Ogłoszenie


#1 2013-02-16 19:02:42

Opis otoczenia

Administrator

Zarejestrowany: 2011-12-22
Posty: 343

Sala #1 - Prolog

http://i.imgur.com/ppRXTVX.png


SALA #1
(prolog)

     Od momentu, kiedy ninja z wszystkich klanów znaleźli starą, opuszczoną akademię minęło kilkanaście miesięcy. Niewielkich gabarytów osada, która kiedyś trenowała dwóch, najwybitniejszych ninja w historii, Katsuro Senju i Masaru Uchiha, po wielu latach znów poczęła pełnić funkcję obozu szkoleniowego dla młodych wojowników. To właśnie tutaj każdy ninja, niezależnie od pochodzenia może rozwinąć w spokoju swoje ukryte pokłady mocy i przygotować się do starcia z nieubłaganą oraz okrutną rzeczywistością, jaką przynosi ten świat...

     W dzisiejszych czasach każdy klan/zrzeszenie co jakiś czas wysyła utalentowanych młodych członków, aby ci przeszli szkolenie w miejscu niedostępnym dla innych ninja, w najgłębszych zakamarkach krainy Mominoki. Oczywiście klany i zrzeszenia nie wysyłają laików, bez pojęcia o walce, wcześniej odkrywają przed swoimi młodzikami podstawowe informacje o ninja i ich zdolnościach, jednak wszystko krąży wokół zajęć teoretycznych. Powiadają, że kto chce wejść do środka, nie mając zamiaru się szkolić, ten zostanie zabity. Plotki czy też nie, nikt swojego szczęścia nie próbował, a Szkoła Ninja jest najbezpieczniejszym miejscem na całym kontynencie.

     Nie wiesz jak się tu dostałeś i nie będziesz wiedział jak się stąd wydostałeś. Każdy młodzieniec przechwytywany jest po dotarciu do Mominoki i pod wpływem środków nasennych przewożony do miejsca docelowego. Pomimo tego doskonale znasz cel swojej wizyty, musisz stać się silniejszym i poznać swoje ukryte zdolności. Nikt dla nikogo nie jest tu wrogiem, a próby zamieszek są dławione, po czym przyczyna zostaje usuwana z tego miejsca. Zadanie proste, wręcz banalne, postawiono przed Tobą, ale tylko na pozór, w praktyce pobyt swój zarezerwujesz ciężkiemu treningowi.

     Po przybyciu na miejsce Twoim zadaniem jest przekazanie niezbędnych informacji o sobie. Musimy poznać Twoją przeszłość, dowiedzieć się jak toczyły się Twoje losy przed dotarciem tutaj. Raport w formie historii jest niezbędny, by móc rozpocząć szkolenie, więc do dzieła!

W tym miejscu opisujesz historię swojej postaci, która jest niezbędną informacją dla osób zajmujących się papierkową robotą. Opis powinien zawierać przeszłość ściśle powiązaną z wybranym wcześniej klanem lub organizacją. Dlatego też nie można pisać o wybijaniu członków klanu niczym Itachi lub o samotnej tułaczce nie będąc jednocześnie członkiem organizacji Samotników. Historia może być podstawą do dalszego rozwijania fabularnego życia postaci, np. być często przywoływana pod postacią wspomnień podczas walki lub wykonywania sesji. Do kolejnej sali można przystąpić tylko po akceptacji opisu przez senseia. W razie otrzymania uwagi odnośnie opisu należy go poprawić i ponownie zgłosić. W zależności od jakości wypracowania sprawdzający przyzna postaci określoną liczbę punktów statystyk, tak więc warto postarać się o jak najlepszego posta.

Offline

 

#2 2013-02-16 21:52:38

Chi

Zaginiony

46330455
Zarejestrowany: 2013-02-15
Posty: 18
Klan/Organizacja: Kakukoro
KG/Umiejętność: Sosa [poziom 0]
Ranga: Członek Klanu

Re: Sala #1 - Prolog

Chi      血    krew
黙示録



     Chi urodziła się w ruinach kapliczki pewnego deszczowego dnia. To nietypowe zdarzenie nie zapoczątkowało jednak żadnej legendy ani też cudu. Maleństwo okazało się bowiem całkiem zwyczajne. Różowe, z kilkoma siwymi kłakami na czubku głowy nie różniło się niczym od zwykłego noworodka, pomijając duże, błękitne tęczówki otoczone ciemnoszarym białkiem. Jednak podobne osobliwości w fizjonomii co jakiś czas zdarzały się wśród członków klanu, więc nie było to niczym nadzwyczajnym.


„Bo duszę przyszłą jej widziałem.
Niebo, piekło miała w dłoniach.
To wiecznego mordu dłonie,
do modlitwy zaciśnięte na wyrwanym sercu,
boga śmierci.”


Anonimowy wiersz jednego z Samotników,
krążący od pewnego czasu w szerzej nieznanych kręgach.



     Ojcem dziewczynki był nieznany mężczyzna. Wychowywała się bez tatusia, którego starali się godnie zastąpić jej bracia. Starszy o piętnaście lat Rikai i urodzony siedem lat przed przyjściem na świat brzdąca Fukaku. Obydwoje byli dość odpowiedzialni i szybko nawiązali pozytywne więzi z diablątkiem. Otoczona troskliwą opieką chłopców mała nie cierpiała aż tak bardzo z powodu obojętności matki, która to zajęta własnymi sprawami całkowicie olewała swoje potomstwo spłodzone tylko i wyłącznie w celu przedłużenia rodu. Kobieta była bowiem typową egoistką i samotniczką. Jednak w myśl nowych ideałów mówiących o odbudowie klanu co jakiś czas zdobywała się na to jakże wielkie wyrzeczenie i zachodziła z przypadkowym mężczyzną w ciążę. Pomijając czas w którym musiała donosić kolejną z latorośli pracowała jako płatny zabójca. Znana jako Uranai, siała postrach wśród okolicznych mieszkańców i miała na swoim koncie niejednego niewinnego człowieka. Niczym nieczułe zwierzę zapewniała „pociechom”  jedynie dach nad głową i jedzenie. Nikogo nie powinien zatem zdziwić fakt, że gdy podczas jednego ze zleceń zdarła z niewłaściwymi osobami i zapragnęła zwiększyć swoją moc z zimną krwią zabiła swego syna Fukaku i przywłaszczyła sobie jego serce. W tym czasie w domu znajdowała się tylko Chi, gdyż Rikai kilka dni wcześniej wyruszył w podróż. By starszy potomek niczego się nie dowiedział dla pewności przed morderstwem kobieta oślepiła trzyletnią dziewczynkę. Nie pragnęła bowiem, by w przyszłości ktokolwiek się na niej mścił to też tym sposobem chciała uniknąć konsekwencji swojego czynu.


„Dwa serca, które biły obok siebie połączone są niezrozumiałą dla nas więzią.
Raz zaznawszy swojej bliskości pragną jej do końca swego bytu.
Wtórnie związane nasycają swoją żądzę, nagradzając niezrównaną mocą.
Strzeż się jednak klątwy nienawiści.”


Fragment listu wysłanego do Urenai
przez człowieka o pseudonimie Okami.



      Oficjalna wersja była prosta. Podczas napadu bandziorów dziecko niefortunnie upadło łamiąc sobie kości oczodołów. Fukaku natomiast wiedziony szaleńczą odwagą chcąc ochronić małą wpakował się wprost pod katany oprawców. I tak po powrocie brata, mimo że ten słusznie podejrzewał Uranai o kłamstwo, wszystko wróciło do normy.  Okaleczona dziewczynka na domiar złego po traumatycznym zdarzeniu całkiem zamilkła. Dopiero po kilku latach zaczęła ponownie składać zdania i rozmawiać ze Rikai’em. Nigdy jednak nikomu nie opowiedziała wydarzeń które miały miejsce tamtego feralnego dnia i do dziś milczy na ten temat.


„Mokushiroku!
Będziesz Tą, przed którą klęknie każde moje serce.
Która piękno mi objawi, tak że obrzydliwość będę musiał widzieć wszędzie.
Będziesz Tą, przed którą i po której nic nie będzie.”


Fragment anonimowego listu,
który Chi otrzymała w wieku sześciu lat.



      Przez następne kilka lat więzi między rodzeństwem zacieśniały się. Rikai z czułością i cierpliwością przyuczał młodą dziewczynkę do samodzielnego życia. Szkolił ją jak poruszać się w całkowitych ciemnościach i jak w razie czego obronić się przed atakiem nieprzyjaciela. Były to podstawy, jednak niezbędne do tego, by w przyszłości dziecko nie musiało się ograniczać swoim kalectwem. Wieczorami opowiadał jej też o klanie do którego należy i o świecie, którego już nigdy więcej nie ujrzy. Gdy jednak chłopak skończył dwadzieścia pięć lat matka poprosiła go o opuszczenie domostwa. W końcu nie musiała się już nim zajmować a stanowił dla niej tylko kolejną przeszkodę. Odchowany, odkarmiony, niepotrzebny.  Nieufność syna była jednak tak wielka, że martwiąc się o życie swojej siostry młodzieniec zabrał ją ze sobą i udał się na poszukiwania innego miejsca, w którym mogliby zamieszkać.

     W dniu, w którym Chi skończyła dziesięć lat Rikai postanowił oddać ją do akademii gdzie przy odrobinie szczęścia mogłaby dowiedzieć się jak zamienić swoje kalectwo w zaletę. Posiadająca spore ambicje dziewczynka nie chciała bowiem słyszeć o jakichkolwiek przyziemnych zajęciach. Rozpoczęli więc wspólny trening mający przygotować małą do przekroczenia murów szkoły ninja. Gdy w końcu nadszedł odpowiedni moment, mała „krwinka” pożegnała się ze swoim bratem i pakując ostatnie rzeczy do walizek rozmyślała o nowej przygodzie. Nie wiedziała jednak że przez okno jej pokoju obserwował ją wysoki młodzieniec. Białowłosy, o wyglądzie rasowego mordercy, wpatrywał się w jej uroczą buźkę i szeroko uśmiechał. - Już niedługo. – Wyszeptał ledwo słyszalnie i zniknął, wcześniej trzykrotnie pukając w szybę i zostawiając maleńką karteczkę na parapecie.


Najpiękniejszy kwiat wyrasta zawsze tam, gdzie zdaje się to niemożliwym.
Jeśli chcesz poznać prawdę, znajdź mnie.


Okami.


***


Historia posiada kilka niejasności takich jak osoba ojca, Okamiego oraz Matki dziewczynki. Jestem tu nowa, więc nie bardzo znam panujące na forum zasady, aczkolwiek powyższy tekst został napisany z myślą wprowadzenia kilku wątków, które chciałabym rozwijać w miarę dorastania postaci a także zamysł techniki, o którą będę się w przyszłości ubiegać. Jeśli jednak jest to zbyt wiele (ambitnie mierzę wysoko, póki mogę) to zredukuję część opowieści i dodam odpowiednie wyjaśnienia.

Ostatnio edytowany przez Chi (2013-02-16 22:37:46)


http://s7.postimage.org/l961807cb/GCHIx.png

Offline

 

#3 2013-02-16 23:03:59

Sensei_Akio

Sensei

Zarejestrowany: 2012-11-02
Posty: 192

Re: Sala #1 - Prolog

Co do niejasności w historii których mówisz to nie ma żadnego problemu. Jednak jesteś pewna że chcesz grać okaleczoną postacią taka gra może się okazać znacznie trudniejsza. Choćby jak w przypadku anonimowego listu który dostałaś nie byłabyś w stanie sama go przeczytać (wiem że w historia nigdzie nie jest przedstawione w jaki sposób i czy w ogóle dowiedziałaś się jego treści). Ogólnie historia całkiem ładnie napisana i wkomponowana w fabułę forum, chociaż miejscami działania niektórych postaci wydają się nieco nielogiczne to jednak jest to dopuszczalne u kogoś takiego jak zawodowy morderca. Fajnie że już się przygotowałaś na przyszłość i techniki, zobaczymy co z tego wyjdzie. Z uwagi na to że twoja postać jest oślepiona dostajesz 60 punktów do rozdania między statystyki. Rozdaj je w następnym poście tutaj, najlepiej w tagu:

quote

Następnie zapraszam do sali #1

Ostatnio edytowany przez Sensei_Akio (2013-02-16 23:13:34)

Offline

 

#4 2013-02-16 23:40:31

Chi

Zaginiony

46330455
Zarejestrowany: 2013-02-15
Posty: 18
Klan/Organizacja: Kakukoro
KG/Umiejętność: Sosa [poziom 0]
Ranga: Członek Klanu

Re: Sala #1 - Prolog

11 ::: SIŁA
11 ::: WYTRZYMAŁOŚĆ

14 ::: SZYBKOŚĆ
18 ::: REAKCJE

1 ::: UMYSŁ
1 ::: WOLA

11 ::: KONTROLA CHAKRY


http://s7.postimage.org/l961807cb/GCHIx.png

Offline

 

#5 2013-02-20 20:23:23

Otsuyo

Zaginiony

Zarejestrowany: 2013-02-01
Posty: 22

Re: Sala #1 - Prolog

http://oi49.tinypic.com/hw0s29.jpg
"Podobno gdy umieramy, przelatuje nam całe nasze życie przed oczami. To prawda, widzimy je od samego początku po sam koniec. Każdą chwilę, każdy moment, przeżywamy jeszcze raz."



____________________________________



    Nie wiedział gdzie jest, nie wiedział co się dzieje, nie wiedział nic. Ta nie wiedza towarzysząca każdemu którego ścieżka chyliła się ku upadkowi. Jego oczy spowił mrok a ciało opatulił nieprzenikniony chłód. Czuł jak opuszcza go życie, jak każdy fragment jego ciała przestaje do niego należeć. Umierał tu, sam nie wiedział gdzie, czemu i kiedy - wielki Senju Otsuyo. Jego godzina wybiła a on pogrążał się coraz bardziej w zimną ciemność. Jego oczy traciły blask, świat w okół przestawał istnieć. Już dawno pobrał swój ostatni oddech powietrza z tego świata. Nie czuł ani bólu ani świadomości. Krew powoli przestawała się toczyć w jego szlachetnych żyłach klanu Senju. Znalazł się w błogim miejscu które trwało wieczność, choć dla ludzi żyjących tylko chwilę. Kiedy konał jego umysł zdał się na ostatni wysiłek, jego dusza zamierzała oddać hołd zmarłemu ciało, zmarłemu ja. Usłyszał krzyk dziecka...


____________________________________



    Krzyk dziecka rozbrzmiewał w całej sali, a w pokoju krzątali się medycy klanu Senju. Poród przeszedł bez problemowo, a na świat przybył nowy członek klanu Senju. Młody Otsuyo, przyciskany troskliwie do piersi swojej matki. Ten moment już zapowiadał że chłopak nie będzie miał złego życia. Narodzony w szanowanym i potężnym klanie, mając oboje rodziców nie mógł pozwolić sobie na lepszy start w tym okrutnym świecie. Od poczęcia uczony tradycji i poszanowania dla klanu Otsuyo wyrastał na silnego charakterem Senju. Każda jego komórka, każdy cal ciała wołał śmiało o swoim rodowodzie. Jego życie wypełnione było opowieściami o swoim klanie i legendami, zabawami które uczyły i trenowały. Kiedy podrósł szybko zechciał stać się podporom dla swojego klanu i uczyć się. Młody Senju ćwiczył, dużo czytał i przyglądał się starszym i silnym użytkownikom Mokutonu. Cały ten czas kształtował w nim osobę miłującą swój klan i nieufającej innym nacją. Za swój cel i idola postawił sobie legendarnego Senju Katsuro, przez cały okres dorastania widział w nim kogoś kim sam chciałby się stać.  Gdy podrósł już do wieku dziesięciu lat został poddany wstępnemu testowi czy aby na pewno można wysłać go już do Akademii, aby swoja nieudolnością nie przyniósł klanowi hańby. Trening pod okiem Ojca trwał parę lat a kiedy zakończył się ostatnią lekcją, Otsuyo udowodnił że nadaje się do Akademii. Podczas tych lat klan zdążył przekonać się o umiejętnościach Otsuyo. Nabywał ich szybko i sprawnie w dodatku wykazywał niezwykłe zainteresowanie jeśli chodzi o demony oraz pieczętowanie. Nic dziwnego że stał się osobą od której wymaga się dużo, zawsze nawet jeśli coś nie jest jej atutem. 

____________________________________



    Jego nominacja do przystąpienia za mury Akademii szybko spotkała się z aprobata. Po skończeniu prób i treningu był on gotów wyruszyć z siedziby swego klanu aby rozpocząć swoje prawdziwe nauki, aby zrobić kolejny krok do bycia pełnoprawnym Senju. Nie minęło wiele czasu kiedy Otsuyo wysłany został ze swoich ziem, daleko w stronę Akademii. Przekroczenie terenów Akademii wiązało się z pewnymi następstwami. Kiedy po niego przyszli, zasnął a kiedy się obudził zobaczył gmach akademii. Teraz czekał go czas ciężkiej pracy wśród potencjalnych wrogów, z dala od ukochanego klanu. Tak miała rozpocząć się jego przygoda, jego prawdziwe życie. W tym momencie stał się on odrębną jednostką która wyszła spod skrzydeł swoich rodziców. Otsuyo wyczekiwał tego momentu i obawiał się go. Nie był tchórzem więc zamierzał zmierzyć się z losem, zamierzał pokazać światu na co go stać i samemu stać się legendom. Od teraz Katsuro ma poważnego przeciwnika, niedługo młody Otsuyo może przyćmić jego postać i oby tak właśnie było!



http://oi46.tinypic.com/258m9og.jpg


http://oi47.tinypic.com/2rw85dk.jpg

Offline

 

#6 2013-02-20 20:43:28

Sensei_Ryo

Przybysz

Zarejestrowany: 2012-02-19
Posty: 176

Re: Sala #1 - Prolog

Opis ładny, dobrze napisany. Bogate słownictwo, brak kwiatków dotyczących fabuły. Ciekawe zastosowanie z ozdobieniami graficznymi.

Pozostaje mi dać ci solidne 35 punktów do statystyk, które rozdysponujesz w next poście.

Ostatnio edytowany przez Sensei_Ryo (2013-02-20 20:43:58)

Offline

 

#7 2013-02-20 21:18:10

Otsuyo

Zaginiony

Zarejestrowany: 2013-02-01
Posty: 22

Re: Sala #1 - Prolog

11 ::: SIŁA
______________
1 ::: WYTRZYMAŁOŚĆ
______________
1 ::: ZRĘCZNOŚĆ
______________
11 ::: SZYBKOŚĆ
______________
16 ::: KONTROLA CHAKRY

Ostatnio edytowany przez Otsuyo (2013-02-20 21:20:51)


http://oi47.tinypic.com/2rw85dk.jpg

Offline

 

#8 2013-02-26 17:15:14

 Yosuke

Zaginiony

10879839
Skąd: Kwidzyn
Zarejestrowany: 2013-01-28
Posty: 165
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Członek Klanu

Re: Sala #1 - Prolog

Historia

" - Urodziłem się pośród krzyków, uderzeń piorunów, spazmów bólu i cierpienia. I choć powiecie, że większość porodów tak wygląda, to powiem wam, że to nie moja matka była tą najbardziej cierpiącą... Do namiotu medycznego co chwilę trafiali coraz to nowi ranni Uchihowie, wszak wszyscy wiemy, że Senju to twarde skurczybyki. Tak jest - urodziłem się w samym środku bitwy klanów, które mimo pokoju wciąż ze sobą rywalizowały, walczyły na śmierć i życie. Nie wszystkim musi podobać się idea pokoju z osobą, która zabiła kogoś ci bliskiego, prawda?
Wracając do tematu - urodziłem się w środku starcia klanów, w dodatku w czasie wielkiej burzy, o której ludzie mówią do tej pory, jako Kaminoikari - Gniew Boży. Co ciekawsze, podobno gdy wydałem z siebie pierwszy dziecięcy krzyk zagłuszyło mnie uderzenie pioruna - stąd też wzięło się moje przezwisko, Rai. Chwilę po mnie na świat przyszedł mój brat bliźniak, Hei
" ~ Yosuke o swoich narodzinach.
Jednak żeby dowiedzieć się, jak to wszystko się stało, jak doszło do poczęcia tej nadzwyczajnej dwójki, a ta historia jest dosyć ważna, musimy cofnąć się o ponad półtorej roku wcześniej.
Młoda, dwudziestodwuletnia Misako Uchiha patrolowała wraz ze swym ojcem pobliskie lasy. Szukali zwierzyny, którą mogliby upolować na kolację, a że potrzebowali dużej uczty dla siedmioosobowej grupy, to trochę czasu im to zajmowało, zwłaszcza że ludzie wracający z misji potrafili zjeść naprawdę ogromne ilości jedzenia. Wędrując po lesie natknęli się na ślad krwi, pojedyncze maźnięcie na korze przypadkowego drzewa, które większość z nas zapewne by po prostu ominęła, jednak dla wytrenowanych ninja był to trop nie do przegapienia, więc Misako w pierwszym odruchu wypatrzyła następne ślady i od razu ruszyła przed siebie. Na końcu spotkała blondyna leżącego w niewielkiej kałuży krwi. Był nieprzytomny, a jego brzuch i klatka piersiowa rozcięta była przez paskudną, głęboką ranę.
W tym momencie muszę przyznać, że chociaż rodzina Yosuke pochodzi z klanu Uchiha, to nie należą oni do jego klasycznych, szablonowych wręcz przedstawicieli. Nie inaczej było z jego matką, która była, a w sumie dalej jest, miła, sympatyczna i wiecznie uśmiechnięta. Gdy więc odnalazła rannego nieznajomego postanowiła, że się nim zaopiekuje, gdzie większość Uchihów zostawiłaby go na śmierć, a co ambitniejszy własnoręcznie pozbawił go życia. Ta jednak zabrała go ze sobą do wioski i przez następne pół roku zajmowała się nim, dzień w dzień przy nim czuwając, aż obrażenia znikną. W międzyczasie, a pół roku to jednak spory kawałek czasu, co nieco poznała mężczyznę - chociaż był małomówny, to udało jej się wydobyć z niego kilka informacji. Blondyn przedstawił się jako Toshirou Senju, opowiedział jej trochę o swojej przeszłości, tego jednak, dlaczego znalazł się w tym lesie, albo czemu był ranny nie udało jej się odkryć...
Dobra, wiem, że to nie ma nic wpólnego z chłopakami, więc będę się streszczał - w środku pewnej nocy Shiro (matka bliźniaków tak mówiła na blondyna) wymknął się i ruszył na północ. Za nim ruszyła Misako, która podróżowała za nim tak długo, aż się zatrzymał, stoczyła z nim przegrany pojedynek i straciła przytomność. Była wyszkoloną członkinią klanu Uchiha, a mimo to przeciwnik nie miał z nią żadnego problemu. Był cholernie szybki, sprytny, a do tego nie brakło mu krzepy...
Obudziła się następnego dnia cała obolała i, jak zorientowała się dopiero po chwili kontaktu ze światem, zgwałcona. Tak, dokładnie, jest tak jak myślicie - Hei i Yosuke są dziećmi poczętymi z gwałtu...
Jak to więc się stało, że poród odbył się na polu walki?
Wychowywani byli przez ich matkę i jej brata. Wuj Jin był również ich pierwszym nauczycielem. Gdy chłopcy skończyli po pięć lat wziął ich "w obroty", twierdząc, że klanowi Uchiha potrzebni będą młodzi i uzdolnieni zabójcy... No tak, zapomniałem też wspomnieć, że Jin był wyjątkiem od wyjątkowej rodziny - on był bardzo szablonowym przedstawicielem klanu. Dla niego liczyła się tylko siła, zdolność przetrwania i zaprawienie bojowe. Nie oznacza to jednak, że był tyranem - uśmiechał się dosyć często, wykazywał on jednak pewną stanowczość wobec swoich uczniów, nie ważne czy była to jego rodzina czy po prostu ktoś z klanu. Dla niego po prostu musiałeś umieć walczyć. Całe życie Yosuke i Hei'a do momentu dołączenia do akademii ciągnęło się więc w sumie tak samo - treningi z Jinem, trochę zabawy, jak to u dzieci bywa, trochę wygłupiania się i tyle...

11 lat temu (5 lat)
- No chłopcy, czas, żebyście nauczyli się pożądniej walczyć - rzucił Jin. - Jako że to mnie przypadło bycie waszym senseiem, to nauczę was najszlachetniejszej walki, jaki znam - Ryushin Shouchi Ryu. Zostaniecie szermierzami, katana stanie się przedłużeniem waszego ramienia i jednocześnie waszą duszą. Jutsu będą wam pomagać, ale to miecz będzie zadawać śmiertelny cios. A jako że jest was dwóch, to będzie walczyć bliźniaczymi mieczami - wręczył im dwie ćwiczebne katany. - Zaczniemy od razu.
I tutaj nie było wykładu, a pokaz przydatnych ruchów, podstaw, postaw i całej masy tego typu pierdół. Widocznie to całe mędrkowanie i opowiadanie przyszło mu z wiekiem... Po czterech miesiącach intensywnego treningu przyszedł czas na pierwszy prawdziwy sparing. Chłopcy ubrani byli tylko w kimona, bez żadnych ochraniaczy, by oswoić się z bólem, jak to ujął Jin.
Zasady były proste - pojedynek kończył się, gdy jeden obezwładnił drugiego, któryś się poddał lub stało się coś poważnego. Walka zaczęła się szybko - drewniane katany szybkim ruchem zostały skrzyżowane, wydając z siebie przy tym głuche puknięcie. Stawiający w tym momencie na siłę Hei naparł na brata, Yosuke jednak, przewidując co się święci, prostym ruchem odparował zbliżający się cios. Sam wykonał szybkie cięcie z góry, sztych w, jak się wydawało, odsłonięte miejsce i wykonane z obrotem uderzenie kończące, wszystko jednak było zablokowane prostymi ruchami. Widać było, że oboje uważali na codziennych zajęciach. Wyglądało na to, że walka długo się pociągnie, ale tak nie było - pod koniec trzeciej minuty ich pojedynku Yosuke wytrącił Heiowi miecz z rąk, i szybkim ruchem przysunął mu monouchi swojej katany do gardła przeciwnika.
- Jestem pod wrażeniem chłopcy - skomentował Jin.

Rok przed dołączeniem do akademii (15 lat)
- Czas zdecydować, który z nas jest lepszy - powiedział Hei.
Choć był środek zimowej nocy, było na prawdę jasno, a pomimo padającego śniegu ani jeden, ani drugi czarnowłosy nie odczuwał zimna. W żyłach obydwu buzowała adrenalina, w ogromnych wręcz ilościach pompujące ją serce rozprowadzało hormon do każdego punktu w ciele. Oboje wiedzieli co za chwilę ma nastąpić, a także jakie represje wywrze to na ich wspólnej przyszłości. Wiedzieli, że ich duet Rai-Hei odejdzie w zapomnienie, że całe zaufanie, jakim siebie darzyli odejdzie w zapomnienie, ustępując miejsca rywalizacji i walki o miano tego pierwszego. Tak jest, duet zabójców z klanu Uchiha, cieszących się niewielką sławą jako świetnie zapowiadająca się dwójka cieni, cokolwiek miałoby to oznaczać. Yosuke obawiał się że to wszystko zaniknie - to on był tym bardziej uczuciowym bratem, to on częściej się uśmiechał i to on bardziej się wszystkim przejmował. Nie ma co się więc dziwić
- Zadecydujmy więc - odpowiedział Rai.
Ruszyli na siebie i skrzyżowali miecze identycznie, jak to miejsce miało dziesięć lat temu. Tym razem jednak siła i szybkość były na kompletnie innym poziomie. I choć ta walka mogła przywieść na myśl tą z początków ich przygody z katanami, tym razem walczyli na prawdziwe miecze, równie jak oni bliźniacze ostrza - Tora i Washi. Walka od razu nabrała szybkiego, pchnięcia, cięcia, podcięcia, czyste i nieczyste zagrywki sypały się gradem z obu stron. Widać było, że w tańcu się nie pieszczą, interesowała ich tylko wygrana. Przewagę miał Hei, był silniejszy i miał lepszą technikę, Yosuke był jednak nieco szybszy i właśnie ten aspekt ratował go przed porażką. Walka miała prosty schemat: jeden atakował długą serią ciosów, drugi bronił się w miarę możliwości i wyczekiwał momentu przejścia zmiany obrony w ofensywę. Nie będę opisywał jednak całej walki, bo zajęłoby mi to zbyt dużo czasu, miejsca i liter. Opiszę więc to, co było ważne - zakończenie.
Hei przeszedł w ofensywę totalną. Atakował jak natchniony, ciął przed siebie tak mocno i tak wyrafinowanie, że Rai miał spory problem, by nadrobić to swoją szybkością. W pewnym momencie Hei wyprowadził nieprawdopodobną kombinację. Zaatakował z lewej cięciem na prawą, pociągnął to z powrotem, po skosie, dociągajc to na wysokość głowy, wyrzucił miecz w powietrze, kopnął Yosuke w splot słoneczny, wybijając mu powietrze z płuc i wytrącając z równowagi, złapał miecz, obrócił go dookoła siebie i już miał zadać decydujący cios, ale w ostatniej chwili Yosuke podniósł miecz do gardy. I w tym momencie stało się coś niesamowitego - miecz Raia rozprysł się od siły uderzenia, a ten cudem uskoczył przed ciosem brata. Odtoczył się na bok i wciąż trzymając w rękach szczątki katany wyskoczył w powietrze i rozciął Heiowi policzek. Ten jednak odsunął się, nie pozwalając mu na większe uszkodzenia ciała i wykonał ostateczne cięcie na klatkę piersiową brata, którą po chwili przyozdobiła długa, mocno krwawiąca rana.
- Tak myślałem - rzucił i odwrócił się w stronę lasu. - Jesteś słaby i żałosny. Nic dziwnego, że tak łatwo wygrałem. Miałeś wiele okazji, by zakończyć pojedynek i ich nie wykorzystałeś. Głupota... Jutro opuszczamy wioskę wraz z Jinem. Wyruszamy w poszukiwaniu siły, o której ty możesz tylko marzyć. Nie skończę jednak z tobą teraz, w tym momencie. Nie byłaby to żadna frajda, pozbawić życia przeciwnika, który nie miał żadnej szansy wygranej. Rośnij w siłę, a gdy staniesz się na tyle potężny, sam cię znajdę - rzucił na odchodnym.
Yosuke nie widział go od tego czasu. Tak samo wuja Jina, a matki, lub całej reszty ludzi, z którymi żył przez ostatnie kilkanaście lat swojego życia, niewiele krócej. Kilka dni po opatrzeniu rany i pozbyciu się upierdliwego krwawienia obudził się w miejscu kompletnie dla niego obcym, nie mając pojęcia gdzie się znajduje, ani jaki w tym wszystkim był sens. Tak jest, znalazł się w akademii, za sprawą starszyzny, która podjęła decyzję o oddaniu go pod skrzydła tamtejszych nauczycieli. Co ciekawe jednak, nie powiedzieli chłopakowi o tym ani słowa.
Jak się później o tym dowiedział, starszyzna stwierdziła, że w wiosce nie było nikogo, kto byłby w stanie podjąć się zadania i szkolić go tak efektywnie, jak robił to Jin. W jego bracie widzieli ogromny potencjał, założyli więc, że jako bliźniak Heia on również będzie mieć taki talent... No cóż, czas pokaże.


Ekwipunek:
- Miecz-tasak [na plecach]
- Torba x2 [prawy i lewy pośladek]
- Pochwa na katanę x2 [przy pasie po obu stronach | puste x2]
Aktualny wygląd: