Administrator
W skład terenów prowincji Sei wchodzą dość pokaźne obszary leśne jak i rzeczne. Kiedyś bujnie porośnięte ziemie rozchodziły się tu, jednak na wskutek tragicznych wydarzeń wiele gatunków roślin zostało zniszczonych. Gdyby jakiś podróżnik natknął się na drzewo lub krzak, to najpewniej będzie obumarły. Dość niedawno okoliczni mieszkańcy zaczęli poszukiwać tutaj wszystkiego, co może przynieść im zysk. Drewno, jagody, jakieś futro zwierzęcia czy samo ich mięso.
Znajdują się tu dość duża ilość rzek, choć ich woda nie jest słona. Nadaje się do picia, gotowania lub mycia owoców. Ogólnie na tym terenie powstało wiele kraterów. Klan Kaguya prowadzi bardzo destrukcyjne walki, przez co często zmieniają wizerunek krajobrazu wokół siebie. Rozlano tutaj wiele krwi, a jeszcze więcej osób zakończyło tu żywot.
Tutejsze walki pozostawiły wiele ofiar wraz z ich ekwipunkiem, przedmiotami, pieniędzmi. Dlatego teraz, kiedy ludność powróciła do handlu, często można spotkać mieszkańców przeszukujący różne zakątki tych terenów. Liczą na odnalezienie wartościowych skarbów, które będą mogli sprzedać na rynku.
Jednak niektórzy starają się przywrócić ten teren do dawnego piękna. Kupują sadzonki drzew czy krzewów za swoje oszczędności i sadzają je, gdzie tylko mogą. Z pewnościom długo to potrwa zanim przywrócą to miejsce do dawnego wyglądu. O ile oczywiście, nie wybuchnie tu kolejna bitwa lub wojna...
Opis stworzony przez Kimariego
Offline
Przybyłem do Sei wprost z Chippoke i przemierzając te tereny miałem zamiar dotrzeć do kolejnego portu, z którego popłynę wprost na wyspę Ariando, zależało mi na tym, aby tam dopłynąć, była tam siedziba organizacji, do której przynależałem i skrywała sekret, który chciałem odkryć. Przebyłem już dość długą drogę, bo od lasów Debiruuyi, aż po wyspę Sei. Czas na ostatnią podróż do odnalezienia tajemnicy, nie napotkało mnie na razie nic nadzwyczajnego i pewnie nic nie spotka. Ciesząc się więc spokojną podróżą szedł wciąż wzdłuż brzegu wyspy, aż natrafił na port, niewiele to trwało czasu, aż wstąpił na statek i odpłynął w stronę Ariando.
[z/t-->Ariando]
Offline
Zaginiony
Akihito pojawił się wreszcie w Sei. Przez chwilkę milczał. Wiedział, że zaraz to nastąpi. Postanowił odezwać się do współtowarzyszów. Denerwował się tym wszystkim. Jego towarzysze i on musieli pokonać Gita'ę. No bez jaj! Toż to najsilniejszy koleś w okolicy! Trudno.
-Ekstra. Musimy pokonać Barda. Świetnie!-powiedział dosyć głośno.
Chłopak postanowił dalej milczeć, aby nic się nie stało. Czekał na ruch Ichitsu i Genkiego. Sam nie miał zamiaru zaczynać.
Ostatnio edytowany przez Akihito (2012-09-09 17:34:50)
Offline
Gdy tylko dotarłem na miejsce, Akihito nie miał zamiaru zamknąć swojej jadaczki. Szczerze powiedziawszy wnerwiało mnie to niepomiernie. Gdy tylko wykrzyknął pierwsze słowo dostał potężnego liścia w pysk. Siła ciosu odepchnęła go na ziemię. Gdy ten jeszcze leżał, poczuł jak mój but dotyka jego grdyki.
- Jeśli jeszcze raz będziesz wrzeszczał, próbując wywołać potężnego wroga, to obiecuję ci, naprawdę obiecuję, że pożegnasz się z możliwością normalnego mówienia. Zrozumiano?
Wszystko powiedziałem ze stoickim spokojem, jednak moja twarz owego spokoju nie podzielała. Gdy skończyłem odstawiłem nogę na ziemię i podniosłem młodego Senju.
- Jeśli ktokolwiek to usłyszał, to na pewno podniesie alarm, a my będziemy w dupie...
Offline
Ledwo doszedłem na miejsce a tu już awantura. Najpierw Akihito zaczął drzeć się jak po*ebany, by potem dostać od Ichitsu.
- Spokój, obaj - powiedziałem z niezwykłą powagą w głosie.
- Gratuluje Senju. Właśnie straciliśmy moment zaskoczenia, a ten mógłby nam pomóc. Użyj czasem mózgu - dodałem lekko poddenerwowanym głosem. od tej pory musieliśmy zachować szczególną ostrożność. Przeciwnik mógł natrzeć na nas z każdej strony. Nie mogliśmy skorzystać z elementu zaskoczenia a sami mogliśmy zostać zaskoczeni. Nasza przewaga zupełnie wyparowała...
Offline
Podczas gdy na innych wyspach tysiące ninja i zwykłych żołnierzy walczyło z trzonem armii Mistrza do Sei, gdzie znajdowała się siedziba wroga przybył mały odział złożony z szpiega klanu Uzumaki oraz trzech innych ninja. Ci na start zachowali się dosyć głośno co owszem mogło wywołać alarm. I tak jak się spodziewali nagle ziemia zatrzęsła się i kilkanaście metrów przed nimi otworzyły się ukryte dotąd wrota. Z nich wyszło pięciu zaalarmowanych strażników ubranych bardziej jak doborowi samurajowie niż ninja oraz jeden z kolosów, które tworzą w Ariando z uwięzionych Samotników. Ten posiadał trzy ogromne ręce, a ze skóry wystawały na przemian cząsteczki lodu i kryształu. Szpieg Uzumaki odezwał się.
- No widzicie, przynajmniej znaleźliście wejście. Nie wierze, że wszyscy ominiemy strażników. No oczywiście ja bym dał radę ale raczej w was nie uwierzę. Pozostał nam tylko frontalny atak, ale o tego dużego się martwię. -
Offline
Gdyby wzrok mógł zabijać, Akihito już dawno zamieniłby się w koktajl z flaków i krwi. Nie mogłem mimo wszystko skarcić go bardziej, gdyż wejście, które było dla nas niewiadomą, nagle znalazło się. Jednak strażnicy nie bardzo chcieli pomóc nam w wejściu.
- Dobra ludzie, widać że możemy górować nad nimi prędkością i zwinnością, ale nie opuszczajcie gardy!
Offline
Stanąłem spokojnie i przypatrywałem się całej sytuacji. Gdy tylko do ataku ruszył Ichitsu, zrobiłem to samo. Z kosą w prawej ręce rzuciłem się na słabszych przeciwników. Starałem się, mimo zapędów ofensywnych, nie rezygnować z trzymania gardy. Byłoby źle oberwać, szczególnie od tego kolosa. Trzymałem się gdzieś obok ichsu, by ten, w razie konieczności, był w stanie szybko mi pomóc. Moja kosa połyskiwała na słońcu.
- Zgińcie w imię Jashina, sku*wysyny ! - krzyknąłem.
Offline
Zaginiony
Akihito był zły. Bardzo zły. Nie gniewał się na Ichitsu. Miał ochotę zabić Genkiego.
-Genki, zamknij ryj bo gówno wiesz o tym świecie! Niech ci ten twój Jashin pomoże zrozumieć, że jako twój przyjaciel powinieneś zamknąć ryj czasem. A teraz skup się na walce!-powiedział.
Wkurzony Senju szybko złożył pieczęć miał całkiem sporo chakry, a koszty jego technik nie były wysokie. Złym głosem wypowiedział tylko jedno słowo:
-Mokuton!-wyryczał.
Starał się wytworzyć dwie bele, które miały zmiażdżyć jednego ze strażników. Raczej nie miał możliwości odparcia ich, gdyż miały ponad półtora metra szerokości i miały prawie 30m.
-Jak atakujemy?-zapytał.
[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]
Ostatnio edytowany przez Akihito (2012-09-14 18:26:59)
Offline
No i stało się, czwórka ninja postanowiła zaatakować straż by pozbyć się przedniej straży. Mając przewagę zaskoczenia plus trochę w atrybutach każdemu udało się pokonać przeciwników ale został jeszcze kolos, na którego pobiegł sam szpieg Uzumaki. Wyskoczył w górę ponad jego gardą dodatkowo odbił się z jego krzywej gęby i wyciągając zwój z zapieczętowanym łańcuchem, który pojawił się przed kolosem pociągnął go tak by mutant padł na plecy. Po całej akcji wystarczyło zwykłe kopnięcie na twarz i wszyscy usłyszeli charakterystyczny dźwięk łamania kości.
- To co jesteście gotowi wejść do siedziby zła?-
Offline
Walka przebiegła szybciej niż sądziłem. Nie znałem zdolności Uzumakich, dlatego byłem całkiem zaskoczony możliwościami ich szpiega. Wytarłem z krwi swój miecz o materiałowe elementy zbroi strażników, po czym schowałem go. Padło pytanie.
- Ze mną nie ma problemu. Po to tu jestem. Poza tym przez te swoje telepatyczne zdolności rozniósł nam szczyt i zagraża pokojowi.
Offline
Zaginiony
Akihito wzruszył ramionami.
-Takie zadanie dostałem od admirała Fao. Oprócz tego zaufał nam generał Takashi. Nie mam raczej opcji odwrotu. A co do twoich słów - wiem, że nie będziesz nas osłaniał. Każdy musi na siebie uważać, ale wolałbym, żebyśmy mieli więcej zaufania do siebie i starali się działać drużynowo.-powiedział.
Chłopak szybko zaczął iść za Ichitsu i osobnikiem z klanu Uzumaki. Ciekawe co jeszcze pokażą. Wiedział, że nie są słabi, dlatego liczył, że przeżyje.
Offline
Gdy tylko pozbyłem się przeciwnika wbiłem mu kosę w serce. Tak, tego jednego uśmierciłem samodzielnie i było to wspaniałe uczycie. Chwyciłem za drugi klanowy przedmiot i pomodliłem się szybko. Mowa tutaj oczywiście o amulecie. Już po chwili stałem na równych nogach z kosą w ręce i spojrzałem na Ichitsu.
- Nie nazywaj mnie dzieciakiem. Bo ty błądzisz po ścieżce swego życia, jakby była labiryntem. Mi zaś mrok na mej drodze rozświetla Jashin. - odparłem poważnie. Na znak gotowości do dalszej drogi zarzuciłem kosę na bark i stanąłem obok kompanów.
- Ruszajmy - powiedziałem spokojnie
Ostatnio edytowany przez Genki (2012-09-17 20:26:55)
Offline
W ten oto sposób czwórka ninja wkroczyła w ukryte wejście wprost do siedziby największego zła jakim jest kryjówka tajemniczego mistrza. Mrok powoli ogarniał towarzyszy a światło za ich plecami z każdym krokiem ustępowało ciemności. Jaskinia, która była dość szeroka przerobiona była w środku na tunel a raczej korytarz. Gdy ciemność była tak silna, że towarzysze ledwo się widzieli na ścianach zaświeciły się pochodnie objęte niebieskim płomieniem. Jasne światło pokazało kompanii ogromne wyrzeźbione w skale pomieszczenie o suficie sięgającym do sześciu metrów. Przy łączeniu ściany z górną warstwą wisiały podobne kapsuły, które kilku z bohaterów miało szansę widzieć w starych bazach zmarłego Basai'a. Szpieg Uzumaki przystanął na chwilę przyglądając się całości, po czym spuścił głowę, z zamkniętymi oczami i powiedział do pozostałych.
- Przepraszam...- W tym momencie z mroku przed kompanią wyłoniła się kobieta o czerwonych oczach.
Offline
Mroki panowały straszne. Dopóki nie zapaliły się jakimś "magicznym" sposobem wszystkie pochodnie w korytarzu. Szczerze powiedziawszy nigdy w takim miejscu nawet nie byłem. Widać, że ktoś tu miał styl. Mimo wszystko nie czułem się bezpiecznie. Uzumaki nie pomógł nawet swoimi przeprosinami, ba - sprawił, że w tym momencie chciałem odseparować jego głowę od reszty ciała. Bo powiedział to wtedy, gdy przed nami pojawiła się kobieta...
- Nie wykonałeś zadania? Masz nas teraz wszystkich wyrżnąć? Czy po prostu dałeś żyć tej co tam stoi? - Spytałem, nie kryjąc swojego poirytowania. Mimo wszystko nie przestawałem zwracać uwagi na tajemniczą przybyszkę.
Offline
Zaginiony
Akihito był zdenerwowany. Nie pod względem w stylu: "Ojej, co ja zrobię?". Jego reakcja wyglądała bardziej na taką, w której miał ochotę wyrżnąć wszystkich. Złość kipiała i gdyby mogła wylewałaby się przez jego oczodoły.
-Żesz ku*wa. O co chodzi Uzumaki?-zapytał.
Chłopak obserwował całą sytuację. Jego uwagę jednak skupił szpieg, który najwyraźniej coś ukrywał.
-Mów, bo nie ręczę za siebie. Jestem zły, bardzo zły. A na dodatek nie rozumiem co tu się dokładnie dzieje.-wypowiedział ledwie co.
Offline
Szedłem tuż obok Ichitsu, gdy nagle całe miejsce, w którym aktualnie przebywam, rozjaśniło się. Wszystkie pochodnie płonęły ogniem, a przed nami stała czerwonooka dziewczyna. Nie wiedziałem jednak co się dzieję, a po słowach Uzumakiego uznałem, że być może zostaliśmy wciągnięci w pułapkę. Przygotowałem się a prawa ręka dzierżyła Kosę, która mogła przerazić. Bardzo ostra broń, która jednym atakiem jest w stanie pozbawić życia przeciwnika była gotowa do ataku.
- Co robimy ? - spytałem cicho.
Offline
Pojawił się kolejny znak zapytania w tej obszernej i krwawej dla setek istnień przygodzie. Tym razem to Szpieg Uzumaki, człowiek, który przez lata pomagał najpierw Basai'owi przy tworzeniu swojej armii, a później na lata zaginął by w końcu Sojusz uwolnił go z niewoli, odsłonił kolejną ze swoich kart. Tym razem na jaw wyszła jego znajomość z kobietą, posiadającą powiązania z klanem Uzumaki, bowiem to miałem na myśli pisząc o czerwonych oczach. Szpieg odezwał się ale nie odpowiadał do swoich towarzyszy.
- Gdzie jest moje dziecko?- Mam nadzieje, że ktoś pamięta iż w pierwszym Evencie ta kobieta była w zaawansowanej ciąży. W odpowiedzi przez salę wydobył się cichy ponętny śmiech. Uzumaki tym razem przemówił do swoich towarzyszy.
- Wiem jak to wygląda, ale ta kobieta jest matką mojego dziecka... Nie dołączyłem do sojuszu by pokonać Mistrza czy wam pomóc, wykorzystywałem was by dotrzeć do Niej...- Stanowczo odwrócił się z Kunai'em w dłoni
- Możecie sobie iść dalej, gówno mnie obchodzicie ale obiecuje, że zabiję każdego, który przynajmniej spróbuje ją tknąć!- Tutaj warto przypomnieć, że ta kobieta jest winna śmierci wielu ludzi, chociażby podczas ataku Mistrza na Kraj Ognia.
Offline
Uśmiechnąłem się. Byłem blisko, jednak nie do końca. Pokazałem Akihito aby się uspokoił. Poznał już mój dar przekonywania. Genki jako jedyny z moich "podopiecznych" wykazał spokój.
- Nie wiem czy znasz moją politykę wobec takich spraw, ale przedstawmy to jasno: puszczam was wolno, uznaję, że Uzumaki odłączył się od grupy i nie widziałem go już później. Razem z resztą grupy idziemy dalej. To jest pokojowe rozwiązanie, na które was na pewno stać. Jeśli jednak ktoś z tej dwójki
Offline
Posłuchałem się Ichitsu i od razu lekko wyluzowałem. Nie było mnie podczas wydarzeń, w których ta kobieta robiła rzeź, toteż nie wiedziałem o stratach jakie zadała. Mimo wszystko nadal zachowałem ostrożność, szedłem tuż obok Ichitsu słuchając jego poleceń. Gdy tylko minąłem tamtą dwójkę szepnąłem do Ichitsu
- Kiedyś zdobędę te oczy. Wiem, że to nietakt mówiąc to przy członku klanu Uchiha, jednak darze wasze Kekke Genkai szacunkiem. Jest dobre. - powiedziałem. Starałem się zachować maksymalny spokój. Mój oddech wrócił do normy a zmysły wyostrzyły się. W końcu nie wiadomo, kiedy przeciwnik zaatakuje.
Offline
Zaginiony
Akihito westchnął.
[coloe=#00FF00]-Genki, jesteś chyba jakiś popi#$dolony. Właśnie zaraz zmierzymy się z przeciwnikiem, który przerasta nas umiejętnościami. Naszą jedną opcją wygranej jest moc Ichitsu. Nic nie wiesz o Sharinganie, z resztą tak samo jak ja i nagle chcesz go mieć. No bez jaj, może najpierw zobacz jak walczy nasz przyjaciel Uchiha, a dopiero później zacznij mówić mu, że zdobędziesz takie oczy. Może jeszcze poproś go o nie, do cholery! A teraz, lepiej zajmijmy się przeciwnikiem.[/color]-powiedział.
Chłopak uważnie szedł do przodu. Postanowił się ustawić za Gieniem
Offline
No i stało się, kompania postanowiła puścić wolno szpiega Uzumaki wraz z kobietą pomagającą Mistrzowi pozostawiając ich za sobą. Konsekwencje tego czynu (z resztą jak każdego) na pewno wynikną w przyszłości ale tymczasem trójka ninja wyszła z pomieszczenia i ponownie wkroczyła do kolejnego pomieszczenia. Tym razem korytarz wyprowadził ich na most powieszony tuż przy suficie, gdzie na końcu jest wejście do kolejnego tunelu. Na samym dole pracowało przy równo położonych kapsułach kilkunastu ludzi, ich ruchy były tak mechaniczne jakby pracowali w amoku. W każdej "trumnie" znajdowało się ciało, mniej lub bardziej rozwinięte. Czasami z tych tkanek wydobywał się przerażający krzyk cierpienia. Wszystko oświetlone było tylko ogniem z pochodni.
Offline
Po pozostawieniu samych uroczej parki poszliśmy dalej. Był to kawałek spaceru, nie powiem. Wszystko przebiegało bez żadnych ekscesów, dopóki nie dotarliśmy do jakiejś pracowni, sali operacyjnej czy laboratorium - jak zwał tak zwał. Pokazałem reszcie grupy aby zachowywali się cicho.
- Pracownicy być może i zachowują się mechanicznie, ale nie wiemy jakie są ich możliwości.
Offline
Zaginiony
Senju kiwnął głową.
-Rozumiem.-mruknął.
Szedł skradając się za Ichitsu.
-To wszystko wydaje się dziwne. Jednak nie powinienem się tak zastanawiać. Przecież to baza wroga. Dla mnie wszystko to jest nowe, ale co mam począć? Najprawdopodobniej iść do przodu i nie przejmować się tym. Ichitsu ma rację, więc należy się go słuchać.-myślał.
Chłopak powoli czuł, że musi przełamać swoją niechęć do Sharingana i ufać Uchihie.
Offline
Pomiędzy Ichitsu a Akihito spokojnie szedłem ja. Broń miałem w każdej chwili gotową do ataku a sam przygotowany byłem do nagłego zwrotu akcji. Kroczyłem niezwykle ostrożnie uważając na wszelkiego rodzaju niebezpieczeństwa. Byłem poddenerwowany, a mijanie kapsuł tylko pogorszyło mój nastrój. Moje zmysły były maksymalnie wyostrzone a oczy bardzo szybko biegały po całym pomieszczeniu. Na szczęście miałem przy sobie dwóch kompanów, dzięki którym czułem się troszkę lepiej.
- Nie wygląda to najlepiej. Nie możemy dać się zaskoczyć - powiedziałem cicho.
Offline
Trio, które podczas gdy armie mistrza starły się z armią sojuszu, postanowiło pozostawić tą "fabrykę" ruszając dalej w nieznane. Oczywiście po wkroczeniu w mrok tak jak za każdym razem na kamiennych ścianach zapaliły się niebieskie płomienie oświetlając długi korytarz w nieznane. Nie minęła chwila gdy ostatni członek kompani przeszedł z mostu do kamiennego podłoża gdy ziemia się zatrzęsła. Nagle przed nimi ni stąd ni zowąd z bocznej ściany wyszedł dorosły osobnik, bardzo przypominający członka klanu Senju. Nie otworzył ust ale od niego wydobył się znajomy zapewne dla Akihito i Ichitsu głos Namikaze Arisy.
- O tu jesteście, To ja Arisa ja umarłam ale moja dusza teraz kontroluje armię klonów Basai'a. Ja... Jest mi przykro jednakże zrobiłam to dla was. Żegnajcie...- Wtedy w pomieszczeniu, które Genki, Ichitsu oraz Akihito opuścili z pionowych ścian zaczęły wychodzić identyczne postacie. Po prostu zmasowanym atakiem przeróżnych stylów zaatakowały tą "fabrykę". W odpowiedzi na to przy tych "dobrych" klonach pojawiły się kapsuły, które już bohaterowie minęli. Z nich wyskoczyły młodsze klony kogoś innego... doszło do wprost epickiej walki, o których można by uczyć w akademii. Ta wymiana ognia doprowadziła do kilku wybuchów i jedna z mocniejszych technik uderzyła w most, powodując zawalenie się w kilku miejscach sufitu także tam gdzie stali bohaterowie. Ten "Głos Arisy" rzucił się by w ostatnim momencie uratować Genki'ego, powodując, że nowy bohater w tej historii zaczął spadać w sam środek bitwy. Teraz Akihito i Ichitsu zostali sami z odciętą drogą powrotu ponieważ zasypały ją ogromne skały. Oto ostatnie słowa Arisy w tym świecie przeznaczone dla osamotnionej dwójki.
- Ja zajmę się klonami Mistrza. On tam czeka już na was... Powodzenia...-
Mogą być błędy ale nie przyzwyczaiłem się do pisania na lapku. Przepraszam z góry
Offline
Zaginiony
Nie wyłapałem jakichś ogromnych błędów. Post, chyba najlepszy w całym evencie za fabułę:)
_____________________________________________________________________________
Akihito na sam początek zdziwił się co niemiara. Senju? Tutaj? Nie słyszał o żadnym Senju oprócz niego! Serce jakby podskoczyło do jabłka Adama. Poczuł na skórze gęsią skórkę. Czyżby jakiś bohater, albo... Katsuro? Nie. To Arisa...
-Ariso!-krzyknął. Nie wiedział co mówić dalej. Do jego oczu napłynęły jakby łzy, tylko nie chciały lecieć. Chłopak otarł gałki oczne dłonią.--Twoje poświęcenie zostanie zapamiętane! Zadbam o to! Obiecuję ci...
Chłopak nie skończył doszło do epickiej walki, która działa się tak blisko nich, a jednak nie brali w niej udziału. Senju trzymał się obok Ichitsu, co jednak uratowało go. Jego przyjaciel, Genki został oddzielony.
-Genki!-krzyknął.
Niestety. Najwyraźniej Jashin tak chciał zadbać o swojego ucznia, że nie posłał go do Mistrza.
-Genki! Nie mam czasu na gadki! Życzę ci szczęścia i Jashina!-wydarł się chłopak.
Senju spojrzał na Ichitsu, a potem na Arisę.
-Ariso, dziekuję ci. Gdyby nie ty, leżałbym tu martwy. Jednak teraz to my postaramy się przejąć ster. Jeśli przeżyję to zrobię wszystko w mojej mocy, aby zostało to tobie wynagrodzone.-powiedział. Następnie spojrzał na Uchihę.--Najwyraźniej musimy pokonać Mistrza. Ichitsu, powodzenia.
Chłopak dał znak Genkiemu, żeby nie martwił się o nich tylko zajął walką. Następnie sam czekał na Uchihę, aby ruszyć z nim dalej. W głowie siedziały mu tylko kilka słów. "On tam czeka już na was"...
Offline
Udało mi się uniknąć ciosu przeznaczenia, jednak tym samym rozdzieliliśmy się.
- Genki da sobie radę.
Po tych słowach nieco zmarkotniałem. Ton mojego głosu przerodził się w dość niepokojący.
- Akihito... To co teraz zobaczyłeś... Arisa żyje we wszystkich tych klonach. Są to najprawdopodobniej niewykształcone klony Katsuro Senju. Walczyłem niegdyś z jednym z nich. Są to maszyny, bez uczuć i bez sensu życia, nastawione na zniszczenie. Musisz wiedzieć jedno - nie trafi się dwóch takich samych. Miałem nieprzyjemność z władającym drewnem i kryształem. Pokonaliśmy go przez fart, gdy stracił kontrolę nad ciałem i zamienił się w drewniane cmentarzysko. Ledwo uszliśmy z życiem. Uczulam cię, młody Senju. Bez względu na jakikolwiek sentyment, nie możesz dać się omamić. Katsuro Senju zmarł w walce z Masaru Uchiha, a ich dusze są na zawsze splecione w Drzewie. Idziemy dalej. Im szybciej pokonamy mistrza, tym łatwiej przyjdzie nam zwycięstwo.
Offline
Wszystko działo się niezwykle szybko, sam piszę swój los, jednak teraz stało się coś innego. Ten "głos" pomógł mi, uratował moje nędzne życie. Czemu nędzne ? Jashin widział jak kamienie spadają niemal na mnie, widział jak ktoś ratuje mi dupę. Było mi troszkę głupio przed bogiem, jednak nie mogłem się roztrząsać. Szybciutko wstałem z ziemi i dobyłem kosę. Złapałem prawą ręką za łańcuszek z symbolem klanowym i ucałowałem go przed walką. Teraz musiałem wesprzeć, zmarłą już, Arisę w walce. Na razie starałem się atakować przeciwników od tyłu by wykorzystać element zaskoczenia. Przy okazji musiałem sam kryć swoje plecy. To było dość trudne, szczególnie, że jestem dopiero początkującym.
- Co by się nie działo. Walczę i umrę dla Jashina - powiedziałem cicho.
Offline
Zaczniemy najpierw od Genki'ego, który chcąc, nie chcąc pojawił się w samym środku bitwy pomiędzy kopiami dwóch herosów. Wszyscy zajmowali się sobą jakby nie zwracając uwagi na wojownika na gapę, jednakże wiele odłamków czy to kryształu, lodu a nawet drewna latało niebezpiecznie blisko ciała bohatera. W walczącym tłumie była jeszcze jedna zła kopia unikająca walki. jako jedyna miała bardziej rozumna twarz, z której można było przeczytać na sto procent strach z wielką nutą niewiedzy. Zauważając Genki'ego krzyknął do niego.
- Nie wiem kim jestem, i co się tutaj dzieje. Nie wiem niczego tak na prawdę, proszę... muszę się stąd wydostać pomóż mi. Nie chcę umierać. -Teraz można już przejść do Ichitsu i Akihito, którzy po wielu trudach w końcu dotarli do ostatniej sali. Tam na zbudowanych z materii organicznej "rurach", które rozciągały się po całej sali i znikały w dziwnie świecącej ścianie. Na górze wisiał człowiek... Tak na prawdę było widać mu tylko tors z głową ponieważ reszta znikała w organicznym czymś. Stary i łysy człowiek z maską tlenową na twarzy oddychał głośno i wolno jakby każdy jego oddech miał być tym ostatnim. Wtedy dwaj bohaterowie usłyszeli głos postaci eterycznej jakby ducha mężczyzny.
- Co tu robicie? -
Offline
Zaginiony
Akihito odpowiedział krótko.
-Inaczej sobie Ciebie wyobrażałem Mistrzu.-rzekł.
Po chwili czekał w pogotowiu na ruch Ichitsu. Chłopak analizował sytuację najlepiej jak mógł, jednak w takiej sytuacji, był skazany na swojego druha.
-Co robimy Ichitsu?-zapytał.
Chłopak starał się być na tyle ostrożnym, aby w każdym momencie użyć jutsu obronnego.
Ostatnio edytowany przez Akihito (2012-10-18 17:46:13)
Offline
- Pytanie czy w ogóle to jest nasz cel. Musi mieć maskę tlenową aby móc oddychać, jest przypięty do tego... czegoś. Wątpię, aby to ciało mogło w jakiś sposób cokolwiek kontrolować. Chociaż... Wszystko jest możliwe.
Moja odpowiedź pozostawiała pytania. Nie tylko wymijająco odpowiedziałem mojemu towarzyszowi, ale i również zasiałem nutkę niepewności. Po chwili odezwałem się do zawieszonego człowieka.
- Kim jesteś starcze? Odpowiadaj krótko i zwięźle, nie mamy dużo czasu. Ty zresztą też nie.
Po tym odsunąłem się nieco od Akihito. Nie znamy wyglądu Mistrza, toteż nie wiemy kim jest ten starzec. Chciałem być najbardziej ostrożny.
Offline
W całym tym zgiełku dostrzegłem jeszcze jedną postać, która podobnie jak ja, unikała konfrontacji. Wysłuchałem ją, była godna pożałowania a moja postawa od razu się zmieniła. Uważałem jednak na wszystko i starałem się znaleźć jak najlepsze wyjście z zaistniałem sytuacji, toteż, nie chowając kosy, powoli zbliżałem się w stronę "czegoś'. Każdy krok stawiałem niezwykle ostrożnie jakby miał być moim ostatnim. W końcu i tak wszystko kiedyś się skończy.
- Co mam zrobić ? - spytałem
Offline
Duch spokojnie odpowiedział na pytanie przybyszy jakby niewzruszony.
- To na górze, to był człowiek, którego wy nazywacie Mistrzem...- Wtedy właśnie przed oczami dwójki bohaterów zrobiło się oślepiająco biało a później jakby byli złapani przez genjutsu odtworzone zostało kilka scen. Na pierwszej mogli dostrzec Akademię w płomieniach a na pierwszym planie trzech młodzieńców. Jeden z nich ubrany w zielone kimono miał na plecach wyszyty symbol klanu Senju, drugi stojący na przeciwko chłopak, bez koszuli na samych spodniach z widocznym symbolem Uchiha. Trzeci chłopak ubrany w ciemny uniform z mieczem na plecach odezwał się pierwszy.
- Dosyć już, Katsuro, Masaru przestańcie, doprowadziliście już swoją nienawiścią do zniszczenie akademii... dajcie upust emocjom. - Młodzieńcy nie zważając na to co mówiła trzecia osoba ruszyli do ataku i w tym momencie pojawiła się druga scena na jakimś nabrzeżu z łódką. Teraz osoba w ciemnym ubraniu była na nabrzeżu jednego z miast, i ładowała bagaże na średniej wielkości łódź. Towarzyszyło mu trzynaścioro dzieci. Jedno z nich odezwało się.
[/b]- Wujku Kenji, gdzie nas zabierasz?-[/b]
- Daleko stąd gdzie was wyszkolę, w tych czasach gdy nie ma już akademii nigdzie nie będziecie bezpieczni bez odpowiedniego przeszkolenia. Zajmę się wami daleko stąd i razem przywrócimy pokój tym ziemiom. -
Trzecia scena znajdowała się już na Sei, gdzie ta sama ekipa stała przy znajomym wejściu do jaskini, w której aktualnie znajdowali się bohaterowie. Człowiek nazwany Kenji odezwał się do zebranych dzieci.
- Tutaj szkolił się mój klan zanim odszedł do dalekich ziem za morze. Tutaj zrobię z was prawdziwych Ninja. -
Czwarta scena przeniosła dwójkę w trochę dalszy odstęp czasu tym razem starszy z kilkoma siwymi włosami, stał naprzeciwko szóstki ninja, które w ostatnich wydarzeniach przedstawiały się liczbami. Osoby stały te w równym rządku a Kenji stał naprzeciw.
- Szkoliłem waszych rodziców i oni pozostawili mi swoje potomstwo, wedle ich woli wyszkoliłem teraz was i jestem dumny z waszych osiągnięć. Senju Katsuro jak i Uchiha Masaru zginęli dwa dni temu co pokrzyżowało nasze plany. Więzienie, w którym zamknąłem ogoniaste bestie razem z waszymi rodzicami zostało otwarte i demony znowu uciekły. Ta dwójka niby zostawiła po sobie ucznia ale ten wydaje się być zajęty innymi problemami... Basai Sho dalej pozostaje dla mnie niewiadomą...- Scena rozprysnęła się by pojawiła się następna w tym samym miejscu, tym razem Kenji leżał sam w kałuży krwi a do niego zbliżał się dorosły mężczyzna śmiejąc się szyderczo.
- Mistrzu... Myślałeś, że jak zamkniesz mnie w więzieniu razem z ogoniastymi demonami to nigdy już nie wyjdę?-
- Nienawiść zbytnio cię opętała chłopcze, ty po prostu jesteś zły i nie miałem innego wyjścia, zabiłeś w gniewie własną przyjaciółkę...-
- Tak to było... zabawne. Teraz gdy więzienie zostało otwarte powróciłem po cały świat. Lata zamknięcia z Bestiami odmieniło mnie, tym razem chcę czegoś więcej...- Powiedział kolejny nieznajomy, który wyciągnął nóż o ciemnej barwie i przebił klatkę Kenji'ego, wymawiając przy pieczęcie nieznanego języka.
- Ten nóż został wykuty ze zmieszanej krwi wszystkich dziewięciu demonów, to i te techniki, które nota bene pochodzą z twojego klanu pomogą mi zrobić z ciebie marionetkę tak bym mógł wykorzystać twoje nietypowe umiejętności, razem z tą pieczęcią i tobą jako przekaźnikiem przejmiemy kontrolę nad światem... Twoi podopieczni mi tylko pomogą jeżeli sprzedasz im jakąś gadkę o pokoju... Ichitsu jak i Akihito powrócili do swojego poprzedniego stanu mając już przedstawione urywki z życia Mistrz a raczej Kenji'ego. Duch dopowiedział jeszcze tym samym głosem co postać, która uwięziła Mistrza w ostatniej retrospekcji.
- Ja jestem tylko eterycznym klonem, prawdziwy ja jest teraz...nieosiągalny...-. Z cienia wyszedł także Gitaa. - Ujmująca historia prawda?-
Tymczasem Genki od nowo poznanego chłopaka usłyszał
- Proszę zabierz mnie stąd!-
Offline
Poddawałem się iluzji i oglądałem wszystko, co nasuwało mi Genjutsu. Nie mogłem wpływać na rzeczywistość, byłem jedynie duchem. Gdy wszystko minęło, dostrzegłem znajomą postać. Mistrz raczej nie stanowił dla nas zagrożenia, prędzej był to ktoś znany jako Garbaty Bard...
- Gitaa Doubou... Chyba mnie lubisz, co nie? Spotykamy się już trzeci raz. Przerwanie Szczytu Klanów niewiele ci dało. Legiony złożone z członków naszych klanów walczą na froncie. Prawdopodobnie już wygrywają. Powiedz mi, jaki jest twój cel, Bardzie?
Po tych słowach na wszelki wypadek gestem wstrzymałem Akihito. Młody był porywczy, a wolałem nie wszczynać walki od tak sobie.
Offline
Ja byłem nieco zdezorientowany, cały ten obrót sprawy jakoś jeszcze do mnie nie dotarł. Wyciągnąłem rękę do chłopca, to był ludzki odruch choć nie ukrywam, że staram się je stracić. Nie powinienem mieć dla niego litości, jednak teraz ją okazałem. Nie wiedziałem nic o nim, a jednak chciałem mu pomóc. Cóż, może po prostu tak miało być. Z resztą, nie ma co się przejmować, i tak będzie to co ma być.
-Chodź ze mną. Ale ostrzegam, jeden niepotrzebny ruch a bez wahania Cię zabiję ! - powiedziałem dość groźnym tonem.
Offline
Zaginiony
Akihito patrzył na Mistrza. Nie wiedział co konkretnie powiedzieć. Jego historia wstrżasnęła Senju. Mimo wszystko, ten starał się powstrzymać swoją gorącą krew. Po prostu spokojnie stał i patrzył na Barda. Tak, Gitaa, prezentował się pięknie. Akihito widział w nim wszystko co najgorsze.
-Spokojnie Ichitsu.-rzucił na widok ręki Uchihy.
Senju nie miał zamiaru poruszać się, ani prowokować Garbatego Barda bez potrzeby.
-Cóż, Bardzie, też widziałem ciebie. Nie wiem czy mam się cieszyć, czy smucić. Po prostu znów się spotykamy, jednak pewnie ostatnio nie zwróciłeś na mnie uwagi.
Senju zakończył swoją wypowiedź takim stylem. Mimo wszystko starał się zachować spokój i czekać na słowa Barda.
Offline
Moderator
Rozejrzałem się i zobaczyłem dwójkę dość słabych w porównaniu do mnie ninja i odezwałem się z pasującym do mnie stylu:
- Najwidoczniej obydwoje nie sprawiliście mi większego problemu, bo Wasze twarze tylko trochę mi się kojarzą z jednym z moich występów. Ale to teraz nie jest ważne. Ja jako że sprzymierzyłem się z tym tutaj duchem nie mogę tknąć Mistrza, ale Wy możecie, technika która mnie ogranicza jest dla Was do obejścia, więc proszę zabijcie ten ochłap tam na górze, to kto wie... może pozwolę Wam odejść w spokoju jak się dobrze sprawicie. - zmierzyłem każdego z nich wzrokiem, aby wywrzeć na nich jeszcze większą presję wynikającą z obecności mojej jakże skromnej osoby.
KP
Opis
Mówię
Myślę
Szepczę
Offline
Sytuacja coraz bardziej zbliżała się ku wyczekiwanemu końcowi, najwidoczniej bohaterowie stanęli już przed ostatecznym wyborem, pozostało zabicie Mistrza, gdzie nikt praktycznie nie miał sprzeciwu, jedynie duch odezwał się jeszcze, po raz ostatni już raz, gdyż po swojej przemowie zniknął.
- On tyle złego wyrządził ludziom tego świata, tyle zła przyniósł tym ziemiom. Podetnijcie go z tych rur i zostawcie tutaj by wiecznie pokutował za swoje czyny. Jeśli jednak go zabijecie, chakra która się tutaj ulotni na pewno was zabije...- Po czym tak jak już mówiłem, zniknął a raczej się rozpłynął. Teraz już pozostała tylko trójka z tym wiszącym żywym organizmem, którego historię poznaliście już...
Edit, Zapomniałem o Genki'm
Chłopak postanowił pomóc jakiemuś przybłędzie i razem opuścili pole walk pomiędzy klonami sterowanymi przez Namikaze Aris'e oraz tworami podobnymi do tych wymienionych wcześniej. Obydwoje uciekli tą samą drogą którą przybyła już rozdzielona kompania. Przy wyjściu młodzieniec klękając na kolanach podziękował swojemu wybawcy i uciekł w swoją stronę pozostawiając Genki'ego samego...
Genki już skończył.
Offline
Wysłuchałem i ducha, i Gitę. Nie wiedziałem do czego zdolny jest Bard, ale nie miałem innego wyjścia. Złożyłem pieczęć...
- Kage Bunshin no Jutsu!
W tym momencie obok mnie pojawił się klon. Jakby silniejszy.
- Zdejmę ten ochłap jednym ciosem. Jeśli nie chcecie zginąć, to powinniście jak najszybciej stąd się zwinąć. Ja zresztą też tak zrobię. Klon zostanie tutaj, będę sterował nim z odległości. Akihito, gdy tylko dam ci znak, gdy wyjdziemy, zablokujesz wejście swoimi technikami.
Ostatnio edytowany przez Ichitsu (2012-11-01 20:43:02)
Offline