Ogłoszenie


#361 2017-04-05 01:42:10

Sensei_Koharō

Sensei

Zarejestrowany: 2016-03-09
Posty: 38

Re: Sala #1 - Prolog

    Zastanawiam się, jakie uczucia wzbudził we mnie twój prolog. Piszesz dość tajemniczo i, rzekłbym, nazbyt dramatycznie. Z drugiej jednak strony może jest to usposobienie twojej postaci, w takim wypadku niepotrzebnie się czepiam. Generalnie jest w twojej opowieści wiele chorych spraw, które raczej mnie zniesmaczyły (mamusia hobbystycznie uprawia kanibalizm?), nie da się jednak temu zagraniu odmówić shock value. To, że jestem zbulwersowany, znaczy, że nie jestem znudzony. A to dobrze.
     Twój język sprawia wrażenie, że masz w głowie wiele fajnych konstrukcji i to, co piszesz, jest ciekawe. Niestety, dopiero, kiedy się przejdzie z zamkniętymi oczyma (i dłonią na rękojeści broni) nad takimi kwiatkami, jak:

przebił uczucia

... ale, że nakłuł je jakoś, aż uleciało powietrze?

restrykcyjnie podchodzili do przewinięć

nieprzewinięte noworodki musiały być w Ronin prawdziwym utrapieniem...

czy nad inną... "dramatyczną twarzą". Ogólnie stwierdzam, co następuje - chore, zwięzłe, kapkę niedorzeczne, ale z tym samym rodzajem powabu, jaki ma filmik z koniem zapinającym kolesia. Niby nie powinno się patrzeć i nie chce się patrzeć. Ale się patrzy.

     Masz pan ode mnie 44PU za to ustrojstwo.

Ostatnio edytowany przez Sensei_Koharō (2017-04-05 01:49:22)

Offline

 

#362 2017-05-02 21:41:27

 Amaterasu

Klan Ayatsuri

57711239
Zarejestrowany: 2017-04-23
Posty: 2
Klan/Organizacja: Ayatsuri
KG/Umiejętność: Kugutsu
Płeć: kobieta
Wiek: 24 lata.

Re: Sala #1 - Prolog

http://i.imgur.com/3wWGmri.png




W egzystencji każdej istoty używającej skomplikowanego narządu odpowiadającego za prawie całe nasze istnienie (dnia dzisiejszego niosącego nazwę mózgu) następuje pewne pragnienie, powoli zjadające ją od środka. Chęć ta z każdym dniem powoduje coraz silniejsze bóle w klatce piersiowej w bliżej niewyjaśnionych okolicznościach. Niestety, nie jest to żądza pieniędzy, władzy, zwiększenia terytorium lub powiększenia swego klanu o kolejnych członków. Nie jest to nic materialnego, ni cokolwiek zbliżonym do tych podstawowych cech duchowych.
Nikt nie spodziewałby się, iż zwykła chęć pochwalenia się swoim rodowodem oraz historią dziecka bez wielkich zmartwień jest w stanie zmienić całkowicie zachowanie kogokolwiek przy propozycji wymiany zdań na temat własnej rodziny.

⁙⁙⁙



- Oi, Ama. - Głos dobiegający z wnętrza baru wyrwał z zamyślenia szarooką dziewczynę. Uniosła ona delikatnie głowę, nim jej twarz na nowo przyodział niezidentyfikowany grymas na dotyk ramienia przy swojej szyi; do jej nozdrzy dotarł odór alkoholu wydobywający się z ust znanego jej intruza. - Z twojego ojca to jednak był kawał skurwysyna, co?
Nagle całe pomieszczenie ucichło. Oczy wszystkich klientów zwróciły się ku zakapturzonej postaci zajmującej stolik jak najdalej od barowej społeczności a której nie dane było w spokoju się napić. Kilka opróżnionych butelek sake tworzyły na blacie małej wielkości piramidę z fiołkiem stanowiącym prowizoryczną flagę szklanego imperium. Chłód, jaki zapanował wraz z zadanym pytaniem, był przyjemnym orzeźwieniem jak na duszność panującą w knajpce i każdy cicho zastanawiał się czy odczuli go przez zmianę klimatu we wiosce, czy jednak przez aurę, której nigdy wcześniej nie zauważyli.
- Nikt nie nauczył cię, że niegrzecznie jest obrażać czyjegoś ojca w obecności jego dziecka? - po chwili, trwającej dla nich wieczność, usłyszeli dziewczęcy głos. Ten jednak nie brzmiał tak pijacko jak poprzedni - zadziwiające było, jak pokój został zaatakowany przez pełną pogardę i znużenie wylewające się spod białego kaptura. Nie minęło pół minuty gdy intruz przyległ plecami do podłogi a postać uniosła się, niszcząc konstrukcję plikiem banknotów, który niezdarnie rzuciła przed siebie. Ostatnie słowa, jakie wypowiedziała przed opuszczeniem lokalu rozbrzmiały w uszach niczym znienawidzona melodyjka strasznej pozytywki.
Nauczcie się pilnować własnych domów, bo inaczej umrzecie szybciej niż nowo narodzone kocięta.

⁙⁙⁙



Nikt nie wie, jakim cudem i skąd w roku 154. przed bramą siedziby klanu Ayatsuri pojawił się nieznany przybysz o głosie przypominającym poranny koncert kosa. W zamian za chwilowe schronienie oraz wyżywienie, w dniu wyjścia podarował jednemu z członków małe zawiniątko z prośbą o podjęcie się opieki nad istotą znajdującą się pod cienką warstwą materiału; istotą tą okazało się mała człowiecza kulka o kolorze włosów i oczu przypominający kilkudniowy popiół. Sprawowanie pieczy nad edukacją na przyszłą kunoichi podjął się wówczas dwudziestoletni Ayatsuri Haru, który po niedługim czasie począł traktować ją jak prawdziwą członkinię rodziny marionetkarzy. Dziecko postanowiono nazwać świecącą na niebie w nadziei na przyszłe okazanie lojalności względem klanu oraz kraju.
Dzieciństwo Amaterasu pozornie przebiegało w pogodnej i wesołej atmosferze: nikt nie posiadał odwagi wyznać małej dziewczynce prawdy związanej z brakiem danych o jej prawdziwych rodzicach a sam Haru uważał, iż wyjawienie tej sprawy mogłoby zaważyć na charakterze dziecka oraz chęci odszukania odpowiedzi za wszelką cenę. Za priorytet obrał sobie wyuczenie u swojej podopiecznej jedynego fachu, z którego dumni byli przedstawiciele Ayatsuri: tworzenia marionetek.

⁙⁙⁙



- I to wszystko?
- A czego się spodziewałeś? Wielkiego Wybuchu? Lawiny, duchów? - Lekko zsunięty kaptur odsłonił popielate kosmyki włosów zakrywające delikatne rysy twarzy dziewczęcia. Północny wiatr przyniósł wraz z ciepłem wesołą melodię dochodzącą z centrum wioski; Amaterasu zauważyła, iż różnego rodzaju festyny w kraju odbywały się zawsze hucznie chociażby ze względu na ilość alkoholu połykaną przez wszystkich dorosłych mieszkańców lub ozdób wystawianych przed wszelakimi budynkami.
Ciało młodej Amaterasu poruszyło się - nogi ugięły się lekko gdy ręce objęły je a dłonie zacisnęły na przeciwnych jej ramionach. Twarz wysunęła się ku przodowi a podbródek oparł o jedno z kolan.
- Więc jak-
- List. - Urwała pytanie swojego kompana, wpatrując się w rozgwieżdżone niebo znużonymi szarawymi tęczówkami. - Dostałam go po ukończeniu piętnastu lat. Musiała go napisać moja matka lub ktoś, kto ją znał dobrze i wiedział o moim istnieniu i położeniu. Jedyne, co odkryłam to wiadomość, że mój ojciec miał skłonności sadystyczne i bardziej od swojej żony kochał krew, którą przelewały jego marionetki. - Ton głosu został zniżony do poziomu, w którym tylko ów dwójka mogła go usłyszeć. - Matka nie wytrzymała tego i, cóż, zabiła go. Po czym uciekła, mając nadzieję na znalezienie mi jakiegoś schronienia. No i znalazła - wraz z ostatnim słowem usta jej opuściło westchnięcie. - a później skończyła ze sobą... wiedziała, że i tak ją zabiją więc pożegnała się z tym światem pierwsza.
Cisza, jaka ogarnęła wzgórze, dla Amaterasu była porównywalna z wszystkimi miejscami, w których mniej-więcej wiedziano, iż pociecha ta swoją rodzinę odnalazła jedynie przy pomocy szczęścia i miłości kobiety, której poznać dane będzie jedynie po śmierci. Spokój ten był jednak przyjemny dla dziewczyny - koił zszargane nerwy związane z jedynym potwierdzeniem istnienia jej rodziców.
- Co masz zamiar teraz zrobić? - głos przyjaciela wydał jej się nadzwyczajnie głośny lecz zaraz pojęła powód tego nagłego hałasu kiedy, zakryte białym materiałem, ramię spotkało się z ciężarem w postaci męskiej głowy. - To nie tak, że zaraz podniesiesz się i zaczniesz szukać potwierdzenia tego listu.
- Um, - do cichego pomruku dołączyło skinienie głowy. - pozostaje mi jedynie trening na wzorową kunoichi i reprezentowanie naszego klanu w jak najjaśniejszym świetle. - Wraz z tym postanowieniem zrzuciła z siebie ciężar oraz zeskoczyła z głazu, który już dłuższą chwilę tworzył prowizoryczne siedzisko. - Wracamy? Haru-oniisan będzie się martwił, iż zwinęliśmy się z tej zabawy.
- Um! Prowadź, Ama-oneesan!

Ostatnio edytowany przez Amaterasu (2017-05-02 21:42:04)


http://i.imgur.com/f3tDkW0.gif
themebattlevoiceinfotalkingthoughtsscreaming

Offline

 

#363 2017-05-02 23:40:21

Sensei_Rin

Sensei

7542086
Zarejestrowany: 2011-10-08
Posty: 71

Re: Sala #1 - Prolog

Chęć ta, z każdym dniem, powoduje coraz silniejsze bóle w klatce piersiowej - w bliżej niewyjaśnionych okolicznościach.

Niestety nie jest to żądza pieniędzy, władzy, zwiększenia terytorium, ani powiększenia swego klanu

Nie jest to nic materialnego, ani cokolwiek zbliżonego do tych podstawowych cech duchowych.

Nikt nie spodziewałby się, iż zwykła chęć pochwalenia się swoim rodowodem oraz historią dziecka bez wielkich zmartwień, jest w stanie zmienić całkowicie zachowanie kogokolwiek przy propozycji wymiany zdań na temat własnej rodziny.

Uniosła ona delikatnie głowę, zanim jej twarz na nowo przyodział niezidentyfikowany grymas na dotyk ramienia przy swojej szyi;

- "nim" jest mimo wszystko takie bardziej slangowe, niż słownikowe.

do jej nozdrzy dotarł odór alkoholu, wydobywający się z ust znanego jej intruza.

- wydobywającego byłoby bez przecinka.

Oczy wszystkich klientów zwróciły się ku zakapturzonej postaci, zajmującej stolik jak najdalej od barowej społeczności, a której nie dane było w spokoju się napić.

Chłód, jaki zapanował wraz z zadanym pytaniem, był przyjemnym orzeźwieniem jak na duszność panującą w knajpce i każdy cicho zastanawiał się, czy odczuli go przez zmianę klimatu we wiosce, czy jednak przez aurę, której nigdy wcześniej nie zauważyli.

Nie minęło pół minuty, gdy intruz przyległ plecami do podłogi a postać uniosła się, niszcząc konstrukcję plikiem banknotów, który niezdarnie rzuciła przed siebie

Ostatnie słowa, jakie wypowiedziała przed opuszczeniem lokalu, rozbrzmiały w uszach niczym znienawidzona melodyjka strasznej pozytywki.

- na koniec zdania podrzędnego, celem wrócenia kontekstu do zdania nadrzędnego - przecinek.

Nikt nie wie, jakim cudem i skąd w roku 154. przed bramą siedziby klanu Ayatsuri pojawił się nieznany przybysz, o głosie przypominającym poranny koncert kosa.

Dzieciństwo Amaterasu pozornie przebiegało w pogodnej i wesołej atmosferze: nikt nie posiadał odwagi wyznać małej dziewczynce prawdy związanej z brakiem danych o jej prawdziwych rodzicach, a sam Haru uważał, iż wyjawienie tej sprawy mogłoby zaważyć na charakterze dziecka oraz chęci odszukania odpowiedzi za wszelką cenę.

- I to wszystko?
- A czego się spodziewałeś? Wielkiego Wybuchu? Lawiny, duchów? - Lekko zsunięty kaptur odsłonił popielate kosmyki włosów, zakrywające delikatne rysy twarzy dziewczęcia.

Północny wiatr przyniósł wraz z ciepłem wesołą melodię, dochodzącą z centrum wioski; Amaterasu zauważyła, iż różnego rodzaju festyny w kraju odbywały się zawsze hucznie, chociażby ze względu na ilość alkoholu połykaną przez wszystkich dorosłych mieszkańców lub ozdób wystawianych przed wszelakimi budynkami.

Ciało młodej Amaterasu poruszyło się - nogi ugięły się lekko, gdy ręce objęły je, a dłonie zacisnęły na przeciwnych jej ramionach. Twarz wysunęła się ku przodowi, a podbródek oparł o jedno z kolan.

Matka nie wytrzymała tego, cóż, zabiła go.

- celem zaznaczenia pauzy przecinek przed "i"

wraz z ostatnim słowem usta jej opuściło westchnięcie. - a później skończyła ze sobą... wiedziała, że i tak ją zabiją, więc pożegnała się z tym światem pierwsza.

Cisza, jaka ogarnęła wzgórze, dla Amaterasu była porównywalna z wszystkimi miejscami, w których mniej więcej wiedziano, iż pociecha ta swoją rodzinę odnalazła jedynie przy pomocy szczęścia i miłości kobiety, której poznać dane będzie jedynie po śmierci.

Spokój ten był jednak przyjemny dla dziewczyny - koił zszargane nerwy, związane z jedynym potwierdzeniem istnienia jej rodziców.

- Co masz zamiar teraz zrobić? - głos przyjaciela wydał jej się nadzwyczajnie głośny, lecz zaraz pojęła powód tego nagłego hałasu kiedy, zakryte białym materiałem, ramię spotkało się z ciężarem w postaci męskiej głowy.

Generalnie jest dobrze - przecinkami nie ma się co przejmować, większość z nich (a raczej ich brak) i tak nie zmieniłby wiele kontekstu zdania. Brak błędów, odstępstw od historii NCW. Jeżeli datujesz sobie narodziny na rok 154 to Twoja postać ma teraz 24 lata.

Merytorycznie wciągające, trochę mało epitetów jak na moje - bardziej "wprowadziłbym" czytelnika w świat swojej historii - opisał okolicę, małe kruczki - detale itp.

A no i jeszcze jedna rzecz chodziła mi po głowie... Niektóre zdania były takie dziwne składniowo, ciężko było dojść do tego, co naprawdę oznaczają, dopiero po drugim przeczytaniu udało mi się z nich wyciągnąć to "coś".

Za taki prolog postaci proponuję 65 punktów PU, które możesz rozdysponować na statystyki.

Ostatnio edytowany przez Sensei_Rin (2017-05-03 00:11:04)

Offline

 

#364 2017-05-20 10:10:12

 Boruboshi

Samotnik [Kuran Sen]

Skąd: Bournemouth
Zarejestrowany: 2017-05-16
Posty: 2
Klan/Organizacja: Kuran Sen
KG/Umiejętność: Fumetsu

Re: Sala #1 - Prolog

Nazywam się Boruboshi, urodziłem się 20 lat temu w kraju wody, 6 lat temu wraz z moim przyjacielem Graboshi   
wyruszyliśmy do kraju gorących źródeł, a jako że obaj należymy do klanu kuran sen mieliśmy nadzije na znalezienie
kilku szczęśliwców których złożylibyśmy w ofierze Jashinowi. Kraj splądrowany przez wojne był dla nas istnym rajem
na ziemi, co krok znajowaliśmy jakichś uchodźców których składaliśmy w ofierze. Zabijaliśmy każdego kogo
spotkaliśmy, czuliśmy że przy każdym zabójstwie nasza siła się zwiększa, a Jashin się cieszy sprawiało nam to
ogromną przyjemność.
   
Tak mineły nam ostatnie 5 lat życia, jednak ostatnio podczas naszych wojaży przez opustoszały kraj natkneliśmy się
na kilku schinobi, którzy na nasze nieszczęście szukali takich typków jak my. Zaczeliśmy walczyć, jednak pomimo
naszej wiary w zwycięstwo i w Jashina, Graboshi został obezwładniony, a ja musiałem ratować się ucieczką. Od tego momentu
błąkam się po tym świecie sam, teraz napędzany również wolą odnalezienia i uwolnienia mojego przyjaciela. Uznałem,
że najlepszym na to sposobem będzie udanie się do kraju pól ryżowych a następnie do akademii ninja aby poznać
tajniki tej sztuki.

Offline

 

#365 2017-05-20 12:51:30

Sensei_Akami

Sensei

42754256
Skąd: Sensei
Zarejestrowany: 2012-11-18
Posty: 129
Klan/Organizacja: Sensei
KG/Umiejętność: Sensei
Ranga: Sensei
Płeć: Sensei
Wiek: Sensei
WWW

Re: Sala #1 - Prolog

* Prolog przede wszystkim za krótki. Dwa/trzy razy tyle to moim zdaniem minimum.

* Nazwy krajów i klanów piszemy z wielkiej litery.

Boruboshi napisał:

...wyruszyliśmy do kraju gorących źródeł(...)należymy do klanu kuran sen

* Nie rozumiem.

Boruboshi napisał:

...czuliśmy, że przy każdym zabójstwie nasza siła się zwiększa, a Jashin się cieszy sprawiało nam to ogromną przyjemność.

* Liczby pisałbym słownie. To niby nie jest błąd, ale lepiej wygląda i wydłuża minimalnie tekst.

* Skupiłbym się na paru szczegółach postaci. Jakieś charakterystyczne cechy, podejście do świata. Cokolwiek. Prolog ma de facto definiować jaka będzie twoja postać.

Prolog na chwilę obecną do poprawy.

Ostatnio edytowany przez Sensei_Akami (2017-05-20 13:06:53)

Offline

 

#366 2017-06-08 17:01:18

Keiza

Zaginiony

Zarejestrowany: 2017-06-05
Posty: 14

Re: Sala #1 - Prolog

        23 III 160
    Był to pierwszy dzień tego roku, gdzie na Shisou zawitało słońce, po dość mroźnej zimie. Promienie słońca przebijały się przez chmury, które z każdą chwilą rozrzedzały się co raz bardziej. Był to również dzień narodzin Keizy Ayatsuri, który nie należał do najbardziej szczęśliwych dni, z powodu śmierci matki Nakamy przy porodzie.
Tłumaczenia medyków: ciężka ciąża, ciężki poród, ciężki przypadek, nic nie mogliśmy zrobić. Chłopczyk co prawda był cały i zdrowy, ale nie wiedział, że właśnie w tym dniu spadł na niego największy ciężar.

        2 I 162
    Dwuletni Keiza miał już blond włoski i uczył się chodził. Wychowywany głównie przez ciotkę – Isuzu, siostrę Nakamy. Ciotka była ciepłą, dobrą osobą, która kochała dzieci. Powodem mogło być to, że sama nie mogła ich mieć lub to, że odziedziczyła to po swojej matce. Isuzu była całkowitym przeciwieństwem Nakamy, ale tylko z wyglądu. Długie, brązowe włosy opadały na jej ramiona, zaś z tyłu dosięgały prawie do pasa. Cerę miała jasną, zupełnie nie podobną do Nakamy. Jest kunoichi średniej klasy oraz medykiem. Tak czy siak, Keiza żył w domu z dala od swojego ojca i brata. Tak zdecydował ojciec zaraz po porodzie.
    Dla niego był to największy cios zadany w serce od losu. Kochał Nakame nad życie, a dowodem na to miało być kolejne dziecko. Kahiko – ojciec Keizy nigdy nie był zbyt wylewnym i otwartym człowiekiem, a pogłębiająca się depresja po stracie bliskiej i kochanej osoby dołowała go jeszcze bardziej. Był do tego stopnia pogrążony w smutku, że starszy brat codziennie podstawiał porcję żywności pod drzwi, by chociaż nie zemdlał z głodu.

        23 III 163
    Trzecie urodziny Keizy. Bardzo skromne. Na stole stoi torcik z wbitą jedną zapaloną świeczką. Keiza wierci się na kolanach Isune, która próbuje nakłonić go do zdmuchnięcia świeczki. Przy stole siedzi również Mizuki- starszy brat Keizy. Brunet o niebieskich oczach. Z uroczą buźką i zadziornym uśmiechem. Przygląda się i obserwuje młodszego brata, jakby kodował każdy jego ruch i zachowanie.
    Tego samego dnia wieczorem w domu Kahiko dochodzi do kłótni między Mizukim, a jego ojcem. W oczach biednego ojca już nie tlił się smutek i rozpacz, raczej coś w rodzaju małego ognika, tak jakby miał przed oczami jakiś cel, który na siłę musi zrealizować. Mizuki natomiast, chciał wytłumaczyć ojcu, że ten ma jeszcze jednego syna. Że powinien się zainteresować synem.
Na to zdanie, jakby się cały zagotował, sycząc przez zaciśnięte zęby: "- T-O  N-I-E  J-E-S-T  M-Ó-J  S-Y-N, to jest demon, który zabił moją żonę!!"
A to był dopiero początek góry lodowej, która miała nadejść.

        12 XI 165
    Keiza dorastał co znaczyło, że trudniej go upilnować, a co za tym idzie ochronić. Wiele razy szli przez wioskę z Isuzu i byli wytykani palcami. Sam maluch jeszcze tego nie rozumiał. Nie wiedział co się stało, ani dlaczego wszyscy na niego patrzą z odrazą.
    Ojciec syna widział może dwa razy, nie mówiąc o porodzie. Raz gdy wyszedł z domu, zarośnięty i zaniedbany, najprawdopodobniej po mleko. Zobaczył Isuzu, uciekł. Bez mleka. Drugim razem gdy wybierał się z Mizukim na misję, przechodząc przez tutejsze targi, napotkał ją ciągnącą Keize do domu. Wzrok Kahiko na chwilę zawiesił się na jego młodszym synu, co Mizuki zgrabnie zauważył. Nie był to wzrok w jaki patrzy ojciec na syna, raczej znowu te ogniki. Na próżno było szukać w tym wzroku tęsknoty. Mizuki już dawno przypuszczał, że to właśnie Keize, ojciec obwinia za śmierć Nakamy. Nie mógł zrozumieć tylko dlaczego?

        31 X 168
    Isuzu skrupulatnie każdy wieczór poświęca na naukę Keizy sztuki ninja. I tak to o to młody Ayatsuri uczy się rzucać shurikenami do celu, łapie podstawową wiedzę o chakrze, o ninjach i kunoichi. Kontrola chakry jak na ośmioletniego dzieciaka jest dosyć ciężkim chlebem do zjedzenia, lecz blondyn bardzo się stara, widząc w Isuzu swoją matkę. Chłopak nie pojmuję jeszcze dużo rzeczy, które go otaczają. Najważniejszą osobą dla niego jest ciotka, którą za wszelką cenę chce uszczęśliwić w ten właśnie sposób. Dzieciństwo Keizy do tej pory wyglądało jakby był żył pod kloszem.

        22 II 171
    Do Shisou dochodzą pogłoski o zbliżającej się wojnie. Następuję wielki ruch ninja i mobilizacja wszystkich zdolnych do walki jednostek. Dzieci zostały przetransportowane do schronu, gdzie przeczekają wojnę. A wszyscy zdolni do walki shinobi zostali wysłani do Kwatery Głownej Dowodzenia.
    Keiza mając już odpowiedni wiek, by zająć się bardziej zaawansowanymi sztukami ninja, tj rzut kilkoma shurikenami na raz do celu, czy bardziej zaawansowane próby kontroli chakry. Wszystko to w samotności i na uboczu. Inne dzieci nie chciały mieć z nim nic wspólnego. Nie drwili z niego, no chyba że za plecami. Nie wytykali palcami. Po prostu traktowali jak powietrze. Sam Keiza nie odczuwał samotności. Był nauczony, że Isuzu zawsze przy nim będzie, że ma jej ochronę. Oddawał się treningom lub po prostu siedział i patrzył w dal, jakby pieczołowicie nad czymś myślał, jakby się się zastanawiał nad sensem istnienia.
   
        13 IV 173
    Wojna trwała aż 3 lata. Przez ten cały czas, Keiza nie widział ani Isuzu, ani nikogo z rodziny. Dojrzał do tego wieku, że rozumiał czym jest życie i śmierć, a co najważniejsze czym jest wojna. Znalazł nową miłość. Zakochał się w książkach. Jako, że ludzie niechętnie z nim rozmawiali, wolał towarzystwo książek. Czytałby wszystko co mu wpadło w ręce.
    Keiza mając już 13 lat, trochę podrósł. Nie był już najmniejszy, lecz najwyższy też nie spośród rówieśników. Nie wyróżniał się niczym szczególnie, po za tym, że wszyscy w Shisou wiedzieli, że to przez niego zmarła jego matka. Sam rozmyślał na ten temat długo, lecz nic konstruktywnego nie wymyślił. Nie było nikogo przy nim przez ten okres. Nie miał mu kto opowiedzieć histori jego rodziny, co zaszło na prawdę. Isuzu czekała z tym, aż mały Keiza podrośnie i więcej będzie w stanie zrozumieć.
    Wojna zakończona została sukcesem, niestety nie obeszło się bez licznych ofiar, w tym samej ciotki Isuzu. Podobno dzięki jej bohaterskiej śmierci przeżył starszy brat – Mizuki. Tak więc, Keiza został sierotą mając ojca, który go nienawidzi i brata, który teraz przejmie opiekę nad młodszym bratem.
    Jeszcze tego samego dnia odbył się pogrzeb ceremonialny upamiętniający śmierć poległych bohaterów w tej wojnie. Pod małymi nóżkami Keizy, świat się zawalił. Zostawiła go jedyna osoba, która go szanowała, kochała i nie czuła do niego odrazy jak reszta. Stojąc przed grobem ciotki zanosił się wielkim płaczem. Nikt z tłumu nie podszedł do niego i nie pocieszył, nie podtrzymał na duchu. Chłopak został z tym sam.

        22 XII 173
    Mizuki wprowadza się do domu zmarłej ciotki. Mizuki jest o 6 lat starszy od Keizy i zupełnie do niego nie podobny, jak Isuzu do Nakamy. Charakter też ma nieco inny. Jest poukładany i skrupulatny. To o takich ninja elitarne organizacje toczą spory. Jest ninją oczywiście mającym na celu głównie powodzenie misji. Jednak gdy jest sobą, tzn gdy wróci do normalnych zajęć tj. np. przygotować obiad dla brata, czy pokazać mu sztukę rzucania shurikenem pod kątem, staje się opiekuńczym, miłych i dobrym człowiekiem, takim jak ciotka Isuzu.
    Późnymi wieczorami Mizuki zawsze wychodzi do ogrodu, by ćwiczyć swoje klanowe Ninjutsu. Keiza nie raz wpatrywał się w brata przez okno, zachwycając się tymi specjalnymi umiejętnościami klanowymi. Te wszystkie marionetki, które robią to co im się rozkaże, te zabójcze techniki, wszystko to było dla Keizy nowym doświadczeniem. Nowym doświadczeniem, które od razu pokochał. Zaczął szukać książek na ten temat. Dopytywał się brata o różne ciekawostki. Był to po prostu dziecięcy zachwyt. Pierwszy taki zachwyt po śmierci Isuzu. Tak niewiele Keizie brakowało do szczęścia. Kogoś kto był przy nim i wiedział, że go ochroni oraz książki, duużo książek oraz nowe kiełkujące hobby – lalkarstwo.

        23 III 176
    Szesnaste urodziny Keizy. Nie były huczne, tak jak to zostało w tradycji od dzieciństwa, jednak tym razem dostał prezencik. Blondyn jak co rano zlazł z łóżka i skoczył do kuchni po szybką kawę, by się rozbudzić, a na blacie leżało pudełko z kolorową wstążka z napisem: Dla Keizy. Zapominając o kawie, otworzył szybko pudełko, by zobaczyć zawartość. Była to szmaciana kukła wielkości dzbanka. Nie jakaś rewelacyjnie wyglądająca, wręcz przeciwnie, odpychała wyglądem. Była najprawdopodobniej uszyta ze starych materiałów i wypchana czymś w rodzaju grochu, bądź ryżu. Na miejscu oczu znajdowały się mocno przyszyte guziki, a z głowy kukły wystawały kłębki brązowych włosów, niesamowicie przypominające prawdziwe włosy. Keiza od razu się zakochał. Nazwał ją Kuro i zabierał wszędzie. Wyglądał trochę jak dziecko z horroru, które trzyma przedmiot, który jest nawiedzony przez strasznego ducha. Zwłaszcza, że miał już swoje lata...

        01 I 179
    Nowy Rok. Ten czas Keiza spędził z Mizukim. Było to zaplanowane spotkanie. Chłopak chciał bowiem podzielić się z bratem czymś ważnym. Po spędzonej razem nocy sylwestrowej, wypiciu kilku butelek, albowiem jest rok 179. Keiza osiągnął już 19 lat. Oboje byli w dobrych humorach. Usiedli rankiem w ogródku i zaczął się monolog Mizukiego, który zaczął opowiadać całą historię od narodzin Keizy, przez polityke rodziny, aż do informacji, które całkowicie miały zmienić bieg ich rodu.
    "To prawda Keiza, że nasza mama zmarła przy Twoim porodzie. To prawda, że ojciec Cię za to nienawidzi. Nieprawdą jest natomiast to, że to z Twojej winy mama zginęła. Nieprawdą jest też to, że nasz ojciec, jest naszym prawdziwym ojcem."
    Keiza zrobił wielkie oczy jakby dowiadywał się zupełnie nowej historii o sobie. Jakby ciężki głaz spadł mu na głowę, a za chwilę jeszcze jeden. Mizuki kontynuował.
    "Zacznę od początku. Mama była wspaniałą osobą i bardzo uczciwą. Brzydziła się kłamstwem, dlatego musiała szybko zniknąć, po tym jak się wszystkiego dowiedziała. Tak przypuszczam. Nasz ojciec, nie jest naszym ojcem. Nie wiem kto nim jest. Chciałem dowiedzieć się prawdy od matki, lecz odeszła za wcześnie. Później od Isuzu, która powtarzała cały czas, że to Kahiko jest naszym ojcem. Niestety mały wszystkich nam zabrał. Został tylko on. Podczas wojny, zginąłbym gdyby nie Isuzu. Dziękuję jej z całych sił. Obiecałem jej że się Tobą zajmę, oczywiście zrobiłbym to i bez składania obietnicy. Wtedy kiedy wypuszczała ostatnie tchnienie, powiedziała coś w stylu: "Miałeś racje, Mizuki." Przypuszczam, że to ojciec pod przykrywką tych z Gorących Źródeł zabił naszą ciotkę, by nie mieszała, ani nie przeszkadzała.
Czy chodziło jej o ojca, że miałem racje? Nie wiem.
Od jej śmierci postanowiłem, że dowiem się prawdy, za wszelką cenę, dlatego potrzebuję Twojej pomocy.
    Keiza ja wiem, że Kahiko jest szpiegiem. Jeśli w ogóle ma tak na imię, lecz nie mam  dowodów, ale obiecuję, że je zdobędę. Nie pozwolę temu sukinsynowi zabić jeszcze Ciebie. Nie wiem jakie ma plany i co zamierza zrobić, ale Keiza musisz stać się silny. Musisz mi pomóc w tej walce Keiza!
Rozumiesz mnie!? Musisz stać się silny. To już nie chodzi tylko o naszą rodzinę."


ps.
Nie wiem czemu pierwsza data się rozjechała :C przepraszam

Offline

 

#367 2017-06-08 21:41:15

Sensei Ayanami

Sensei

Zarejestrowany: 2017-06-08
Posty: 7

Re: Sala #1 - Prolog

Witaj młody Padawanie
Przede wszystkim może zacznijmy od wrażenia ogólnego. Troszkę się czułam, jakby czytała streszczenie książki. Taki troszeczkę suchy opis, plan szczegółowy. Dlatego - treść na 4+, forma - mocna trója. Mogłeś przekazać nieco więcej o swojej postaci, już w prologu zbudować jej charakter, przedstawić wewnętrzne rozterki. Tymczasem dla mnie w tej chwili jest on postacią dość papierową, pozbawioną wyrazu. Ale spokojnie, zbudujesz sobie to już wszystko na fabule Wydarzenia związane z kluczowymi postaciami w Twojej historii umieszczać w niej w formie retrospekcji, skoro już obrałeś narratora w 3 osobie. Między innymi mam na myśli poród, śmierć ciotki. Z pewnością lepiej by się wtedy to czytało. Brakło mi też pewnej genezy niechęci tych mieszkańców do Twojej postaci. Ojca - rozumiem, ale czemu oni mieliby nienawidzić Keizy? Zdarzyło mi się też pogubić w tym, kto jest kim.
Ale przejdźmy do plusów - strasznie, ale to strasznie podobało mi się umieszczenie w tle wydarzeń wojny, która faktycznie na NCW miała miejsce. Twoja postać dzięki temu została tutaj w jakiś sposób już zakorzeniona (teraz nie masz odwrotu, musisz grać). Co do samej historii - mam nieco mieszane uczucia. Niby schemat dość oklepany, przewałkowany nawet w samym anime... Ale jednak jest w niej coś, co pociąga. Co sprawia, że jestem ciekawa, jak się to wszystko rozwiąże w sesjach. No bo prolog bardzo otwarty... Możesz dzięki niemu zrobić baaaardzo dużo sesji fabularnych, a nie fillerowych misji.
Na koniec jeszcze parę błędów, które rzuciły mi się w oczy:
* co raz CORAZ
* o to OTO
* histori HISTORII
Zdarzyło się też trochę powtórzeń. Mam tu na myśli imiona postaci. Staraj się czasem zamiast tego użyć jakiegoś rzeczownika - kobieta, mężczyzna, brat, ciotka.

W każdym razie - prolog ogólnie oceniam na mocne 4. Zrobił wrażenie, zaciekawił ale nie porwał.

Dostajesz ode mnie 65 PU oraz zaproszenie do kolejnej sali.

Offline

 

#368 2017-07-17 15:12:54

Inaryu

Klan Namikaze

Zarejestrowany: 2017-07-17
Posty: 2

Re: Sala #1 - Prolog

Historia Inaryu



Część pierwsza: Informacje ogólne




He? Co? Jak? Gdzie ja jestem? Aaa dobra pamiętam. Chcecie abym opowiedział wam o sobie? Nie ma problemu ale pierw chciałbym się dowiedzieć gdzie jest Yoshi... Jak jaki Yoshi? No ten co był ze mną... dobra rozumiem.


Zaczynając od początku, nie mam pojęcia kiedy się urodziłem... nie no znam dzień ale nie wiem kiedy konkretnie, podobno w południe, nie ważne. Urodziłem się 12 lat temu w Kraju Ognia, byłem a właściwie to jestem trzecim dzieckiem moich rodziców. W sumie to byłem dzieckiem mojej matki a może jestem... nie wiem czy jak mama nie żyje to to się zalicza do bycia dzieckiem. Na co umarła? W dużym skrócie to na śmierć, czas nie oszczędza nikogo. Kim jest ojciec? Ojciec jest drwalem, posiada mały tartak u nas w klanie Namikaze. Nie każdy z klanu jest zaraz shinobi, duża część osób tak ale wielu ludzi po prostu pracuje dla dobra klanu tak samo jak moi pozostali bracia.

Czemu tutaj jestem? No cóż, bracia dostaną w spadku tartak a ja dom, tyle że dom to za mało, muszę mieć jakiś zawód a shinobi nadaje się do tego jak znalazł a jakbym się jeszcze stał medykiem-shinobim to już w ogóle. Bracia będą mi mogli stopy lizać hehs.





Część druga: Informacje na temat lat 0-6




Dobrze, wracając do opowieści. Kiedy byłem dzieckiem... tak wiem, że jestem dzieckiem dalej. Jak byłem MŁODSZY to bardzo lubiłem pomagać ojcu w tartaku, takie zwyczajowe przynieś podaj pozamiataj jak to każdy robił. Pewnego dnia jednak kiedy mama przed wyjściem poprosiła mnie abym poszedł i zaniósł tacie drugie śniadanie, wziąłem i idę. Po drodze postanowiłem podejść sobie nad rzekę, ahh bardzo lubię to miejsce, zawsze tam świeci słońce i pływają ryby. Wspominałem już, że szedłem z moim starszym bratem Kazumą?

Wracając, podeszliśmy nad tą rzekę, siedliśmy sobie i patrzymy co dobrego ma tata na drugie śniadanie. Miał tam kilka dobrych przekąsek ale woleliśmy nie ruszać aby nie dostać paskiem po tyłku. Byliśmy tam chwilę, brat poszedł siku a ja młody i głupi i głupi zobaczyłem salamandrę, postanowiłem podejść i pogłaskać, wiadomo jak się to skończyło. Co dziwne, trucizna jakoś mocno na mnie nie zadziała, skończyło się tylko na wymiotach. Oczywiście ta sytuacja nie obyła się bez echa jak i reakcji. Z racji czasów, które nie są pewne postanowiono sprawdzić jak bardzo jestem uodporniony na trucizny, postanowiono mnie szkolić w fachu shinobi bo przecież jakiś tam głupi stopień odporności na trucizny to już wielki shinobi będzie... ehhh, wracając. Taki blady i niski nie jestem od zamknięcia w piwnicy a właśnie od tych trucizn i podtruwania mnie. Od tamtej pory zacząłem przygotowania do zostania shinobi.





Część trzecia: Informacje na temat lat 6-10



Rozpoczął się trening a raczej jego podstawy, rzeczy typu trzymanie kunaia czy sztuka władaniem mieczem, tak takim jak mam ten na plecach. Wiem, że jest krótki, ma być krótki. Wracając, który ja już to mówię? Muszę znaleźć inne słowo, mniejsza z tym. Kolejny raz powracając do opowieści, zaczęto mnie szkolić po trochu w fachu shinobi ja sam także postanowiłem, ze to może być fajna robota ale nie na pierwszej linii frontu, nie to nie dla mnie, czemu? Jakby to powiedzieć, nie lubię umierać. Poza tym w wojnie nie chodzi o to by umrzeć za swój klan a o to aby przeciwnicy umierali za swój... tak przynajmniej tata mówi.

Kontynuując, nie byłem jedyny w wiosce, który był szkolony do zostania shinobi, było wielu w tym taki jeden Yoshi, chłop jak chłop ale polubiliśmy się. Tak czy siak, mam zamiar zostać wsparciem bądź medykiem. Medyk to chyba najrozsądniejsza opcja, jest z tyłu leczy sobie, je, śpi, mało kiedy to on dostaje. Pieniądze wpadają, taki tam plan na życie. To jest już nudniejsza część opowieści, eksperymenty nadal trwały tym razem już skutkiem była blada skóra, która została mi do dzisiaj, też przestałem rosnąć. Kiedy dobijałem do 9 lat, matka postanowiła umrzeć na śmierć... jak sobie z tym poradziłem? To jest dobre pytanie, na początku zacząłem szukać sposobu na jej wskrzeszenie, nie znalazłem nic co by z moimi umiejętnościami pozwoliło ją wskrzesić. Niestety, kiedy umarła musiałem przejąć część jej obowiązków więc delikatnie przystopowałem z nauką na rzecz pracy w domu, tak to była praca. Moje życie stało się rutyną,





Część czwarta: Informacje na temat lat 10-12




Kiedy osiągnąłem 10 lat moje życie się zmieniło, byłem coraz to bardziej szkolony do zostania shinobi, zostało mi też przedstawione, że udam się tutaj abyście pomogli mi zostać jednym z lepszych. Dostałem trochę więcej wolnego czasu po wyczerpujących treningach, który użytkowałem na czytanie o różnych zagadnieniach ze świata jak żywioły czy pakty ze zwierzętami, jest to ciekawe i jest to kierunek w który chce podążać, trochę mi też opowiadano o wspaniałościach naszego klanu bla bla bla, nudy!

Najważniejsze jest to, że w końcu dopuścili mnie do badań nad ciałami... jak nad jakimi? Nad trupami, żywego człowieka to mi nie dali dotknąć bo nie jestem medykiem a zwłoki i to jeszcze przestępców. Sprawdzałem jak dane substancje działają na ciało tylko... no problem jest taki, że te ciała były trupów, nie wiem jak działać będą na żywe organizmy.

A teraz? Teraz jestem tutaj i mam zamiar się szkolić.

Ostatnio edytowany przez Inaryu (2017-07-17 15:15:16)

Offline

 

#369 2017-07-17 15:51:37

Sensei_Shinsaku

Sensei

Zarejestrowany: 2012-09-15
Posty: 150

Re: Sala #1 - Prolog

Siemasz Inaryu,
   Na wstępie chciałbym Cię powitać w naszych skromnych progach. Mam nadzieję, że prowadzona tutaj rozgrywka wciągnie Cię na tyle, byś został z nami i odbył kilka wspólnych przygód!
   Ale do rzeczy. Po przeczytaniu twojego prologu, muszę przyznać, mam mieszane uczucia. Głównie dlatego, że sposób opisu pozwala mi przypuszczać, że nie zdążyłeś nawet porządnie przemyśleć historii swojej postaci, byle napisać cokolwiek. Zacznijmy od pewnych kwestii, które koniecznie należy poprawić. Klan Namikaze nie zamieszkuje ziem Kraju Ognia a Kraj Wiatru. Oprócz tego sam pomysł z podtruwaniem dzieciaka wydaje mi się po prostu nielogiczny i nie wydaje mi się, żeby ktokolwiek stosował takie metody, a już szczególnie w miarę cywilizowana grupa ninja. Sugerowałbym zmianę, np. mogłeś prowadzić takie działania na własną rękę. Nie przypisywałbym tego jednak działaniu spokrewnionych ninja.
   Nie da się również nie zauważyć braków w interpunkcji, ale rozumiem, że niektórzy mają z tym pewne problemy (dziwnym trafem – głównie Namikaze właśnie – pozdrawiam lidera). Wtrącenia w stylu „hehs” również rażą w oczy, ale da się na to przymknąć oko, gdyby przyjąć, że to element wczuwania się w kreowaną przez Ciebie postać.
   Tak czy siak – przedstawiona przez Ciebie historia jest bardzo chaotyczna i pełna uchybień, z czego, możliwe, zdajesz sobie sprawę. Prosiłbym jednak o poprawienie tych dwóch rażących problemów, o których wspomniałem wcześniej, jeżeli masz zamiar przejść do dalszej części wprowadzenia. Kiedy już się z nimi uporasz, możesz zostać obdarowany przeze mnie (niestety tylko) 13 punktami statystyk. Zawsze możesz również spróbować swych sił raz jeszcze i przeredagować prolog postaci, poddając jego nową wersję do ponownego rozpatrzenia. Decyzja należy do Ciebie! ;)

Offline

 

#370 2017-07-26 22:00:40

Hoshiko

Wyrzutek

Zarejestrowany: 2017-07-24
Posty: 2

Re: Sala #1 - Prolog

19.04.162

Cykl narodzin i śmierci jest nierozerwalnie ze sobą połączony.
Tak długo jak istniejemy, tak długo on będzie trwał.
I nawet będąc bogiem tego świata…
Niczego nie zmienisz.



Początki zazwyczaj bywają trudne, zwłaszcza jeśli nic nie idzie zgodnie z planem. Wielogodzinny poród dla kobiety, która po raz pierwszy wydaje na świat dziecko z pewnością musi być męczarnią.  Czas się dłużył, ból przeszywał złotowłosą z każdym oddechem. Parła z całych sił, ale to nic nie dawało. W obliczu urodzenia martwego dziecka podjęto decyzję o cesarskim cięciu. Szybkie przygotowanie do całego zabiegu, gdyż wszystko już i tak trwało zbyt długo. Skalpel w dłoni medyka stał się ostrzem, które miało przynieść życie i ulgę.
Chwilę później było już po wszystkim. W sali szpitalnej rozległ się krzyk nowonarodzonej dziewczynki. Drobne blond włoski, z całą pewnością były spuścizną po matce, która z ledwością łapała oddech. Uniosła palec, ale nie miała dostatecznie dużo siły, by dłoń za nim podążyła. Powieki stawały się coraz cięższe, tylko resztka siły woli utrzymywała je otwarte. Jedyne co zdołała powiedzieć zanim zapadła w śpiączkę to…
- Moja Mała gwiazdo. –

4.07.171

Tam gdzie siła jest wszystkim.
Delikatność to największa słabość
.



Jedyne co przyszło jej pamiętać z rodzinnego domu to trening. Niekończący się, często doprowadzający do omdleń z przemęczenia, bez jakiejkolwiek formy taryfy ulgowej. Nie miało żadnego znaczenia to, że urodziła się jako dziewczyna, ba! Nawet czasami odnosiła wrażenie, że dlatego też ojciec jeszcze bardziej ją męczy. Wielokrotnie przecież wspominał, że wolałby mieć syna, pierworodną chlubę płci męskiej. Przecież kobieta nie nadaje się na bycie ninja, powinna siedzieć w domu, pilnować jego ogniska i zajmować się dziećmi. Niestety, przeszłość złożyła się tak, a nie inaczej, co za tym idzie dziewczyna musiała ponieść tego konsekwencje, chociaż jakby nie patrzeć, nie była niczemu winna.
Hoshiko z całej siły uderzała pniak, już chyba setny tego dnia. Dłonie już dawno pozbyły się delikatnej skóry, która zaczęła przypominać raczej taką typową dla pracownika fizycznego. Nie dawała rady już unosić nogi, żeby wyprowadzić najprostsze kopnięcie, wtedy poczuła bambusowy kijek na swojej łydce. Straciła równowagę, upadła na twarz w ciepły piasek. Syknęła z bólu, bo to już któryś raz się zdarzyło. Naprawdę nie mogła wyciągnąć z siebie więcej, chociaż tak bardzo chciała. Przecież była dzieckiem, chciała cieszyć się tymi podobno beztroskimi latami. Zamiast tego leżała przed domem, praktycznie konając. Już powoli zamykała oczy, kiedy za kołnierz złapał ją ojciec. Bez większego problemu podniósł córkę, która wisiała w powietrzu. Spojrzał z nieskrywaną pogardą na swoją potomkinię.
- Widać, że nadajesz się tylko do kuchni… Lepiej by było jakbyś ty zdechła, a nie Ahiko. Zabiłaś moją żonę, a do tego urodziłaś się jako bezużyteczny babsztyl! – Czuła jego gniew, nawet bez tych słów, sam z siebie emanował nim dostatecznie mocno. Znowu poczuła się jak śmieć, jak istnienie nie zasługujące na swoją i tak marną egzystencję. Wreszcie mężczyzna puścił ją, a ta osunęła się na piasek. Splunął obok i poszedł do domu, zapewne coś zjeść. Ona zaś będzie musiała doczołgać się jakoś do wnętrza, albo uciąć drzemkę i mieć nadzieję, że nie zostanie brutalnie zbudzona, bo przecież dopóki nie zostanie wojownikiem, nie powinna marnować czasu na sen.

28.05.178

Nic nie trwa wiecznie.
Nawet największa wojna ma swój kres.
Nieważne czy w momencie całkowitego wymordowania jednej ze stron.
Czy może poprzez pokojową ugodę.
Zawsze wszystko ma swój koniec.



Nikt nie wzbudzał w niej tyle złości, co własny ojciec. Stary gnojek, przelewający niespełnione ambicje na swoją córkę. Frajer, który nie urodził się w żadnej z wielkich i szanowanych rodzin, a zapewne w przeszłości musiał od takich osób dostać nieźle po tyłku. Dlatego tak często Hoshiko słyszała, że jest żałosnym podczłowiekiem, bo przecież w jej krwi nie płynie żadna unikatowa zdolność. Na swoje szczęście blondynka chociaż do najsilniejszych nie należała, to jednak już zrozumiała o co w tym wszystkim chodzi. Słabeusz, który wyżywa się po tych, którzy nie mogą mu oddać, ale czy to czyni go silniejszym? Wkrótce się przekona, że nawet Ci będący niżej w umownej hierarchii, umieją się nieźle odgryźć. Z tą myślą, dziewczyna stawiała kolejne kroki. Sporo dojrzała od czasu swojego dzieciństwa, powoli budziła się w niej świadomość, że jednak jest kobietą, tylko czy to miało jakieś znaczenie? Czy wygląd dawał przewagę w prawdziwej walce? Tam raczej liczyły się umiejętności, technika, to jak ktoś umie myśleć i reagować. Krew i jej tajemnice to nie wszystko w tym świecie. Nawet ona, zwykła szara Hoshiko będzie miała okazję zawalczyć o swoje ideały i prawdy, w które uwierzyła.

Mam w sobie wszystko co potrzebuję, by dotrzeć do celu.
Niezłomnego ducha i nieokiełznany gniew.
Wy dacie mi to czego nie mogę dostać nigdzie indziej.

~ Hoshiko

Offline

 

#371 2017-07-26 23:46:56

Sensei_Akio

Sensei

Zarejestrowany: 2012-11-02
Posty: 192

Re: Sala #1 - Prolog

   Mam mieszane odczucia dotyczące tego prologu, fakt trochę cię pospieszyliśmy i trochę ciężko Ci to szło. Może jednak trzeba było dać Ci nieco więcej czasu. W razie czego pamiętaj, że zawsze możesz poprawić, jakbyś potrzebowała pomocy to możesz pytać. Za to tymczasem mogę ci przyznać 26 punktów .
    Zacznijmy od formatu daty bardzo fajnie, że zajrzałaś do kalendarium i ułożyłaś jakoś chronologicznie wydarzenia, nie do końca jednak pasuje mi takie wyeksponowanie tych dat i zaczynanie od nich wydarzeń, ale uznajmy że to rzecz gustu i nie oceniam. Cytaty, mądrości nie wiem jak to nazwać wygląda to dość ciekawie chociaż nie koniecznie ma jakiś sens, ale motyw interesujący.
   Sam styl pisania jest przyzwoity chociaż nie porywa, na pewno szacun za przecinki. Historia jest krótka i nie porywa, bardzo mało o tobie mówi, w sumie wszystko co jest w prologu można by zawrzeć w w 4 słowach."Półsierota gnębiona przez ojca" . Nawet jeżeli tylko tyle chcesz przekazać w prologu to warto to jakoś rozwinąć. Pierwszy akapit praktycznie, nic nie wnosi i gdybyśmy to pomineli nie stałoby się nic strasznego, a to jednak były dość dramatyczny sposób na przyjście na świat może warto by mu poświęcić więcej uwagi. Chociażby nadać imię ojcu, o matce też by się nieco więcej przydało. W drugim już coś o twojej przeszłości się dowiadujemy, nawet wiel, jednak nadal bardzo skromnie opisane. Tekst z kuchnią wydaję mi się jednak bez sensu, tym bardziej że twoja postać poszła spać zamiast do kuchni, mając takiego ojca jak to przedstawiasz byłoby to raczej niemożliwe. Piszesz też w pewnym momencie, że chciałaby się cieszyć beztroskimi latami, ale z opisu wynika że jej życie nie jest takie beztroskie, więc na dobrą sprawę nie jest to coś o czym mogłaby wiedzieć. Warto by ją zestawić jeszcze z kimś więcej niż tylko ojcem bo chyba tam gdzie żyła byli inni? A jak nie to też warto napisać że żyli na bezludziu. Miło by też było dodać jak twoja postać właściwie znalazła się w Szkole ninja bo nie wątpliwie był to dla niej ważny moment, skoro chociaż na pewien czas uwolniła się od ojca. Generalnie nie jest źle, ale jest wiele rzeczy które można, a wręcz należałoby poprawić aby ułatwić sobie fabułe w przyszłości.

Ostatnio edytowany przez Sensei_Akio (2017-07-26 23:59:42)

Offline

 

#372 2017-07-28 09:40:37

 Roji

Wyrzutek

Skąd: Holandia
Zarejestrowany: 2017-07-27
Posty: 6
Ranga: Uczen Szkoly Ninja
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 16L.

Re: Sala #1 - Prolog

Prolog:
-Najpierw mnie porywacie, a teraz chcecie o mnie wszystko wiedzieć? Nic mi przy tym nie wyjaśniając. Dobra, ale to jest do zwrotu. Rzuciłem im mój dziennik na biurko i zamilkłem. Nie miałem zbytniego wyboru, otaczało mnie trzech uzbrojonych dorosłych, słabo widziałbym tę ucieczkę.

"Otwarcie dziennika lekarskiego przez głównego lekarza Roji Senuzukiego, obiekt badan "Wiezień Nr.32" pochodzący z biednej rodziny Izakimura.
Spostrzeżenia, obiekt dotarł do nas w wieku pięciu lat i wygląda na wychudzonego, jest to przeciętnej wysokości chłopiec z nienaturalnie czerwonymi oczyma.
Zalecenia lekarskie zgodne z ścisłe tajnym naukowym projektem, izolatka w ciemnym i wilgotnym pomieszczeniu. Karmić wyłącznie mięsem, pozostałe witaminy należy podawać w tabletkach. Prowadzić kontrole co tydzień."

Ale po co on do cholery czyta ten pamiętnik na głos, ja znam tą historie! Spokojnie, co ci za różnica.
Natłok myśli nie dawał mi spokoju, miałem wrażenie że nie mieszczą się nawet w tym pomieszczeniu, a co najgorsze, nie były to jednolite myśli. Wzrokiem zacząłem szukać drogi ucieczki w czasie gdy facet za biurkiem, spokojnie studiował sobie moje życie.

"Więzień Nr.32 Notatka Nr.1
                           Obiekt przejawia silne stany lekowe i mały apetyt, który prawdopodobnie spowodowany jest zaciśnięciem się żołądka, wiąże się z tym instynktowne zachowanie, gromadzenia posiłku "na później" choć prawdopodobnie, jedzenie niedługo podda się rozkładowi i będzie nie jadalne.
Zalecenia lekarskie, zmniejszyć przydziały żywnościowe."

Zupełnie nic nie pamiętam z tamtego okresu, prócz tego jak wcześniej wyciągają mi rodziców z domu.
Zaraz, jeśli on faktycznie czyta ten dziennik, to by oznaczało że trafiłem w inne ręce...To wcale nie lepiej.

Choć uspokoiła mnie nieco jednak myśl, że raczej mnie już nie znajdą. Wyjściem z sali wydawały się jedynie drzwi frontowe,
zero okien, a na drodze stali oni i bezczelnie się uśmiechali.

"Więzień Nr.32 Notatka Nr.2
                            Wygląda na to że wiezień oswoił się nieco z celą, lecz nie przepada za widokiem ludzi.
Mimo że przestał składować jedzenie, jego waga szybko wraca do normy.
Zalecenia lekarskie, zmniejszyć ilość kontroli do jednego miesiąca, zwiększyć ilość podawanych posiłków."

Czyli tak już mam od dziecka? Dalej was nienawidzę wy troglodyci, zwierzęta mają więcej uczuć i jak one rozerwał bym was na strzępy. Ciężko mi było usiedzieć na miejscu, coś wewnątrz kazało mi się natychmiast z tego miejsca wynieść,

"Więzień Nr.32 Notatka Nr.26
                            Więzień wyraża brak zainteresowania światem który go nie dotyczy, jakiekolwiek emocje można zauważyć jedynie przy podawaniu posiłków. Jego zachowanie przypomina te u dzikich kotów, czuje się bezpiecznie na swoim małym terenie, lecz jest wiecznie czujny.
Zalecenia lekarskie, przydzielić Nr.32 psychologa w celu nauczenia obiektu, mowy ludzkiej i zmniejszyć ilość kontroli do corocznej."

To był ostatni raz jak widziałem pierwszego lekarza pamiętam to jak dziś, do tej pory nie daje mi to spokoju...

"Więzień Nr.32 Notatka Nr30.
                             Obiekt opanował mowę i pismo, lecz nie posiada wiedzy o świecie. Przyszedł czas na drugi etap, eksperymentowi zostanie podany specjalny narkotyk w fazie testów, który powinien pobudzić jego chakre, ale w szczególności mięśnie i umysł, liczymy iż efektem będzie intensywny trening siłowy. Bazując na jego silnie zachowanym instynkcie i niskim budżecie, damy eksperymentowi czas dla siebie.
Zalecenia lekarskie, podać H-xcw, , zwiększyć ilość mięsa w posiłkach."

Gdybym wtedy wiedział że moja nauka to "etap", na pewno by mi to tak szybko nie poszło...cholera, po podaniu mam już jedynie zmazy tego się działo, dodatkowo zaczynam odczuwać dziwne wrażenie że zapomniałem o czymś ważnym.
No i ten doktor od siedmiu boleści, koleś wyglądał i nazywał się tak samo jak pierwszy, ale w dalszym ciągu coś mi mówi że to nie był ten sam człowiek.


"Pierwsza notatka Roji'ego
                          Gdy wszystko wkoło zalała woda straciłem przytomność, podejrzewam ze uratował mnie "on", bo przetrwałem ja i ten dziennik, postanowiłem kontynuować jego pisanie, może dla tego ze to jedyne co teraz posiadam, muszę uciekać...tylko gdzie?!"

"Uratował mnie on"? Nie pamiętam żebym to pisał, muszę sobie przypomnieć.

"Druga notatka
              Dziennik niestety stracił kilka kartek, prawdopodobnie w tej powodzi, lub ktoś zdążył je wyrwać, uciekam już trzeci dzień, nigdzie w okolicy nie ma nic jadalnego, podejrzewam wręcz ze dla okolicznych zwierząt to ja tu robię za pokarm. Ten las jest dziwny, ciągle mam wrażenie ze ktoś mnie obserwuje, "sepy?" czy może to tez część eksperymentu..."


"Trzecia notatka
                Wygrałem pojedynek z wilkiem a raczej walkę o jedzenie, nie są tak straszne jak opisywały to książki, nagroda była surowa łania, której sam bym nie upolował. Z pełnym brzuchem w końcu mogę się skupić, choć nie mam pojęcia nad czym, teraz najważniejsze jest przetrwanie, w nieznanym mi zupełnie świecie."

Dobrze że się go udało przegonić, bo zdechł bym tam z głodu, swoją drogą ciekawe czy dostane chociaż kawałek mięsa. Zmierzyłem wzrokiem wszystkich obecnych na sali, wyglądali mi na zabójców. Miałem być nisko budżetowym eksperymentem, według tych notatek, teraz jestem pewny, to nie są ci sami ludzie.

W notatniku znajdowało się coś jeszcze, dwie kartki dziennika były sklejone, znajdował się w nich opis fizyczny Roji'ego i ostatni wpis lekarski. [KP]

Tych kartek nie widziałem. Cholera, pamiętam!
Ja to się dziwie że mogłeś zapomnieć o mnie i wystarczyło do tego jedno uderzenie, co za wstyd.
Ty, wiesz jak z tego wyszliśmy, nie? Powiedz mi, muszę to wszystko wiedzieć, inaczej nigdy nie uzupełnię do końca tych notatek.
Myślisz że to dobry moment? Najpierw przydało by się stąd zwiać, bo nas zabiją jak psa, albo znowu nafaszerują jakimś świństwem, chcesz to znowu znosić?
Nie ma dla nas drogi ucieczki, muszę wyczekać odpowiedniego momentu.
No dobra, gdy zalali tunele z celami, ten głupi doktorek wrzucił ci tę książeczkę do celi, zanim zmiotła go fala,
gdy tobie brak tlenu zaczynał odcinać myślenie, przejąłem pałeczkę i wykorzystałem to czym nas stworzyli do przeżycia.

Czym jest, "to"?
Jak to powiedzieć żebyś nie wpadł w niepotrzebną panikę?
Zaczynam panikować jak tak mówisz, przejdź do rzeczy za nim oni to zrobią, później nie będziemy mieli czasu się skupiać na pogawędce.
Ludzkie ciało normalnie składa się w siedemdziesięciu procent z wody...
A ty skąd to wiesz?!
Było się skupić bardziej na rozmowie tych bydlaków, a nie na wpieprzaniu surowego mięcha.
Mniejsza, do rzeczy.
No więc, my potrafimy sprawić, że nasze ciało składa się w stu procentach z wody, to dzięki temu udało się nam przejść przez kraty celi i ściekowych, niesamowite nawet nie wiedzieli co trzy...kogo trzymają pod kluczem, a co do dziennika,
to tak się do niego przyczepiłeś, że musiałem go zabrać ze sobą.


///Tu gdzieś przerywa porywający, którzy są ze Szkoły Ninja, ale totalnie nie chce mi się lać za nich wody

Ostatnio edytowany przez Roji (2017-07-28 23:33:13)


https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/originals/ab/21/5e/ab215e857b47d99aef9c97a68f93e60b.gif

Offline

 

#373 2017-07-28 11:35:39

Sensei Ayanami

Sensei

Zarejestrowany: 2017-06-08
Posty: 7

Re: Sala #1 - Prolog

Yo!
Tak jak treść całkiem przyjemna, pełna potencjału, tak z formą nieco gorzej. Dużo gorzej. I to mnie boli. Przede wszystkim mam wrażenie, że pisałeś prolog troszeczkę na szybko, "na kolanie", byleby napisać. W wielu miejscach brakuje polskich znaków, notatki jakby są wylewem Twoich randomowych pomysłów, z którymi chyba nie bardzo wiedziałeś co zrobić. Choć co ja tam wiem - może w tym chaosie jest jakiś większy zamysł i każde słowo miało swoje znaczenie.

Mam 2 propozycje:
1. Przechodzisz do następnej sali ze skromną sumą 25 punktów do rozdania na statystki. Jeśli masz lenia i nie będziesz chciał się skłonić ku drugiej propozycji - spokojnie, punkty nadrobisz już na swojej pierwszej sesji Ja w jego obecnej formie nie mogę przydzielić mu więcej.

2. Poprawiasz prolog. Oceniam go ponownie i w zależności od postępów dostanie więcej punktów.
Z mojej strony parę sugestii:
1) Rozbuduj historię - wiem, że ma być owiana tą nutką tajemnicy i mroku ale ja bardzo chętnie bym się dowiedziała, na przykład, skąd Roji wziął się u tych ludzi, którym pokazał dziennik.
2) Notatki opisujące stan więźnia powinny być napisane nieco innym językiem. Bardziej zimnym, protekcjonalnym i profesjonalnym. Skoro został nazwany obiektem, dalej bym tak go nazywała, darowała sobie zwroty typu "chłopiec", "więzień". Niech zostanie zaakcentowana ta przedmiotowość z jaką był traktowany.
3) Domyślam się, że postać dostała książki i dziennik w ramach nauki czytania i pisania, ale DOMYŚLAM SIĘ. Nie każdy może być tak błyskotliwy i na to wpaść, zaś wspominanie o wiedzy na temat wilków, czy posiadanie przez więźnia dziennika uznać za jawną nieścisłość.
4) Opcjonalnie możesz uchylić rąbka tajemnicy i napisać, jak Twoja postać uciekła (oprócz tego, że więzienie? zalała), kto ją porwał. Zżera mnie ciekawość
5) Muszę przyznać, ze zastanawiam się, czy wiesz dlaczego Twoja postać znalazła się tam gdzie się znalazła, oraz w jakim celu przeprowadzano na niej badania. Przyznam, że próbowałam to rozgryźć, przynajmniej drugą część jednak poległam. Czyżbyś szedł na żywioł i miał zamiar wymyślić to "w praniu"? Nie potępiam, absolutnie ale fajnie jakbyś troszkę zapoznał się z naszym światem i gdzieś fabularnie wplótł ten wątek (laboratorium kamiego, hehe)
6) Kilka ortografów:
*widział bym widziałbym
*w kolo wkoło
7) Parę błędów składniowo-językowych ale tego już nie będę wytykać ;) Po prostu poświęcaj trochę czasu, aby przeczytać jeszcze raz to co napisałeś i wtedy na pewno rzucą Ci się takie małe byczki w oczy


Przede wszystkim bardzo Cię proszę abyś się nie zniechęcał Jeśli nie chce Ci się poprawiać prologu - nie poprawiaj. Tak jak mówiłam, punkty odrobisz już na pierwszej sesji.

Jeśli jednak poczułbyś ucisk ambicji i jednak zabrał się za poprawę - będę bardziej aniżeli ucieszona W razie jakichkolwiek pytań, czy wątpliwości zapraszam do kontaktu ze mną.


// Poprawa jak najbardziej na plus, choć są pewne niedociągnięcia Ja się już jednak nie czepiam, swój kunszt pisarski dopieścisz w czasie gry. Nie przeciągając - zapraszam do kolejnej sali z sumą 52 punktów do rozdania

P.S. Czasowniki z "-bym" pamiętaj, że piszemy razem: "chciałbym", "poszedłbym", "byłbym", "wolałbym" etc

Ostatnio edytowany przez Sensei Ayanami (2017-07-29 13:55:09)

Offline

 

#374 2019-07-22 10:15:59

 Skutter

Klan Uchiha

Zarejestrowany: 2019-07-19
Posty: 94
Klan/Organizacja: Uchicha
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Członek Klanu
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 21

Re: Sala #1 - Prolog

Każdy istniejący klan ma swój trzon oraz swoje gałęzie,gałęzie mają jedno główne zadanie chronić trzon klanu. Moja Gałąź była wyjątkowa,stanowiliśmy elitę klanu. Z pokolenia na pokolenie szkoliliśmy się do zadań specjalnych,byliśmy tajną policją. Zabijaliśmy zdrajców,wrogów,a czasami nawet i przyjaciół wszystko dla dobra klanu. Jednak nie tylko to należało do naszych obowiązków, pełniliśmy straż nad zachodnimi granicami naszego terenu przez co cały handel przechodził przez nas. Przykład dla mnie zawsze stanowiły 3 osoby,Rodzice oraz mój starszy brat. O starszym bracie mówiono że jest geniuszem,gdy miał lat 6 opanował Sharingana,gdy 11 przebudził mangekyou sharingana. Był dla mnie niedoścignionym wzorem w jego obeczności zawsze czułem się dobrze,w wolnym czasie zawsze chodziliśmy wędkować lub trenować. Wiedziałem że rodzina mnie kocha lecz trening który przechodził mój szczep rodu był niezwykle bruatlny. Zaczynał sie gdy miałem 4 lata i polegał na przyzwyczajania się do bólu.Jednocześnie uczyłem się jak zadawać ból tak by torturowany nie umarł za szybko. Obecnie moje całe ciało skrywa na sobie setki blizn z tego okresu a na moich dłoniach odznacza się ślad po przypalaniu gorącym prętem. Płakałem z bólu lecz ukojenie znajdywałem w zwojach,zapisana w nich wiedza pozwalała mi się rozwijać w tak szybkim tępie że szkolenie wstępne skończyłem mając lat 6. W nagrodę brat zaczął mnie zabierać na proste misje polegające na pomocy jakiejś wiosce lub transporcie czegoś. Gdy skończyłem 8 lat miałem być nauczony walki lecz wtedy stała się rzecz straszna. Matka oraz Brat udali się na misje.Wówczas nastał mały konflikt między naszym szczepem klanu oraz trzonem przez co prowadziliśmy lekko odmienną politykę od nich i wdaliśmy się w kilka potyczek z klanem Hyuuga.W czasie jednej z walk poległ młody chłopak,nieco starszy od mojego brata,jak się dowiedziałem nie umarł lekko Mangekyou mojego brata spowodowało w nim szaleństwo przez które zaczął atakować wszystkich dookoła i zaczął zadawać sam sobie rany.Gdy pomyślę że konflikt rozpoczęty przez wylegitymowanie członków naszego klanu na obcym terenie doprowadził do takiej tragedii. Polegli ich zmasakrowane ciała zostały pokazane mi oraz ojcu w celu identyfikacji ciał. Ich oczy zostały wydłubane,na ciałach skóra w niektórych miejscach była tak zraniona że widać było gołe mięśnie. Jedyne co naprawadzało na ich zabójcę to zablokowane linie Tenketsu,a to potrafił zrobić tylko jeden klan. Hyuuga wypowiedzieli się jasno że działali w samoobronie,miało dojść do pojedynku między ojcem zabitego chłopca Nomirashim,a moim bratem lecz z chęci obrony dziecka do walki stanęła moja matka która zginęła pierwsza.Brat nie wytrzymał i zaatakował łamiąc warunki paktu. Trzon wypowiedział się jasno na owy temat "Krew została przelana z naszej winy i niech załagodzi ona konflikt między nami". W tym momencie zacząłem słyszeć szepty,szepty namawiające mnie do zemsty.....O taaaak spodobały mi się i zacząłem ich słuchać. Chciałem zaraz po pogrzebie rozpocząć ostry trening od tej pory moim jedynym celem była zemsta,niestety ojciec nie dał rady po ich śmierci. Popadł w ciężki alkoholizm,pił codziennie i nie potrafił myśleć o czymś innym niż butelka sake. Koszmar ten trwał pół roku,pół roku bycia bitym oraz atakowanym przez ojca przy pomocy ninjutsu i genjutsu,znęcał się na mną i mówił że to moja wina bo ktoś musiał mnie pilnować że gdybym nie istniał to poszli na misję razem i by sobie poradzili. Jedynym moim szczęściem były szepty które już zaczęły stawać się normalnymi głosami mówiły mi wprost bym się go pozbył,że nie zasługuje by nosić dumne nazwisko Uchiha. Któregoś razu napił się o wiele mocniej niż wcześniej,miał kunai w ręku i spokojnym głosem powiedział że musi wymierzyć sprawiedliwość dwójce przez którą stracił rodzinę. Na początku się przeraziłem lecz potem gdy wszedł do środka upadł na ziemie i zasnął pijany i wtedy usłyszałem w głowie "Wiesz co zrobić.On tylko będzie gorszy nic na to nie poradzisz". Po tym wszystkim co on mi zrobił,nie mogłem się oprzeć pokusie. Wyrwałem mu Kunai z ręki i wbiłem głęboko w szyje,tryskająca krew ochlapała mnie całego,ojciec próbował zatrzymać krwawienie więc wbiłem mu kunai w tętnice udową i znów trysnęła krew. Nie mogłem tego tak zostawić,dzięki zwojom i treningowi wiedziałem co mam zrobić wbiłem kunai w swoją dłoń i zrobiłem sobie kilka nacięć na skórze. W tym momencie urodziłem się na nowo,ja i głos teraz razem,jako jedna osoba. Trzon klanu nie mógł uwierzyć że 8 letnie dziecko dało radę elitarnemu zabójcy klanu.Dostałem nowy przydomek "Chimamire no kodomo" (tłum.Krwawe dziecko).Następne lata spędziłem na treningu u kuzyna mojego ojca który był o wiele bardziej brutalny od niego. Lecz nie czułem już nic,nie czułem szczęścia,smutku czy bólu,a jedynym z którym rozmawiałem był głos który nazwałem Kazari. Trening skończyłem w wieku 11 lat i zostałem oddany trzonowi. Spędziłem tam następne 5 lat.Teraz mam lat 16,a moja historia dopiero się zaczyna. Trzon Uchiha ciągle podsycał moją nienawiść do zabójcy mojej matki i brata mówili że to przez niego zabiłem ojca i jedyne co muszę zrobić aby zaznali spokoju to zabić wroga. Zabić Hyuga Nomirashi. Wiedziałem że muszę osiągnąć swój cel,a do niego potrzebuję siły dlatego całe dnie spędzałem przy zwojach ucząc się,nie wyszło mi to na dobre ponieważ zostałem bardzo w tyle jeżeli chodzi o Taijutsu,ninjutsu i genjutsu w stosunku do rówieśników. Dzięki temu Trzon przestał zwracać na mnie uwagę i przydzielił mi zadanie. Zostałem przydzielony do oprawiania zwłok w celu pozyskania tajemnic shinobi, jako że sprawowałem się dobrze to po roku przydzielili mnie do oddziału zajmującego się torturowaniem jeńców. Bardzo mi pasowało to byłem zupełnie sam i mogłem w zupełności oddać się rozmową z Kanabim, tak nazywał się głos w końcu wyjawił mi swoje imię. Był inteligentny dokładnie mi mówił gdzie mam nacinać ciała aby torturowany mógł przeżyć. Czas spędzony w tej pracy spowodował jeszcze większe braki w treningu do rówieśników gdzie wielu już było pełnoprawnymi shinobi. Pewnego dnia Kanabi mi powiedział:

-Powinieneś zostać shinobi.Wtedy byłbyś bliżej do wypełnienia swojej zemsty.
-Shinobi powiadasz? Nie potrzebuję tego,wykorzystam to czego mnie nauczyłeś i go zabije we śnie.
-Tak nie wypełnisz zemsty,ty i ja jesteśmy w pewien sposób połączeni jak ty stajesz się silniejszy to ja również. Staniemy się silni i nie pozwolimy żeby skrzywdził nas ktoś jeszcze.
-Taaaaak. Muszę pokazać trzonowi moje prawdziwe zdolności wtedy..-Wypowiedź przerwał trzask otwieranych drzwi,pojawił się w nich młody chłopak.
-Panie Skutter kazano mi przekazać iż pojmaliśmy zabójcę twojej matki i brata.
Ekstyscytacja i strach mną zawładnęły od razu ruszyłem do sali głównej gdzie zobaczyłem jak kilku shinobi trzyma zakutego członka Hyuuga.Jeden z nich powiedział do mnie:
-Rada postanowiła ci dać prawo zemsty. Jest twój to co z nim zrobisz zależy od ciebie.
-Ale jak go złapaliście przecież jest pokój?
-Przed 4 latami odszedł od swojego klanu i podróżował samemu wówczas my go pochwyciliśmy. Proszę -podał kunai- jest twój.
-Nie zabijaj go!-Usłyszałem w głowie.-To jest nasza szansa by zostać shinobi, zabijemy go gdy staniesz się silny wtedy w pełni dopełnisz zemstę.
Zastanawiałem się co zrobić, miałem przed sobą osobę odpowiedzialną za moje cierpienie ale Kanabi miał racje taka zemsta mnie nie zadowoli.Podszedłem do niego i poluźniłem łańcuchy:
-Jesteś wolny, taka zemsta mnie nie usatysfakcjonuje. Spotkamy się,a teraz odejdź.
Przez następne dni udawadniałem trzonowi że nadaję się do szkoły shinobi.Ostatecznie moja prośba została rozpatrzona.Wyruszam dziś wrócę silniejszy i od tej pory będę ciężko trenował aby go pokonać.

Ostatnio edytowany przez Skutter (2019-07-24 12:40:22)


https://i.imgur.com/it4UFsu.jpg

Offline

 

#375 2019-07-23 19:43:44

Sensei_Akami

Sensei

42754256
Skąd: Sensei
Zarejestrowany: 2012-11-18
Posty: 129
Klan/Organizacja: Sensei
KG/Umiejętność: Sensei
Ranga: Sensei
Płeć: Sensei
Wiek: Sensei
WWW

Re: Sala #1 - Prolog

Witam, witam z odkopanego konta!

Pierwsze uwagi:

* Przede wszystkim boli brak spacji po znakach interpunkcyjnych przez co ciężko się czyta. Czasami trudno stwierdzieć, gdzie kończy, a gdzie zaczyna się zdanie;
* Dobrze jest podzielić tekst na akapity i używać BBCode (poniżej), żeby wyglądało to estetycznie i lepiej się czytało (ścianą tekstu mówimy nie);

Kod:

[i]kursywa[/i]
[b]pogrubienie[/b]
[u]podkreślenie[/u]
[color=red]tekst będzie czerwony[/color]

* I... na czym polega wystrzeliwanie nici chakry?

     Ogólnie twoja postać podpina się pod termin Mary Sue. Tragiczna przeszłość i wykraczające poza logiczne pojmowanie możliwości rzadko wychodzą dobrze i jeśli nie nazywasz się George R. R. Martin czy Stephen King to odradzam wędrowanie w tym kierunku. Szczególnie, że grę zaczynasz jako ktoś, kto stoi na bardzo podstawowym poziomie pod względem siły. Dlatego zabijanie elitarnych ninja i członków innego klanu sprawia, że fabuła twojej postaci będzie bardzo niespójna.

     Jednak jak najbardziej na plus jest wskazywanie w swojej historii wrogów, przyjaciół lub innych elementów, które łączą postać ze światem przedstawionym. Na chwilę obecną oceniam ten prolog na 20PU. Możesz poprawić i zgarnąć więcej punktów (po więcej uwag priv} lub iść dalej. Powodzenia!

Edit po poprawieniu
Znacznie lepiej. Już nie będę zadręczał poprawianiem tej interpunkcji, ale jeszcze raz przypominam o wstawianiu spacji po kropkach, przecinkach, itd. 49PU ode mnie.

Ostatnio edytowany przez Sensei_Akami (2019-07-24 12:07:02)

Offline

 

#376 2019-08-28 20:23:15

 Mara Uchiha

Klan Uchiha

Zarejestrowany: 2019-08-28
Posty: 2
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Członek
Płeć: M
Wiek: 18
Multikonta: Brak

Re: Sala #1 - Prolog

imię:Mara Uchiha
rodzice: Shiho i Shirō Uchiha
data urodzenia:16.03.162
klan:Uchiha
hobby: treningi i czytanie książek taktyki i strategii wojennych
Mara pochodzi z pospolitej rodzinny klanu Uchiha, lecz narcyzm i pewność siebie jego ojca zmieniła jego dzieciństwo...
Jako dziecko był na spacerze z mamą i ojcem po lesie, gdy stali się świadkami rabunku jego ojciec Shirō pewny siebie zaatakował złodzieja i poniósł porażkę przypłacając życiem. Jego rodzina została zhańbiona i znienawidzona przez reszte klanu Uchiha. Mara szolił się z rówieśnikami gdzie był wyśmiewany i gnębiony przez rówieśników. w Wieku 8 lat powiedział dość i przyrzekł sobie że stanie się najsilniejszym ninja w historii klanu Uchiha. Jako iż nie miał rówieśników spędzał wolny czas na czytaniu książek o strategii i taktykach jak i treningach. szybko opanował podstawowe jutsu. przewyższał rówieśników siłą jak i wiedzą.
Często wracając do domu był atakowany przez innych członków klanu uchiha, dobra forma,wiedza i siła zapewniały mu zawsze zwycięstwo przez co był jeszcze bardziej znienawidzony w klanie uchiha.
Nienawiść do Ojca, Miłość do matki. jak i chęć zdobycia siły chartują jego ducha walki, ma cechy i wiedze stratega.
jego celami życiowymi jest ochrona Mamy która jest dla niego wszystkim i zdobycie siły, swoją siłe zawdzięcza ciężkiej pracy a nie talentowi jako skryta i cicha osoba zawsze sprawiał kłopot przeciwnikom w rozgryzieniu go.
W walce nigdy nie lekceważy przeciwnika zawsze analizuje teren mocne i słabe strony jak i możliwe ruchy przeciwnika.
Shiho miałą poczucie winny przez ojca że znsziczył Marze dzieciństwo i zawsze go wspierałą w tym co robi. starała się spędzać z nim czas chodząc na zakupy czy trenując z nim, jak i również pomagała mu w problemach.
Mara spędził życie z mamą doskonaląc swoje mocne strony i niwelując słabe, brak pewności siebie sprawia że 2 razy myśli nad każdym swoim ruchem.
mieszkał w skromnym domu z mamą i psem czibo który zginął gdy Mara miał 14lat
Czibo był najlepszym przyjacielem i jednym Mary z którym spędzał najwięcej czasu, czy to trenując czy się bawiąc,
Piesek jest rasy foksterier jest mały pewny siebie i lubi inne zwierzęta.


https://encrypted-tbn0.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcRqci_02IdMWRa7SD9hc6HUsMsz9uOnF4sMQqs8JZ2xS0wSOucN

Offline

 

#377 2019-08-29 23:30:39

Sensei_Koharō

Sensei

Zarejestrowany: 2016-03-09
Posty: 38

Re: Sala #1 - Prolog

Mara, dla swojego i twojego dobra poczekam, aż zedytujesz prolog. Rozpoczynasz zdania z małej litery, nie stawiasz kropek, trochę to wszystko chaotyczne, a "chart" to pies, nie tężyzna fizyczna ;)
Czekam do soboty, potem oceniam wedle stanu zastanego.

Edit1.
Cóż, niewiele to zapewne zmieni, bo najwyraźniej odpuściłeś. Tak czy siak, dla porządku ocenię.
Prolog jest chaotyczny, a niestosowanie/ błędne stosowanie interpunkcji dodatkowo pogarsza sprawę. Historia nienajgorsza, ale i nie odkrywcza, o ile nie zmyliła mnie ww interpunkcja. ;)

Otrzymujesz, być może post mortem, 32 PU za ten wyczyn. Jak kiedyś będziesz jeszcze tędy przechodził, możesz lecieć od razu do sali No. 2.

Ostatnio edytowany przez Sensei_Koharō (2019-09-16 10:40:55)

Offline

 

#378 2019-08-30 19:15:55

Hashira

Klan Senju

Zarejestrowany: 2019-08-28
Posty: 14
Klan/Organizacja: Senju
KG/Umiejętność: Mokuton
Ranga: Członek klanu
Płeć: K
Wiek: 17

Re: Sala #1 - Prolog

­
    ODK*** SIĘ. – wściekłe oczęta wlepiły się w twarz rozmówcy. Szaleńczy uśmiech następnie je zasłonił, a dziewczyna zdecydowała się kontynuować.
    Tak to było: ojciec był dekarzem, ale nie żyje bo spadł z dachu. Matka popełniła samobójstwo połknęła truciznę Bardzo płakałam gdy oboje odchodzili ale byłam już wystarczająco duża by poradzić sobie sama i nie potrzebowałam żadnych zastępczych Przyszłam by stać się silniejsza… I jak dobrze? – zwróciła się do ciebie, który mnie oceniasz, senseiu – no dobrze dodam coś jeszcze, miałam psa imieniem Feri, taki biały kudłaty z czarnymi łatami, ale uciekł jak byłam mała. Nie miałam znajomych bo wszyscy mnie nudzili. Chciałabym zostać żyć bezpiecznie wysłużyć się klanowi przynieść mu dobre imię by pokój zapanował na świecie Nie będę udawać nie jestem typem spokojnej osoby ale umiem się zachować jak trzeba i z pewnością dopnę swoich celów. Ładnie, nie? To jak, opowiedzieć ci coś więcej o sobie?


Spoiler:

Rozmowa w 90% nieprawdziwa. Prawdziwa historia wyglądała inaczej…

https://66.media.tumblr.com/ddeb83c2f28de1c2b8df56803ace04cd/tumblr_px26n3Cw3V1t4bumdo1_500.gifv

Śmierć. Ryczące dziecko z zakrwawionym kunaiem w ręce. Śmieje się przez płacz. Na ziemi, przed chatką, wśród drzew leżą ciała młodego małżeństwa…
Chwilę wcześniej mężczyzna imieniem Gyukko wymieniał kilka dachówek zniszczonych przez czas. Jego żona, Fiyagachi, wyszła jedynie na chwilę, by przez okno w dachu zamienić z nim parę słów. Mała Hashiro stała tuż za nimi. W szyderczym uśmiechu, pchana opowieściami o bezwzględności na wojnie i morderstwach z zimną krwią jej ojca. Wskoczyła z kunaiem na matkę, wypychając ją w stronę męża Dziewczyna czuła ten dreszczyk emocji Spadała wraz z nimi i bała się o własne życie Jej rodzice nie mogli uwierzyć w to co się właśnie stało A ona wstała i tylko lekko poobijana (spadła na ciała rodziców) wkładała i wyjmowała ociekający krwią kunai raz w mamusię a raz w tatusia, mówiąc przy tym: „Jedna dla tatusia, a druga dla mamusi… jedna dla tatusia”.

Znudzona życiem w cieniu trzonu klanu, gdzie doskwierał wieczny spokój. Jej zainteresowania shinobi Gyukko odkrył wcześnie; już gdy opowiadając żonie o trudach misji widział zapał w jej oczach oraz ten szeroki uśmiech. Czytywała również książki o truciznach i to lubiła. Wydawało się że ona brzydziła się ran, bo często sięgała do książek medycznych, które skrupulatnie uzupełniane przez kochającą matkę znajdowały się w domowej biblioteczce. Sięgała tylko do tych konkretnych działów…

A teraz nudy: inne dzieci nie lubiły się z nią bawić przez jej zbytnie szukanie kontaktu fizycznego; nazywały ją Dziwna Shira albo Dziwna Szm***. Jej rodzice nie byli nikim nadzwyczajnym. Ojciec zwykły shinobi, matka zapalona ogrodniczka. Matka większość czasu przebywała w ogródku, gdzie dziewczyna jej pomagała Uprawiali dużo rozmaitych roślinnych zarówno nadających się na leki trucizny ale także te jadalne. Znajomi rodziców byli przez nich odwiedzani a nie na odwrót, rodzice woleli własne towarzystwa ale raz na jakiś czas wybierali się gdzieś poza cichy kącik (bez dziecka).

Ona opuściła ten dom, ruszyła w kierunku kraju pól ryżowych, szła nieco gubiąc drogę i żyjąc z tego co ukradła lub znalazła na drzewach Przywdziewała ubrania lokalnego kunsztu. Mijały lata, a ona nie żałowała swoich decyzji. Zamiast tego śmiała się przy ludziach, a w samotności czekała na dzień, kiedy jej życie znowu nabierze koloru. Aż zacznie zabijać Stanie się Kunoichi. . . Złość w niej zbierała za każdą błahostkę, emocje buzowały każdego miesiąca. Kradła i uciekała z rzeczami gdy była zła. Uderzała mieczem w drzewa.

Dotarła po latach do miejsca, gdzie nieznajomi, infiltrując jej zamiary, zabrali jej do Akademii Ninja. Tak, dowiedziała się o tym miejscu w dniu śmierci rodziców.


* Każda kropka kropką nienawiści wymierzoną w serduszko dziewczyny
** Każdy przecinek uderzeniem gniewu.

PS szukam kogoś kto chciałby nawiązać relację romantyczną z niestabilną psychicznie wariatką
Jakby znalazła się osoba o takich dziwnych preferencjach to zapraszam do zapoznania się z fabułą Hashiry i do wysyłania wiadomości na Priv/maila.
KP

Offline

 

#379 2019-08-30 21:27:11

Sensei_Koharō

Sensei

Zarejestrowany: 2016-03-09
Posty: 38

Re: Sala #1 - Prolog

Sensei odchylił się na krześle i potarł oczodoły pod szkłami okularów, nie patrząc na rekrutkę. Wykazywała obraźliwy brak szacunku dla konwenansów i autorytetu, ale na tym mu nie zależało. Widać było, że jej nieprzyjemna powierzchowność jest pozą, wyborem, a nie oznaką dzikości. Narzędzie nie musi być miłe w dotyku, byleby było skuteczne.
- No dobrze, na teraz starczy.

Trochę chaosu w tym prologu, ale jako adept filmografii Tarantino umiem docenić nietrzymanie się chronologii. :P Mniej cierpliwości mam do błędów, aczkolwiek masz ich niewiele i wynikają z pośpiechu, nie analfabetyzmu.
Moja ocena to 47pkt. Dostajesz kilka pkt ekstra za przejrzystość, widać, że BBcode ci nie straszny ;)

ps. chciałbym tylko dodać, że koncepcja "senju (= rośliny) + trucizny" to smaczne, odświeżające podejście.

Niniejszym zaliczam ci Prolog i zapraszam do pokoju nr 2.

Ostatnio edytowany przez Sensei_Koharō (2019-08-30 21:28:54)

Offline

 

#380 2019-09-24 22:19:50

Satsumori

Klan Uchiha

Zarejestrowany: 2019-09-24
Posty: 58
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan [Poz. 0]
Ranga: Członek Klanu
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 17 lat

Re: Sala #1 - Prolog

**Koniec**

„Kwiat – to pąk wiśni, mężczyzna – to samuraj”

https://data.whicdn.com/images/177186242/original.gif

Delikatnie opierając swoje plecy o pień drzewa Satsumori osunął się na korzenie tuż pod jego rozwartą koroną.
Przyłożył otwartą prawą dłoń do ust, przejeżdżając nią wzdłuż twarzy ku swym włosom i przeczesując je palcami.
- Nareszcie! Wróciłem stamtąd jako shinobi! -
Puścił swą twarz, zakładając swe ręce za kark i kładąc głowę na miękkiej, puchatej trawie, która rosła wokoło ogromnego buku.


**Początek**

Złociste promienie słońca zmieniały swą barwę w jesienny kolor liści tuż nad horyzontem pagórka. W oddali drzewa delikatnie poruszały swymi zielonymi paluszkami, wygrywając nimi melodię na bezdechu wiatru.  Zakończenie dnia zbliżało się nieubłaganie. Mimo tego cudownego i spokojnego dnia, pewna osoba nie mogła znaleźć miejsca w chatce z ciemnych, delikatnie polakierowanych drewnianych dech. Można było rzecz, że owa chatka wyglądała niczym świątynia, lecz nie było widać żadnych zdobień świadczących o danym przynależeniu.

Satsumori, bo tak nazywał się narwany chłopiec, pomimo ubywającego czasu, wciąż pałętał się z kąta w kąt, oczekując czegoś, a właściwie kogoś, kto miał nadejść właśnie tego dnia. Po "wydeptaniu dziury w podłodze", młodzieniec spostrzegł, że delikatny cień nachodzi na okiennice. Ucieszył się radośnie, po czym podbiegł do drzwi, stanął przed nimi wyprostowany z wymalowanym uśmiechem na twarzy spoglądając w górę. Gdy wreszcie drzwi otworzyły się ujrzał wysokiego mężczyznę, ubranego w podarty strój kapłana z małą torebką u pasa.
- Tadaima.. - Wypowiedział kapłan otwierając drzwi i spoglądając zmęczonym wzrokiem na Satsu.
- Okaeri nasai! - Wykrzyczał radośnie dzieciak, spoglądając to raz na starszą, zarośniętą grubym oraz długim zarostem, szpakowatą twarz mężczyzny, a raz na małą, skórzaną, bezozdobną torebkę. - Nareszcie wróciłeś ojcze! Nie mogłem się doczekać, aż znów cię zobaczę. - Chłopiec momentalnie posmutniał. po czym usłyszał burczenie w swoim brzuszku. - Jestem głodny...
- Nie martw się, mam tu trochę ryżu oraz warzyw, zaraz coś zjesz.
- To cudownie! - Znów radośnie odparł chłopiec, kierując się do pomieszczenia zwanego przez nich jadalnią.

Oboje po krótkiej wymianie spojrzeń, to na siebie, to na jedzenie w który skład wchodziły dwie miski ryżu, kilka marchewek oraz pomidor, ukłonili się delikatnie i zaczęli jeść. Dzieciak radośnie pałaszował swoją porcję, co chwilkę uderzając pięścią w klatkę piersiową, aby pokarm mógł swobodniej spłynąć do żołądka przez gardło, mężczyzna natomiast w takich momentach, wsypywał zawartość swojej miski z powrotem do torby. W wyniku czego, zjadł niecałą połowę z całej swojego dania.
Chłopiec, po opróżnieniu swojego naczynia podziękował skinieniem głowy i szerokim uśmiechem, który został odwzajemniony.
- Wiesz Satsu, odkąd ta wojna się zaczęła, żyje nam się o wiele ciężej.. Ten rok jest dla nas bardzo ciężki. Jeśli dalej tak pójdzie, oboje... Ah..
- Tak ojcze? Dokończ proszę..
- Satsu.. Myślałem już o tym od dłuższego czasu.. Chciałbym wyruszyć na wojnę, tam płacą takim osobom jak ja, będę zarabiać dzięki temu pieniądze, które wystarczą mi i tobie, będę wysyłać je do Ciebie..
- Nie! Nie zgadzam się, nie chcę aby coś ci się stało..
- Dość Satsu! - Wykrzyczał mnich, uderzając w blat stołu. - Przepraszam..  Lecz to nie jest temat do dyskusji, jutro rano udam się do miasta w którym stacjonuje oddział i poproszę ich o przyjęcie w swoje szeregi.
- Ale ojcze.. Nie możesz mnie tu zostawić..
- Drogi Satsu, masz już dwanaście lat. Poradzisz sobie, poproszę kogoś, aby doglądał raz w tygodniu czy jeszcze nie spaliłeś chaty. - Zarechotał. - Teraz marsz do spania.. Jutro wstajesz wcześniej..


**Pomysł**

Upewniając się, że ojciec śpi, chłopiec po woli wstał z łóżka, po czym podszedł do okiennicy i spojrzał na jasny księżyc. - To moja okazja, aby wreszcie zadbać, choć raz o niego.. - Złapał za zwitek papieru, oraz pędzel. Odkorkował tusz i zamaczał w nim zwitki końskiego włosia i zaczął pisać.

- Ojcze, choć raz wystąpię ci naprzeciw, choć raz postąpię tak jak chcę, udam się do garnizonu i zaciągnę się do wojska. Teraz ja zadbam o Ciebie, tak jak ty dbałeś o mnie przez te wszystkie lata. - Podpisano. -  Satsumori.

Położył kartkę na stole, po czym ubrał się i wychodząc z chatki, udał się w stronę miasta.


**Rekrutacja**

O brzasku Satsu zjawił się w mieście, przy jego bramie spotkał jeden z oddziałów, który prawdopodobnie patrolował teren.
Zachęcony tym widokiem podbiegł bliżej i zauważył lekko-zbrojną piechotę, która poruszała się w równym dwu-szeregu.
Chłopiec niewiele myśląc, wypalił. - Chciałbym zaciągnąć się do was! - Na dźwięk jego słów, oddział zatrzymał się i odwrócił w jego stronę, wszyscy zbrojni jak jeden mąż zlustrowali chłopca, po czym parsknęli śmiechem. - Ty? Taki dzieciak jak ty miałby dołączyć do mojego garnizonu? - Powiedział facet wyróżniający się spośród wszystkich wielkim piórem pawim na czubku hełmu. - Tak! Pochodzę z klanu Uchiha! Mógłb... - W tym momencie przerwał mu generał, skinieniem ręki. - Skoro tak, to pokaż nam tego swojego Sharingana chłopcze. - Speszony chłopiec spojrzał w dół, lecz po chwili podniósł dumnie głowę, tak aby patrzeć mu wprost w oczy. - Nie posiadam Sharingana! Jednak jestem dzielny i odważny! To cecha prawdziwych Uchiha! Nie ucieknę z pola walki i zabiję tyle wrogów ilu się da! - Wykrzyczał Satsumori na generała. - Cóż! To, że jesteś odważny, nie zaprzeczę.. Ale i głupi! Zabierzcie go z moich oczu! - Wykrzyczał generał skinięciem ręki wskazując chłopca. Następnie dwóch mężnych ludzi złapało dzieciaka pod pachy i wniosło do miasta. Zaprowadzili go do tymczasowego aresztu, w którego poczet składało się kilka patyków z bambusa.

Chłopiec spędził tam parę godzin, w których podano mu trochę jadła i napitku. Następnie przyszło po niego ponownie dwóch tych samych ludzi. - Wyłaź! Idziesz z nami do głównego dowodzącego! - Wykrzyczał jeden z nich, po czym wyszarpał go z "więzienia". Zaprowadzili go wprost do największego namiotu w centralnym miejscu obozowiska.

Wchodząc do środka, Satsumori dostrzegł kilku ludzi, którzy przy dużej mapie naradzali swoje kolejne kroki. Jeden z nich, który siedział na środku uniósł głowę i powiedział. - To ty jesteś ten sławny Uchiha? - Gdy chłopiec chciał coś powiedzieć, ten wszedł mu w zdanie. - Słyszałem, że chcesz do nas dołączyć! Co prawda, potrzebujemy ludzi, jednak nie jesteśmy aż tak zdesperowani aby brać cię na wojnę, dzieci to przyszłość naszego kraju, musimy o was zadbać. Więc mam dla ciebie propozycję. -  Satsu spojrzał zaciekawiony, automatycznie dostrzegł to generał. -Cóż, jest tylko jeden warunek, musisz naprawdę być z Uchiha, w przeciwnym razie.. Skończysz jako oszust i już nigdy nie wstąpisz do armii, ja się o to postaram.. Więc jak będzie? - Spojrzał na chłopaka z poważną i groźną miną. - Jestem Uchiha! - Wydukał Satsumori kładąc jednak nacisk na swój klan. - Więc dziś wyruszysz do Mominoki.

Ostatnio edytowany przez Satsumori (2019-10-13 17:32:10)


https://i.imgur.com/tk7EUD4.gif
Mowa | Myśli | Krzyk
Karta Postaci | Theme podróży | Theme walki

Offline

 

#381 2019-09-24 22:44:21

Sensei_Koharō

Sensei

Zarejestrowany: 2016-03-09
Posty: 38

Re: Sala #1 - Prolog

Satsumori, jesteś bodaj pierwszą osobą, której prolog czytam, a która napisała go w zupełnym oderwaniu od spraw zachodzących w akademii. Z początku w panice szukałem jakichkolwiek nawiązań dalszych, niż "Wróciłem stamtąd jako shinobi!", potem zdałem sobie sprawę, że... po co mi to? Niech będzie, jak jest. Jest ciekawie.
I jest ciekawie. Masz ładny styl, jakość którego wynosi cię ponad wielu, którzy tędy przeszli. Niemal nie doszukałem się też rażących błędów, bo to, że "bezozdobną" piszemy łącznie, to już chyba ze 2% społeczeństwa wie.

Stylistyka ładna, styl nienudny, historia orzeźwiająco odmienna od sztampy tu spotykanej. No, i przeczytałem to A4 na jeden raz, znaczy, że schludne toto i przejrzyste.
Masz tu ode mnie 51PU, możesz je teraz rozdać w Pokoju No2.

Offline

 

#382 2019-10-11 23:13:03

 Benjii

Wyrzutek

Skąd: z zadupia
Zarejestrowany: 2019-10-10
Posty: 54
Klan/Organizacja: Wyrzutki
Ranga: Członek klanu
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 17

Re: Sala #1 - Prolog

Imię: Benjii
Urodzony: 19.07.163

    Urodzony w biednej rodzinie Benjii nie miał łatwego życia. Ojciec Renjii i Matka Ayako prowadzili skromny sklep z akcesoriami w małym miasteczku. Rodzice Benjiiego z trudem radzili sobie z długami i głodem. Aby zapobiec zbliżającej się śmierci głodowej, rodzice brali nadgodziny zostawiając Benjiiego u dobrego przyjaciela rodziny Hiroshiego. Stary Hiroshi był dziwnym człowiekiem miał bzika na punkcie sztuk walki, dzień w dzień męczył młodego Benjiiego podstawami taijutsu, chciał go w ten sposób uhartować.
      Gdy Benjii miał 7 lat jego matka Ayako zachorowała na poważną chorobę i zmarła z wycieńczenia, zostawiając Benjiiego i jego ojca z długami. Zdesperowany po stracie żony Renjii sprzedał sklep i zaczął pracować dorywczo.
Benjii coraz rzadziej widywał się z ojcem, cały wolny czas spędzał u Hiroshiego gdzie nauczył się pisać, czytać a także podstaw kontroli chakry. Renjii coraz bardziej pogrążając się w rozpaczy i w długach rozmyślał nad popełnieniem samobójstwa.
     Następnego dnia Renjii zostawił list pożegnalny Hiroshiemu i udał się z nic nieświadomym Benjiim na stromy klif. Gdy Benjii zorientował się w jakiej sytuacji się znajduje zaczął się szarpać i uciekać ojcu, wtedy odchodzący od zmysłów Renjii rzucił się na syna i siłą przyprowadził go na klif. W tym momencie Benjii wykorzystał wiedzę nabytą dzięki ciężkim treningom Hiroshima wykonując prosty rzut chcąc nie chcąc przypadkowo zrzucił Renjiiego ze stromego klifu. Renjii nie miał szans przeżyć upadku, w tym momencie Benjii uświadomił sobie że właśnie zabił swojego ojca. Benjii nie mogąc pogodzić się ze stratą rodziców zaczął powoli odchodzić od zmysłów. Po spędzeniu nocy w lesie odnalazł go Hiroshi.
   Benjii od tamtych wydarzeń wydaje się być innym człowiekiem, szczery uśmiech został zastąpiony sztucznym a ciepłe spojrzenie zastąpione zostało chłodnym spojrzeniem. Zdiagnozowano u niego rozdwojenie osobowości. Od momentu gdy Benjii został przygarnięty przez starego Hiroshiego minęło już kilka lat, pozbawiony jakichkolwiek emocjii wciąż trenował u jego boku

Hiroshi zmarł ze starości  jego ostatnią prośbą było to, by Benjii rozpoczął naukę w szkole ninja i został potężnym Shinobi na jakiego go szkolił.

Ostatnio edytowany przez Benjii (2019-10-13 17:04:31)

Offline

 

#383 2019-10-13 16:37:26

Sensei_Koharō

Sensei

Zarejestrowany: 2016-03-09
Posty: 38

Re: Sala #1 - Prolog

Wczytując się w historię Benjiego, sensei kilkukrotnie podrapał się tępą stroną ołówka po skroni, myśląc intensywnie. Następnie zaczął liczyć już całkowicie jawnie, na palcach. Jednocześnie posyłał rekrutowi ukradkowe, zdezorientowane spojrzenia spod zmarszczonych brwi. W końcu wzruszył ramionami i złożył notatki.
- P-przepraszam... mam tu chyba mały problem natury biurokratycznej. Chyba pomyliliśmy pana dokumenty z kimś innym. Mam tu kartę dziecka bodaj 13-letniego, a Pan mi wygląda na grubo ponad 30-tkę... pan nie składał przypadkiem CV do pracy w kuchni?

W skrócie - masz fajny opis postaci. Styl nie porywa, ale to przyjdzie z praktyką. Nie ma rażących błędów, przynajmniej nie dla mnie zauważalnych. Jedyne, co się nie klei, to data narodzin, która czyni z twojego ucznia akademii 35-latka
Masz za prolog 43PU, ale przemyśl ten wiek ;)

Ostatnio edytowany przez Sensei_Koharō (2019-10-13 16:37:48)

Offline

 

#384 2019-10-22 13:05:35

Sainō

Wyrzutek

Zarejestrowany: 2019-10-22
Posty: 19
Klan/Organizacja: Wyrzutki
Ranga: Członek Organizacji/Ninja
Płeć: Kobieta
Wiek: 16

Re: Sala #1 - Prolog


   

Nazywam się Sainō Arashi a to opowieść o moim życiu. Zanim jednak zabierzemy za mnie, musimy poruszyć wątek sprzed mojego poczęcia.




   Na siedem lat przed moimi narodzinami, doszło do spotkania moich rodziców. Kazuka Arashi oraz Naname Ukitoka, obecnie również Arashi, poznali się w kraju księżyca. Oboje zajmowali się handlem w jego szeroko rozumianym znaczeniu. Ich zdolność perswazji i dyplomacji, pozwalały na sprzedaż zwykłych produktów w zaporowych cenach, dając im szybki a zarazem duży przychód. Z początku gdy natrafili na siebie, doszli do wniosku że warto połączyć siły i założyć wspólną firmę. Plan wypalił. Dzieląc swoje siły na dwoje, jedno zdobywało towar na sprzedaż, drugie zaś w tym czasie handlowało posiadanymi dobrami. W ten sposób biznes działał na bieżąco bez straty czasu na uzupełnienie zapasów. Bardzo szybko dorobili się małej fortuny mogąc pozwolić sobie na zatrudnienie pracowników odpowiedzialnych za różne kwestie firmowe a zarazem nie byli już zmuszeni do podróżowania, tworząc stałe stoisko w samym centrum wyspy. Biznes kwitł a dzięki nowym twarzom, mogli pozwolić sobie na nieco więcej wolnego czasu. Choć nie mieli czasu by wcześniej to zauważyć w ferworze walki o klienta, zaczęli mieć się ku sobie. Bardzo szybko przerodziło się to w prawdziwe uczucie a Naname i Kazuka oficjalnie zostali parą biorąc ślub na trzy lata przed moim narodzeniem. W dniu mego poczęcia, byli już praktycznie bogaczami, którzy zamiast zajmować się handlem, zarządzali firmą i jak to mawiają "zasobami ludzkimi". Przyszłam na świat jak człowiek zamożny.
   Moje dzieciństwo przebiegało dużo przyjemnej i łatwiej niż większości dzieciaków na tym świecie. Miałam wszystko co zapragnęłam a nawet i więcej bo często rodzice potrafili ściągnąć coś z drugiego końca świata by zadowolić mnie w dniu urodzin. Lalki, zabawki, drogie ubrania i jedzenie rodem z królewskiej kuchni były dla mnie tak zwykłe jak występowanie piasku na plaży. To niestety wpłynęło na mnie w dość nieprzyjemny sposób. Stałam się arogancka i przemądrzała, odnosząc wrażenie bycia lepszym niż ludzkie spotykani na ulicy. Dzieciaki goniące za piłką z początku mnie zaczepiały, chcąc bym dołączyła do zabawy lecz ja w obraźliwy sposób odmawiałam ich, przeganiając sprzed mojego oblicza. Nie musiałam długo czekać by zyskać złą reputację wśród rówieśników, będąc zmuszona do samotnej zabawy. Rodzice zorientowali się, że coś jest na rzeczy i postanowili zając moją głowę czymś innym. W wieku ośmiu lat zaczęli edukować mnie właśnie we wcześniej wspomnianym zarządzeniu zasobami ludzkimi. Oczywiście dziecka w takim wieku to kompletnie nie obchodziło, mimo prób i metod, które rzekomo były dostosowane pode mnie. Zostałam nawet wysłana do szkoły, na którą tylko nielicznych było stać. Wszystkie dzieciaki w tamtych gronie były takie jak ja czyli aroganckie i zadufane w sobie. Nie zyskałam tam nowych znajomości ale niewątpliwie szkoła dała mi dużą wiedzę o życiu i świecie. W przypadkowy sposób dzięki niej a właściwie jednej z uczennic zakochałam się w malowaniu, podpatrując jak w trakcie przerwy między zajęciami, wyciąga kawałek płótna i za pomocą wyrzeźbionego kawałka węgla, tworzy proste krajobrazy. Czym prędzej poprosiłam rodziców o przedmioty artystyczne, zawalając nimi cały pokój. W wolnej chwili poświęcałam czas na rozwoju swoich artystycznych zdolności.
   Czas mijał, doprowadzając historię do momentu gdy mój licznik wynosił piętnaście wiosen. Był to dla mnie okres buntu gdy to miałam dość tej otoczki, którą stworzyli moi rodzice. Miałam wszystko co można kupić ale nie miałam nikogo do kogo mogę się zwrócić. Rodziciele nie rozumieli moich problemów i nawet nie próbowali. Zamiast przeprowadzić rozmowę i pomóc mi chociaż ciepłym słowem, zasypywali mnie znowu darami z odległych krain. Rzygałam już tym bogactwem i nudnym życiem przepełnionym wieczną nauką o firmie i zarządzaniu. Chciałam się wyrwać, wylecieć jak ptak z gniazda lecz nie wiedziałam jak. Z początku myślałam o tym by zostać podróżnym artystą, malując obrazy a muszę nieskromnie przyznać, że przez te kilka lat naprawdę świetnie rozwinęłam się w tym kierunku ale doszłam do wniosku, że takie życie nie będzie mnie zadowalać. Brak przygód, brak adrenaliny, no chyba że zamartwianie się czy z obrazów uda mi się wyżyć. Nie to jednak oczekiwałam od życia. Przełom nastąpił niedługo później, na terenie mojego rodzimego kraju.
   Całe miasto huczało. Liderzy wielkich klanów i organizacji wraz z lordami feudalnymi mają zebrać się na naszej wyspie w pałacu. Będąc ciekawa całego zajścia postanowiłam wybrać się na miejsce zdarzenia by ujrzeć na własne oczy co się tam dzieję. Otworzyłam szczękę z wrażenia dostrzegając barwne postacie opuszczające siedzibę władcy naszej wyspy. Człowiek o niebieskiej skórze, przypominający rekina w towarzystwie czarnowłosego mężczyzny, zielonowłosy muskularny facet przemierzający ścieżkę z cwanym uśmiechem na twarzy, człowiek w czarnym płaszczu, który jakby znikąd przywołał ogromnego ptaka i wzbił się na nim w powietrze oraz wiele innych. Oni byli prawdziwie wolni. Chodzili gdzie chcieli i robili co chcieli bo kto im zabroni? Serce zabiło mi mocniej a ja już wiedziałam co chcę zrobić ze swoim życiem. Czym prędzej pobiegłam do firmy dopadając jednego z dłużej tam pracujących handlarzy i szarpnęłam go za koszulkę.
   - Chikaru! Musisz zdobyć dla mnie wiedzę jak się zostaje ninja! Gdzie oni się szkolą?! Jak to robią?!
   - Panienko, czy Ty chcesz...
   - Im mniej wiesz tym lepiej śpisz, zapłacę Ci ile będziesz chciał ale muszę to wiedzieć!
   - Jak się Twoi rodzice dowiedzą...
   - Jak będzie gryzło Cię sumienie to możesz im powiedzieć ale dopiero jak stąd wyruszę.
   Chikaru zgodził się, chociaż niechętnie a ja oczekiwałam w posiadłości na jakiekolwiek informację. Minął tydzień, który dłużył się niczym rok ale nareszcie do drzwi zapukał pracownik rodziców, przynosząc mi mapę z zaznaczonym punktem. Rzekomo było to miejsce, gdzie wysyłani są początkujący ninja i właśnie tam zaczynają swoje przygodą. Zaczekałam do momentu aż słońca schowa się głęboko za horyzontem a świat spowije ciemność. Podkradłam się do magazynu firmy, mając oczywiście pełen dostęp do niego i wykradłam z niego proste robocze ubrania oraz seledynową chustę, która przewieszona była przez jeden regał. Zapakowałam do plecaka prowiant na kilka dni podróży oraz zapas ryo by bez problemu dotrzeć do wyznaczonego celu i czym prędzej wybiegłam w stronę portu by wkraść się na jeden ze statków handlowych prowadzących na kontynent. W końcu poczułam, że świat stoi przede mną otworem.


https://i.imgur.com/JyMoDIu.jpg

Offline

 

#385 2019-10-22 14:02:47

Sensei_Koharō

Sensei

Zarejestrowany: 2016-03-09
Posty: 38

Re: Sala #1 - Prolog

Nie wiem, kim jesteś, ale jest w tobie Szatan Zagrałaś/eś na moich próżnych strunach, uwzględniając w prologu składne i prawdziwe elementy wydarzeń NCW, w tym moją skromną osobę To chyba pierwszy prolog, jaki czytam, który wynika bezpośrednio z elementów już będących w naszym uniwersum, i daje mi to niewysłowioną frajdę.
Jeśli chodzi o składnię, interpunkcję i gramatykę, nie mam nic do zarzucenia. Gdybym miał być czepialski, ponarzekałbym na nadużywanie zaimka dzierżawczego (mój/moja/moje), ale zrobiłaś/eś mi dobry humor, więc tego nie zrobię. Generalnie od strony technicznej widać, że masz BBcode w małym palcu a to bardzo pomaga w przejrzystości tego, co piszesz.

Podsumowując - prolog sensowny, składny, dobrze napisany i zbieżny z wydarzeniami NCW, co skłania mnie do przyznania ci 57PU. Gratuluję dobrej roboty i zapraszam do pokoju #2.

Ostatnio edytowany przez Sensei_Koharō (2019-10-22 14:09:05)

Offline

 

#386 2020-04-12 01:07:38

Chitose

Wyrzutek

Zarejestrowany: 2020-04-11
Posty: 23

Re: Sala #1 - Prolog

Keiko oraz Tatsuo – zdesperowani rodzice. Niedający sobie rady z rzeczywistością która ich otacza. Schizofrenia to ich całe życie, przez to są odrzuceni przez otoczenie. Przynajmniej tak myśleli…

  Sami izolowali się od zgiełku ludzkiego, lubili być sami, z dala od wszystkiego...  Olbrzymim plusem ich samotnego życia było to, że integrowali się z przyrodą. Chłonęli dźwięki natury takie jak śpiew ptaków czy szum liści… 
Są dobrymi ludźmi.

  Wiele lat starali się o dziecko, Keiko za pierwszym razem poroniła, za drugim razem chłopczyk zmarł parę dni po porodzie. Tego typu wydarzenia pogłębiały chorobę u obojga małżonków, częstsze kłótnię oraz rozmowy ze samym sobą dla uspokojenia.
Po 10 latach przerwy, starsze już małżeństwo spróbowało ponownie. Tym razem z oczekiwanym sukcesem, urodziła im się malutka córeczka z już widocznymi czarnymi jak kruk włoskami. Matka nadała jej imię  „Chi”, co oznaczało człowiek z celem, miała dla niej wielkie nadzieje. Ojciec natomiast wybrał imię „Tose”, po swoim dziadku ponieważ był zaradny.
Mimo tak wielkiego szczęścia oraz samotnego życia na skraju lasu, Keiko wraz z Tatsuo martwili się czy malutka Chitose nie odziedziczyła po nich choroby. Uprzedzając wydarzenia, rodzice zdecydowali że po ukończeniu 3 roku życia do dziewczynki przychodzić będzie lekarz. Tak więc się stało, odwiedzał ich do czterech razy w roku na kontrole.
  Mała Chitose rosła dość szybko bez oznak choroby. Uczyła się wspaniale w niesamowitym tempie. W swoje czwarte urodziny potrafiła już biegać niczym najszybszy sprinter shinobi, miała niekończącą się ilość energii. Rodzice byli dumni z córeczki, która była dosłownie wszędzie. Otwarta na ludzi oraz otaczający ją świat natury.

  Mijały dni, miesiące… Lekkie życie rodziny zostało zachwiane po przez nawrót choroby u Keiko, matki Chitose. Nie spała często wiele dni czy nawet tygodni, co powodowało drgawki oraz brak możliwości rozpoznawania twarzy członków rodziny. Ojciec Tatsuo walczył z jej objawami dzień w dzień by chodź trochę ulżyć swojej ukochanej, w końcu kochał swoją rodzinę. 
Pewnego dnia  gdy Tatsuo bawił się z córeczką w ogrodzie, na zewnątrz wyszła zmęczona Keiko, z uśmiechem na twarzy podeszła do swojej rodziny. Mąż również się uśmiechnął, był mile zaskoczony w końcu od czasu nawrotu choroby Keiko rzadko wychodziła ze swojego pokoju.
  Jak gdyby nigdy nic, sielankowy świat malutkiej Chitose rozmył się w odmętach czerwonej niczym dojrzałe wino rozchlapanej krwi. Znajdowała się wszędzie, na trawie, zabawkach a nawet na przerażonej twarzy małej Chitose. Matka z nożem kuchennym w dłoni skierowała oblicze w stronę swej córki, jednak jak by jej nie widziała. Ona nie patrzyła na nią, tylko w przestrzeń przed sobą… Martwy wzrok oraz szaleńczy uśmieszek nie znikał z jej zaróżowionych policzków, powtarzała na głos „Nie, nie, nie… nie wiem kim jesteś ale ja niee pozwole!” Patrząc na przerażoną twarz dziewczynki dźgała dalej truchło swojego męża. Tak bez końca, ciągle… ciągle… ciągle…
w ciszy…
  Nikt nie wie ile to trwało, gdy przyszedł lekarz na kontrolę ciało mężczyzny było już nierozpoznawalne… Wyglądało jak pocięte przez setkę żołnierzy. Na dłoniach matki były widoczne olbrzymie, krwawiące, przypominające surowe mięso odciski od ciągłego ściskania rękojeści noża. Natomiast mała Chi… była odwodniona i przygłodzona, widoczne były już zapadnięte policzki oraż żebra. Siedziała zwinięta w pozycji embrionalnej bujając się a to do przodu a to do tyłu patrząc cały czas na to co się dzieję. Nie przerwanie mówiąc „Chii… spokojnie… Tose się tobą zaopiekuję spij spokojnie…”, „Chii… spokojnie…śpij...”

  Od tamtego wydarzenia minęło wiele lat – u dziewczynki zdiagnozowano rozdwojenie jaźni. Przestała już być tą samą wesołą i optymistyczną dziewczynką. Stała się małomówną i zamknięta w sobie młodą dziewczyną z brakiem jakiegokolwiek pozytywnego promyka nadziei, patrzenie na nią odbiera obserwatorowi chęć do życia. Zmęczona twarz i ciągle wyglądające na zmęczone oczy, to cena jaką poniosła za opiekę nad własną matką.
Lata mknęły nieubłaganie, dziewczynka dorastała a wraz z nią chęć poznania świata zewnętrznego. Wspaniałym nauczycielem był dla niej wspomniany wcześniej lekarz. Odwiedzał ją praktycznie codziennie, zajmował się nią oraz jej matką. Spędzał z nimi wiele czasu, a w wolne dni często zostawał na noc by do rana przesiadywać z młodą Chitose w celu opowiadania jej o bohaterach naszych czasów. To był ten moment w którym dziewczyna napełniała się nadzieją, na tą jedną krótką chwilę. Chwilę w której wierzyła w przyszłość oraz w siebie samą.

  Los jednak nie jest nigdy przychylny, ponowne nieszczęście jej życiu  się zdarzyło. Lekarz do którego Wuju mówiła, mężczyzna który zastępował nauczyciela, a nawet samego Ojca. Przestał się pokazywać, minęło wiele dni od jego nie obecności. Starszym był człowiekiem, i jego czas musiał dorwać. O jego niewiadomej dowiedziała się gdy wyszła do pobliskiego miasta na zakupy. Podczas jego pogrzebu wcale nie płakała, wręcz przeciwnie. Z pełnym uśmiechem na twarzy podziękowała mu za lata opieki i nauki, za wszystkie obudzone w niej marzenia które w normalnym przypadku by straciła.
Przyrzekła mu, że stanie się jednym z bohaterów o których ciągle opowiadał. O bohaterach którzy zmienili świat oraz życie wielu ludzi na ziemi, o walce i nadziei. 

Wszystkie swoje negatywne cechy przekuła w coś więcej, w zaradność oraz ukryty wdzięk we wszystkim co robiła, niby od niechcenia, ale jednak zawsze do końca i idealnie.
W końcu, te pozostałe lata spędziła z matką. Za dnia silna Tose zajmowała się nią, zaś w nocy jako Chi śniła, śniła o bohaterstwie i przygodach.

Gdy skończyła 16lat do jej domu przyszedł młody chłopak, nie wiele starszy od niej jednak wyglądał na pewnego siebie. Był wysoki, przy pasie nosił przyczepione kunai. Przedstawił się jako syn Lekarza który do niej przychodził, przybył z propozycją.
Propozycją o której dziewczyna marzyła od dłuższego czasu.

Szkolenie na jednego z owych herosów.



Edytowane za propozycją Sensei, by wzbogacić prolog.

Ostatnio edytowany przez Chitose (2020-04-13 20:53:54)

Offline

 

#387 2020-04-12 12:16:02

Sensei Ayanami

Sensei

Zarejestrowany: 2017-06-08
Posty: 7

Re: Sala #1 - Prolog

Pierwsza myśl, to taka, że prolog jest po prostu - OKEJ. Przede wszystkim to Twoja historia, Twoja postać i tworzysz ją dla siebie i pod siebie. Styl sobie jeszcze wyrobisz, z czasem więc tego akurat bym się specjalnie nie czepiała bo widzę potencjał. Niemniej - historia rodziców szczegółowo rozwinięta, zaś historia Chitose sprowadza się do jednego, traumatycznego wydarzenia i 11stu tajemniczych lat, gdzie w sumie nie wiadomo co się działo, kim jest ta druga osobowość itd. Aczkolwiek to oczywiście można rozwinąć w trakcie sesji.
Interpunkcja ok, choć dla mnie nieco za dużo "..." - pojedyncze mogą zrobić klimat, ale w tym ich natłoku jak wyżej przy każdym kolejnym człowiek po prostu wzdycha ciężko.
Zdania stworzone poprawnie, brak kilkulinijkowych tasiemców, aż momentami wydają się zbyt proste.
"chodz" "choć" - w przypadku Twojego użycia
No i jedna rzecz, która mnie ugryzła - brak jakiegokolwiek wątku, jak dziewczyna w akademii ninja wylądowała

Za prolog daję 40pkt, jeśli dopiszesz wątek z akademią zaserwuję nieco więcej jeśli nie - zapraszam do sali #2


edit:

Wow! To chciałam zobaczyć Nie tylko uwzględniłeś Akademię, a także widzę zmiany w całym prologu. Widać wyraźnie skąd wzięła się druga osobowość Twojej postaci, ponadto rozwinąłeś ją i nadałeś nieco charakteru! Czuję dumę, zwiększam liczbę punktów za prolog na 50, zapraszam do sali #2 i nie mogę się doczekać, żeby prześledzić dalsze losy Chitose, oby została herosem jakim być pragnie Doceniam wysiłek

Ostatnio edytowany przez Sensei Ayanami (2020-04-13 21:07:35)

Offline

 

#388 2020-05-06 22:46:22

Takeshita

Klan Senju

Zarejestrowany: 2020-05-06
Posty: 4

Re: Sala #1 - Prolog

Pierwszy cios nadleciał z lewej. Nie był on silny, ale czego spodziewać się po dzieciach? Jednak był wystarczający, aby głowa ofiary odskoczyła w drugą stronę. Kolejny cios, tym razem na korpus. Gdyby nie dwójka chłopaków, która trzymała ich worek treningowy za ręce, ten zapewne by upadł na kolana. Nawet nie dawali mu nabrać powietrza w płuca. Prawy sierpowy, lewy prosty, kolejny cios na wątrobę. Gdyby był silniejszy. Gdyby tylko był wytrzymalszy. Gdyby tylko był kimś innym. Gdyby jego rodzice byli kimś innym. Miał dość. Bity i poniżany przez rówieśników. Uważany za odmęt ludzki przez starszych. I rodzice. Najważniejsze osoby w jego życiu, które jedynie potrafią się uśmiechać i obiecywać, że kiedyś będzie lepiej. NIE BĘDZIE! Nie, jeśli nic nie będzie próbował zrobić. Nic się nie zmieni, jeśli będzie tylko przyjmował ciosy. I teraz czas nadszedł teraz.

-Aaaaaa - Wykrzyczał najgłośniej, jak potrafił, po czym szarpnął się do przodu. Zaskoczeni oprawcy puścili jego chude ramiona, a tym samym pozwolili, aby ten, z pełnym impetem uderzył czołem o nos tego, który zadawał mu najwięcej bólu. Dzieci nie mają siły, dopóki nie stracą nad sobą panowania. W tych małych ciałach drzemie siła, która bardzo rzadko się objawia. Jednak jeśli już wychodzi ona na wierzch, to zawsze, wtedy gdy tego potrzebują. Krew z nosa spłynęła po podbródku napastnika. W oczach widać było kropelki łez, które szybko starł rękawem koszulki.

-Zabiję cię Słabeushita! - Skoczył na mniejszego od siebie chłopaka. Upadając z nim na ziemię, wbił mu przypadkowo kolano w przeponę. Jego pięści bez opamiętania okładały chłopca po twarzy. Tak jak go uczyli. Tak jak go uczył ojciec. I tak jak powtarzała mu matka. Ten chłopiec to tylko porażka. Jednak skoro był tylko porażką, to czemu co chwilę o nim rozmawiali? Czemu zwracali więcej uwagi na jego potknięcia niż na jego osiągnięcia? Zapłaci za to teraz.

***

Ile czasu już minęło? Sekundy? Minuty? Godziny? Nie wiedział. Nie miał pojęcia. Nie chciał wiedzieć. Po co mu to? Chciał już tylko umrzeć. Próbował coś zmienić w swoim życiu i jak się to skończyło? Leżał teraz na ziemi, zalany we krwi. Brakuje mu chyba zęba. Krew sączyła się z łuku brwiowego oraz z nosa. Chciał zrobić ten pierwszy krok. Chciał się postawić swoim oprawcom, a w zamian skończył w jeszcze gorszym stanie niż zwykle. NIGDY NIE BĘDZIE LEPIEJ!

Usłyszał coś. Kroki. Szelest trawy przy jego głowie. Chciał otworzyć oczy, ale te spuchły tak, że nie był w stanie. Czy to ponownie jego prześladowcy? Przyszli kontynuować swoje zabawy? Chyba nie. To ktoś inny. Poczuł, jak coś unosi jego ciało. Był gdzieś niesiony. Może ktoś chciał się go w końcu pozbyć? Może to miał być w końcu jego koniec. Proszę. Zrób to. Nie każ mi więcej cierpieć.

***

Od tamtego dnia minęło wiele dni. Nigdy nie dowiedział się, co się z nim wtedy działo. Nie wiedział, kto go zabrał, ani gdzie. Lata później usłyszał od swych rodziców, że zaginął na tydzień, po czym został odnaleziony we własnym łóżku. I nikt też nie próbował wyjaśnić tej sytuacji. Ogłoszono jedynie, że chłopak zapewne się zgubił, a gdy w nocy wrócił do domu po tygodniu, to od razu położył się do swojego łóżka. Mocno naciągane, ale po prostu nikt się nim, ani jego rodziną nie przejmował.

Tylko dlaczego? Czemu jego życie było tak ciężkie? Czemu nie mógł dorastać jak każde, normalne dziecko? Przez wiele lat obwiniał o to swoich rodziców. Mężczyzna, członek szanowanego klanu Senju. Jednak w rzeczywistości alkoholik. Nie był agresywny, nie spał pod sklepem. Był przykładem ukrytego alkoholika, o którym jednak wszyscy wiedzą. Kiedyś podobno był jednym z ważnych ninja klanu, ale się stoczył. Tym wyższy koń, tym bardziej boli upadek z niego. I ten mężczyzna był tego świetnym przykładem. Jedna misja, jedno zawalone zlecenie, wystarczyło, aby skończył w obecnym stanie. Chłopak jednak nigdy nie usłyszał żadnych szczegółów odnośnie tego, co się wtedy wydarzyło.

Pieniądze, które powinny być przekazywane na jedzenie, ubrania i dom, szły na alkohol. Zakochanej kobiecie nigdy to nie przeszkadzało. Zawsze mówiła, że jedyne co jest dla niej ważne, to to, że są razem. Znała prawdę o swoim mężu. Wiedziała, czemu tak to się skończyło. Nie obwiniała go. Starała się go zrozumieć. Zaakceptowała to, kim się stał i nadal go kochała. I nie ważne, jak źle będzie, ona nadal będzie się uśmiechała.

***

Jego ojciec nigdy nie był agresywny. Nigdy, oprócz jednego razu. Wydarzyło się, to gdy miał osiem lat. Niewiele. Był wtedy w okresie, gdy imponowali mu wszyscy shinobi. Od przeciętnych ninja, którzy pracowali jako pomoc domowa, po tych najwspanialszych. Chciał się stać jednym z nich. Widział w tym szansę na poprawę poziomu swojego życia. Widział w tym także szansę na oczyszczenie imienia swego ojca. Chciał się uczyć. Chciał trenować. Pragnął tego. Marzył o tym, aby stać się potężnym shinobi. Chciał się stać filarem klanu. I jeden, jedyny raz powiedział o tym ojcu. Nawet nie zauważył, kiedy leżał już na ziemi. Był to zwykły liść, na dodatek nie był on zbyt silny. Natomiast był szybki. Bardzo szybki. Czy tak powinien poruszać się stary alkoholik na emeryturze? Nie zdążył odpowiedzieć sobie na to pytanie, bo dopiero wtedy poczuł ból, który zmusił go do płaczu.

-Nigdy więcej o tym przy mnie nie mów, Takeshita. - Wysyczał mężczyzna, patrząc na swojego jedynego syna. Miała to być lekcja na całe życie. Miała to byś przestroga, aby nie popełnił tego samego błędu, który on popełnił. Życie ninja nie było tak proste, jak to się wydaje dziecku. Ninja ma tylko jednego towarzysza w swoim życiu. Śmierć.

***

Jednak chłopak się nie poddał. Nie znał intencji swojego ojca i nie mógł zrozumieć jego uczuć. On widział w tym szanse, która ma odmienić jego życie. Chciał podnieść się z kolan. Chciał stać wyprostowany. Dumny z siebie. Chciał, aby inni patrzyli na niego z szacunkiem. Tylko czy to możliwe? Bez pozwolenia swego ojca lub matki, nie mógł rozpocząć oficjalnej nauki. Obecnie nie był w stanie choćby zrobić jednego kroku do osiągnięcia swojego celu. Utknął. Zderzył się z pierwszą ścianą. Pierwszą, ale nie ostatnią.

***

Nie mógł się uczyć. Nie miał nikogo, od kogo mógłby pozyskać choćby podstawową wiedzę. Jednak był cierpliwy. Jego chwila jeszcze nadejdzie. Zawsze jest jakaś szansa. Zawsze, może wydarzyć się coś, co odmieni cały jego światopogląd. Jednak nie zamierzał marnować czasu na siedzeniu. Może nie mógł szkolić się tak, jak każdy inny adept ninja, ale było coś, co mógł robić. Ćwiczyć. Ćwiczyć swe słabe, schorowane ciało. Bieganie. Pompki. Brzuszki. Mógł nawet podnosić ciężary. Chłopak był ambitny, a gdyby nie kolejne wydarzenie, to zapewne ta ambicja doprowadziłaby go do kalectwa.

Miał wtedy dziesięć lat. Był to okres wzmożonych działań shinobi. Ich rodzinna wioska posiadała zaledwie minimalne ilości ludzi, do ochrony cywili. Cała reszta natomiast szykowała się do wojny. Tylko że chłopak o tym nie wiedział. Nie interesował się tym. Dla niego ważniejsze było jego ciało i przygotowanie go pod przyszłą karierę shinobi. Przeciążał je, łamał, rozrywał. Wszystko to w bólach, pocie i krwi. Jednak pewnego dnia, poczuł, jak coś go zatrzymuje. To miał być ostatni przysiad, ale nie mógł się podnieść. Upadł i przez długi czas nie mógł wstać. Zaczął nawet wołać o pomoc, ale ludzie jedynie odwracali twarze w drugą stronę.

-Co się stało chłopcze - Takeshita odwrócił twarz w drugą stronę. Nad nim stał mężczyzna. Wysoki, smukły. Nie widział jego twarzy, ale jego długie, zielone włosy bardzo przyciągały spojrzenie. Ubrany był w biały płaszcz. Na ramieniu zwisała mu jakaś torba.

-Moje nogi. Nie ruszają się - Był bliski załamania. Łzy zebrały się w kącikach oczu. Czy tak miały się zakończyć jego marzenia o byciu ninja? Czy to w taki sposób, Kamisama pokazywał mu, aby się poddał? Nieznany mu mężczyzna uklęknął, a jego dłoń zaświeciła zielonkawym światłem, po czym przesunął nim po jego kolanach. Po chwili zaczął się śmiać. Głośno. Ludzie w okolicy zaczęli patrzeć na niego jak na wariata, po czym szybko odchodzili.

-Widzę, że dużo trenujesz. Bardzo dużo. I niepoprawnie. Jeśli będziesz to kontynuować, kiedyś twoje nogi, już nigdy się nie poruszą. Jednak to jeszcze nie ta chwila, chłopcze. - Odpowiedział mu w końcu z uśmiechem, a jego dłoń jaśniej zaświeciła. Minęła minuta albo dwie, po czym Takeshita poczuł, jak wraca mu możliwość poruszania kończynami. - Musisz uważać. Nikt ci nie mówił, że nie powinieneś przesadzać? Twój ojciec nie pokazywał ci jak poprawnie ćwiczyć? - Kontynuował zielonowłosy, dalej lecząc chłopaka. Take jedynie odwrócił twarz w drugą stronę. Jak miał się przyznać, że jego ojciec nigdy nie mógł się dowiedzieć o tym, że chłopak trenuje? Nie potrafił. Nie stać go było na stanięcie z tym, twarzą w twarz. - No cóż. Na razie nie wstawaj jeszcze. - Po czym wziął chłopaka na ręce. -A teraz kieruj do swojego domu. Musisz poleżeć z dwa dni w łóżku.

***

-Momoki-san... - Zielonowłosy spojrzał, jak w drzwiach stanął ojciec chłopca. Widać było, że był zaskoczony, zszokowany, aby po chwili na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech. Wręczył chłopca w jego ręce, po czym głęboko się ukłonił. -Momoki-san. Przybyłem tutaj, aby panu podziękować. Dzięki Panu mój syn ma teraz osiem lat. Dziękuję i ... przepraszam. Przepraszam za tamto. - Po czym szybko się oddalił. Za co dziękował? Za co przepraszał? Miało to pozostać tajemnicom. Ojciec chłopca, jedynie skinał lekko głową w kierunku pleców zielonowłosego, po czym wszedł do domu z synem na rękach.

Jakimś cudem obyło się bez zadawania pytań. Bez krzyków. Bez pouczeń. Wszystko wydarzyło się inaczej, niż chłopiec się spodziewał.

-Naprawdę tego chcesz? Życie shinobi nie jest łatwe. Ninja zabija i umiera. Nie ważne jak bardzo przysłużysz się klanu. Nie ważne jak potężny będziesz. Jeśli umrzesz, następuje koniec. Każdy kończy w ten sam sposób, nieważne kim był za życia. - Chłopiec nie wahał się. Nie myślał nad odpowiedzią. Po prostu skinął głową. Był zdecydowany i było to widać w jego spojrzeniu. - Dobrze. Niech będzie. Jednak nigdy nie podważaj mojego słowa. Nigdy się nie buntuj. Przygotuję cię do tego, aby umrzeć za nasz klan. Ponieważ tylko po to są ninja, aby umierać w imię swego przywódcy.

***

To było o wiele trudniejsze. Codziennie był wykończony. Nie tylko fizycznie, ale i mentalnie. Jego ojciec nie ogranicza się tylko do treningu ciała. Próbował mu przekazać także swoją wiedzę. Nie chciał, aby chłopak posiadał ją całą, ale musiał poznać podstawy. Historia. Geografia. Wiedza na temat przeżycia w dziczy. Wiedza na temat zachowania. Nawet coś tak głupiego, jak zasady zachowywania się. To było ciężkie lata, które zaowocowały czymś nowym. W pewnym momencie przestali być dla siebie tylko ojcem i synem. Zaczęli traktować się jak przyjaciele. Coraz częściej się uśmiechali, żartowali. Oboje nabrali pewności siebie. Te dziesięć lat nie wpłynęło jedynie na Takeshite, ale także na Momokiego.

***

- I co myślisz, kochanie? - Kobieta usiadła obok swojego męża, który obserwował, jak jego syn medytuje.
- Shinizu? Sam nie wiem. Cały czas mam wątpliwości. - Spuścił głowę i wbił wzrok w ziemię. Wahał się. Przez te lata zrozumiał swoje błędy. Przestał już tyle pić, ale nadal czasami do tego wracał. Było lepiej, ale nie idealnie. Widział jednak, że to właśnie tego mu trzeba było. Potrzebował jakieś odskoczni, którą okazało się, trenowanie swojego syna.
- Wygląda tak samo, jak ty trzydzieści lat temu. - Kobieta spojrzała z nostalgią na swego syna. Był tak bardzo podobny do swojego ojca. Ten sam śmiech, uśmiech, ale i charakter. Gdyby tylko nie te lekkie różnice w wyglądzie, byliby identyczni. - Daj mu szansę. I daj szansę sobie. - Dodała, po czym wróciła do mieszkania, aby przygotować kolację dla męża i syna.

***

Dwóch mężczyzn odskoczyła od siebie po długim i wyrównanym sparingu. Momoki przez lata stracił na dawnej szybkości, wytrzymałości czy sile. Został już dawno przeskoczony przez syna w tych aspektach. Jednak nadal miał swoje doświadczenie, które pozwalało mu wyjść cało z każdej potyczki.
- Pamiętaj synu. Jesteśmy klanem Senju. Naszą mocną stroną jest kekkei genkai, uwolnienie Drewna. Jednak nie możesz zapomnieć o swoim ciele. Nigdy nie wiesz, kto podejdzie na tyle blisko, aby twoje jutsu stały się bezużyteczne. Wtedy nie pozostanie ci nic innego niż zaufać swojemu ciału i latom treningów. - Teraz tak mówił. Jednak to właśnie przez brak tej wiedzy popełnił niegdyś błąd. Błąd, który zrujnował mu życie. Jednak nie ma co rozdrapywać starych ran. Pogodził się już z przeszłością.
- Pociągnąłem za kilka sznurków. - Kontynuował. - Za miesiąc wyruszasz do akademii. Będzie to dla ciebie formalność i powtórka z podstaw, ale przyda ci się. Mam nadzieję, że skończyć lepiej niż ja. - Zbliżył się do syna i położył mu dłoń na ramieniu. Nie musieli nic więcej mówić. Rozumieli się bez słów.

Offline

 

#389 2020-05-06 23:59:00

Sensei Ayanami

Sensei

Zarejestrowany: 2017-06-08
Posty: 7

Re: Sala #1 - Prolog

Zaczynając od strony zupełnie technicznej, to nie mam zbyt wiele do przyczepienia się, aczkolwiek nie byłabym sobą, gdybym się czegoś nie doszukała
Jeden ortograf - "Miało to pozostać tajemnicom." Miało to pozostać tajemnicą." - ponieważ w tym kontekście używasz liczby pojedynczej, w przypadku kilku tajemnic nie byłby to błąd ;)
Brakuje mi interpunkcji przy dialogach. Tzn. - jak ktoś zadaje pytanie, to chyba na końcu zdania powinien być znak zapytania, tym samym jak ktoś krzyczy - wykrzyknik. Kropki raz stawiasz, raz nie.
Właściwie to tyle, czego mam się do doczepienia w tej kwestii

Skupiając się na tym, co ważne. Podoba mi się ta historia i właściwie nie mam się czego przyczepić. Jest prosta, spójna, widać wyraźnie związki przyczynowo-skutkowe. Fabuła jest ciekawa, jednak tutaj wychodzę z założenia, że nie mnie oceniać samą opowieść lecz jej stylistykę i potencjał gracza, którego tutaj mamy bardzo dużo. Otwierasz sobie drogę do fajnego poprowadzenia postaci, nadając jej charakter, wprowadzając tajemnicze osobistości, związek z klanem i rodzicami. Świetne jest również to, jak wprowadziłeś problemy "życia codziennego" w świat ninja. Zrobiłeś to zgrabnie i umiejętnie. Całość czyta się lekko i przyjemnie, dzięki czemu wyżej wspomniane błędy nie biją po oczach, jedynie delikatnie się wkradają. Ogólne wrażenie bardzo dobre.


W każdym razie - zapraszam do sali #2, gdzie rozdasz sobie 58pkt, które ode mnie otrzymujesz za prolog. Następnie do sali #3 na trening

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.alians666.pun.pl www.warzywko.pun.pl www.zakonsokola.pun.pl www.sa.pun.pl www.architekturautp.pun.pl