Ogłoszenie


#121 2015-09-15 17:58:47

Yoshimaru

Wyrzutek

Zarejestrowany: 2013-03-24
Posty: 647
Klan/Organizacja: Wyrzutki
Ranga: Elita
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 32 lata

Re: Jezioro pamięci

     Sunąłem między sosnowymi drzewami wojennego lasu, trapiłem myślami o sprawnym powrocie do mistrza i utyskiwałem nad zadaniem, które wręcz nudziło mnie w prawdziwej osobie. Na jednej z wysokich gałęzi, gdzieś pod bazową koroną znajdował się czarnowłosy chłopak o oczach czerwonych, wręcz błyszczących i budzących lęk. Przycupnąłem twardo na ziemi, pięty wbijając w mokrą glebę, wzrok nań przenosząc. Tu i znikąd pojawił się szok jakbym jego twarz już gdzieś widział. Każda sekunda to kolejna fala informacji, wspomnień oraz odzyskiwanie pamięci. Toż to mężczyzna z którym zagłębiłem kielicha u gejsz, to człowiek, którego Shinsaku szanował, tolerował i miło spędzał czas. To nie wróg, a swój! Pierwszym ruchem, jakby nie było - impulsem - wyciągnąłem ostrze, obróciłem kilka razy w dłoni, lecz schowałem także szybko. Ninja, o tym to bym nie pomyślał, a że Uchiha to już zupełnie. Czyż to nie pierwszy raz jak me oczy spotykają przedstawiciela klanu z północy? Ano, raz pierwszy. Skinąłem głową w jego stronę, malując uśmiech na twarzy zmęczonej, przyprawiając posturę do pionu i wygryzając wargi w zastanowieniu. A na co ciągnąć natłoki słów na usta, jak jednym wyrazem rozwiązać wszystko można.
   - Przyjaciel? - A prostym rozwiązaniem to się wydawało. Człowieka na drzewie, tego ciemnego i tajemniczego obdarzyłem wzrokiem niespokojnym, pełnym nieufności i obawy. Uwagę jednak całą sączyłem na Yocharu, którego imienia jeszcze nie znałem. A przynajmniej nie pamiętałem. Czy byłbym zdolny do zabicia kogoś, kto nie zaszedł mi za skórę? Pod nim leżały sylwetki żołnierzy ognia, a po głowie przeszło mi znowu pytanie: swój czy nie swój? Acz spojrzałem na jego twarz i ponownie: zabiłbym go? Bynajmniej! Nie z takim wyglądem. Odstawiłem nogę jedną do tyłu, wyczekiwałem odpowiedzi, a przede wszystkim nie raczyłem stanąć z nim do walki. A może do Shinsaku by chciał się wybrać, coby swoją przynależność oddać w słowach i czynach.

Offline

 

#122 2015-09-15 21:31:40

Ayamaru

Klan Kiyoshi

46933457
Zarejestrowany: 2013-03-29
Posty: 635
Klan/Organizacja: Kiyoshi
KG/Umiejętność: Shōton
Ranga: Elita
Wiek: 30

Re: Jezioro pamięci

    Zostawiłem moich towarzyszy w tyle, udając się śladem swojej przyszłej oprawczyni. Starałem się zachować pozorną powagę. Szedłem mężnie zdecydowanym krokiem z podniesioną głową. Ci, którzy znali mnie dobrze, wiedzieliby, że to jedynie dobra mina do złej gry. Niestety nie było nikogo takiego. Nikogo, kto mógłby powiedzieć, że dobrze zna Ayamaru z klanu Kiyoshi. Baczny obserwator powie wam jednak, że nawet on sam siebie czasem nie rozumie.
    Początkowo krzyczałem w środku, próbowałem zmusić ciało do zatrzymania się. Naturalny instynkt przeżycia kazał sprzeciwić się temu całemu burdelowi. Nie chciałem jednak okazać słabości przy ludziach, którzy byli teraz pod moim dowództwem. Stawiałem zatem krok za krokiem, a przy każdym kolejnym strach ustępował miejsca chorej determinacji. Troska o własny los została przykryta troską o przyszłość klanu. Przecież do tego byłem wyszkolony - by dbać o ludność Baigai.
    Co jakiś czas spoglądałem na Eri, która miała w sobie coś, co przyciągało uwagę. Nie była to nieskazitelna uroda czy też idealne kształty. To jej przeciętność tak bardzo rzucała się w oczy. Gdyby nie wymalowane na twarzy zmęczenie, mógłbym uznać ją za całkiem przyjemną dla oczu. Skarciłem się w myślach, patrząc się na jej tyłek, kiedy szła przede mną - w końcu jeszcze chwilę temu widziałem Hikari. Z drugiej zaś strony nie musiałem być jej bezgranicznie oddany, wszak połączył nas tylko sen, o którego prawdziwości do niedawna nie byliśmy nawet przekonani.
    Wszedłem za nią do namiotu, kiedy to kazała mi się rozebrać. Zapomniałem na chwilę o celu naszego udania się na stronę i spojrzałem na nią orzeźwionym wzrokiem. Ułamek sekundy później usłyszałem, że polecenie te dotyczyło jedynie górnej części garderoby, co przywróciło mi zdrowy rozsądek. Pomyślałem, że to pewnie niezbędne do przeprowadzenia tego cholernego pieczętowania. Nigdy nie miałem do czynienia z niczym podobnym, także po prostu przestrzegałem jej poleceń. Ułożyłem się na łóżku, choć nie potrafiłem się zrelaksować. Chwila nieuwagi mogłaby się skończyć wbiciem we mnie ostrza. Niestety z leżącej pozycji nie widziałem zbyt wiele, także czekałem na to, co mogło nastąpić.
    Poczułem na swoim brzuchu jej dotyk, spiąłem mięśnie i podniosłem się nieco. Widziałem na jej palcach czarną maź, jakby atrament, którą rozprowadzała po moim torsie. Słuchałem tego, co miała do powiedzenia. A miała wiele. Udzielała mi wskazówek, jak powinienem postępować w zaistniałej sytuacji. Czułem się dziwnie - jeszcze chwilę temu byłbym w stanie oskarżyć ją o wbicie mi noża w plecy, a ona dawała mi rady. Może nie taki diabeł straszny...?
    Wysłuchałem z uwagą jej słów, czując, jak jej palce zręcznie wędrują po mojej skórze, raz po raz zagłębiając się w przerwy pomiędzy poszczególnymi mięśniami. Wśród potoku zdań oznajmujących przeplatanych z rozkazującymi dało się odnaleźć kilka pytań. Początkowo chciałem udzielić na nie odpowiedzi, w końcu jednak widziałem, że były one raczej figurą retoryczną aniżeli faktycznym pytaniem.
    Cała ta "rozmowa" trwała jakiś czas, kiedy to poczułem, jak przebiega po mnie dziwny dreszcz - to znaki zostały wessane przez kolejną pieczęć, która zagościła na moim ciele. Jeszcze kilka i będę mógł się pochwalić niezłą kolekcją - pomyślałem.
    Zgodnie z prośbą znachorki zszedłem z łóżka i ubrałem się. Nie skomentowałem całej sytuacji ani słowem - nie podziękowałem za rady, ale też nie przekląłem za brzemię, którym mnie obarczyła.
    Nie oglądając się na nią, założyłem na rękę opaskę i rozsunąłem poły namiotu. Oślepiło mnie słońce, którego trochę brakowało wewnątrz. Po chwili przyzwyczaiłem się do jego blasku i zacząłem rozglądać się po okolicy - musiałem znaleźć drogę do baru, gdzie mieli czekać na mnie moi ludzie.
    To, co zobaczyłem, przeraziło mnie do głębi. Była to największa fala, jaką kiedykolwiek w życiu widziałem. Co gorsza, zmierzała wprost na obóz. Wiedziałem, że nie uda mi się już dotrzeć do swoich i uchronić ich przed tym kolosem. Jednakże byli oni członkami elity klanu, wierzyłem w nich i byłem pewny, że jakoś sobie poradzą.
    Ja natomiast postanowiłem wykorzystać moment, by się skoncentrować. Musiałem ocalić jak najwięcej ludzi z tego obozu - w końcu byliśmy po jednej stronie barykady. Poza tym nie chciałem zostać wysadzony od razu po nałożeniu tej cholernej pieczęci.
    Zamknąłem oczy i skumulowałem swoją chakrę. Wyciągnąłem przed siebie dłoń, a pod moimi nogami i w promieniu 10 metrów podłoże pokryło się granatowoszarym kryształem. Twór rozrastał się coraz bardziej, aż w końcu pokrywał on powierzchnię w kształcie koła o promieniu 80 metrów. Znałem swoje limity i wiedziałem, że właśnie osiągnąłem jeden z nich. Obręcz koła poderwała się do góry, zostawiając za sobą zaokrągloną kryształową ścianę. Obwód okręgu wędrował coraz wyżej, a jego wymiary malały błyskawicznie. Na wysokości 80 metrów zetknęły się wszystkie punkty, dzięki czemu udało mi się otoczyć solidną kopułą (wytrzymałość na suiton: 666, szybkość tworzenia: 175) dość sporą część obozu. Miałem nadzieję, że to na razie wystarczy. W każdym razie nie czekałem na to, aż fala zetknie się z kryształową kopułą i wszedłem z powrotem do namiotu. Eri na pewno chciałaby wiedzieć o tym, że zostaliśmy zaatakowani.

    [Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

Offline

 

#123 2015-09-16 11:54:18

Adatte

Zaginiony

7348301
Zarejestrowany: 2014-07-23
Posty: 169
Klan/Organizacja: Uzumaki
KG/Umiejętność: Mokuton
Ranga: Członek klanu
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 17
Multikonta: Shinsaku

Re: Jezioro pamięci

   Wódka zalała mu gardło niezbyt przyjemnym gorącem, którego spróbował pozbyć się kolejnymi łykami ramen. Przechyliwszy miskę, opróżnił zawartość aż do dna, siorbiąc przy tym nieznacznie. Miska z hukiem opadła na drewniany blat stołu. Uzumaki uniósł lewą rękę, by wytrzeć usta zewnętrzną stroną nadgarstka. Wypuścił powietrze z płuc, po czym przyjrzał się coraz bardziej zaciętemu sporowi. Jak to miło, że chociaż jego towarzysze potrafili ze sobą względnie współpracować. No, przynajmniej do tej pory, póki nie musieli stanąć do walki. Na szczęście zajęli się sobą, toteż nie musiał specjalnie wysilać się, by wymyślać kolejne niestworzone historyjki na swój temat. No cóż.
   Kiedy tylko zjawił się awanturniczy karczmarz, dłonie Adatte spoczęły na blacie, by odbić go ku górze, do pozycji wyprostowanej. Spojrzał po swoich towarzyszach, dając im do zrozumienia, że lepiej byłoby opuścić to miejsce. Nie czekał na nich jednak zbyt długo, po prostu ruszył przed siebie, ku drzwiom stanowiącym integralną część jednej ze ścian przedsionka.
   Uchyliwszy je, znieruchomiał. Dojrzał wielką, niebieskawą kurtynę, piętrzącą się gdzieś na horyzoncie i zbliżającą się w ich kierunku. Nie miał żadnych wątpliwości.
   - Atakują... - szepnął do siebie, po czym zagryzł szczęki. Ciałem wstrząsnął dreszcz, a źrenice śledziły niezbyt dobrze widoczny ruch ściany wodnej. - Atakują! - Wydarł się okrzyk z jego piersi, a opaska zawisła na jego nadgarstku.
   Wybiegł przed budynek, by umożliwić wydostanie się innych ninja z wnętrza knajpy. Co robić, co robić?! Nigdy nie widział tak wysokiej fali. Jego drewno na pewno nie poradziłoby sobie z odparciem tak potężnej techniki. Nie ulegało wątpliwości, że to jedna ze sztuk ninja. Sam do niedawna nie spodziewał się, że ktoś jest w stanie uczynić coś choćby połowę mniejszego, jednak doświadczenie wiele go nauczyło. W pierwszej chwili zapragnął schować się pod ziemię i uciec jak najdalej. Wiedział jednak, że szanse sojuszników na przeżycie wcale w ten sposób nie wzrosną, za to okazja do zdobycia przyjaciół zniknie wraz z nim. Przegryzł wargę i syknął z bólu. A może raczej rozpaczy? Przecież postanowił zaryzykować i pomóc, jak tylko potrafił.
   - Musimy utworzyć bezpieczną strefę dla jak największej ilości osób! - Rozpoczął głośną analizę, kiedy towarzysze broni znaleźli się przy jego boku. - Nie wiem, na ile wasze drewno i kryształ są wytrzymałe, ale możemy posłużyć się dwoma limitami krwi. Utwórzmy zaporę, składającą się na zmianę z kolejnych elementów. W ten sposób na pewno uda nam się przeciwstawić atakowi! Tylko współpracując będziemy w stanie wygrać tę wojnę! To nasz pierwszy sprawdzian! - Nie przejmował się tym, że wcale nie miał największych predyspozycji przywódczych. Nie mógł czekać na inne propozycje. Być może jego pomysł się spodoba i wszyscy wezmą w nim czynny udział? - Potrzebujemy czegoś na wzór komina, tak wysokiego, jak to tylko możliwe! Kiedy najbardziej doświadczeni w boju zajmą się jego tworzeniem, najmłodsi zbiorą zgromadzonych w okolicy żołnierzy i sprowadzą ich tutaj. Zostawimy kilka przejść u podnóża komina. Na szczycie ustawimy sensora, który najlepiej poradzi sobie z oceną odległości i ewentualnego ryzyka. Kiedy nadejdzie konieczność zamknięcia otworów, zdetonuje notkę. Wtedy każdy z przewodników koniecznie musi wrócić w to miejsce ze swoimi grupami! Musimy ocalić jak najwięcej żołnierzy, przy okazji zmniejszając ryzyko dostania się wody do środka.
   Zamilkł, przyglądając się zebranym wokół twarzom. - Ktoś ma inny pomysł? Taro - zwrócił się do swojego przełożonego, jeżeli nie napotkał sprzeciwu. - Mógłbyś przewodniczyć grupie tworzącej? Ja pewnie nie dam rady utworzyć wystarczająco wytrzymałej warstwy. Satori, stań proszę na czatach na szczycie wieży. Kimari, Yukina - moglibyście zająć się gromadzeniem w tym miejscu żołnierzy? Weźcie ze sobą kogoś do pomocy. Najlepiej tych, którzy nie są zdolni, by pomóc tutaj. Ja spróbuję unosić naszych budowniczych coraz wyżej, żeby poziom wody nie przekroczył wysokości wieży. I pamiętajcie. Wybuch notki to bezwzględny sygnał do powrotu. I lepiej załóżmy opaski, jeśli jeszcze tego nie zrobiliście.
   Gdyby wszyscy przystali na jego propozycję, utworzyłby drewnianą, okrągłą podstawę o średnicy równej 20 metrów, otoczoną barierkami, by ktoś przypadkiem nie wypadł. Stanąwszy na niej wraz z innymi Senju oraz Kiyoshimi, wynosiłby ją coraz wyżej i wyżej, wydłużając kolumnę, na której stali [szybkość tworzenia: 38].

[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

Offline

 

#124 2015-09-16 14:48:47

 Kami

Nikushimi http://i.imgur.com/FXUvzUA.png

35457109
Skąd: Warszawa - Otwock
Zarejestrowany: 2012-02-05
Posty: 875
Klan/Organizacja: Nikushimi
Ranga: Przywódca Nikushimi
Płeć: Kobieta
WWW

Re: Jezioro pamięci

     Yoh, Matsuo oraz reszta samotników z wyjątkiem Shinobu i dwójki podległych mu ludzi zostali w obozie pilnując przywódczyni Uchiha oraz terenu wokoło jej namiotu. Ja zaś udałem się na spacer wśród niewysokich krzewów, mijając rannych oraz martwych żołnierzy. Na każdego patrzyłem z osobna, otaczałem go zimnym spojrzeniem, by uświadomić sobie jak bezcelowa jest ta wojna. Nim doszedłem do sedna rozmyśleń, znalazłem się na zewnątrz murów, z których wyprowadził mnie strażnik pilnujący bramy wschodniej. Obok mnie znajdował się Miyaguchi, Akemi oraz Ayatane. Pierwszy z nich, czerwonowłosy, rozbudowany ninja utworzył z piachu cztery oddzielne chmury - po jednej dla każdego. Ayatane złożył odpowiednie pieczęcie i z wody uformował falę wysoką na sto metrów. Wyprzedziliśmy ją za pomocą piachu, którym sterował Sabaku, dotarliśmy do rzeki i zbliżaliśmy się granic obozu przeciwnika. W pewności własnych zamiarów Miyaguchi zatrzymał piasek na dystansie pięćdziesięciu metrów od muru, by Akemi mógł spokojnie  użyć umiejętności do jego wysadzenia. Niestety, nie wszystko szło po naszej myśli. W tym samym momencie Ayatsuri odpowiedziało odsieczą, posyłając w jego stronę pokaźny, długi i szybko poruszający się bełt. Zmuszony do przerwania techniki Akemi, schylił się nieco niżej, a Miyaguchi pokierował chmurami piachu wzwyż. Wzbiliśmy się dostatecznie wysoko, by uniknąć fali, która znajdowała się za nami, lecz nie wykonaliśmy w murze żadnej wyrwy. Woda i tak winna przelać się do środka, to też dużo na tej omyłce nie straciliśmy. A przynajmniej tak mi się wydawało.
     Gdy woda minęła nas, wzrok przeniosłem na jej wierzchołek, który zetknął się z murem przeciwnika. Właśnie wtedy Miyaguchi ponownie zniżył pułap, a chmury zawisły już na bezpiecznej strefie, niedaleko murów przeciwnika. Cały czas utrzymywał pieczęć swojego klanu odpowiedzialną za swobodne latanie. Obserwowaliśmy jak przeciwnicy odpierają nasz atak, bądź przyjmują go bez żadnych kłopotów. To jednak nie był koniec naszego pomysłu - Akemi bowiem przygotowywał się do wykonania pieczęci i użycia kolejnej techniki. Odczekać więc musimy turę obrony naszej, jak i naszego przeciwnika, by dokończyć wspólny plan.
     Uniosłem głowę ku niebu i wśród popielatych chmur dostrzegłem ptaka wkomponowującego się w niebieskawe tło krajobrazu. Niewykrywalny, dobrze zamaskowany pełnił swoją funkcję w stu procentach. Shinobu i dwójka jego ludzi, którzy na ptaku latali nad nami, asekurowali nas i czekali na moment, w którym bezpiecznie mogliby przetransportować do obozu źródeł. Na nasze szczęście taka okazja nie nadchodziła. Bezpiecznie ominęliśmy bełt, co prawda nie uszkodziliśmy muru, lecz to także nie oznacza, że swój atak przerwiemy. Jak już napierać, to bez przerwy i stu procentowo. Jeżeli zaś chodzi o szybkość piachu, to jest ona wspomniana w moim poście nieco wyżej. Takim samym tempem przenosiliśmy się do góry i na dół, by po kolei: uniknąć bełtu przeciwnika, a następnie zejść niżej, by ponownie zachować odpowiedni dystans do przyszłego ataku.

Offline

 

#125 2015-09-16 15:21:08

 Akemi

Nikushimi http://i.imgur.com/ERi291S.png

6720223
Zarejestrowany: 2012-11-04
Posty: 898
Klan/Organizacja: Samotnicy/Nikushimi
KG/Umiejętność: Sosa
Ranga: Lider Samotników
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 40
Multikonta: Miyaguchi, Arashi

Re: Jezioro pamięci

      Przemyślałem to wszystko co tutaj się działo. Pomimo tego, że moim zadaniem było zniszczenie muru nie miało to w tym momencie najmniejszego sensu. Woda i bez tego dostanie się do obozu, a my wtedy będziemy wstanie przebić się przez obrone wroga. Teraz dzięki chmurze Miyaguchiego i mej zwinności musiałem uważać na pociski, które leciały w naszym kierunku. Chmura ruszała się raz w górę i dół, ja w tym czasie wykonywałem różnę ruchy tak by nie dosięgnął mnie pocisk ani troszeczke. Nie spuszczałem gardy, więc przez cały czas miałem się na baczności jeżeli jakiś pocisk jakby być dla mnie wyzwaniem. Nigdy nie wiadomo. Na całe szczęścia, pomimo tego, że nie niszczyliśmy pocisków nie musieliśmy przejmować się faktem, że mogą kogoś jeszcze uszkodzić, ponieważ byliśmy za daleko od naszego obozu. Pomimo tego, że wszystko wydawało się być w szarych barwach, ja widziałem pozytywy całej zaistniałej sytuacji. Kiedy tylko zauważe odpowiedni moment zaatakuje z siłą, którą tak wyśmiewali mówiąc, że taka nie istnieje. To się zdziwią jak nasz oddział zdziesiątkuje ich wojska.

      Póki co nie złużyłem ani trochę chakry, ponieważ nie doszło z mojej strony do żadnego ataku. Nie jest to kwestia tego, że się zawachałem, po prostu uznałem, że to nie odpowiedni moment na to by tracić w bezsensowny sposób swoje zasoby energii. Teraz ich kolej na ruch, a my musimy po prostu czekać i zaatakować ich w najsłabszy punkt. Nie cierpie czekać, ale w tym momencie musiałem to zrobić nie tylko dla siebie jak i dla tych, dla których walczymy i za których walczymy. Unikanie pocisków przeciwnika jest nieco mniej zabawniejsze od atakowania ich.

Offline

 

#126 2015-09-16 20:39:00

Hiroshi

Martwy

19345760
Zarejestrowany: 2013-04-07
Posty: 527
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Członek Klanu
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 21

Re: Jezioro pamięci

Wszystko zapowiadało się całkiem dobrze. Chodziło o pierwsze wrażenie, by strażnicy nie uznali mnie za jakiegoś popaprańca, a tym bardziej szpiega. Przedstawiłem się grzecznie i już myślałem, że teraz pójdzie gładko, wystarczy poczekać na potwierdzenie mojej tożsamości, jednakże się myliłem. Zza moimi plecami pojawiła się pewna persona, która na pewno nie była nastawiona zbyt pozytywnie względem mojej osoby. Utrzymał mnie w tym przekonaniu również przyłożony do mojego gardła Kunai. Czułe go blisko swej skóry, przez co musiał uważać co robię. Przełknąłem delikatnie ślinę i w tym momencie usłyszałem głos, głos który wydawał mi rozkazy. Oj nie podobało mi się to, wcale a wcale. Był to kobiecy głos. Chciała bym ją wprowadził do środka obozu moich sojuszników. Zacząłem kombinować, zacząłem myśleć co i jak by do tego nie dopuścić. Jak na razie postanowiłem grać na czas, dlatego szepnąłem w dość dyskretny sposób do osoby stojącej za mną: - Słuchaj, oni też mi nie ufają i nie mam jak tam wejść. Daj mi chwilę - W tym momencie serio improwizowałem bo nie miałem bladego pojęcia co w tym momencie zrobić. Nagle uświadomiłem sobie co mogę zrobić. Ujawniłem swojego trzy łezkowego Sharingana mówiąc do jednego ze strażników: - To nie będzie potrzebne. Oto dowód - Po czym jeśli strażnik mnie wpuścił uścisnąłem jego dłoń. Był to swego rodzaju gest przywitania, jednakże miało to większe znaczenie, przynajmniej dla mnie. Koniuszkiem palca dotknąłem jego ubrania i wprowadziłem do niego chakrę, tworząc swego rodzaju tajemną wiadomość, którą mógł usłyszeć tylko i wyłącznie strażnik: " Za mną jest niewidzialny szpieg. Kunai przy moim gardle. Zabijcie ją szybko i w miarę skutecznie" Ja zaś jakby nigdy nic poszedłem powolnym krokiem przed siebie mając nadzieję, że strażnik zrobi coś w tym kierunku oraz że szpieg nie zorientuje się co właśnie zrobiłem.

[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

Ostatnio edytowany przez Hiroshi (2015-09-16 20:40:49)



Voice || Yasuhiko || Kazuhiko || Haruhiko || Ubiór

http://i.imgur.com/pmMguWr.png

Mówię || Myślę || Szepczę || Krzyczę

Offline

 

#127 2015-09-16 22:36:25

 Shinsaku

Wyrzutek http://i.imgur.com/pXCGfcW.png

7348301
Zarejestrowany: 2012-08-30
Posty: 1269
Klan/Organizacja: Wyrzutek
KG/Umiejętność: Kibaku Nendo / Jinchūriki
Ranga: Lider Wyrzutków
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 37
Multikonta: Adatte

Re: Jezioro pamięci

   Z początku, gdy czytał list, niczego nie zauważył. Dopiero kiedy na powrót go zwinął, począł nieprzyjemny zapach, podobny do tych, które czasem dane mu było odczuć w czasie swojej pracy. Przypiął go sobie do paska, w końcu sam będzie mógł wykorzystać potencjał tej biologicznej broni. Jego na szczęście skażenie nie dosięgło - obandażowane dłonie nie pozwoliły na kontakt bakterii ze skórą.
   Zanim ruszyli, jeden z jeńców postanowił podzielić się z resztą zgromadzenia swoimi przemyśleniami. O ironio, przecież nikt go nie pytał. Nakayama spokojnym krokiem zbliżył się do niego, zniżył głowę do poziomu jego twarzy, zawieszając ją kilkadziesiąt centymetrów od niej. Uśmiechnął się krzywo i rzekł.
   - Odszczekasz to, kiedy przechylimy szalę zwycięstwa na waszą stronę. A tymczasem nie prowokuj mnie, bo... Sam rozumiesz. Zawsze możemy to upewnić się, by nikt już nigdy nie poznał waszej wersji.
   W jego głosie dało się posłyszeć tyleż jadu, co słodyczy. Ton zmienił się diametralnie, kiedy wszyscy ruszyli przed siebie, a Nakayama zdecydował się odpowiedzieć na pytanie Yoshiro. Uniósł nieco głos, aby mogli usłyszeć go wszyscy obecni.
   - Stajemy naprzeciw klanu Uchiha oraz organizacji Samotników. Nie udało nam się ustalić, czy ktoś jeszcze zasila ich szeregi. W przypadku czerwonookich - miejcie się na baczności. Nie wiem, na ile pozwala im ich sławetny Sharingan, jednak strzeżcie się czarnych płomieni, które pożerają wszystko, czego tylko tkną. To samo tyczy się ich zdolności fizycznych. Stają się znacznie bardziej zwinni, kiedy ich tęczówki żarzą się płomieniem. - Przywołał w pamięci postaci Ichitsu oraz Ryo.
   - Kraj Ognia podzielił się z nami pewnymi informacjami dotyczącymi składu Samotników. Jednym z naszych przeciwników jest sam zwycięzca turnieju w Enko - Akemi. Na pewno go poznacie, byk jakich mało. Nie wiem o nim zbyt wiele, ale na pewno coś dziwnego dzieje się z jego ciałem. Zupełnie, jakby poskładany był olbrzymią ilością nici, którymi może władać - nawet pod ziemią! Jest szalenie silny, także w pojedynkę lepiej się nie zbliżać. Ach! No i jeszcze potrafi wysadzić to, czego dotknie. Zupełnie jak ty! - Wskazał na młodą kobietę o malachitowych włosach. (sprawdziłem nazwę koloru w internecie)
   -Co zaś tyczy się ich lidera - to strasznie dziwny gość. Nie wiem, czym on właściwie jest. A może raczej - czym oni . Ma identycznego brata, który potrafi zamieszkiwać w jego ciele. Ponadto potrafi przejmować ciało należące do kogoś innego i z tego, co mówił - uszkadzać je na poziomie komórkowym. Nie wiem, ile w tym prawdy, jednak bodajże takie słowa padły z jego własnych ust. Poza tym kiedyś wspominał o swoich umiejętnościach medycznych, które pewnie stoją już na naprawdę wysokim poziomie... Widziałem też, że techniki pieczętowania nie są mu obce.
   Przytoczył na temat przeciwników chyba wszystko, co o nich wiedział. Szli przed siebie, kiedy nagle dojrzał olbrzymią ścianę wody, zmierzającą w podobnym kierunku, co oni. Natychmiast rozwinął bandaże i wpakował dłonie do torby z gliną. Nie było czasu do stracenia. Jeżeli w ogóle chcieli mieć szansę, by stanąć po stronie, po której się opowiedzieli, musieli się spieszyć. Dłonie złączyły się na dłuższą chwilę.
   -Ito, pędź tak szybko, jak potrafisz, do obozu. Musisz przekazać informację, że opowiadamy się po ich stronie. Reszta uda się jego śladem. Spróbujcie jednak trzymać bezpieczną odległość od fali. Nie wiemy, czy nie zaleje was przy nadarzającej się okazji. Część poleci ze mną.
   Właśnie wyłonili się z lasu, kiedy Shinsaku rozłączył w końcu dłonie, wyrzucając w powietrze maleńkiego smoka. Ten okrył się chmurą białego dymu, by w okamgnieniu przybrać imponujących rozmiarów. On oraz troje ludzi wzbili się wysoko i poszybowali w stronę dosiadających ptaków oraz piaskowych chmur oponentów. Towarzyszył im gliniany kruk.

[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

Offline

 

#128 2015-09-16 22:44:13

Ayatane

Nikushimi http://i.imgur.com/nQ4N9BM.pnghttp://i.imgur.com/ipBWKhc.png