncie majaczył lodowiec, wielki i nieprzebyty, tak zarazem tajemniczy i urokliwy. Słowem - marzył o chłodzie.
     Oprócz tego chwytał każdy podmuch wiatru, swego arcywroga, z którym chwilowo podpisał pakt o nieagresji. Porozumienie działało na następującej zasadzie: żywioł od czasu do czasu chłodził ciało chłopaka, a ten w zamian pozwalał mu na swobodną zabawę włosami. Te więc popadły w całkowity chaos. Nachodziły na zasłoniętą maską twarz, właziły w oczy i fruwały w swych bezwładnych tańcach. A tego, który zaprzedał je wiatrowi, nic to nie obchodziło. Są w życiu takie momenty, gdy do szczęścia potrzeba zupełnie niewiele.

     W ten barwny sposób upłynęła droga powrotna, czy raczej odcinek wędrówki trwający do chwili, kiedy Ayatane dostrzegł w oddali zarys areny. Wtedy to bezceremonialnie zerwał wcześniejsze przymierze, odgarniając grzywkę. Wiatr zareagował natychmiastowo! Dmuchnął ze zdwojoną siłą, celem udowodnienia, kto ma tutaj władzę nad białą grzywą Samotnika. Ten jednak przygotował się na atak; nie tylko bowiem spędził włosy z oka, lecz także przytrzymał je prawicą i teraz jeno huragan mógłby zagrozić hegemonii Demona Wody. A na to Zefir nie mógł sobie tego dnia pozwolić. Prychnął więc tylko, zatrząsł liśćmi pobliskiego krzewu i powędrował na poszukiwania słabszej ofiary, być może jakiejś flagi na wysokiej wieży.
     Tymczasem Yuki, wolną ręką osłaniając oko przed promieniami słońca, ze zmrużonymi powiekami obserwował dym, unoszący się nad masywną konstrukcją areny. Z miejsca założył (kompletnie nie rozumiejąc, jak w ogóle działał turniej), że ciemna chmura jest wytworem jednego z uczestników, a więc kolejnym, mniej lub bardziej planowanym elementem widowiska. Mimo wszystko przyspieszył kroku, z nadzieją, iż zdąży zobaczyć jeszcze coś ciekawego.

...


     Stał przed zgliszczami chluby klanu Namikaze, przechylając głowę to w prawo, to w lewo. Pośród ruiny, jaka pozostała z obiektu, krzątały się dziesiątki sylwetek, próbując w jakiś sposób zapanować nad wszechogarniającym bałaganem. Szło im nadzwyczaj źle. Wokół wciąż błyszczały połamane deski, ogromne, porozbijane kamienne bloki, losowe skrawki materiałów i cholera wie czego jeszcze. Dopełnieniem tego obrazu nędzy były walające się wszędzie zwłoki.
     - Mam wrażenie, że coś mnie ominęło - pomyślał, jak zwykle nieomylny, detektyw Ayatane, podchodząc bliżej do jednego z ciał. W pierwszej chwili nie zdołał nawet rozpoznać w nich ludzkich szczątek i dopiero głębsza inspekcja dowiodła, iż czarną jak smoła kupą węgla w istocie był kiedyś człowiek. Yuki czubkiem buta obrócił truchło twarzą do góry, ale próba identyfikacji tak zniekształconego oblicza nie miała żadnego sensu. - Dobra, koniec zabawy - mruknął sam do siebie białowłosy, po czym westchnąwszy odszukał wzrokiem najbliższego członka ekipy sprzątającej.
     - Co tu się stało? - spytał, ignorując cokolwiek robił akurat adresat pytania. Jednocześnie przypomniał sobie o członkach organizacji, którzy również byli na igrzyskach. Przeszyło go niespokojne uczucie, które jednak minęło momentalnie. Nie wierzył bowiem, by pod strażą Akemiego i Ichuzy cokolwiek mogło się stać któremuś z Samotników, a skoro zniknęli z areny, to musieli zwyczajnie powrócić do Airando. Tam też zapewne zdobyłby interesującą go wiedzę na temat tego, co go ominęło, aczkolwiek zaczerpnąć języka z miejsca nie zaszkodziło.


http://i.imgur.com/OCIkxGh.png

Offline

 

#196 2017-06-20 23:59:10

Straznik 9

Strażnicy

Zarejestrowany: 2009-12-19
Posty: 214

Re: Widownia

[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

   Zgliszcza – tak w skrócie można było opisać to co zobaczył młody przedstawiciel organizacji Samotników. To co kiedyś było istnym przedstawieniem możliwości współpracy różnych klanów zostało obrócone praktycznie w pył. Wielka Arena, na której już kolejny raz odbywały się kolejne igrzyska mające zapewnić rozrywkę ludności wszystkich krajów została teoretycznie zrównana do poziomu ziemi. Widocznie nawet drewno klanu Senju, które zostało użyte do stworzenia owego miejsca, nie wystarczyło by w jakikolwiek sposób powstrzymać zniszczenia dokonane przez atak „terrorystów” i walki pomiędzy dwoma klanami. Ród Hyuuga i Kiyoshi stoczyły tutaj bowiem naprawdę zacięty i krwawy bój – nic dziwnego, skoro padły tutaj oskarżenia wywodzące się jedynie z przypuszczeń, a nikt z wplątanych w konflikt nie miał najmniejszego zamiaru by doszukiwać się prawdy. Duma – to właśnie zgubiło dwa klany z Kraju Ziemi, to pokazało jak mało znaczące jest pochodzenie z jednej ziemi, z jednego narodu. Każdy z nich rzucił się sobie do gardeł jakby nic nie znaczyło dla nich pojęcie patirotyzmu. Ot, wystarczył mały zapalnik w postaci śmierci głowy jednego z klanów i kolejny raz w naszym świecie wybuchły zamieszki, które przekształciły się w wojnę domową. Istnym cudem było to, że nie walczyli tutaj oni do ostatniego stojącego o własnych siłach wojownika, gdyby nie polecenia starszych doświadczeniem dowódców, którzy również przybyli na turniej, to w tym momencie znajdowałoby się tutaj o dziesiątki ciał więcej.
   
   Ayatane miał rację – ominęło go coś sporego, coś w co była zamieszana organizacja do której należał. Identyfikowanie ciał również nie miało większego sensu, przy tak dużej ilości ofiar która tutaj się znajdowała, znalezienie kogoś kogo by kojarzył zajęłoby mu co najmniej dwa dni. Mądrym więc było posunięcie się do prośby skierowanej do osoby jeszcze znajdującej się na arenie w kwestii wytłumaczenia ostatnich wydarzeń. Mógłby się zdawać, że Yuki wypowiedział pytanie sam do siebie ale jeden z pałętających się tutaj jeszcze ludzi zwrócił się w jego kierunku ze wzrokiem niedowierzania. Ciężko mu było bowiem uwierzyć, że ktoś mógł nie wiedzieć co tutaj przed „chwilą” miało miejsce. Ayatane jednak nie wyglądał na kogoś kto parałby się pojednykami w tym wydarzeniu, a mężczyzna, który zwrócił na niego uwagę pomyślał, że młody Yuki przybył tutaj by kogoś znaleźć. Cywil podniósł się z ziemi, otrzepał swoje spodnie z bródu i niepewnym głosem rozpoczął tłumaczenie:
   
   - Drogi Panie, a co tutaj się nie stało?! Widać, żeś nie brał udziału w igrzyskach, toć to byłbyś już w drodze do swych rodzinnych stron lub leżałbyś martwy na ziemi. Ktoś zaatakował głowę klanu Hyuuga i Lorda Kraju Ognia! Mówię zaatakował, a tak naprawdę mam na myśli, że ich po prostu zajebał! Jakbyś to drogi panie widział... No, ja w sumie nie widziałem, bo to za szybko się stało, ale nagle każdy ożywiony jakiś, coś tam świstnęło i okazało się, że dwie osoby nie żyją. No jak to Ci z białymi oczami zobaczyli to od razu: „Kiyoshi, wy kurwy! Pana nam zarżnęliście!”, wtedy to się zaczęło dziać. Aj, drogi Panie... w jakich my to czasach żyjemy, to ja nawet mam dość....

Hide ze wszystkim jutro - dogadane z Ichuzą | Edit: dodane

Ostatnio edytowany przez Straznik 9 (2017-06-22 22:00:48)

Offline

 

#197 2017-06-21 19:23:59

Ayatane

Nikushimi http://i.imgur.com/nQ4N9BM.pnghttp://i.imgur.com/ipBWKhc.png

33401269
Call me!
Zarejestrowany: 2013-06-03
Posty: 653
KG/Umiejętność: Hyouton
Ranga: Elita
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 17 lat

Re: Widownia

     Otrzymawszy bardzo ogólny zarys sytuacji, Yuki wzniósł wysoko brwi. Wypełniała go mieszanka jednocześnie zaskoczenia i zaciekawienia, przy czym trudno orzec, czy nie był przypadkiem zaskoczony tym, iż był zaciekawiony, czy też może zaciekawiony faktem, że historia wieśniaka go zaskoczyła. Niezależnie od przyczyn, Samotnik zaczął w myślach podsumowywać usłyszane informacje, jakkolwiek posiadając znikomą wiedzę polityczną. Nie przywiązywał już uwagi do prywatnych osądów rozmówcy, w milczeniu błądząc wzrokiem po gruzowisku. Dumał.
     Daimyō Kraju Ognia nie żył. Z której strony by na to nie patrzeć - dobrze, że zdechł. Pamięć Ayatane podpowiadała, jakoby ów lord należał do nieskromnej listy wrogów organizacji. W końcu to jego armię białowłosy w parę chwil zmiótł z powierzchni ziemi, czym zasłużył sobie na przydomek "Demona Wody". Władca - debil, posyłający zwykłych ludzi przeciw ninja. Ba, przeciwko najsilniejszemu zgrupowaniu znanego świata. Kiyoshi zaprawdę wyświadczyli Ogniowi wielką przysługę, eliminując tę postać. Zaraz - Kiyoshi? Yuki podrapał się po nasadzie nosa, po czym przyłożył dłoń do schowanych za stalowymi zębami maski ust. Wciąż miał przed oczyma kryształowe smoki, majaczące nad polem bitwy w Kraju Gorących Źródeł po drugiej stronie barykady. Klan z Baigai stał wtedy po stronie martwego już daimyō, dlaczego teraz przypuścił na niego zamach? Zwróciwszy uwagę, iż przed momentem sam udzielił sobie na to pytanie odpowiedzi, Yuki zaczął zastanawiać się, gdzie w ogóle leży Baigai.
     - No, ale chyba nie w Kraju Ognia...? - szeptał do siebie. Nie należał do najmocniejszych z geografii. Na pewno znał tylko przybliżone lokalizacje siedzib Senju, Nara, Uchiha, Namikaze, pomijając Samotników, której położenie rzecz jasna znał perfekcyjnie. O Wyrzutkach wiedział tyle, że są na północnym wschodzie od Airando. Reszta klanów stanowiła zagadkę z podpowiedziami w stylu pojedynczych haseł, jak rzeczone Baigai czy Sakkaku. Teraz dopiero spostrzegł użyteczność wiedzy, której nie posiadał. Przysiągł więc, że po powrocie uzupełni te informacje, tymczasem porzucając trudny temat.
     Pogrzebano także lidera Hyuuga. Ayatane nie umiał powiedzieć o tym rodzie czegokolwiek. Nie znał także osobiście żadnego ich przedstawiciela, nie był zresztą pewien, czy kiedykolwiek jakiegoś widział na oczy. Na pewno zaś nie mieli szczególnie bliskich stosunków z Samotnikami. Brutalny wyrok zapadł - dobrze, że zdechł.
     Zabawne, jak bardzo na rękę Kiyoshi poszli organizacji z Airando, pozbywając się ich oficjalnego i potencjalnego wroga. Skłaniało to wręcz do podejrzeń, jakoby maczali oni w tym palce. Znając charakter Ichuzy, Demon Wody nie byłby wcale zaskoczony. Po wszystkim niewiele go to obchodziło, dopóty dopóki Samotnicy czerpali korzyści.
     
     Należało odpowiedzieć na pytanie: co dalej? Pierwsza myśl podpowiadała powrót na wyspy i kontakt z Kamim lub Akemim. O ile, rzecz jasna, oni także się tam udali. W przeciwnym wypadku tak długa podróż nie miała żadnego sensu. Ayatane spojrzał ponownie na wieśniaka i westchnął nieznacznie. Skoro siedział na trybunach, to istniała możliwość, że widział, dokąd odeszli członkowie organizacji białowłosego.
     Wtem nastąpiło coś niespodziewanego. Niedaleko błysnęła bowiem znajoma sylwetka. Ba, nie jedna, a dwie. Yuki przetarł oko, naraz rozbawiony i zaskoczony. Przy sprzątaniu areny najwyraźniej pomagał nie kto inny, jak sam lider Uchiha, tak dobrze znany Samotnikowi. Spotkali się bowiem w dość zabawnych okolicznościach, podczas najazdu Nikushimi na powstającą osadę czerwonookich.
     - Szkoda, że wtedy nie zdechł - jak zawsze trafnie podsumował Aya, opierając szczękę na dłoni prawej ręki, z kolei podtrzymywanej przez rękę lewą, złożoną na brzuchu. Przeszło mu przez myśl sprawdzenie się z Ikkyo, jednak szybko odrzucił ten pomysł, po pierwsze mając na względzie to, że sam Ichuza go oszczędził, a po drugie obecność takiej liczby klonów podpowiadała, iż oryginału nawet na arenie nie było. Cóż za rozczarowanie.
     - Hej - w końcu Yuki ponownie odezwał się do wieśniaka - wiesz, gdzie udali się Samotnicy? - Nie liczył na wiele, ale jak zawsze - spytać nie szkodziło. W razie niezadowalającej informacji mógł po prostu podejść do kogoś innego, jak chociażby jednego z Senju, podtrzymującego trzeszczącą konstrukcję areny.


http://i.imgur.com/OCIkxGh.png

Offline

 

#198 2017-06-21 21:54:26

Straznik 9

Strażnicy

Zarejestrowany: 2009-12-19
Posty: 214

Re: Widownia

   Młody członek organizacji Samotników wydawałby się, dla niedzielnego obserwatora, nieco zagubiony. Prawda jednak była zupełnie inna - obawiał się on bowiem stanu, w jakim uciekli z tego zgliszcza członkowie organizacji do której należał, organizacji o której świat nie wiedział. Oni byli tak naprawdę odpowiedzialni za całe to zamieszania - zamordowanie Daimyo Ognia i głowy klanu Hyuuga, wykorzystali do tego swój najmłodszy nabytek. Ale Ayatane nie miał prawa o tym wiedzieć, wobec tego jego przejęcie nad stanem swoich sojuszników był jak najbardziej zrozumiały, mimo tego, że wśród nich był taki potwór militarny jak Akemi. Kto byłby w stanie unicestwić taką siłę jaką był aktualny lider Samotników?  Właśnie dlatego młody Yuki dotarł do rozsądku, który zamieszkiwał jego umysł, i zrozumiał że nic im raczej się nie stało. Zdrowy rozsądek czy logika jednak nie zawsze były właściwymi odpowiedziami, życie lubiło być przewrotne oraz płatać najróżniejszego rodzaju figle.
   Mężczyzna patrzył się z zaciekawieniem na członka klanu Yuki, bowiem wcześniej w jego obecności nikt tak dziwnie się nie zachowywał. Biedy człowiek myślał, że Ayatane od razu odpowie na jego historię, spróbuje z nim jakoś porozmawiać a jedyne czego się doczekał to zamyślona twarz naszego bohatera. Przegrzebując każdy kolejny płat ziemi na którym znajdowała się arena od czasu do czasu spoglądał na Ayatane oczkując od niego odpowiedzi, licząc chyba jedynie na to, że "uprzyjemni" mu czas w którym jedynym jego zadaniem było oddzielenie zwłok różnych ludzi. A mimo to Ayatane nadal się nie odzywał - toczył on bowiem wewnętrzny konflikt, sam tak naprawdę nie wiedział co powinien teraz zrobić. Kiedy ostatecznie młody Samotnik odezwał się powtórnie do swojego rozmówcy, ten był blisko zejścia na tamten świat z pomocą bliskiego zwału.
   - Dobry boże... Wpierw nie odzywa się przez kwadrans, a później wytacza ten swój parszywy głos jakoby była to niespodziana! Chłopcze, chcesz żebym został odebrany jako ofiara tych cholernych igrzysk? No dobrze, dobrze... Trochę mnie przestraszyłeś, przepraszam. Samotnicy, Samotnicy.... No niby wiem a zarazem też nie wiem! Tacy dość rozpoznawalni, co na lożach dla wyższych sfer siedzieli, to udali się w swoje strony, a później to jakiś brunet z rudą również udali się w podobnym kierunku. Ludzie mówili, że to jakiś ważny Senju ale mi to się w te plotki wierzyć nie chce! No ale drogi Panie, to nie wszystko! Widzisz te ślady, tam na ziemi? Pojawili się ludzie w takich kitlach, wiesz takich typowo szpitalnych, i zaczęli ciągnąć ludzi w swoją stronę. Miło to im z tych parszywych ryjów nie patrzyło no ale kto tam by medykom nie ufał... A Ci co byli zaciągani to chyba w szoku musieli być, bo jak ktoś zabierał ich z tego zgiełku to zachowywał się jakby go porywali... No, panie ninja, jak to jest? Jak jest się w ferworze walki i ktoś Cię odciąga? Też byś się wierzgał jako porywane dziecię?

Offline

 

#199 2017-06-22 01:58:12

Ayatane

Nikushimi http://i.imgur.com/nQ4N9BM.pnghttp://i.imgur.com/ipBWKhc.png

33401269
Call me!
Zarejestrowany: 2013-06-03
Posty: 653
KG/Umiejętność: Hyouton
Ranga: Elita
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 17 lat

Re: Widownia

     Wzdrygnął się, gdy wieśniak niespodzianie wydarł nań mordę. Jakkolwiek mężczyzna nie okazał Samotnikowi braku szacunku, więc ten zwyczajnie zbył wybuch lekkim uniesieniem ramion, szczególnie kontent po usłyszeniu przeprosin. Co nietypowe, czuł do niego lekką sympatię. No, co prawda w przypadku Ayatane "sympatia" oznaczała tyle, że nie miał potrzeby zamordowania rozmówcy, ale to zawsze coś. Chyba. W każdym razie zadowalał chłopaka fakt, że tamten bez zbędnych pytań udzielał odpowiedzi, nieco wszakże mącąc.
     Wszystko wskazywało na to, iż bracia z organizacji opuścili pobojowisko, kierując się ku Airando, a przynajmniej tak to Yuki odebrał. Co tam robili inni, to akurat gówno go obchodziło. Mogliby równie dobrze zdychać teraz pod zgliszczami areny. Niemniej, ostatnia część długawej opowieści tubylca nieco Samotnika zaintrygowała. Nie na tyle wprawdzie, by od razu rzucił się do sprawdzania wskazanych śladów, jednak wystarczająco, by zadawać kolejne pytania. Rzecz jasna, sama istota porwań nie leżała w jego kręgu zainteresowań, to jest, o ile przypadkiem nie dotyczyła towarzyszy broni. No, o ile faktycznie chodziło tutaj o uprowadzenia, bo krzyczeć mogli zwyczajnie ranni na skutek odniesionych ran. Chociaż chyba wieśniak by to zauważył, na co nie wyglądało.
    - Aeha - mruknął przytakująco białowłosy, składając ręce na piersi- A... czy pośród porwanych byli jacyś Samotnicy? Jeśli nie wiesz, to może zapamiętałeś ich wygląd?
     Można by pomyśleć, iż Yuki zadaje porusza te kwestie zupełnie niepotrzebnie. Wszak dwóch najsilniejszych ninja w organizacji zajmowało miejsca na trybunach i z pewnością nie dopuściłoby do porwania jakiegokolwiek podopiecznego. Poznawszy jednak bliżej charakter Akemiego i Ichuzy, sprawa nie była wcale tak oczywista. Szczególnie, że mają na głowie sprawy o wiele istotniejsze, niż zagubione płotki. Co innego Ayatane, który niczym najemnik wchodził na scenę jedynie, kiedy sytuacja wymagała jego umiejętności. Dlatego też nadawał się w sam raz do zadań pokroju poszukiwania porwanych. To jest - o ile chodziło o Samotników. Wtedy do głosu dochodził jego fanatyczny patriotyzm, oczy błyszczały niebezpiecznie, zaś temperatura wokoło drastycznie spadała. W tym stanie wejście Demonowi Wody w drogę oznaczało pewną śmierć.


http://i.imgur.com/OCIkxGh.png

Offline

 

#200 2017-06-22 22:16:36

Straznik 9

Strażnicy

Zarejestrowany: 2009-12-19
Posty: 214

Re: Widownia

   Tak jak Ayatane wzdrygnął się na odpowiedź staruszka, tak ten zrobił dokładnie to samo gdy przemówił Yuki. Młodzieniec bowiem nie zdecydował się na rozwinięcie rozmowy, jego pytania były bardzo praktyczne. Biedny cywil, wyglądał że czuł się teraz zakłopotany, zaczął drapać się po tyle swojej głowy. Miał ochotę pogadać trochę dłużej z młodzieniaszkiem ale ten widocznie nie był w ogóle do takich ekscesów chętny, mężczyzna mógł zauważyć to bez problemu. Był prostym człowiekiem, widział też, że nie powinno się zmuszać do czegoś ledwo poznane osoby - może i był prostym człowiekiem ale kulturę osobistą miał. Na myśl, że zaraz powróci do samotnego poszukiwania ciał, westchnął lekko i z ukrywanym smutkiem zwrócił się w stronę Ayatane. Rozłożył on ręce i zaczął kolejny potok słów.
   - Tylko Ci Samotnicy i Samotnicy... Aj, chłopcze, widzę że Ci spieszno do Twoich towarzyszy, powiem Ci więc od razu wszystko co wiem. Jasna cholera, no, ekspertem jakżeś zgadł to pewnie nie jestem ale nieco po świecie się podróżowało to poznałem trochę tych Twoich Samotników. Część z Was ma takie charakterystyczne cechy, że trudno byłoby Was pomylić z kimś innym, ba, nawet bo bimbrze Wuja dałbym radę Was poznać! A to samogonik, mój drogi, cud miód ale siekiera o ogromnej mocy! No ale widzę, że się spieszysz, nie będzie Ci dziad stary zwracać dupy swoimi opowieściami. Tak mnie się wydaje, że w całej tej odciąganej zgrai było przynajmniej kilka Samotników, ktoś tam lód stworzył, żeby ziemi się zatrzymać, koło innego robaki latały... No, wiesz pewnie o czym prawie. Jak się rozejrzysz, to zobaczysz, że tu sporo takich śladów na ziemi, jakby kto chciał pole nimi zaorać, a jak tak o tym pomyśleć to rannych się tak nie powinno traktować. A, panie Samotnik, dobrze mówię? Dziwne to to wszystko, najlepiej to byłoby iść do gospody już bo...
   I mężczyzna dalej prawił o samogonie wujka, o babie co go to do domu po spożyciu wpuścić nie chce. Wygadał również to co dla Ayatane było ważne - wśród porwanych mogli być Samotnicy. Nie wiadomo jednak ile prawdy było w słowach starcach, wydawał się być prostym i szczerym człowiekiem ale pozory lubiły być mylne. Młody Yuki musiał zastanowić się nad tym jak potraktować to o czym dowiedział się dosłownie przed chwilą. Nutkę prawdy dodawały jednak ślady na ziemi o których dziadek też wspominał, naprawdę nie wyglądało to zbyt optymistycznie - wyryta ziemia, jednak nie była to prosta linia. Od czasu do czasu, obok niej, pojawiały się wyrywy czy jakieś doły, tak jakby ktoś chciał zatrzymać się za wszelką cenę.

Post #3

Ostatnio edytowany przez Straznik 9 (2017-06-23 00:11:01)

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.pokeswiat.pun.pl www.architekturautp.pun.pl www.warzywko.pun.pl www.sa.pun.pl www.alians666.pun.pl