Ogłoszenie


#1 2012-02-01 16:09:12

Opis otoczenia

Administrator

Zarejestrowany: 2011-12-22
Posty: 343

Sanktuarium przeklętej pieczęci


     Miejsce, które tutejsi mieszkańcy unikają jak ognia. Podobnie jest resztą w przypadku przybyszów z innych krain. Już z daleka można poczuć mroczną energię, którą emanuję Sanktuarium i które potrafi złamać nawet najmężniejszych wojowników tego świata. Budynek ma formę piramidy, która z przodu ma schody prowadzące do drzwi frontalnych znajdujących się na samej górze. Wszędzie można zauważyć kamienne posągi różnego rodzaju demonów z czerwonymi oczyma postawionymi tak, by dawały złudzenie, że jesteś obserwowany na każdym postawionym przez ciebie kroku. Co jest w środku? Tak naprawdę trudno powiedzieć, ponieważ brakuje, którzy by chcieli o tym opowiadać. Chodzą plotki, że kilka osób postanowiło przekroczyć próg tego miejsca i nawet udało im się wyjść z niego cało. nie jest to jednak wiadomość do końca potwierdzona. Wszyscy są zgodni co do jednego za tymi murami musi czaić się coś straszliwego i mrocznego.

Opis stworzony przez Gamatt'a

Offline

 

#2 2012-04-19 17:59:52

 Senti

Zaginiony

37585360
Zarejestrowany: 2011-12-11
Posty: 539

Re: Sanktuarium przeklętej pieczęci

Nie minęło długo, kiedy doszedłem do dziwnego budynku. Dziwnego, ponieważ miał wiele aspektów odbiegających od normy. Konstrukcja przypominała piramidę i to nie byle jaką, gdyż biła stąd dziwna niewytłumaczalna zła energia. Przypominała jednak kuszący zapach, który mimo wszystko zaprasza cię do wnętrza. Kilka dreszczy przeszyło moje ciało, ale ja nie miałem zamiaru dłużej czekać i postanowiłem wejść, choć wiedziałem dobrze, że będe tego żałował jak cholera. Niestety, bijąca moc od piramidy była silniejsza niż mój zdrowy rozsądek i jak głupi gówniarz wszedłem do środka, zaciskając z nerwów jak i podekscytowania pięści.

Offline

 

#3 2012-04-19 18:25:13

Straznik 2

Strażnicy

Zarejestrowany: 2011-02-14
Posty: 1409

Re: Sanktuarium przeklętej pieczęci

Mroczne miejsce, dawało się we znaki, nawet kilometr do okoła jego położenia. To stare i opuszczone miejsce, aż płonęło złem i chęcią zabijania. Mało co kto, ma odwagę do niego wejść, są to nieliczni, bardzo mała grupka osób na cały świat. Co tam się znajduje nikt naprawdę nie wie… do czasy…

Młody jeszcze samotnik, postanowił przejść przez wrota tych jakby ruin. Już przy samym wejściu, mógł zafascynować się wspaniałą architekturą i obudowaniem. Te zacne wnętrze, było aż przyjemne dla prawie złowrogich oczu Sentiego. Jeszcze ta atmosfera znacznie zmieniająca charakter, ten kto by tu zbyt długo przebywał, mógłby ze świrować. Naprawdę mroczne pomieszczenie…

Wejście zaczynało się od długiego korytarza z grubymi filarami równo ułożonymi po bokach. Na samym końcu owego holu znajdował się stary kamienny tron. Nie był on pusty, siedział na nim człowiek w czarnym płaszczu o niebieskich oczach, popijając kielich krwistego wina.

- Da.. no… - Takie były pierwsze słowa na prawdopodobne przerwanie uczty, zamożnego chłopa – Ktoś chce zakłócić moje pyszne spożycie ofiarnej krwi..

Było to bardzo zaskakujące, teraz oko w oko, stanął mężczyzna o niebieskich oczach z chłopakiem o białych włosach. Co dalej się potoczy.. to już zależy tylko od samotnika.

Offline

 

#4 2012-04-19 18:34:26

 Senti

Zaginiony

37585360
Zarejestrowany: 2011-12-11
Posty: 539

Re: Sanktuarium przeklętej pieczęci

Robiłem kolejne kroki wewnątrz mrocznej sali. Rozgladałem się uważnie, to na prawo, to na lewo, szukając domniemanego zagrożenia. Cholera wie, cóż znajdę w tak dziwnym miejscu. Jedno trzeba przyznać. Architektura bije na głowę wszystkie miejsca jakie do tej pory zwiedziłem. Wszystko zostało wykonane z gracją i odpowiednim fasonem. Stało się oczywistym, że moje oczy sięgną również końca korytarza. Ku mojemu zdziwieniu i przestraszeniu, siedział tam facet na bogato zdobionym tronie. Zbiło mnie to kompletnie z tropu, bo ostatnie czego spodziewałbym się w takim miejscu, to człowieka popijającego wino, czy jakąkolwiek inną substancję. Jego ton nie wskazywał na zbytnią gościnność.

- Ah, wybacz. Nie wiedziałem, że to czyjś dom. Myślałem, że to coś jak budynek publiczny...

Mogło się to wydać nad wyraz aroganckie, ale nie mogłem się powstrzymać.

- Mieszkasz tu?

Offline

 

#5 2012-04-19 21:40:19

Straznik 2

Strażnicy

Zarejestrowany: 2011-02-14
Posty: 1409

Re: Sanktuarium przeklętej pieczęci

Podrywając swoje ciężkie nogi niby stary mężczyzna wstał z twardego miejsca. Odłożył na poboczny stolik kielich, po czym zdjął czarne rękawice z zimnych dłoni. Jeszcze raz obrzucił samotnika błękitnym spojrzeniem, po czym odezwał się bardzo grubym i wysokim głosem.

- Tak.. to jest moje miejsce.. może nie tyle co tutaj mieszkam.. lecz prędzej tyle.. iż zostałem tutaj.. zamordowany.. – Wypowiadając ostatnie słowa, poderwał rękę po czym w nią kaszlnął.

Nie było to zwykłe kaszlnięcie, po tej czynności, Senti poczuł lekki ból w głowie. Korytarz jakby się wydłużył, ciągnął się on bardzo daleko, dalej niż wcześniej. Wydawało by się jakby otoczenie nagle zmieniło swoje wymiary, dziwne.. normalnie jak iluzja. Za nim jeszcze zdążył coś odpowiedzieć, ból głowy przerwało mu dwóch wojowników, a może raczej klonów. Nie wiadomo czy to klony, przecież wyglądają identycznie jak ten co stał po środku, no może różnili się od niego, tym, iż mieli broń, a dokładnie katanę.

Tak czy owak, do boju musiał stanąć z dwiema osobami o jasno niebieskich oczach. O ile nie przeszkadzał mu w tym ból głowy i o ile nie zrozumiał też pewnej dotychczas techniki.

Offline

 

#6 2012-04-19 21:53:10

 Senti

Zaginiony

37585360
Zarejestrowany: 2011-12-11
Posty: 539

Re: Sanktuarium przeklętej pieczęci

Ten koleś jest naprawdę dziwny. Wygląda niczym zombie i żyje w takim miejscu. To musi oznaczać , że nie przepada za ludźmi, wręcz nie znosi ich towarzystwa. A może to oni nie chcieli znieść jego? Cholera wie, zważywszy na to co teraz robi... no i...

- Zamordowany?!

Te pytanie samo wyrwało się z mojego gardła. Nie zdążyłem jednak na dobre przeanalizować całej sytuacji, gdy zdarzyło się coś co najmniej dziwnego. Mężczyzna kaszlnął a w mojej głowie narodził się ból, który jak się okazało, nie miał zamiaru ustąpić.

- Czyli czeka mnie walka. Wiedziałem, że przychodzenie do takiego miejsca oznacza kłopoty.

Okazało się, ze przyjdzie mi wejść w szranki z klonami, co z lekka mnie uspokoiło. Zdjąłem tasak z pleców i czekałem na ruch przeciwnika. Z resztą, zawsze tak robiłem, ot nawyk.

- Pokaż co potrafisz, nieznajomy.

Cholerny ból głowy...

Offline

 

#7 2012-04-19 22:13:28

Straznik 2

Strażnicy

Zarejestrowany: 2011-02-14
Posty: 1409

Re: Sanktuarium przeklętej pieczęci

Mina przeciwnika pozostawała taka sama, czysta i niezmieniona.  Zapowiadało się na ostrą i ciężką walkę, a może na pojedynek a może tylko sprawdzenie, poprzez test. Na razie nic z tych rzeczy nie było wiadome, wróg milczał. Może dlatego, iż nie mógł dużo mówić, a może, iż po prostu nie istniał ?!

Nie.. na pewno istniał.. a co jeżeli moc Sanktuarium była tak potężna, że wywołała w głowie Sentiego jakieś poboczne genjutsu. Niestety, nic z tych opcji, wróg był prawdziwy i trzeba było go pokonać. Jedyną sztuczną rzeczą w tym pomieszczeniu to sam teren i klony, które bez słowa rzuciły się na niego z kataną.

Jeden zaplanował to od przodu, a drugi wślizgiem, z zawrotną prędkością znalazł się tuż za nim, próbując dźgnąć go swoim ostrzem. Teraz pozostaje tylko unik.. i prawdopodobnie kontratak.

Offline

 

#8 2012-04-19 22:27:44

 Senti

Zaginiony

37585360
Zarejestrowany: 2011-12-11
Posty: 539

Re: Sanktuarium przeklętej pieczęci

Miałem mieszane uczuci co do tego kolesia. Było w nim coś dziwnego co nie dawało mi sposobu i denerwowało wewnętrznie. Nie miałem jednak zamiaru bać się i wziąłem wszystko na poważnie.
Jak się okazało miałem do tego okazje, ponieważ klony zaatakowały. Nieznajomość wroga, co do moich umiejętności, miało tu kluczowy wpływ na rozwój akcji.
Kiedy pierwszy bunshin ruszył do ataku, wyciągnąłem rękę, po czym zasłoniłem się przedramieniem. Ten miał za zadanie przyjąć cały atak na siebie, zważywszy, że ręka została pokrytą kostną osłoną. Nie było nawet mowy, aby katana mogła się przez nią przebić, tym bardziej klona.
Atak drugiego został równie łatwo zablokowany. Z tyłu pleców bowiem, wyrosły potężne kości, które z łatwością wzięły na siebie całe dźgnięcie,  dodatkowo broń przeciwnika w nich ugrzęzła.
Prawa ręką wciąż ściskała miecz. Do tego pory nieruchoma, ruszyła do ataku, ścinając sobowtóra z przodu. Nie hamowałem się, toteż wykonałem obrót, który ściął także drugiego z dziecinną łatwością.

[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

Offline

 

#9 2012-04-19 22:48:03

Straznik 2

Strażnicy

Zarejestrowany: 2011-02-14
Posty: 1409

Re: Sanktuarium przeklętej pieczęci

Nie wszystko szło tak jak przewidział to samotnik z białymi włosami, zaczęło się robić trochę nieprzyjemnie, a atmosfera przybrała jeszcze bardziej ponurego charakteru. Tak jak można było się spodziewać, atak pierwszego zakończył się obroną poprzez kościstą rękę. Drugi natomiast ledwo co nie nadział się na kości wystające z pleców.

Nie czekając na żaden moment czy sekundę, Senti od razu postanowił kontr atakować, może i było to dobrym wyborem.. zależy... postanowił zaatakować drugą wolną ręką, poprzez wcięcie się w brzuch klona. Niestety z centymetra na centymetr broń zwalniała, aż w końcu zatrzymała się w połowie pasa wroga, ugrzęzając tam.

- Hih - Głowa niebiesko okiego klona, do czasy była opuszczona w dół, tak jakby patrzyła się na swoje wcięcie. Gdy przepołowienie nie udało się, podróbka podniosła lekko twarz do góry. Na niej widać było lekko szeroki, szyderczy i podły uśmiech.

Sentiego miał prawo przeszyć strach, który zazwyczaj towarzyszy w takowych sytuacjach. Co jeszcze by się nie zdarzyło.. owy klon.. jakby odciągnął się od samotnika.. odsuwając się na metr do tyłu zauważyć było można czarną maź wylewającą się z pod linii przerwania.

Wyobrazić sobie można było, niczym scenę z taniego horroru. Lecz taka była prawda, prawda była walką, a jak ona się potoczy.. to też zobaczymy.. może w końcu zrozumie o co chodzi..

Offline

 

#10 2012-04-19 23:05:25

 Senti

Zaginiony

37585360
Zarejestrowany: 2011-12-11
Posty: 539

Re: Sanktuarium przeklętej pieczęci

Byłem pewny, że klon zostanie przecięty niczym zapałka, kiedy okazało się, że moja broń ugrzęzła w środku bunshina. Patrzyłem na to z niedowierzaniem, nie mogąc powstrzymać zdziwienia. Jakim cudem do połowy przecięty klon może dalej funkcjonować? Co z nim jest nie tak, od jasnej cholery?
Jak najszybciej wyrwałem się z tamtego, jakże niebezpiecznego miejsca, znajdując odpowiedź w trakcie ucieczki. Jedynym powodem, dla którego te "coś" jeszcze dycha to genjutsu. Tylko iluzja mogła to zrobić. Musiałem się teraz wydostać z tej pułapki, toteż schowałem miecz na plecy, złożyłem pieczęć postanawiajając przywrócić prawidłowy przepływ chakry.
Ciekawe tylko czy mi się uda?

Offline

 

#11 2012-04-19 23:26:23

Straznik 2

Strażnicy

Zarejestrowany: 2011-02-14
Posty: 1409

Re: Sanktuarium przeklętej pieczęci

Nagle zwrot akcji znacznie się obniżył i przemienił. Chłopak się uspokoił a na jego twarzy widać było pełne skupienie, mimo, iż znajdował się w samym centrum walki. Jego taktyką było pełne skupienie chakry i spowodowanie ponownego, pełnego krążenia. Chyba w końcu zrozumiał, iż to jest teraz kluczowym celem do wydostania się w okropnej jakże techniki iluzjonicznej.

Tak jak to powinno być, technika okazała się trafna, bardzo łatwo się z niej wydostał. Klony co prawda nie zniknęły, stały się one prawdziwe do zniszczenia, lecz może stać się to tylko poprzez zaatakowanie prawdziwego (Kasumi Juusha)

- A więc doszedłeś do tego.. w tak krótkim czasie... - Zaczął jakby klaskać dłoń o dłoń, może chciał pogratulować - Mało kto to przeżywa.. a co dopiero wychodzi z mojego genjutsu.. Powiem ci, że niezbyt mi się to podoba... nie lubię jak coś nie idzie mi pomyśli.. po myśli... przecież ja nie mam mózgu.. jestem tylko duchem...

Przeciwnik zrobił krok do przodu, poprawiając przy tym ciemną grzywkę, zacieśniając ją na boku. Odetchnął jeszcze raz.. możliwe iż chciał sprawiać pozory bardzo potężnego... zaraz po tym zaczął wykonywać schemat dziwnych pieczęci a u jego boku w dłoni pojawiła się jarząca kula błyskawic..

Nie ... nie chodzi tutaj o chidori.. to było coś innego, ponieważ zaraz po tym.. owa kula została wystrzelona w samego samotnika.. leciała z dobrą prędkością.. dobrze wycentrowana i skierowana. Trzeba było wykonać nie mały unik, ale prawdziwa walka dopiero przed nami.

Offline

 

#12 2012-04-19 23:36:22

 Senti

Zaginiony

37585360
Zarejestrowany: 2011-12-11
Posty: 539

Re: Sanktuarium przeklętej pieczęci

A więc miałem racje, że to genjutsu. Udało mi się wyswobodzić, więc teraz będzie tylko z górki. Przynajmniej tak mi się wydawało, bo ten koleś z każdą chwilą stawał się co raz bardziej dziwny. Pierwszy raz spotkałem się z kimś takim... no, ale cóż rękawicę wypada podnieść.

Miałem do tego okazję, ponieważ wróg wyprowadził kolejny cios. Kula, które zmierzała w moją stronę, była ze sporą prędkością, więc zlekceważenie jej, mogłoby być najgorszym błędem. Do tego wygląda na to, że to jutsu żywiołu Raiton, czyli użyć wody odpada. Zostało użyć tego...
Przygryzłem palec, a następnie przyłożyłem dłoń do podłoża.

- Kuchiyose no jutsu!

Spod ziemi wystrzeliła ściana. Jako, że strop był dość nisko, konstrukcja wyszła tylko do połowy. I tak doskonale mnie zasłaniała.

[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

Offline

 

#13 2012-04-19 23:47:31

Straznik 2

Strażnicy

Zarejestrowany: 2011-02-14
Posty: 1409

Re: Sanktuarium przeklętej pieczęci

Pierwszy atak został bez problemowo uniknięty poprzez przywołanie ściany, która i tak wysunęła się zaledwie do połowy. Niebieska kula wbiła się w twarz bramy, robiąc niewielkie czarne dziury, działało to jak bomba rozpraszająca. Na początku kula dociera do ciebie, a potem rozdrabnia się, wypalając doszczętnie. Nie mniej jednak pierwszy atak został zablokowany.

Przeciwnik zagryzł wargę, jakby lekko podirytowany, a ponieważ Senti znajdował się za przywołaną rzeczą, nie widział go. Za nim jeszcze samotnik, mógł się podnieść by kontratakować, czarnowłosy ponownie stworzył kulę, teraz większą i powoli zaczął wyniszczać bramę. W końcu i tak kiedyś musi ulec...

Priorytetem było teraz szybkie myślenie białowłosego, jeżeli nie wymyśli czegoś, może się pożegnać z bramą, a co za tym idzie z życiem.

Offline

 

#14 2012-04-19 23:53:50

 Senti

Zaginiony

37585360
Zarejestrowany: 2011-12-11
Posty: 539

Re: Sanktuarium przeklętej pieczęci

Kamień spadł mi z serca, kiedy brama zablokowała jutsu wroga. Radość trwała tylko przez moment, ponieważ jak się okazało, technika wypalała stopniowo blokadę. Do tego wróg powtórzył atak, lecz z dwukrotnie większą siłą. Jeżeli pozwolę na ten atak, brama się rozpadnie. Nic to. Pozwolę ją zniszczyć, a później ominę atak. Musi się udać.

Jak pomyślałem tak zrobiłem. Po drugim ataku, konstrukcja obronna się rozpadła, a w moją stronę gnały wściekłe  błyskawice. Musiałem ich uniknąć.

Zgrabnym susem przeskoczyłem jutsu wroga. Teraz dzieliła mnie wolna przestrzeń od mężczyzny. Zdjąłem tasak i zacząłem biec w jego stronę.

Offline

 

#15 2012-04-20 00:06:02

Straznik 2

Strażnicy

Zarejestrowany: 2011-02-14
Posty: 1409

Re: Sanktuarium przeklętej pieczęci

Czas jakby spowolniał, wszystko toczyło się w małych ułamkach sekundy, z klatki na klatkę. Cios za ciosem blokowany był poprzez przyzwaną wcześniej bramę, która ledwo co już wytrzymywała. Tak jak to zawsze w życiu bywa, coś zawodzi, tym razem była to już zmęczona brama, która pękła pod naporem napływającego jutsu typu Raiton.

Ostatnia kula wybiła otwór w barykadzie, a lecąca tuż za nią przeleciała przez nią, dostając się do wewnątrz. Lecz niestety i ta chybiła, aczkolwiek Senti zrobił unik, więc można się domyślić, dlaczego chybiła. Robiąc unik odsunął się na prawą stronę, zdejmując z pleców ogromny tasak.

Teraz od tak samotnik kierował się na wprost przeciwnika by zadać mu ostateczny cios, wszystko zakończyło by się powodzeniem gdyby nie to, że on znowu naciskał. To chyba miała być ostatnia, ostateczna kula skoncentrowanego jasnego światła błyskawicy, mgnała ona wprost na niego. Kto teraz wygra ? Dowiemy się w następnym poście.

Offline

 

#16 2012-04-20 00:11:48

 Senti

Zaginiony

37585360
Zarejestrowany: 2011-12-11
Posty: 539

Re: Sanktuarium przeklętej pieczęci

Byłem niezwykle zadowolony z tego, że udało mi się ominąć kolejną kulę Raiton. Tak jak podejrzewałem brama została zniszczona. Teraz pozostało biec przed siebie i zniszczyć przeciwnika, który niefortunnie daleko stał. Zebrałem siły, zacisnąłem zęby, skupiłem chakrę i zacząłem biec w jego kierunku. Stawiałem jak najszybsze kroki, toteż w krótkim czasie rozwinąłem maksymalną prędkość na moje obecne możliwości. Wszystko byłoby ok, gdyby nie to, że ten koleś wypuścił jeszcze jedną kulę Raiton. Niestety ja byłem zbyt mocno rozpędzony, więc z pewnością nie zdążę się zatrzymać.

Co mi jednak szkodzi? Przetestujemy moc tych kulek na własnym ciele.

Offline

 

#17 2012-04-20 00:19:36

Straznik 2

Strażnicy

Zarejestrowany: 2011-02-14
Posty: 1409

Re: Sanktuarium przeklętej pieczęci

Mina przeciwnika zmieniła się natychmiast po tym, jak zauważył, iż samotnik nie ma zamiaru odpuścić i chce przyjąć na siebie moc błękitnej kuli. Jego źrenice zmalały, a na twarzy pojawiło się zakłopotanie związane ze złością. Chodziło dokładnie o to, że to jest postać, która nie może zadać materialnych obrażeń bezpośrednich, może wprowadzić jedynie człowieka w iluzję, osłabić i dobić. Taki sam był jego pomysł od początku spotkania.

Kula leciała wciąż do przodu nie mogła się zatrzymać, zaskakujące było to co się stało po dotknięciu Sentiego. Dosłownie przeleciała przez niego, wcale nie zatrzymując się na jego ciele. Rozbiła się dopiero ku ziemi za jego plecami, co za tym idzie całe wyjaśnienie owego jutsu. Pioruny mogą zadać tylko obrażenia i ból rzeczy nieskładającej się z żywej tkanki.

Tak czy owak, walka, która wprawdzie miała dopiero co się rozwijać ; kończy się. Przekonany sobą, chłopak szarżuje na wroga, którego prawdopodobnie zdzieli zaraz tasakiem, a może jednak nie ? Kto wie jak zakończy się ten iluzjonistyczny pojedynek.

Offline

 

#18 2012-04-20 00:24:49

 Senti

Zaginiony

37585360
Zarejestrowany: 2011-12-11
Posty: 539

Re: Sanktuarium przeklętej pieczęci

Patrzyłem się jak kula błyskawic zmierza ku mnie. Przeszły mnie ciarki tuż przed zderzeniem, bowiem widziałem co robi te jutsu na bramie. Co jeśli moje ciało tego nie wytrzyma i przebije mnie na wylot?

Niespodzianka okazała się jeszcze większa. Wiązka błyskawic przeszła przeze mnie na wylot, a ja z niedowierzaniem patrzyłem jak rozbija się o ziemię. Odruchowo spojrzałem tor w poszukiwaniu ran, ale po tych nie było nawet śladu.

- A więc to kolejna jego sztuczka... sprytny sukinsyn...

Pomyślałem, po czym kontynuowałem szarżę. Teraz mi nie ucieknie to pewne. Z wyjątkową złością zamachnąłem się na mężczyznę, uderzając pełną siłą tasakiem.

Czyżbym go zabił?

Offline

 

#19 2012-04-20 00:59:34

Straznik 2

Strażnicy

Zarejestrowany: 2011-02-14
Posty: 1409

Re: Sanktuarium przeklętej pieczęci

Od samego początku wszystko mogło wydawać się dosyć dziwne.. złowroga.. przyciągająca swoim złem świątynia.. pradawna wybudowana przez dawnych mieszkańców budowla wzniesiona na cześć jakiemuś bogu.. potem przejęta przez kult dziwnych osób, który z roku na rok wyginał i jedynie zostały po nich same duchy i zabłąkane, złe dusze…

Te miejsce jest jednym z najbardziej tajemniczych i ciągnących na całym świecie, tylko nieliczni mogą tutaj przyjść i odważyć się przekroczyć jej bramy. Taki ruch wykonał właśnie jeden z samotników imieniem Senti, ten białowłosy, rodem Kaguya wkroczył na teren opętanego regionu.

Już przekraczając pierwszy próg, w jego głowie pojawił się mętlik spraw ciążących nad całym ciałem. Czuł niedosyt, a jego psychika została sama przekierowywana na złe i nieskromne myśli. Miał jednym słowem chęć zabijania i znęcania się na innymi osobami.

Na samym początku zauważył, iż na samym końcu Sali siedzi mężczyzna, w jeszcze młodym wieku popijając kielich krwi, którą potocznie nazywał krwistym winem. Był on jedynie zabłąkaną duszą, która od pokoleń strzeże tego miejsca, a nieprzyjemnych wrogów likwiduje, różnicując im psychikę.  Posługuje się samymi iluzjonistycznymi technikami, zwanymi potocznie genjutsu. Ma on na celu wprowadzenie ludzi w błąd, wykończenie i wycieńczenie fizyczne, a po chwili dobicie z zaskoczenia.

Taki plan miał również, gdy sam Senti odważył się wejść do ruin dawnego bractwa. Już na sam początek został złapany w diabelską iluzję, przez którą wydawało mu się, że do przeciwnika dzieli go spory kawał drogi, a z obu stron atakują go klony.

Po dłuższym czasie walki uporał się z nimi, używając swoich kości jako narzędzia obrony, natomiast tasaka jako narzędzia broni. Po odciągnięciu ich od siebie, powracając prawidłowy przepływ chakry, uwolnił się z genjutsu, które nie pozwalało mu zabić podróbek. Od razu bez zastanowienia ruszył na tego prawdziwego, ponieważ zabijając jego, pozbywa się również jego replikacji.

Nie wszystko poszło tak jak to przemyślał, walka zaczęła rozkręcać się na dobre. Niebiesko oki mężczyzna, zaczął ciskać w niego błękitnymi, naelektryzowanymi kulami stylu Raiton. Na pierwszy ogień poszła technika przywołania bramy. Zablokowała ona pierwszy pocisk przysparzając Sentiemu lekkiego, chwilowego poczucia wygranej. Lecz nie tak to się zakończyło, ataki zostały wznowione, ciemne pomieszczenie co chwile przeszywały elektryczne kule, które raz co raz wbijały się w środek barykady. Po kilku atakach została ona przerwana, a przedostatnia kula dostała się do środka.

Chłopak miał szczęście, ponieważ, ile miał jeszcze sił, na tyle udało mu się uniknąć ataku, odskakując na prawą stronę. Natychmiast zdjął ciężki, metalowy tasak z pleców i zaczął szarżować na niebezpiecznego przeciwnika.

Ten nie postanowił się poddać, zaczął jednak tworzyć większy i skoncentrowany pocisk niebieskiej kuli, która zaraz już leciała w jego stronę. Sam samotnik nie miał zamiaru jej unikać, ponieważ jego rozpędzenie na to nie pozwalało. Kula dosłownie minęła jego brzuch i wnętrzności rozbijając się o podłogę za jego plecami.
Po rozpracowaniu techniki, która również okazała się genjutsu, wygrana przechyliła się na szalę biało włosego. Teraz właśnie powracając do fabuły, jego atak powiódł się, przecinając na pół błękitnookiego i powalając go na ziemie. Leżał tak jeszcze z pięć sekund, kiedy po tym zamienił się w kałużę czarnej i smolistej mazi.

Kaguya nie mógł zareagować na zaistniałą sytuację, ponieważ po tym zaczęły się dziać dziwne czynności. Pierwszą z nich było to, iż z kałuży uformowała się długa szyja i głowa, która w zaskakującym i potwornie szybkim tempem dotarła do szyi samotnika, po czym ukąsiła ją i ponownie zamieniła się w maź, opadając na ziemię.

Wszystko wydawało się dosyć dziwnie, pokonał swojego przeciwnika, gdy tu nagle ni z tak ni z owak, jego krew zamieniła się w coś co go ugryzło. Chłopak jedynie pod wpływem dziwnej chakry upadł na swoje kolana, które ledwo co utrzymywały go na jego poziomie.

Drugą rzeczą było to, iż zaraz po ukąszeniu kałuża zaczęła zmieniać swój stan skupienia na stały. Albowiem powstał z niej czarny zwój z białymi i długimi pasami wzdłuż grzbietu.  Opisany w nim był sposób rozwijania pieczęci oraz jak w pewnym stopniu poradzić sobie z nią. Tutaj właśnie kończy się przygoda samotnika, który już opada ze zmęczenia na twardą ziemię.

Jedyne co go spotka po przebudzeniu, to sam fakt walki oraz leżący przy nim zwój z wyrytym napisem
„Pokonałeś mnie, znaczy, iż musisz być silny, silny w złości, jeżeli mnie pokonałeś, to kieruj się moją drogą, zabijaj, a będzie ci przekazane”

Offline

 

#20 2012-04-20 20:36:23

 Senti

Zaginiony

37585360
Zarejestrowany: 2011-12-11
Posty: 539

Re: Sanktuarium przeklętej pieczęci

- Co do diabła...

Poczułem ukucie w okolicach szyj. Nerwy zakrzyczały z bóli, a każdy mięsień przyszył skurcz. Uczucie stało się tak porażające, że chwilę później padłem jak marionetka, której podcięto linki. Kilka centymetrów od ukucia, zaczęło pulsować gorąco. Te rozchodziło się stopniowo i gdyby nie ból, uczucie mogłoby stać się przyjemne.

Niestety ja już leżałem na ziemi. Moje szeroko otwarte oczy patrzyły się tępo w nicość. Stały się zimne, brutalne, ostre. Co ten facet zrobił? Muszę się stąd jak najszybciej wydostać, ale nie mam sił. Do wszystkich objawów dołączyła również gorączka, która dokończyła dzieła. Zemdlałem...

***

Za kilka godzin otworzyłem oczy. Spocony, zmęczony, obolały. Zupełnie jak po największym wycisku w moim życiu. Wzrok miałem zamglony, a ból w czaszce eksplodował, wywołuj odruch wymiotny.

Mimo wszystko musiałem przyznać, że... czułem się silniejszy. To dziwne, ale miałem teraz dziwną pewność siebie, która wprost emanowała ze mnie. Tak jak ta świątynia. Co ten facet do cholery zrobił?

Dopiero teraz dostrzegłem zwój leżący na ziemi. Po przeczytaniu przekazu jak i wnętrza, zrozumiałem co właśnie zyskałem. Nie chciałem jednak zagłębiać się we wszystkim, a po prostu opuścić te miejsce. Dlatego też wróciłem do kryjówki.

z/t Wielki Las

Offline

 

#21 2012-07-17 19:22:40

 Miyaguchi

Zaginiony

6720223
Zarejestrowany: 2012-03-04
Posty: 298
Klan/Organizacja: Sabaku
KG/Umiejętność: Suna Kontorōru; Sharingan
Ranga: Edo Tensei
Płeć: Mężczyzna
Wiek: Nieśmiertelny
Multikonta: Akemi, Shura

Re: Sanktuarium przeklętej pieczęci

Wreszcie wraz z Sumiteru znalazłem się przed Sanktuarium przeklętej pieczęci. Nie wiedziałem co mnie tam czeka. Pewnie nic do końca dobrego. Złapałem kilka oddechów i powiedziałem do swojego molocha.
- Słuchaj. Teraz cię odeślę, dalej pójdę już sam - po tym wykonałem jeden znak, a moloch został odesłany. Pragnąłem niewyobrażalnej siły. Miałem nadzieje, że właśnie to tam na mnie czeka. Zamknąłem oczy i postanowiłem. Wykonałem parę kroków do przodu. Wreszcie już znalazłem się w środku sanktuarium. Czułem, że odnajdę tu coś czego nigdy w życiu nie widziałem. Historie o tym, że rzadko kto stąd wychodził były przerażające, ale nie poddawałem się i szedłem dalej. Dłonie mi drżały ze zdenerwowania. Co mnie tutaj czeka ? Pytałem sam siebie.

Offline

 

#22 2012-07-17 19:50:24

Straznik 3

Strażnicy

Zarejestrowany: 2011-02-14
Posty: 1332

Re: Sanktuarium przeklętej pieczęci

Wchodząc do sanktuarium pierwsze co można napotkać prócz przechodzących po plecach ciarek to trzy rozbieżne korytarze, zapewne była to jakaś zagadka, zapewne tylko jedno rozwiązane było słuszne.
Nad pierwszym korytarzem widniał obraz przedstawiający mysz lub szczura, kolejny środkowy przedstawiał coś co było podobne do psa choć czas dawał się miejscu we znaki to jednak wiadome było, z pewnością nad środkowym korytarzem widniał pies,   zaś ostatnie z przejść znajdowało się tuż po lewej a nad stropem przedstawiało wizerunek kota, zagadka była bardzo rozpraszająca od niej zależało życie przybysza.

Offline

 

#23 2012-07-17 19:58:19

 Miyaguchi

Zaginiony

6720223
Zarejestrowany: 2012-03-04
Posty: 298
Klan/Organizacja: Sabaku
KG/Umiejętność: Suna Kontorōru; Sharingan
Ranga: Edo Tensei
Płeć: Mężczyzna
Wiek: Nieśmiertelny
Multikonta: Akemi, Shura

Re: Sanktuarium przeklętej pieczęci

Poirytowałem mnie to, że na sam początek już miałem zagadkę. Lepsze już to niż jakaś męcząca walka. Zobaczymy co dalej się będzie działo. Znajdowały się tam trzy korytarze z wizerunkami zwierząt. Wziąłem to na logikę. Trochę zajęło mi zastanawianie się. Przecież od tego zależało moje życie. Miałem nadzieje, że dam sobie radę i nic mi gorszego nie stanie na drodze.
- Tutaj pewnie chodzi o to, kto jest najwyżej łańcuchu pokarmowego - powiedziałem cicho sam do siebie. W taki właśnie sposób wszedłem do środkowego korytarzu, gdzie widniał pies. Poruszałem się powoli. Nie chciałem wykonywać gwałtownych ruchów z nadzieją, że trafie do dobrego miejsca.

Offline

 

#24 2012-07-17 20:10:01

Straznik 3

Strażnicy

Zarejestrowany: 2011-02-14
Posty: 1332

Re: Sanktuarium przeklętej pieczęci

Biegnąc tak w głąb korytarza po pewnym czasie Miya dotarł do kolejnego pomieszczenia, o sklepieniu raczej półkulistym, na jego środku siedział dziwny duży pies, hmm... ciekawe czy gdyby tak pójść innym korytarzem to siedział by szczur czy mysz? hmm...  dobra, niestety tego już się nie dowiemy. Gdy Miya zapewne w końcu przekroczył próg pomieszczenia zwierzę momentalnie otworzyło oczy jarzące się barwą czerwoną, i momentalnie stając na równych łapach począł biec w stronę młodego Sabaku. Wyglądało to tak jakby droga do pieczęci była stworzona na obraz jakiegoś toru przeszkód, zawsze istniała niepewność, może to nie ten korytarz.. jedno było pewne czekała go walka, i chyba tylko to że zwierzę raczej nie potrafiło zawiązywać jutsu było jedynym atutem Miya.

Offline

 

#25 2012-07-17 20:16:06

 Miyaguchi

Zaginiony

6720223
Zarejestrowany: 2012-03-04
Posty: 298
Klan/Organizacja: Sabaku
KG/Umiejętność: Suna Kontorōru; Sharingan
Ranga: Edo Tensei
Płeć: Mężczyzna
Wiek: Nieśmiertelny
Multikonta: Akemi, Shura

Re: Sanktuarium przeklętej pieczęci

- Cholera i muszę zabić jakiegoś biednego psa.. Trudno - powiedziałem sam do siebie wyciągając piasek z gurdy. Starałem się go teraz złapać w piasek. Nie było to łatwe, ale jednak musiałem coś zrobić. Szybkim ruchami dłoni wyznaczyłem cel ataku. Piasek miał złapać psa w kulkę piaskową. Druga część piasku z gurdy powędrowała obok mnie jako mur obronny. Nie była to teraz najlepsza strategia, ale na lepszą nie było mnie stać. Złapałem parę oddechów starając się wykonać to jak najlepiej umiem. Ta cała sytuacja stawała się coraz dziwniejsza. Miałem nadzieje, że zdam wszystkie testy dobrze i osiągnę to co teraz najbardziej pragnąłem. Czyli potężna i nie wyobrażalna moc.

[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

Offline

 

#26 2012-07-17 20:29:07

Straznik 3

Strażnicy

Zarejestrowany: 2011-02-14
Posty: 1332

Re: Sanktuarium przeklętej pieczęci

Pies najwyraźniej nie miał żadnej większej strategi, no może poza zatopieniem kłów w szyi młodego chłopaczka, było to raczej normalne zwierze, no nieco szybkie i raczej napakowane mięśniami ale czy to się mogło równać z siłą jutsu? pies biegnąc głośno i raczej przerażająco kłapał najeżoną ostrymi jak brzytwa zębiskami, zaś kły dorównywały nawet tygrysom szablo-zębnym, gdy chłopaka i psa dzieliło około pięć metrów zwierzę wybiło się do morderczego skoku, chłopak miał zarówno tak duże szanse na wygraną jak pies no oczywiście może trochę mniejsze.

Offline

 

#27 2012-07-17 20:39:58

 Miyaguchi

Zaginiony

6720223
Zarejestrowany: 2012-03-04
Posty: 298
Klan/Organizacja: Sabaku
KG/Umiejętność: Suna Kontorōru; Sharingan
Ranga: Edo Tensei
Płeć: Mężczyzna
Wiek: Nieśmiertelny
Multikonta: Akemi, Shura

Re: Sanktuarium przeklętej pieczęci

Nie miałem innego wyjścia jak zabić psa by przejść dalej. W ostatniej chwili gdy pies na mnie wyskoczył szybko złapałem go w piasek i okleiłem z niego trumnę. Nie było go już widać. Choć wydawało mi się pies jest słaby musiałem go szybko załatwić. Kiedy skończyłem oklejać psa piaskiem wypowiedziałem szybko parę słów przed jego bolesną śmiercią.
- Żegnaj... Sabaku Kyuu ! - powiedziałem zgniatając go piaskiem. Krew rozpryskała się wokoło. Nie uchowało się po nim żadne z części ciała. W końcu mogłem iść dalej. Schowałem na chwil kilka swój piasek i ruszyłem ku następnej... komnacie ?

[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

Offline

 

#28 2012-07-17 20:53:03

Straznik 3

Strażnicy

Zarejestrowany: 2011-02-14
Posty: 1332

Re: Sanktuarium przeklętej pieczęci

Droga ku kolejnemu korytarzowi stała otworem, Sabaku mógł spokojnie ruszać ku kolejnej być może przeszkodzie, ciemny korytarz prowadził ku kolejnemu pomieszczeniu, wchodząc do niego można dostrzec po obu stronach dziwne wystające z ściany rurki, gdy tylko ktokolwiek przekroczyłby próg pomieszczenia co zapewne uczynił młody Sabaku z rurek po obu stronach ścian poczęły miotać kunaie wystrzeliwane z owych rurek, teraz pojawił się problem, bo jak ominąć taką przeszkodę, pomieszczenie od sufitu po podłogę było najeżone miotaczami kunai.

Offline

 

#29 2012-07-17 21:00:26

 Miyaguchi

Zaginiony

6720223
Zarejestrowany: 2012-03-04
Posty: 298
Klan/Organizacja: Sabaku
KG/Umiejętność: Suna Kontorōru; Sharingan
Ranga: Edo Tensei
Płeć: Mężczyzna
Wiek: Nieśmiertelny
Multikonta: Akemi, Shura

Re: Sanktuarium przeklętej pieczęci

To było wymarzone pomieszczenie dla każdego Sabaku. Z moim piaskiem nie musiałem się bać jakiegoś tam kunaia, który ledwo co mógł mi coś zrobić. Mój poziom kekkei genkai na stan dzisiejszy dawał sobie świetnie radę bronią miotaną co każdy powinien wiedzieć. Wyłożyłem piasek przed siebie i zacząłem proces układania go w odpowiedni sposób. Ułożyłem go nad sobą, po bokach i na wszelki wypadek za sobą i z przodu tak by coś widzieć. Wszystko to co uformowałem z piasku było na kształt muru.
- No to idziemy - powiedziałem sam do siebie przechodząc przez pułapkę. Kunai wbijały się w mój piasek bez żadnego skutku. Chwilami nawet odbijały się z powrotem. Szczęśliwie chyba udało mi się przejść dalej. Ruszyłem ku kolejnemu korytarzowi.

[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

Offline

 

#30 2012-07-17 21:08:44

Straznik 3

Strażnicy

Zarejestrowany: 2011-02-14
Posty: 1332

Re: Sanktuarium przeklętej pieczęci

No i ponownie kolejny korytarz stał otworem, raczej nikt nie spodziewał się że o pieczęć połasi się osoba walcząca piaskiem. No nic to chyba wyglądało na etap końcowy, ponieważ na właściwie końcu korytarza widoczny był wąż stojący na swojego rodzaju piedestale,  już raczej pewne było to że pomieszczenie nie jest kolejną przeszkodą a raczej nagrodą sprawnego przebycia wszystkich etapów, wąż wyciągał paszczę w wiadomym celu teraz wystarczyło tylko ukąszenie, już tylko kilka schodków dzieliło młodzieńca od nagrody, jego wymarzonej pieczęci.

Offline

 

#31 2012-07-17 21:38:28

 Miyaguchi

Zaginiony

6720223
Zarejestrowany: 2012-03-04
Posty: 298
Klan/Organizacja: Sabaku
KG/Umiejętność: Suna Kontorōru; Sharingan
Ranga: Edo Tensei
Płeć: Mężczyzna
Wiek: Nieśmiertelny
Multikonta: Akemi, Shura

Re: Sanktuarium przeklętej pieczęci

Wkroczyłem do kolejnej komnaty. Znajdował się tam wąż, który najprawdopodobniej miał mnie obdarzyć mocą. Ruszyłem ku niemu trochę zdezorientowany. Nie wiedziałem jak to może się skończyć. Wiedziałem, że to może być dla mnie wielki zastrzyk mocy. Postanowiłem, więc podejść do niego. Kroczyłem powoli ku niemu. Kiedy znalazłem się obok niego powiedziałem krótko do siebie.
- Czyżby to koniec ? - zapytałem sam siebie. Stałem obok węża bez koszulki jak wryty. Nie wiedziałem co mam teraz zrobić. Jedyne co mi pozostało to czekać. To nie był czas na ucieczkę, oj nie. Nie po tym wszystkim co przeszedłem.

Offline

 

#32 2012-07-17 22:11:12

Straznik 3

Strażnicy

Zarejestrowany: 2011-02-14
Posty: 1332

Re: Sanktuarium przeklętej pieczęci

Komnata swym charakterem, klimatem sprawiała wrażenie bardzo tajemniczej, kamienne ściany rzadko pokryte wiązką światła  ogarniał złowieszczy półmrok, cisza niespotykana nigdzie indziej, niemal piszczała w uszach, pikanterii jeśli można to tak nazwać dodawał temu wszechobecnemu pomieszczeniu poczucie grozy. Teraz wiadomym było dlaczego to miejsce jest omijane szerokim łukiem przez niemal każdego kto choć raz doświadczył tego uczucia które mógł odczuć Miyaguchi, był bliżej tego wszystkiego niż ktokolwiek przed nim, z całą pewnością był jedyną godną tego zaszczytu osobą, pokonać wszystkie przeciwności to nic, stanąć z uczuciem niepewności nadchodzącej przyszłości, to było prawdziwym wyzwaniem. Po chwili ciało chłopaka naznaczył pewien ślad, tak to była pieczęć.

Ostatnio edytowany przez Straznik 3 (2012-07-17 22:23:28)

Offline

 

#33 2012-07-17 23:02:47

 Miyaguchi

Zaginiony

6720223
Zarejestrowany: 2012-03-04
Posty: 298
Klan/Organizacja: Sabaku
KG/Umiejętność: Suna Kontorōru; Sharingan
Ranga: Edo Tensei
Płeć: Mężczyzna
Wiek: Nieśmiertelny
Multikonta: Akemi, Shura

Re: Sanktuarium przeklętej pieczęci

Kiedy zostałem ugryziony padłem na ziemie. Trochę poniżej szyi znalazł się ślad odpowiedzialny za przeklęta pieczęć (tak jak u Kimmimaro). Ból po ugryzieniu był przeszywający. Czułem, że to właśnie to może dać mi potężną moc jakiej teraz potrzebowałem najbardziej Nie wiedziałem co mam zrobić. Trzymałem się  ciągle za ranę. W końcu zemdlałem. Leżałem w pozycji takiej jak padłem. Trzymającej twardo za ranę. Z rany nadal leciała krew, a na mojej twarzy nadal widniały kły.

_________________________________

Po trzech dniach obudziłem się obolały. Ból docierał od pewnego znaku. Wiedziałem, że to jest znak przeklętej pieczęci. Trzymałem nadal za ranę. Po trzech dniach na szczęście nie wykrwawiłem się na śmierć. Znak był już czysty i emanował potężną mocą. Czułem, że teraz mogę wszystko.
- Czas wyruszać dalej, na trening - powiedziałem wstając i wychodząc z budynku. Byłem zadowolony, że udało mi się przez to wszystko przejść bez strat tylko coś udało mi się zyskać.

____________________

Akcept by Katsuro

z/t - > Ame no Kuni

[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

Ostatnio edytowany przez Katsuro (2012-07-17 23:57:44)

Offline

 

#34 2012-12-25 15:34:14

Hiyoki

Gość

Re: Sanktuarium przeklętej pieczęci

W końcu. W końcu dotarliśmy do tego miejsca, które przypominało, hm, jakby pomyśleć, to nawet świątynie, sanktuarium, piramidę. Rzeźby przedstawiające dziwne stworzenia sprawiały wrażenie bacznych obserwatorów, co wprowadzało mnie w stan zmieszania, nawet strachu, zacząłem się nieco obawiać. Tajemnicze pokłady ogromnej energii już od pewnego momentu zaczęły przeszywać moje ciało, wywołując ciarki.
-Ta energia.. Dziwne zjawisko, jeszcze nigdy nie czułem czegoś takiego. Z wnętrza tej piramidy wydobywa się po prostu mroczna chakra.. Czyżby moje wcześniejsze wyobrażenia doprowadziły mnie do czegoś tak poważnego? - spytałem w myślach sam siebie.
Rozglądałem się po okolicy, badając teren, chciałem też wiedzieć, czy aby nie ma tu kogoś jeszcze innego. Starałem się jednak nie spuszczać zbytnio wzroku ze starca, nie wiedziałem do czego jest zdolny.
-Czyli jesteśmy. Dziękuję, że mi pomogłeś, wydaje mi się, że dalej sobie poradzę. - powiedziałem do niego, starając się go spławić.
Sam natomiast udałem się na oględziny tego miejsca, starałem się je zbadać najpierw z zewnątrz, dopiero później odważyłem się, by wejść do środka, przemierzając najpierw schody prowadzące do wejścia. Nie wiedziałem czy robię słusznie, ale nie zaspokoiłem własnych oczekiwań.

 

#35 2012-12-25 15:53:33

Straznik 4

Strażnicy

Zarejestrowany: 2011-05-03
Posty: 893

Re: Sanktuarium przeklętej pieczęci

Choć bardzo chciałeś zostać w tej chwili sam, starając się pozbyć swojego źródła informacji w postaci staruszka, nic podobnego się nie działo. Starszy mężczyzna, jak stał, tak stał. Nie ruszył się nawet o milimetr, wydawał się przypominać jakiś posąg, lub coś na jego podobieństwo. Nagle za twoimi plecami, w miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą stał, dało się usłyszeć dość donośne pyknięcie.
   Chwilę później, z kłębów białego dymu wyłonił się mężczyzna, mniej więcej w wieku dwudziestu pięciu lat. Szybkim krokiem ruszył w twoją stronę i ułamek sekundy później stał już przed Tobą, zagradzając Ci wejście do świątyni. Wasze twarze dzieliły centymetry. Mogłeś zaobserwować twarz przystojnego mężczyzny, szczerzącego zęby w nieco wrednym uśmiechu. W następnej sekundzie już leżałeś na plecach na trawie, odlatując wcześniej kilka metrów w tył.
   -Chyba nie spodziewałeś się, że to wszystko? - zapytał donośnym głosem i zaśmiał się szyderczo.

Offline

 

#36 2012-12-25 16:04:15

Hiyoki

Gość

Re: Sanktuarium przeklętej pieczęci

Już miałem wchodzić do budynku, kiedy nagle usłyszałem za sobą charakterystyczne *puff* typowe chociażby dla zniknięcia cienistego klona, albo techniki przemiany. Nim się obejrzałem, pojawił się przede mną mężczyzna w wieku może dwudziestu paru lat. Chwilę po tym leżałem już na ziemi kilka metrów przed nim. Odruchowo wstałem, szybko przyjmując pozycję bojową, po czym otrząsnąłem się.
-Czego innego mogłem się spodziewać... To było oczywiste. - powiedziałem z uśmiechem, którego dawno nie było na mojej twarzy, chyba od momentu walki z Shinsaku.
Kontynuowałem: -Cóż, domyślam się, iż muszę z tobą walczyć, by przejść dalej, jeja, to takie trywialne... No ale okej, pozbędę się ciebie szybko.
I stało się, moja prawdziwa osobowość zanikła... Albo dopiero co się ujawniła... W każdym bądź razie zmieniłem się w przeciągu kilku chwil. Teraz uśmiechałem się, obserwując go, a w moim spojrzeniu można było zobaczyć tylko pustkę, chęć mordu, to trochę dziwne. Zacząłem biec w stronę mężczyzny, chcąc rozpocząć walkę w zwarciu, zacząłbym od kilku ataków pięściami w twarz i brzuch oponenta, będąc ciągle gotowym do obrony, odparowania ciosu wroga i kontrataku.

 

#37 2012-12-25 16:13:00

Straznik 4

Strażnicy

Zarejestrowany: 2011-05-03
Posty: 893

Re: Sanktuarium przeklętej pieczęci

Po wyprowadzeniu przez Ciebie kolejnych ataków, dochodziłeś szybko do jednego wniosku - największymi atutami twojego przeciwnika była szybkość i zręczność. Gdy Ty atakowałeś go z pięści w twarz, ten w błyskawicznym tempie schylił się, omijając lecącą, ściśniętą dłoń, po czym zwinnym ruchem znalazł się z twojego prawego boku, nieco za Tobą. Zanim jeszcze zdążyłeś cokolwiek uczynić, ten ugiął jedną nogę, oparł się rękami na ziemi i schylił na wysokość twojego pasa, po czym podciął Cię, sprawiając, że straciłeś równowagę.
   Po udanym ataku na Ciebie, przeniósł swój tułów nad swoje ręce, po czym szybko wyprostował je, powodując odbicie się od podłoża. Postać mężczyzny w ułamku sekundy znalazła się na najniższej gałęzi pobliskiego drzewa, skąd obserwował Cię, śmiejąc się drwiąco. Widocznie nie doceniał Cię. Tylko czy dasz radę pokazać mu, na ile Cię stać?

Offline

 

#38 2012-12-25 16:50:54

Hiyoki

Gość

Re: Sanktuarium przeklętej pieczęci

Przeciwnik okazał się być kimś bardzo szybkim i zwinnym, z pewnością nie mogłem nad nim nadążyć, dorównać mu, jeżeli chodzi o te atrybuty, musiałem więc radzić sobie w jakiś inny sposób. Nie wiedziałem co mogę zrobić, by dać mu radę, zwłaszcza, że nie posiadałem wielu możliwości. Nie moglem od razu pokazywać tego, iż mam Kekkei Genkai, którego mógłbym użyć, wykańczając go od razu, musiałem go jeszcze zająć, sprawdzić. Teraz znajdował się na drzewie, na jakiejś niskiej gałęzi, dlatego zacząłem biec w jego kierunku, by w ostatnim momencie wyskoczyć i wymierzyć mu solidne kopnięcie w tors. Przewidziałem to, że może uniknąć ciosu, dlatego starałem się mierzyć tak, by miał z tym problemy. Bez względu na wszystko usiłowałem po ataku skończyć i zatrzymać się na tej samej gałęzi, na której znajdował się on. Zależało mi na tym, by przytrzymać go w zwarciu, do tego dążyłem, nawet po nieudanej próbie wymierzenia kopnięcia.
-Nie mam czasu na zabawę, więc złaź mi z drogi... - powiedziałem w którymś momencie.
Potem powtórzyłem wcześniejszą czynność, zmniejszyłem odległość i starałem się trafić go rękoma, wyprowadzając pięściami rozmaite uderzenia.

 

#39 2012-12-25 16:59:10

Straznik 4

Strażnicy

Zarejestrowany: 2011-05-03
Posty: 893

Re: Sanktuarium przeklętej pieczęci

Kiedy poszybowałeś w jego stronę, ten najzwyczajniej w świecie opuścił się, łapiąc rękoma gałęzi, na której jeszcze chwilę temu stał. Stanąłeś na jego dłoniach, a on tymczasem okręcał się już, przenosząc swoje nogi nad gałąź i wymierzając solidnego kopniaka Tobie, tym samym zrzucając Cię z gałęzi. On znów stanął w tym samym miejscu, podparł się dłońmi o swoje biodra i odchylając głowę w tył, zaśmiał się szyderczo. Po tym, wbił w Ciebie wściekłe spojrzenie, tak samo żądne krwi, jak twoje.
   Potem, odbił się od pnia i poleciał w twoją stronę. Nie miał raczej żadnego, większego planu. Po prostu trzymał się teraz blisko Ciebie, broniąc się przed twoimi kolejnymi ciosami i wyprowadzając swoje. Nie zapowiadało się jednak, aby miał Cię zaraz zaskoczyć jakąś potężną techniką. O ile był ninja...

Offline

 

#40 2012-12-25 17:09:33

Hiyoki

Gość

Re: Sanktuarium przeklętej pieczęci

Był za szybki, nie mogłem praktycznie niczego zrobić, ale... czego mogłem po sobie oczekiwać, w końcu całkiem niedawno wziąłem się za siebie, nie zdążyłem nauczyć się jeszcze zbyt wielu rzeczy. Najgorsze było to, że nie nadążałem nad jego ruchami, po prostu nie mogłem nic zrobić. Ale... Udało mi się osiągnąć to, czego oczekiwałem, zwabić przeciwnika do siebie. W którymś momencie, kiedy unikał moich ciosów, skupiłem chakrę w stopach, tworząc jednocześnie warstwę śliskiego lodu nad ziemią, w skutek czego przeciwnik powinien się po prostu poślizgnąć. I kiedy znajdował się w niekomfortowej dla niego pozycji, kopnąłem go mocno w tors, by odleciał kawałek do tyłu, po czym zrobiłem gwałtowny zamach rękoma z góry, na dół, jakbym próbował czymś uderzyć o ziemię. W skutek tego nad przeciwnikiem pojawiła się bryła lodu, która uderzyła w niego z ogromną siłą. Musiałem obserwować całą sytuację, jego reakcje, szukać jego słabych stron. O ile już to nie poskutkowało... Bez względu na wszystko musiałem się dostać do wnętrza tej piramidy, zaszedłem za daleko, po prostu muszę. Intrygowała mnie jednak pewna rzecz, a mianowicie - kim jest ten człowiek, z którym walczę. Nie dość, że pojawił się tak nagle, to jeszcze czegoś ode mnie oczekuje, to bardzo dziwna sprawa...

[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

Ostatnio edytowany przez Hiyoki (2012-12-25 17:11:41)

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.sa.pun.pl www.alians666.pun.pl www.zakonsokola.pun.pl www.architekturautp.pun.pl www.pokeswiat.pun.pl