Ogłoszenie


#1 2012-02-01 16:09:12

Opis otoczenia

Administrator

Zarejestrowany: 2011-12-22
Posty: 343

Sanktuarium przeklętej pieczęci


     Miejsce, które tutejsi mieszkańcy unikają jak ognia. Podobnie jest resztą w przypadku przybyszów z innych krain. Już z daleka można poczuć mroczną energię, którą emanuję Sanktuarium i które potrafi złamać nawet najmężniejszych wojowników tego świata. Budynek ma formę piramidy, która z przodu ma schody prowadzące do drzwi frontalnych znajdujących się na samej górze. Wszędzie można zauważyć kamienne posągi różnego rodzaju demonów z czerwonymi oczyma postawionymi tak, by dawały złudzenie, że jesteś obserwowany na każdym postawionym przez ciebie kroku. Co jest w środku? Tak naprawdę trudno powiedzieć, ponieważ brakuje, którzy by chcieli o tym opowiadać. Chodzą plotki, że kilka osób postanowiło przekroczyć próg tego miejsca i nawet udało im się wyjść z niego cało. nie jest to jednak wiadomość do końca potwierdzona. Wszyscy są zgodni co do jednego za tymi murami musi czaić się coś straszliwego i mrocznego.

Opis stworzony przez Gamatt'a

Offline

 

#2 2012-04-19 17:59:52

 Senti

Zaginiony

37585360
Zarejestrowany: 2011-12-11
Posty: 539

Re: Sanktuarium przeklętej pieczęci

Nie minęło długo, kiedy doszedłem do dziwnego budynku. Dziwnego, ponieważ miał wiele aspektów odbiegających od normy. Konstrukcja przypominała piramidę i to nie byle jaką, gdyż biła stąd dziwna niewytłumaczalna zła energia. Przypominała jednak kuszący zapach, który mimo wszystko zaprasza cię do wnętrza. Kilka dreszczy przeszyło moje ciało, ale ja nie miałem zamiaru dłużej czekać i postanowiłem wejść, choć wiedziałem dobrze, że będe tego żałował jak cholera. Niestety, bijąca moc od piramidy była silniejsza niż mój zdrowy rozsądek i jak głupi gówniarz wszedłem do środka, zaciskając z nerwów jak i podekscytowania pięści.

Offline

 

#3 2012-04-19 18:25:13

Straznik 2

Strażnicy

Zarejestrowany: 2011-02-14
Posty: 1409

Re: Sanktuarium przeklętej pieczęci

Mroczne miejsce, dawało się we znaki, nawet kilometr do okoła jego położenia. To stare i opuszczone miejsce, aż płonęło złem i chęcią zabijania. Mało co kto, ma odwagę do niego wejść, są to nieliczni, bardzo mała grupka osób na cały świat. Co tam się znajduje nikt naprawdę nie wie… do czasy…

Młody jeszcze samotnik, postanowił przejść przez wrota tych jakby ruin. Już przy samym wejściu, mógł zafascynować się wspaniałą architekturą i obudowaniem. Te zacne wnętrze, było aż przyjemne dla prawie złowrogich oczu Sentiego. Jeszcze ta atmosfera znacznie zmieniająca charakter, ten kto by tu zbyt długo przebywał, mógłby ze świrować. Naprawdę mroczne pomieszczenie…

Wejście zaczynało się od długiego korytarza z grubymi filarami równo ułożonymi po bokach. Na samym końcu owego holu znajdował się stary kamienny tron. Nie był on pusty, siedział na nim człowiek w czarnym płaszczu o niebieskich oczach, popijając kielich krwistego wina.

- Da.. no… - Takie były pierwsze słowa na prawdopodobne przerwanie uczty, zamożnego chłopa – Ktoś chce zakłócić moje pyszne spożycie ofiarnej krwi..

Było to bardzo zaskakujące, teraz oko w oko, stanął mężczyzna o niebieskich oczach z chłopakiem o białych włosach. Co dalej się potoczy.. to już zależy tylko od samotnika.

Offline

 

#4 2012-04-19 18:34:26

 Senti

Zaginiony

37585360
Zarejestrowany: 2011-12-11
Posty: 539

Re: Sanktuarium przeklętej pieczęci

Robiłem kolejne kroki wewnątrz mrocznej sali. Rozgladałem się uważnie, to na prawo, to na lewo, szukając domniemanego zagrożenia. Cholera wie, cóż znajdę w tak dziwnym miejscu. Jedno trzeba przyznać. Architektura bije na głowę wszystkie miejsca jakie do tej pory zwiedziłem. Wszystko zostało wykonane z gracją i odpowiednim fasonem. Stało się oczywistym, że moje oczy sięgną również końca korytarza. Ku mojemu zdziwieniu i przestraszeniu, siedział tam facet na bogato zdobionym tronie. Zbiło mnie to kompletnie z tropu, bo ostatnie czego spodziewałbym się w takim miejscu, to człowieka popijającego wino, czy jakąkolwiek inną substancję. Jego ton nie wskazywał na zbytnią gościnność.

- Ah, wybacz. Nie wiedziałem, że to czyjś dom. Myślałem, że to coś jak budynek publiczny...

Mogło się to wydać nad wyraz aroganckie, ale nie mogłem się powstrzymać.

- Mieszkasz tu?

Offline

 

#5 2012-04-19 21:40:19

Straznik 2

Strażnicy

Zarejestrowany: 2011-02-14
Posty: 1409

Re: Sanktuarium przeklętej pieczęci

Podrywając swoje ciężkie nogi niby stary mężczyzna wstał z twardego miejsca. Odłożył na poboczny stolik kielich, po czym zdjął czarne rękawice z zimnych dłoni. Jeszcze raz obrzucił samotnika błękitnym spojrzeniem, po czym odezwał się bardzo grubym i wysokim głosem.

- Tak.. to jest moje miejsce.. może nie tyle co tutaj mieszkam.. lecz prędzej tyle.. iż zostałem tutaj.. zamordowany.. – Wypowiadając ostatnie słowa, poderwał rękę po czym w nią kaszlnął.

Nie było to zwykłe kaszlnięcie, po tej czynności, Senti poczuł lekki ból w głowie. Korytarz jakby się wydłużył, ciągnął się on bardzo daleko, dalej niż wcześniej. Wydawało by się jakby otoczenie nagle zmieniło swoje wymiary, dziwne.. normalnie jak iluzja. Za nim jeszcze zdążył coś odpowiedzieć, ból głowy przerwało mu dwóch wojowników, a może raczej klonów. Nie wiadomo czy to klony, przecież wyglądają identycznie jak ten co stał po środku, no może różnili się od niego, tym, iż mieli broń, a dokładnie katanę.

Tak czy owak, do boju musiał stanąć z dwiema osobami o jasno niebieskich oczach. O ile nie przeszkadzał mu w tym ból głowy i o ile nie zrozumiał też pewnej dotychczas techniki.

Offline

 

#6 2012-04-19 21:53:10

 Senti

Zaginiony

37585360
Zarejestrowany: 2011-12-11
Posty: 539

Re: Sanktuarium przeklętej pieczęci

Ten koleś jest naprawdę dziwny. Wygląda niczym zombie i żyje w takim miejscu. To musi oznaczać , że nie przepada za ludźmi, wręcz nie znosi ich towarzystwa. A może to oni nie chcieli znieść jego? Cholera wie, zważywszy na to co teraz robi... no i...

- Zamordowany?!

Te pytanie samo wyrwało się z mojego gardła. Nie zdążyłem jednak na dobre przeanalizować całej sytuacji, gdy zdarzyło się coś co najmniej dziwnego. Mężczyzna kaszlnął a w mojej głowie narodził się ból, który jak się okazało, nie miał zamiaru ustąpić.

- Czyli czeka mnie walka. Wiedziałem, że przychodzenie do takiego miejsca oznacza kłopoty.

Okazało się, ze przyjdzie mi wejść w szranki z klonami, co z lekka mnie uspokoiło. Zdjąłem tasak z pleców i czekałem na ruch przeciwnika. Z resztą, zawsze tak robiłem, ot nawyk.

- Pokaż co potrafisz, nieznajomy.

Cholerny ból głowy...

Offline

 

#7 2012-04-19 22:13:28

Straznik 2

Strażnicy

Zarejestrowany: 2011-02-14
Posty: 1409

Re: Sanktuarium przeklętej pieczęci

Mina przeciwnika pozostawała taka sama, czysta i niezmieniona.  Zapowiadało się na ostrą i ciężką walkę, a może na pojedynek a może tylko sprawdzenie, poprzez test. Na razie nic z tych rzeczy nie było wiadome, wróg milczał. Może dlatego, iż nie mógł dużo mówić, a może, iż po prostu nie istniał ?!

Nie.. na pewno istniał.. a co jeżeli moc Sanktuarium była tak potężna, że wywołała w głowie Sentiego jakieś poboczne genjutsu. Niestety, nic z tych opcji, wróg był prawdziwy i trzeba było go pokonać. Jedyną sztuczną rzeczą w tym pomieszczeniu to sam teren i klony, które bez słowa rzuciły się na niego z kataną.

Jeden zaplanował to od przodu, a drugi wślizgiem, z zawrotną prędkością znalazł się tuż za nim, próbując dźgnąć go swoim ostrzem. Teraz pozostaje tylko unik.. i prawdopodobnie kontratak.

Offline

 

#8 2012-04-19 22:27:44

 Senti

Zaginiony

37585360
Zarejestrowany: 2011-12-11
Posty: 539

Re: Sanktuarium przeklętej pieczęci

Miałem mieszane uczuci co do tego kolesia. Było w nim coś dziwnego co nie dawało mi sposobu i denerwowało wewnętrznie. Nie miałem jednak zamiaru bać się i wziąłem wszystko na poważnie.
Jak się okazało miałem do tego okazje, ponieważ klony zaatakowały. Nieznajomość wroga, co do moich umiejętności, miało tu kluczowy wpływ na rozwój akcji.
Kiedy pierwszy bunshin ruszył do ataku, wyciągnąłem rękę, po czym zasłoniłem się przedramieniem. Ten miał za zadanie przyjąć cały atak na siebie, zważywszy, że ręka została pokrytą kostną osłoną. Nie było nawet mowy, aby katana mogła się przez nią przebić, tym bardziej klona.
Atak drugiego został równie łatwo zablokowany. Z tyłu pleców bowiem, wyrosły potężne kości, które z łatwością wzięły na siebie całe dźgnięcie,  dodatkowo broń przeciwnika w nich ugrzęzła.
Prawa ręką wciąż ściskała miecz. Do tego pory nieruchoma, ruszyła do ataku, ścinając sobowtóra z przodu. Nie hamowałem się, toteż wykonałem obrót, który ściął także drugiego z dziecinną łatwością.

[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

Offline

 

#9 2012-04-19 22:48:03

Straznik 2

Strażnicy

Zarejestrowany: 2011-02-14
Posty: 1409

Re: Sanktuarium przeklętej pieczęci

Nie wszystko szło tak jak przewidział to samotnik z białymi włosami, zaczęło się robić trochę nieprzyjemnie, a atmosfera przybrała jeszcze bardziej ponurego charakteru. Tak jak można było się spodziewać, atak pierwszego zakończył się obroną poprzez kościstą rękę. Drugi natomiast ledwo co nie nadział się na kości wystające z pleców.

Nie czekając na żaden moment czy sekundę, Senti od razu postanowił kontr atakować, może i było to dobrym wyborem.. zależy... postanowił zaatakować drugą wolną ręką, poprzez wcięcie się w brzuch klona. Niestety z centymetra na centymetr broń zwalniała, aż w końcu zatrzymała się w połowie pasa wroga, ugrzęzając tam.

- Hih - Głowa niebiesko okiego klona, do czasy była opuszczona w dół, tak jakby patrzyła się na swoje wcięcie. Gdy przepołowienie nie udało się, podróbka podniosła lekko twarz do góry. Na niej widać było lekko szeroki, szyderczy i podły uśmiech.

Sentiego miał prawo przeszyć strach, który zazwyczaj towarzyszy w takowych sytuacjach. Co jeszcze by się nie zdarzyło.. owy klon.. jakby odciągnął się od samotnika.. odsuwając się na metr do tyłu zauważyć było można czarną maź wylewającą się z pod linii przerwania.

Wyobrazić sobie można było, niczym scenę z taniego horroru. Lecz taka była prawda, prawda była walką, a jak ona się potoczy.. to też zobaczymy.. może w końcu zrozumie o co chodzi..

Offline

 

#10 2012-04-19 23:05:25

 Senti

Zaginiony

37585360
Zarejestrowany: 2011-12-11
Posty: 539

Re: Sanktuarium przeklętej pieczęci

Byłem pewny, że klon zostanie przecięty niczym zapałka, kiedy okazało się, że moja broń ugrzęzła w środku bunshina. Patrzyłem na to z niedowierzaniem, nie mogąc powstrzymać zdziwienia. Jakim cudem do połowy przecięty klon może dalej funkcjonować? Co z nim jest nie tak, od jasnej cholery?
Jak najszybciej wyrwałem się z tamtego, jakże niebezpiecznego miejsca, znajdując odpowiedź w trakcie ucieczki. Jedynym powodem, dla którego te "coś" jeszcze dycha to genjutsu. Tylko iluzja mogła to zrobić. Musiałem się teraz wydostać z tej pułapki, toteż schowałem miecz na plecy, złożyłem pieczęć postanawiajając przywrócić prawidłowy przepływ chakry.
Ciekawe tylko czy mi się uda?

Offline

 

#11 2012-04-19 23:26:23

Straznik 2

Strażnicy

Zarejestrowany: 2011-02-14
Posty: 1409

Re: Sanktuarium przeklętej pieczęci

Nagle zwrot akcji znacznie się obniżył i przemienił. Chłopak się uspokoił a na jego twarzy widać było pełne skupienie, mimo, iż znajdował się w samym centrum walki. Jego taktyką było pełne skupienie chakry i spowodowanie ponownego, pełnego krążenia. Chyba w końcu zrozumiał, iż to jest teraz kluczowym celem do wydostania się w okropnej jakże techniki iluzjonicznej.

Tak jak to powinno być, technika okazała się trafna, bardzo łatwo się z niej wydostał. Klony co prawda nie zniknęły, stały się one prawdziwe do zniszczenia, lecz może stać się to tylko poprzez zaatakowanie prawdziwego (Kasumi Juusha)

- A więc doszedłeś do tego.. w tak krótkim czasie... - Zaczął jakby klaskać dłoń o dłoń, może chciał pogratulować - Mało kto to przeżywa.. a co dopiero wychodzi z mojego genjutsu.. Powiem ci, że niezbyt mi się to podoba... nie lubię jak coś nie idzie mi pomyśli.. po myśli... przecież ja nie mam mózgu.. jestem tylko duchem...

Przeciwnik zrobił krok do przodu, poprawiając przy tym ciemną grzywkę, zacieśniając ją na boku. Odetchnął jeszcze raz.. możliwe iż chciał sprawiać pozory bardzo potężnego... zaraz po tym zaczął wykonywać schemat dziwnych pieczęci a u jego boku w dłoni pojawiła się jarząca kula błyskawic..

Nie ... nie chodzi tutaj o chidori.. to było coś innego, ponieważ zaraz po tym.. owa kula została wystrzelona w samego samotnika.. leciała z dobrą prędkością.. dobrze wycentrowana i skierowana. Trzeba było wykonać nie mały unik, ale prawdziwa walka dopiero przed nami.

Offline

 

#12 2012-04-19 23:36:22

 Senti

Zaginiony

37585360
Zarejestrowany: 2011-12-11
Posty: 539

Re: Sanktuarium przeklętej pieczęci

A więc miałem racje, że to genjutsu. Udało mi się wyswobodzić, więc teraz będzie tylko z górki. Przynajmniej tak mi się wydawało, bo ten koleś z każdą chwilą stawał się co raz bardziej dziwny. Pierwszy raz spotkałem się z kimś takim... no, ale cóż rękawicę wypada podnieść.

Miałem do tego okazję, ponieważ wróg wyprowadził kolejny cios. Kula, które zmierzała w moją stronę, była ze sporą prędkością, więc zlekceważenie jej, mogłoby być najgorszym błędem. Do tego wygląda na to, że to jutsu żywiołu Raiton, czyli użyć wody odpada. Zostało użyć tego...
Przygryzłem palec, a następnie przyłożyłem dłoń do podłoża.

- Kuchiyose no jutsu!

Spod ziemi wystrzeliła ściana. Jako, że strop był dość nisko, konstrukcja wyszła tylko do połowy. I tak doskonale mnie zasłaniała.

[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

Offline

 

#13 2012-04-19 23:47:31

Straznik 2

Strażnicy

Zarejestrowany: 2011-02-14
Posty: 1409

Re: Sanktuarium przeklętej pieczęci

Pierwszy atak został bez problemowo uniknięty poprzez przywołanie ściany, która i tak wysunęła się zaledwie do połowy. Niebieska kula wbiła się w twarz bramy, robiąc niewielkie czarne dziury, działało to jak bomba rozpraszająca. Na początku kula dociera do ciebie, a potem rozdrabnia się, wypalając doszczętnie. Nie mniej jednak pierwszy atak został zablokowany.

Przeciwnik zagryzł wargę, jakby lekko podirytowany, a ponieważ Senti znajdował się za przywołaną rzeczą, nie widział go. Za nim jeszcze samotnik, mógł się podnieść by kontratakować, czarnowłosy ponownie stworzył kulę, teraz większą i powoli zaczął wyniszczać bramę. W końcu i tak kiedyś musi ulec...

Priorytetem było teraz szybkie myślenie białowłosego, jeżeli nie wymyśli czegoś, może się pożegnać z bramą, a co za tym idzie z życiem.

Offline

 

#14 2012-04-19 23:53:50

 Senti

Zaginiony

37585360
Zarejestrowany: 2011-12-11
Posty: 539

Re: Sanktuarium przeklętej pieczęci

Kamień spadł mi z serca, kiedy brama zablokowała jutsu wroga. Radość trwała tylko przez moment, ponieważ jak się okazało, technika wypalała stopniowo blokadę. Do tego wróg powtórzył atak, lecz z dwukrotnie większą siłą. Jeżeli pozwolę na ten atak, brama się rozpadnie. Nic to. Pozwolę ją zniszczyć, a później ominę atak. Musi się udać.

Jak pomyślałem tak zrobiłem. Po drugim ataku, konstrukcja obronna się rozpadła, a w moją stronę gnały wściekłe  błyskawice. Musiałem ich uniknąć.

Zgrabnym susem przeskoczyłem jutsu wroga. Teraz dzieliła mnie wolna przestrzeń od mężczyzny. Zdjąłem tasak i zacząłem biec w jego stronę.

Offline

 

#15 2012-04-20 00:06:02

Straznik 2

Strażnicy

Zarejestrowany: 2011-02-14
Posty: 1409

Re: Sanktuarium przeklętej pieczęci

Czas jakby spowolniał, wszystko toczyło się w małych ułamkach sekundy, z klatki na klatkę. Cios za ciosem blokowany był poprzez przyzwaną wcześniej bramę, która ledwo co już wytrzymywała. Tak jak to zawsze w życiu bywa, coś zawodzi, tym razem była to już zmęczona brama, która pękła pod naporem napływającego jutsu typu Raiton.

Ostatnia kula wybiła otwór w barykadzie, a lecąca tuż za nią przeleciała przez nią, dostając się do wewnątrz. Lecz niestety i ta chybiła, aczkolwiek Senti zrobił unik, więc można się domyślić, dlaczego chybiła. Robiąc unik odsunął się na prawą stronę, zdejmując z pleców ogromny tasak.

Teraz od tak samotnik kierował się na wprost przeciwnika by zadać mu ostateczny cios, wszystko zakończyło by się powodzeniem gdyby nie to, że on znowu naciskał. To chyba miała być ostatnia, ostateczna kula skoncentrowanego jasnego światła błyskawicy, mgnała ona wprost na niego. Kto teraz wygra ? Dowiemy się w następnym poście.

Offline

 

#16 2012-04-20 00:11:48

 Senti

Zaginiony

37585360
Zarejestrowany: 2011-12-11
Posty: 539

Re: Sanktuarium przeklętej pieczęci

Byłem niezwykle zadowolony z tego, że udało mi się ominąć kolejną kulę Raiton. Tak jak podejrzewałem brama została zniszczona. Teraz pozostało biec przed siebie i zniszczyć przeciwnika, który niefortunnie daleko stał. Zebrałem siły, zacisnąłem zęby, skupiłem chakrę i zacząłem biec w jego kierunku. Stawiałem jak najszybsze kroki, toteż w krótkim czasie rozwinąłem maksymalną prędkość na moje obecne możliwości. Wszystko byłoby ok, gdyby nie to, że ten koleś wypuścił jeszcze jedną kulę Raiton. Niestety ja byłem zbyt mocno rozpędzony, więc z pewnością nie zdążę się zatrzymać.

Co mi jednak szkodzi? Przetestujemy moc tych kulek na własnym ciele.

Offline

 

#17 2012-04-20 00:19:36

Straznik 2

Strażnicy

Zarejestrowany: 2011-02-14
Posty: 1409

Re: Sanktuarium przeklętej pieczęci

Mina przeciwnika zmieniła się natychmiast po tym, jak zauważył, iż samotnik nie ma zamiaru odpuścić i chce przyjąć na siebie moc błękitnej kuli. Jego źrenice zmalały, a na twarzy pojawiło się zakłopotanie związane ze złością. Chodziło dokładnie o to, że to jest postać, która nie może zadać materialnych obrażeń bezpośrednich, może wprowadzić jedynie człowieka w iluzję, osłabić i dobić. Taki sam był jego pomysł od początku spotkania.

Kula leciała wciąż do przodu nie mogła się zatrzymać, zaskakujące było to co się stało po dotknięciu Sentiego. Dosłownie przeleciała przez niego, wcale nie zatrzymując się na jego ciele. Rozbiła się dopiero ku ziemi za jego plecami, co za tym idzie całe wyjaśnienie owego jutsu. Pioruny mogą zadać tylko obrażenia i ból rzeczy nieskładającej się z żywej tkanki.

Tak czy owak, walka, która wprawdzie miała dopiero co się rozwijać ; kończy się. Przekonany sobą, chłopak szarżuje na wroga, którego prawdopodobnie zdzieli zaraz tasakiem, a może jednak nie ? Kto wie jak zakończy się ten iluzjonistyczny pojedynek.

Offline

 

#18 2012-04-20 00:24:49

 Senti

Zaginiony

37585360
Zarejestrowany: 2011-12-11
Posty: 539

Re: Sanktuarium przeklętej pieczęci

Patrzyłem się jak kula błyskawic zmierza ku mnie. Przeszły mnie ciarki tuż przed zderzeniem, bowiem widziałem co robi te jutsu na bramie. Co jeśli moje ciało tego nie wytrzyma i przebije mnie na wylot?

Niespodzianka okazała się jeszcze większa. Wiązka błyskawic przeszła przeze mnie na wylot, a ja z niedowierzaniem patrzyłem jak rozbija się o ziemię. Odruchowo spojrzałem tor w poszukiwaniu ran, ale po tych nie było nawet śladu.

- A więc to kolejna jego sztuczka... sprytny sukinsyn...

Pomyślałem, po czym kontynuowałem szarżę. Teraz mi nie ucieknie to pewne. Z wyjątkową złością zamachnąłem się na mężczyznę, uderzając pełną siłą tasakiem.

Czyżbym go zabił?

Offline

 

#19 2012-04-20 00:59:34

Straznik 2

Strażnicy

Zarejestrowany: 2011-02-14
Posty: 1409

Re: Sanktuarium przeklętej pieczęci

Od samego początku wszystko mogło wydawać się dosyć dziwne.. złowroga.. przyciągająca swoim złem świątynia.. pradawna wybudowana przez dawnych mieszkańców budowla wzniesiona na cześć jakiemuś bogu.. potem przejęta przez kult dziwnych osób, który z roku na rok wyginał i jedynie zostały po nich same duchy i zabłąkane, złe dusze…

Te miejsce jest jednym z najbardziej tajemniczych i ciągnących na całym świecie, tylko nieliczni mogą tutaj przyjść i odważyć się przekroczyć jej bramy. Taki ruch wykonał właśnie jeden z samotników imieniem Senti, ten białowłosy, rodem Kaguya wkroczył na teren opętanego regionu.

Już przekraczając pierwszy próg, w jego głowie pojawił się mętlik spraw ciążących nad całym ciałem. Czuł niedosyt, a jego psychika została sama przekierowywana na złe i nieskromne myśli. Miał jednym słowem chęć zabijania i znęcania się na innymi osobami.

Na samym początku zauważył, iż na samym końcu Sali siedzi mężczyzna, w jeszcze młodym wieku popijając kielich krwi, którą potocznie nazywał krwistym winem. Był on jedynie zabłąkaną duszą, która od pokoleń strzeże tego miejsca, a nieprzyjemnych wrogów likwiduje, różnicując im psychikę.  Posługuje się samymi iluzjonistycznymi technikami, zwanymi potocznie genjutsu. Ma on na celu wprowadzenie ludzi w błąd, wykończenie i wycieńczenie fizyczne, a po chwili dobicie z zaskoczenia.

Taki plan miał również, gdy sam Senti odważył się wejść do ruin dawnego bractwa. Już na sam początek został złapany w diabelską iluzję, przez którą wydawało mu się, że do przeciwnika dzieli go spory kawał drogi, a z obu stron atakują go klony.

Po dłuższym czasie walki uporał się z nimi, używając swoich kości jako narzędzia obrony, natomiast tasaka jako narzędzia broni. Po odciągnięciu ich od siebie, powracając prawidłowy przepływ chakry, uwolnił się z genjutsu, które nie pozwalało mu zabić podróbek. Od razu bez zastanowienia ruszył na tego praw