Ogłoszenie


#41 2012-12-25 17:26:47

Straznik 4

Strażnicy

Zarejestrowany: 2011-05-03
Posty: 893

Re: Sanktuarium przeklętej pieczęci

Mężczyzna przyglądał Ci się uważnie. Nie mogłeś jednak wiedzieć, co go tak w Tobie interesuje. Za to, tak jak podejrzewałeś, twój ruch z wytworzeniem śliskiej warstwy lodu, sprawdził się znakomicie. Już chwilę później odmieniony staruszek stracił równowagę, przez co nie mógł skutecznie uniknąć twojego ciosu. Kątem oka zauważył jednak znajdującą się nad nim bryłę lodu, dlatego odbił się od ziemi rękami, jedną prostując, druga natomiast była zgięta. W ten sposób uskoczył on w bok, cudem unikając twojego ataku.
   Uśmiechnął się pod nosem intrygująco i szczerząc kły, rzucił się na Ciebie w zatrważającym tempie. Jego sposób patrzenia na Ciebie zmienił się widocznie. W jego oczach można było teraz znaleźć iskrę podziwu i zachwycenia, najprawdopodobniej spowodowanych twoimi umiejętnościami. Mężczyzna, wyprowadzając atak jednocześnie w twoje udo oraz ramię, wydawał się być w siódmym niebie.

Offline

 

#42 2012-12-25 17:35:18

Hiyoki

Gość

Re: Sanktuarium przeklętej pieczęci

Częściowo odniosłem sukces, co wyjątkowo podniosło mnie na duchu, bo jednak mam jakieś tam szanse na pokonanie tego mężczyzny, nawet duże, mogę śmiało stwierdzić. Hyouton jest skuteczny w wielu sytuacjach, cokolwiek by się nie działo, jest w stanie zdziałać cuda. Dlatego właśnie, kiedy przeciwnik musiał się otrząsnąć po ataku, chcąc przystąpić do swojego, byłem już gotów. Ciało przeciwnika zaczęło pokrywać się lodem, jego ruchy od razu zaczęły spowalniać, nawet szybkość nie mogła go przed tym obronić. Nim zdołałby dotrzeć do mnie, byłby już zamknięty w lodowej bryle. Przygotowałem się na wszystko, nawet stworzyłem sobie od razu lodowy podest, który wzniósł mnie na sporą wysokość, bezpieczną, ale nieprzesadną. Oprócz tego, na ziemi pojawiła się kolejna warstwa lodu, tym razem na większą skalę, miała ona utrudnić przeciwnikowi poruszanie się. W razie czego, kolejna lodowa bryła została w niego wymierzona, stu procentowa skuteczność ataku, przynajmniej ja tak to widziałem.
-Nie mam czasu na te zabawy, znikaj...- mówiłem w myślach.

[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

 

#43 2012-12-25 17:44:21

Straznik 4

Strażnicy

Zarejestrowany: 2011-05-03
Posty: 893

Re: Sanktuarium przeklętej pieczęci

Wydawać by się mogło, że wszystko szło po twojej myśli. Choć mężczyzna nie został całkowicie zamrożony, dosięgła go twoja technika lodowej bryły, miażdżąc go. Wtem, skądś, nie wiadomo skąd, pojawił się nad Tobą ten sam człowiek, przynajmniej identycznie wyglądający. Zachodzące słońce odbiło się w stali kunai'a, którego trzymał w dłoni. Wszystko wskazywało na to, że jego celem niezmiennie pozostawałeś Ty.
   W mgnieniu oka znalazł się przy Tobie, wyprowadzając prosty atak dłonią, w której znajdowała się broń. Przejechał Ci nią delikatnie po twarzy, pozostawiając niewielkie rozcięcie, a na ostrzu kunai'a pojawiła się twoja ciepła krew. Mężczyzna rozwarł ślepia tak szeroko, że wydawał się być szaleńcem. Po tym, zaprzestał atakowania twojej osoby, a sam przystawił sobie broń do ust. Polizał twoją krew i szybkim susem odskoczył od Ciebie, znikając gdzieś pośród drzew.
   Kto to był i czego właściwie chciał? Tego, można podejrzewać, nie wie nikt. Jedno było pewne - na obecną chwilę nie miał ochoty na dalszą walkę, o ile kiedykolwiek miał na nią chęć. Pozostawił Cię samemu sobie, pozwalając poznać tajemnicę świątyni.

Offline

 

#44 2012-12-25 17:57:42

Hiyoki

Gość

Re: Sanktuarium przeklętej pieczęci

Wydawało mi się, że skutecznie go unieszkodliwiłem, tymczasem okazało się, że tak nie było. Dziwnym trafem mężczyzna znalazł się od tak sobie na dużej wysokości, zaatakował mnie delikatnie kunai'em, zlizał krew i zniknął.
-Okeeej... - podsumowałem sam sobie, a wszelkie lodowe twory rozpadły się.
Wylądowałem bezpiecznie na ziemi, po czym rozejrzałem się, nie było nawet śladu po tym mężczyźnie, dlatego zrobiłem to, co miałem zrobić - wszedłem do środka piramidy. Nieco się martwiłem, tamten koleś po prostu oblizał moja krew, ucieszył się z tego i zniknął, maniakalne podejście. Nie wiem co to miało znaczyć, ale nieco się przestraszyłem, oby nic z tego nie wynikło. W każdym bądź razie liczyło się to, że jestem już wolny, dlatego bez chwili wahania przekroczyłem progi świątyni.
-Ale jestem ciekaw tego wszystkiego, najbardziej interesuje mnie to, czy w ogóle tam coś znajdę, a jeśli tak, to co. No nic, muszę to sprawdzić. - powiedziałem sobie, po czym zniknąłem w środku.

 

#45 2012-12-25 18:07:52

Straznik 4

Strażnicy

Zarejestrowany: 2011-05-03
Posty: 893

Re: Sanktuarium przeklętej pieczęci

Pokonawszy kolejne stopnie, prowadzące do wejścia do świątyni, stanąłeś na progu, po czym wszedłeś do środka budynku. Natychmiast zauważyłeś, że panują tam egipskie ciemności. Nawet wyciągając rękę przed siebie, mogłeś ją ledwo zobaczyć i to tylko dzięki ostatnim promieniom słońca, które zachodziło za twymi plecami. Po zrobieniu kilku kroków naprzód, mogłeś się zorientować, że już żadne światło słoneczne nie wpadało do wnętrza świątyni.
   Nagle, ni stąd ni zowąd, korytarz, w którym się znajdowałeś, rozjarzył się dzięki pochodniom w kształcie węży, znajdującym się na ścianach, zbudowanych z szarych płytek. Z tego samego materiału zrobiona była posadzka, a także i sufit. Przed Tobą znajdowały się schody, prowadzące w dół. Tylko od Ciebie zależało, czy zdecydujesz się zejść niżej. Możliwe, że była to ostatnia sposobność do zawrócenia i opuszczenia sanktuarium.

Offline

 

#46 2012-12-25 18:21:11

Hiyoki

Gość

Re: Sanktuarium przeklętej pieczęci

Wewnątrz budowli panowała okropna ciemność, która tworzyła idealny nastrój tego miejsca. Było w nim trochę przerażająco, strasznie, tajemniczo, ale też odrobinę intrygująco, chciałem iść dalej, przekonać się co na mnie czeka. Ciekawiło mnie co jest na dolnym poziomie, czyli tam, gdzie skierowały mnie schody, dlatego bez chwili zastanowienia zszedłem po nich. Fascynowała mnie architektura, którą dane mi było zobaczyć, charakterystyczne rzeźby, wzory na ścianach, nawet pochodnie, po prostu wszystko. Dziwiło mnie to, że wszystko kręci się wokół węży, ale widać tak właśnie ma być. Zacząłem się zastanawiać nad kilkoma rzeczami, ciągle nad mężczyzną, z którym przed chwilą się potyczkowałem, a także nad Shinsaku, który na mnie czekał. Byłem ciekaw co słychać u tego drugiego oczywiście, zastanawiałem się nad tym, co może robić, czy nic mu się nie dzieje. Na wszelki wypadek mogłem z nim zostawić klona, czy coś... Chociaż byłaby to wówczas strata chakry, na którą, jak widać, nie mógłbym sobie pozwolić.
-No to spójrzmy, co na mnie czeka... - myślałem, schodząc na dół.
Moja wcześniejsza osobowość wróciła już jakiś czas temu, zachowywałem się z powrotem normalnie.

 

#47 2012-12-25 18:32:40

Straznik 4

Strażnicy

Zarejestrowany: 2011-05-03
Posty: 893

Re: Sanktuarium przeklętej pieczęci

Stawiając krok za krokiem, coraz bardziej zagłębiałeś się w czeluści sanktuarium. Schodząc coraz niżej, zauważyłeś, że powietrze zaczęło gęstnieć. Początkowo zwyczajne powietrze robiło się teraz ciężkie, co było raczej niespotykane. Na dodatek traciło swoją przejrzystość, dając efekt właściwy dla mglistych dni. Również z temperaturą działy się dziwne rzeczy. Można by się spodziewać, że wewnątrz budynku będzie cieplej, niż na zewnątrz, jednak było dokładnie odwrotnie. Z każdym stopniem temperatura odczuwalnie spadała, dając uczucie przebywania na mrozie wręcz.
   Jednak to wszystko stawało się nieważne w miejscu, do którego właśnie docierałeś. Opuściwszy schody, stanąłeś przed zamkniętymi wrotami. Za nimi znajdował znajomy Ci z wizji posąg, przedstawiający postać węża. Pod ścianami płonął ogień, współtworząc z panującym tam półmrokiem atmosferę grozy...

Offline

 

#48 2012-12-25 19:08:20

Hiyoki

Gość

Re: Sanktuarium przeklętej pieczęci

Im niżej schodziłem, tym gorzej się czułem. Nie przez chłód, bo ten w ogóle na mnie nie działał, jestem przyzwyczajony do niskich temperatur, wszystko przez nastrój grozy, który z każdą chwilą stawał się coraz większy, bardziej dotkliwy. Na samym dole czekało na mnie pomieszczenie, które bardzo dokładnie zapamiętałem ze swojej wizji, a najbardziej posąg węża, który się w nim znajdował. Stawiając powolne kroki, zbliżałem się do owego posągu coraz bardziej i bardziej, obserwując go spokojnie i ostrożnie. Rozglądałem się co chwila po całym pomieszczeniu, wodząc sam nie wiem za czym, za czymkolwiek.
-No i w końcu dopiąłem swego i dane było mi zobaczyć o co z tym wszystkim chodzi. Szkoda, że tyle mi to zajęło, a miejsce poszukiwań miałem, można powiedzieć, tuż pod nosem. - mówiłem do siebie w myślach z lekkimi pretensjami.
Czułem, że niczego tu nie znajdę, że wbrew wszystkiemu moje oczekiwania, odnośnie tego wszystkiego, okazały się omylne, nieważne. Miałem dziwne przeczucia, przede wszystkim odnośnie całej sytuacji, wcześniejszego zajścia, ale jakoś się nie bałem, bardziej obchodziło mnie to, co jest tutaj, teraz. Zbliżyłem się do posągu najbardziej jak mogłem i zacząłem go obserwować, czułem, że negatywna chakra wydobywa się właśnie z niego.

 

#49 2012-12-25 19:18:38

Straznik 4

Strażnicy

Zarejestrowany: 2011-05-03
Posty: 893

Re: Sanktuarium przeklętej pieczęci

Kiedy przyglądałeś się posągowi, w pomieszczeniu zaczęło się dziać coś dziwnego. Płomienie, znajdujące się pod ścianą, zaczęły się groźnie poruszać w chaotyczny sposób. Wyglądało to tak, jakby do tej części sanktuarium dostał się jakimś sposobem wiatr, mierzwiąc języki ognia i wprawiając je w ruch. Jednak na tym nie koniec anomalii, jakie miały miejsce.
   Nagle, nie wiadomo skąd, rozległ się potężny, złowieszczy głos. Był on niesamowicie niski i jakby... syczący, akcentujący każde szeleszczące głoski. -Podróżniku! Czy wiesz, co zostało Ci objawione? Czy zdajesz sobie sprawę z potęgi, jaka została skryta w tej świątyni? ... - w tym głosie było coś niesamowicie dziwnego. Z pewnością potęgował on atmosferę grozy, wprawiając słuchacza w niepokój. Po chwili odezwał się kolejny raz. -Czy jesteś pewien, że chcesz wziąć na swoje barki brzemię ogromnej mocy, którą możesz zostać obdarzony?

Offline

 

#50 2012-12-25 19:41:12

Hiyoki

Gość

Re: Sanktuarium przeklętej pieczęci

Nagle w pomieszczeniu zaczęły się dziać bardzo dziwne rzeczy, które okropnie mnie przeraziły. Najpierw poczułem na karku chłodny wiatr, który wywołał na mojej skórze dreszcze, chwilę później płomienie świec zaczęły chaotycznie powiewać w różne strony, dając nieco więcej światła, ale i mroku. Na koniec coś, co zaskoczyło mnie najbardziej - potężny głos, który wydobywał się dosłownie znikąd.
-Potęgi? Objawione? O co chodzi, kto to mówi? Kto tu jest? - zacząłem się rozglądać i obracać, szukając źródła głosu.
Najgorsze było to, że wydobywał się on naprawdę znikąd, nie mogłem określić czyj to głos, ani co się dzieje.
-Fajnie... Nie wiem o co chodzi, ale jeśli wiąże się z tym jakaś moc, którą mam otrzymać, to wchodzę w to, jestem gotów wziąć na barki brzemię, o którym mowa. - powiedziałem głośno, a mój głos zabrzmiał echem w całym pomieszczeniu.

 

#51 2012-12-25 19:55:52

Straznik 4

Strażnicy

Zarejestrowany: 2011-05-03
Posty: 893

Re: Sanktuarium przeklętej pieczęci

Zanim jeszcze echo twoich słów rozbrzmiało do końca, ostatecznie ściszając się tak bardzo, aż zanikło, marmurowe oczy węża zabłyszczały. Chwilę później przybrały barwę wściekłej czerwieni, która sprawiła, że całe twoje ciało znieruchomiało. Stałeś sparaliżowany, jakby ktoś Cię obezwładnił, uniemożliwiając jakikolwiek ruch. Jedyne, czym mogłeś wtedy poruszać, były twoje gałki oczne. Dzięki temu mogłeś obserwować to, co działo się wokół Ciebie. A trzeba przyznać - było na co patrzeć.
   Gdy oczy węża przygasły, zaczęły się z nim dziać dziwne rzeczy. Najpierw potrząsnął on swoją głową, jakby wybudzał się z długiego snu. Później zsunął się z podestu, na którym się przed chwilą znajdował, aby przypełzać do Ciebie. Owinął się leniwie wokół twojej nogi, aż w końcu rozkosznie zaczął wspinać się po twoim ciele. Gdy znalazł się na wysokości twojej klatki piersiowej, zastygł na chwilę w bezruchu, dając Ci poczuć na swojej piersi jego śliską skórę.
   Chwilę później skierował swój łeb ku twojej szyi i muskając ją swoim wężowym językiem, zdawał się ją smakować. W końcu, gdy dosięgnął prawej strony twojej szyi, zatrzymał się kolejny raz i zatopił w niej swoje kły. Mogłeś poczuć niewyobrażalny ból, jednocześnie odzyskując władzę nad swoim ciałem. Wąż zgrabnie zsunął się z Ciebie i kiedy tylko opadłeś na posadzkę, tracąc przytomność z bólu, przez domykające się oczy mogłeś zaobserwować, jak wąż zajmuje to samo miejsce, w jakim znalazłeś go, docierając do tego pomieszczenia. W końcu, z powodu tego niewyobrażalnego bólu, zemdlałeś.

Hiyoki budzi się 27.12.2012r. o godzinie : 19:55:52

Ostatnio edytowany przez Straznik 4 (2012-12-25 20:04:42)

Offline

 

#52 2013-01-02 00:33:11

Hiyoki

Gość

Re: Sanktuarium przeklętej pieczęci

Obudziłem się po kilku, dokładnie dwóch dniach od tamtego dziwnego wydarzenia. Otworzyłem powoli oczy, a wyraźniejsze mrugnięcia powodowały poprawienie widoczności, po czasie ciemność nie sprawiała mi już większych problemów, a płomienie pochodni oświetlały całe pomieszczenie, dając mi już całkowitą swobodę. Początkowo trudno mi było wstać, musiałem i na to poświęcić trochę czasu, czułem się, jakby moje ciało musiało się zregenerować. Kiedy w końcu udało mi się stanąć na równych nogach, rozejrzałem się ponownie po pomieszczeniu, po czym podszedłem do posągu węża, dając zwyczajnie dwa kroki, w końcu leżałem tuż obok niego. Trudno było mi sobie przypomnieć co działo się wcześniej, ale w myślach co jakiś czas ukazywały mi się różne obrazy, najbardziej zapamiętałem te związane z owym posągiem, który poruszył się i mnie zaatakował, tak przynajmniej to wyglądało. Stąd to zainteresowanie, intrygował mnie zwyczajny kamienny posąg, może to i nielogiczne, ale tak już było. Ponieważ, w przeciwieństwie do zapamiętanych przeze mnie chwil sprzed tych kilku dni, nie ruszał się, zacząłem go nawet dotykać, w ostateczności zatrzymałem na nim swoją prawą dłoń. I dopiero w tym momencie poczułem delikatną ranę po prawej stronie szyi, stworzyłem sobie na lewej dłoni delikatną warstwę lodu, która posłużyła za lusterko, co pozwoliło mi ujrzeć, iż w tamtym miejscu na szyi pojawił mi się tatuaż, pieczęć. Nagle zaczął się z niej ulatniać dym o ciemnym, fioletowym zabarwieniu, aż w końcu chakra tego samego koloru. Wyglądało to dość widowiskowo, prowizoryczne lusterko na mojej dłoni eksplodowało, poczułem ogromny ból, głównie w okolicy szyi. Chakra, która wydobyła się z mojego ciała, krętym strumieniem owinęła się wokół mojej ręki, aż w końcu zaczęła wnikać w posąg węża, którego ciągle dotykałem. Po chwili energia niby eksplodowała, odpychając mnie na odległość może jednego metra od posągu. Ten po chwili znowu "ożył", z prędkością błyskawicy wbił się ponownie w moje ciało, znowu w miejsce pieczęci. Po kilku chwilach wrócił na miejsce, również z ogromną prędkością. Jeżeli chodzi o mnie - poczułem niesamowity ból w miejscu ugryzienia, pieczęć rozrosła się i pokryła moje ciało. Udało mi się zauważyć, iż miała ona postać rozciągniętych rombów ciągnących się za sobą kolejno, przypominały one strumienie lodowych sopli. Padłem na ziemię, nie mogąc wytrzymać tych wszystkich negatywnych uczuć...

Trening właściwy - Chi no Juin [2]

Starałem się przeciwstawić bólowi, miotałem się po ziemi jak szalony, trzymając się prawą ręką rany, z której jeszcze powoli sączyła się krew, zaś lewą klatki piersiowej, czułem bowiem kłucie w sercu. W niesamowity sposób ból ustał, mianowicie w momencie, w którym chakra gwałtownie uwolniła się z mojego ciała - to była ta sama chakra, co wcześniej, była mroczna, ciemnofioletowa, zimna. Tym samym, kiedy powoli wstałem, ciągle ulatniała się z mojego ciała, nie w czystej postaci, a w postaci dymu. I dopiero w tej chwili poczułem, iż trzymam się nadzwyczaj dobrze, poczułem natychmiastowy przypływ energii, zwiększenie możliwości mojego organizmu, napływ siły. Podobało mi się również to, iż chakra miała dodatkowy, specyficzny charakter - była mroźna, chłodna, miejscami granatowa, co było adekwatne do mojego Kekkei Genkai. Od razu chciałem sprawdzić, czy aby na pewno moje spostrzeżenia są słuszne, dlatego podszedłem do którejś ze ścian, stawiając powolne, ale zdecydowane kroki. Zwinąłem palce prawej dłoni w pięść, którą uniosłem na wysokość oczu, spojrzałem na nią, po czym wycofałem i uderzyłem z impetem o ścianę naprzeciwko. W skutek uderzenia pojawiło się w niej zarówno spore wgłębienie, popękała centralnie od miejsca uderzenia. Kiwnąłem raz głową na znak satysfakcji i zwykłego zadowolenia, bowiem efekt był nadzwyczajny. Nie tylko moja siła się poprawiła, ale i chociażby szybkość, sprawdziłem ją, po prostu poruszając się szybko po pomieszczeniu, od razu zauważyłem, iż wszelkie moje ruchy stały się szybsze, a i nawet zwinniejsze. Bowiem wykonywałem różne manewry, skoki i tym podobne, tworząc uprzednio lodowe przeszkody, których pomijanie wychodziło mi nadzwyczaj dobrze. Również i moja chakra uległa polepszeniu, zwyczajnie stała się bardziej... jakby to ująć... potężniejsza. Mój lód był twardszy, przybrał również ciemniejszą barwę, mogłem nim lepiej operować, czułem większą swobodę w korzystaniu z Hyouton'u. Innymi słowy - wszystko uległo poprawie, zarówno moja chakra, jak i właściwości mojego organizmu. Stałem się po prostu silniejszy i tyle, potężniejszy, w przeciągu tak naprawdę kilku chwil polepszyłem się, diametralnie się zmieniłem. Starałem się w jakiś sposób przejąć panowanie nad mroczną energią, nad pieczęcią, skupiłem chakrę, a pojedyncze fragmenty pieczęci zaczęły uchodzić do miejsca ugryzienia, czyli centralnego miejsca pieczęci. Poczułem spadek energii, co było jednoznacznie z tym, iż aktywacja pieczęci powoduje wzrost moich możliwości.

Akcept by Masaru.

Skoro znałem działanie tego wszystkiego, mogłem ze spokojem wrócić do Shinsaku. Uznałem jednak, że jeszcze zostanę w sanktuarium, coś ciągle trzymało mnie w tym miejscu, można powiedzieć, że podświadomość kazała mi tutaj zostać. Co jakiś czas opuszczałem budynek w kształcie piramidy, by zbadać okolicę, szybko jednak wracałem do jego wnętrza. Czułem się dość nietypowo, jak nigdy, można powiedzieć, iż kierowały mną negatywne emocje. Starałem się jednak nad nimi zapanować, co niekiedy, aczkolwiek nie zawsze, mi wychodziło. W niektórych chwilach także testowałem swoje moce znowu i znowu, aktywując co jakiś czas pieczęć, badając własne wytrzymałości i granice. Czułem zainteresowanie pieczęcią jak i swojego rodzaju dumę, zadowolenie wynikające z tego, iż w krótkim czasie stałem się o wiele silniejszą osobą.

Ostatnio edytowany przez Masaru (2013-01-02 12:38:26)

 

#53 2013-01-02 20:28:51

Hiyoki

Gość

Re: Sanktuarium przeklętej pieczęci

Po jakimś dłuższym czasie uznałem, że mój dalszy trening nie ma sensu, że już wystarczająco długo sprawdzam możliwości swojego organizmu, moje nowe moce. Przeklęta pieczęć to coś, co na pewno poprawi moje umiejętności bitewne i da mi sporą przewagę podczas jakiejkolwiek wali. W tym momencie skończyłem rozeznanie terenu na zewnątrz sanktuarium, zdobywałem wcześniej pożywienie i wodę pitną z rzeki, do zdobycia jedzenia musiałem zabijać zwierzęta, inaczej jakoś sobie tego nie wyobrażałem, może to przez emocje, które mną momentami kierowały? W każdym bądź razie wróciłem do wnętrza budynku, kierując się po raz kolejny do pomieszczenia z posągiem węża.
-Czym tak właściwie jest potęga, o której wcześniej była mowa? Czuję, że mogę osiągnąć jeszcze więcej, że to nie wszystko, co możesz mi ofiarować. Wiem, że masz do ujawnienia więcej, a ja już podjąłem decyzję - pragnę tej mocy. Dlatego właśnie proszę o więcej, więcej tej niesamowitej potęgi... - ten swoisty monolog został właściwie wypowiedziany przeze mnie, jednakowoż nie ja w tej chwili sobą kierowałem, mroczna chakra niby przejmowała nade mną kontrolę.
Dotknąłem posągu, a chakra automatycznie, tak jak ostatnio, wydostała się z pieczęci i została wchłonięta przez węża, tym razem efekt był inny - nagle pojawił się przy mnie tajemniczy człowiek, wyglądało to na technikę przywołania...

 

#54 2013-01-02 21:50:09

Straznik 4

Strażnicy

Zarejestrowany: 2011-05-03
Posty: 893

Re: Sanktuarium przeklętej pieczęci

Przelewając swoją chakrę do kamiennego posągu, zapewne spodziewałeś się, że stanie się tak, jak działo się za każdym poprzednim razem. Zamiast tego powietrze w pomieszczeniu odczuwalnie zgęstniało, przy podłodze unosił się dym, spowijając wszystko, włącznie ze światłem, pochodzącym z płomieni. Ta swoista, niezbyt gęsta mgła sięgała okolic pasa, przykrywając niemal dokładnie wszystko to, co znajdowało się poniżej tego poziomu.
   Sponad dymu wystawały więc tylko trzy elementy, znajdujące się w tej komnacie. Był to łeb kamiennego węża, twoja postać oraz ten mężczyzna, który zjawił się tutaj w dość nieoczekiwany sposób. Choćbyś nawet chciał dostrzec, kim jest ten tajemniczy osobnik, nie dałbyś rady. Skutecznie rozproszone przez mgłę światło nie pozwalało Ci dostrzec nic, poza spływającym na jego ramiona ciemnym kapturem.

Offline

 

#55 2013-01-02 21:59:32

Hiyoki

Gość

Re: Sanktuarium przeklętej pieczęci

Nagły zwrot wydarzeń nie dość, że mnie zdziwił, to i w wyjątkowy sposób zaniepokoił, a nawet przeraził. Odskoczyłem od mężczyzny, lub kobiety, kto wie, po czym poszorowałem odrobinę po ziemi, zatrzymując się w pochylonej pozycji. Miałem zgięte nogi w kolanach, podpierałem się przy tym podłoża za pomocą rąk, oprócz tego całe moje ciało zostało pokryte charakterystycznymi znakami przeklętej pieczęci - pieczęć z szyi zaczęła się rozrastać, rozciągnięte romby ciągnące się za sobą kolejno spowijały całe moje ciało.
-Kim jesteś i co tutaj robisz? - spytałem od razu.
Czułem, że ma wydarzyć się coś naprawdę nieciekawego, coś, co mogłoby zagrozić mojemu życiu, ale jakoś niespecjalnie się bałem. Wiedziałem, że jeśli mam z tym kimś walczyć, to nie powinienem się obawiać, jako, iż moje ostatnie treningi sporo mnie kosztowały, a były skuteczne. Tak jak już sobie wcześniej myślałem - urosłem w siłę w ciągu niemalże kilku chwil, stałem się o wiele silniejszą osobą, przelewki się raczej skończyły, teraz wszystko biorę na poważnie...

 

#56 2013-01-02 22:07:09

Straznik 4

Strażnicy

Zarejestrowany: 2011-05-03
Posty: 893

Re: Sanktuarium przeklętej pieczęci

Dobrze postąpiłeś, zachowując dystans do postaci, która dopiero co pojawiła się w pomieszczeniu. Nie mogłeś bowiem wiedzieć, jakie są jej zamiary wobec Ciebie. Przyjmując natychmiastowo pozycję, udogadniającą Ci wyprowadzenie ewentualnego ataku lub obronę, w zależności od sytuacji, pokazałeś, że nie jestes byle amatorem, któremu udało się przypadkiem odnaleźć sanktuarium przeklętej pieczęcie, gdzie teraz miały miejsce zaskakujące, acz tajemnicze wydarzenia.
   Zakapturzona istota nie wykonała jednak żadnego ruchu, poza delikatnym wzruszeniem ramionami. Gest ten mógł oznaczać cokolwiek. Mogło to wskazywać na to, iż postać czeka na moment, w którym się uspokoisz, ale mogło też chodzić o uśpienie twojej uwagi i wyprowadzenie ataku. Atmosfera gęstniała, z każdą kolejną chwilą.

Offline

 

#57 2013-01-02 22:13:49

Hiyoki

Gość

Re: Sanktuarium przeklętej pieczęci

Chakra, która zaczęła bić teraz z mojego ciała, miała barwę ciemnofioletową, gdzieniegdzie granatową (ten kolor wynikał z chłodu pochodzącego z mojej klanowej zdolności), powoli zaczęła spowijać część pomieszczenia ulokowaną w odległości kilku metrów ode mnie. Schylałem się coraz niżej i niżej, szykując się do ataku.
-Niemowa jesteś? Nie pozwolę Ci naruszyć spokoju tego miejsca, tym bardziej go zniszczyć ! Muszę Cię unieszkodliwić... - i w tym momencie kierowały mną negatywne emocje i złowroga chakra pochodząca z pieczęci, muszę nauczyć się nad tym panować.
W końcu ruszyłem do ataku, zniknąłem z miejsca i pojawiłem się za zakapturzoną postacią, a kiedy bylem przy niej, wiedziałem, że mogę zaatakować. Zrobiłem to, po prostu czyniąc porządny zamach prawą ręką, którego impet miał powalić przeciwnika. W razie jakichkolwiek uników kontynuowałem dziką szarżę, nie chciałem marnować chakry.

 

#58 2013-01-02 22:23:07

Straznik 4

Strażnicy

Zarejestrowany: 2011-05-03
Posty: 893

Re: Sanktuarium przeklętej pieczęci

A więc ostatecznie zdecydowałeś się zaatakować. Kto wie, być może to było dobre posunięcie z twojej strony...? Tak czy siak, nareszcie zaczęło się coś dziać. Zanim jednak rzuciłeś się na zakapturzona postać, którą obrałeś sobie za cel, zaczęła się uwalniać z twojego ciała ta nowa, choć już nieobca Ci w żadnym stopniu chakra. Czyżby to ona skłoniła Cię do tak spontanicznego ruchu?
   Ale nie ma co zastanawiać się nad ciągiem przyczynowo-skutkowym twojego działania. Najważniejszy jest końcowy efekt, którym jest przypuszczenie przez Ciebie ataku na "niemowę". Gdy z zast