Ogłoszenie


#1121 2019-09-05 17:34:59

 Yocharu

Klan Uchiha http://i.imgur.com/p2qZr4s.pnghttp://i.imgur.com/bRrcMpK.png

50499111
Skąd: Hidari
Zarejestrowany: 2014-04-03
Posty: 996
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Lider/ Weteran
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 26

Re: Skaliste góry


       To było inne, inne od tego co widziałem wcześniej. Wizyta w czyimś ciele, o ile tak można to nazwać, zdarzyła mi się już wcześniej gdy przypadło mi pomóc liderowi Shinsaku w opanowaniu mocy zaklętego w nim Bijuu. Spodziewałem się podobnego widoku. Z początku miała być pustka a później powolna kreacja świata za pomocą umysłu Kanabiego. Myliłem się. Wszystko było nowe, zarówno dla mnie jak i dla rozdartego na pół Uchihy. Dwie sylwetki, niezwykle podobne do siebie, stały wpatrzone to w podobiznę to w lustro. Objąłem wzrokiem te same punkty, słysząc jak naprzemiennie myśli obojga zamieniają się w dźwięk. Choć nie czułem presji i przymusu walki o pozostanie w tym miejscu, opanowała mnie dziwna konsternacja jakby udzielając się od dwóch obecnych tu istot. Byłem świadom wszystkiego i pewny, że mogę nagiąć zasady działania świata lecz przez krótki moment me ciało związał paraliż, rozkazując mi patrzeć. Gdy uwolniłem się z "więzów", upolowałem wzrokiem Kanabiego, który myśląc że nie słyszę jego głosu, planował ukrycie. Postawiłem kilka kroków przed siebie a tafla wody, po której zmierzałem, reagowała niczym prawdziwa, delikatnymi falami uciekając dookoła stóp. Echo tupnięć, rozbijało się po całej przestrzeni jakbym wkroczył do niekończącej się jaskini. Korzystając z możliwości, chociaż częściowej manipulacji tym światem, przymrużyłem oczy by po ich otwarciu, pojawić się pomiędzy dwoma personami. Teraz byli na wyciągniecie ręki, lecz nie łapałem ich. Zwróciłem się w stronę mrocznej strony Skuttera by siłą nadaną mi przez samego siebie, nie pozwolić mu uciec a przynajmniej dopóki nie pojmie gdzie się znajduje.
        - Czym jesteś? - Dźwięk słów pofrunął we wszystkie strony, być może przypadkowo wwiercając się w umysł Kanabiego. - Czego chcesz?

Offline

 

#1122 2019-09-16 19:46:26

 Skutter

Klan Uchiha

Zarejestrowany: 2019-07-19
Posty: 94
Klan/Organizacja: Uchicha
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Członek Klanu
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 21

Re: Skaliste góry

   Spojrzałem na młodego Uchihe jego opanowanie przypomniało mi dawne czasy zanim zostałem wyrwany ze swojego ciała i zmuszony do życia jako pasożyt w ciałach innych. Byłem w wielu nosicielach lecz nikt nie był w stanie wejść do umysłu mojego nosiciela jednak miałem do czynienia z kimś o wiele silniejszym niż pierwszy lepszy użytkownik Sharingana lecz ktoś kto ma go opanowanego w bardzo wysokim stopniu. Powiem mu kim jestem,a raczej kim byłem.

    -Gdy żyłem nigdy nie spotkałem kogoś kto mógł od tak wejść do czyjegoś umysłu. Gratuluję umiejętności.-Klasnąłem z aprobatą gdyż na nią zasługiwał-Popełniłeś niestety błąd wchodząc na teren opanowany przez kogoś innego gdybym miał taką ochotę uwięziłbym cię tu na pstryknięcie palca. Pytasz czym jestem i czego chcę?Odpowiem ci na te pytania oraz opowiem ci kim byłem.

      Przypomnienie dawnych czasów gdzie poświęciłem wszystko by stać się nieśmiertelnym sprawiło że na chwile zatrzymałem się w swoich myślach i próbowałem sobie przypomnieć jak wyglądała moja twarz oraz jak to było mieć własne ciało.


     -Żyłem w czasach o których ty nie pamiętasz.Na długo nim się urodziłeś byłem shinobi i to nie byle jakim shinobi byłem jednym z najsilniejszych w swoich czasach. Zabijałem niezliczone ilości wrogów ale z czasem zacząłem słabnąć wszystko przez starzenie się. Będąc zrozpaczonym stworzyłem technikę pozwalającą na przeniesienie umysłu do innego ciała. Niestety ale mój syn który miał wykonać technikę zdradził mnie i chciał posiąść moją moc. Stałem się wówczas istotą złożoną z czystej chakry,a pierwszym ciałem które opanowałem aby kontynuować swoją egzystencję był mój syn. Od tej pory przejmuję jedno ciało za drugim zdobywając siłę.-Westchnąłem wiedziałem że jeżeli spróbuję w tym momencie użyć chociaż skrawka mojej mocy w tym ciele to rozerwę je na strzępy i znów będą musiał liczyć na łut szczęścia by przejąć krew Uchiha.- Chłopak którego tu widzisz jest moim kolejnym nosicielem ale jest pierwszym na którym spróbowałem manipulacji pamięci. Niech nie dziwi cię że nie znasz odłamu jego klanu ponieważ on nie istnieje cała jego rodzina zmarła w wyniku choroby i był sierotą dopiero gdy do niego wsiąkłem miał szansę na przetrwanie. Daje ci również ostrzeżenie jeżeli spróbujesz go zabić aby się mnie pozbyć moje następne wcielenie zniszczy cały twój klan wybije was co do jednego nie pozostawiając ani jednego Uchiha przy życiu.-Powiedziałem wyciagając ręce.-Próba zabicia mnie jest bezcelowa nie dasz rady,a tylko mnie zdenerwujesz. Gdyby nie to że chce zniszczyć tak cennego ciała zaprezentowałbym ci pełnię swoich mocy ale nie jestem w stanie tego zrobić.


https://i.imgur.com/it4UFsu.jpg

Offline

 

#1123 2019-09-24 19:18:05

 Yocharu

Klan Uchiha http://i.imgur.com/p2qZr4s.pnghttp://i.imgur.com/bRrcMpK.png

50499111
Skąd: Hidari
Zarejestrowany: 2014-04-03
Posty: 996
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Lider/ Weteran
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 26

Re: Skaliste góry


       Byt stworzony jedynie z chakry? Zbyt dużo nowości jak na ostatni czas. Sam chłopak wydawał się być wystarczająco intrygujący ale jego pasożyt to wyższa liga. Mimo wszystko intuicja mnie nie zawiodła gdy zakładałem osobną istotę żyjącą w ciele Uchihy. Muszę przyznać, że zaskarbił sobie moją uwagę, opowiadając o swoim jestestwie. Potężny shinobi, pamiętający początki powstawania klanów by później obserwować je za pomocą oczu swoich "pojemników". Chodząca skarbnica wiedzy, choć strzelam, że nie jest skory do podzielenia się nią. Wywnioskowałem to oczywiście po jego nastawieniu i groźbach jakie wykierował we mnie oraz mój klan. Walka z czystą chakrą brzmi jak totalne szaleństwo. Nikt normalny albo świetnie przygotowany nie byłby w stanie choć zagrozić takiemu oponentowi. Na jego nieszczęście miałem w zanadrzu coś co może go unieszkodliwić, oczywiście jeżeli wszystkie warunki zostałyby spełnione. Tymczasem rozejrzałem się po wykreowanej przestrzeni, próbując dostrzec jakąś próbę manipulacji. Nie odczuwałem nacisku ani żadnej siły, która mogłaby przełamać moją kontrolę sharingana. Czyżby Kanabi jedynie się przechwalał? Mimo, że nie lubię niedogodności i problemów, wyzwania budziły we mnie dreszczyk ekscytacji. Tak było i tym razem. Podświadomie chciałem drażnić byt stworzony z chakry by ten ukazał mi swe możliwości. Szybko jednak pojąłem, że w tym wszystkim udział bierze również Bogu ducha winny Skutter. Nie mogę ryzykować, że biedak straci życie przez moją ciekawość. Czas było odpuścić i uratować chłopaka od pasożyta przynajmniej na jakiś czas.
        - Muszę przyznać, że zaciekawiłeś mnie.-- przerwałem, spoglądając na lustro. Zerkałem na postać Skuttera oddzielonego od nas przez szklaną powłokę, tak jakby biedak nie mógł przekroczyć drzwi, prowadzących do głównej sali, w której odbywa się impreza. Był teraz jakby nieaktywny. Kanabi przejął kontrolę, to też znajdował po tej samej stronie co ja, którą nazwałbym "świadomością". - Odpuszczę Ci na jakiś czas. Nie zrozum mnie źle, nie jestem typem człowieka, który nie docenia swojego przeciwnika ale nie jesteś dla mnie większym zagrożeniem niż bijuu, czy ludzie których spotykałem na swojej drodze.- Dopowiedziałem, powracając wzrokiem na starożytnego pasożyta. Wydawał się być dziki oraz pełen pasji w powolnym acz sukcesywnym docieraniu do celu. Przez myśl przeszło mi zapytanie; jak sam zareagowałbym na taką istotę i czy mógłbym ją odeprzeć zanim zajęłaby fotel obok mojego Ja? Rozmyślenia przerwał błysk lustra, przypominający mi o tym po co tu tak naprawdę przybyłem. - Póki co, czas na Ciebie. Skutter musi od Ciebie odpocząć.
       Czerwone oczy zadrżały delikatnie, serwując nieświadomemu Kanabiemu nowe ilustracje. Genjutsu wprowadziło chakrowy byt w wizję, w której to on jest po drugiej stronie lustra, podmieniając się miejscami z młodym Uchihą. Miało to sprawić by Kanabi faktycznie uwierzył, że został przeniesiony przez co jego świadomość, samoczynnie przeżuci go w jego własnym wykreowanym świecie na drugą stronę - nieświadomości. Biedakowi chwilę zajmie pojęcie, że nie jest już zależny od mojej techniki a jedynie od swojego pojmowania. Sposób nieco zawiły, i nie wypróbowany przeze mnie dotychczas, lecz jego powodzenie może okazać się dla mnie bardzo przydatne w przyszłości. Skutter powinien odzyskać dzięki temu kontrolę nad sobą i to na jakiś czas bez nieproszonych występów.

Offline

 

#1124 2019-10-03 15:51:44

 Skutter

Klan Uchiha

Zarejestrowany: 2019-07-19
Posty: 94
Klan/Organizacja: Uchicha
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Członek Klanu
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 21

Re: Skaliste góry

     -Co....co się stało ała ale mnie boli głowa.-Powiedziałem z trudem podnosząc się z ziemi zaś obok stał inna osoba.Kim on był?Nie mogę sobie przypomnieć tak jakbym miał chwilową pustkę w głowie.

        Właśnie! Pustka! Nie wyczuwam obecności Kanabiego wewnątrz siebie tak jakby był w zupełnie innym miejscu. Spojrzałem w górę i znalazłem przyczynę prawdopodobnej nieobecności mojego towarzysza życia. Czerwone oczy klanu Uchiha moje Kenkei-Genkai który jeszcze się nie przebudził. Już sobie przypomniałem kim on był i bardzo mnie dziwiła jego obecność. Imię tego człowieka słyszał prawie każdy członek mojego klanu czyli Yocharu. Rozmawialiśmy o Kazunarim-sensei gdy nagle cały świat się dla mnie rozmył reszty nie pamiętam ale coś się stało.

        -Cooo...tu się stało.-Powiedziałem upadając na ziemię z braku siły.Czułem się jakby przed chwilą została wewnątrz mnie stoczona jakaś walka. Do tego niezmiernie bolała mnie głowa próbując przeszukać wspomnienia z ostatnich wydarzeń  to pamiętałem tylko walkę z niedźwiedziem oraz że jakiś dziwny metalowy błysk spod osuwiska przykuł moją uwagę ale nic więcej reszta wydarzeń jakby zniknęła.


https://i.imgur.com/it4UFsu.jpg

Offline

 

#1125 2019-10-04 16:04:56

Straznik 9

Strażnicy

Zarejestrowany: 2009-12-19
Posty: 214

Re: Skaliste góry

Skutter, sesja prosta #19

Nauka o żywiołach Jin i Jang to tematyka zostawiana zazwyczaj na późniejsze lata edukacji ninja, zazwyczaj uczniom dość problemów sprawiają same żywioły podstawowe. Niezależnie od złożoności zagadnienia, jest to gałąź niezwykle ciekawa i wprost czekająca na zbadanie. Mówi się na przykład, że żywota Uchihów nieodłącznie związane są ze sferą umysłu, Yin, wszak stanowiącą siłę napędową genjutsu. Na swój sposób fakt ten okazał się bardzo fortunny dla dwójki czarnowłosych w jaskini, ponieważ genjutsu kształtuje umysł na tyle, na ile jest możliwe kształtowanie czegoś nienamacalnego. To, co Yocharu określił jako zamiar wmanewrowania Kanabiego w iluzję, wcale nie okazało się takim w świecie, w którym tkwili, równie niematerialnym jak obecność ambasadora. Upraszczając - słowo ciałem się stało - dla każdego przebywającego w głowie Skutteru złudzenie zamierzone przez Yocharu przybrało jak najbardziej dosłowną formę. Kanabim szarpnęło w tył, aż jego kończyny zdały się zatrzepotać od oporu powietrza, niczym warkocze komety. Pasożyt ze sporym impetem uderzył w lustro, wprowadzając je w szalony ruch obrotowy wokół poziomej osi je stabilizującej. Gdy obłędna karuzela zakończyła swój pęd, na tafli wody między lustrem i Yocharu leżał oryginalny rezydent tej przestrzeni umysłowej, Skutteru.
Całość scenki była widoczna w pełni tylko dla osoby zwanej dla wygody narratorem, ponieważ wraz z lustrem, cały ten umysłowy świat wpadł w obłędny pląs, tracąc kształt i przestrzeń. Po chwili sytuacja zaczęła wyglądać podobnie - Yocharu na nogach, Skutteru na ziemi - acz w przyjemnie bardziej znajomej okolicy. Samotna kropla wody skapnęła ze stalagmitu na czubek głowy chłopaka, ponaglając do powrotu do rzeczywistości.

Offline

 

#1126 2019-10-09 12:28:18

 Yocharu

Klan Uchiha http://i.imgur.com/p2qZr4s.pnghttp://i.imgur.com/bRrcMpK.png

50499111
Skąd: Hidari
Zarejestrowany: 2014-04-03
Posty: 996
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Lider/ Weteran
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 26

Re: Skaliste góry


       Plan okazał się sukcesem. Chwilę po jego wdrożeniu, obaj znajdowaliśmy się ponownie w znajomej jaskini z tą różnicą, że moja świadomość nie została naruszona zaś Skutteru nie do końca pojmował co tak naprawdę przed chwilą zaszło. Siły witalne młodzieńca, spadły do poziomu bliskiego samego dna i jedyne na co było go stać w tej chwili to po prostu żyć i wypowiedzieć kilka słów. Tajemnica zawarta w młodzieńcu, stała się również moją, zasypując głowę pytaniami związanymi z naturą Kanabiego. Na chwilę obecną udało mi się go poskromić ale wróci i nie da się nabrać ponownie na tą samą sztuczkę. Muszę się temu baczniej przyjrzeć jak dokończę wszystkie sprawy.
       - Opowiem, Ci później. Póki co, masz sąsiada z głowy na jakiś czas.
       Co do samego czasu to straciłem go wystarczająco wiele. Jednym zgrabnym gestem stworzyłem klona, który podszedł do leżącego ninja i wziął go na barana by dostarczyć go do byłej siedziby Yugure.
       - Zostaniesz zaniesiony do miejsca, które było celem Twojej misji. W normalnych warunkach bym na to nie pozwolił więc możesz być wdzięczny. Tam odpoczniesz a gdy nabierzesz już sił, zostaniesz odprowadzony do wyjścia. Do zobaczenia.
       Yocharu w iście nindżowym stylu wyparował, znikając i tak ledwie widzącemu Skutteru z oczu. Czas naglił a Shin zapewne czeka, tłumacząc swoim znajomym moje nagłe zniknięcie. Po drodze przybrałem ponownie dziecięcą formę by nie wzbudzić większych podejrzeń. Klon w tym czasie przemierzał jaskinie z Uchihą na plecach by dotrzeć do kryjówki. Tam ma zostać przekazany Miyuki, która będzie sprawowała nad nim pieczę aż do wyzdrowienia, zaś duplikat po prostu wróci do kraju wiecznego klonowania i obłoków.

Offline

 

#1127 2019-10-13 17:19:55

 Skutter

Klan Uchiha

Zarejestrowany: 2019-07-19
Posty: 94
Klan/Organizacja: Uchicha
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Członek Klanu
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 21

Re: Skaliste góry

       Wszystko dookoła zdawało się wirować gdyby nie to że trzymał mnie klon Yocharu to bym dawno upadł na ziemię każdy krok sprawiał mi wiele trudu jak i również utrzymanie przytomności miałem dziwne uczucie w głowie i nie mogłem połapać myśli jakieś wspomnienia których nie znałem przeplatały się z tym co pamiętałem. Nic z tego nie rozumiem. Nagle w momencie gdy mieliśmy opuszczać miejsce w którym klon Yocharu mnie podniósł przypomniało mi się coś.

      -P...Pod głazami..... coś jest.-wyszeptałem resztką sił.

      Czułem jeszcze potężniejsze zawroty głowy po wypowiedzeniu tych słów chyba nie wytrzymam i stracę przytomność. Jedna myśl ciągle siedziała w mojej głowie jaki stosunek mają do siebie Kazunari oraz Yocharu? Obydwoje jak widać wiedzą o tym miejscu ale nic nie wiem o ich relacjach.


https://i.imgur.com/it4UFsu.jpg

Offline

 

#1128 2019-10-13 23:38:15

Straznik 9

Strażnicy

Zarejestrowany: 2009-12-19
Posty: 214

Re: Skaliste góry

Skutter, sesja prosta #20

Klon, którego starszy ninja zostawił po sobie, nie był bardziej rozmowny od oryginału, a i tak Skutteru poznał Yocharu od strony gadatliwszej, niż zazwyczaj. Może to w skutek niezwykłych cech przybysza. Gdy jednak półprzytomny ninja wskazał na kupę kamieni i wspomniał o swoim odkryciu, klon zerknął w tamtym kierunku i zamarł. Powoli położył nie mogącego ustać Skutteru na kamieniach i sięgnął do wewnątrz sterty. Po chwili wydobył stamtąd sprzączkę od paska, którą zdawał się rozpoznawać. Zrobił dwa kroki w tył, milcząc, po czym oderwał wzrok od zawału i podjął dalej misję transportowania wędrowca do siedziby tego, co nazywało się niegdyś Yugure.
- O tym, co znalazłeś, porozmawiamy jutro, jak odeśpisz. - mruknął, odstawiając młodszego Uchihę do średniej wielkości hallu budynku, który znajdował się najwyraźniej wewnątrz góry. Poszedł następnie zamienić z kimś kilka słów i zniknął przybyszowi z oczu.
Skutter dopiął swego, choćby i okrężną drogą - dotarł do celu misji. Oczywiście w obecnych okolicznościach nie nadawał się do dalszych wędrówek dalszych, niż do najbliższej sypialni, ale naturalnym następnym krokiem jego przygody był zapewne raport zwrotny. To musiało zaczekać do jutra.

Następny odpis robisz już w... Siedzibie Yugure

--==T H E....E N D ==--

Yocharu, Sesja na artefakt - jednoosobowa, trudna #17

Zniknąwszy młodszemu Uchiha z oczu, oryginalny PO lidera klanu udał się z powrotem na powierzchnię, w celu znalezienia przybranego syna. Nie musiał szukać długo, bo w obliczu niezwykłych ostatnich kilku chwil wyleciało mu z głowy, że miał nie wracać do lasu, bo Shin chciał odprowadzić kolegów do wioski. Do czasu, kiedy dorosły na powrót (nie pierwszy raz już dziś) przybrał wygląd dziecka, jego wychowanek zamachał do niego z traktu prowadzącego od strony wioski Uchiha.
- Tak ci się spodobało? - zagaił ze śmiechem Shin, niepoprawnie odczytując powody Henge Yocharu - Już wszystkich odprowadziłem i chyba nawet nie dostaniemy bury od Miyuki, jeszcze nie ma północy. A co z tym nowym?
Faktycznie, choć jego wspólna z wychowankiem rozrywka została przerwana przez pojawienie się Skutteru, i tak miała się już ku końcowi i w zasadzie nic nie stało na przeszkodzie udać się do siedziby i wyczekiwać poranka, a wraz z nim spotkania z Gerechim. Gdy więc stali tak we dwóch, decydując się na dalsze działanie, gdzieś niedaleko pyknął klon ambasadora Kaminari, niosąc ze sobą Wiedzę.
Pasek Zangetsu Uchiha czeka na niego w jego pokoju.

Offline

 

#1129 2019-10-22 12:02:33

 Yocharu

Klan Uchiha http://i.imgur.com/p2qZr4s.pnghttp://i.imgur.com/bRrcMpK.png

50499111
Skąd: Hidari
Zarejestrowany: 2014-04-03
Posty: 996
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Lider/ Weteran
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 26

Re: Skaliste góry


        Sprawnie skierowałem swe kroki ku potencjalnej pozycji Shina, chcąc szybko dołączyć do paczki. Nie chciałem by dzieciaki nabrały podejrzeń by móc łatwiej wtopić się w tłum. Zanim na dobre zdążyłem opuścić kryjówkę, oczom mym okazał się przybrany syn, a przynajmniej za takiego mogłem go uważać. Zrozumiałem, że ekipa rozeszła się w swoich kierunkach, wykrzywiając usta w lekki grymas gdy młodzian postanowił nieco ponabijać się z mojej przybranej tymczasowo formy. "Odpufnąłem", ujawniając światu swoje prawdziwe oblicze, patrząc na Shina już z wyższej o kilkadziesiąt centymetrów perspektywy.
        - Myślałem, że jeszcze muszę chwilę się wtopić. - próbowałem się wyratować, bo zamiana w samego siebie z przeszłości, okazała się całkiem relaksująca - Tak, musimy wracać i wypocząć. Chce mieć świeżą głowę jutro. - Nawet nie zastanowiłem się, czy chłopak nie weźmie tego zbyt dosłownie. Odwracając się w kierunku kryjówki, ruszyłem w towarzystwie młodocianego. - Jeden z Uchiha nieco zabłądził. Jest teraz w siedzibie pod opieką Miyuki. - Skutteru, bo oczywiście o nim mowa, był tak samo intrygujący co niebezpieczny. Chciałem jak najszybciej powrócić do siedziby aby dalej kontrolować sytuację. W chwili obecnej, problem został wyciszony ale nie miałem doświadczenia z czymś podobnym, więc określenie czasu w jakim Kanabi się zregeneruje było niemożliwe. Nie mogłem trzymać go tak blisko Shina i Miyuki, bo choć oboje byli wytrwali i dzielni, z mroczną siłą, rzekomo starożytnego ninja, nie poradziliby sobie, zwłaszcza że sam nie mam pewności czy ja dam radę. W chwili tej postanowiłem jednak wyciszyć myśli i w spokoju wrócić do kwatery lecz mózg intensywnie zarejestrował nowe informację, jakbym przeczytał książkę całą w ułamku sekundy. Klon znalazł pasek przywalony kamieniami, który przypominał wybitnie ten noszony przez martwego już towarzysza z klanu.
       Nieświadomie przyspieszyłem kroku, zmuszając chłopaka do szybszego poruszania kopytkami. Wiem, że jego nadpobudliwość, tak normalna w tym wieku, wprawiała go w radosny bieg lecz w pewnym momencie tempo jakie narzuciłem, powodowało że Shin widział mnie bardziej jak zjawę, która rozmywa się, by pojawić się kilka metrów dalej i tak w kółko. Dopiero gdy dotarłem do wejścia prowadzącego w głąb kamiennych korytarzy, rozejrzałem się w poszukiwaniu chłopaka. Widząc jak ledwo nadrabia tempa, kiwnąłem głową, delikatnie marszcząc brwi. - Przepraszam, zamyśliłem się. - Odrzekłem, prowadząc już stały unormowany krok aż do samej siedziby.

Theme for Zangetsu


       Gdy dostrzegłem już główną bramę, prowadzącą do środka kondygnacji, kiwnąłem w stronę młodzieńca.  - Zamelduj się u Miyuki. Ja zaraz przyjdę. - Tym razem już całkowicie celowo rozmywając się chłopakowi jak za użyciem Shunshin no jutsu. Powędrowałem do pokoju, który wybrałem na swój już ponad dziesięć lat temu. Otworzyłem szeroko drzwi, dostrzegając na stoliczku zapełnionego zwojami, pasek. Chwyciłem go w dłoń, aktywując sharingana jakby chcąc dostrzec jakieś ślady chakry po jego ostatnim nosicielu. Byłem pewny do kogo należał ale czyn ten miał mnie jeszcze bardziej upewnić w tym przekonaniu. Brak poszlak nie wzbudził we mnie nadziei. A więc Zangetsu nie rozmył się w powietrzu ani nie zginął w walce o lepsze jutro klanu. Nieszczęśliwiec zginął pod niestabilnym, skalnym sufitem, chcąc wyruszyć w kolejną podróż i wyruszył w tą ostatnią. Zacisnąłem dłoń, ściskając materiał. Poczułem żal, bo choć nie widziałem tego Uchihy od lat wielu i szansa na to, że wciąż żyje była nikła to mózg ludzki tworzy nadzieję, która ugina się dopiero przy faktach niepodważalnych. Gdy tylko zakończę bieżące sprawy, odszukam jego szczątki i dam mu godny pochówek. Tymczasem odłożyłem pasek do szuflady, powoli ją zamykając jakby chcąc podświadomie oddać hołd nieszczęśliwcowi.

   
     Zanim pójdę spać, wyczekując dnia następnego i spotkania z Gerechim, zamelduję się i ja u Miyuki, doglądając Skutteru. Wszedłem do głównego pomieszczenia, rozglądając się za jakąś twarzą ale nikogo nie dostrzegłem. Słysząc głos Shina, skierowałem się ku miejscu rozmowy, nie mogąc niczego dojrzeć nowo poznanego Uchihy.
       - Gdzie on jest?
z/t -> Siedziba organizacji Yūgure

Offline

 

#1130 2019-12-30 15:53:57

 Yocharu

Klan Uchiha http://i.imgur.com/p2qZr4s.pnghttp://i.imgur.com/bRrcMpK.png

50499111
Skąd: Hidari
Zarejestrowany: 2014-04-03
Posty: 996
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Lider/ Weteran
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 26

Re: Skaliste góry

Z/T » Wioska Klanu Uchiha » Skaliste Góry


       Wędrówka w góry skaliste z przyczyn oczywistych, nie stanowiła problemu dla Uchihy i choć nogi kierowały mnie w stronę miejsca narysowanego na ulotce, prawdopodobnie najkrótszą możliwą trasą, gdyby ktoś poprosił mnie o wskazanie go na mapie to odkryłbym z zaskoczeniem, że nie umiem tego precyzyjnie umiejscowić. Po prostu szedłem krętymi ścieżkami pomiędzy górskimi zboczami by zza jednego z nich wyłonił się widok, który zapierał dech w piersiach i stanowił cel mojej podróży. Otworzyłem szeroko oczy, o mało nie otwierając ust z podziwu dla lokacji. Szum wody dobiegający z majestatycznego wodospadu budził jednocześnie grozę, ukazując potęgę natury i dziwny spokój, będąc idealnym miejscem na medytację i pogrożenie się zamyśleniu. Przez kilka sekund stałem wpatrzony w piękny obraz matki ziemi, udekorowany mistycznymi kapliczkami, które powstały z ludzkich rąk lecz dla odmiany nie zbrukały tego co już było idealne.
       Potrząsnąłem głową, wybudzając się z zafascynowania i skierowałem się w stronę struktur aby odkryć ich tajemnicę. Wolnym krokiem przeszedłem pomiędzy kapliczkami, przyglądając im się pobieżnie. Zatrzymałem się dopiero na wysokości posągu, który choć posiadał wiele wykutych rąk, tylko w dwie miał zajęte. To czego tak kurczowo pilnował, było właśnie tym co nie pozwalało mi spokojnie spać. Mała, niepozorna, gliniana butelka. Poczułem się jakbym osiągnął swój cel. Wystarczyło wyciągnąć dłoń, zabrać naczynie i je otworzyć a wszystko będzie jasne. Ręka sama wysunęła się spod płaszcza, powoli lecąc w stronę przedmiotu, choć równie łapczywie jak istoty ze Śródziemia po pierścień. Siła mojej woli, na moje szczęście, obdarowała mnie mentalnym liściem, wybijając z dziwnego letargu. To nie może być takie proste, inaczej ktoś już dawno odgadłby zagadkę. Obróciłem się, spoglądając na pomniejsze kapliczki. Wcześniej nie zwróciłem na to uwagi ale byłem prawie pewien, że posiadając one jakieś wyryte podpowiedzi, ukryte za mistycznie brzmiącymi słowami. Postanowiłem właśnie na tym się skupić i przyjrzeć się dokładnie każdej z nich.

Offline

 

#1131 2020-01-10 18:46:06

Straznik 9

Strażnicy

Zarejestrowany: 2009-12-19
Posty: 214

Re: Skaliste góry

Sesja na artefakt - jednoosobowa, trudna #28
THEME
AMBIENT
AMBIENT na 100% głośności, THEME na 50%

Będąc tak blisko rzekomego celu podróży, Yocharu ledwo nie uległ żądzy pobrania artefaktu tu i teraz. Zrezygnował jednak, słusznie zakładając, że gdyby polegało to po prostu na wzięciu przedmiotu, ktoś zrobiłby to już dawno temu. Było jasne, że pozostałe dłonie, skierowane w stronę kapliczek, też miały tu znaczenie. Mało tego, po bardziej wnikliwej, drugiej inspekcji, ninja nie miał już wątpliwości, że ktokolwiek stworzył miejsce, w którym przebywał...
Można było ująć to tak: Nawet gdyby kamienne dłonie posągu nie blokowały dostępu do butelki, zabranie jej ot tak nosiłoby znamiona świętokradztwa. Z Yocharu był archeolog jak z koziej dupy trąba (całe jego doświadczenie w odkopywaniu historii spod gruzów do tej pory opierało się na znalezieniu tego, co zostało z Zangetsu), ale jako ninja po prostu widział i rozumiał więcej, nawet bez aktywacji sharingana. A widział tyle, że cały układ architektoniczny pozostał nietknięty zębem czasu mimo wyraźnych oznak, że tkwi tu od wieków. A powodów do erozji przy całej tej wilgoci nie brakowało. Tu i ówdzie mech porastał ściany danej kapliczki, ale sama konstrukcja zawsze pozostawała nienaruszona, jakby i natura rozumiała powagę sprawy.
Co do samych kapliczek, Yocharu skupił się na poszukiwaniu wyrytych podpowiedzi i jak najbardziej - znalazł je. Podobnie jak niezliczone zastępy badaczy wszelkiej maści, zauważył kilka wersów utrwalonych w kamieniu frontowym każdej z 8 konstrukcji. Czym innym jednak było przeczytanie ich. W pierwszym momencie ninja miał już cofnąć swoją poprzednią obserwację na temat nieskazitelnego stanu kapliczek, bo litery zdawały się wytarte do nierozczytywalności. To jednak nie było to - im bardziej czarnowłosy skupiał się na danym miejscu, tym mniej litery przypominały w nim litery, podczas gdy podświadomość mówiła mu, że na obrzeżach jego wzroku wszystko gra. Coś mu to przypominało, ale nie wiedział, co.

Ostatnio edytowany przez Straznik 9 (2020-01-10 18:46:43)

Offline

 

#1132 2020-01-16 11:32:24

 Yocharu

Klan Uchiha http://i.imgur.com/p2qZr4s.pnghttp://i.imgur.com/bRrcMpK.png

50499111
Skąd: Hidari
Zarejestrowany: 2014-04-03
Posty: 996
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Lider/ Weteran
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 26

Re: Skaliste góry


       Wolnym krokiem, przemierzałem przestrzeń pomiędzy kapliczkami by z należytą uwagą móc przyjrzeć się wyrytej na nich zawartości. Nie dziwota, że nikt wcześniej nie był w stanie odkryć tajemnicy bo na pierwszy rzut oka, znaki przypominały losowo wybite na kamiennej płycie symbole, przywodzące na myśl jakiś starożytny język albo żart praludzi. Gdyby mój ostatni pomysł okazał się trafny, przyznałbym to jako najlepszy prank w historii ludzkości. Trudno jednak uwierzyć, że tak mistyczne miejsce może być jedynie wynikiem poczucia humoru, które nawet sama natura i chakra doceniła. Zatrzymałem się przy jednej z kapliczek, pochylając się nad nią by móc z bliska ocenić stan napisów. Im dłużej patrzyłem, tym bardziej odczuwałem dyskomfort, dochodzący jakby zza gałek ocznych, który można porównać do założenia okularów o niewielkiej korekcie przez osobą o zdrowych ślepiach. Mrugnąłem kilka razy, przetrzymując nieco dłużej zamknięte powieki. Uniosłem dłoń, przecierając tablice przed sobą lecz nic po za kurzem na palcach się nie ujawniło. Wtem metaforyczna żarówka, która delikatnie jarzyła się nad moją głową, rozświetliła się. Jeżeli cała ta placówka mogła powstać przez mędrca lub moich przodków, to może być zaszyfrowana dokładnie tym samym sposobem co tablica w wiosce Uchiha. Bezzwłocznie aktywowałem sharingana, zamieniając czarną gałkę na czerwoną z trzeba łezkami by sprawdzić czy mam rację. Zakładałem kilka opcji. Pierwsza to oczywiście pełen sukces. Druga; częściowe odkrycie tajemnicy co oznacza, że jestem zmuszony do aktywacja Mangekyo i trzecia; kompletna porażka a co za tym idzie, wymóg szukana innego sposobu na rozwiązanie tajemnicy.

Offline

 

#1133 2020-01-17 13:13:14

Straznik 9

Strażnicy

Zarejestrowany: 2009-12-19
Posty: 214

Re: Skaliste góry

Sesja na artefakt - jednoosobowa, trudna #29
THEME

Intuicja naprowadziła Yocharu na słuszne tory. Abstrachując już nawet od samych Uchiha, świat ninja jako ogół wypełniony był tajemnicami po brzegi i czerwonoocy nie stanowili wyjątku od reguły. Ba, ich metody przekazywania pradawnej wiedzy cechowała wręcz pewna pretensjonalność, jakby zwoje i księgi nie były dość dobre dla naczelnego klanu ninja. I tak oto, również tym razem, spuścizna przodków Yocharu spisana została w niepomnym zęba czasu kamieniu, przy użyciu tajemnego alfabetu, który tylko posiadacz klanowego dojutsu był w stanie odczytać. Pompatyczność motzno.
Treść, jaka objawiła się przyszłemu liderowi przed czerwonymi oczyma, nie była na pierwszy rzut oka czymś, wobec czego ktoś zadałby sobie trud zatajenia. Mianowicie - każdą kapliczkę opiewał liczebnik oraz jakiś fragment shintojskiego mitu o Susanoo. Wędrując od lewej do prawej, Uchiha notował w pamięci:

1 napisał:

"Bogowie Wysokiej Równiny Niebios postanowili ukarać Susanoo. Kazano obciąć mu brodę i wyrwać paznokcie u stóp i dłoni. Następnie wygnano go do prowincji Hidari, gdzie podczas tułaczki trafił na rozpaczających Ashinazuchiego i Tenazuchi."

2 napisał:

"Pięc bóstw męskich zrodzonych z oddechu Susanoo było, jak on, twardymi i wytrzymałymi wojownikami i utwierdziło to boga w przekonaniu, że wygrał zakład. Ogarnięty uczuciem zwycięstwa, Susanoo porozrywał groble na polach ryżowych siostry i zanieczyścił izbę, gdzie przyjmowała ofiary pierwszych plonów."

3 napisał:

"Raptowne kroki potężnego i pewnego siebie Susanno powodowały, że woda wylewała z rzek a ziemia dudniła pod jego stopami. Czując wstrząsy wywołane przejściem brata, Amaterasu wyszła mu naprzeciw, ubrana jak wojownik."

4 napisał:

"Usłyszawszy od rodziców Kushiinady o jej losie, poruszony do głębi Susanoo zapłakał gorzko a łzy kapały z jego nosa, tworząc jeziora. Gorąco jej współczując, bóg wiatru postanowił rozprawić się z Yamato no Orochim i uwolnić przyszłą żonę od ponurego losu."

5 napisał:

"Rzuciwszy się na przedni trunek, ośmiogłowy wąż jął chłeptać ze wszystkich kadzi naraz. Zaspokajając pragnienie wszystkimi ośmioma pyskami jednocześnie, potwór rychło zasnął."

6 napisał:

"Bogini nie wierzyła w pokojowe intencje brata, bóstwa zdały się więc na sąd niebios - natura ich potomstwa miała dać wyraz ich intencjom. Amaterasu podzieliła miecz Susanoo na trzy części, przeżuła i stworzyła z nich swe córki delikatnej i szlachetnej urody."

7 napisał:

"W swej przebiegłości bóg wiatru nakazał zbudowanie ośmiu wielkich kadzi, które miały zostać napełnione ośmiokrotnie uwarzoną sake. Gotowe kadzie zostały ustawione przy ośmiu wrotach, a Susanoo zaczaił się z mieczem w dłoni i czekał na przybycie smoka."

8 napisał:

"Siostra długo znosiła wybryki Susanoo w milczeniu. Jednak gdy ów wrzucił do tkalni bogów obdartego ze skóry źrebca, przerażona jego bezwzględnością, Amaterasu skryła się w niebiańskiej jaskini, pogrążając tym samym świat w mroku."

Ostatnio edytowany przez Straznik 9 (2020-01-17 14:10:23)

Offline

 

#1134 2020-02-11 21:02:18

 Yocharu

Klan Uchiha http://i.imgur.com/p2qZr4s.pnghttp://i.imgur.com/bRrcMpK.png

50499111
Skąd: Hidari
Zarejestrowany: 2014-04-03
Posty: 996
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Lider/ Weteran
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 26

Re: Skaliste góry


       Intuicja mnie nie zawiodła, choć jak podejrzewam, każdy z klanu Uchiha stojąc tu w miejscu gdzie stoję ja, zrobiłby to samo. Fakt, że nie odkryto tego wcześniej, musiał oznaczać że tylko posiadacz Mangekyo był w stanie ujrzeć te napisy, choć pierwszym posiadaczem takich oczu nie jestem. Prawdopodobnie Ci o stopniu zaawansowania sharingana co ja, nie byli zainteresowani tajemnicą ukrytą w kapliczkach lub zagadka przerosła ich rozumy. Wolałem jednak założyć opcję pierwszą. Zawsze z tyłu głowy mam świadomość, że przeciwnicy, którzy stawali i stawać będą na mej drodze, mogą być silniejsi i mądrzejsi ode mnie. W chwili obecnej, myśl ta nie poprawiła mi humoru bo jeżeli stał tu inteligentniejszy przedstawiciel "wachlarzy"niż ja i tego nie rozwiązał to może być cienko.
      Zagadka rozbita na osiem części, wydawała się podsuwać mi wiele poszlak wartych zbadania i póki co miałem przed sobą mnóstwo pomysłów do sprawdzenia, zanim utknę w martwym punkcie. Raz jeszcze postanowiłem przeczytać każdą z kapliczek, zatrzymując się przy nich na nieco dłużej aby przeanalizować i obadać kilka tropów.
       Pierwsza brzmiała jak wstęp, zapowiadając opowieść z tajemnicą do odkrycia. Mimo wszystko wspominała o brodzie oraz paznokciach Susanoo, które zaintrygowały mnie na tyle by podejść do rzeźby i porównać z opisem. Chwyciłem za brodę posągu, próbując w delikatny sposób odczepić ją od całości. Brak rezultatu. Paznokcie, jak paznokcie. Niektóre zgrabnie wyprofilowane do palca, inne nieco wystające co zapewne było kwestią interpretacji autora. Tak jak sądziłem, zwykły wstęp.
       Druga kapliczka kontynuowała historię. Pięć bóstw nic na ten moment mi nie mówiło. Kapliczek było osiem, rąk posągu wiele z czego cztery trzymały artefakt, który mnie interesował. Poszlaki nie dostrzegłem. Część o polach i izbach nawet nie zadzwoniła mi w głowie. Próżno szukać w Hidari konkretnych miejsc pod uprawy a tym bardziej w górach gdzie otaczała mnie z każdej strony woda, spływająca ze zboczy.
       Trzecia i pozostałe części historii, definitywnie potwierdziły moje podejrzenia. Z kapliczek musi zacząć lecieć woda ale by do tego doszło, musi zajść jakiś proces. Rozglądałem się we wszystkie kierunki róży wiatrów, próbując wynaleźć jakiś punkt, guzik, wajchę ale byłoby to przecież zbyt proste. Choć przez krótki moment, przyszło mi na myśl aby użyć Susanoo i zrobić nieco hałasu, co być może wywołałoby wstrząs, wiedziałem już że branie zbyt dosłownie opowiastki, nie ma żadnego sensu. Przekląłem pod nosem, kierując wzrok ku niebu. Właśnie a gdyby tak wznieść się nad wszystkim i zobaczyć całość z innej perspektywy? Czy będzie to miało jakiś sens? To, że ja jestem w stanie przywołać odpowiedniego Summona to nie znaczy, że w przeszłości jakikolwiek Uchiha zakładał, że będzie można użyć jakiekolwiek formy latania. Chyba, że ktoś z uporem maniaka i silnymi łydkami, skakałby w górę na kilkadziesiąt metrów przez kilkanaście minut by wyłapać coś, czego stąd nie widać. Wtem niespodziewanie zapaliła się nad głową żarówka. Szybko złożyłem odpowiednie gesty i uderzyłem dłonią w ziemię, przywołując dużego jastrzębia.
        - Witaj ponownie. Masz szansę wykazać się wiedzą i trochę pogadać ale najpierw podlećmy nieco do góry. - Rzekłem, wskakując na summona.
        - Zapewne nie muszę Ci mówić gdzie jesteśmy. Znasz te miejsca lepiej niż ja ale gdyby umknęło Ci uwadze -jesteśmy na końcu a może na początku Szlaku Mędrca. W starych kapliczkach zawarte są tajemnicze wskazówki jak uzyskać dostęp do artefaktu i tylko posiadacz Mangekyo jest w stanie je rozczytać. Legendy znasz dobrze więc i historię Susanoo zapewne kojarzysz.
       Wtem dostałem olśnienia jakby świeże górskie powietrze, orzeźwiło mój umysł. Chwilę po starcie ku niebu, stworzyłem klona który zgrabnie wylądował na ziemi, w miejscu z którego wyfrunąłem. Zaczął przyglądać się kapliczką, skacząc od jednej do drugiej tak jakby coś nie pasowało w ich opisach. Tak, kolejność opisów była przypadkowa a ja musiałem poskładać to do kupy. Wypracowana przez duplikat chronologia plasowała się w ten sposób: 3,6,2,8,1,4,7,5. Nie byłem pewien za sto procent ale po obejrzeniu terenu z lotu ptaka, być może wyłapię ważne dla historii elementy.

Offline

 

#1135 2020-03-03 01:54:34

Straznik 9

Strażnicy

Zarejestrowany: 2009-12-19
Posty: 214

Re: Skaliste góry

Sesja na artefakt - jednoosobowa, trudna #30

    Powodowany potrzebą zmiany perspektywy, a także niewielkim, właściwym nindżom egoizmem, Yocharu postanowił przyzwać Garudę. Wielki drapieżnik łypnął na przyszłego lidera zaczerwienionym okiem i donośnie beknął. Po czym ostrożnie odłożył karafkę na ziemię, tam, gdzie jeszcze moment temu, "po jego stronie" kuchiyose, był stół i kieliszki.

- Szefuniu, jak obiecaeś, że odezswiesz się w mniej napiętej sytuacji, niż ostatnio... - zaczął powoli, może by ukryć rozdrażnienie, a może to, że słowa nie do końca współpracowały - nie sąziłem, że masz na myśli "w sytuacji libacji", hrhr. To się chłopaki pewnie dzźiwią terzs.
Rozejrzał się wokół spod przymrużonych powiek i ziewnął.
- A jednak są brzyszydsze miejsca na spędzsanie dnia. Ale musimy pogadać przy okazji o jakimś systemie wżessnego ostrzegania, bo jeśli liczysz na lot powrotny do Ronin, to zapomnij. Mówiem, nie latam, jak piję i na abarrr...hep...tno.

    Po niedługiej chwili, jaszczomb dał się namówić na wyniesienie Yocharu na szczyt urwiska, tworzącego wodospad nad doliną. Było to bezpieczniejsze niż próba stabilnego szybowania. Tam przysiadł koło Uchihy i otaksował wzrokiem widok pod sobą. słuchając wyjaśnień odnośnie przeznaczenia kapliczek. Pokiwał głową.
- Dobrześ to rozkminił, szefuniu. W podaniach hissoria Susanoo właśźnie tak przebiegła. Ale jak się do tego ma ten generał na dole, to ja nie wiem.
    Na pytające spojrzenie Yocharu wskazał dziobem na dolinkę poniżej.
- No bo te ręce tak trzżyma. Śmiszne, bo się mówi, że rozkasswał potokom - wyjaśnił a ninja teraz dopiero zdał sobie sprawę, na co patrzył. Z tej perspektywy faktycznie, posąg Susanoo wyglądał jak przywódca, wskazujący na poszczególne siły otwartymi dłońmi, gotów opuścić je na znak szarży na wroga.

Offline

 

#1136 2020-03-20 17:04:35

 Yocharu

Klan Uchiha http://i.imgur.com/p2qZr4s.pnghttp://i.imgur.com/bRrcMpK.png

50499111
Skąd: Hidari
Zarejestrowany: 2014-04-03
Posty: 996
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Lider/ Weteran
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 26

Re: Skaliste góry


         Alkoholowa woń przybywająca od Garudy, nie należała do rzeczy przyjemnych choć z zaskoczeniem muszę przyznać, że mniej odpychająco niż od ludzi. Kwestia flory bakteryjnej z ust? Nie mam pojęcia, biolog taki ze mnie jak geolog a jaki ze mnie geolog to mistrz gry już wyjaśnił chwilę wcześniej. Temat lotu może pominę, mając na uwadze, że to raczej ja sterowałem przechylając odpowiednio ciężar ciała niżeli upite ptaszysko. Gdy już obaj posadziliśmy tyłki na skalnej powierzchni, otrzymałem to co chciałem. Perspektywa była zupełnie inna a cały plac wydawał się teraz bardziej majestatyczny, mogąc objąć go całego wzrokiem. Niestety żarówka póki co nie świeciła nad moją głową. Wpadłem w krótki dialog z ptaszorem czego z początku żałowałem, próbując opanować napływające łzy, wyciskane przed złowrogi zapach. Nie, nie było to w żaden sposób orzeźwiające a przynajmniej nie dla mnie. Garuda w pewnym momencie palnął coś pół żartem pół, serio. - Hmmm, wedle opowieści rozkazy... -

       Tak, to był przebłysk choć nie byłem pewny czy trafny. Zerwałem się z miejsca, ześlizgując z klifu w stronę wody. Pięty "oparłem" o spływający strumień, jakbym zjeżdżał po zaśnieżonej górze. Chwilę przed dotknięciem tafli wody, wybiłem się w stronę placu, korzystając z siły rozpędu i lądując przy posągu. Kapliczki już sprawdzałem lecz nie zbadałem głównej atrakcji punktu turystycznego. Pijus miał niezłe spostrzeżenie. Ręce rzeźby były uniesione ku górze, gotowe do opuszczenia i zarazem wykonania rozkazu na atak. Wykonałem szybki obrót w stronę kapliczek, niespodziewanie czując ekscytację z możliwości rozwiązania nierozwiązanego. Być może kolejność również będzie kluczowa a nawet kwestia ustawienia względem pionu. Rozpocząłem od ramienia, które wskazywało na tabliczkę numer trzy. Delikatnie ruszyłem kończyną, by sprawdzić czy w ogóle zareaguje. O dziwo zareagowała opadając na sam dół. Być może miały jakiś system blokady na odpowiedniej wysokości. Chronologicznie, czas zająć się kapliczką numer sześć. Wykonałem tą samą czynność, wyczekując zatrzymania się nieco powyżej poprzedniej lecz ta wypoziomowała się w stosunku do poprzedniczki. Coś zrąbałem? Zła kolejność? Może powinny iść w górę? Wiele pytań na raz a rąk zostało jeszcze kilka. Gdy chciałem kolejną pchnąć ku górze, poczułem opór, który uniemożliwił działanie, jednak ramię się poluzowało i powoli opadło na sam dół jak pozostałe. Nie widząc innej opcji, dokończyłem opowiadanie historii, luzując to kolejne ręce w odpowiedniej kolejności. Gdy wszystkie znalazły się bliżej podstawy posągu, wyglądając jak właśnie wydany rozkaz ataku, odsunąłem się na kilka kroków, czekając na to co się wydarzy.

Offline

 

#1137 2020-03-22 15:19:47

Straznik 9

Strażnicy

Zarejestrowany: 2009-12-19
Posty: 214

Re: Skaliste góry

Sesja na artefakt - jednoosobowa, trudna #31

W czasie swojego rozkminiania zagadek przeszłości, Indiana Yocharu Uchiha majstrował przy obiekcie architektonicznym na mnogie sposoby, czepiając się wielu poszlak, podsuwanych przez intuicję. Czując, poniekąd słusznie, nadnaturalną naturę swojej misji, ninja pozwalał trybikom w swojej głowie kreować skomplikowane symulacje i szukać niezwykle ukrytych znaczeń. W większości tam, gdzie ich nie było, ale to dotarło doń dopiero przy ostatnim objawieniu, związanym z ramionami posągu. Do tego czasu, o czym nie wspomniał mój przedmówca, przyszły lider klanu zdążył podjąć próbę fizycznego przeniesienia przytwierdzonych do podłoża zaprawą, skomplikowanym systemem wodociągowym oraz toną chakry kapliczek, a także papugować posąg boga i samemu wskazać (jakoś, za pomocą dwóch ramion) na 5 kapliczek, które uznał za istotniejsze. W dalszej części programu przedstawienie zakładało też dotykanie, zapewne magicznym w swojej uchihowatości, dotykiem poszczególnych kapliczek oraz deklamowanie mitu o Susanoo. Te jednak idee umarły w zarodku i świat nie poznał oratorskich zdolności Yocharu, ponieważ nastąpiła Prawda.
Powodowany inspiracją ze strony Garudy, ninja zjechał po wodospadzie niczym Legolas po trąbie olifanta i rozpoczął realizację planu przestawiania ramion posągu. Kiedy tylko wziął się za pierwsze w kolejności, wskazujące na kapliczkę nr 3, to zjechało na sam dół a z kapliczki dobył się głuchy, gardłowy chrobot. Po chwil, z niewielkiej rurki trysnęła woda, przekierowana jakoś z potoków wokół. Podobnie działo się przy każdej następnej. Okazało się, że mechanizmy powodujące ramionami działały jak, nie przymierzając, zwyczajne dźwignie w dungeon crawl ;) Kiedy już wszystkie 8 kończyn dało, w kolejności, znak wodzie płynąć, ostatnie dwa ramiona okręciły się w łokciach, odsłaniając dostęp do trzymanej dotąd glinianej butelki. Kombinacja, ustalona między ninją i ninja-ptakiem okazała się prawidłową. Yocharu nie mógł tego wiedzieć, ale jakakolwiek pomyłka resetowałaby cały system i konieczne byłoby rozpoczęcie od nowa. Tym sprawniej udało mu się uwinąć z tym elementem układanki.

THEME


Mała kwestia - jeśli przyszły lider zdecyduje się zabrać butelkę, ujrzy szczegół zasłaniany dotąd przez dłonie posągu. Bezpośrednio za butelką znajdowała się część kamienia tak nieskazitelna, jakby ząb czasu nie tylko się jej nie imał, ale nawet nie miał tu wstępu. Był wypolerowany na gładko i opatrzony inskrypcją, która jeszcze bardziej wymykała się zmysłowi wzroku, jakby niekoniecznie istniała w tym planie materialnym:
[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

Offline

 

#1138 2020-04-01 16:35:02

 Yocharu

Klan Uchiha http://i.imgur.com/p2qZr4s.pnghttp://i.imgur.com/bRrcMpK.png

50499111
Skąd: Hidari
Zarejestrowany: 2014-04-03
Posty: 996
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Lider/ Weteran
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 26

Re: Skaliste góry

Theme


       Przez całe ciało przeszły ciarki, gdy wszystkie elementy zagrały, tworząc piękną, starożytną, mechaniczną kompozycję. Przez krótką chwilę nie wierzyłem, że udało mi się tego dokonać, prawdopodobnie jako pierwszy od początków istnienia tego miejsca. W końcu mogłem sięgnąć po przedmiot, który zaprzątał mą głowę od wielu dni. Wystarczyło wyciągnąć rękę, co też uczyniłem. Brakowało już tylko kilku centymetrów by posiąść butelkę lecz dłoń zamarła. Przełknąłem ślinę, spoglądając na kończynę trzęsąca się jak nigdy wcześniej. Czy to na pewno aby wszystko? Rozwiązałem zagadkę i nagroda należy do mnie? Kolejne wątpliwości, szukanie dziury w całym i kombinatoryka. Co mam teraz zrobić? Pochyliłem głowę, zamykając ślepia z ręką wciąż wyciągniętą. Myślałem o śnie, o drodze i o sensie tegoż wszystkiego. Czy gra jest warta świeczki? Czy artefakt ten jest czymś więcej niż tylko pamiątką po istocie, która to stworzyła czy może też prezentem dla odkrywcy? Poczułem się przez chwilę jak bandzior, profanujący święte miejsce. Głęboki wdech, lewa dłoń uderza mocno o policzek. Nie myśl o bzdurach, myśl co dalej, myśl!
       Chakra jakby wybuchła, nagle oplatając mnie, tworząc mroczną aurę. Z niczego zaczął powstawać szkielet, a żebra powoli łączyły się by dać podstawę dla reszty konstruktu. Wtem pojawiła się czaszka w efekcie jakby odwrotnym do spalania, tak jakby ogień tworzył a nie trawił. Gdy elementy kostne połączyły się ze sobą, nastąpił nowy krok w ewolucji. Tkanka mięśniowa z chakry zakryła szkielet, tworząc wielką humanoidalną postać, ujawniającą się jedynie od pasa w górę. Otwarłem oczy, czując jak siła Susanoo mnie otacza i bez wątpliwości i strachów żadnych, chwyciłem za butelkę by w końcu wpadła w me posiadanie. Spodziewałem się, no właśnie nie do końca wiem czego. Pewnym był tylko, że dokonałem odkrycia, ujawniając napis niedostępny wcześniej dla gapiów. Treść mogła być zagadką ale zarówno prostą instrukcją. Potrząsnąłem ceramicznym wyrobem by sprawdzić czy coś w sobie chowa. Podążając za starożytną inskrypcją, postanowiłem wyciągnąć korek ale zanim dłoń dobrała się do niego, znów zamarłem.
       Poczułem paraliżujący ból a policzek stał się wilgotny. Strużka krwi spłynęła z oka jako znak iż sharingan odbiera swoją zapłatę za te moc boską, studząc nieco mój zapał. O dziwo cieszyło mnie to, bo dopiero teraz zdałem sobie sprawę z nieprzypadkowości wody płynącej z kapliczek. To z niej powinienem zaczerpnąć by stać się godnym, nie z butelki. Tak też uczyniłem, odkładając butelkę na kamiennym podeście i wyciągając dłonie pod jedną z ośmiu stacji aby woda doń trafiła. Całość wlałem do ust zarazem odkrywając, iż Susanoo jako byt nie do końca fizyczny, nie reaguje z przedmiotami, których dotknąć nie chce. Inaczej sama jego postura, uszkodziłaby to piękne miejsce, już na zawsze. Teraz gdy zaczerpnąłem ze źródła, byłem gotów na to co planowałem wcześniej. Szarpnąłem, wyciągając korek z butelki.

Offline

 

#1139 2020-04-03 17:19:46

Straznik 9

Strażnicy

Zarejestrowany: 2009-12-19
Posty: 214

Re: Skaliste góry

Sesja na artefakt - jednoosobowa, trudna #32

Historia, opisana powyżej, wraz z towarzyszącą jej muzyką to bardzo ładne zakończenie tej sesji. Pełne chwały i uniesienia.

Tym bardziej szkoda, że realizacja tej zacnej wizji spaliła na panewce już na starcie.
Po pierwsze - Susano'o.
Jeśli być optymistą i zacząć od pozytywów, to oczka nie zabolały nindży nic a nic. Nie zabolały, gdyż... Susano'o nie pojawiał się, choćby nie wiem, jak Yocharu się natężał. Czynione w tym momencie sesji, takie uwagi byłyby z mojej strony zapewne nieprofesjonalnym anachronizmem, nie nadmienię tutaj więc, że ów stan niemocy trwał już dłuższy czas, a konkretnie od samego początku wspomnianej sesji.
Po drugie - butelka.
Potrząsnąwszy naczyniem, przyszły lider stwierdził z dużą dozą pewności, że owo jest całkiem puste. Nim jednak przekonał się, jak wygląda prawda na dnie butelki, jego myśli potoczyły się niespodziewaną ścieżką neuronów, docierając do przystanku Inspiracja. Pchany przeczuciem wypił kilka łyków, nachylając się nad rynienką jednej z kapliczek. Niestety, nie wydarzyło się nic nadzwyczajnego poza tym, że woda pozostawiła w jego ustach nieprzyjemny, ziemisty smak. Choć... nie. Wróć - z kapliczki przestała lecieć woda.

[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

ps. Po otwarciu butelki istotnie upewnił się - była pusta i sucha jak pieprz.

Ostatnio edytowany przez Straznik 9 (2020-04-03 17:22:25)

Offline

 

#1140 2020-04-09 15:03:37

 Yocharu

Klan Uchiha http://i.imgur.com/p2qZr4s.pnghttp://i.imgur.com/bRrcMpK.png

50499111
Skąd: Hidari
Zarejestrowany: 2014-04-03
Posty: 996
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Lider/ Weteran
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 26

Re: Skaliste góry


       Sen na jawie czy może wpadłem podświadomie w genjutsu przez siebie zastawione? Piękna wizja zdawała się przez chwilę rzeczywista lecz zderzenie z tym co prawdziwe, zabolało bardziej niż się spodziewałem. Gorzki, ziemisty smak w ustach nie pomagał, prowokując do wyplucia stróżki śliny, lecz respekt do miejsca nie pozwolił by to się wydarzyło. Na twarzy pojawiło się zrezygnowanie, w oczach rozpalała się furia z bezradności. Wola odkrycia prawdy była na włosku. Podszedłem raz jeszcze do posągu, spoglądając na niego lecz oczyma wędrując gdzieś po za sferę fizyczności. Położyłem dłonie na twarzy, napierając przez chwilę na nozdrza by płynnym ruchem, przetrzeć ślepia i wpleść palce we włosy. Zacisnąłem je w pięści, łapiąc kosmyki, które prawie wyrwałem. Szczęka zaczęła drżeć wraz z nadchodzącym wybuchem złości a dłonie, które chwilę trzymałem na głowie, uderzyły nerwowo o kamienny podest.[siła 50]To nic nie dało. Złość nie opuszczała mnie ani na chwilę. Oparty o posąg, spłynąłem w dół, padając na kolana, przytykając doń głowę z zamkniętymi ślepiami. Byłem zagubiony, choć z punktu losowego obserwatora nie miało to sensu. Yocharu Uchiha, człowiek o wielkiej woli, nie emanujący emocjami został złamany przez zagadkę, której nie rozwiązał nikt wcześniej. Odpowiedź była zrozumiała jedynie dla mnie. Cała ta droga, która rozpoczęła się od dziwnego snu miała spełznąć na niczym ale to nie przez samą podróż do celu ubolewałem. Podskórnie czułem, że w tym miejscu odnajdę sens istnienia, odpowiedź na zagadkę tak nurtującą jakbym pojąć miał, jak pokonać śmierć i zwalczyć wszystkie kataklizmy trawiące świat. Sen stał się rzeczywistością. Uwięziony pomiędzy kapliczkami jak w tej glinianej butelce, nie mogąc wydobyć z siebie krzty siły. Ślepia zwilżyły się od napływających łez lecz te udało się powstrzymać, na tyle sił mi jeszcze starczyło.

       "Czy tylko na tyle mnie stać?"- Dudniło między uszami. Uniosłem głowę, spoglądając znów na posąg oraz na niebo rozpościerające się nad nim. Przetarłem oczy rękawem, siadając po turecku i łapiąc głębokie wdechy. Raz jeszcze musiałem zebrać się w sobie i dokończyć to co zacząłem. Musiałem znaleźć jakąś wskazówkę, coś czego nie jestem w stanie zauważyć. Wróciłem aż do samego początku, przywracając wizję snu a może raczej koszmaru. Już chwilę wcześniej pojąłem podobieństwo. Zarówno tam jak i tu czułem się więźniem, tylko teraz dookoła nie lata wkurzony Susanoo, uderzając w niewdzianą barierę.
       - Czego Ty ode mnie chcesz? Dlaczego nie pojawiłeś się na moje wezwanie? - Powiedziałem na głos. Nie wiedząc nawet kiedy, zacząłem traktować go jako osobny byt a nie jedynie technikę zrodzoną z chakry na moje wezwanie. - Dlaczego mnie tu przywlokłeś? Dlaczego pokazałeś mi te wizję? Bolała Cię moja bezradność kiedy samozwańczy Kami, złapał mnie w swoją pułapkę?! - Znów czułem gniew i słychać go było w tonie. Wstałem z ziemi, wchodząc na środek placu z głową skierowaną ku niebu. - Tak?! O to Ci chodzi?! Jesteś zły, bo TY jako prawdziwy Bóg, nie mogłeś pokarać heretyka?! Bo zabrakło mi siły by się temu przeciwstawić, hee?! - Szarpnąłem za butelkę, unosząc ją w górę. - W takim razie, pokaż swoją siłę! Przebij się przez te cholerną barierę i użycz mi swej potęgi by wszyscy wrogowie znów przed Tobą zadrżeli!

Offline

 

#1141 2020-04-09 18:06:01

Straznik 9

Strażnicy

Zarejestrowany: 2009-12-19
Posty: 214

Re: Skaliste góry

Sesja na artefakt - jednoosobowa, trudna #33

Scena, rozgrywająca się gdzieś wśród Gór Skalistych, nie doczekała się ani jednego obserwatora, przynajmniej nie w klasycznym tego słowa rozumieniu. Z tego tytułu świat ninja nie poznał strony przyszłego lidera Uchiha, którą ów tak skrzętnie ukrywał przez te lata, również przed samym sobą. Opadła maska stoickiego spokoju, runęła fasada niewzruszenia, a jego gorzkie słowa przywodziły w pamięci poczucie straty i poniżenia. Z klasycznego punktu widzenia, Yocharu nie posunął się w przód w kwestii zagadki przed jego oczami. A jednak... a jednak stało się coś, czego nawet twórca mechanizmu nie przewidział, coś, do czego mogło dojść tylko łutem szczęścia okraszonym bożą przychylnością - osoba, która była w stanie rozgryźć większość łamigłówki była jednocześnie wyposażona w słuch tak czuły, że odbierający wibracje i rezonans niepojęte przez zwykłych śmiertelników.
Cóż, Indra Otsutsuki, bo to nie kto inny a pierworodny Mędrca Sześciu Ścieżek odpowiedzialny był za stworzenie niniejszej struktury, uważany był za ojca ninjutsu. Jednak nawet on nie miał w życiu wystarczająco dużo czasu, by móc opanować Oudio Kontororu, przy założeniu, że owa droga w ogóle już wtedy istniała. A Yocharu Uchiha miał.
Przez swoje rozgoryczenie zdał sobie z tego sprawę już po fakcie, ale kiedy złorzeczył bóstwu, gdzieś za jego plecami, bliżej prawego ucha, jego słowa rezonowały i dźwięczały u wylotu wody jednej z kapliczek, jakby sam żywioł wtórował nindży. Która i dlaczego rezonowała, Yocharu jeszcze nie wiedział, jednak jego oskarżycielski ton musiał zawierać w sobie COŚ, co spowodowało tę zmianę.

Offline

 

#1142 2020-04-10 11:42:42

 Yocharu

Klan Uchiha http://i.imgur.com/p2qZr4s.pnghttp://i.imgur.com/bRrcMpK.png

50499111
Skąd: Hidari
Zarejestrowany: 2014-04-03
Posty: 996
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Lider/ Weteran
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 26

Re: Skaliste góry


     Wyciągnięta dłoń, wciąż wisiała w powietrzu czekając na coś co nie nadeszło. Oczy wbite w niebo pragnęły ujrzeć jakiś znak, przychylne spojrzenie Bogów, wyglądających zza pojedynczej chmurki sunącej po niebie lecz puszysty obłok, pchany przez delikatny wiatr, nawet nie specjalnie zmienił swe położenie przez te kilka minut wyczekiwania na cud. Drżałem, choć złość przeszła ustępując miejsca już jedynie zrezygnowaniu. Złapałem głęboki wdech, napełniając całe płuca świeżym powietrzem tylko po to by wypuścić go w długim, przerywanym wydechu jakby opanował mnie chłód. To koniec. Nie mam sił z tym dłużej walczyć. Podskórnie wiedziałem, że jest jeszcze kilka opcji do sprawdzenia ale straciło to w tej chwili znaczenie. Pojedyncze łzy spłynęły bezwiednie po policzkach a sharingan przygasł, ustępując miejsca tęczówce niewiele jaśniejszej niż sama źrenica.
       - Więc nie jesteś taki wszechpotężny... - wymruczałem, kierując zdanie do Susanoo a zarazem podświadomie do siebie. Były to słowa, mające stanowić swoiste pożegnaniem z tym miejscem lecz niespodziewanie poczułem dziwny impuls przeszywający moją potylice. Odniosłem wrażenie jakby coś rezonowało, choć ciało tego nie wykryło. Czyżby Deja Vu? Pamięć płatała mi figle czy przeoczyłem coś, co zdawać się mogło, wydarzyło się w momencie gdy krzyczałem do Boga? Zaciągnąłem nosem, przycierając znów mokre oczy, rozglądając się nerwowo po okolicy. Coś się wydarzyło lecz nie wiedziałem co. Moja akcja musiała wywołać reakcję i byłem przekonany, że nie był to przypadkowy zwierz, wędrujący między kapliczkami. Zamknąłem oczy, widząc jedynie czarną materię, wyłączając wszystkie zmysły po za słuchem. W tej chwili docierał tylko dźwięk, wizualizując w umyślę mapę stworzoną ze strun. Szum wody spływającej z wodospadu oraz z kamiennych kapliczek, cichy szelest liści, pchanych przez delikatny wiatr, bicie własnego serca, które nareszcie przestało walić jak oszalałe, wpadając znów w rytmiczne stukanie. - Akcja wywołuje reakcję. - snuło się między uszami. Pstryknąłem, badając przepływ dźwięku po najbliższej okolicy. Podejrzewałem jednak, że na wiele się to nie zda. Znów zaciągnąłem nosem, jako chwilowy efekt uboczny po załamaniu i łzach. Naszło mnie znów na rozmowę z Susanoo.
       - Dlaczego się chowasz? Czy nie o to Ci właśnie chodziło abym znalazł się tutaj? Przebyłem całą tę drogę tylko dlatego, że tego chciałeś. Obnażyłeś mnie, łamiąc moją wole, każąc ugiąć kolana przed Twoim posągiem. Taki był Twój cel? Chciałeś bym upadł na dno bo z niego mogę już tylko wstać i piąć się w górę? Chciałeś żebym wydobył siłę, która mi na to pozwoli? Udało Ci się! - Uniosłem głos. - W takim razie pokaż się. Nie ciągnąłbyś mnie tutaj, nie wierząc że mogę tego dokonać. Pokaż się, no pokaż się... - zapadła chwila ciszy a me usta zadrżały jakby zbierając w sobie siłę. Wargi uniosły się a zaciśnięte zęby ocierały o siebie by w wybuchu, znów się otworzyć - NO POKAŻ SIĘ ! - To nie był krzyk. Wydarłem się tak głośno jak nigdy wcześniej, wypuszczając z ciała wszystkie emocje, które skumulowałem od samego Ronin. Echo szybowało po całej okolicy, nieświadomie napędzone mocą Oudio Kontororu.

Offline

 

#1143 2020-04-12 20:25:13

Straznik 9

Strażnicy

Zarejestrowany: 2009-12-19
Posty: 214

Re: Skaliste góry

Sesja na artefakt - jednoosobowa, trudna #34

Tym razem rezonans pojawił się już przy pierwszych słowach, potem ucichł, by znów wrócić, ze zdwojoną mocą, przy ostatnim wezwaniu. Tym razem Yocharu nie miał wątpliwości - rezonowały dwie kapliczki, druga i trzecia, jedna trochę mocniej, druga słabiej. Garuda obruszył się trochę na obrazoburcze, bądź co bądź, zachowanie czarnowłosego i zerknął na niebo, jakby oczekując głównej atrakcji regionu, błyskawicy. Nic jednak nie powiedział, trzeźwiejąc sobie po cichu na skale nieopodal. Było jasne, że nie usłyszał niczego niezwykłego. O co chodziło, ninja póki co nie wiedział, nie miał pojęcia, czy zjawisko rezonansu ma jakiekolwiek znaczenie, ani jak ma się to do tajemnicy Susanoo, którą musiał tu rozgryźć.
Zaczynał natomiast powoli nabierać pewności, że pytanie o źródło mocy było czymś osobistym a jego zrozumienie wymagało bycia właśnie Yocharu Uchiha. Może nie chodziło o źródło mocy boga jako takiej, a JEDNO z nich. Historia opisana na kapliczkach traktowała o wielu wydarzeniach z życia Władcy Sztormów i pokazywała jego zaradność z wielu różnych stron, nigdzie natomiast nie wspominając butelki będącej, wedle rozumowania przyszłego lidera, źródłem mocy Susanoo. Prawda była taka, że technika Uchiha opatrzona imieniem boga była tak silna, jak jej użytkownik.
Te fakty wirowały w głowie Yocharu, nie tworząc pełnego obrazka, jednak czuł, że jest blisko.

Ostatnio edytowany przez Straznik 9 (2020-04-12 20:25:33)

Offline

 

#1144 2020-04-21 20:52:52

 Yocharu

Klan Uchiha http://i.imgur.com/p2qZr4s.pnghttp://i.imgur.com/bRrcMpK.png

50499111
Skąd: Hidari
Zarejestrowany: 2014-04-03
Posty: 996
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Lider/ Weteran
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 26

Re: Skaliste góry


        Choć echo rozniosło się po okolicy, zagłuszając nieznacznie dźwięki fauny i flory, nie było szansy abym przeoczył dziwną reakcję kapliczek. Zerknąłem w kierunku dwóch kandydatów, którzy chwilę temu, starali się dać mi do zrozumienia, że słyszą co mówię i niespecjalnie im się to podoba lecz nie mogą z tym nic zrobić. Przeciwieństwem był Garuda, mogąc zrobić wszystko, po prostu obserwował spektakl zza kulis. Szczerze mówiąc, zapomniałem o nim ale to może i lepiej. Mając świadomość istniejącego obserwatora, prawdopodobnie nie odkryłbym przypadkiem rezonansu. Czy właśnie tak wygląda nauka? Masz cel do osiągnięcia i czujesz, że pomysł może być przełomowy lecz w pewnym momencie uderzasz ścianą w mur. Krew spływa Ci z nosa, kapiąc prosto na Twój wynalazek bo jak się okazało, potrzebował nieznacznej ilości cieczy do rozpoczęcia działania. Cóż ta dywagacja niewątpliwie brzmiała w głowie Yocharu trochę inaczej. W każdym razie, udało się ograniczyć wybór do tej dwójki.

       Rozpocząłem proces badania, jednakże kapliczki wydawały się być identyczne, po za treścią na nich zawartą. Czytając drogę krzyżową Susanoo po raz wtóry, odnosiłem wrażenie że trzymam w ręku klucz, który teraz muszę włożyć w odpowiedni zamek. Tyle, że nadal nie odkryłem drzwi do raju. Westchnąłem, uginając kolana by lekko przykucnąć. Wpatrywałem się w tekst, odruchowo przykładając palec do ust niczym myśliciel czy filozof. - Nie. - Mruknąłem, odwracając się plecami do skalnej powierzchni i opierając o nią. Mózg znów wskoczył na najwyższe obroty. Uczucia odrzucone na bok, analiza sytuacji: Słowa, ruch, dźwięki, dotyk. Aby treści kapliczek stały się podpowiedziami, najpierw muszę zrozumieć rezonans.


Kiedy pojawił się po raz pierwszy?
Moment załamania, słowa skierowane do Boga i jemu podobnych. Wykonałem powtórzenie, uzyskując podobny efekt. Do trzech razy sztuka.
- Przeklęty Susanoo -
Wypowiedziałem nieco podniesionym głosem. Efekt ponowił. Oczywiście był dużo słabszy, prawie niewykrywalny ale jest moim potwierdzeniem.

Dlaczego tak się dzieję?
Zapewne ciężko będzie rozbić na czynniki pierwsze tak tajemną synergię tego miejsca ale coś,
w tym przypadku zakładając, że to Susanoo, denerwuj się gdy mnie słyszy.

Dlaczego to robi?
Bo okazuje tym słabość, bo nie mam wystarczająco sił by się z tym zmierzyć.



       Uderzyłem boczną częścią pięści w otwartą dłoń. Cały ten czas, poczynając od snu aż do tego momentu, chodziło o moją słabość. By rozwiązać zagadkę, muszę wiedzieć, którego puzzla mi brakuje by stać się kompletnym. Odbiłem plecami od kapliczki, by szybko powstać i okręcić się o 180 stopni. Teraz, czytając teksty na nich zawarte miałem szansę na wybranie tej właściwej. Obie stanowiły jedną historię, opowiadając o innym etapie życia Boga. Tekst odnoszący się do stworzenia piątki dziedziców oraz rozwalaniu grobli, wydawał się w tym momencie kompletnie nie pasować. Nie mam pojęcia czy za czasów, gdy budowano te święte miejsce, znano już technikę podziału, bo taka sugestia napłynęła między uszy. Co innego działo się gdy skrupulatnie czytałem słowa zawarte na kapliczce numer trzy. Skrawek opowiadania wręcz kazał odczuwać dumę, emanującą od Susanoo gdy stąpał. Wychwalano go by na końcu wprowadzić jedyną istotę, która postanowiła zajść mu drogę. Cóż, jeżeli czegoś mi brakuje, to na pewno dumy. W przeciwieństwie do Ikkyo czyli chodzącej charyzmy, jestem tylko cichym towarzyszem. Nawet gdyby moja siła, była co najmniej dwukrotnie większa niż jego, to i tak wrogowie lękaliby się bardziej byłego lidera niżeli mnie. Jeszcze jakiś czas temu stwierdziłbym, że mi w to graj. Dziś stoję o krok od posady lidera, właściwie będąc już przez lud tak traktowany. By dać im siłę na odbudowę oraz odgonić zmartwienia i dać spokój ich duszom, muszę napełnić się dumą. Wstałem energicznie, łapiąc butelkę w prawą dłoń i ładując jeszcze pustą pod źródełko wypływające z kapliczki numer 3. Gdy woda dobiła szyjki, przysunąłem ją do ust. Nie mam pojęcia co się teraz stanie. Tekst, jak sam zwróciłem uwagę, wspomina o Amaterasu, wychodzącej na przeciw Susanoo. Tak więc w najlepszym wypadku czeka mnie pojedynek z Bogiem a w najgorszym śmierć przez otrucie bądź zadławienie. Wlałem płyn do ust.

Offline

 

#1145 2020-04-27 21:41:01

Straznik 9

Strażnicy

Zarejestrowany: 2009-12-19
Posty: 214

Re: Skaliste góry

Sesja na artefakt - jednoosobowa, trudna #35
THEME

Tym razem smak, który wypełnił usta Yocharu, był nie tylko przyjemny, ale przyniósł orzeźwienie i... nadzieję? Uchiha miał wrażenie, że w jego ciało wstępuje ta sama przemożna świadomość celu, jakiej doznał zaraz po przebudzeniu z pamiętnego snu, kilka nocy temu. Można by niemal powiedzieć, że przepłukał usta po dramatycznym monologu sprzed kilku chwil i pozbył się zgorzkniałego posmaku defetyzmu, pozostawiając siłę, z jaką bezczelnie złorzeczył bogu. Jak by tego nie nazwać, doznania były zgoła inne niż przy pierwszym, nieprzemyślanym podejściu do picia z kapliczek, i nie mógł być to przypadek.
A kiedy ninja rozejrzał się wokół, powodowany chrzęstem kamienia o kamień, wiedział już, że nie był.
Jakimś niezrozumiałym sposobem jego ostatnia akcja nie tylko "wyłączyła" wodę w kapliczce nr3, ale zrobiła to samo we wszystkich pozostałych. Co więcej, zrobiła też coś posągowi Susanoo, którego wszystkie górne 8 rąk pokazywało zwycięzcy przekozacką, bożą okejkę ulokowało się w pozycjach wyjściowych. Zmieniła się też zawartość gładkiej tafli kamienia, z której wcześniej Yocharu odczytał instrukcję obsługi butelki. Tym razem misterność grawerunku budziła zachwyt a samo dzieło prezentowało się mniej więcej tak:

Spoiler:

https://i.postimg.cc/9f1qKWzT/screenshot-225.png

Ryt powalał szczegółowością, jednocześnie sprawiając wrażenie efemerycznego, jakby kamień, w którym go wykuto, niekoniecznie był materialny. Czarnowłosy miał niemal wrażenie, że faluje delikatnie na wietrze.

Ostatnio edytowany przez Straznik 9 (2020-04-27 21:44:00)

Offline

 

#1146 2020-05-14 12:10:24

 Yocharu

Klan Uchiha http://i.imgur.com/p2qZr4s.pnghttp://i.imgur.com/bRrcMpK.png

50499111
Skąd: Hidari
Zarejestrowany: 2014-04-03
Posty: 996
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Lider/ Weteran
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 26

Re: Skaliste góry


       Woda wlana do ust, przeszła przez gardło po głośnym przełknięciu. Zmrużyłem oczy, spodziewając się znów nieprzyjemnie gorzkiego smaku lecz ku zaskoczeniu, efekt był inny. Napój okazał się być orzeźwiający, dając ukojenie pragnieniu, jak w reklamie pepsi które wydawało się wcześniej ciągnąć w nieskończoność. Oczywiście nie chodziło o nawodnienie a o niemoc, która zalęgła się w mym sercu na długo przed przybyciem do gór. Choć nigdy nie używałem pigułek wzmacniających, jedynie widząc jak te wpływają na innych, mózg zasugerował podobne uczucie nabierania siły aż chciało się zacisnął pieści i wydać z siebie okrzyk bojowy. Zanim zdążyłem się tym nacieszyć, rozproszył mnie dźwięk chrzęszczących kamieni. Uważnie przyglądałem się jak wszystko wraca do punktu wyjścia, nie do końca wiedząc czy poczyniłem odpowiednie kroki. Wątpliwości rozwiał ryt, ujawniając się w miejscu gdzie wcześniej znajdowała się enigmatyczna instrukcja.
       
       Przestrzeń między uszami wypełniła się pytaniami. Nie czuje gdy rymuje #hotsixteenchallenge2 Czy aby na pewno wszystko wykonałem poprawnie? Tak właściwie nawet nie wiedziałem czego mam się spodziewać i jaka nagroda mnie czeka. Po raz pierwszy od momentu snu, czułem ze Susanoo znów ze mną współpracuje. Najwidoczniej bardzo zależało mu na tym abym odkrył swą słabość i przyznał się do niej bo tylko w ten sposób, mogę ją zwalczyć. Zresetowany mechanizm nie dawał mi jednakże spokoju. Zerkałem to na statuę to na ryt, który zdawał się falować. Przetarłem oczy lecz ten wciąż delikatnie się poruszył jak flaga na lekkim wietrze. Nigdy wcześniej nie widziałem czegoś podobnego. Obraz zdawał się graniczyć między światem materialnym a iluzorycznym. Czy to dodatkowa nagroda za dotarcie aż tutaj? Nie mogłem uwierzyć, że to nie kolejny etap próby wystawionej przede mną, jednakże ramiona rzeźby opadły a woda przestała płynąć z kapliczek. Wtem zacząłem pojmować sens. Trybiki działały wolniej niż zwykle ale nareszcie połączyły się, dając mi odpowiedź, która zaskoczyła bardziej niż mógłbym się spodziewać. W brew wszystkiemu co myślałem na początku, nie byłem pierwszym, który odkrył jak uporać się z system i zapewne nie jestem też ostatnim. Dopiero po poznaniu swej luki, i napiciu się z odpowiedniej kapliczki, która w pewien sposób opisywała to czego mi brakuje, poczułem orzeźwienie, dlatego zaczerpnięcie wody z innej, było tak nieprzyjemnym doświadczeniem. Ciężko to przyszło lecz odkrycie te, zrzuciło pewien ciężar z barków.  Nareszcie pojąłem sens istnienia tego miejsca i mądrość osoby, która je stworzyła.

Wyciągnąłem dłonie przed siebie a głowę skierowałem ku niebu.


- Przybądź. -


       Powiedziałem, choć słowa ta nie były potrzebne by Bóg się zjawił. Na me wezwanie chakra w ciele wybuchła, oplatając mnie czarno-bordową zbroją Susanoo. Po raz pierwszy nie był to jedynie szkielet a pełna forma istoty, choć ukazanej od pasa w górę. Nareszcie czułem siłę, której brakowało mi bardziej niż mógłbym się spodziewać. Teraz byłem gotów na kolejny etap. Nadal nie wiedziałem co czeka po w następnym kroku, lecz nie lękałem się. Oboje wydostaliśmy się z więzienia a zapach wolności był cudowny. Zerknąłem raz jeszcze na ryt, podziwiając jego mistyczność lecz ta sama "magia" była teraz moją zbroją. - To Ty Susanoo - Wypowiedziałem widząc jak falująca postać, trzymająca w dłoni miecz, walczy z ośmiogłosową bestią. - A więc każda głowa oznacza jakąś cechę. Metaforyczne ucięcie ich wszystkich, sprawia że stajesz się kompletnym i gotowym. - Zapewne wielu Uchiha zdziwiłoby się dlaczego rozmawiam z Susanoo lecz ostatnie wydarzenia, zbudowały jakąś dziwną więź pomiędzy nami. Po raz pierwszy poczułem, że chakra nie jest tylko narzędziem w rękach ninja a osobnym żywym bytem, który współpracuje z Tobą tym lepiej im lepiej ją rozumujesz. - Jestem gotów. - Rzekłem wyciągając dłoń w stronę rytu. Czułem, że dojdzie do jakiejś dziwnej reakcji, której nie będę w stanie objąć umysłem lecz teraz nie czułem strachu.

Offline

 

#1147 2020-05-14 17:16:25

Straznik 9

Strażnicy

Zarejestrowany: 2009-12-19
Posty: 214

Re: Skaliste góry

Sesja na artefakt - jednoosobowa, trudna #36

Szarpnięcie, jakie poczuł Yocharu w momencie dotknięcia powłoki rytu, wyrwało go z miejsca i zapewne cisnęło w środek tornada, przynajmniej tak się czuł. I tak, jak świat stanął do góry nogami w jednej chwili, tak i w jednej chwili prawa fizyki wróciły na swoje miejsca a przyszły lider klanu odnalazł się w otoczeniu zgoła innym niż  jeszcze chwilę temu.

https://i.postimg.cc/jS2ShCQt/screenshot-231.png <- klik!


Jaskinia, otaczająca naszego bohatera, budziła wyobrażenia o odległych, obcych światach, równie dobrze mogąc rezydować na Księżycu. Znajome tereny w mgnieniu oka zmieniły się nie do poznania, ustępując miejsca zrębkowi dalekiej przeszłości.  Dolinka Hidari była jedno dotknięcie, a zarazem eony i lata świetlne stąd. Niezwykłość otoczenia nie skupiała na sobie uwagi tak jak to, co zakłócało niemy bezruch tego miejsca. Brzmiąc jak dobywające się z serca ziemi, potęgowane przez podziemne echo, w uszach podróżnika rozbrzmiewały odgłosy niedalekiej walki. Jego bystry zmysł słuchu wyłapywał uderzenia klingi o metal i ciało, rumot kolizji ze ścianami jaskini, a także okrzyki ferworu i bólu oraz ryki wściekłości. Zlokalizować ich źródło można było za masywnymi, kamiennymi drzwiami, wyglądającymi, jakby uformowała je sama skała i czas. W miarę jak zbliżał się do wrót, odgłosy nasilały się i przybierały na determinacji by naraz ucichnąć, jak ucięte nożem, gdy dotknął wrót.
Wkroczył.

THEME


Pierwszym, co oczy lidera Uchiha ujrzały po wkroczeniu do gigantycznej jaskini, tym, czego po prostu nie dawało się pominąć, tak jak nie można zignorować obecności wody w stawie, było kuriozalnych gabarytów cielsko, wijące się i pląsające w swej obłędnej dynamice, co rusz ocierając się o ściany i posyłając wokół odłamki kamieni. Sześć z ośmiu łbów potwora walało się wokół, sześć z ośmiu ogonów bezwładnie włóczyło się za cielskiem. Nieco dalej i poniżej, klęcząca na jedno kolano sylwetka wojownika, wydychająca z każdym ciężkim tchnieniem obłoczek pary. W jego ciele brak sił, w jego oczach rezygnacja. Wszędzie wokoło hektolitry krwi i ślady zniszczeń. Bestia, wydawszy tryumfalny ryk, przenosi wzrok z upadłego woja na przybysza i jeży się, prezentując na całą okazałość.
Po chwili taksowania Yocharu Uchiha gadzim, pełnym pogardy wzrokiem czworga oczu, przedwieczny wąż, wróg bogów, Yamata no Orochi atakuje!

Niniejszym proszę o podanie na PW łącznej ilości pkt statystyk, zaczynamy wpierdol!

Ostatnio edytowany przez Straznik 9 (2020-05-14 17:17:14)

Offline

 

#1148 2020-05-15 12:22:42

 Yocharu

Klan Uchiha http://i.imgur.com/p2qZr4s.pnghttp://i.imgur.com/bRrcMpK.png

50499111
Skąd: Hidari
Zarejestrowany: 2014-04-03
Posty: 996
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Lider/ Weteran
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 26

Re: Skaliste góry


       Siłę do walki z przeciwnościami jaką zebrałem w sobie, nie została ugięta nawet gdy w ułamku sekundy poczułem niespodziewane szarpnięcie, które wrzuciło mnie do nieznanego miejsca. Wylądowałem w świecie odległym od jakichkolwiek wyobrażeń. Przez kilka chwil oczy oswajały się z otoczeniem i choć tęczówki nadal przybierały czerwień, wytłumaczenie istnienia jaskini przychodziło z trudem. Czyżbym znalazł się w wymiarze Bogów? Aura Susanoo, która mnie otaczała, znów zniknęła choć tym razem nie czułem niemocy. Zerkałem po okolicy z mieszanką skupienia i pewności wypisanej na twarzy. Choć nie reagowałem na to wcześniej, od samego początku byłem świadom potyczki odbywającej się za kamiennymi drzwiami. Zanim ciekawość każe przekroczyć próg, należało oswoić się z otoczeniem. Zaciągnąłem powietrze przez nos, wydychając przez usta, sprawdzając czy odległy świat działa na tych samych zasadach. Dziwne uczucie zaczęło podpowiadać, że to co widzę, nie istnieje jednakże wszystkie zmysły funkcjonowały prawidłowo. Cokolwiek zdarzy się ze mną tutaj, stanie się również w Hidari.


       Pchnąłem skalne wrota, uprzednio podchodząc do nich by stać się świadkiem walki. Nie była to byle potyczka, rozszerzyłem źrenice, widząc że ryt, który chwilę temu dotknąłem, kontynuuje historię przed mymi ślepiami. Dwie głowy, wciąż żwawo wiły się przy cielsku, gdy pozostałe sześć bezwładnie targały po ziemi. Coś jednak zmieniło się w stosunku do obrazu. Postać, łudząco przypominająca Susanoo, ledwo stawiała opór, gdy wcześniej na skalnej płaszczyźnie stała nienagannie, ucinając kolejną z głów. Choć prezencja wojownika nieznacznie różniła się, odczuwałem wrażenie jakbym go znał. Coś w głowie kazało pomóc biedakowi dokończyć dzieła gdyż sam, nie ma na to już sił. Zanim jednak zdążyłem cokolwiek zrobić, dwie wredne paszcze upatrzyły sobie we mnie cel. Nie da się uniknąć walki. Ktoś lub coś dzisiaj zginie. Wyciągnąłem katanę, efektownie kręcąc w dłoni zanim stabilnie w niej usiadła. Wpatrując się na przemian w ślepia głów bestii, powolnym krokiem zachodziłem ją od boku, trzymając się blisko ściany a zarazem oddalając się od wojownika by przypadkowy atak jednej ze stron nie zrobił mu krzywdy. Jeżeli to faktycznie Susanoo, być może będzie w stanie mi pomóc gdy zbierze siły jednakże musiałem założyć, że tak się nie wydarzy. Nie prowokuję wroga, niech wykona atak jako pierwszy, muszę poznać jego siłę. Zapobiegawczo wykonuję klasyczne Kawarimi [szybkość składania 370], przez krótki moment wyglądając jak Susanoo na rycie, z dłonią ułożoną w pieczęć i mieczem w drugiej ręce. Celem jest stalagmit, znajdujący się nad głową. - Kite. - Warknąłem pod nosem, lustrując Yamata no Orochi sharinganem.

1. Kawarimi no Jutsu

[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

Offline

 

#1149 2020-05-15 17:38:10

Straznik 9

Strażnicy

Zarejestrowany: 2009-12-19
Posty: 214

Re: Skaliste góry

Sesja na artefakt - jednoosobowa, trudna #37

☯ BOSSU NO FAITO ☯
Yamata no Orochi


悲鳴 | 土遁 | ➂ | ➃ | ➄ | ➅ | ➆ | ➇


Spoiler:

https://i.postimg.cc/Yq3NDM0d/screenshot-233.png

Ponieważ fakt ten zszedł na dalszy plan uwagi zarówno gracza, jak i mistrza gry, do tej pory nikt się specjalnie nie interesował losem miecza Yocharu. A tu psikus - dłoń sięgająca do pochwy natrafiła na pustą przestrzeń. Pełznące wzdłuż kręgosłupa podejrzenie potwierdziło się, gdy poruszył dłońmi po ubraniu - nie miał przy sobie żadnych narzędzi ninja, poza swoimi umiejętnościami i wyszkoleniem.
Oraz butelką, zwisającą ze sznura na szyi.
To, co powyżej, stanowiło na jego niekorzyść, bynajmniej nie obniżyło natomiast wzmocnionych do granic dzięki sharinganowi reakcji i potencjału bojowego. Z tego tytułu zdołał bez problemu uniknąć wymierzonego weń ogona bestii, puffając sobie 5 metrów dalej oraz wyżej, pod sklepieniem pieczary. Trzymając się fantazyjnych napływów wapniowych u pozostałości stalagmitu stalagnatu, który w jego miejsce padł ofiarą ataku, przyszły lider na ułamek sekundy spotkał się spojrzeniem z drugą głową demona, akurat, by zauważyć pomarańczowy blask w jego ślepiach.
A potem skała pod jego palcami wybrzuszyła się  i dosłownie zagotowała, wystrzelając na wszystkie strony, jakby pragnęła kwitnąć i wzrastać na podobieństwo drzew. Stalagnat, plując na prawa erozji, odtworzył się z zawrotną szybkością (260), dodatkowo rozchodząc się na boki rzędem ostrych jak włócznie, metrowych kolców, tworząc coś na wzór kamiennego morgenszternu, wywołując w przyszłym liderze wioski Uchiha nieokreślone wrażenie deja-vu i zmuszając do natychmiastowej reakcji.

Ostatnio edytowany przez Straznik 9 (2020-05-15 19:38:07)

Offline

 

#1150 2020-05-20 22:47:32

 Yocharu

Klan Uchiha http://i.imgur.com/p2qZr4s.pnghttp://i.imgur.com/bRrcMpK.png

50499111
Skąd: Hidari
Zarejestrowany: 2014-04-03
Posty: 996
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Lider/ Weteran
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 26

Re: Skaliste góry


      Przygotowanie do walki było najważniejszą czynnością, którą winien jest zrobić ninja przed przystąpieniem do niej. Niestety duma, którą się uniosłem a także nagła zmiana otoczenia, nie pozwoliły mi dostrzec, że mój oręż zniknął. Równowaga w przyrodzie musi zostać jednakże zachowana a przynajmniej tak chciałbym sobie tłumaczyć fakt, że na mojej szyi znajduje się teraz sznurek z butelką, którą w pocie czoła wydobyłem spod piedestału posągu. Całe szczęście, że pewne nawyki nie znikają a prosta lecz niezwykle przydatna technika podmiany, uratowała mnie przed uderzeniem ogona. Ale czy na pewno? W pewien sposób wybadałem potencjał atakującego węża i choć intuicja zawsze krzyczała, aby zachować rezerwę bo przeciwnik nie zawsze ładuje się w wir walki z pełną siłą, to nie wiem jak dużą inteligencją może się pochwalić Yamata no Orochi. W każdym razie perspektywa obróciła się o 180 stopni - dosłownie.

       Nie powiem, że poczułem się przez chwilę bezpiecznie bo ciężko to rzecz gdy masz dwóch oprawców. Gdy jeden jest skonsternowany nietrafionym atakiem, drugi nieco trzeźwiej rozgląda się za zwierzyną. Pomarańczowe ślepia demona wypatrzyły mnie niemal natychmiast, nie dając zbyt wiele czasu do przemyślenia sprawy, zwłaszcza że ten dziwny błysk uprzedzał zmiany w konstrukcie sufitu. - Shimatta - warknąłem, czując że coś pode mną zaczyna buzować. Czym prędzej odskoczyłem na bok, kontynuując przepływ chakry w nogach i przyklejając się do stalagmitu oddalonego co najmniej metr od krawędzi stalagmitowej włóczni. [Reakcja 360] Nadal nie byłem bezpieczny, czułem oddech dwóch paszczy, choć wprawdzie tego nie robiły. Choć podejrzewałem, że znajduję się w genjutsu, nie należało ono do mnie a zakrzywienie jej może nie być możliwe. Nie mam czasu na próby, choć wyciągnięcie ręki jak Neo do nadlatujących pocisków i zatrzymanie wszystkiego, byłoby na rękę. Najchętniej spaliłbym stwora za pomocą amaterasu ale już sam mangekyo sharingan, nadwyręża moje oczy w stopniu znacznym. Ten ruch to ostateczność.

       Złożyłem trzy pieczęcie [szybkość składania 370] a w całkiem pokaźnym pufnięciu, wyłoniło się stado kruków, praktycznie zalewająca okolicę. (Właściwie poproszę o rozmiar jaskini) Ptaki z automatu ruszyły na wyznaczone cele, którymi były oczywiście głowy Yamaty. Nie wiem jakich zmysłów głównie używa demon o ile w ogóle potrzebuje ich by mnie dostrzec ale nie zaszkodzi spróbować uszkodzić oczy oraz nos (oczywiście zakładam, że jak to wąż, uszu jako takich nie ma, lecz jeżeli jest jakieś widoczne miejsce odpowiedzialne za słuch to również atakuje). Nawet jeżeli założenie się nie sprawdzi, samo replikujące się kruki, narobią trochę rabanu i na chwilę odciągną uwagę bestii. Pamiętając, że wcześniejsza technika się udała, mimo iż posiadała 5 pieczęci, postanowiłem zaryzykować i od razu po przywołaniu gromady ptaków, wykonałem kolejne trzy gesty [szybkość składania 370], zamieniając się w kruka. W tej formie, mogłem zlać się z tłumem i w towarzystwie pięciu mi podobnych, wycofać się w stronę drzwi by nabyć odpowiednią odległość. Każdy z kruków wbił swe pazury w inny stalagmit, osiadając za nim, tworząc między sobą przestrzeń nieco większy niż szerokość ogona Yamaty. W ten sposób mogłem zminimalizować ryzyko zbicia wszystkich na raz a miały one za zadanie, poinformować mnie o nadlatującym ataku, oczywiście skrzecząc nad wyraz głośno. Jeżeli wąż mnie rozpozna i postanowi zaatakować, reakcje powinny pozwolić uniknąć nadlatującego ataku. Tymczasem mogłem przyjrzeć się postaci Susanoo, która nie mogła być tu przez przypadek. To samo tyczyło się butelki na szyi, która musiała mieć jakieś zastosowanie. Nerwowo zerkałem co chwilę w stronę stwora, nie będąc nadal pewnym czy kruki sobie z nim poradzą.

1. Sanzengarasu no Jutsu
2. Henge no Jutsu

[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

Offline

 

#1151 2020-05-20 23:26:10

Straznik 9

Strażnicy

Zarejestrowany: 2009-12-19
Posty: 214

Re: Skaliste góry

Sesja na artefakt - jednoosobowa, trudna #38


Odpis zawiera lokowanie produktu.

☯ BOSSU NO FAITO ☯
Yamata no Orochi


悲鳴 | 土遁 | ➂ | ➃ | ➄ | ➅ | ➆ | ➇


Spoiler:

https://i.postimg.cc/JhDz0FSX/screenshot-238.png

Kruki nie radziły sobie z Orochim. Twarde jak zaprawa klejowa Ceresit łuski bestii nie ustępowały pola kruczym dziobom, co sprawiało, że ich ataki zdawały się niemal na nic, ślizgając się po powierzchni cielska i czasem ewentualnie krzesząc iskry.
To jednak tylko połowa prawdy, bo i Orochi nie radził sobie z krukami. Ilekroć któregoś strącał, na jego miejsce pojawiał się kolejny. Dodatkowo mityczny potwór zmuszony był chronić jedyne miejsce, gdzie ptactwo mogło go ugodzić - oczy. Zacisnął po prostu cztery pozostałe powieki, waląc na oślep. Sprawiało to, że jego ataki były mało celne a jaskinia wypełniła się pełnymi irytacji sykami.
Ataki owe bynajmniej jednak nie były nieszkodliwe a to za sprawą samych gabarytów Yamata no Orochi. Stwór odwinął się jak fryga, w skomplikowanym pląsie swojego w połowie sparaliżowanego ciała uderzając oboma sprawnymi ogonami naraz.  Jeden mknął z lewej, nisko, drugi z prawej, wysoko. Razem skosiły ponad połowę kruków za jednym machnięciem (oczywiście bez większego rezultatu na korzyść węża) i spowodowały, że stworzenie przetoczyło się wokół własnej osi, taranując twory skalne pod sobą i sunąc, niczym gargantuiczny walec, w kierunku Yocharu w przebraniu (szybkość ataku: 200, obszar ataku: 9 metrów wysokości, w ciul szerokości. Jaskinia ma w najwyższym punkcie 14m wysokości).
Będąc dosłownie trzy metry poza zasięgiem morderczych uderzeń ogonów, kruczy Lider mógł poczuć silny podmuch wiatru, który zmienił na moment kąt nachylenia wszystkich 5 uziemionych/ustalagmitowanych ptaków, efekt łatwiejszy do odtworzenia poprzez zahamowanie tramwaju pełnego stojących ludzi. Nim kwestia uniknięcia wściekłego walca stała się palącą a podziemna dewastacja przykryła krajobraz całunem pyłu, Yocharu mógł poświęcić chwilę lub dwie na obserwacje tego, kto musiał być Susanoo we własnej osobie. A ów klęczał dalej na jednym kolanie tam, gdzie klęczał, będąc w całej tej sytuacji niczym groteskowy, niewzruszony posąg męża pokonanego. W jego dłoniach tkwił kikut jego oręża - potężnych oryginalnie gabarytów miecz Totsuka no Tsurugi kończył się 15 centymetrów za jelcem. Pozostałe dwie części złamanego i raczej bezużytecznego w zaistniałej sytuacji ostrza leżały nieopodal.

Ostatnio edytowany przez Straznik 9 (2020-05-21 19:25:22)

Offline

 

#1152 2020-05-28 12:29:18

 Yocharu

Klan Uchiha http://i.imgur.com/p2qZr4s.pnghttp://i.imgur.com/bRrcMpK.png

50499111
Skąd: Hidari
Zarejestrowany: 2014-04-03
Posty: 996
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Lider/ Weteran
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 26

Re: Skaliste góry

I
       Obserwacja nie przyniosła zbyt wiele wniosków. Coś jednak w głowie piszczało, jednakże z faktu na zaistniałą sytuację, ciężko było pozbierać myśli na tyle by snuć głębokie teorie jak w wypadku kapliczek. Jedyne co nasuwało się samo przez się to fakt połamanego miecza, który zapewne zdemobilizował Susanoo, zamieniając go w żywy posąg jak za naciśnięciem pauzy w grze. Wtem rozległ się wrzask nie jednego a wszystkich kruków, które rozstawiłem w swojej okolicy alarmując mnie o nadchodzącym ataku. Zanim jednak zdążyłem zareagować, podmuch wiatru zatrząsł moim ptasim wcieleniem, odrywając pazury ze stalagnatu i przerzucając na kolejny. W afekcie powróciłem do oryginalnej postaci, przesyłając chakrę do stóp i przyklejając się do następnego, w który o mało nie łupnąłem gdyby nie sprawna reakcja. [szybkość 305][reakcje 390].
       Widząc chmurę pyłu, przesłaniającą całą grotę, zaczynałem rozumieć, że Susanoo mi nie pomoże a nawet jeśli jest w stanie to nie mam czasu na badanie w jaki sposób. Pokonanie bestii leżało teraz w moich rękach, tak jakbym przejął pałeczkę po zmęczonym wojowniku. Tymczasem w głowie zrodził się dziki plan, cholernie ryzykowany i mający wiele niewiadomych ale jego skuteczność, może okazać się kluczowa w tej sprawie. Wpierw musiałem namierzyć Yamata no Orochi. Choć był monstrualnych gabarytów, unoszący się pył, nie pozwalał dostrzec w pełni jego postury, jednakże dokładnie słyszałem, w którym miejscu cielsko ociera się o ziemię. Szybko uświadomiłem sobie, że ten właśnie toczy się gdzieś pode mną, lecz zmierza w stronę ściany. Mają jeszcze sekundę albo dwie oczekiwania, poczyniłem odpowiednie przygotowania by w chwili oderwania się od sufitu, obrócić się o 180 stopni, lądując miękko na palcach a dłońmi uderzając o podłogę, by spod palców wyłoniła się pieczęć. Jeżeli wszystko zadziałało, z ziemi powinien wystrzelić Rashōmon, piętrząc się na dziesięć metrów i rozpychając na cztery. Grube stalowe łańcuchy przypięte do wrót, wydały złowrogi brzdęk, jakby chcąc poinformować świat o swoim nadejściu. W tym samym czasie, wszystko przywołane kruki zaczęły znikać jako, że przestałem utrzymywać technikę. Wcześniej zastanawiałem się czy nie spróbować zrzucić wrót na Yamatę, jednakże miałem obawy czy nawet ich masa będzie wystarczająca by zatrzymać pęd węża bez wyraźniej stabilizacji w gruncie.
       W tej chwili byłem schowany za bramą lecz nie było czasu na odpoczynek. Wykonałem pieczęć, tworząc pięć klonów, w tym jednego, wyjątkowego. Nasłuchując sytuacji, wyczekiwałem aż wąż zatrzyma się na ścianie albo zaprzestanie obrotów, orientując się że kruki już mu nie zawadzają. Nie dają mu chwili na rozejrzenie się, posłałem po dwa klony z każdej strony Rashōmon, które wybiegły tak szybko jak było to możliwe w ich wykonaniu, starając się jakkolwiek oflankować bestię tych gabarytów oraz wykonując w biegu pieczęcie. Piąty wyskoczył z opóźnieniem, przylepiając się do sufitu i biegnąć w stronę bestii, mijając stalagnaty niczym kursant egzaminu na prawo jazdy, manewrujący pomiędzy słupkami. Gdy czwórka Yocharowych Bunshinów była gotowa, otaczając względnie demona, zebrała powietrze w ustach i wypluła w jego stronę kule ognia o średnicy dwóch metrów. Zapewne nie było to nic powalającego ale nikt nie przepada za kulkami mającymi temperaturę rzędu 500 - 1000 stopni Celsiusza. Ten atak oczywiście stanowił zmyłkę by piąty klon, sunący na głowami pozostałych, zdołał ustawić się nad Yamata no Orochi i wybić się, odlepiając od podłoża,  w momencie ataku pozostałych kumpli. Nie ukrywam, liczyłem na to, że wkurzony demon zawyje z bólu, rozwierając paszcze aby lecący duplikat, wpadł prosto do środka, robiąc największych szkód jakie tylko możliwe, jednakże z doświadczenia wiem, że wystarczy bliski kontakt by spowodować naprawdę ogromny rany.

Spoiler:


Z Racji użycia wielu statystyk zarówno oryginału jak i klonu, wypiszę wszystko tutaj aby było bardziej czytelne

Statystyki Oryginał:
Szybkość - 305
Reakcje - 392
Szybkość składania lego pieczęci - 370
Techniki:
Rashōmon
Wytrzymałość bramy na techniki 343
Wytrzymałość bramy na ciosy 386
Kage Bunshin no Jutsu
Bunshin Daibakuha

Klony:
Szybkość - 228
Reakcje - 294
Szybkość składania pieczęci -  277
Techniki:
Gōkakyū no Jutsu
Szybkość ninjutsu 225

[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

Offline

 

#1153 2020-06-02 02:51:08

Straznik 9

Strażnicy

Zarejestrowany: 2009-12-19
Posty: 214

Re: Skaliste góry

Sesja na artefakt - jednoosobowa, trudna #39

☯ BOSSU NO FAITO ☯
Yamata no Orochi


悲鳴 | 土遁 | ➂ | ➃ | ➄ | ➅ | ➆ | ➇


Spoiler:

https://images-ext-2.discordapp.net/external/5dERc48jhiPceLVBMu7IbI8R7gkTKn0DKDuz8WIvU8A/https/i.postimg.cc/L67S4nvM/screenshot-241.png
https://i.postimg.cc/9QHsxSBv/screenshot-243.png

Plan Yocharu Uchiha zadziałał do pewnego stopnia wyborowo a efekt ów był mieszaniną misternego planowania oraz, trzeba powiedzieć to szczerze, zapominalstwa ze strony osoby prowadzącej postać. Tak, jak jego leże, tak i cielsko przedwiecznego węża było takich gabarytów, że postawienie Rashomona w tym miejscu nie tyle oddzieliło Yocharu od Orochiego, co przyszpiliło Orochiego do ściany jaskini, nie pozostawiając dość miejsca na wyślizgnięcie się. Przyszły lider i bestia byli bowiem na skraju groty dalece większej, niż się czarnowłosemu ninja wydawało. Teraz, kiedy cielsko przeciwnika znalazło się po drugiej jego stronie i nie blokowało już widoku a pył opadł nieco, widać to było jak na dłoni. Gdzieś w skrytej w półmroku odległości majaczyły mu nawet refleksy czegoś, co musiało być taflą wody, zajmującą część jaskini. Ale do rzeczy.
Rashomon był błyskotliwym posunięciem, opatrzonym jednak pewną wadą - wąż dobrze orientuje się w poziomie. A że łączna długość jego cielska zupełnie umykała skali pojmowania Yocharu, Orochi został ograniczony, lecz bynajmniej nie rozbrojony. Fakt ten miał też znaczenie dla dalszej części planu, czyli zmyłki z kulami ognia (bo mało co tak przykuwa uwagę, jak część ubrania stająca w płomieniach). Klony rozbiegły się tak, że prawie straciły się nawzajem z oczu, ale swoje zrobiły - w czterech miejscach dosłownie nieoflankowalnego przeciwnika wykwitły widowiskowe eksplozje. I tyle, choć... gdy już wiedza klonów powróciła do oryginału, zdał sobie sprawę, że obsydianowe łuski węża rozżarzyły się do czerwoności w miejscach trafienia.
A dlaczego klony puffnęły? Już mówię.
Plan Yocharu Uchiha zadziałał do pewnego stopnia wyborowo, ale potem już za cholerę nie. Ukryty pod sufitem bunshin o wybuchowym temperamencie zdrowo się naslalomował, nim dotarł od pozycji wielkich drzwi do rejonu, gdzie przebywały głowy Orochiego, przynajmniej te wciąż spoczywające na szyjach. A kiedy już je znalazł i miał wykonać swoją robotę, jedna z nich zwróciła się w jego kierunku z oczyma pełnymi jasnożółtego blasku, o innym odcieniu niż poprzednio. Ponieważ strop zawieszony był na wysokości 15m, co stanowiło słabe ogniwo planu, bunshin był widoczny jak na dłoni dla, bagatela, około czterometrowego łba na który szarżował prawie poziomo. I w tym momencie fireballe przypieprzyły a ninja otrzymał to, na co liczył - wkurzony demon zawył z bólu.

Be careful what you wish for.


Wszystkie kopie przeciwnika bestii, łącznie z tą specjalną, zmiotło coś na kształt fali uderzeniowej, która zdawała się rezonować, odbijać od ścian i sprawiać, że  nawet powietrze falowało. Detonacja wybuchowego klona dokonała się 12m od jego pyska, raniąc zaciśnięte przezornie (reakcja: 190), pokrwawione od kruczych dziobów powieki i wyrywając dwie łuski ze swych posad w okolicy wężowego odpowiednika kości jarzmowej. Nic z tego nie było jednak dostrzegalne dla Uchihy, którego świat eksplodował niebotycznymi ilościami światła. Przenikało go, jakby rzeczywiście wylądowała tu nuka aż nie było nic więcej, niż światło i ból. Jego ból?... musiał być. A jednak całym sobą tkwił w przekonaniu, że owa skręcająca się na kolanach jednostka przed jego oczyma to ktoś inny. To bardziej niż pozazmysłowe doznanie  trwało sekundę i przez jej ułamek założył, że ma do czynienia z genjutsu, jednak już po chwili odrzucił tę ewentualność, docierając do przerażającej prawdy - owo światło, które zobaczył. Zobaczył dźwięk.
Ryk demonicznego węża niemal rozsadził bębenki uszne Yocharu, bombardując neurony takim natężeniem informacji, że aż je przeciążając, w jednym momencie aplikując coś na wzór PTSD. Kiedy po chwili system operacyjny jakoś pozbierał się na powrót do kupy, wrażenie oszołomienia pozostało a sam przyszły lider dostrzegł krew, cieknącą mu po krawędzi szczęki (-20% reakcji, lekka dezorientacja).
Zabawne jest natomiast, że w całym tym zgiełku mało kto wpadłby na to, żeby zerknąć na drugi plan. A tam... druga głowa myślała za obie, bo co dwie głowy to wiadomo, prawda, co. Zabawne, bo pisałeś Filipie o stabilizacji demonicznych wrót w gruncie. Bo w gruncie rzeczy o stabilizacji nie było mowy, za sprawą błotnistej kałuży, w jaką zmieniało się bezpośrednie sąsiedztwo Orochiego, w tym "fundamenty" Rashomona.
A ów, po chwili wiercenia się, zaczął swój swobodny upadek, prosto na sylwetkę ninja za nimi (szybkość: 260).


Doryu Taiga

Ostatnio edytowany przez Straznik 9 (2020-06-02 02:56:13)

Offline

 

#1154 2020-07-30 11:15:50

 Yocharu

Klan Uchiha http://i.imgur.com/p2qZr4s.pnghttp://i.imgur.com/bRrcMpK.png

50499111
Skąd: Hidari
Zarejestrowany: 2014-04-03
Posty: 996
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Lider/ Weteran
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 26

Re: Skaliste góry


       Muszę przyznać, że plan zadziałał świetnie i niczego bym w nim nie zmienił... gdybym walczył sam ze sobą. Pierwszy raz od wielu lat, dałem się ponieść fantazji, serwując magiczne kombinacje, które zapewne w konwencjonalnej walce dałyby mi zwycięstwo albo co najmniej przerażenie w oczach przeciwnika. Mój móżdżek, który uważałem za ponadprzeciętny, stracił kilka punktów inteligencji za nieprzystosowanie się do środowiska i przede wszystkim kolosalnego przeciwnika, bowiem była to walka Liliputa z Guliwerem, przynajmniej jeżeli chodzi o wielkość obiektów. Kolejne punkty ujemne dla rozumu należą się za zapominalstwo w stosunku do własnej zdolności, która pierwszy raz w historii, dała znać że wszystko ma swoją piętę Achillesową. Przyznam, że krew lecącą z uszu to nie sposób w jaki chciałem się o tym dowiedzieć. Moja głowa pękała a pisk w uszach, trwał jeszcze przez parę chwil po eksplozji i ryku bestii. Czas było na taktyczny odwrót, zwłaszcza że za chwilę miał nadejść kolejny atak ze strony bestii, która postanowiła pozbyć się przeszkadzającej jej bramy. Mimo dezorientacji i osłabienia, skupiłem chakrę oplatając swoją posturę pyłem by po kilku sekundach wykonać Shumshim no jutsu i wycofać się w tył jaskini, tak daleko jak pozwalała technika oraz wielkość samego "pomieszczenia". Jeżeli grunt był stabilny a bestia choć przez chwilę nie wiedział gdzie jestem, pozwoliłem sobie na przykucnięcie i odwołanie sharingana. Chciałem mieć moment na regenerację zanim ponownie podejdę do starcia. Oczywiście jeżeli demon ruszył w moją stronę, ślepia nadal żarzyły się karmazynem w nią wpatrzonym.

[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

Offline

 

#1155 2020-08-21 13:46:32

Straznik 9

Strażnicy

Zarejestrowany: 2009-12-19
Posty: 214

Re: Skaliste góry

Sesja na artefakt - jednoosobowa, trudna #40

☯ BOSSU NO FAITO ☯
Yamata no Orochi


悲鳴 | 土遁 | ➂ | ➃ | ➄ | ➅ | ➆ | ➇


Spoiler:

https://i.postimg.cc/mktN4FGw/screenshot-245.png

https://i.postimg.cc/wTdTSRYc/screenshot-247.png


"Taktyczny odwrót" Yocharu Uchiha wysłał go w miejsce, które z braku laku możnaby określić mianem plaży. Za nim, połyskując subtelnie, czaiła się czarna toń podziemnego jeziora, którego głębokości nie miał możliwości zbadać. Pod jego nogami znajdowała się skała, wyślizgana na gładko przez cielsko bestii. Strop jaskini był w tym miejscu znacznie wyżej i tylko refleksy odbijane przez taflę wody dawały orientację co do jego położenia. Dziura w świecie musiała mieć najwyraźniej kopulaste sklepienie. Jedynym źródłem światła były porastające z rzadka linię brzegu kryształy, łapczywie chwytające samotne fotony niczym wygłodzone zombie, walczące o ostatni kąsek samotnego podróżnika.
Przed oczyma przyszłego lidera rozpościerał się bezmiar części jaskini, z której przybył, obecnie skryty we wszechobecnej czerni oraz kurzawie po upadku wrót Rashomon. Przyklęknąwszy na jedno kolano, Yocharu pozwolił sobie na chwilę oddechu i regenerację. Miał dokładnie tyle, jedną chwilę, przebyty przez niego dystans nie prezentował dla ogromnego demona wyzwania większego, niż dla człowieka pokonanie 10 kroków. Tym bardziej, że ów nie zamierzał atakować sam, przez co zmylił Uchihę.
Najpierw rozległ się przenikliwy syk, pełen wrogich intencji, następnie coś, co u człowieka byłoby jękiem wysiłku. A że słuch nindży był nieco skołowany po niedawnym ogłuszeniu, ostatni dzwonek alarmowy usłyszał trochę później, niżby sobie tego życzył.
A był nim klekot łańcuchów Rashomona, obecnie 20m od niego, ciśniętego przez jaskinię niczym absurdalny shuriken (szybkość: 200), a może bardziej kaczka, puszczona w stronę tafli jeziora. Tak czy siak, ninja stał jej na drodze.

[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

Ostatnio edytowany przez Straznik 9 (2020-08-21 13:47:41)

Offline

 

#1156 2020-08-26 14:11:06

 Yocharu

Klan Uchiha http://i.imgur.com/p2qZr4s.pnghttp://i.imgur.com/bRrcMpK.png

50499111
Skąd: Hidari
Zarejestrowany: 2014-04-03
Posty: 996
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Lider/ Weteran
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 26

Re: Skaliste góry


       Nie spodziewałem się, że ujrzę w takim miejscu wodę, choć gdyby poskładać wszystko do kupy, pomijając jednakże wcześniejszy refleks, który był efektem odbicia się światła od tafli zbiornika wodnego, sama historia przecież wskazywała, iż demon z którym zaciekle próbuję się uporać, może mieć więcej z nią do czynienia niż mógłbym go posądzić. Choć chciałem oddać się krótkiej pokusie, biorąc dwa spokojne wdechy wyimaginowanego powietrzna, byłbym ślepcem gdybym nie dostrzegł oraz nie poczuł, że powierzchnia pod stopą oraz kolanem, wydaje się być wyszlifowana. Średnica zgadzać się mogła z rozmiarem Yamato no Orochi to też wniosek był szybki i przerażający z początku. Demon zapewne przesiaduje większość część czasu w wodzie i choć cała jaskinia to jego siedlisko, tak zbiornik mógłbym nazwać sypialnią. Nie wiem na jakim etapie rozumowania jest stwór, jednakże sądząc po wcześniejszych obserwacjach, mogę chyba uznać, że albo bardzo zdenerwuję się, iż chce zbezcześcić jego azyl albo zaraz zawyje z radości, iż zapędził mnie tam gdzie chciał abym się znalazł, by móc jeszcze bardziej potwierdzić swoją siłę, korzystając z jeszcze większej przewagi, gdyby różnica rozmiarów naszych ciał nie była wystarczająco porażająca.



       Wtem Yamata zawyła a sam jej ryk, spiął każdy mięsień mego ciała, zmuszając do wybicia umysłu z kilku sekund relaksu. Obróciłem niespokojnie głową, by w czasie tego działania usłyszeć kolejny dźwięk, niebezpiecznie znajomy i równie niebezpiecznie szybko zbliżający się do mojej pozycji. [Reakcja po odliczeniu kary = 249] Choć zyskałem nieco chakry, rezygnując z sharingana na te kilka chwil, podjąłem niebywałe ryzyko, biorąc pod uwagę, że echo błysku wciąż dudniło mi między uszami. To co zrobiłem, było mieszanką naturalnego instynktu a także drobnej refleksji na temat Rashomon. [Szybkość 305][Skonczność: 215] Nogi jakby same wybiły ciało od powierzchni, kierując je wprost do zbiornika z wodą po najkrótszej możliwej trasie. Przez krótki moment "leciałem" kilkanaście centymetrów nad powierzchnią, całkowicie równolegle względem niej. Zanim Jeśli doleciałem do wody, obróciłem ciało w locie, kierując je w stronę górnego sklepienia jaskini. Złożyłem dłonie jak do paciorka[Składanie pieczęci 370], odwołując w ten sposób nadlatująca bramę, choć tak naprawdę chciałem wykorzystać efekt, który wiązał się z jej zniknięciem. Gęsty dym miał na kilka chwil zbić z tropu monstrualnego węża, zanim zorientuje się, że naruszam jego teren jeszcze bardziej. Jeżeli czas i możliwości, pozwoliły mi na ów manewr, złożone dłonie, wykorzystałem to wyciągnięcia je przed siebie, by wbić się do wody w sposób jak najbardziej płynny. Może nie byłem specem od pływania ani od zwierząt ale miałem pełną świadomość, że mój wróg będzie w stanie usłyszeć głośny plusk w wodzie a zależało mi chociażby na kilku sekundach przewagi. Gdy całe ciało zanurzyło się w zbiorniku, przestałem wykonywać jakiekolwiek ruchy, pozwalając grawitacji na swobodny opad ku głębinie. Nie będę kłamał - nie zebrałem w usta tyle powietrzna ile chciałbym ale wyszkolony w sztuce ninja oraz korzystając z doświadczenia i szerokich płuc od nabierania wdechu przed użyciem technik ognia, lepiej dysponowałem zebranym powietrzem niż przeciętny Kowalski-kun.


       Bezwładnie opadałem ku nieznanej głębinie, wpatrując się w taflę wody, która oddalała się niespiesznie. Refleks kryształów wciąż delikatnie falował, lecz im bliżej dna, tym bardziej zanikał. Choć wpatrywałem się by wyczekać nadejścia Demona, efekt wcześniej opisany, wprowadził mnie w nastrój podobny do rychłe zbliżającej się śmierci. Zapieczętowany zwój  z zapisanymi wydarzeniami z mojego życia, rozwinął się, wracając aż do samego początku by ukazać swoją zawartość. Ujrzałem mamę, tatę oraz brata, którzy wydawali się patrzeć na mnie z góry, choć nie z pogardą a z radością. Byłem dzieckiem a scena ta, to prawdopodobnie pierwsza rzecz jaką pamiętam. Płynne przejście ukazało dzień, gdy już jako kilkulatek bawię się ze swoją młodszą siostrą. Scena po scenie oglądałem własne życie, które wypełnione było ciepłem domu oraz ogromem miłości od strony rodziców jak i rodzeństwa. Aż do pewnego dnia. Ujrzałem to tak, jakby wydarzyło się to wczoraj. Ojciec wkraczający do wioski z zimnym ciałem Icharu, mego brata, na dłoniach. Od tej chwili było już coraz mroczniej a ciepło i miłość zamieniły się w chłód, ból i śmierć. Choć na swej drodze poznałem wiele person, które mnie ukształtowały, pamiętam już tylko ich zamazane twarze, chwilę przed ostatnim spotkaniem. Kuroi Inu - najbliższy towarzysz, Shirai i Zangetsu - towarzysze z organizacji, Kazunari - człowiek, który nadał mi sens życia po śmierci brata oraz założyciel Yugure. Hiroshi, Yozora, Tsukuyomi, Ichitsu, Logen, Ikkyo, Suezo - członkowie klanu. Senshi, Taii, Yoshimaru, Ayamaru, Shinsaku - osoby z całego świata, po którym ślad zaginał. Zniszczenie wioski i wybicie wielu Uchiha, wojna w Yu no Kuni, która pochłonęła masę istnień, Tragedia w Enko, zabierająca zwykłym ludziom ich najbliższych. Ujrzałem obraz symbolu klanu - wachlarz z bielą u dołu i czerwienią na górze, która nagle zaczęła się upłynniać i spływać z muru zawieszonego w próżni niczym krew, zamalowując kolor symbolizujący nadzieję, czystość i niewinność. Chwilę później, posoka doszła do krawędzi, skapując w nicość. Coś jednak stało jej na drodze. Z mroku wyłoniła się twarz Sayi, siostry, która wpatrywała się we mnie z pustym wzrokiem a czerwień powoli zalewała jej twarz. Poczułem ścisk w sercu. Osoba dla której niegdyś oddałbym życie, jest teraz mi tak odległa. Nie wiem nawet czy żyje, choć wszystko wskazywało na to, że odeszła już lata temu. Straciłem wszystkich, na których mi zależało i pogrążyłem się w mroku tak jak inni Uchiha z opowieści. Jest więc sens walczyć z tą bestią? Gdy wizję przeszłości przesłonił całkowity mrok, czułem że tak zakończę swój żywot. Opadając po prostu na dno albo dając się pożreć Yamato no Orochi bez walki. Nikt przecież nie zapłacze za kolejnym Uchiha, którzy mają ból i mrok wpisany w genach.

        Zanim ostatecznie się poddałem, poczułem lekkie szarpnięcie za rękaw. Powoli obróciłem głowę by ujrzeć lustro a w nim samego z siebie z przeszłości. Chłopiec wydawał się uśmiechnięty ale jego twarz powoli zaczęła się zmieniać a radość zastąpił smutek. Na moich oczach, odbicie lustrzane zaczęło powoli się zmieniać. Ja sprzed dwudziestu lat, z każdą chwilą robił się coraz wyższy a na licu dochodziło znaków dojrzewania. Gładka i okrągła buzia stała się bardziej zaostrzona zaś wątłe ciało, zostało zastąpione konkretniejszą, wypracowaną posturą. Spoglądałem teraz na siebie takim jakim jestem obecnie. Nagle lustro pękło, rozsypując się i znikając w próżnię po za małym elementem, który zawisł w powietrzu. Przybrał on formę podobną do dziurki od klucza, z którego niemrawo wydostawało się światło.. Drzwi, których wcześniej nie widziałem, nagle otworzyły się ukazując płaczącego na łóżku chłopca, oplatającego rękoma kolana. Zauważył moją obecność i podniósł głowę, rozpromieniając ze szczęścia. To był Shin. Tuż za nim wyłoniła się z mroku Miyuki, kładąc dłoń na głowie chłopca by radośnie go rozczochrać. Chwilę później pojawił się Shota a za jego plecami, jeden za drugim członkowie klanu, zamieszkujący w tej chwili wioskę. Wtem spomiędzy ludzi wybiegły dzieciaki na czele z Kubashim a za nimi Gerechi odprowadzany do przodu przez Noriko. Pierwszy raz od dawna poczułem jak me serce wypełnia ciepło lecz to nie był koniec sceny. Z lewej strony dołączyli do pozostałych Mikuni, Koharo oraz Ayanami, uśmiechając się tak jak pozostali. Wszyscy Ci ludzie liczyli na mnie. Nie byłem już samotny, choć przez cały ten czas nie mogłem dopuścić do siebie tej myśli. Nie walczę z Demon dla własnych korzyści a by stać się silniejszym by móc ochronić klan i ludzi, którzy tego potrzebują - by móc z nimi zmienić świat i zakończyć bezsensowny rozlew krwi i by nikt nie musiał doświadczyć mroku, z którym ja kroczyłem przez życie jak ze starym przyjacielem. Byłem gotów na walkę do ostatniej kropli krwi i chakry byle by wrócić wrócić do wioski i dać jej siłę, której potrzebują.
       Wyrwałem się z amoku, który mógł trwać w prawdziwym świecie sekundę albo dwie, bo gdyby było inaczej, zapewne już bym nie żył. Zmotywowany do działania. Aktywowałem Mangekyo sharingana, układając dłonie w pieczęć by stworzyć pod sobą klona. [Składanie 370][Szybkość 305][Skoczność 215 lecz użyte tyle by się wydostać] Oparłem się o niego nogami i wybiłem z dużą siłą by wystrzelić z wody i stanąć na jej powierzchni po efektownym obrocie w powietrzu. Oczy skierowałem prosto w bestię, która mogła się do mnie już zbliżać albo stać i czekać w co jednak wątpię. Jednakże jeśli nie była łaskawa się ruszyć, sam połasiłem się o skrócenie dystansu, wydobywając z siebie prawdziwy okrzyk bojowy w odpowiedzi na ryk bestii. [szybkość 305][reakcje 313]  Gdy tylko weszła w zasięg [45 metrów], oko zakrwawiło,  rodząc tym samym czarny płomień wycelowany w głowę, która pierwsza wystarczająco się zbliży. Ogień miał szybko rozejść się po całym cielsku bestii, zwłaszcza z naciskiem na drugą głowę, o ile to możliwe to wręcz przeskoczyć z jednej na drugą by przykryć i spalić potwora.

1. Amaterasu
Szybkosć Techniki: 300
Siła Ninjutsu by spalić ewentualną technikę: 429

Offline

 

#1157 2020-08-28 18:47:01

Straznik 9

Strażnicy

Zarejestrowany: 2009-12-19
Posty: 214

Re: Skaliste góry

Sesja na artefakt - jednoosobowa, trudna #41

☯ BOSSU NO FAITO ☯
Yamata no Orochi


悲鳴 | 土遁 | ➂ | ➃ | ➄ | ➅ | ➆ | ➇



    Mimo istotnego skołowacenia wywołanego niedawnymi wydarzeniami, bohater wioski Uchiha dotarł do słusznych wniosków co do sytuacji obecnej. Absurdalne rozmiary przeciwnika pozwalały mu najwyraźniej używać wiele...wieloset...to ... ciężkich ciężkich morderczo wieleset tonowych przedmiotów jakby były podręczną bronią miotaną, nadal jednak pozostawała owa broń własnością przyszłego lidera. W sposób właściwy mistrzom skoku wzwyż (ino wzdłuż), sunął był nad taflą wody niczym kormoran z emo grzywką, by po chwili puffnąć Rashomon, jakby nie był wirującą śmiercią kliniczną 9m od jego osoby. Plan, genialny w swojej prostocie, wypalił co do joty, łącznie z obłokiem dymu, o który Yocharu chodziło. Sęk w tym, że z dymu owego wyłonił się w ułamku sekundy drugi, identyczny pocisk, a były to, przypomnę, nowatorsko działające drzwi obrotowe. Akurat, gdy ninja zaczął wytracać prędkość i wyciągać ręce ku nieprzeniknionej toni, niesione siłą bezwładności policzalną chyba tylko na komputerach NASA wrota Rashomon dosięgnęły celu.
    Uderzenie wybiło nindży z płuc powietrze, które tak zachłannie weń nabierał. Jako, że sam poruszał się dotychczas z zawrotną prędkością a jego masa miała się nijak do masy drzwi, impet, skierowany w jego plecy i ogólne części tylne, pochodził od rotacji drzwi a nie wektora ich lotu wprzód. Gdyby stał tam, gdzie stał chwilę wcześniej, byłby teraz krwawą drachą prowadzącą ku wodzie. Tymczasem, mimo nieaktywnego sharingana, uciekł przeznaczeniu i wyszedłby z sytuacji bez szwanku, gdyby nie fakt, że "kaczka" puszczona przez Orochiego, właśnie miała zaliczyć odbicie.
    Nie był w stanie przeanalizować następnych kilku sekund swojego życia bardziej, niż krowa porwana przez tornado. Klon Rashomona wtłoczył jego ciało pod wodę i pomknął dalej, odbijając się i burząc wodę jeszcze kilkukrotnie, w końcu znikając w zderzeniu ze ścianą jaskini. Nic z tego jednak nie zarejestrował. Zmiażdżony na ułamek sekundy pomiędzy masą pocisku i napięciem powierzchniowym tafli jeziora, ninja odpłynął w każdym słowa znaczeniu.

--==||==--



Yocharu napisał:


       Bezwładnie opadałem ku nieznanej głębinie, wpatrując się w taflę wody, która oddalała się niespiesznie. Refleks kryształów wciąż delikatnie falował, lecz im bliżej dna, tym bardziej zanikał. Choć wpatrywałem się by wyczekać nadejścia Demona, efekt wcześniej opisany, wprowadził mnie w nastrój podobny do rychłe zbliżającej się śmierci. Zapieczętowany zwój  z zapisanymi wydarzeniami z mojego życia, rozwinął się, wracając aż do samego początku by ukazać swoją zawartość. Ujrzałem mamę, tatę oraz brata, którzy wydawali się patrzeć na mnie z góry, choć nie z pogardą a z radością. Byłem dzieckiem a scena ta, to prawdopodobnie pierwsza rzecz jaką pamiętam. Płynne przejście ukazało dzień, gdy już jako kilkulatek bawię się ze swoją młodszą siostrą. Scena po scenie oglądałem własne życie, które wypełnione było ciepłem domu oraz ogromem miłości od strony rodziców jak i rodzeństwa. Aż do pewnego dnia. Ujrzałem to tak, jakby wydarzyło się to wczoraj. Ojciec wkraczający do wioski z zimnym ciałem Icharu, mego brata, na dłoniach. Od tej chwili było już coraz mroczniej a ciepło i miłość zamieniły się w chłód, ból i śmierć. Choć na swej drodze poznałem wiele person, które mnie ukształtowały, pamiętam już tylko ich zamazane twarze, chwilę przed ostatnim spotkaniem. Kuroi Inu - najbliższy towarzysz, Shirai i Zangetsu - towarzysze z organizacji, Kazunari - człowiek, który nadał mi sens życia po śmierci brata oraz założyciel Yugure. Hiroshi, Yozora, Tsukuyomi, Ichitsu, Logen, Ikkyo, Suezo - członkowie klanu. Senshi, Taii, Yoshimaru, Ayamaru, Shinsaku - osoby z całego świata, po którym ślad zaginał. Zniszczenie wioski i wybicie wielu Uchiha, wojna w Yu no Kuni, która pochłonęła masę istnień, Tragedia w Enko, zabierająca zwykłym ludziom ich najbliższych. Ujrzałem obraz symbolu klanu - wachlarz z bielą u dołu i czerwienią na górze, która nagle zaczęła się upłynniać i spływać z muru zawieszonego w próżni niczym krew, zamalowując kolor symbolizujący nadzieję, czystość i niewinność. Chwilę później, posoka doszła do krawędzi, skapując w nicość. Coś jednak stało jej na drodze. Z mroku wyłoniła się twarz Sayi, siostry, która wpatrywała się we mnie z pustym wzrokiem a czerwień powoli zalewała jej twarz. Poczułem ścisk w sercu. Osoba dla której niegdyś oddałbym życie, jest teraz mi tak odległa. Nie wiem nawet czy żyje, choć wszystko wskazywało na to, że odeszła już lata temu. Straciłem wszystkich, na których mi zależało i pogrążyłem się w mroku tak jak inni Uchiha z opowieści. Jest więc sens walczyć z tą bestią? Gdy wizję przeszłości przesłonił całkowity mrok, czułem że tak zakończę swój żywot. Opadając po prostu na dno albo dając się pożreć Yamato no Orochi bez walki. Nikt przecież nie zapłacze za kolejnym Uchiha, którzy mają ból i mrok wpisany w genach.

        Zanim ostatecznie się poddałem, poczułem lekkie szarpnięcie za rękaw. Powoli obróciłem głowę by ujrzeć lustro a w nim samego z siebie z przeszłości. Chłopiec wydawał się uśmiechnięty ale jego twarz powoli zaczęła się zmieniać a radość zastąpił smutek. Na moich oczach, odbicie lustrzane zaczęło powoli się zmieniać. Ja sprzed dwudziestu lat, z każdą chwilą robił się coraz wyższy a na licu dochodziło znaków dojrzewania. Gładka i okrągła buzia stała się bardziej zaostrzona zaś wątłe ciało, zostało zastąpione konkretniejszą, wypracowaną posturą. Spoglądałem teraz na siebie takim jakim jestem obecnie. Nagle lustro pękło, rozsypując się i znikając w próżnię po za małym elementem, który zawisł w powietrzu. Przybrał on formę podobną do dziurki od klucza, z którego niemrawo wydostawało się światło.. Drzwi, których wcześniej nie widziałem, nagle otworzyły się ukazując płaczącego na łóżku chłopca, oplatającego rękoma kolana. Zauważył moją obecność i podniósł głowę, rozpromieniając ze szczęścia. To był Shin. Tuż za nim wyłoniła się z mroku Miyuki, kładąc dłoń na głowie chłopca by radośnie go rozczochrać. Chwilę później pojawił się Shota a za jego plecami, jeden za drugim członkowie klanu, zamieszkujący w tej chwili wioskę. Wtem spomiędzy ludzi wybiegły dzieciaki na czele z Kubashim a za nimi Gerechi odprowadzany do przodu przez Noriko. Pierwszy raz od dawna poczułem jak me serce wypełnia ciepło lecz to nie był koniec sceny. Z lewej strony dołączyli do pozostałych Mikuni, Koharo oraz Ayanami, uśmiechając się tak jak pozostali. Wszyscy Ci ludzie liczyli na mnie. Nie byłem już samotny, choć przez cały ten czas nie mogłem dopuścić do siebie tej myśli. Nie walczę z Demon dla własnych korzyści a by stać się silniejszym by móc ochronić klan i ludzi, którzy tego potrzebują - by móc z nimi zmienić świat i zakończyć bezsensowny rozlew krwi i by nikt nie musiał doświadczyć mroku, z którym ja kroczyłem przez życie jak ze starym przyjacielem. Byłem gotów na walkę do ostatniej kropli krwi i chakry byle by wrócić wrócić do wioski i dać jej siłę, której potrzebują.

--==||==--


Spoiler:

https://i.postimg.cc/Pf0XD9rm/screenshot-248.png
https://i.postimg.cc/Zqqh6r9d/screenshot-249.png

    Yamata no Orochi, sunący od dłuższej chwili i nabierający rozpędu na trasie, którą Yocharu pokonał Shunshim no jutsu, odwinął się i, wściekle sycząc, przeciął powietrze wertykalnym ciosem ogona, który rozpłatał na dwoje setki hektolitrów wody i posłał monstrualne fale w przeciwne strony jeziora (siła ataku: 200, obszar 5m). Jednak moment wcześniej, niczym anty feniks z popiołów, z wody wychynął Yocharu, mokry jak nieboskie stworzenie, za to z mordem w oczach i już nie tak skołowany. Nim ogon dosięgnął poziomu wody (szybkość: 200), słynne czarne płomienie Amaterasu rzuciły się łapczywie na najdalszy punkt stwora, do którego sięgała technika, gdzieś w połowie cielska. Demon zawył serią nieartykuowalnych, podszytych agonią dźwięków a oczy jednej z głów zaświeciły.

[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

Offline

 

#1158 2020-10-26 15:18:21

 Yocharu

Klan Uchiha http://i.imgur.com/p2qZr4s.pnghttp://i.imgur.com/bRrcMpK.png

50499111
Skąd: Hidari
Zarejestrowany: 2014-04-03
Posty: 996
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Lider/ Weteran
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 26

Re: Skaliste góry


       Znowu ujrzałem błysk. Wcześniej w natłoku innych emocji, zupełnie ignorowałem krótką falę światła, której bliżej raczej do refleksu niżeli latarni. W każdym razie byłem pewien, że dochodzi on od jednej z głów Yamata no Orochi i jeżeli pamięć mnie nie zwodzi to tuż po tym następuje specyficzny dla demona atak. Niestety nie wiem jak wiele tego ma w swoim arsenale ale czas nie był na moją korzyść. Amaterasu poskutkowało a demon zawył w męczarniach, jednak westchnąłem krótko, czując po kościach że to nadal za mało by pokrakę ukatrupić. Póki co byłem bardzo monotematyczny i serwowałem mu ataki oparte na ogniu i eksplozjach gdy ten tymczasem wydawał się znosić wszystko wyjątkowo dobrze. Pierwsza myśli napływające do głowy po owym, krótkim ale intensywnym zamyśleniu to, że "uszyto" te bestię pode mnie. Miałoby to sens, biorąc pod uwagę ogólną odporność stwora na poprzednie ataki. Wszystko to przecież odbywa się gdzieś w mojej lub demona głowie. Nawet jeżeli nie chodziło bezpośrednio o moją personę to zapewne o Uchiha ogólnie. Aby pokonać wroga, muszę wyjść po za schemat.
         Wszystkie to drobne spostrzeżenia działy się praktycznie równolegle z wykonywanymi ruchami. Doskoczyłem do ogona bestii, przyklejając się do niego stopami zanim ten zdążył uderzyć o taflę wody. Czym prędzej wspinałem się po odnóżu, niczym Legolas na Olifancie, pędząc wprost do centrum stworzenia, maja na uwadze rozrastający się zasięg amaterasu, które na ten moment, żyło własnym życiem. Moim celem było jak najszybsze znalezienie się tuż pod bebechami, co by dokładniej odpisać, miejscem będącym łącznikiem pomiędzy ogonami i głowami. Ciężko stwierdzić czy wijący się w bólach demon, zapragnie zrzucić mnie z siebie celowo czy też właśnie w wyniku cierpienia ale jeżeli taki czyn zaczął się dokonywać, zeskoczyłem na stabilną glebę, co i tak uczynić miałbym bez względu na reakcje i rozpocząłem składanie pieczęci tak aby ostatnia uformowała się o krok przed punktem docelowym. Wtem wybiłem się z nóg, wykonując krótki półobrót w powietrzu i lądując na jednej ręce, zatrzymując się jedynie na tyle ile wymagała tego technika.
      - Doton -Retsudo Tenshō - wymamrotałem, nawet nie czekając na efekt, który miał swego rodzaju opóźnienie, wybijając się z ręki do kolejnego półobrotu, który nadał mi nieco fizycznego rozpędu aby uderzające o ziemię nogi, zadziałały jak sprężyny, wybijają mnie wprost na cielsko bestii. Chciałem znów wspiąć się po cielsku stwora by poszybować aż na sam sufit i tam się przykleić, z nadzieją że uda mi się przy okazji górskiej wędrówki, chociaż kopnąć bestie w jedno z oczu. Jeżeli amatarasu a właściwie GDY amaterasu stanęło mi na drodze, za pomocą drugiego oka, tworzyłem dla siebie tunel, anulując ogień jedynie o średnicy trzech metrów sześciennych, by samemu spokojnie się zmieścić a zarazem nie stłamsić pożaru, który i tak chwilę po tym gdy przebiegałem, znów pochłaniał odsłonięty obszar.


Statystyki:
Szybkość: 305
Reakcje 313
Składanie pieczęci: 370
Skoczność: 215

Użyta Technika:
[C] Retsudo Tenshō [Doton]
Szybkość Techniki: 383

[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

Offline

 

#1159 2021-01-07 23:27:37

Straznik 9

Strażnicy

Zarejestrowany: 2009-12-19
Posty: 214

Re: Skaliste góry

Sesja na artefakt - jednoosobowa, trudna #42

-> ☯ BOSSU NO FAITO ☯ <-
Yamata no Orochi - Faza II


悲鳴 | 土遁 | ➂ | ➃ | ➄ | ➅ | ➆ | ➇



   Gdy Yocharu mknął tak w górę cielska stwora, przeciążenia wywoływane rodeo na wkurwionym wężu buzowały mu krew w uszach a zygzakowaty wzór tworzony przez łuski rozmył się w wielobarwną sinusoidę, ninja zdał sobie sprawę, że nie miał tak do końca racji co do adwersarza. Nie był skrojony pod jego umiejętności i wiedzę a już na pewno nie był odporny na ogień. Amaterasu, którego czarne języki mijał teraz już co chwila, powoli niweczyło obronę Yamata no Orochi, stopniowo topiąc łuski i odsłaniając skwierczące już wnętrze. Wychodziło, że jego dotychczasowe ogniste ataki były kompletne, jeśli pominąć jeden szczegół - brak ich koncentracji w jednym rejonie.
      Ogrom jaskini zadudnił niepokojąco, kiedy technika niedoszłego lidera Uchiha rozerwała na strzępy układ płyt tektonicznych tego niezwykłego miejsca. Cielsko pradawnego węża spowodowało, że podłoże uległo, częściowo więżąc palącą się bestię. Sama jednak bestia również zaczęła się zapadać w sobie, bo intuicja Yocharu nie zawiodła go - prawdziwe zagrożenie czaiło się gdzie indziej.
      Zrzucona wylinka plus użyta przez nindżę technika tworzyły wiarygodny wniosek - Uciekający pod ziemią pytong został zmiażdżony przez ogrom osuwiska. Jednak dwa aspekty umknęły jego uwadze - zrozumiałe w sytuacji, kiedy ma się do czynienia z bezprecedensowo ogromnym przeciwnikiem. Osuwisko zdruzgotało linię brzegową podziemnego jeziora, czyniąc z niej istny chaos wzburzonych fal i tańczących na nich strzępów budowanego przez milenia skalnego porządku. To po pierwsze. Co więcej, wędrówka w górę eks-wunża zajęła nawet tak rączemu triatloniście jak Amasador Kaminari dość czasu, by podróżujący pod ziemią adwersarz zdołał się przemieścić poza obszar masywu i ku toni jeziora. Prawie, ale o tym za chwilę, póki co musisz mi wierzyć na słowo.
      To jest ten moment, w którym Mistrz Gry zamyka oczy i wydycha na dłużej powietrze z płuc, by następnie poprawić okulary na nosie i oznajmić z uśmiechem "Runda Druga".

THEME



      Tafla jeziora, i tak poorana już poruszeniem przy brzegu, zrazu przerodziła się w istne jacuzzi, by w końcu zasadniczo eksplodować koncentrycznymi ścianami wody, wypychanej siłą niezrównanego wrzasku. Z tego wezbranego piekła wyłonił się... no boss oczywiście, jednak w tej konkretnej chwili egzystencji oraz mangowej narracji hołdujący tradycji wszystkich szanujących się złoli w biznesie, od Aizena, przez Frieza, na Madarze Uchiha kończąc. To ten moment kiedy Boss oznajmia zazwyczaj z dudniącym śmiechem: "Ha, it's not even my Final Form!.." Ucieczka z wylinki dokonała sporej transformacji w wyglądzie oraz rozmiarze demona. Już w pierwszym momencie kontaktu wzrokowego stało się dla uważnego nindży oczywiste, że wunż "odrzucił to, co zbędne", pozbywając się masy na rzecz zwinności. Jego ciało stało się smukłe a łuski miały o wiele jaśniejszy odcień. Było to logiczne - sześć z ośmiu głów było obecnie 404, więc ruchów przeciwnika Yocharu nie mógł wcześniej nazwać w pełni skoordynowanymi. Teraz Yamata no Orochi miał na oko 20 metrów długości i po raz pierwszy mógł być w ogóle przez bohatera ogarnięty spojrzeniem czerwonych oczu. Wcześniej jego całokształt mógłby pojąc co najwyżej nosiciel Byakugana. Zaraz potem posrałby się wszak z wrażenia.
      Czujny na takie rzeczy wzrok niedoszłego lidera wyłapał też inny szczegół - jego technika Dotonu musiała jednak przynieść pewien pozytywny dlań skutek - jeden z wężowych ogonów burzył harmonię tego złowrogiego i monumentalnego, ponownego entrée, będąc niczym innym, jak zdeformowaną, skalną protezą. Niemniej protezą niebylejaką. Yocharu musiał najwyraźniej zgnieść, bardziej podatny po transformacji na takie ataki, ogon. To pozwalało słusznie zakładać, że jeden z syjamskich braciszków nie czuł się obecnie najlepiej. Nie przeszkodziło to bestii jednak w sianu aury wrogości i mordu oraz, co miało się okazać już po chwili, niebezpieczeństwa nowego kalibru. Wężowe cielsko z zaskakującą wedle dotychczasowych doświadczeń prędkością wystrzeliło w kierunku Uchihy (szybkość: 320) by okręcić się w powietrzu niczym szarfa mistrzyni olimpijskiej i spaść na niego kombinacją 3 smagnięć smukłego ogona (siła: 200), zakończonych opadnięciem masywnego, kamiennego odpowiednika, spowolnionego w swej ograniczonej gracji. (siła: 360)

[s] Kōka Jutsu [Doton]

[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

Offline

 

#1160 2021-01-15 16:55:40

 Yocharu

Klan Uchiha http://i.imgur.com/p2qZr4s.pnghttp://i.imgur.com/bRrcMpK.png

50499111
Skąd: Hidari
Zarejestrowany: 2014-04-03
Posty: 996
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Lider/ Weteran
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 26

Re: Skaliste góry


       Oczywistym było, że nie doceniłem siły i zasięgu techniki, zwłaszcza w przestrzeni, która mimo swych rozmiarów, nadal była przestrzenią zamkniętą. Zapadające się pod ziemię cielsko, utrudniało w stopniu znacznym wspinaczkę po górze płonących łusek, szybko dając do zrozumienia, że nie ma sensu walczyć z grawitacją. Wybiłem się, szybując przez chwilę w powietrzu i obserwując czerwonymi oczami zmieniające się pode mną otoczenie tak jakbym był świadkiem formowania się nowych kontynentów w przyspieszonym czasie choć po prawdzie wszystko z mojej perspektywy niespiesznie przemieszczało się w miejsca, które zostały im na nowo wyznaczone w swym chaotycznym porządku. Przez te kilka chwil lotu, pragnąłem poczuć ulgę, która towarzyszy ptakom gdy te rozpościerają skrzydła i fruną z prądem powietrznym jednak dopóki nie zobaczę pustych, zgaśniętych oczu potwora, nie będzie to możliwe. Wylądowałem na jednym ze skalnych wzniesień, które wypiętrzyło się pod wpływem techniki, obserwując w pełnym skupieniu zapadające się cielsko. W tej chwili powinno paść z mych ust sakramentalne "Dostał?" by jak w każdym szanującym się Shonenie z chmury pyłu wyłonił się przeciwnik ukazujący swoim adwersarzom, że ma się nawet lepiej niż przed chwilą. Cóż, siła z jaką powietrze i woda zostały wyparte z wgłębienia, zmusiły mnie do lekkiego ugięcia szyi i spięcia każdego mięśnia by przeciwstawić się energii, która planuje odrzucić mnie do tyłu. Gdy efekt ten opadł, bądź nie eskalował już na taką skale, moje źrenice rozszerzyły się w zdziwieniu. Yamata zrzuciła balast i choć mogłem ją teraz ogarnąć wzrokiem, nie było z czego się cieszyć. Wąż w całej swej złości i chęci mordu, wystrzelił w moją stronę, przestającym być jedynie wielką przeszkodą na drodze do celu. Fakt, byłem zmęczony a wcześniejsze ogłuszenie zmniejszyło moje reakcje lecz Yamata pędziła w moją stronę z prędkością, która pozwala mi ją jeszcze widzieć wyraźnie jednakże wykonaniu uniku bądź kontrataku wymagać będzie wspięcia się na wyżyny swoich obecnych możliwości. Skoro rzucamy tutaj stereotypami chińskich bajek, na usta pchało się "Haiai", już po raz drugi w ciągu tej sesji, jednakże z braku czasu na takie rzeczy, pozostawmy to w sferze krótkiej myśli. Byłem zmęczony, osłabiony a ilość chakry z każdą chwilą malała, będąc w tej chwili na poziomie poniżej 1/3 jej pokładów. Oczywiście winą była moja frywolność i szastanie nią przed poznaniem zdolności stwora ale czasu nie cofnę.


       Cóż w takiej chwili mogłem zrobić już tylko jedno. Wnieść się na wyżyny swoich własnych możliwości, być może po raz ostatni pokazując światu, że Uchiha Yocharu był dumnym posiadaczem sharingana i człowiekiem godnym stanowiska Lidera, choć tak naprawdę nikt tej walki nigdy nie zobaczy. Muszę zrobić to co chciałem już wcześniej, modyfikując plan działania to obecnej budowy Yamato no Orochi. By plan zadziałał, musiałem jednocześnie zrobić dwie rzeczy a później... Wyciągnąłem prawą rękę do przodu, układając ramię równolegle do swojego ciała, lewą dłonią wykonując symbol węża, jednocześnie przekierowując część chakry do nóg by przyspieszyć swoje kroki. Skóra na wystawionej ręce, która ułożyła się do obrony, w jednej chwili zmieniła kolor na grafitowy. Moją jedyną nadzieją na sukces była teraz odpowiednia praca nóg, która pozwoliłaby mi wykonywać drobne skoki by usztywniona ręką, bez poruszenia, mogła zaabsorbować uderzenia pierwszego ogona. Moje reakcje nie było w tym momencie tak wybitnie jakbym chciał, jednakże miałem nadzieję, że moje uszy będą w stanie dodać mi choć kilka oczek do niej, dzięki świstowi powietrza, uprzedzającymi atak Yamaty. Jeżeli wszystko się powiedzie, bardziej zaboli to jego niż mnie, jednakże na samym końcu miało nadlecieć uderzenie, które jeżeli mnie trafi, zrobi ze mnie dosłownie część krajobrazu. Licząc na choćby minimalne opóźnienie z powodu ciężaru ogona, wyprostowałem rękę z otwartą dłonią, tak aby skamieniały ogon siepnął prosto w nią. Nie będzie to przyjemne uczucie a nogi zapewne się ugną, jednakże jeżeli się uda a kończyna choć na chwile zatrzyma się pod naporem obrony, będę w stanie go chwycić choć na sekundę i ustabilizować pozycję stwora. Po co? Po to aby moje oczy raz jeszcze zakrwawiły a zęby zacisnęły się w geście pełnego skoncentrowania na tym ataku a drżący głos wydobył się spomiędzy mikro-przerw między tkankami kostnymi.
- Amaterasu...

Spoiler:


Statystyki:
Szybkość: 305 + 30 Manipulacja Chakry
Reakcje 313
Składanie pieczęci: 370
Wytrzymałość: 343

Użyta Technika:
1.[b] Domu [Doton]
2.[A] Amaterasu [Sharingan]
Szybkosć Techniki: 300
Siła Ninjutsu by spalić ewentualną technikę: 429

[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.zakonsokola.pun.pl www.sa.pun.pl www.architekturautp.pun.pl www.alians666.pun.pl www.warzywko.pun.pl