Administrator
Marynarze już dawno przywyknęli do pogody, jaka nieustannie panuje Kraju Żelaza. Śnieg, który okrywa dachy budynków, a nawet lód, który pokrywa większą część wody nie jest przeszkodą dla statków, których głównym elementem jest metalowe umocnienie na przodzie. Wyposażenie te pozwala z łatwością przełamywać kry i płynąć swobodnie na przód. Mieszkańcy więc trudnią się połowem, choć coraz częściej wracają z pustymi rękoma. Zupełnie jakby populacja ryb, które mogą przetrwać w tak srogich warunkach wymierała. Niemniej, port cieszy się popularnością i jest bardzo często odwiedzany. Szczególnie karczmy w nim, które zapewniają dużą ilość ciepłych posiłków, no i trunków, które oczywiście samoistnie rozgrzewają organizm. Na zewnątrz wygląda to trochę inaczej. Nikt nie chciałby handlować w otwartym straganie, choć i tacy handlarze się znajdą. Przede wszystkim budują sklepy zamknięte, gdzie na sprzedaż wystawiają swoje towary. Jeżeli są to ryby, bądź owoce morza, to należy się spodziewać, iż w takim budynku panować będzie potworny smród.
Offline
Katsuyu spełzła z mego ramienia, przeskakując na tabliczkę przy porcie. Mimo faktów, które jej przekazałem, wyglądała na uradowaną, jak zawsze. Kiwnąłem głową, gdyż wiedziałem, że to jej limit przebywania w ludzkim świecie. Rozległ się cichy dźwięk, a jej postura zniknęła. Zostałem sam, skierowany wprost do doków, gdzie cumowały statki. Im bliżej centrum się znajdowałem, tym większy chłód dotykał moje ciało. Właśnie dlatego potrzebowałem znaleźć ustronne, ciepłe miejsce lub dotrzeć na statek i zająć odpowiednie lokum.
Na moje szczęście okręt się znalazł. I bynajmniej nie za opłatą. Z kapturem zakrywającym twarz, prześlizgnąłem się między strażnikami, docierając do niższych pokładów, gdzie trzymano towary. W tamtym miejscu utworzyłem prowizoryczne posłanie ze szmat, które przewozili. Zasnąłem, odnawiając pokłady wewnętrznej energii. Gdy zaś się obudziłem, wyszedłem na pokład. Mogłem zwrócić na siebie niepotrzebną uwagę, choć zmęczeni po długiej podróży pracownicy, mieli ważniejsze problemy. Przyłożyłem więc dłoń do czoła, wypatrując lądu. Pogoda, cholera, nie zmieniła się. To oznaczało jedno - jestem na miejscu.
Witaj, Kraju Uciekiniera. - Spod płaszcza wyciągnąłem list, który kilkanaście dni temu zerwałem z tablicy ogłoszeń w Ame no Kuni. Głoszący, iż Samotnicy nie mają prawa przekroczyć granicy. W mej głowie narodziło się jedno pytanie. Czy Shinsaku doszedł do porozumienia z tamtejszym władcą, czy postawił na samowolkę, samemu wydając taki dekret. Wątpiłem także w ludzi, którzy tutaj mieszkali. Pierwszy, lepszy mieszkaniec sprawdzający oblicza?
[z/t -> Ronin no Kuni - Port]
Offline
Samotnik [Kaguya]
Dotarcie tu zajęło mi trochę czasu. Nie dlatego że port był jakoś daleko od twierdzy, oj nie. To z powodu kuśtykania. Bolało dalej jak diabli przez co poruszanie się miałem mocno ograniczone. Co chwilę sprawdzałem czy ktoś mnie obserwuje, czy aby na pewno nikt mnie nie śledzi. Większość powinna się skupić na Kobayashim Nobunaga który walecznie walczył w wieży. Niestety zrobił za przynętę. Zacisnąłem dłonie. To nie tak miało się skończyć... Powoli mała łza zaczęła kapać mi z policzka. Nie pamiętam kiedy ostatnim razem to miało miejsce. Rzadko kiedy płakałem z czyjegoś powodu. Uratuje go, ja w to wierzę. Otarłem mimowolnie swe oczy i spojrzałem na skrawek papieru. To właśnie na nim była ustalona lokalizacja łódki którą mogłem się przemieścić do domu. Nie wzlekając zacząłem iść to coraz to szybciej wiedząc że noga niedługo ustąpi. Gdy byłem już na miejscu odcumowałem łódź a następnie prężnym ruchem zacząłem wiosłować. Choć mięśnie bolały niesamowicie dałem z siebie wszystko aby dotrzeć do siedziby i opowiedzieć o wszystkim radzie. Tylko oni będą mogli mi jakoś pomóc. To wszystko to było jedynie moją wolą przetrwania i chęcią pomocy przyjacielowi...
Z/t Siedziba samotników.
Offline