Ogłoszenie


#121 2015-05-09 01:17:46

Ayamaru

Klan Kiyoshi

46933457
Zarejestrowany: 2013-03-29
Posty: 635
Klan/Organizacja: Kiyoshi
KG/Umiejętność: Shōton
Ranga: Elita
Wiek: 30

Re: Miasto

    Kiedy wszyscy zainteresowani się rozeszli, odetchnąłem z ulgą. Jakby nie patrzeć, uszedłem cało z wielu sytuacji, kiedy mogłem zostać zdemaskowany. Podniosło mnie na duchu również to, że znowu pojawiła się okazja, jakiś trop, którym mogłem podążyć. Los odnalezienia przeze mnie artefaktu nie był jeszcze przesądzony.
    Rozejrzałem się, ale nie działo się tam nic nowego. Obróciwszy głowę oślepiło mnie nieznacznie słońce, mimo że w pełni było zakryte chmurami. Zasłoniłem zatem ręką oczy i niemal krzyknąłem z bólu. Coś było nie tak. Ból, który ignorowałem od dłuższego czasu. Od... od tamtego snu na jawie.
    Znowu przypomniałem sobie wszystko, co się wtedy wydarzyło, ale stało się to w znacznie przyspieszonym tempie. Przypomniałem sobie wszystkie odbyte treningi, które jakoś umknęły mojej pamięci. Pomyślałem, że potrzebuję odpoczynku, skoro nie pamiętam treningów. Postanowiłem zatem udać się do szpitala. Niestety żadnego nie było w pobliżu.
    Udałem się zatem drogą w kierunku brzegu morza. Znalazłszy odpowiednie miejsce, gdzie nikt mnie nie widział, utworzyłem pieczęci i po raz pierwszy uwolniłem widmowego smoka. Usiadłem na jego grzbiecie, po czym wzbiliśmy się w powietrze. Odpłynąłem, a smok niósł mnie w przestworzach nikomu nieznaną drogą.

    z/t ->Ronin no Kuni [Kraj Uciekiniera] » Siedziba Wyrzutków » Szpital im. Naokiego Namikaze
    [Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

Offline

 

#122 2015-06-12 00:23:43

Tamotsu

http://i.imgur.com/HTjQGqH.png

Zarejestrowany: 2012-11-28
Posty: 588
Klan/Organizacja: Senju
KG/Umiejętność: Mokuton
Ranga: Lider
Wiek: 30

Re: Miasto

Dawno nie byłem w Kraju Pól Ryżowych. Nie często miałem okazję przebywać w takich rejonach jak ten. Niestety, mój ostatni tryb życie nie należał do relaksacyjnych, nie mogłem się martwić tylko o swoje życie. W końcu jakiś czas temu poznałem Yuinę, młodą członkinię klanu Senju, którą obiecałem wziąć pod swoje skrzydła. Nadal nie wiedziałem czy nadaję się na nauczyciela, swojego ostatniego ucznia straciłem i nawet nie wiedziałem kiedy się to stało. Dlatego właśnie obiecałem sobie, że jeżeli wezmę Yukinę jako swoją protegowaną nie nastąpi ten sam błąd. Nie pozwolę by opuściła mnie do czasu aż nie będzie gotowa.
   Siadłem sobie gdzieś na uboczu głównej drogi. Nie chciałem zbudzać zbyt wielkiego zainteresowania. Ostatnio przekonałem się, że moje rozgromienie Ichitsu na Wielkim Turnieju Ninja nie obeszło się bez wieści. Mimo tak długiego czasu jaki minął od tego wydarzenia, część ludzi, która była wtedy na stadionie rozpoznawalną moją osobę. Mimo moich wielkich starań nie stałem się cichym aniołem stróżem klanu Senju. Szanowny Mamoru pozwolił jednak na to bym dalej się od niego uczył, a to właśnie uszczęśliwiało moją osobę. Mało tego, jego nauki mogłem przekazywać dalej a dzięki temu kolejne pokolenia naszego klanu mogły rozwijać się w optymalny sposób.
   Nie miałem w zwyczaju palić papierosów ale tym razem pozwoliłem sobie na taką ucieczkę od stresu. Zaczepiłem jednego z przechodniów, nawet pozwoliłem sobie z nim chwilę pogadać. Kiedy odpaliłem wyrób tytoniowy mogłem zrozumieć czemu Akami - mój dobry przyjaciel - palił. W pewien sposób uspokajało to człowieka, wątpiłem jednak bym mógł robić to codziennie. Oparłem się jednak o jeden z budynków i powoli spalałem wyproszonego papierosa. Nie sądziłem jednak, że spotka mnie dzisiaj coś ciekawego.

Offline

 

#123 2015-06-12 23:09:55

Straznik 8

Strażnicy

Zarejestrowany: 2011-09-09
Posty: 502

Re: Miasto

Sesja dla Tamotsu

Czas to nieubłagalny czynnik. Pędził wciąż tak samo, nie zważając na nic. Ile to już osób liczyło na specjalne traktowanie względem tego miernika życia? Cóż, zapewne dziesięć procent ludzkości. Każdy chciał być kiedyś nieśmiertelny. Wszyscy przecież pragnęli przedłużenia życia. Im człek starszy, tym dalej mu w myślach do grobu. W kryzys dotyczący śmierci wpadło mnóstwo osób. I szczerze mówiąc, większość z nich mogło znaleźć jest jeden lekarstwo. To, co ich męczyło i trapiło, przyszło do nich bezboleśnie. W ciszy nocy, może w dzień, jednakże zazwyczaj w sposób naturalny. Śmierć lubiła przecież zaskakiwać. Często robiła to na banalny sposób. Ludzie przecież nie żyli zdrowo, nie wszyscy mieli też odpowiednią profesję. Ninja często ginęli, nawet będąc młodymi dzieciakami. Ludzie świeżo po Szkole Ninja stanowili przecież najłatwiejszy cel. A niestety, do walk dochodziło nawet i w tym wieku.
     Tamotsu stał. Na środku pobocza przy drodze. Opierał się o ścianę, zastanawiajac przy tym...  No właśnie, nad czym? Może o własnym życiu? Klanie? Przeznaczeniu? Tak między innymi. Wspominał też swoje dawnego ucznia, daleką krewniaczkę z klanu, a także przyjaciela... Przy tym wszystkim zaciągał się dymem z papierosa. Senju nie palił często, bardziej okazjonalnie. Dlaczego? Ciężko orzec. Każdy miał swoje powody. Wszystko dało się określić w pewnych ryzach. W końcu ludzie wbrew pozorom było bardzo przewidywalny, a jeżeli ktoś sądził inaczej, to miał po prostu złe zdanie.
Chluba swojego klanu, były zwycięzca z turnieju mógł więc Włoch się obudzić. Ocknąć. Wrócić do życia. Czemu?
     Otóż mężczyzna usłyszał płacz i krzyki. Oba głosy należały do kobiecych. Wszystko działo się za ścianą, o którą opierał się Senju. Tamotsu miał więc kilka wyjść. Pozostać w miejscu. Albo iść do płaczek. Tylko pytanie, jak, towarzyszyło mężczyźnie od kilkunastu sekund. Albo dostanie się górą, albo w cudowny sposób przenikanie ścianę z kamienia, wysoka na 5 metrów. Cóż... Wybór należał do Chluby. Pytanie tylko, czy będzie on godnie reprezentować swój ród, czy nie przejmie się obcymi i ich problemami.
.
[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

Offline

 

#124 2015-06-14 23:08:13

Tamotsu

http://i.imgur.com/HTjQGqH.png

Zarejestrowany: 2012-11-28
Posty: 588
Klan/Organizacja: Senju
KG/Umiejętność: Mokuton
Ranga: Lider
Wiek: 30

Re: Miasto

   Po raz kolejny miałem mieć nikłą przyjemność przebywania w Kraju Pól Ryżowych podczas deszczu. Nie mogłem jednak ukrywać, że tym razem był mi on na rękę. Wspomnienia osób i sytuacji, które miały zostać za niedługo przerwane, wydawały się o wiele silniejsze wraz z melancholijnymi kroplami uderzającymi o moje włosy i ubranie. Rozmyślając nad tym dłużej racjonalnym byłoby schować się pod jakimś pobliskim daszkiem, których w okolicy było pewnie sporo. Na szczęście lub nie - kto to jeszcze wie - nie zdecydowałem się na taki ruch i co jakiś czas wypuszczałem ze swoich płuc kolejną chmurę dymu.
   W pewnym momencie usłyszałem płacz, później jakiś krzyk. Cóż, byłem w mieście, w pobliskich domach mogło roić się od najróżniejszej patologii społecznej. Nie raz byłem już świadkiem wątpliwego traktowania osób trzecich. W większości przypadków coś próbowałem z tym zrobić, później zająłem się bardziej własnymi zleceniami i nie miałem już szans tak często przebywać w miastach. A dzisiaj? To nie był zwyczajny płacz, przynajmniej tak mi się wydawało. Odbiłem się plecami od ściany, wykonałem obrót by stać do niej przodem i spojrzałem w górę.
   Na moją twarz opadały teraz kolejne krople deszczu. Utrudniały one widoczność, ciężko mi było więc ocenić jak wysoka jest ściana za którą działy się zastanawiające rzeczy. Nie mogłem się jednak ociągać i nie stać mnie było na dokładne mierzenie ściany wzrokiem, na szybko zdecydowałem, że może mieć około pięciu lub sześciu metrów wysokości. Byłem jednak pewien, że nawet jeżeli ta ściana byłaby sporo wyższa dałbym radę ją spokojnie przeskoczyć. Długo się nie zastanawiając wybiłem się z nóg i wskoczyłem na ścianę. Chciałem zobaczyć co się dzieje i móc od razu zareagować. W końcu w moim mniemaniu te krzyki i płacze były swoistego rodzaju prośbą o pomoc.

Offline

 

#125 2015-06-15 06:10:11

Straznik 8

Strażnicy

Zarejestrowany: 2011-09-09
Posty: 502

Re: Miasto

     Mężczyzna rozmyślał na wiele tematów. Na jego twarzy pojawiały się ciekawe miny. Jedne sentymentalne, drugie bardziej radosne. Jeszcze inne były jakieś zgaszone, puste. Jakby pozbawione sensu i uczucia, które przecież winno te emocje ukazywać. Od tego powstała jednak twarz. Do wyrażania ekspresji. W końcu praktycznie każdy rozumiał najbardziej podstawowe grymasy, czy też dziwne ruchy wargami, oczami, brwiami... Tak, parajęzyk należał do pięknych i nadzwyczajnie interesujących zjawisk. Ciekawe tylko czy jacyś ninja nauczyli się go używać jako środek, w trakcie wojny. W końcu podczas ekstremalnych sytuacji dochodziło do naprawdę genialnych i nadzwyczajnych odkryć. Jednak czy to w pełni wykorzystano? Cóż, ciężko powiedzieć. Prawda była prosta, przynajmniej do pewnego momentu.
     Chluba Senju miał proste zajęcie. Palił. Czy rób coś poza tym? A jakże, wspomniał dawne dzieje. No ale czy coś poza tym? W końcu nie da się pozostać biernym na otoczenie. Nawet jeżeli się nie chce, ono czasami przychodzi niespodziewanie. Oczywiście wbrew woli człowieka, bo los nie do końca jest miłym kolegą. Da się go za to porównać do dziwnego i pełnego niespodzianek brata, który zjawia się nagle i wciąga we wszystko swoich krewnych. Co ma do tego Tamotsu? No cóż, usłyszał damskie krzyki. Postanowił więc zareagować, chociaż możliwe, że tylko z litości. Nie wiadomo w końcu, dlaczego to zrobił. Miał już na karku sporo lat, a mimo tego wykonał jakiś ruch. Być może ta wcześniej wspomniana melancholia działała tutaj na korzyść wrzeszczących. Kto to wie?
     Mężczyzna nie zastanawiał się długo nad tym co ma robić. Odbił się plecami od ściany, a następnie zmierzył ją wzrokiem. Była wysoka, jednak co to dla ninjy. Senju zdecydował się, że przeskoczy tą barierę. Co więc zrobił? Po prostu wyskoczył w powietrze. Z miejsca. Ot tak. Naprawdę, umiejętności niektórych ninja były nieziemskie. Bez pędu wybić się na wysokość ponad pięciu metrów... Każdy cywil, który by to zrobił, miałby wieczny szacunek u swoich kolegów, kmieci. Niestety, oni nie należeli do persom tak sprawnych jak ninja. Wracając jednak do tematu, Chluba swego klanu wykonał skok. Pomógł mu on przedostać się na drugą stronę. A wtedy, nasz bohater, mógł zadać sobie pytanie. Co ja tutaj widzę? Co zdawało się być niebezpieczne? Wciąż słyszał krzyki, dochodzące z prawej strony, jednakże teraz nie widział nic niepokojącego.
     Dobrze powiedziane. Teraz.
     Podczas skoku Tamotsu był bardzo skupiony. Jednakże należał też do elitarnego fachu. Jako ninja dostrzegł kątem oka, że parę dachów po prawej, ktoś ma ogromną dziurę. Co gorsza, zdawała się być zrobiona niedawno, bo kamień znajdował się wciąż na dachu. Więcej Senju nie uświadczył, jednak z drugiej strony po co miałby to robić? W końcu mógł znowu podskoczyć, albo wybrać się do domu i zaoferować swoją pomoc. Albo przynajmniej zapytać, co jest grane.

Offline

 

#126 2015-06-15 22:23:00

Tamotsu

http://i.imgur.com/HTjQGqH.png

Zarejestrowany: 2012-11-28
Posty: 588
Klan/Organizacja: Senju
KG/Umiejętność: Mokuton
Ranga: Lider
Wiek: 30

Re: Miasto

   Cóż, nie wszystko mogło być tak proste jak przeskoczenie przez ścianę. Okazało się, że po takim "wyczynie" początkowo nic nie odkryłem. Dopiero chwilę później uświadomiłem sobie, że ujrzałem sporych rozmiarów dziurę w dachu, wykonana była kamieniem, który nadal tam tkwił. Na mojej twarzy pojawił się dziwny grymas. Nie do końca wiedziałem co powinienem sądzić o tej sytuacji, nie było to codziennością oglądać tak pokaźne ubytki w zadaszeniu znajdując się w środku miasta. Uszkodzenia były wykonane w sposób mechaniczny, nie sądziłem, że kamień takich rozmiarów po prostu sam spadł z nieba. Czyżby był to mało delikatny sposób obrabowania czyjegoś domostwa? W tych czasach mogłem uwierzyć już chyba we wszystko, nie jedno w końcu miałem okazję widzieć.
   Nie zastanawiając się długo ruszyłem swą rzyć w kierunku domu z którego dochodziły niepokojące głosy. Mimo swojego doświadczenia wciąż miałem dni w których mogłem zachowywać się jak młodzik, który dawał się opanować emocją. Różnica jednak była tylko jedna - w tym momencie nie byłem już tak słaby, wiedziałem również, że w środku może czekać na mnie jakiegoś typu niebezpieczeństwo. Z takim przygotowaniem mogłem spokojnie wbić się do mieszkania, które aktualnie wydawało się środkiem jakiegoś większego problemu. Oczywiście w tym momencie mogła być to zbyt duża pewność siebie, nie mogłem być w końcu pewny, że w środku są zwykli bandyci. Ale co mogłem innego zrobić? Do cholery, nie mogłem tutaj stać i czekać jak zwykły debil na rozwój wydarzeń.
   Ruszyłem więc [szybkość: 120] do domostwa które było w niebezpieczeństwie. Miałem dwie możliwości - przez dziurę w dachu lub po prostu poprzez drzwi, wywarzając je. Jeżeli kamień nie zagradza wejścia przez otwór będę próbował się dostać właśnie przez niego. Oszczędzę wtedy czas, będę też mógł zaatakować z zaskoczenia jeżeli będą tam przeciwnicy. Wywarzając drzwi stracę sporo czasu i narobię też trochę hałasu co pewnie zwróci uwagę możliwych oponentów. Dlatego pierwszą moją opcją jest dach, jeżeli jest on zablokowany przez kamień - próbuję wyważyć drzwi.

Offline

 

#127 2015-06-16 06:44:49

Straznik 8

Strażnicy

Zarejestrowany: 2011-09-09
Posty: 502

Re: Miasto

     Tamotsu nie spędził wiele czasu na rozmyślanie. Podjął decyzję bardzo szybko. Jaka ona była? Postanowił w jakiś sposób zareagować. I chociaż nie był już młody, to przecież doskonale wiedział, że ktoś cierpi. A Senju nie miał zamiaru czekać na żałosny koniec konkretnych osób. W jego wizji mogło dojść nawet do napadu z rabunkiem. Natomiast nie dało się to dostrzec żadnej straży, ninja, czy gwardzistów. Tak, sytuacja zdawała się być zupełnie podejrzana. Dzielnica, w której znajdował się teraz Chluba, nie wyglądała na złą. Co prawda nie dało się tu zobaczyć również bogactwa i przepychu, jednakże nie sprawiała ona wrażenia złej czy po prostu biednej. Ba, nawet nie można  było nawet znaleźć śmieci na ulicy. Zjawisko wręcz niespotykane, najwidoczniej mieszkańcy dbali o swoje miejsce zamieszkania. Jednakże co z tego, skoro dawno się też słyszeć krzyki i jęki. Poza tym, wycięty dach i kamień na jego resztkach? Cóż, nie brzmiało to optymistycznie. Wszystko wskazywało więc, że pomimo ładnej okolicy, przeciętnej zamożności mieszkańców, wciąż dało się tutaj zauważyć tragedię jednostek. A inni chyba nie reagowali, bo minęło już wiele czasu.
     Myśl Tamotsu była jedna. Napad. Mężczyzna założył, że dom jest z pewnością obrabiany i on musi zareagować na tą jawną oznakę niesprawiedliwości. Człowiek ten postanowił więc skierować się do tego domostwa. Chluba Senju opracował nawet plan działania. A szczerze mówiąc to kilka. Najpierw chciał wejść dachem, jednakże jeżeli konstrukcja była rozbita, miał dostać się do pomieszczenia drzwiami. Co prawda nie w sposób normalny, lecz je wyważając, no ale wiadomo co co mu chodziło. Ninja dzięki swojej dobrej szybkości pokonał odległość dzielącą go od budynku w krótkim czasie. I teraz mógł przystąpić do realizacji swoich zamierzeń. Pytanie dla postronnych, czy wejdzie dachem, czy rozwali frontowe drzwi?
     Mężczyzna miał szczęście. Dach pomimo prostej budowy i znajdującego się na nim kamienia, miał jeszcze trochę wolnego miejsca. Senju wskoczył więc do środka przez dziurę, aby zauważyć... W sumie to nic ciekawego. Dom wyglądał przeciętnie. Jego mieszkańcy wyglądali na przedstawicieli kasy średniej, aczkolwiek nie będących też największymi mistrzami swego fachu. Stać ich było bowiem na rzeczy zupełnie niezwiązane z biedą, jak zdobione meble, obrazy, rzeźby. W takim obrocie sprawy Tamotsu mógł zmienić zdanie. Bo aby potwierdzić jego tezę, musiałby zobaczyć bandytę. A jak na złość, nie było ani jednego czarnego charakteru w owej izbie. Czy znajdował się natomiast ktoś inny.
     Tak, dwie niewiasty. Jedna będąca dojrzałą personą w okresie menopauzy, natomiast druga była z pewnością jej córką. Świadczył o tym podobny wygląd, no i oczywiście wiek. Miała ona może 17 lat. Kobiety jednak niezbyt zainteresowały się wejściem Tamotsu ponieważ obie siedziały na ziemi i z rękami założonymi na twarzy głośno płakały. Co jakiś czas dało się usłyszeć konkretne sformułowania krzyczane w stronę nieba. Najbardziej istotne z nich to: "Jak on mógł", "To już trzeci razy w tym miesiącu" i "Chyba przyjdzie nam sprzedać ten dom". Tamotsu mógł więc zapytać, o co chodzi, jednakże decyzja oczywiście należała do niego.

Offline

 

#128 2015-06-16 08:40:46

Tamotsu

http://i.imgur.com/HTjQGqH.png

Zarejestrowany: 2012-11-28
Posty: 588
Klan/Organizacja: Senju
KG/Umiejętność: Mokuton
Ranga: Lider
Wiek: 30

Re: Miasto

   Miło było się przekonać, że jednak nie jest to napad. Niemniej dziura w dachu przez którą mogłem spokojnie wskoczyć do domu nie jest czymś co można umieścić w granicach normy codzienności. Kiedy wylądowałem w miejscu docelowym moim oczom ukazał się widok zapłakanej matki z córką. Przez pewien moment liczyłem, że jednak zauważą iż ktoś pojawił się w ich domostwie. Kobiety jednak były jednak zbyt zajęte rozżalaniem się nad sytuacją by zwrócić na mnie uwagę. Oczywiście nie winiłem ich za to, również byłbym bardziej przejęty tym, że mam wielką dziurę w dachu niż tym, że właśnie ktoś przez nią wszedł. Na mojej twarzy na chwilę pojawił się mały uśmiech po chwili zastąpiony przez grymas niezadowolenia. W tym momencie miałem wrażenie, że pakuję się w coś dziwnego. Jednak zanim ocenię ową sytuację muszę dowiedzieć się co tak naprawdę się tutaj stało.
   - Przepraszam, że przeszkadzam ale mojej uwadze nie umknęły wasze płacze i pokaźnych rozmiarów dziura w dachu. Nie wygląda to na coś normalnego, szczególnie w takiej dzielnicy, więc mogłybyście mi powiedzieć co się stało? Może mógłbym coś zrobić by rozwiązać wasz... problem. - powiedziałem podchodząc nieco bliżej użalających się osób. Ciężko było ocenić bieżącą sytuację, nie mogłem do końca wyobrazić o co tutaj chodziło. Niemniej jednak miałem nadzieję, że od matki lub córki dowiem się jakiegoś konkretu by coś zaradzić w takiej sytuacji. Taka dziura nie powinna być codziennością, a tutaj okazuje się, że pojawia się ona chyba trzeci raz w miesiącu. Nie mogłem do końca być pewny, że chodziło właśnie o to ale z nieznanego powodu taka możliwość nieco mnie rozbawiła. Zatrzymałem jednak śmiech w sobie, niezbyt przyjemnie by to wyglądało gdybym nagle zaczął się śmiać po zadaniu pytania na temat sytuacji w jakiej znalazły się mieszkanki tego domu.

Ostatnio edytowany przez Tamotsu vel Chluba Senju (2015-06-16 08:40:58)

Offline

 

#129 2015-06-17 06:22:57

Straznik 8

Strażnicy

Zarejestrowany: 2011-09-09
Posty: 502

Re: Miasto

     Mężczyzna pomylił się. Gdy wszedł do domu przez dach, wiedział już, że to nie napad. Bardziej wyglądało to na... Nieszczęśliwy wypadek? Teoretycznie tak, jednakże słowa kobiet, które płakały nad stanem swojego domu, raczej wykluczały taką opcję. Cy pozostawały zatem jakieś konkretne hipotezy? Cóż, w sumie całkiem możliwe były jakieś złośliwe ataki ze strony wrogów tych kobiet. A poza tym? Hmm, opcji istniało jeszcze kilka. Chociażby ktoś chciał zemścić się na mieszkańcach, albo nabyć dom i w ten sposób zmusić mieszkańców do zejścia z ceny. W końcu dziura w dachu nie mogła powstać ot tak sobie. A zważywszy, że wyglądała na świeżą, tj. wykonaną w przeciągu tej doby, najwidoczniej ktoś musiał bardzo się postarać. Albo... Albo posiadał specjalne umeijeegnsoci, które pomagały mu w tworzeniu podobnych destrukcyjnych sytuacji. Zostawmy jednak podejrzenia. Hipotezy zawsze pozostaną jedynie pytaniami, na które nie wiadomo jaka jest odpowiedź. Trzeba to wszystko sprawdzić, bo inaczej zagadka zje kiedyś umysł Tamotsu. Z pewnością z tego powodu mężczyzna zapytał kobiety, co się tutaj stało.
     To dziwne, ale dopiero wtedy został on zauważony. Starsza zrobiła dziwną minę i przestała płakać, natomiast reakcja córki była o niebo lepsza. Postanowiła ona wyjść z pokoju. Nie zrobiła tego normalnie, lecz z krzykiem i w biegu. Senju mógł jedynie usłyszeć proste zdanie.
     - Aaa... To przecież on... Znowu się na nas zemści!
     - Uspokój się córciu! To nie Igosuke, tylko jakiś stróż prawa czy inny strażnik. - krzyknęła za nią zaraz matka. Nie ruszyła się jednak z miejsca, ponieważ zaczęła ponownie myśleć. Wiedziała, że skoro ktoś wszedł do ich domu, to po prostu ich ryki dało się słyszeć już na całą dzielnicę. Potwierdzały to też słowa Senju, który w sposób spokojny wytłumaczył zamiary przybycia. Starsza kobieta zaczęła się ogarniać w stopniu podstawowym. Otwarła twarz, pozbyła się łez i potu. Chwilkę później za pomocą wody i ręcznika doprowadziła się do dobrego stanu. Chluba mógł dokładnie przyjrzeć się kobiecie. Nie wyglądała na typową mieszkankę tych rejonów. Miała bowiem śniadą cerę, a przecież w tych rejonach ludzie raczej odstępowali od podobnych kolorów skóry.
     - Proszę mi wybaczyć te krzyki, Panie władzo. Mamy... Bardzo nietypową sytuację. Zresztą, to chyba widać. - powiedziała. Chwilkę później Tamotsu usłyszał drugą część wypowiedzi. - Czy otrzymamy pomoc, o którą tak długo prosimy? Rozmawiałam wczoraj z żandamerią. Oni, podobnie jak większość strażników, też odmówili.
     Kobieta uznała najwidoczniej, że Tamotsu pracuje w milicji. Dzięki temu, będąc mieszkańcem tych rejonów, powinien znać sprawę idealnie... No, ale tak nie jest. Prawda?

Offline

 

#130 2015-06-17 21:46:56

Tamotsu

http://i.imgur.com/HTjQGqH.png

Zarejestrowany: 2012-11-28
Posty: 588
Klan/Organizacja: Senju
KG/Umiejętność: Mokuton
Ranga: Lider
Wiek: 30

Re: Miasto

   Wiedziałem już, że w tym momencie nie był to napad. Nie sądziłem jednak, że dziura w dachu pojawiła się tutaj trzeci raz w miesiącu. Uszkodzenia takiego rozmiaru nie zostały by naprawione tak szybko, chodziło więc jedynie o podobne sytuacje. Dowiedziałem się jednak jak nazywa się mój cel. Kiedy młodsza dziewczyna wykrzyczała to co miała wykrzyczeć wiedziałem, że winowajcą jest niejaki Igosuke. Nie było to wszystko czego potrzebowałem by zacząć działać jednak był to już jakiś postęp, wykonany został już na początku rozmowy więc nawet nieźle rokowało to na dalszą część zdobywania informacji.
   Niemniej jednak, zdziwiłem się, że zostałem nazwany per "panie władzo". Nigdy nie sądziłem, że mój ubiór przypominał służby porządkowe, każdy dobrze wiedział, że moim zawodem jest bycie ninja. Może wpływ na to co powiedziała matka miało to, że mogła nie pochodzić z tych rejonów? Mniejsza o to - musiałem wyprostować tą sytuację. Nie ukrywam, że porównywanie mnie do zwykłego milicjanta uwłaczało mojej dumie i nie miałem zamiaru pozwolić na kontynuowanie takiego błędu. Dlatego gdy kobieta nazwała jak mnie nazwała, na mojej twarzy pojawił się lekki grymas niezadowolenia. Musiałem też dodać, że moja pomoc nie będzie taka bezinteresowna. Człowiek w końcu nie wyżyje za pochwały i dobre słowa, prawda?
   - Droga pani, nie jest ani milicją ani żadną osobą z żandarmerii. Jestem ninją, moją pracą jest uczestniczenie w wojnach i pomoc cywilą. W tym momencie... Cóż, pracuję w ten drugi sposób. Ja w jakiś sposób zareaguję, jednak za rozwiązanie problemu miłoby było zobaczyć jakąś zapłatę. Jeżeli pani się zgadza, chętnie usłyszałbym co się tutaj stało...

Offline

 

#131 2015-06-17 22:31:28

Straznik 8

Strażnicy

Zarejestrowany: 2011-09-09
Posty: 502

Re: Miasto

     Tamotsu postanowił poprawić kobietę. Bo chociaż była dla niego miła, określenie "milicjant" było po prostu obraźliwe. Nie na darmo Chluba Senju poczynił wielki postęp, przez całą swoją karierę ninja. Nie po to walczył w turnieju w Enko, żeby teraz zrównywano go ze zwyczajnym wieśniakiem zaopatrzonym w ostrze. O nie, Tamotsu nie chciał być tak określany. Czy zachował się dobrze? Czy tam grzecznie, jak kto woli... Cóż, dla jednych tak, ale drugich nie. Bo przecież nie ma nic złego w określeniu swojego fachu, stanowiska w danej sprawie. Jednakże wejście do czyjegoś domu i w momencie tragedii oferowanie najmu nie było też specjalnie grzeczne czy przyjemne. Nie do końca można rzec, czy sam mówiący te słowa chciałby usłyszeć podobne frazesy, gdyby w jego domu zawalił się dach. No i przede wszystkim, wszedł bez pytania czy ostrzeżenia do domostwa innych ludzi! Cóż, ninja mieli dziwne maniery. Jedni okładali innych bez powodu, jeszcze kolejna część z nich skupiała się tylko na rozwoju, za to ostatnia gromadka siała po prostu rozbój w biały dzień. Bo przecież ten "zawód" nie był znowu tak niepopularny jak się uważa...
     Kobieta jednak nie zareagowała aż tak źle. Co prawda informacja, że przed nią stał nie byle kto, lecz dobry wojownik, na pewno nią wstrząsnęła, jednak nie negatywnie. Na twarzy, gdzie jeszcze niedawno widać było krople, czyli zwyczajne łzy, pojawił się uśmiech. I to jakiś taki... Dziwny. Jak gdyby kobieta znalazła coś, czego wreszcie szukała. Madame postanowiła złapać Senju i przycisnąć go do swojej piersi, zapominając przy tym kompletnie o dobrych manierach, a i o tym, co może pomyśleć sobie Tamotsu. Ciekawe jak czuł się jeden z lepszych ninja turnieju w Enko, skoro teraz przytulała go dosyć urodziwa, jednakże starsza już kobieta, która na pewno w swoim życiu miała więcej niż jednego mężczyznę. Zakłopotany? Jeśli tak, to nieźle potrafiła obracać swoimi pacynkami, ta madame.
    - Z nieba mi pan spadł! Dosłownie z nieba, przez tą dziurę w dachu! - wykrzyknęła. Oczywiście nieco ciszej, jednakże wciąż było to westchnięcie bardzo głośne. Senju wciąż ściskany, poczuł ulgę. Kobieta zaczęła rozluźniać uścisk. - Przepraszam za moje zachowanie, jednak jest mi pan bardzo potrzebny! Widzi pan, moja rodzina jest nękana przez pewnego gagatka, którego imię wymieniłam przed chwilą. Mężczyzna ten postanowił sobie wziąć za żonę moją córkę. Niestety, nie chcemy tego ani ja, ani ona. Jednakże bez męża, który znajduje się teraz w grobie, nie potrafimy oprzeć się atakom tego słabego amanta. Błagam o pomoc, jest ona warta wszystkich pieniędzy! Sam pan widzi, do czego zdolny jest ten wariat! Prawie zabił swoją ukochaną tym numerem z dachem!
     Historia miłosna? Naprawdę tego spodziewał się Senju? Z pewnością nie, jednakże miał okazję do zarobku. Dobrą, skoro był wart każdej kwoty...

Offline

 

#132 2015-06-17 23:38:46

Tamotsu

http://i.imgur.com/HTjQGqH.png

Zarejestrowany: 2012-11-28
Posty: 588
Klan/Organizacja: Senju
KG/Umiejętność: Mokuton
Ranga: Lider
Wiek: 30

Re: Miasto

   Nie czułem się zbyt swobodnie gdy kobieta pozwoliła dać upust swoim emocją i od razu pozwoliła sobie na wtulenie się w moją osobę. Nie do końca wiedziałem co mam zrobić, przecież zaoferowałem tylko swoją pomoc. Nie wiedziałem przecież czy dam radę rozwiązać problemy rodziny, która w tym momencie miała dziurę w dachu. Zakłopotanie? Tak, to było właśnie uczucie które w tym momencie czułem. Z zebranego przez lata doświadczenia dobrze wiedziałem, że nie zawsze daje się rozwiązać problemy w taki sposób jakiego doczekują się tego zleceniodawcy. Tym bardziej nie byłem przyzwyczajony do wtulania się do mnie zanim zdążyłem dokończyć zleconą misję. No ale cóż - co człowiek to inny charakter.
   Sadłem z nieba? No cóż, nie mogłem się kłócić z kobietą, która w tym momencie witała mnie w dość dziwny sposób w jednym z pokoi swojego domu. Zdecydowałem się na dość niecodzienne wejście, ale w momencie decyzji wydawało się to na jedno z bardziej logicznych wyjść. Nie znałem wtedy do końca sytuacji w jakiej znajdowały się mieszkanki tego domostwa. W momencie gdy wysłuchałem kobietę - muszę przyznać - byłem w lekkim szoku. Wtrąciłem się w dość prywatne sprawy, śmierdziało to jednak zmuszaniem do ślubu z jednej ze stron. Nie byłem romantykiem, nie byłem też osobą obeznaną w takich sprawach. Całe swoje życie spędziłem w podróżach albo w walkach, nie było czasu na szukanie osoby do której mogłem poczuć "coś więcej". Nie było jednak też, że nie spotkałem kobiety do której czegoś bym nie poczuł i z którą nie spędziłbym więcej czasu. Dlatego też rozumiałem problem w jakim znalazła się córka mojej zleceniodawczyni.
   - Wie pani. Wolałem spać z nieba niż wyważać drzwi. Rozważałem również taką opcję, wyszło chyba jednak na dobrze, że nie wprowadziłem jej w życie. - powiedziałem z lekkim uśmiechem na twarzy. Po chwili pozwoliłem sobie na dalszą kontynuację swojej mowy.
   - Rozumiem. Nie jest to ani łatwa ani normalna sytuacja. Osobę taką jak on nazwałbym patologią i pewnie niewiele bym się mylił. Musi jednak pani być gotowa, że jeżeli sposób w jaki spróbuję mu wytłumaczyć, że nie może ożenić się z pani córką nie skończy się na dyplomacji... Cóż, zazwyczaj nie kończy się dobrze z jednych stron. Miałem podobne zadania nie jeden raz, słowa nie wystarczały, a ja nadal stoję. Rozumie pani co chce przez to powiedzieć? Jest pani gotowa na taką ewentualność? - dopytałem się matki. Wolałem wiedzieć czy mam wolną rękę co do metod rozwiązania spawy. Jeżeli kobieta zabroni mi pozbawienia życia niechcianego małżonka swojej córki zrozumiem to i uszanuję. Wolałbym jednak by kobieta chciała użyć wszystkich sposobów by pozbyć się natręta.

Ostatnio edytowany przez Tamotsu vel Chluba Senju (2015-06-17 23:39:24)

Offline

 

#133 2015-06-17 23:54:34

Straznik 8

Strażnicy

Zarejestrowany: 2011-09-09
Posty: 502

Re: Miasto

     Kobieta musiała naprawdę zaskoczyć Tamotsu. Ciekawe co było w niej takiego specjalnego? Cóż, nie należała do person młodych. Miała coś koło czterdziestu lat. Jednakże swoim urokiem i wdziękiem przyciągała wzrok ninjy. Średniego wzrostu, o owalnej twarzy. Na ładnej buzi dało się zobaczyć niebieskie oczy, kształtny nos i czerwone usta. Pytanie za sto punktów, prawdziwe czy malowane? Nieważne. Poza tym, figury mogła pozazdrościć jej niejedna nastolatka, ponieważ Senju dostrzegał u niej wręcz talię osy. Sukienka, w którą była ubrana, idealnie opinała jej ciało. Szczególnie ciekawym elementem były biodra madame, które skupiały w sobie spora część materiału. Cóż, Senju mógł poczuć twardość w wiadomych okolicach. Oczywiście nie mnie to określać, czy podobają mu się starsze, ale warto przyznać, że taki towar zawsze miał adoratora. Nawet na imprezach pokroju stypy, czy też rodzinnego obiadu. Czyżby Senju mógł zostać właśnie kolejnym z nich? W końcu wdowa uśmiechała się do niego i przygryzała dolną wargę. Nie mówiąc już o tym spojrzeniu...
     - Zachował się pan wręcz idealnie. Wyważenie drzwi byłoby tutaj kolejnym problemem, który musiałabym naprawić. Widzę jednak, że mam do czynienia z profesjonalistą, który nawet najdrobniejszy ruch postanawia przemyśleć. - powiedziała wysyłając Senju mrugnięcia oczkiem. Kobieta najwidoczniej doceniła starania mężczyzny. W końcu, gdyby jeszcze do strat w domie dodać drzwi, koszty po raz kolejny by wzrosły. Chyba nie chodziło to, lecz o rozwiązanie sytuacji w sposób delikatny. Jak proponował Tamotsu.
     Słowa mężczyzny przypadły do gustu kobiecie. Madame wcale nie skrzywiła się, kiedy usłyszała o możliwości śmierci swojego niedoszłego zięcia. Ba, dało się dostrzec nawet uśmiech na twarzy wdowy... Czyżby miała samotne źle wspomnienia z tym młodzieńcem? A któż to wie. Postanowiła jednak odpowiedzieć Senju. Bardzo dokładnie.
     - Wie pan, rozumiem te zagrożenia. Powiem jednak wprost, bo nie chcę oszukiwać specjalisty. Zachowanie tamtego dupka jest dalekie od normy. Prawie mnie zabił dwa razy, a moją córkę chyba dziesięć razy tyle. Nie zasługuje na życie. Jedynym problemem są jego dziwne umiejętności, dzięki ktorym pokonuje zwykłych strażników. Jednak podejrzewam, że ten problem nie będzie dotyczyć Pana. W końcu jest Pan profesjonalistą.

Offline

 

#134 2015-08-30 13:21:58

Tamotsu

http://i.imgur.com/HTjQGqH.png

Zarejestrowany: 2012-11-28
Posty: 588
Klan/Organizacja: Senju
KG/Umiejętność: Mokuton
Ranga: Lider
Wiek: 30

Re: Miasto

   Szalony dzień nie miał końca. Wpadłem do jakiegoś mieszkania przez dziurę w dachu i dowiedziałem się, że osoba ubiegająca się o rękę młodej dziewczyny prawie zabiła ją około dwudziestu razy. Mężczyzna wydawał się upośledzony uczuciowo okazując swoje uczucia do niej w tak niekonwencjonalny sposób. Jednak nie mi było to oceniać, moje zadanie w tym momencie miało polegać na czymś innym - miałem się pozbyć tej jakże upierdliwej osoby. Nie spodobało mi się jednak, że kobieta od razu przystała na możliwość eliminacji tej osoby z życia społecznego. Musiałem wziąć jednak pod uwagę to w jakiej sytuacji znajdowała się ta rodzina, nie można było powiedzieć, że prowadzili spokojne życie. I winny był temu nieszczęsny adorator.

   Mojej uwadze nie unikało również zachowanie starszej z kobiet. Niestety lub stety - musiałem to ignorować. W tym momencie przyjąłem zlecenie więc musiałem się skupić na jego wykonaniu. Musiałem też przyznać, że czułem się nieswojo, wychwalanie mojej osoby było czymś czego nie potrafiłem zrozumieć. Wracając jednak do głównego wątku - musiałem zebrać dane mi już informacje. Z tego co mogłem zrozumieć owy adorator posiadał "niecodzienne" umiejętności dzięki którym potrafił pokonać strażników. Spodziewać się mogłem tego od razu, w końcu przeciętny człowiek nie wytworzy takiej wyrwy w dachu jakiegokolwiek budynku. Niestety, było to za mało bym mógł rozpocząć swoje działania. Musiałem się wypytać kobiet o nieco więcej szczegółów.

   - Dobrze, rozumiem pani decyzję. Muszę się jednak dowiedzieć jeszcze kilku rzeczy. Mogłyby mi panie mniej więcej opisać jak wygląda owy mężczyzna i gdzie mógłbym go teraz znaleźć? Oczywiście mógłbym poczekać tutaj z wami aż do jego następnej wizyty ale nie będę ukrywał, że jest to zwyczajne marnowanie czasu jak również ryzyko waszego zdrowia. Wolałbym rozprawić się z nim w innym miejscu by nie dokładać dodatkowych kosztów do remontu domostwa...

Offline

 

#135 2015-08-31 11:23:09

Straznik 8

Strażnicy

Zarejestrowany: 2011-09-09
Posty: 502

Re: Miasto

     Tamotsu dziwił się nieraz i niedwa, a to dopiero początek owego "szalonego dnia". Chluba Senju miał kilka obaw odnośnie tego całego zadania. Martwiło go zachowanie zleceniodawcy, czyli kobiety w średnim wieku. Równie mocno obawiał się tego całego wydarzenia, w końcu co za idiota postanawia wyrwać pannę na warsztat niszcząc jej dom. Nieważne zresztą. Prawda była taka, że mężczyzna zobowiązał się do pomocy i postanowił w końcu to zrobić.

     - Twój cel to niejaki Igosuke, jego nazwiska nie znam, bo nigdy nie chciał go wyjawić. Jego cechą charakterystyczną są długie, czarne włosy, sięgające prawie do jego pasa. Jest może w twoim wieku, ciężko mi ocenić. Opalony, wysoki, muskularny, nawet to bym powiedziała. Z pozoru wydaje się być silny i wytrzymały. O ile mi wiadomo, to potwierdzone informacje. Nasłałam na niego już pięciu strażników. Żaden nie był w stanie go zranić. - powiedziała zamyślona. - Nie ma żadnych znaków rozpoznawczych, aczkolwiek zazwyczaj chodzi w ubraniu całkowicie białym, w jednej barwie. Z jego czarnymi włosami to raczej coś, co pomoże jego odnalezienie. Tak przynajmniej sądzę.

     Czas płynął. A Tamotsu musiał zdecydować, czy zostać tutaj i dowiedzieć się więcej o tym gościu, czy może lepiej już ruszać.

     - Gdzie go znajdziesz? Zapewne w jego świątyni, czy gdzie tam on medytuje. Znajduje się na na końcu tej ulicy, chociaż nie daj się zwieść, to pewne pół godziny biegu, nawet dla takiego gościa jak ty. Igosuke nie jest w stanie pokonać tej odległości szybciej, a jest ninja, więc no... - powiedziała kobieta.

Offline

 

#136 2015-09-01 19:55:12

Tamotsu

http://i.imgur.com/HTjQGqH.png

Zarejestrowany: 2012-11-28
Posty: 588
Klan/Organizacja: Senju
KG/Umiejętność: Mokuton
Ranga: Lider
Wiek: 30

Re: Miasto

   Nie miałem wiele czasu do stracenia. Uznałem, że pomogę kobiecie wiedząc, że powinienem być teraz w zupełnie innym miejscu. Słyszałem plotki o wojnie, słyszałem o jej przebiegu a mimo wszystko nie poczuwałem się do udziału w bitwach. To była polityczna kłótnia, która rozwiązanie powinna znaleźć w jakiejś sali obrad, a nie na terenach kraju. I mimo początkowych obiekcji wiedziałem, że muszę się tam pojawić, pewnie większość młodzików z klanu nie myśląc o niczym innym jak chwale skoczyła do boju. Decyzja więc była prosta - czas się zbierać i zlikwidować cel wyznaczony przez kobietę. Nie posiadałem tylu informacji by być z tego zadowolonym ale kobieta pomogła mi na tyle by rozpocząć poszukiwania. Tym bardziej, że miała przeczucie iż będzie w swojej świątyni.

   Nie pozostało mi nic więcej jak spróbować tam dotrzeć. Znałem kierunek w którym miałem zmierzać więc pożegnałem się z kobietami i od razu ruszyłem w tamtą stronę. Szkoda, że tak naprawdę nie mogłem się dowiedzieć jakimi umiejętnościami dokładnie posługuje się ten cały Igosuke. Pozwoliłoby mi to stworzyć wcześniejszy plan działania, który na pewno mógłbym od samego początku walki wprowadzić w życie. Tutaj jednak będę musiał zdać się na instynkt. Wiedziałem jedynie jak wygląda i musiałem przyznać, nie podobało mi się to. Czarne włosy... Nie, mało możliwe. Miałem jednak cichą nadzieję, że będę miał kolejny raz okazję pozbawić życia jednego z nich.

   Jeżeli uda mi się dotrzeć do świątyni, to oczywistym jest, że nie wejdę tam od razu przez frontowe drzwi. Mając nadzieję, że mój przeciwnik nie jest sensorem musiałem wskoczyć na jeden z dachów jakiegoś wyższego budynku z ochotą przyjrzenia się miejscu w którym Igosuke mógł przebywać. Chciałem znaleźć jakieś inne wejście niż frontowe, dałoby mi to możliwość ataku z zaskoczenia. A to była przewaga, która mogła na samym początku przesądzić o losie tej walki.

Offline

 

#137 2015-09-03 18:15:34

Straznik 8

Strażnicy

Zarejestrowany: 2011-09-09
Posty: 502

Re: Miasto

     - Żegnaj więc, młodzieńcze. - rzuciła kobieta, gdy Tamotsu opuszczał jej domostwo. Ciekawe sformułowanie. Senju daleko było do młodzika, czy innego newbie, który z ninja miał wspólne chyba tylko wykształcenie. Pozbawił życia już niejednego przeciwnika. Nawet Uchiha, czyli babrał się w krwi swoich naturalnych rywali z Hidari. Ciekawe. A ta jednak postanowiła nazwać go "młodzieńcem". Zaiste, interesująca sytuacja. - Gdy wrócisz, obdaruję ciebie odpowiednią nagrodą.

     Mężczyzna nie miał wiele czasu. Z tego względu, że nie wiedział, czy Igosuke nie oddalił się od swojej świątyni, jak to określiła ją jego zleceniodawczyni. Tamotsu musiał przyznać - wszystko to trzymało się kupy, ale nie brzmiało nawet ani trochę normalnie. Koleś pragnął ożenić się z córką zamożnej wdowy. Zamiast próbować normalnych sztuczek, czy też gierek miłosnych, postanowił zachowywać się jak berserker, który niszczył wszystko na swojej drodze. Ponoć ranił też i matkę wybranki, a także i swoją ukochaną. Niemożliwe wręcz, jednakże skoro tak twierdziły... Sytuacja bardzo dziwna. Albo robił to w odwecie, za te próby zamachu na jego osobę, albo być może chciał zabłysnąć, pokazać, że nie jest zwyczajnym amantem.

     W każdym razie - zachowywał się irracjonalnie. I trzeba było to skończyć, bo niedługo zaczną walić się następne budynki, a może i padną kolejne osoby? Cholera wie. Szkoda trochę, i chłopa, i dziewki. Bo mogli nawet być parą. Młoda nie pisnęła ani słowa o swoim prześladowcy. Ani że go lubi, ani że się go obawia. A może to kolejna romantyczna historia, którą musiał zakończyć ninja, rozmawiając z matką dziewczyny? Ech, szkoda nawet gadać takie smęty. Żyjemy w brutalnym świecie.

     Senju wędrował pół godziny, tyle co Igosuke. Tak przynajmniej wyczuwał, w końcu jako skrytobójca musiał mieć niezłe wyczucie czasu. Ta i wszystkie wcześniejsze uwagi mogły wskazywać na to, że jego przyszły przeciwnik ma równie tajemne umiejętności, co on sam. Aha, no i dotarł powoli do końca ulicy. Nie było tu wiele budynków, stara szopa, na którą wskoczył ninja, a także "świątynia", w której miał mieszać prześladowca córki wdowy. Placówka ta faktycznie miała w sobie coś z sakralnej. Znajdowała się kilkanaście metrów wprzód. Została wzniesiona z żółtego kamienia, a brązową i granatową farbą namalowano na niej dziwne symbole, z pewnością nieznane dla Tamotsu. Mężczyzna ujrzał również dziwny schemat budowli. Przypominał mu jakiś ostrosłup, piramidę. Miał jakieś trzydzieści metrów wysokości, a kończył się specyficznym czubem. Na nim również znajdowała się sylwetka, albo kukiełka, strach na wróble...

     No, coś humanoidalnego. Siedziało na samym skraju, może się czymś podpierało, no bo w końcu takie siedzenie, czy też utrzymywanie na czubie spiczastym do łatwych nie należy.

Offline

 

#138 2015-12-07 21:55:20

Tamotsu

http://i.imgur.com/HTjQGqH.png

Zarejestrowany: 2012-11-28
Posty: 588
Klan/Organizacja: Senju
KG/Umiejętność: Mokuton
Ranga: Lider
Wiek: 30

Re: Miasto

   Miałem się właśnie zabrać do rozpoczęcia swojego zlecenia. Niestety, zdarzają się czasem rzeczy nieprzewidywalne na które nie mamy żadnego wpływu i tak właśnie było tym razem. Przy mojej nodze przysiadł gołąb, oczywiście nie ma w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że posiadał on przywiązaną do siebie wiadomość. Rzadko kiedy zdarzało się bym otrzymywał korespondencję dlatego też moje zdziwienie było jeszcze większe. Miałem mieszane odczucia i jednocześnie nie wiedziałem też co do końca mam zrobić. Ciekawość jednak wzięła górę i uznałem, że otworzę wiadomość dostarczoną przez ptaka. Nie mogłem od tak tego zignorować...

   Sekundę po odczytaniu tekstu, który był zapisany na małym zwitku papieru, nie mogłem dojść do siebie. To co było tam zawarte... Nie mogłem tego zignorować, po części czułem, że jest to moja wina. Przez swoje pobudki pozwoliłem sobie zignorować wojnę, wojnę na którą wybrały się młodziki klanu Senju. Mimo trzydziestu lat na karku dalej potrafiłem zachowywać się jak rozpuszczony dzieciak. Tym razem świat postanowił mnie ukarać za tak bezmyślne zachowanie. W tym momencie wiedziałem też, że nie mogę dokończyć tego zadania. Stan Yukiny był zbyt ciężki bym od tak mógł to zignorować. Nie było czasu do stracenia. Przekląłem pod nosem za porzucenie zlecenia i porzucenie swojej podopiecznej. Czas było wracać do klanu, kolejny raz w okropnym nastroju...

[zt -> Shisou/Tereny starego Debiruiyaa]

Offline

 

#139 2016-01-30 11:07:09

Ayamaru

Klan Kiyoshi

46933457
Zarejestrowany: 2013-03-29
Posty: 635
Klan/Organizacja: Kiyoshi
KG/Umiejętność: Shōton
Ranga: Elita
Wiek: 30

Re: Miasto

    Ayamaru dotarł do centrum miasta, opuszczając dzielnicę portową. Z przykrością stwierdził, że osiadł na nim zapach świeżej ryby, mimo że starał się przebrnąć przez rozstawione przy brzegu targi możliwie jak najszybciej. Z przyjemnością jednak przyjął do wiadomości fakt, że tajemniczy przedmiot wciąż był na ustach miejscowych, choć zainteresowanych tematem zdawało się być o wiele mniej niż ostatnim razem, kiedy przyszło mu być w tym miejscu. Czyżby szansa na jego odnalezienie już przepadła?
    Nie mając lepszego pomysłu na wznowienie poszukiwań, Kiyoshi udał się do budynku będącego siedzibą strażników miejskich. Przed wejściem zdecydował się jednak na ściągnięcie pancerza i schowaniu go wraz z resztą rzeczy, które mogłyby wskazywać na jego przynależność do ninja. Pamiętał nastawienie stróżów prawa do przedstawicieli tej profesji, także wolał nie ryzykować.
    Wszedł do środka, po czym odnalazł osobę, która wyglądała na kogoś, kto tam pracował.
    - Uszanowanie. Jestem Ayamaru, syn Daiku. Przyszedłem w sprawie skradzionego mu tutaj swego czasu złotego naszyjnika. Ojciec polecił mi odszukać dziesiętnika Betumi'ego lub kapitana Orosę. Czy zastałem któregoś z nich?

Offline

 

#140 2016-01-30 13:21:55

Straznik specjalny

Event Master

Zarejestrowany: 2011-07-28
Posty: 354

Re: Miasto

    W mieście ostatnio panował dziwny klimat. Nie było w tym w sumie nic dziwnego, nastały w końcu dziwne czasy. Wpierw zlot wszelakiej maści poszukiwaczy, którzy włóczyli się tu i ówdzie w poszukiwaniu jakiegoś tam artefaktu. Większość z nich była zwyczajnymi awanturnikami, którzy żelaznymi pięściami i drobną kradzieżą dorabiali się mniejszych lub większych fortun, ewentualnie zdychali z głodu, bo i tak się zdarzało. Toteż pojawienie się tej jakoby mistycznej rzeczy ściągnęło tą całą menażerię do spokojnego i zdawkowego Ta no Kuni.  Przedtem było tutaj jak w sielankach pisanych przez Soichrou.  – Któż nie zna jego sielanek? Chyba tylko ci, którym czytelnictwo jest całkowicie obce. – Idealny ład funkcjonujący na wzór mikrokosmosu i makrokosmosu funkcjonowały tutaj będąc dowodem, że jest to niezaprzeczalnie możliwe. Nie obywało się co prawda bez powiedzmy, wypadków, zdarzających się od czasu do czasu, ale ich rozmiar był tak nikły, niemogący zburzyć tej spokojnej tafli jeziora. Poszukiwacze artefaktów byli… No, cóż właściwie już nie deszczem, a gradem kamieni do tejże wody, wprowadzając totalny burdel, który dokonywał się w akompaniamencie wszelakich rozbryzgów, taki jak zburzenie slumsów.
    Teraz na całe szczęście to mistyczne gówno chyba zostało znalezione i na wieść o tym te wszystkie wrzody na zdrowym ciele kraju usunęły się same, bez żadnych interwencji klinicznych. Kapitan Orosa, miał nadzieję, że wraz z tym wszystko się skończyło. Kapitan Orosa, miał też żonę, dzieci no i plany na wakacje, a plany te bardzo chciał zrealizować. Wyjazd wszelakich podejrzanych elementów społecznych bardo przybliżał tą perspektywę. Po tym jednak co stało się ostatnio kapitan podejrzewał, że jedyne gdzie pojedzie to ośrodek wypoczynkowy pod nazwą „Sześć, stóp pod ziemią” gdzie wypocznie po wsze czasy, a nawet gdyby ten najczarniejszy scenariusz się nie sprawdził, to ewentualnie żona go zostawi, gdyż zwykłe popychle nie zarabiają jak wiadomo zbyt dużo.
    Ulice były patrolowane dzień i noc, a wszystko było tylko i wyłącznie jak krew piach, nie przynosiło najmniejszych efektów. Tylko ludzie się bali bo od trzech dni pełno było kontyngentów straży krążących w niewiadomym celu po ulicach. Zachowywali się jak przystało na dziwne czasy no cóż… dziwnie. Włazili ludziom do domu, robili przeszukania. Kapitan rozumiał ich strach, sam by się bał na ich miejscu, ale musiał postępować jak postępował wszystko od tego zależało. Szkoda tylko, że nie przynosiło efektów.
    Rozumie się, więc per se, iż Kapitan nie miał ostatnio najlepszego humoru i chodził dość sfrustrowany starając się wymóc karzącą ręką na swych ludziach jakieś efekty. Ayamaru mógł nawet zobaczyć, delikatny cień, który przebiegł po twarzy jego rozmówcy, gdy przywołał jego tytuł. Jak gdyby był wilkiem z lasu, którego Ayamaru miałby nieopatrznie wywołać. Nie wiadomo mi nic o żadnej magii, która miałaby to sprawić, ale kapitan zjawił się po chwili w pomieszczeniu i faktycznie nie wyglądał jakby był w dobrym humorze. Spojrzał wpierw na strażnika, później na fałszywego cieśle, a później znów na strażnika.
  - Do roboty, bo karzę wybatożyć. – Popychlowi wizja batożenia jak można się domyśleć raczej się nie spodobała, pewnie dla tego, że miał jeszcze w pamięci gdy ostatni wleczono do szpitala jego kolegę, którego to plecy wyglądały jak dobrze zaorane pole. Kiwnął jedynie głową zawiną się szybko i pobiegł gdzieś spełniać swoją służbę. Kapitan obrócił teraz spojrzenie ku Aymaru. – Czego chcesz cieślo? Byle szybko widzisz chyba, że mamy tutaj urwanie dupy.
    Fałszywy cieśla widział na pewno, jak strażnicy gorączkowo uwijają się po komisariacie, biegając w tą i z powrotem. Co prawda nie wyglądali na jakiś strasznie zapracowanych, ale ogólny rozgardiasz mógł świadczyć, że w spokojnym Ta no Kuni, harmonię mikro i makro kosmosów po raz kolejny trafił szlag.

Offline

 

#141 2016-01-30 15:56:19

Ayamaru

Klan Kiyoshi

46933457
Zarejestrowany: 2013-03-29
Posty: 635
Klan/Organizacja: Kiyoshi
KG/Umiejętność: Shōton
Ranga: Elita
Wiek: 30

Re: Miasto

    Dopiero po chwili dostrzegł totalny harmider, który panował wewnątrz budynku. Liczni strażnicy szybkim krokiem przemierzali hol, by zniknąć w jednym z pokoi lub minąć go i wyjść na ulicę. Ayamaru odsunął się na bok, pozwalając przejść jednemu z nich, który najprawdopodobniej w całym tym zamieszaniu nawet nie zauważył, że mężczyzna stoi mu na drodze.
    Wydawało się, że strażnicy byli nad wyraz niespokojni. Kiedy ostatni raz miał z nimi do czynienia nie wydawali się aż tak spięci, jak tego dnia. Kiyoshi odniósł wrażenie, że są w trakcie jakiejś arcyważnej akcji. W tym przekonaniu utwierdziły go jednak słowa Orosy, którego obecność jak zwykle działała na podwładnych jak... płachta na byka!! HA-HA-HA-HA-HA, wspaniale! niezwykle mocno. Najwyraźniej bali się na niego spojrzeć, a co dopiero zaleźć mu za skórę. Ayamaru był bardzo ciekaw, co takiego miał w sobie kapitan, że siał aż taki postrach wśród całej społeczności strażników Ta no Kuni.
    - Jestem Ayamaru, syn Daiku. Faktycznie rzecz biorąc, nie jestem cieślą, lecz synem cieśli. Ojciec polecił mi pana odszukać, kapitanie. Jestem tutaj w sprawie złotego naszyjnika mojej matki, który został skradziony w tym mieście.
    Ayamaru nie liczył zbytnio na to, że kapitan pamiętałby jego ojca, nawet gdyby przyszedł do niego ukryty pod jego postacią, a co dopiero teraz, gdy skorzystał tylko z jego imienia. Z drugiej zaś strony rozmówca "bezbłędnie" przypasował ninję do grona cieślów, mimo że tak naprawdę było to ich pierwsze spotkanie. Być może zbyt szybko zwątpił w umiejętności percepcji strażnika.
    - Czy mogę zapytać, o co te całe zamieszanie?

Ostatnio edytowany przez Ayamaru (2016-01-30 15:56:50)

Offline

 

#142 2016-01-31 13:48:18

Straznik specjalny

Event Master

Zarejestrowany: 2011-07-28
Posty: 354

Re: Miasto

    Kapitan przyglądał się chwilę Ayamaru jakby kontemplując jego słowa. Zdawkowo pomachał ręką dając wyraz temu, że to mało ważne czy jego rozmówca jest może cieślą, czy może rybakiem, czy tam innym burdeltatą.                                                                                                   
  - Mało istotne szczegóły. – Stwierdził wzruszając ramionami, po czym podszedł do szafki ulokowanej w holu by wytargać z niej jakąś teczkę. Przerzucił kilka kartek zapisanych zwartym pismem, czytając je zmarszczył brwi i pokręcił głową.
  - Przykro mi to stwierdzić, ale poszukiwania zguby Pana matki… Raczej nie były owocne. – Pokiwał smętnie głową, po czym rzucił papiery gdzieś w kąt, celem zapewne utrzymania porządku na powierzchni płaskiej recepcji. Nie mniej wynikało z tego, że zuchy ze straży nie pracowały zbyt pilnie odkąd przedstawiciel klanu Kyoshi mógł zażywać ich gościnności. Choć nie ukrywam, że mogły mieć na to wpływ inne czynniki zewnętrzne, jak na przykład ten rozgardiasz, który aktualnie panował.
  - Córka pewnego miejskiego możnowładcy zaginęła… - Kapitan wrócił do Ayamaru i oparł się o ścianę. – Jak na mój gust po prostu gówniara dała drapaka, nie chcąc spełnić swego obowiązku wobec ojca, czyli wyjść za odpowiedniego męża. Ja nie wiem, co teraz ta młodzież ma w czaszce, nasłuchała się pewnie jakiś kocobołów o prawdziwej miłości, naczytała tanich romansów i myśli sobie, że życie to jest takie kolorowe i romantyczne. Posrało ich wszystkich, pewnie niedługo zaczną ciąć się po rękach by było bardziej romantycznie – ton jego wskazywał, że raczej nie zgadza się z podobnym spojrzeniem na świat. – W każdym razie jak się nie znajdzie kłopoty będą srogie, polecą jakieś głowy. Do tego lord podobnież chce zatrudnić kogoś z zewnątrz, wyznaczył sporą nagrodę w gotówce i ma dorzucić w gratisie jakąś ekstraordynaryjną broń, także…
    Kapitan chyba naprawdę chciał powiedzieć coś jeszcze, gdy wtem do budynku wpadł jakiś młodszy strażnik, wyraźne zaaferowany jakimś wydarzeniem. Stwierdzić to nie było trudno, bo twarz jego wyrażała najczystszą panikę.
  - Kapitanie Orosa, Kapitanie… - zatrzymał się kompletnie nie zwracając uwagi na Ayamaru, którego prawie potrącił. – Biada właśnie się dowiedziałem, lord zatrudnił jakiś trzech… Ninja. – Na dwa uderzenia serca nagle cały zgiełk zamilkł, a po twarzy przełożonego przebiegł jakiś złowrogi cień. Następnie rzeczony kapitan całkiem niekulturalnie splunął w podłogę, dając przy tym wyraz pogardy, może nie tyle dla samego słowa przed chwila wypowiedzianego, a jego desygnatu.
  - Wysyłać więcej ludzi, maja szukać na ziemi, pod ziemią i na innych płaszczyznach wymiarowych, jakie do tej pory odkryto. Ma się znaleźć czy to jasne?! – Młody pokiwał głową, choć nie za bardzo wiedział, czym są tak zwane płaszczyzny wymiarowe, choć trudno go było winić za brak obycia. Przecież on tu tylko sprzątał. Gdy już tamten zabrał się do organizowania ludzi, kapitan ochłonąwszy zwrócił się na powrót do utajnionego członka klanu Kyoshi. – No też ten tego widzisz, jak sytuacja wygląda. Zatem jeśli nie jesteś w stanie jakoś pomóc w tej sprawie, to gorąco proszę byś nie zajmował więcej mojego czasu. Jeśli te, te psy znajdą ją pierwsze na pewno wszyscy polecimy. A jak naszyjnik się znajdzie to odezwiemy się do Pana. – Orosa jak widać jakoś w ogóle nie przejmował się faktem, że nie wie gdzie miałby chłopaka szukać. A może macki jego wpływów były tak wielkie, że odnalezienie takiego syna cieśli nie było problemem?

Ostatnio edytowany przez Straznik specjalny (2016-01-31 13:50:59)

Offline

 

#143 2016-01-31 18:50:58

Ayamaru

Klan Kiyoshi

46933457
Zarejestrowany: 2013-03-29
Posty: 635
Klan/Organizacja: Kiyoshi
KG/Umiejętność: Shōton
Ranga: Elita
Wiek: 30

Re: Miasto

    Kapitan Orosa zdawał się znaleźć dla Ayamaru chwilę, by pochylić się nad problemem, z którym Kiyoshi do niego przyszedł. Przeglądał papiery i udzielał wyjaśnień. Dało się odczuć, że faktycznie trzyma w rękach dokument dotyczący zgłoszenia kradzieży złotego naszyjnika. Z drugiej zaś strony mogła być to tylko zła mina do jeszcze gorszej gry, czyli wziął do rąk jakąkolwiek kartkę i powiedział mężczyźnie to, co wszystkim, coś w stylu "naprawdę próbowaliśmy, ale niestety nic z tego".
    Dokument po chwili wylądował na ziemi zdobiąc szczyt sobie podobnych papierzysk. Wszystko to wraz z ogólnie panującym zamieszaniem tworzyło obraz wzorowego przykładu chaosu. Ayamaru pomyślał, że być może właśnie teraz podobnie rzecz ma się w gabinecie władzy klanowej w Baigai - pod nieobecność lidera oraz jego największego sprzymierzeńca w radzie Masanobu, za to z żadnym władzy Ijimeru, który mógł już zjednać sobie pragnący stabilizacji lud.
    Kiyoshi wiedział jednak, że nie ma co snuć scenariuszy na zapas, gdyż rzeczywistość w opowieściach wyglądała zawsze zgoła inaczej od tej faktycznej. Zdecydował się zatem skupić na "tu i teraz", chwilowo odkładając brzemię klanu na dalszy plan, do którego miał zajrzeć dopiero za jakiś czas.
    Nie wiedząc czemu, kapitan postanowił uchylić rąbka tajemnicy służbowej i podzielił się z domniemanym cieślą informacją na temat sytuacji panującej w mieście. Czyżby przejrzał maskę Ayamaru i wiedział, że ostatecznie jest on ninja? W końcu bardzo zręcznie odszyfrował cech jego ojca, kto wie jakimi zdolnościami dysponował ten człowiek. A może po prostu czuł, że w obliczu tego całego burdelu i tak nie ma już nic do stracenia?
    Jakikolwiek byłby motyw wylewności kapitana, Ayamaru cieszył się, że pozyskał nowe informacje, o które przecież mu chodziło. Wiedział już, kto jest w posiadaniu broni, którą chciał odszukać, albo przynajmniej kto jest w stanie go do niej doprowadzić.
    Owszem, nie podobało mu się to, że ktoś chce kogoś do czegoś zmusić siłą. Nie znał jednak dna tej historii i nauczony doświadczeniem postanowił nie wyciągać pochopnych wniosków. Znaleźć dziewczynę, odeskortować ją do ojca, otrzymać nagrodę - tak brzmiał plan. Był on w swej prostocie bardzo prosty, lecz jednocześnie bardzo skomplikowany. Gdzie miał zacząć poszukiwania?
    Wtem sprawa skomplikowała się jeszcze bardziej: oprócz niego i całego batalionu straży, od teraz na tropie dziewczyny była jeszcze trójka innych ninja. Zapowiadało się, że sprawa będzie trudniejsza, niż syn cieśli sobie ją początkowo wyobraził. Musiał ją odnaleźć i, na domiar złego, musiał w tym wyprzedzić pozostałe strony równania.
    - Pomogę wam, kapitanie. Ustalmy jednak jedną rzecz. Chcę mieć po swojej stronie wsparcie straży. Chcę widzieć to co wy, słyszeć to co wy i wiedzieć wszystko, o czym wiecie na ten temat. Jeżeli mi się powiedzie nagroda pieniężna będzie dla was. Reszta dla mnie. - Ayamaru brzmiał dość poważnie i, biorąc pod uwagę fakt, że jeszcze chwilę wszyscy mieli go za cieślę, mogło to wydawać się nieco absurdalne i śmieszne. Nie miał zamiaru jednak strzępić sobie języka, a najwyraźniej i Orosie zależało wówczas na czasie.
    - Może przy okazji natrafię na naszyjnik mojej matki - dodał i wyszczerzył zęby. - Co udało się ustalić? Mogę zobaczyć jej fotografię?

Offline

 

#144 2016-02-01 15:48:51

Straznik specjalny

Event Master

Zarejestrowany: 2011-07-28
Posty: 354

Re: Miasto

    Podczas dawania posłuchu dla luźno rzuconej propozycji zacieśnienia więzów współpracy między synem cieśli, a instytucją straży miejskiej usta kapitana Orosy rozciągnęły się w uśmiechu, ukazując rząd równych białych zębów. Trudno jednak było cokolwiek z tego uśmiechu wyczytać, podobnie jak spojrzenie kapitana był nieprzenikniony. Jeśli zaś oczy są zwierciadłem duszy, jak się powszechnie uważa, to w przypadku tegoż osobnika szklarz prawdziwe spartolił robotę, bo za cholerę nie chciało dać właściwego obrazu sytuacji.
  - Dziwne jakieś te drzewa z ojcem obrabiacie – rzekł tonem okraszonym nutką szyderstwa. – Skoro potrzebne są do nich świecące ostrza od możnowładców. Nie mniej proszę jednak chwilę zaczekać i porozmawiamy u mnie w gabinecie…
    Po tych słowach kapitan Orosa podszedł do dobrze zbudowanego męża, który właśnie przerzucał sterty papieru i wymienił z nim kilka uwag ściszonym głosem. Rozmowa wyglądała w sumie na całkiem niewinną i nie nosiła chyba znamion jakiegoś spiskowania, przez co rozumiem rzucane ukradkiem spojrzenia w stronę nowoprzybyłego.  Po krótkotrwałej wymianie zdań, tamten pokiwał głową, za pewne na znak zrozumienia, a kapitan zwrócił się na powrót do Ayamaru i wskazał ręką schody.
  - No to już wszystko… Zapraszam poprowadzę pana. – Mówiąc to ruszył w głąb schodów i skręcił w lewo.
    Jeśli Kyoshi alias Syn Cieśli poszedł za nim został wpuszczony do jego gabinetu. Pomieszczenie było bardzo schludne i uporządkowane. Dokumenty stały równo praktycznie pod linijkę ułożone w kolejności chronologicznej, każdej półce była przypisana natura sprawy i zdecydowanie najobficiej była zapełnione były te zatytułowane „Trudne Morderstwa” i „Zaginięcia”. Regały były dwa, a opisy na nich były duplikatami. Na potrzeby organizacji nazwę je regałami „a” i „b”. Regał „a” był to ten, o którym już zdarzyło mi się wspomnieć. Regał „b” był znacznie mniej zastawiony. Na prostym drewnianym biurku stały jedynie przybory do pisania i zdjęcie przedstawiające kapitana jakąś kobietę i dziecko. Po za szkaradnym kolorem ścian, we wnętrzu nic nie przykuwało więcej uwagi. Ostatnim elementem pomieszczenia było okno wychodzące na zewnątrz budynku idealnie nad drzwiami prowadzącymi do wnętrza komendy.
  - No, więc synu cieśli… - kapitan rozsiadł się za biurkiem nie spuszczając z Ayamaru bacznego spojrzenia. – Twoja propozycja jest nie tyle kusząca, co niepoprawna. Bo widzisz, zaufanie zaufaniem, ale chyba trochę za dużo oczekujesz. Nie mam podstaw dawać Ci wsparcia w postaci mojego najgorszego człowieka, a co do dopiero wsparcia całej jednostki. Po za tym robota może być niebezpieczna, a ja nie mogę narażać cywili ot tak sobie, tym bardziej, gdy w sprawę wchodzą teraz osobniki wątpliwej moralności zwani nijna. No i koniec końców to trudna sprawa, jest w niej dużo hmm… Niejasności. – Wstał z krzesła i sprężystym miękkim krokiem przemaszerował do regału „b” wyciągając z niego dość chudą teczkę. Otworzył ją przerzucił kilka stron w milczeniu oglądając jej zawartość, tak jakby chciał być pewien, że wszystko to, co ma się w niej znaleźć jest w środku. Przemieścił się tak by Ayamaru go widział.
  - No widzi Pan… - Zaczął,  po czym bez najmniejszego ostrzeżenia rzucił teczkę w kierunku Ayamaru [sz:50], wprawiając ją w skąd inąd znajomy ruch wirowy. – Ahh proszę nie brać tego do siebie, ręka mi zadrżała. -  Uśmiechnął się po raz kolejny w ten dziwny nieprzenikniony sposób.

Offline

 

#145 2016-02-01 17:04:02

Ayamaru

Klan Kiyoshi

46933457
Zarejestrowany: 2013-03-29
Posty: 635
Klan/Organizacja: Kiyoshi
KG/Umiejętność: Shōton
Ranga: Elita
Wiek: 30

Re: Miasto

    Kapitan zawtórował swojemu rozmówcy, również się uśmiechając, lecz Ayamaru nie wiedział, co się za nim kryje. Jak dotąd Kiyoshi nie miewał problemów z odczytywaniem intencji, jednak w końcu trafił na godnego rywala. Spojrzenie partnera konwersacji było nieprzeniknione, mogło oznaczać cokolwiek, lub nie oznaczać niczego. Wyglądało na to, że utrzymywanie pokerowej twarzy obaj mieli opanowane do perfekcji. Obaj trudnili się w końcu niemal tymi sprawami, a w świecie siły i władzy umiejętność ta była egzekwowana na każdym kroku - kto się nie dopasował, kończył marnie.
    Ayamaru postanowił nie komentować oczywistej aluzji kapitana. Kiedy Orosa rozmawiał z postawnym osiłkiem, on sam, z braku lepszego zajęcia, rozglądał się naturalnie po pomieszczeniu w poszukiwaniu czegoś, co mogłoby przykuć jego uwagę na dłużej niż ułamek sekundy. Jednocześnie próbował podsłuchać choć urywek rozmowy prowadzonej między kolegami po fachu w nadziei, że przekazywane informacje mogły mieć duże znaczenie dla sprawy, którą postanowił zbadać.
    Syn cieśli ruszył śladem kapitana, mijając rosłego mężczyznę. Rzucił okiem na przeglądane przez niego papiery, po czym udał się schodami do gabinetu Orosy. Wnętrze prezentowało się zgoła inaczej niż reszta pomieszczeń w budynku, w których dane mu było przebywać. Pokój był niezwykle schludny, zaś wszystkie dokumenty zostały skategoryzowane i ułożone w wręcz pedantyczny sposób.
    - Przez wsparcie miałem głównie na myśli przepływ informacji oraz pozwolenie na swobodne działanie. Oczywiście przy zachowaniu zdrowego rozsądku - bezpieczeństwo obywateli przede wszystkim - rzekł w odpowiedzi Kiyoshi. - To normalne, że sprawa nie jest do końca jasna, w innym wypadku już dawno byłaby zamknięta. Mam rację? Proszę się jednak nie obawiać, rozjaśnianie niejasności to moje drugie imię. Nie używam go jednak zbyt często, jest trochę długie.
    Wyglądało na to, że wszystkie zebrane przez straż informacje znajdowały się w teczce, którą właśnie trzymał w rękach Orosa. No chyba że potrafił omawiać jedną sprawę, jednocześnie zajmując się drugą. Czyżby miał zamiar podzielić się posiadanymi danymi z Ayamaru?
    Odpowiedź na te pytanie przyszła niespodziewanie za sprawą pędzącego w niego pocisku w postaci teczki. Jego reakcja była jednak natychmiastowa, ręka odruchowo wysunęła się w jej kierunku, by następnie złapać ją w locie.
    - Nie tak łatwo mnie urazić, kapitanie - odparł, podnosząc jedną brew do góry. Czyżby Orosa go testował? Co prawda ruch Ayamaru mógł zdradzić jego przynależność do ninja, ale z drugiej strony mógł też upewnić strażnika, że jego rozmówca zna się na rzeczy i nie powinien się obawiać o kolejnego martwego cywila. Kiyoshi otworzył teczkę i rozpoczął przeglądanie jej zawartości. Miał się jednak na baczności, w razie gdyby kapitan zdecydował się rzucić w niego nieco mniej bezpiecznym przedmiotem.

Ostatnio edytowany przez Ayamaru (2016-02-01 17:06:21)

Offline

 

#146 2016-02-01 20:52:31

Straznik specjalny

Event Master

Zarejestrowany: 2011-07-28
Posty: 354

Re: Miasto

   
    Nastało to, czego się spodziewał. Poczynił pewne założenia, jednak nie mógł mieć pewności, czy były prawdziwe… Na misternej drodze zwanej, przez co niektórych sztuką dedukcji istniało wiele problemów, wiele dziur i pułapek czekające na nieopatrznego wędrowca, a wędrowiec ten miał z reguły nikłe pojęcie gdzie one się znajdują. Mógł mieć jedynie wąskie pojęcie, jakieś słabe wytyczne, co do tego jak i gdzie są rozlokowane. Prawda nie była to sprawa losowa istniały zawsze jakieś nieczytelne mapy, ale podróżujący interpretował je na własne ryzyko. Kapitan, również ryzykował stwierdzeniami, jednak tym razem nie zgubił szlaku. Teczka była złapana bezbłędnie, bez cienia zawahania, czy dezorientacji zaistniałą sytuacją. Można, więc było spokojnie podejrzewać, że w syna cieśli rzucano dość często przedmiotami i nie były to raczej zwyczajne teczki, a w najlepszym przypadku młotki i piły.
    Kapitan wyraźnie zadowolony usiał w fotelu, praktycznie rzecz biorąc miał już pewne wyobrażenie, z kim ma do czynienia. Na razie jednak nie czuł potrzeby prowadzenia dalszego dialogu milczał spokojnie delikatnie stukając palcami o powierzchnie biurka. Pozwalał chłopakowi zapoznać się dokładnie z zawartością podanej mu teczki, a ta była niezbyt obiecująca, niezbyt wyjaśniająca cokolwiek.
    W środku zapisane były zeznania świadków, świadczące o grzechach i przewinieniach, zasługach i dobrych uczynkach. Wszystko to poprzedzone zdjęciem na oko siedemnastoletniej dziewczyny, o łabędziej szyi i nieco płochliwym spojrzeniu, trudno było jednak zmiarkować czy było one właściwe dla niej czy po prostu markowane na potrzeby zdjęcia. Po fotografii znajdowały się spisane zeznania. Tam gdzie zapisana została duża ilość papierów pismo było słabo czytelne, kreślone w pośpiechu tak by nadążyć za potokiem słów, bliższych lub dalszych prawdzie. Te krótkie były w miarę czytelne. Opinie zawarte w tych i w tych były najróżniejsze. Że panienka do rany przyłóż, że szczera, że uczciwa, że małe dzieci biedaków kochała, że user bluźni, że ladacznica, że dawała każdemu, co popadnie i co droższym prezentem zaświecił, że wroga światu, a chłopom i służbie w szczególności mając ich za gatunek znacznie od szlachty podlejszy. Takie to zbiorcze zatrudnieni w domu możnowładcy mieli o panience pojęcie. Wszędzie jednak jawił się jeden wspólny mianownik, kobieta ta miała w niedługim czasie wyjść za mąż. Mężem jej miał być syn człowieka bajecznie bogatego, który trudnił się sprzedażą sztuki. Po drugie w ciągu tej doby, gdy zorientowano się, że znikła tak jak i dobę wcześniej nikt absolutnie nie widział, żeby opuszczała posiadłość, tyczyło się to również strażników przy bramie. Protokół z przeszukania jej komnaty i pomieszczeń do niej przyległych nie wykazywał żadnych defektów. Wszystko pozostawione było w zwyczajnym porządku. Zniknęło jedynie kilka jej rzeczy osobistych, które mogły być do drogi niezbędne tak jak koc i para dodatkowego obuwia, dość wygodnego. Kunsztowne woalki, sukienki, yukaty i inne fantazyjne ubrania właściwe klasie wyższej pozostały w domu, zniknęła jedynie ubranie podróżne. Z rzeczy mniej ważnych odnotowano brak naszyjnika z niebieskim oczkiem, który wedle poświadczenia miał być pamiątką po jej zmarłej siostrze.
    - No i co o tym myślisz? – Odezwał się wreszcie kapitan, gdy już zobaczył, że chłopak skończył czytać. W tak zwanym międzyczasie zna schodach słychać tupot ciężkich zbrojnych butów, właściwych straży miejskiej podczas wykonywania swoich obowiązków. Po chwili jednak ustaje i niczym niezmącona cisza otocznia nagle powraca, a żadne inne dźwięki nie niepokoją już rozmówców. – Jak widzisz jednoznaczne ustalenie portretu charakterologicznego zaginionej jest delikatnie mówiąc trudne. Z reguły Ci, którym ich ojciec dobrze płacił mówią o niej w samych superlatywach, natomiast Ci, którzy mieli gorzej zupełnie odwrotnie. Jest jeszcze kilka innych mankamentów, ale o nich później… Na razie interesuje mnie twoja opinia, Synu Cieśli. – Przy ostatnich słowach po ostatnich słowach, na jego twarzy po raz kolejny pojawił się ten dziwny tajemniczy pokerowy uśmiech.

Offline

 

#147 2016-02-04 00:15:25

Ayamaru

Klan Kiyoshi

46933457
Zarejestrowany: 2013-03-29
Posty: 635
Klan/Organizacja: Kiyoshi
KG/Umiejętność: Shōton
Ranga: Elita
Wiek: 30

Re: Miasto

    Ayamaru przyglądał się dokładnie zawartości teczki. Wpatrując się w zdjęcie dziewczyny, wyrył sobie w głowie jej wizerunek, by w razie potrzeby nie musieć posiłkować się zdjęciem. Wertował kartki, które sporządzili śledczy, mające rzekomo pomóc w odnalezieniu dziewczyny. Czytając zeznania, można było odnieść, jakby dziewczyna miała nikomu nieznaną bliźniaczkę, obie zaś uchodziły za tę samą osobę o dwóch obliczach: jedno cechowało się dobrocią serca, drugiemu zaś przypisywano najgorsze przywary.
    Kiyoshi nie czuł konieczności ustalenia prawdy odnośnie jej charakteru. Nie sądził, by miał on decydujące znaczenie dla tejże sprawy. Niezależnie od cech zaginionej wskazywany był tylko jeden motyw "zbrodni" - ucieczka przed zamążpójściem.
    Jego uwagę przyciągnęły natomiast zapiski, jakoby nikt nie zauważył zbiega opuszczającego teren posiadłości. Mężczyzna rozważał możliwość przekupienia strażników, jednak młoda dama zapewne nie dysponowała tak dużym majątkiem, jak jej ojciec, by po wszystkim nie wydać jej za większe pieniądze. Wśród reszty służby zdania na jej temat również były podzielone - wśród jednych cieszyła się szacunkiem i dobrą opinią, wśród drugich wręcz przeciwnie. Niemożliwym byłoby, żeby nikt nie zauważył jej przemykającej poza teren. Chyba, że ktoś jej pomógł.
    Myśl zaświtała w głowie Ayamaru. Wszak zniknęły jedynie wygodne buty, ubranie wierzchnie, wszelki kosztowności zostały w komnacie dziewczyny. Tak ubrana mogła łatwo wtopić się w tłum służących, by następnie zostać przemyconą poza granice posesji. Tylko którą drogą? Skoro nie była widziana przy bramie, to zostają tylko 2 wyjścia - powietrze lub podziemia.
    - Czy do posesji państwa... właśnie, jak nazywa się zaginiona?... czy do ich posesji podłączona jest sieć kanałów, tudzież czy znajdują się tam jakieś tunele, podziemia? Czy da się do nich dotrzeć z budynku, w którym mieszkała ta dziewczyna? Jeżeli tak, to czy zostały one przeszukane? Poza tym, czy wiadomo, czy miała ona jakąś przyjaciółkę wśród ludzi przebywających w tym domu? Może z kimś się spotykała? Podejrzewam, że ktoś mógł pomóc w jej ucieczce.
    Ayamaru analizował wszystkie możliwe opcje, kiedy do głowy przyszła mu jeszcze jedna myśl- Namikaze. Wiedział, do czego zdolna była Hikari, przenosiła siebie wraz z osobami towarzyszącymi o setki, czy nawet tysiące kilometrów w mgnieniu oka. Miał nadzieję, że klan najszybszych wojowników świata nie był zamieszany w tą sprawę.
    - I jeszcze jedno- czy wykluczono udział ninja w tej całej sprawie?- zapytał, po czym podjął temat, zarzucony przez kapitana. - Jakich mankamentów?

Offline

 

#148 2016-02-04 15:17:34

Straznik specjalny

Event Master

Zarejestrowany: 2011-07-28
Posty: 354

Re: Miasto


    Kapitan zamyślił się. Przeszukiwał odmęty swej pamięci epizodycznej, chcąc ustalić wszelakie drogi ucieczki z posiadłości, którą niedawno oglądał. Krążył chwilę po korytarzach starając się przywołać jakąkolwiek możliwą drogę ucieczki.
  - Jest właz do kanalizacji... – Stwierdził po chwili namysłu. – Jednak pokrywa jest cholernie ciężka i taka wymuskana panienka nie mogłaby go unieść. Po za tym jest kawałek od bramy, więc pilnujący jej strażnicy na pewno prędzej czy później zorientowali się, że dzieje się coś nie tak. Kanały oczywiście sprawdziłem, ale prócz jakiś pokiereszowanych ciał nie było tam niczego innego. Trupy raczej nie mają związku ze sprawą, prędzej postawiłbym, że to jakieś porachunki półświatka. Podczas ucieczki nie ma czasu, by robić ofierze jakieś chore dzieło sztuki na twarzy. – Orose przeszedł dreszcz na samą myśl o denatach znalezionych w kanałach, którzy swoją fizjonomią przypominali raczej jedną wielką żywą bliznę, niż niedawnych ludzi. Nie było to jednak znowu jakieś novum, bo ludzie wątpliwej moralności często lubili tak manifestować swoje niezadowolenie i był to proceder, który trwał o wiele dłużej niż kariera poczciwego kapitana.
  - No to jest właśnie ten mankament. Udziału ninja nie można w żaden sposób potwierdzić ani wykluczyć. Choć akurat ten sort ludzi nie ma raczej nic z tym wspólnego. Nie widzę wyraźnego powodu, dla czego mieliby porwać Panienkę Reiko. Minęło 5 dni od jej zaginięcia, a okupu czy jakiś politycznych decyzji nikt jeszcze nie żądał, więc co mieliby przy tym robić ninja. Teraz oczywiście ich udział jest jak najbardziej zrozumiały, bo Lord żadnego marnego grosza nie obiecał za sprowadzenie córki przed swe oblicze. Drugą sprawą jest to, że na nocnej zmianie stał przy bramie strażnik ceniony przez swojego pana i dobrze wypełniający swoje obowiązki, a w dzień każdy by zauważył, że główna atrakcja dworu zniknęła.
    Wstał i podszedł do jednej z szafek otwierając ją, po czym wyciągnął z niej butelkę i dwie szklanki.
  - Napijesz się, Synu Cieśli? – Mówiąc to nalał przezroczystego płynu do szklanki i wpierw sam wychylił go jednym haustem. Gdy Kyoshi wyraził zgodę napełnił tym razem obydwa szkła stawiając jedno do połowy puste przed Ayamaru. – Tam gadają przełożeni jakieś kocoboły, że picie na służbie źle wpływa na efektywność. Gówno prawda powiem szczerze. Jak człowiek wychyli jednego czy drugiego od razu jest w stanie działać trochę lepiej, zdystansować się do wszystkiego. – Wzniósł szklankę w kierunku rozmówcy po czym upił z niej łyk. – Wracając do sprawy… Trudno również orzec, gdzie będzie chciała się skryć. Najbardziej prawdopodobnym miejscem jest obóz uchodźców z kraju Źródeł, łatwo byłoby się w nich wmieszać, a później uciec wraz z nimi gdziekolwiek, byle dalej od przyszłego małżonka. Że wyfrunęła jakimś cudem przez okno też raczej, bym raczej nie założył…. No to z grubsza wszystko co do tej pory wiemy.

Offline

 

#149 2016-02-05 00:14:34

Ayamaru

Klan Kiyoshi

46933457
Zarejestrowany: 2013-03-29
Posty: 635
Klan/Organizacja: Kiyoshi
KG/Umiejętność: Shōton
Ranga: Elita
Wiek: 30

Re: Miasto

    - Jeden dla orzeźwienia umysłu nigdy nie zaszkodzi - zawtórował Ayamaru, podnosząc szkło ofiarowane mu przez kapitana, po czym razem z nim pociągnął zeń łyk. Normalnie w takiej chwili zapaliłby papierosa, ale wszystkie zakupione w Ronin no Kuni fajki wypalił podczas długiej żeglugi na pokładzie statku. Musiał zatem zadowolić się jedynie trunkiem, który przyjemnie rozgrzewał przełyk.
    - Rozumiem, kanały nie były więc dobrą drogą ucieczki. Mimo tego nadal uważam, że ktoś musiał tej pannie pomóc w ucieczce. Skoro w ciągu dnia nie umknęłoby to uwadze obecnych na dworze ludzi, nie ma możliwości, by sama dała radę zwiać. Z kolei w nocy... - zastanowił się. - Czy tej nocy przy bramie był tylko jeden strażnik? Czy zauważono, by kogoś z przebywających na co dzień w posiadłości osób, brakowało następnego dnia?
    W głowie Kiyoshiego pisało się wiele scenariuszy, które następnie weryfikowane były przez słowa Orosy. Ayamaru czuł, że umyka mu coś ważnego, coś, o czym powinien był pomyśleć wcześniej i tak oczywistego, że aż trudnego do znalezienia.
    - Co na to wszystko matka dziewczyny? Cały czas mówimy o jej ojcu, wielkim możnowładcy. Gdzie podziewa się jej matka i jaki ma do tego stosunek?

Offline

 

#150 2016-02-08 14:47:41

Straznik specjalny

Event Master

Zarejestrowany: 2011-07-28
Posty: 354

Re: Miasto


    Kapitan Orosa łyknął po raz kolejny ze szklanki w myślach jednoznacznie przyznając, że wnioski chłopaka nie urągają logice. Ktoś drugi faktycznie mógł mieć swój udział w tej historycznej ucieczce, która to mogła pozbawić połowę straży miejskiej intratnych stanowisk, a przy okazji przyczynić się do wzbogacenia grupy osobników o wątpliwej moralności szerzej znanych, jako ninja. Pytanie jednak, kto był na tyle twardy? Kto chciałby przeciwstawić się możnowładcy ryzykując przy tym, z całą pewnością stanowiskiem, a może nawet zdrowiem i życiem.
  - Jeśli ktoś jej pomógł to podejrzewałbym kogoś z wewnątrz i na pewno nie poszedł wraz z nią, bo nikogo prócz księżniczki nie brakowało. – Zabębnił palcami w stół i zmarszczył brwi, jakby przez chwilę gorączkowo uruchamiał jakieś procesy myślowe. – Panienka wyfrunęła, oczywiście metaforycznie rzecz ujmując, z gniazda niezauważona, toteż ktoś, kto chociażby ją ubezpieczał musiał dobrze znać zwyczaje panujące na dworze, ewentualnie szpiegiem był tak dobrym, że nikt nie zauważył obecności osoby postronnej. Dobre współdziałanie czyni wysoce prawdopodobnym uzusy kanie efektu zniknięcia bez śladu. Nie wiem również jak mogli minąć bramę, skoro stali tam dwaj strażnicy, w tym jeden z najlepiej opłacanych. Mogli uciec murami, o czym oczywiście pomyślałem, ale zbadaliśmy je doszczętnie i nie ma choćby śladu żeby ktokolwiek po nim chodził. Tak, więc jeśli uciekła tamtędy to chyba przenikając przez ścianę.
    Dopił zawartość szklanki, po czym odsunął ją na bok z wyrazem obrzydzenia, jakby jej poprzednią zawartość nagle uznał za coś, czego szanujący się człowiek nie powinien się tykać.
  - Jeśli zaś chodzi o matkę to cóż… - westchnął jakby faktycznie ciężko mu się zrobiło na zbolałym serduszku. – Ich relacje podobnież nie były zbyt dobre. Służba tam plotkowała, że matka miała ją za osobę mało wartościową. Podobnież też były jakieś rękoczyny z udziałem narzędzi niekoniecznie tępych, ale żadne zgłoszenie do straży nie doszło toteż sprawą nigdy się nie interesowaliśmy. Z plotkami wiesz sam jak jest, często prawdy w ogóle w nich nie ma a jak jest to w stosunku 7 do 1. Panią Miyoku łatwo znaleźć, wszyscy dokładnie wiedzą gdzie jest, tylko ostatnio bywa mało rozmowna… Znajdziesz ją na najbliższym cmentarzu, sześć stup pod ziemią. Dostała nagłego zawału, czy tam innej niewydolności układu krążenia, a jeśli dobrze pamiętam było to jakieś dwa miesiące temu. Jednak Pan Detsu raczej rzewnych łez nie ronił, bo podobnież dwa dni później już tak dokazywał w sypialni, że łóżko poszło do remontu. Nad ranem wychodziły dziewczęta, co prawda bez nieśmiałych min, ale za to z mieszkami ciężkimi od pieniędzy. Córa też chyba nie popadła w depresję, a wieczne matki odpoczywanie przyjeła raczej z sercem ciężkim od ulgi. No, ale tak to jest jak się jest suką za życia to i po śmierci nikt nie płacze, choć o zmarłym podobnież zawsze powinno dobrze się mówić. Bo kto wie czy kiedy nie przyjdą z zza grobu i nie zechcą odbić sobie wszelkich krzywd? – Na koniec kapitan uśmiechnął się jakby chciał dać znać, że nie bierze swoich poprzednich słów na poważnie. Zaraz potem sięgną po butelkę i wyraźnie pokazał ją Ayamaru co było jednoznacznie zapytaniem czy nalać mu jeszcze tak zwanego napoju wyskokowego.

Offline

 

#151 2016-02-08 23:01:50

Ayamaru

Klan Kiyoshi

46933457
Zarejestrowany: 2013-03-29
Posty: 635
Klan/Organizacja: Kiyoshi
KG/Umiejętność: Shōton
Ranga: Elita
Wiek: 30

Re: Miasto

    Ayamaru wzniósł szkło, w którym tańczył jeszcze niespożyty trunek, pokazując tym samym rozmówcy, że wystarczy mu to, co ma nalane. Nie miał też jakiejś wielkiej ochoty na upijanie się, uważał, że jeden drink to idealna ilość na popołudnie pod znakiem kryminału. Nie zamierzał jednak ograniczać Orosy, jeżeli ten miał zamiar uzupełnić pochłonięty przez chwilą alkohol. W przypadku gdy kapitan ponownie napełnił szkło trunkiem, Ayamaru zaczekał na to, aż skończy nalewanie, po czym wraz z nim przechylił swoje. W sytuacji odwrotnej po prostu wypił do końca, nie odkładając szklanki.
    - Jeżeli plotki są prawdą, to i tak dziewczyna długo wytrzymała. Znęcająca się matka i ojciec kurwiarz? Hmm... Wracając jednak do tematu, wygląda na to, że nikt z rodziny nam nie pomoże - snuł swój wywód Kiyoshi, bawiąc się opróżnionym już szkłem. - Mam jeszcze jedną prośbę - czy mógłbym poznać szczegóły śmierci siostry zaginionej? W jaki sposób zginęła? Czy została pochowana?
    Wyglądało na to, że Ayamaru postanowił sprawdzić każdy możliwy wątek, który bezpośrednio dotyczył córki możnowładcy. Być może drążył zbyt głęboko, jednak czuł wewnętrzną potrzebę przyjrzenia się każdemu skrawkowi tropu, który mu zaserwowano.
    - Moim zdaniem dziewczynie pomógł ktoś z zewnątrz. Ktoś, kogo dobrze znała i komu ufała. Nie zginęły przecież żadne kosztowności, a gdyby została porwana, podróżny strój i koc zostałyby na miejscu. Ucieczka była starannie zaplanowana. Tak dobrze, że pozostajemy z wieloma pytaniami i bez żadnych konkretnych odpowiedzi. Pytanie tylko, kto mógł jej pomóc i w jaki sposób przedarł się do środka i z powrotem z dziewczyną - syn cieśli zastanowił się. - Czy zaginiona spotykała się z kimś regularnie? Może miała jakiegoś chłopaka? Musiała mieć kogoś bliskiego. W przeciwnym razie nie miałaby oporów, żeby poślubić bogatego mężczyznę. W końcu w wyższych sferach panuje niepisane przyzwolenie na skoki w bok. Mogła wyjść za niego, a później sypiać z innymi. Wychodzi jednak na to, że nie chciała tego małżeństwa, co każe mi przypuszczać, że jej serce należało już do innego. Czy wiadomo coś na ten temat?

Offline

 

#152 2016-02-16 22:14:40

Straznik specjalny

Event Master

Zarejestrowany: 2011-07-28
Posty: 354

Re: Miasto


    Na wspomnienie o siostrze zaginionej kapitan nieznacznie się zniesmaczył. Nie był to, co prawda grymas tak obszerny, jak ten pojawiający się, gdy człowiek, obdarzony jakąkolwiek wrażliwością, widzi coś skrajnie wychodzącego po za i tak już szerokie pojęcie dobrego smaku. Nie mniej dla człowieka, którego percepcja była gwarantem przetrwanie, a ninja ludźmi takimi byli, nie pozostał on niezauważony. Orosa zbyt dobrych konotacji z tą sytuacją jak widać nie miał, co nie dziwne nie jest ani trochę. Wystarczyło, że sięgnął pamięcią do jednej swych pierwszych spraw po awansie, by zobaczyć ładne młode ciało młodej kobiety, obdarte i powykręcane, wiotkie jak szmata wydarta z yukaty.
    Przełknął ślinę i nagle zmienił swoje zapatrywania na dopuszczalną ilość alkoholu podczas służby. Znakiem tego delikatnie drżącą ręką sięgnął po butelkę. Czynił to jednak wolno jak gdyby wzdragał się przed tym, co ma zamiar uczynić, jakby miała to być jakaś potworna zbrodnia zaserwowana na zimno w akompaniamencie krzyków. Polał sobie do szklanki po raz kolejny i dopiero, gdy zakosztował trunku jego twarz powróciła do normalności.
  - Widzisz Synu Cieśli… - zaczął biorąc kolejnego łyka. – Strasznie brzydka… Strasznie parszywa sprawa. Wszystko wyglądało na wypadek jak gdyby podczas podróży z siostrą i matką przez nieuwagę nieostrożnie stąpnęła. Będąc nad morzem spadła z kamienistego urwiska i przetoczyła się po nim jakieś kilkanaście metrów, gdzie przetoczyła jest bardzo delikatnym określeniem na zaistniałą sytuację. Pod urwiskiem było morze, a z morza sterczały formacje skalne, toteż i z nimi odbyła bliskie spotkanie. – Pokiwał głową, po czym wziął kolejnego łyka, przez chwilę patrzył się w trunek jakby miał zobaczyć w nim coś osobliwego. Ponieważ niczego nie dostrzegł jego wzrok powędrował na rozmówce. – Widziałeś kiedyś ciało z dwudziestoma czterema złamaniami? Ja do tej chwili też nie, obrzydliwy widok. W każdym razie coś mi tu nie grało, bo nie wyobrażam sobie jak można się, aż tak połamać przy dwukrotnym upadku. Nie mniej ślady wskazywały na upadek… Byłem wtedy świeżo po awansie, przyczynił się on do rozgłoszenia moich drobnych sukcesów na polu zawodowym toteż możnowładca zażyczył sobie, by ściągnięto mnie z miasta i żebym przyjrzał się całej sprawie. Patrzyłem chodziłem oglądałem, ale nic… Wypisz wymaluj nieszczęśliwy wypadek, ot tak, jaki może zdarzyć się każdemu. Śmierdziało mi coś cały czas w tym wszystkim toteż planowałem jeszcze pogrzebać przy sprawie, nóż widelec na coś bym trafił. Jednak wtedy przyszła jej nieboszczka matka i kazała zamknąć sprawę, bo ona już tego psychicznie i fizycznie wytrzymać nie może. Tego całego ciągle wywlekanego zła wobec jej córeczki kochanej i żeby umarli grzebali umarły i te inne pierdoły. Chcąc nie chcąc wsadziłem akta w teczkę i odesłałem do działu pt niepotrzebne.  Wątpię by jeszcze tutaj były.

Offline

 

#153 2016-03-01 14:55:24

Ayamaru

Klan Kiyoshi

46933457
Zarejestrowany: 2013-03-29
Posty: 635
Klan/Organizacja: Kiyoshi
KG/Umiejętność: Shōton
Ranga: Elita
Wiek: 30

Re: Miasto

    Ayamaru zamyślił się chwilę, wyobrażając sobie scenę opisywaną przez kapitana. Nie potrafił jednak wykreować obrazu ciała młodej dziewczyny z tak wieloma połamaniami. Wiedział, że widok musiał mrozić krew w żyłach, ale daleko było mu do stworzenia wizerunku poszkodowanej na miejscu zdarzenia.
    Kiyoshi dostrzegł pewne podobieństwo pomiędzy sprawami dotyczącymi obu sióstr - obie owiane były tajemnicą i żadna z nich nie została do tej pory rozwikłana. Różniła się natomiast natura ich zaginięcia. Nawet jeżeli w śmierci pierwszej z nich maczał palce ktoś trzeci, to zdecydowanie nie miał dobrych zamiarów. Tym razem wszystko wskazywało na to, że druga mogła mieć sprzymierzeńca, nie wroga.
    Dlaczego zapytał Orosę o sprawę zmarłej siostry? Być może nasłuchał się zbyt wielu kryminałów, lecz historie takie jak ta, rzadko bo rzadko, ale jednak się zdarzały. Odrzucił zatem opcję, że uznawana za zmarłą siostra nagle cudownie powróciła do grona żywych i pomogła drugiej w ucieczce przed niechcianym mariażem.
    - Dziękuję, takie informacje w tej sprawie w zupełności mi wystarczą - rzekł ninja, dając do zrozumienia, by Orosa nie kłopotał się szukaniem akt z tego dochodzenia. - A co do jej spraw sercowych, miała kogoś?

Offline

 

#154 2016-03-30 19:29:07

Ayamaru

Klan Kiyoshi

46933457
Zarejestrowany: 2013-03-29
Posty: 635
Klan/Organizacja: Kiyoshi
KG/Umiejętność: Shōton
Ranga: Elita
Wiek: 30

Re: Miasto

    Mężczyzna przyglądał się kapitanowi, oczekując jego odpowiedzi, która nie nadeszła. Wyglądało na to, że wraz z trunkiem, Orosa połknął także swój język, pozwalając, by pytanie zawisło w przestrzeni gdzieś pomiędzy rozmówcami, a następnie rozpłynęło się, jak gdyby nigdy nie padło.
    Ayamaru nie rozumiał, z czego wynikała taka zmiana w zachowaniu strażnika. Być może za bardzo drążył temat mężczyzn, którzy byli blisko zaginionej? A może sam miał coś do ukrycia w tej sprawie? Może znał "porywacza", albo nawet był nim on sam? Kiyoshi wiedział, że w takim przypadku w słowach kapitana nie znajdzie tego, czego potrzebował. Nie chciał go zmuszać do tego, by wyjawił mu obciążającą go tajemnicę. Nie miał zamiaru wymóc na rozmówcy wyznania, które można by było poczytać za próbę sabotażu śledztwa. No bo jak to tak, ceniony strażnik, szczęśliwie żonaty, miałby być współwinnym w oczach wielkiego lorda?
    Kiyoshi wiedział, że nie tędy droga. Z resztą rozumiał ludzi, którzy nie wyjawiali wszystkiego. Sam przecież miał kilka sekretów znanych tylko jemu. Sprzeciwiał się oczywistości świata, która płynęłaby z nadmiernej szczerości oraz ujawnieniu wszystkich tajemnic. Życie miało być ekscytujące, a nie oczywiste.
    Korzystając z momentu zadumy Orosy, Ayamaru uchylił drzwi prowadzące do korytarza, by następnie zostawić kapitana sam na sam z alkoholem i ruszyć ku wyjściu z budynku. Jeżeli miał się czegoś dowiedzieć, to tylko wśród ludzi, którzy lubili plotki. Postawił więc na przybrzeżny targ, gdzie aż roiło się od ludzi, a więc również od słów, plotek, a czasem i prawdy.

    [z/t » Ta no Kuni [Kraj Pól Ryżowych] » Port]

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.tekkasquadron.pun.pl www.zsz1.pun.pl www.2eti.pun.pl www.great-land.pun.pl www.fizjouj.pun.pl