Strażnicy
Dziewczyna stojąc w bezruchu czekała na atak hien. Była bardzo dobrze ustawiona i przygotowana, jednakże w pewnej chwili dźwięki hien ucichły. Czyżby się poddały? A może nie mogą wyczuć położenia młodej Sabaku? Kto wie... Na szczęście dziewczyna była już bezpieczna i nie musiała bać się dzikich zwierząt. Niestety słońce już prawie zniknęło z horyzontu i nie było widać już prawie żadnego promyczka słońca na niebie. Na dodatek oaza wraz z trawką i palemką także zniknęły. Czyli faktycznie to była fatamorgana. No cóż... Teraz dziewczyna musi znów kontynuować swoje poszukiwania. Jednakże, czy warto tak się wysilać? Mężczyzna i tak jest na skraju wyczerpania i za chwilę może umrzeć. Jeśli Suchiki naprawdę chce ratować tego człowieka, to musi się pośpieszyć, gdyż wystarczy krótkie opóźnienie, a kolejny żywot się zakończy w mgnieniu oka.
Offline
Już myślałam, że hieny, które zaczęły grasować w okolicy, mają zamiar zaatakować, tak naprawdę zniknęły, zostawiły mnie. A może wcale na mnie nie polowały, a zwyczajnie przechodziły okolicą? Nie wiem, bałam się, ale strach szybko przeminął, czułam ulgę. Zaniepokoiło mnie jednak słońce, które prawie już zaszło za horyzont, a to oznaczało, że kończy mi się czas. Oaza, którą wcześniej zauważyłam, zniknęła - fatamorgana. Pomyślałam, że to już koniec. Jednak nie poddawałam się. Spojrzałam za siebie, obliczyłam dystans, ciągle rejestrowałam drogę od mojego aktualnego położenia do Alberta, miasto było przecież widać z daleka. Zaczęłam biegać po okolicy, szukając oazy jak najbliżej, nie traciłam jednak przy tym orientacji, nie mogłam przecież zgubić ojca Rico.
-Daj mi jeszcze chwilę, błagam! - mówiłam w myślach, kierując te słowa do nieprzytomnego nieopodal.
~~Karta Postaci~~
Mowa
Krzyk
Myśl
Szept
Offline
Strażnicy
Dziewczyna najwidoczniej postanowiła pomóc ledwo przytomnemu mężczyźnie. Biegała zdesperowana w kółko szukając jakiejś oazy. Jak na razie nic nie wskazywało na to, by cokolwiek jej pomogło w tej trudnej sytuacji... Chociaż. Kilkaset metrów dalej można było zauważyć jakby dużą brązowo zieloną plamę. Czyżby to była fatamorgana, czy może faktycznie jest to coś pokroju drzewa? Dziewczyna z klanu Sabaku musi sama to sprawdzić. Niestety jeden błąd i mężczyzna umrze. Na niebie było widać już pierwsze gwiazdy, a słońce już schowało się za horyzontem. To była ostatnia szansa dziewczyny. Jeśli teraz jej się nie powiedzie, to będzie miała na sumieniu staruszka, oraz dziecko, które tak bardzo w nią wierzyło. Wóz, albo przewóz. Dziewczyna musi wybrać właściwą drogę...
Offline
Wiedziałam, że moje szanse z każdą sekundą maleją, powodzenie jest tutaj kwestią szczęścia. Dlatego od razu, kiedy zauważyłam coś, co nie było piaskiem, udałam się w tamtym kierunku. Biegłam z pełną prędkością, starając się dostać do oazy, robiłam co mogłam, by ukończyć zadanie. Na razie zależało mi tylko na zdobyciu wody dla Alberta, uratowania jego życia i odprowadzenia do Rico, tak bardzo chciałam im pomóc, to aż niewyobrażalne.
-Uda mi się, nie ma innego wyjścia! - dopingowałam się w myślach.
Nadal miałam przy sobie połówkę butelki, która posłuży mi jako pojemnik na wodę. Wiedziałam gdzie jest nieprzytomny, zapamiętałam jego pozycję i ciągle rejestrowałam jego położenie, nie powinnam mieć problemów z szybkim dotarciem do niego po zdobyciu wody.
~~Karta Postaci~~
Mowa
Krzyk
Myśl
Szept
Offline
Strażnicy
Dziewczyna miała szczęście, że w oddali zauważyła tamte ledwo widoczne drzewo. Podczas biegu zdarzyło jej się parę razy potknąć, a nawet przewrócić z powodu nierówności pustyni. Na szczęście nie poddawała się i biegła non stop do przodu. Minęło kilka minut, a oazę było widać już gołym okiem. Było to małe miejsce z trawą, różnego rodzaju kwiatami, jednym palmowym drzewkiem oraz najważniejszym, małym jeziorkiem. Dziewczyna mogła zobaczyć nawet dno, gdyż woda była naprawdę czysta. Księżyc ładnie odbijał się w tafli wody, a gwiazdy tworzyły artystyczny nieład. Teraz wystarczy tylko nabrać wody i wrócić do mężczyzny. Niestety było już ciemno i powrót może być bardzo niebezpieczna z powodu okrojonej widoczności oraz dużej ilości dzikich zwierząt zamieszkujących te tereny.
Offline
W końcu! Udało mi się odnaleźć oazę, miejsce, którego tak długo szukałam. Mogłam wreszcie nabrać wody dla Alberta i zanieść mu ją. Podbiegłam więc szybko do jeziorka, po czym na brałam wody do butelki. Przyznam, że o tej porze jeziorko wyglądałódź nadzwyczajnie. Księżycowa poświata odbijająca się w tafli wody wyglądała naprawdę pięknie. Idealnie komponowała się z odbiciem migocących gwiazd na niebie. Nie mogłam jednak poświęcić ani chwili na podziwianie tego pięknego widoku, bowiem czas nie działał na moją korzyść. Musiałam uważać, by przypadkiem nie rozlaćwiczenia wody, którą zdobyłam. Ważnym było również to, był się spieszyła, Albertow niewiele brakowało do wycieńczenia. Nie przejmowałam się z kolei możliwymi niebezpieczeństwami, byłam niezwykle, wręcz wyjatklwo pewna siebie.
~~Karta Postaci~~
Mowa
Krzyk
Myśl
Szept
Offline
Strażnicy
Dziewczyna dzielnie pokonując trudności zadane jej przez los znalazła swój cel. Oazę, która o tej porze była cudna. Niestety nie mogła podziwiać tego widoku, gdyż czas nie był dla niej w tej chwili sprzymierzeńcemÇ Gdy nabrała wody ruszyła spowrotem w stronę starszego mężczyzny. Droga zajęła jej trochę czasu, jednakże po kilkudziesięciu minutach znalazła go. Niestety nie ruszał się w ogóle. Ta podbiegła do niego starając się go obudzic. Ten zas nagle powiedzial tylko jednk, ale zrozumiale słowo
- Woda... Woda....
Najwidoczniej to są ostatnie sekundy jego życia. Dziewczyna teraz może jedynie zaufać wodzie którą zebrała i wlać ją do ust mężczyzny....
Offline
Nastała noc, było już nieco chłodniej, poczułam swojego rodzaju ulgę względem Alberta, zaczęłam się mniej obawiać. Zresztą, sam fakt, iż znalazłam wodę bardzo mi pomógł, ukoił moje nerwy, wiedziałam, że teraz będzie już tylko łatwiej. Po powrocie do mężczyzny od razu uklęknęłam przed nim, po czym wlałam mu do ust wodę. Starałam się to zrobić delikatnie, tak, by nie uronić ani kropelki. Oprócz tego zrobiłam dla niego okład, wzięłam kawałek jego ubrania, zrobiłam opaskę, umoczyłam w wodzie i przyłożyłam do głowy już ledwo przytomnego ojca Rico.
-Nie zasypiaj, Albercie, błagam Cię. Musimy wracać do miasta, Rico tam już na Ciebie czeka. - mówiłam, nie dając mu umrzeć.
Starałam się chłodzić jego organizm wodą, robiłam wszystko, co mogłam. Nie dawałam mu jej wypić jednak za dużo, musiałam też oszczędzać. Miałam nadzieję, że mężczyzna poczuje się lepiej, pomogę mu wstać i powoli wrócimy do miasta.
~~Karta Postaci~~
Mowa
Krzyk
Myśl
Szept
Offline
Strażnicy
Młoda Sabaku postanowiła solidnie się wziąć do pomocy starcowi i trzeba powiedzieć, że całkiem dobrze jej to szło. Okłady oraz zimna woda najwyraźniej pomogły starcowi i zaczął w miarę dobrze oddychać, ale czy to oznacza, że jest wstanie sam chodzić i wrócić do miasta? Nagle dziewczyna mogła usłyszeć głos:
- Dziękuję Ci za pomoc...
Po czym znów kaszlnął. W pewnym momencie Sabaku mogła usłyszeć drugi, znajomy głos:
- Tato.... Tato...
Był to zapłakany Rico, który najwidoczniej nie mógł wytrzymać w mieście i postanowił na własną rękę pomóc ojcu. Gdy tylko zauważył, że jego ojczulek jest w miarę dobrym stanie zaczął płakać i tulić go po szyi. Najwyraźniej poczuł ulgę widząc, że jego opiekun czuje się już lepiej. Na sam koniec dodał:
- Dziękuję Ci. Proszę, przyjmij ten woreczek z pieniędzmi w podzięce. Tate już sam przetransportuje jakoś. Może nie wyglądam, ale jestem dosyć silny. Poza tym, tata da radę już ustać na własnych nogach... No cóż. Jeszcze raz dzięki i do zobaczenia.
W tym właśnie momencie chłopak wraz ze swoim ojcem odeszli do miasta, a Suchiki została na pustyni sama jak palec.
KONIEC SESJI
Offline
-Naprawdę nie ma problemu, Albercie, Rico.
- odpowiedziałam obojgu, uśmiechając się.Ostatnio edytowany przez Masaru (2014-05-20 12:12:17)
~~Karta Postaci~~
Mowa
Krzyk
Myśl
Szept
Offline
Strażnicy
Piasek, wszędzie piasek bo czegóż by można było oczekiwać od pustyni, z której słynie ten rejon w całym świecie. Piaszczyste wzgórza, wznosiły się nawet na kilka metrów, przesłaniając widok a wspięcie się na nie, otwierało podgląd na kolejne pagórki pełne złotych ziaren. Akio przybył w tą okolicę, kilka godzin po dwunastej, czyli słońce powoli zbliżało się ku zachodowi, lecz w ciągłej mierze dawało dość mocno o sobie znać, nagrzewając swoimi promieniami. Namikaze dzięki swojej transformacji w najemnika, nie wzbudzał podejrzeń, gdy mijał się ludźmi, przemierzającymi ocean piachu a przynajmniej nie bardziej, niż gdyby pozostał w swojej oryginalnej formie. W obecnej sytuacji, ciężko było określić w, którym kierunku powinien podążać Ninja, lecz miał on przecież list, na którym znajdowała się informacja o lokacji. Niewątpliwie bez tego zwijka papieru, mógłby błądzić całymi dniami, umierając od braku wody czy też od potężnego urazu słonecznego.
Offline
Zaopatrzony w niezbędną wodę, przemierzałem niezbyt przyjemną pustynię dobrze, że słońcem chyliło się ku zachodowi. Chociaż wiedziałem, że było to równie przyjemne co zgubne gdyż noce na pustyni nie raz bywają niebezpieczniejsze niż dnie. Miałem nadzieję, że uda mi się to załatwić w miarę szybko. Płaszcz najemnika chronił mnie przed promieniami słonecznymi, jednak nie przed gorącem. Gdy by nie fakt, że żyjąc w Enko byłem do tego przyzwyczajony mogłoby to stanowić nie lada problem. Udałem się w kierunku północno-wschodnim, zgodnie z tym co mówił list w nadziei, że wkrótce dotrę do miejsca przeznaczenia. Od czasu do czasu popijałem wodę nie żeby ugasić pragnienie, a żeby zachować wilgotność w ustach. Nie wiedziałem, czego mogę się spodziewać po owym Seburo być może to wszystko jest zasadzką, być może nawet jak nie na mnie to od początku zakładał bardziej pozbycie się najemników niż zapłacenie im oszałamiającej kwoty. Wiedziałem jednak, że jest człowiekiem bez honoru skoro próbuje załatwić sprawy w taki sposób, co czyniło go jeszcze bardziej niebezpiecznym.
Offline
Strażnicy
Droga wydawała się dłużyć w nieskończoność, mimo iż sama wędrówka trwała dopiero godzinę. Wszechobecny piach powoli wprawiał w stan monotonności i nudy a sama pustynia nie oferowała dodatkowych atrakcji. Pagórek za pagórkiem, widok się powielał w nieskończoność lecz Akio wiedząc, iż musi dokończyć swoje sprawy, brnął z uporem przed siebie. Namikaze po raz kolejny mijał piaskowe wzniesienie, przesłaniające widok okolicy zapewne czując porażającą nudę, lecz jego wysiłek i zawziętość zostały docenione przez los. Ku oczom Akio ukazała się niewielka chata, zbudowana w większości z gliny gdyż o taki surowiec jak drewno, tutaj o wiele ciężej. Przed samą konstrukcją stała mała przykryta studzienka, wyglądająca na dużo starszą niż sama chata. Sama budowla wydawała się dziwnie mała, lecz z racji iż nie posiadała drzwi, można było ujrzeć iż są tam schody prowadzące w dół. Niewątpliwie musiało istnieć coś pod ziemią.
Offline
Wędrówka przez pustynie z pewnością się dłużyła, nie należało to do najciekawszych zajęć chociaż w okolicy w sumie trudno było o lepsze. Liczenie ziaren piasku czy kolejnych wydm nie było dla mnie. Nie mogłem sobie jednak pozwolić na nudę i rozproszenie wiedziałem jak niebezpieczna jet pustynia, jakie stwory były w stanie przeżyć w takich warunkach. Nie wspominając już o fakcie, że ninja z klanu Sabaku raczej nie mieli by problemu z ukryciem w okolicy. Cały czas byłem czujny i w pełnej gotowości do działania. Wreszcie ujrzałem nie wielką chatkę, a raczej zejście w podziemia. Było to co nieco zastanawiające bo fakt, że obok znajdowała się studnia mógł świadczyć o jakimś podziemnym źródle wody, a w takich warunkach nie łatwo było kopać. Pierwsze co zrobiłem to zerknąłem pod płachtę studzienki, żeby przekonać się czy faktycznie znajduję się tam woda. Następnie nie mając zbyt wielkiego wyboru, ruszyłem ku schodom, prowadzącym w dół. Zastanawiało mnie co się tam znajduję i czy to na pewno, kryjówka Subzero.
Offline
Strażnicy
Studnia okazała się być pusta i o dziwo bardzo płytka a jedyne co można było w niej znaleźć to piach, który w jakiś sposób przedostał się pod płachtę. Nie mając szczególnego wyboru, Akio postanowił zejść po schodach by dowiedzieć się dokąd prowadzą. Tunel zagłębiający się w ziemię w sposób spiralny, z każdą chwilą stawał się coraz ciemniejszy z braku dostającego się ów światła aż przez chwilę zapadł zupełny zmrok. W końcu można było ujrzeć delikatnie bijące promienie, oświetlające dalszą część korytarza za sprawą pochodni. Im niżej, tym robiło się głośniej. Namikaze mógł dokładnie usłyszeć kroki mężczyzny, który najwidoczniej przewracał zwoje i pisał coś na nich. Był tak zaabsorbowany swoim zajęciem, iż nawet nie usłyszał jakiekolwiek kroku, dochodzącego z korytarza.
Offline
Cóż studnia pełna piasku nie było to coś praktycznego, ale nie było to nic nie spotykanego zwłaszcza na pustyni w starych opuszczonych z powodu braku wody oazach i schronieniach. Tyle, że według mojej wiedzy ta gliniana chatka miała mieć swoich mieszkańców, być może tylko tymczasowych, ale nawet wtedy bez wody ciężko. Cóż mogło to oznaczać co najmniej trzy rzeczy albo, że nowe źródło wody znajdowało się gdzieś indziej, że nikt nie zamierzał tu zostawać na dłużej lub że gówno wiedziałem o pustyni. Żadnej z wersji nie wykluczałem chociaż każda oznaczało co innego w przyszłej konfrontacji. Nie miałem jednak wyboru chcąc załatwić tą sprawę raz na zawsze zdecydowałem się ruszyć spiralnym tunelem w głąb ziemi, w nie znane. Zachowywałem przy tym niemal przesadną ostrożność i starałem się stąpać jak najciszej. Wkrótce w moje oczy uderzyło początku niezbyt jasne światło pochodni. Nie wyglądało to na pułapkę ponieważ światło nie pojawiało się nagle pozwalało, przyzwyczaić się oczom. W wkrótce dosłyszałem również kroki, a nieco później dojrzałem mężczyznę przewracającego zwoje.
-Ekhm - odchrząknąłem głośno, mogłem go w tym momencie zabić, ale na dobrą sprawę nie byłem pewny czy znalazłem się w dobrym miejscu czy ten mężczyzna to na pewno Subway, który kazał mnie zabić. Czekałem na jego reakcje.
Offline
Strażnicy
Saburo aka Sabway/Subaru, nawet nie spojrzał na wchodzącego Akio w skórze najemnika. Wertował karty z przejęciem i zachowywał się jakby nawet nie usłyszał chrząknięcia. Średniego wzrostu człowiek o jasno-brązowych włosach, ubrany w strój przedstawiciela klanu Sabaku. Na jego lewym, odkrytym ramieniu znajdował się tatuaż z napisałem "Wiara w lepsze jutro". Idealista. Pomieszczenie wyglądało dosyć niezwykle jak na okrążającego go tereny pustyni. Kamienne ściany, kamienna podłoga i wszechobecny piasek, wgryzający się w każdą szczelinę.
- Czego się skradasz? Dobrze wiem, że się tu zbliżałeś od co najmniej piętnastu minut i do tego sam. Pozbyłeś się pozostałych kolegów żeby mieć większą nagrodę czy może nie podołaliście zadaniu i zwiałeś z pola walki?
W tym momencie posępne oczy Saburo skierowały się na najemnika, lustrując go uważnie.
- Płaszcza, widzę też nie masz. Po coś tu w takim razie przylazł?!
Pomieszczenie, jakby ożyło a dokładniej mówiąc piasek. Powolnymi ruchami, zaczął on przemieszczać się po pokoju jakby pod presją nerwów człowieka.
Ostatnio edytowany przez Straznik 2 (2014-08-20 15:23:13)
Offline
Wyglądało na to, że mężczyzna ma dość dobre rozeznanie w sytuacji być może był sensorem, ale wtedy raczej nie zwracałby się do mnie tak "przyjacielsko", chyba że to podstęp. Mógł też jakoś obserwować to miejsce w sumie nie było to takie dziwne biorąc pod uwagę, że znajdował się tu sam, bo chyba był tu sam.
-Nie skradam się, jestem po prostu ostrożny, przyzwyczajenie zawodowe. Oczywiście, że podołaliśmy temu zadaniu, chociaż nie było to łatwe. Jednak nie do końca ci ufamy, pozostała dwójka ma to na czym Ci zależy, jednak zostali w Enko z daleka od pustyni. Jeżeli dalej cię to interesuję to będziesz musiał się tam pofatygować, razem z zapłatą. - mogłem próbować zakończyć to od razu bowiem nie ulegało wątpliwości że człowiek przede mną to Sakuba. Nie miałem jednak pewności czy to nie jego kopia, a miałem świadomość, że nie powodzenie w takim miejscu może się źle skończyć.
Offline
Strażnicy
Był zły... bardzo zły. Słowa Akio go rozwścieczyły a piasek runął w kierunku przejścia zamykając swoją powłoką jedyne wyjście z pomieszczenia. Część tego złocistego materiału uformowała rękę w skali 1:1 i chwyciła za szyję Namikaze, zaciskając się na niej, chociaż nie robiła tego na tyle mocno by udusić a jedynie zagrozić.
- Słuchaj patałachu! Nie taka była umowa i jeżeli uważasz że możesz mnie wykiwać to się grubo mylisz! Zabijając Namikazę wypełniliście pełny mój cel a ten płaszcz miał być tylko dodatkiem do mojego planu więc mógłbym Cię teraz zabić a Twoi koledzy nie zobaczyliby kasy na oczy.
Ręka oraz bariera rozsypały się, uwalniając z uścisku Akio, lecz piasek wciąż nerwowo zataczał koła w około Saburo.
- Masz ostatnią szansę... przynieść płaszcz a dostaniesz zapłatę.
Offline
Wyglądało jednak na to, że mężczyzna nic nie podejrzewał i naprawdę sądził, że mężczyzni byli w stanie mnie zabić. Z początku chciałem się dowiedzieć nieco więcej o owym Sobaru, ale widząc że mam przed sobą głupca postanowiłem to sobie odpuścić. Wydawało mi się również, że fakt że z taką łatwością kontroluje piasek oznacza , że mam przed sobą oryginał. Mogłem się mylić, ale wolałem nie, wtedy sytuacja znacznie by się skomplikowała. Piasek Sabaku był potężną bronią, bronią która wielu unikało zwłaszcza w takim miejscu jak to. Świetnie nadawał się do obrony, jednak miał jedną dość poważną wadę, potrzebował czasu, czasu którego nie zamierzał mu dać. W momencie kiedy bariera rozsypała się chwyciłem kunai napełniając go chakrą natury fuuton tak aby był w stanie przebić się lub przynajmniej próbował przez piasek, a przez ciało człowieka bez najmniejszych problemów. Szczerze liczyłem, że moja szybkość(350) wystarczy i raczej będzie to to drugie, na wszelki jednak wypadek odskoczyłem do tyłu na schody zaraz po rzucie. Celowałem w serce aby zakończyć to jak najszybciej.
[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]
Offline
Strażnicy
Zdziwienie Saburo było ogromne, gdy ujrzał że najemnik wykonuje na niego atak i to w takim szybkim tempie. Jego piasek odruchowo uniósł się by stworzyć barierę, jednakże kunai, zdążył wyprzedzić ów technikę i wbił się dokładnie w miejsce, które celował. Mężczyzna z klanu Sabaku, spojrzał na swoją klatkę piersiową i mocno zacisnął dłonie ze wściekłości. O dziwo z miejsca rany nie przelała się ani jedna kropelka krwi. Widok był znacznie dziwniejszy, gdyż strój, wraz ze skórą zaczął najzwyczajniej w świecie pękać i gruba powłoka sklepionego piasku, opadła na ziemie razem z ostrzem. W tym momencie w pomieszczeniu rozpoczęła się istna burza piaskowa, w czasie której mężczyzna zbudował w okół siebie grubą tarczę bez luk.
- A więc przyszedłeś tu we własnej osobie! Taki szybki może być tylko Namikaze. A więc zabije Cię osobiście a wtedy podbicie Enko, będzie już kwestią czasu! Postawią mnie na tronie mego klanu, gdy się o tym dowiedzą i przestanę być wygnańcem!
Z tarczy wyłoniło się dziesięć shurikenów, pędzących w kierunku Akio. (szybkość 130)
Ostatnio edytowany przez Straznik 2 (2014-08-27 23:46:54)
Offline
Śmiech wydobył się samoistnie z moich ust, gdy usłyszałem słowa Sabiro, podbicie Enko ze mną czy bez mnie stanowiło równy kłopot, a kto wie może nawet moja śmierć pogodziłaby skłócone strony klanu. Meżczyzna musiał być szalony, a do tego jeszcze przyznał się do bycia wygnańcem, to oznaczała koniec zabawy i zabicie go bez żadnych konsekwencji. Shirukenów było dość dużo, pędziły jednak z dość przeciętną prędkością i było problemu aby ich uniknąć. Co prawda ponownie mogła to być wybuchowa sztuczka, ale znajdowaliśmy się pod ziemią, więc większy wybuch mógł zaszkodzić obu stroną walki. Co prawda mój przeciwnik wydawał się być szalony, ale nie wyglądało na to, żeby zamierzał tracić tu życie, miał wyraźne plany na przyszłość. Błyskawicznie złożyłem pieczęcie, wiedziałem że potrzebuję czegoś mocnego aby przebić się przez piasek, nie powstrzymywałem się. Posłałem w stronę wroga niezwykle cienką i ostrą strugę wiatru[S.N=500].
[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]
Ostatnio edytowany przez Akio (2014-08-29 13:25:32)
Offline
Strażnicy
Rozległ się cichy świst a tuż po nim ogromny huk. W piaskowej tarczy powstała dziura nieco większych rozmiarów niż sam powietrzny "pocisk" wysłany przez Akio. Na tym się jednak nie skończyło. Saburo miał dużo szczęścia, gdyż promień trafił w jego rękę, urywając ją całkowicie od korpusu. Kwestią szczęścia można było nazwać to, iż w ogóle przeżył ale raczej nie potrwa to długo w takich okolicznościach. Tym razem na nieszczęście obojga, technika uderzyła w ścianę, przebijając się przez nią. Jako że znajdowali się na pustyni, piasek powoli zaczął wsypywać się do podziemnego pomieszczenia. Zaledwie kilka sekund później, napór tego surowca, rozbił ścianę zalewając starannie pomieszczenie. Sufit również ulegał zapadaniu się przez co kamienne bloki spadały na ziemię. Sytuacja robiła się nieciekawa a całe miejsce w którym się znajdowali, zaczynało się najzwyczajniej w świecie trząść przez masywne przemieszczenia się tak dużej ilości piasku. Akio pomimo swojej szybkości, miał niewiele czasu by wycofać się z owej kryjówki. Na domiar złego piasek ograniczał ruchy a sam Saburo, uniósł swoją jeszcze przymocowaną do ciała rękę i z szybkością 130, piasek zaczął zataczał się w okół Akio, chcąc go przykryć swoją warstwą.
- Widzisz coś narobił?! Teraz oboje zginiemy! Nie pozwolę Ci stąd uciec!
Offline
Szczerze mówiąc liczyłem na więcej ze strony Sabaku, dlatego użyłem tak ryzykownej techniki. Liczyłem się jednak z tym, że nie zdoła jej powstrzymać i ściany pomieszczenia runą, starając się pogrzebać nas żywcem, oczywiście o ile nie będziemy wystarczająco szybcy. Ja jednak ani przez chwile nie wątpiłem w zdolności, które członkowie mojego klanu doskonalili przez lata, a ja opanowałem je do perfekcji. Wystarczyła chwila krótsza niż mgnienie oka abym znalazł się z powrotem w Enko. Oczywiście zostawiając tu wygnańca z klanu Sabku nie miałem pewności co do jego dalszych losów, po za tym jego ciało mogło dostarczyć sporo informacji. Musiałem jednak z tego zrezygnować i przy pomocy Hiraishin no Jutsu starałem się dostać z powrotem do mojego gabinetu.
[z/t->Enko->siedziba lidera]
Ostatnio edytowany przez Akio (2014-12-22 19:43:51)
Offline
Strażnicy
Pomieszczenie, wyglądało coraz gorzej a poziom piasku zwiększał się z każdą chwilą. Saburo wyglądał na takiego, który traci siły w ekstremalnym tempie. W normalnych warunkach, piasek nie byłby dla niego żadną przeszkodą, lecz teraz jego ręka była urwana a krew lała się z niego powodując braki owego płynu w organizmie. Wejście wraz ze schodami prowadzącymi do niego zapadało się i uniemożliwiło fizycznie wyjście z podziemnej bazy zaś sam członek a właściwie wygnaniec z klanu Sabaku, zniknął pod przykryciem piasku. Jak na ironię umarł pod surowcem, który potrafił kontrolować. Sytuacja Akio, mogło z zewnątrz wydawać się tragiczna lecz on miał co do niej inne odczucia. Wykonując gest, zatwierdził teleportację w miejsce, gdzie wcześniej pozostawił swoją pieczęć, w ostatniej chwili unikając uderzenia w głowę przez wielki kawał bloku, sypiący się z sufitu kryjówki. Namikaze wylądował znów w swoim gabinecie a razem z nim piasek, wysypujący się z każdej możliwej szczeliny w ubraniu.
Koniec Sesji.
Offline
Trening zwykły
Jutsu rangi D - Renkūdan
Czas: 1 dzień
Nie zachodziła zbyt daleko, bo mógłby taki spacer zmienić się w okrutną harówę, by znaleźć drogę powrotną. Jednak uznała to za najbezpieczniejsze miejsce na trening techniki, którą sobie upatrzyła. W czasie wolnym przeglądała dozwolone zwoje i podręczniki, by zobaczyć co może być przydatne i interesujące dla takiej początkującej istoty jak ona. Była bardzo niezdecydowana, jednakże zdecydowała się na coś, wydawać by się mogło nawet niezbyt przydatne, gdyż obrażeń od tego za dużych nie ma, a mianowicie Renkūdan. Wybrała to jutsu ze względu na duży dystans i niewielkie wymagania co do chakry, a ponad to brak pieczęci. No i to będzie dobry trening żywiołu. Przynajmniej na początek.
Zaczytywała się w zwoju nie raz, nie dwa, ale od teorii do praktyki daleka droga, dlatego tu się znalazła. Celem jest utworzenie kuli wiatru, ale nasączonej jej chakrą. Niby nie ma żadnej filozofii, ale wymagać będzie to od niej dużego skupienia, by nie zapomnieć o tej mieszance.
Stanęła więc, odetchnęła i nabrała powietrza. Niestety było go zbyt mało, by jakikolwiek efekt był widoczny. Praktyka czyni mistrza - wzięła oddech, tym razem dużo głębszy, choć miała poczucie, jakby miało rozsadzić jej płuca albo miała się udławić. Przez to wypuściła powietrze zanim wymieszała je z chakrą. Porażka.
Minęło sporo czasu nim pojawiła się iskra nadziei. Od tych wdechów i wydechów miała niewielkie zawroty głowy. Brakowało mi tylko teraz hiperwentylacji do kompletu - pomyślała - Nie mogę się poddać przy czymś tak łatwym, bo sobie nie poradzę dalej! Wzięła ze spokojem kolejny, głęboki oddech, przytrzymała, by połączyć powietrze z chakrą i wypuściła. Ku jej radości pocisk wyleciał ze sporą prędkością, mimo, że nie był powalających rozmiarów.
Szczęśliwa, że ma podstawę do dalszych ćwiczeń oddała zwój i wróciła na swoje miejsce, by kontynuować trening. Brała głęboki wdech, mieszała powietrze z chakrą, wypuszczała pocisk. Po kilku kolejnych próbach zaczęło sprawiać jej to radochę.
Po tym długim dniu wróciła do domu, zmęczona i od treningu, i od klimatu. W drodze powrotnej zastanawiała się czemu nie wybrała innego, może mniej ciepłego, a może zacienionego miejsca, ale... doszła do wniosku, że wyjdzie to jej na dobre. W końcu jest z klanu Sabaku, wyzwań się nie boi, a trening w niezbyt przyjaznych warunkach ułatwi jej życie poza pustynią.
Offline
Strażnicy
[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]
Ten rejon Sakkaku nie należy do tych przyjemnych. Roślin na horyzoncie nie widać praktycznie żadnych. Nawet te najtwardsze, których zapotrzebowanie na wodę jest naprawdę minimalne, nie byłyby w stanie tu przetrwać. O zwierzętach można powiedzieć to samo, ich też prawdopodobnie nie uda nam się spotkać. Oczywiście, w obu przypadkach zdarzają się wyjątki i przy odpowiedniej ilości szczęścia spotkamy jakiegoś małego kaktusa.
Jak można wywnioskować, teren jest niezamieszkały przez ludzi. Jaki szaleniec chciałby zamieszkać w takim miejscu? Ano większość ludzi pomyśli, że żaden, jednak po raz kolejny, można spotkać wyjątki. Sabaku - członkowie tego klanu upodobali sobie ten klimat. Głównie ze względu na swoje Kekkei Genkai, pustynia stała się świetnym miejscem, służącym im przede wszystkim do treningu. Co więcej, kiedy znajdują się na jej obszarze, ich umiejętności w walce znacząco wzrastają. Wówczas są praktycznie nie do pokonania.
Jednym z właśnie takich szaleńców jest Eirko, która odbyła nieopodal swój trening. Tak jak w życiu, każdy się uczy, tak ona robi to nadzwyczaj ochoczo. Widać, że szybko chce urosnąć w siłę, a to jest najbardziej odpowiednia droga do osiągnięcia celu.
Właśnie skończyła szlifowanie nowej umiejętności, kiedy na horyzoncie zauważyła jakąś sylwetkę, która wydawała się jakby mniejsza od normalnego człowieka. Czyżby dziecko? Postać zbliżała się w kierunku kobiety w dość imponującym tempie. Nie znane są jednak jej zamiary, ani nawet tożsamość. Eriko ma jeszcze dużo czasu, zanim stanie twarzą w twarz z nieznanym. Może się jakoś przygotować do tej konfrontacji, jednak czy jakieś preparacje są w ogóle niezbędne? Co zrobi młoda ninja z klanu Sabaku?
Offline
Odetchnęła z wielką ulgą po skończonym treningu, uśmiechnięta od ucha do ucha. Co prawda jej ciało nie podzielało tego optymizmu, była zmęczona, a o pocie nawet lepiej nie wspominać, ale powoli zaczęła wlec się w stronę domu, gdzie by się doprowadziła do stanu używalności, położyła na łóżeczku i poszła spać zapewne do samego rana dnia kolejnego.
Wszystko byłoby pięknie, gdyby czegoś nie zauważyła. A może kogoś? Dość niewielkie, przynajmniej tak z odległości, ale szybkie. Co tak się może poruszać na pustyni, po piachu? Przez myśl przeszło jej, że może ktoś jej szuka, ale z drugiej strony komu by teraz nagle zależało na jej obecności? Ba, skąd ten ktoś mógłby wiedzieć gdzie jest? Tak chwilę stała rozmyślając możliwości osób jak i powodów ewentualnego spotkania. Zawsze pozostawała opcja trzecia - nikt Cię nie szuka, nikt nic od Ciebie nie chce, jesteś przewrażliwiona na swoim punkcie. Doszła jednak do wniosku, że wcześniejsze opcje brzmiały jednak fajniej.
Niezależnie od stanowiska czy intencji pędziwiatra spięła się lekko i przygotowała do ewentualnego uniku czy w ogóle ucieczki, mając nadzieję, że jej nogi jej nie zostawią w potrzebie. Jak na razie jej umiejętności, które nawet może i zdobyła, nie gwarantowały jej nic. Musiała czekać i obserwować.
Offline
Strażnicy
#2
Eriko spojrzała się na tajemniczy obiekt, jednak nie zrobiła nic więcej. To tak, cóż mogła zrobić, kiedy nie ma pojęcia, co tak właściwie zbliża się w jej kierunku. Przeanalizowała kilka scenariuszy, jednak większość z nich opisywało całą sytuację, jakby to ona sama była w centrum uwagi. Czyżby dziewczyna nie była za bardzo przewrażliwiona na swoim punkcie?
Czarna kropka była coraz bliżej, a po jakimś czasie dało się zauważyć, iż jest to prawdopodobnie jakieś dziecko, przebierające nadzwyczajnie szybko swoimi krótkimi nóżkami, stąpające malutkimi stopami po palącym piasku, nie powodując nawet jego obsuwania, ze względu na małą masę chłopca. Całość wyglądała dość zabawnie Zdecydowanie, był to najszybciej poruszający się dzieciak, jakiego dziewczyna mogła zobaczyć przez całe swoje życie.
Zaraz zaraz, co robi jakiś bachor, na pustyni, sam? Dość dziwna sytuacja, jednak młody nawet nie myślał o tym, żeby się zatrzymać. Zbliżał się w zastraszającym tempie, a kiedy znajdował się już niedaleko, w odległości mniej więcej czterystu metrów, padł na ziemię. Najzwyczajniej przewrócił się, twarzą uderzając prosto w rozgrzany piasek. Czyżby zabrakło mu sił? A może zrobił to specjalnie, żeby zwabić Eriko?
Offline
Patrzyła w napięciu na zbliżający się obiekt. Patrzyła uważnie, aż jej oczom ukazała się sylwetka dziecka. Z dala wyglądało ono jak jakaś nakręcana zabawka, tak szybko przebierał nóżkami. Uśmiechnęła się pod nosem, ale nawet w takiej, a może szczególnie w takiej sytuacji nie należy tracić czujności.
Ale po co dziecku zajść tak daleko na pustynie, samo? A gdzie to ma rodziców? Teraz takie czasy... potrząsnęła głową po krótkich przemyśleniach i skupiła się na dziecku ponownie. Pędził na złamanie karku, jakby się zbliżał koniec świata albo chociaż jakaś plaga. Coraz bardziej wydawało jej się to dziwne, może nawet podejrzane. Aż w końcu bah! Dzieciak leży z twarzą w piachu. Przez myśl jej przeszło, że może się zmęczył. Tak pędzić po pustyni to zapewne dla dziecka spory wysiłek, a upadek w gorący piach jest mało przyjemny. Na dwoje babka wróżyła - to może być podstęp, ale przecież ona nikomu nic nie zrobiła, to czemu i jej miałoby się coś stać?
Po chwili niepewności podeszła powoli do dziecka mając szczerą nadzieję, że ten dzieciak leciał specjalnie do niej z czymś interesującym.
Offline
Strażnicy
#3
Dzieciak padł, uderzając twarzą w piasek. Cóż, jeśli poleży tak przez jakiś czas, to może mu się coś stać. Słońce grzeje jak szalone, a stojąc bez żadnego okrycia możemy nabawić się bólu głowy. Piach, na którym leży, jest rozgrzany do tego stopnia, że spacer po nim nie należy do przyjemności, a co dopiero trzymanie w nim twarzy. Zdecydowanie nie jest to bezpieczne, a już na pewno nie dla dziecka, którego skóra jest bardzo delikatna. Sytuacja nie może być gorsza.
Eriko dalej rozmyślała, co tak bezradna postać robi sama w obliczu setek kilometrów rozciągającego się pustkowia, na którym zauważyć można tylko piach. Przecież dzieci powinny być pilnowane przez rodziców, nie powinny zostać spuszczone z oczu nawet na dziesięć minut, a co dopiero taka sytuacja. Zdecydowanie, coś tutaj nie gra. Dziewczyna myślała nawet, czy nie jest do podstęp, ale któż mógłby zrobić na nią zasadzkę, jeśli ninja nie zdążyła jeszcze narobić sobie wrogów?
Bez wahania ruszyła w kierunku młodego mężczyzny. Zbliżyła się do młodzieńca, który jednak nie zareagował. Czyżby nie usłyszał? Możliwe, jednak trochę naciągane. Nadal się nie ruszał, nie dawał żadnych oznak życia. Padł, jak gdyby stracił wszystkie siły, a teraz nie reaguje. Może zemdlał? Cóż, biorąc pod uwagę, jakie panują tam temperatury, dorzucając do tego wysiłek fizyczny, wydaje się całkiem prawdopodobne, jednak nie potwierdzone. Może tylko czeka na okazję, aż dziewczyna się zbliży, żeby w odpowiednim momencie wyprowadzić atak? Może jest tylko przynętą?
Offline
Westchnęła ciężko podchodząc do dziecka. Mimo odgłosu stąpania po piachu chłopiec nie poruszył się w żaden sposób. Gorący piach może spowodować pewne niepożądane skutki, a skoro on tak leży i ani drgnie...
Mimo wątpliwości podeszła bliżej i po chwili odwróciła go na plecy, by zobaczyć czy w ogóle oddycha. Kimkolwiek był i jakikolwiek miał powód, by tu dotrzeć - to mały człowiek, któremu teraz najwyraźniej trzeba pomóc, szczególnie, że w pobliżu nie było nikogo innego. Prawdę mówiąc to trochę spanikowała, bo nie miała ani czym chłopca osłonić ani czym go napoić. Od słońca jeszcze dostanie udaru, a ona się jeszcze będzie czuć winna!
Ale z tyłu głowy nadal cichy głosik podpowiadał jej, by miała się na baczności.
Ostatnio edytowany przez Eriko (2016-12-11 22:43:32)
Offline
Strażnicy
#4
Chłopiec przebiegł kawał drogi, żeby następnie stracić siły i opaść. Dlaczego tak bardzo nie chciał się zatrzymać? Dlaczego jest sam w tak niebezpiecznej okolicy? Te i inne pytania nurtowały młodą dziewczynę z klanu Sabaku, która jakby coraz szybciej nabierała chęci pomocy. No cóż, jej serce nie jest z kamienia, nie zostawiłaby człowieka, nawet tak drobnego, na śmierć. Mimo wszystko, akcje podejmowała dość wolno, zachowując przy tym wszelką ostrożność. W końcu to bardzo podejrzana sytuacja, dlaczego wiec nie mogłaby się okazać zwykłą zasadzką?
Mimo szczerej chęci pomocy dziecko dalej leżało w piachu i nie zapowiadało się, żeby cokolwiek miało ulec zmianie. Co prawda już nie twarzą w dół, jednak wciąż nie jest to zbyt dobre miejsce dla chłopca. Młodzieniec oddychał, jednak był jakby nieświadomy. Zapewne udzieliło mu się gorące słońce, które jest utrapieniem dla każdego poruszającego się tymi stronami wędrowca. Nie dziwo, że tak młoda i delikatna głowa odczuła efekty nieco szybciej, aniżeli dorosły człowiek, który cierpienia potrafi znieść dużo więcej.
Eriko przekręciła ciało chłopca na drugą stronę, ale co dalej? Nie wygląda na to, żeby miał się przebudzić, a w tym miejscu zdecydowanie nie jest mu zbyt dobrze. Z drugiej strony, skoro może oddychać, to za jakiś czas powinien się przebudzić, czyż nie?
Offline
Patrząc na leżące w piachu dziecko usiłowała sobie przypomnieć, czy kiedyś słyszała może cokolwiek o pierwszej pomocy czy pomocy jakiejkolwiek. W końcu mieszkała na pustyni, a nie wiedziała co zrobić w takiej sytuacji! Na przyszłość musi zapamiętać, by zaopatrywać się w butelkę wody. Tylko co teraz?
Minęła chwila gdy tak wpatrywała się w chłopca, ale nie wiedziała na co zdecydować się dalej. Zabrać go stąd? Ale to spory kawał, by go nieść. No i wyglądałoby to dziwnie - dziecko niesione przez pustynię przez w sumie drugie dziecko. I co tu robić? Stwierdziła, że podejmie ostatnią próbę docucenia go. Poklepała go kilka razy delikatnie po policzku licząc na jakąkolwiek reakcję.
Offline
Strażnicy
#5
Czas mijał nieubłaganie, a sytuacja stała w miejscu. Dziewczyna nie miała przy sobie nic, co mogłoby jej pomóc jej ocucić, czy też w jakikolwiek inny sposób pomóc chłopcu. Nie znała się też na medycynie, dlatego poza sprawdzeniem podstawowych czynności życiowych nie była w stanie zrobić nic więcej. Dzieciak dalej leżał, ale przynajmniej twarzą do góry, co na pewno ułatwiło mu oddychanie. Dalej zastanawiające było, co tak właściwie robił sam na pustyni, biegnąc tak szybko, na ile tylko pozwalały mu własne nogi. Była to bardzo niecodzienna sytuacja, a póki młodziak był nieprzytomny, nie było sposobności, żeby rozwiać tę tajemnicę.
Eriko zastanawiała się, co zrobić z tym problemem. Ciągnięcie go ze sobą raczej nie ma sensu, ze względu na to, że sama jest niedużo większa od chłopca, a więc może sprawić jej to wiele kłopotów. Tak czy siak, wypadałoby coś z tym fantem zrobić, chociaż pole manewru nie wydawało się zbyt duże. Minuty mijały, chłopiec dalej leżał nieprzytomny, a pogoda jakby zaczynała się pogarszać. Zerwał się wiatr, który podrywał drobinki piasku w górę powodując, iż mogły dostać się do newralgicznych punktów, jak na przykład oczy.
Jeśli pogoda jeszcze się pogorszy, a wiatr zacznie sypać piachem na prawo i lewo, to dzieciak może zostać najzwyczajniej przysypany przez jego ziarna, a całość może skończyć się jego śmiercią. Jest tylko jedna osoba, która może temu zapobiec.
Offline
Podczas gdy tak stała pogoda jak na złość zaczęła się zmieniać - wiatr znudził się oczekiwaniem i chyba chciał zmusić ją do ruszenia jej niemrawego odwłoku. Raz się żyje! Nikogo w pobliżu, nic pod ręką, a natura sobie z niej drwi, to nie ma innego teraz już wyjścia. Musi go jakoś stąd zabrać.
Przykucnęła, by wziąć chłopca najpierw na ręce, wsuwając jedną swoją mu pod głowę, a drugą pod nogi. Nie było wcale takie łatwe podnieść się z nim. Musisz zacząć trenować bicepsy dziewczyno - pomyślała w chwili gdy starała się wyprostować z dzieckiem na rękach. Trzeba spróbować odwrotnie.
Teraz było kombinowanie jak zrobić, by się nie narobić, a chłopca wrzucić sobie na plecy. Po chwili prób i błędów starając się nie wyrwać mu rąk z barków wciągnęła go sobie na plecy, uprzednio kucając przy nim i łapiąc za ręce. Z boku z pewnością wyglądało to przynajmniej komicznie, ale co poradzić? Nie ma już ani czasu ani wyboru. Zarzuciła jego rączki sobie na szyję i złapała go za nogi, mając nadzieję, że w trakcie podróży nie zsunie się i nie uderzy głową o piach. Niby nie tragedia, ale przyjemność żadna.
Offline
Strażnicy
#6
Pogoda robiła się coraz gorsza, wiatr wiał mocniej i mocniej, podrywając w górę maleńkie ziarenka piasku. Te wirując na wietrze uderzały o ciało dwójki młodzików znajdujących się na pustyni. Może i nie zadawał im żadnych obrażeń, nie wyrządzał szkód, ani nawet nie bolał, ale był zdecydowanie nieprzyjemny. Co więcej, jeśli prędkość wiatru jeszcze bardziej wzrośnie, to może zrobić się naprawdę niesympatycznie. Pustynia znana jest właśnie z tego, że występują na niej zjawiska zwane burzami piaskowymi i właśnie w tym miejscu jedna z nich może lada chwila powstać.
Dziewczyna w końcu wzięła się do roboty, złapała chłopaka pod głowę, przerzuciła przez ramię i spróbowała iść przed siebie. O dziwo, nie był taki ciężki, a wręcz przeciwnie. Eriko mogła swobodnie nieść go na jednym ze swoich ramion, nie sprawiało jej to żadnego problemu i nie męczyła się jakoś bardzo. Mogła więc utrzymać dość dobre tempo marszu, żeby szybciej wydostać się z zagrożonego obszaru.
Mimo, że chłopiec nie jest ciężki, to zmęczenie po jakimś czasie zacznie jej doskwierać, a do najbliższego miejsca, w którym może poczuć się bezpiecznie jeszcze kawałek drogi. Cóż, pozostało jej maszerować, iść przed siebie, aż dotrze do celu. Co dziwne, dziewczyna wciąż miała wrażenie, że coś tu nie gra. Może i ratuje chłopca, jednak wciąż nie znalazła odpowiedzi na pytania, które ją nurtowały. Skąd się tu wziął, co robi, dlaczego jest sam?
Offline
Odetchnęła z wyraźną ulgą, gdy okazało się, że nie był taki ciężki jak się obawiała. Mogła w miarę spokojnie iść przed siebie obarczona jego ciałem. Wszystko fajnie - do czasu. Idź sobie człowieku po piachu z obciążeniem, jak Ci wiatr rzuca tym piachem jeszcze w oczy. Nie zaliczy tego do rzeczy sprawiających wybitną radość.
Czasem przyspieszała kroku, grzęzła nieco w piachu, zwalniała, poprawiała chwyt, szła dalej. Nawet już nie była pewna jak daleko do cywilizacji. W sumie zastanawiała się po co tak daleko zaszła, i tak raczej ludzie nie panoszą się w tej części. Spokojnie mogła zmniejszyć dystans od zabudowań a nie zmieniłoby to nic. Ba, nawet zaczęła mieć poczucie winy za tego biednego, omdlałego chłopaczka. Jak tylko sie obudzi wypyta go o cel jego wycieczki na to gorące pustkowie.
Jak na razie jednak szła starając się przyspieszyć kroku i dotrzeć gdzieś, gdzie znajdzie pomoc.
Offline
Strażnicy
#7
Podróż nie należała do tych najbardziej komfortowych. Mimo, że chłopiec nie ważył wiele, to po jakimś jego obecność dawała się we znaki. Co więcej, dziewczyna niedawno skończyła trening, przy którym prawdopodobnie zużyła wiele energii. Mimo wszystko, Eriko była wytrwała. Co jakiś czas poprawiała uchwyt, a no żeby niechcący swojego "podopiecznego" nie upuścić. Szła przed siebie, chociaż już tak na prawdę nie była pewna, czy podąża w dobrym kierunku. Wszędzie tylko piasek, ale czego więcej spodziewać się na pustyni? Pozostało jej iść przed siebie, mając nadzieję, iż dotrze do cywilizacji.
Przez jakiś czas piach sypał jej w oczy, co było nie lada utrapieniem. Można było pomyśleć, że wszystko jest przeciwko niej, a do kompletu brakuje tylko kłody pod nogami. Minęło kilka minut, a widoczność zaczęła się poprawiać. Wiatr stawał się coraz słabszy, tracąc możliwość do miotania piaskiem na prawo i lewo. Czy to koniec przygód? Czy teraz, młoda dziewczyna z klanu Sabaku będzie mogła dostarczyć chłopca w bezpieczne miejsce?
Cóż, to chyba nie koniec wrażeń na dzisiaj. Dziewczyna zaczęła wyczuwać obecność trzeciej osoby. Jeszcze nikogo nie widziała, aczkolwiek jakby czuła czyjąś obecność. Miała wrażenie, że jest obserwowana. Bez wątpienia, powinna zachować czujność.
Offline
Idąc tak z chłopcem doszła do wniosku, że jednak będzie trenować w przeznaczonym do tego miejscu, a nie na pustyni. Mimo wszystko ma to swoje zalety, choć wolałaby być sama i w spokoju trenować co ma w zamiarach. Jednak po dzisiejszych atrakcjach odpuści sobie te przyjemności. Nawet nie była pewna co z tym dzieckiem dalej będzie.
Na chwałę wiatr zaczął słabnąć i widziała gdzie idzie, co nie znaczy wcale, że wiedziała jak długo jeszcze. Niestety.
Na domiar złego wyczuła coś... raczej kogoś. Ktoś był w pobliżu i obserwował jej ruchy. Sama na pustkowiu z dzieckiem jest przecież idealnym punktem informacyjnym. Więc trzeba było się pospieszyć i znaleźć pomoc. Mimo odczuwalnego niejakiego zmęczenia przyspieszyła kroku, zerkając na boki i na chłopca. Zagościła w niej duża niepewność co do intencji tej trzeciej osoby.
Offline