Ogłoszenie


#201 2017-01-28 02:06:31

Straznik 3

Strażnicy

Zarejestrowany: 2011-02-14
Posty: 1332

Re: Port

Zachowanie Akihito zmieniło się diametralnie i Ikkyo mógł do dostrzec nawet bez konieczności dokładnej obserwacji ojca. Poddał się. Coś w nim pękło po całej tej opowieści i wygląda na to, że przez wszystkie te lata nie miał z kim tak naprawdę na ten temat porozmawiać, albo inaczej - nie miał się komu wyżalić. Przez cały ten upływ czasu nie miał do kogo wypłakać się o śmierci swojego ojca, może i powodziło się im dobrze, ale nie oznaczało to, że mieli wielu przyjaciół. Nie mieli. Nie przez to, że ktoś z nich szydził, albo był zazdrosny i wolał się trzymać z daleka, po wszystkim, co ich dopadło, Akihio wolał zachowywać dystans, Mikata w stu procentach pochwalała jego metody. Woleli się nie spoufalać, by ktoś nie wbił im noża w plecy, ponadto zbyt bliskie kontakty mogły być powodem wspomnianej wcześniej zazdrości i ostatecznie kłótni, która z pewnością dobrze by się nie zakończyła. Mowa o pieniądzach. Jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze, a kiedy człowiek zauważy, że innemu zbyt dobrze się powodzi, zrobi wszystko, by sprowadzić go na dno i nawet spróbuje mu zabrać pozycje. Albo pieniądze. Albo jedno i drugie najlepiej. Wracając jednak do głównego wątku, mężczyzna tłumił w sobie cały ten natłok negatywnych emocji, które pojawiły się w nim po śmierci ojca, nie dał im upustu, nie miał jak. Łzy nie wystarczyły, płacz to jedno, ale cierpienie to przecież drugie. Jeśli chodzi o jego żonę, przecież nie mógł przed nią ryczeć, miał też swój honor, to była istna bitwa emocji, która targała nim bezustannie. Odczuwał ból, którego nie był w stanie w żaden sposób opisać i chociaż mocno tego chciał, nie mógł płakać przy żonie, był przecież kiedyś ninją, postawnym, szanowanym i silnym ninją, który bronił innych. Wprawdzie łzy nie czyniły z niego ofiary, ale dobrze wiemy, że akurat Akihito ma swoje zasady i trwa przy nich nieugięcie, nie mógł pozwolić na to, by jego żona widziała go we łzach. Grał przez te wszystkie lata twardego i nieugiętego, grał nawet sztuczny smutek, tłumiąc w sobie ten prawdziwy.
-Moje życie było istnym piekłem.
Te słowa wypowiedział długo po tym, jak skończył opowieść i iluzja się zakończyła. Dotychczasowe kwestie ignorował, że się tak wyrażę. Oczywiście przyjmował je do wiadomości, ale w żaden sposób nie komentował, dał na wstrzymanie, ponadto Ikkyo w żaden sposób go nie sprowokował. Zdawać by się mogło, że młodzieniec zrozumiał wszystkie kwestie. W końcu zrozumiał swojego ojca i sam też zmienił nastawienie. Wyglądało na to, że sytuacja naprawdę miała ulec zmianie. Już kilka chwil wcześniej ojciec padł na kolana, a z jego oczu spływały łzy. Nie mógł ich opanować, wizja śmierci Utoshi'ego przenikająca gdzieś na czarnym tle wywołała u niego pogorszenie nastroju. Zadziałało to mniej więcej tak, że jego słowa spowodowały powstanie iluzji, iluzji, która przedstawiła właśnie jego ojca, całe szczęście oczy mężczyzny zakręciły się szybko, mieniąc się przy tym czerwonym blaskiem, dzięki dużej wytrwałości i sile woli udało mu się przerwać Genjutsu, które pojawiło się niekontrolowanie. Klęczał i ryczał. Wtem młody Lider klanu Uchiha dzięki mocy swoich oczu przywołał szczęśliwe obrazy przedstawiające historię klanu, która miała miejsce po tym, jak chłopak zaczął brać w nim aktywny udział. Kilka scen rozświetliło mroczne pomieszczenie, idealnie komponując się ze szczęśliwymi wątkami, które poruszył Ikkyo. To nie wystarczyło. Akihito machnął ręką i to siła jego oczu wygrała, te znowu zapaliły się intensywną czerwienią powodując, że wokół rozmawiających na nowo pojawił się mrok. Mrok. To właśnie on przeważał w sercu mężczyzny. I to własnie wtedy z ust syna wyszły trzy słowa, które zupełnie zagięły czasoprzestrzeń.


Kocham cię tato.

Może nie były to bezpośrednio takie słowa, ale dokładnie taki miały wydźwięk, a już na pewno sens. Ta wypowiedź echem rozniosła się po pustkowiu i rozbrzmiewała w nim dobre kilka chwil. Potem nastała cisza, cisza, której nie sposób było się przeciwstawić, nawet głośne oddechy były niesłyszalne, nawet dźwięki wydobywane z ich ust, dosłownie nic, jakby ktoś zaklął ich i całą tę przestrzeń. Dopiero Akihito mógł się odezwać jako pierwszy i to już było w pełni słyszalne.
-Ja ciebie też będę kochał, synu. Kochałem cię przez cały ten czas i bardzo za tobą tęskniłem..
Ryczał. Ryczał, jak przysłowiowy bóbr, ale nie wstawał z ziemi. Nie miał sił, zakrywał twarz dłońmi i nie wstawał, zwinął się w kłębek i nie potrafił się opanować. Jego wypowiedź była trudna do zrozumienia przez to, w jakim stanie się znajdował, ale syn doskonale go zrozumiał.
-Jesteś dobrym liderem dla naszego klanu?

Offline

 

#202 2017-01-30 22:07:29

 Ikkyo

Klan Uchiha http://i.imgur.com/fGrX3h1.png

52378630
Zarejestrowany: 2014-12-20
Posty: 606
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Lider klanu
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 20 lat
WWW

Re: Port

     Chwila była dziwna. I co ciekawe, trwała długo. Wbrew przysłowiu Fausta, chwilo trwaj, póki jesteś piękna, ta dziwota wciąż istniała. Trudno mi było cokolwiek powiedzieć. Z jednej strony słowa ojca wywołały u mnie uśmiech. Jednak kiedy ujrzałem jak leży i ogarnęły go wręcz spazmy, nie potrafiłem otworzyć ust, aby powiedzieć mu nawet czegoś miłego. Nie potrafiłem tego przyjąć. Najsilniejszy człowiek jakiego znałem płakał. I nie chodziło tutaj o siłę fizyczną, bynajmniej powiadam, chociaż górował nade mną wzrostem i pewnie tężyzną również. Jeśli wziąć jego charakter, to nie spotkałem nikogo tak zawziętego, egoistycznego, przekonanego o pewności własnego zdania i tak niezłomnego, że głaz poddałby się przed jego uporem i stabilnością.... Tymczasem on wył jak mały dzieciak. Krokodyle łzy tak zbiły mnie z tropu, że przez parę minut stałem i nie powiedziałem ani słowa.
     W końcu opanowałem swoje ciało na tyle, aby do niego podejść, położyć mu rękę na ramieniu i odezwać się cicho. Nie było potrzeby zachowywać się nadzwyczajnie, ale też nie musieliśmy przed sobą niczego ukrywać. Po dwudziestu pierdolonych latach mój ojciec się przede mną otworzył. I szczerze, to była chyba najlepsza do tego chwila, chociaż jego reakcja zamurowała mnie.
     Już spokojnie, tato. Wróciłem do was. - powiedziałem cicho. Musiał to usłyszeć, bo jednak głos miałem mocniejszy niż jego jęki. Po chwili, kiedy zadał mi następne pytanie, zaczerpnąłem nieco powietrza, dałem sobie sekundę zanim je wypuściłem, a następnie się odezwałem. - Najlepszym jakim się da, ojcze. Nie jestem idealny, ale na razie zgromadziłem klan, zakończyłem wojnę domowa i dołożyłem wszelkich starań, aby Lord odbudował naszą wioskę.

Offline

 

#203 2017-01-31 00:27:28

Straznik 3

Strażnicy

Zarejestrowany: 2011-02-14
Posty: 1332

Re: Port

Akihito nie mógł uwierzyć w to, co stało się między nim, a Ikkyo. Sytuacja między nimi nie powinna ulec zmianie, jednak słowa młodzieńca spowodowały, że coś w mężczyźnie pękło. Zdawać by się mogło, że to wszystko przez te wizje powstałe dzięki mocy oczu Uchiha i miejscu, w jakim się znaleźli, ale czy oznaczało to, że ojciec sprowadził tu syna specjalnie i chciał sprowokować samego siebie do takiego zachowania? Siedział skulony na ziemi i nie mógł powstrzymać się od łez, a wszystko przez powrót wspomnień o Utoshi'm, o przeszłości klanu, a także o tym, jak jego własny syn opuścił dom rodzinny kilka lat temu. Wyglądało na to, że rodzina znowu jest w komplecie i ma zadatki na to, by rozpocząć od nowa i choć z początku dla niektórych wydawało się to niemożliwym, to teraz wszystko skłania się ku dobremu.
Iluzja na szczęście już zniknęła, pozostała pusta przestrzeń z małą ilością oświetlenia i dwójką bliskich sobie ludzi prowadzących poważną rozmowę na temat przyszłości nie tylko ich rodziny, ale całego klanu. Akihito powoli dochodził do siebie, pomagały mu w tym słowa jego syna i ciepłe gesty, powoli zaczynał rozumieć, że nie może okazywać słabości przy swoim potomku, który w dodatku jest Liderem klanu Uchiha.
-A ty, synu, posiadasz Wiecznego Mangekyō Sharingan'a? - przerwał na chwilę. -Jeśli tak, to czy osiągnąłeś go w brutalny sposób? Powiedz prawdę. Pokaż prawdę.
Sam jako MG nie wiem, czy Ikkyo posiada tę moc, ale jego ojciec musi to wiedzieć, nim podejmie ostateczną decyzję. Nakłonił chłopaka do mówienia prawdy. Jeśli młodziak jest w posiadaniu tego Doujutsu, to za pomocą iluzji powinien okazać okoliczności, w jakich je obudził, a jeśli nie, to powinien po prostu powiedzieć prawdę i pokazać moment przebudzenia najwyższego posiadanego poziomu rozwinięcia Sharingan'a.

Offline

 

#204 2017-01-31 15:44:51

 Ikkyo

Klan Uchiha http://i.imgur.com/fGrX3h1.png

52378630
Zarejestrowany: 2014-12-20
Posty: 606
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Lider klanu
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 20 lat
WWW

Re: Port

     Sytuacja była śmiertelnie poważna. Może wiedziałem już co mam robić, ale czułem się z tym cholernie niezręczne. Największy przeciwnik, jakiegokolwiek miałem, zachował się jak małe dziecko i od tej pory poczułem się odpowiedzialny za niego. Tak, miałem wrażenie, że mój ojciec był moim podwładnym. Nie mogłem pozwolić, aby czuł się tak ponownie, albo co gorsza, nie mógł wrócić do teraźniejszości. Iluzja trwała i pozwoliła mu zachować twarz przed matką, chociaż do mnie chyba nie czuł niczego złego. Jednak kiedy wszystko się wyjaśniło, czar prysnął i ciemne lokum także. Przestrzeń ujawniła mnie i ojca, a także stojącą nieopodal go mamę. Nie wiedziała co się stało, i chyba dobrze. Szkoda jej nerwów na problemy Akihito.
     Kiedy jednak usłyszałem prośbę ojca, parsknąłem śmiechem. Wieczny Sharingan, tak? Byłem zdecydowanie w tyle, jeśli chodzi o zdolności klanowe i niestety, ojczulek nie mógłby go u mnie ujrzeć, przynajmniej na razie. Nieco rozbawiony pokazałem mojego zwykłego Sharingana, z trzema łezkami. Nie, niestety nie było mi dane zaświadczyć stadium Eternal Sharingana i prawdopodobnie długo go nie ujrzę, a w zasadzie, dużo czasu minie, zanim zobaczę coś właśnie nim.
     Niestety, tato, nie obudziłem jeszcze Mangekyou. - mruknąłem nieco rozbawiony. Gdzie Wieczny Wzrok Uchiha, gdzie Rzym, gdzie Krym.

Offline

 

#205 2017-02-01 02:41:53

Straznik 3

Strażnicy

Zarejestrowany: 2011-02-14
Posty: 1332

Re: Port

Aj, źle mnie zrozumiałeś. Napisałem, że iluzja zniknęła, ale nie chodziło mi o tę przestrzeń, w której się znaleźliście, ale o obrazy z przeszłości.

Okazało się, że Ikkyo nie posiada Wiecznego Mangekyō Sharingan'a. Nie ma się czemu dziwić, jest jeszcze młody i choć wcale nie zarzucam mu tutaj czegokolwiek, to jednak tego typu zdolność nie jest łatwa w przyswojeniu i mistrzowskiemu opanowaniu. Jasne, doświadczenia i siły mu nie brakuje, to jednak nie wystarczy, czasem po prostu potrzebny jest wiek, z którym przychodzi większa odpowiedzialność i precyzja. Nawet pozycja Lidera klanu go nie usprawiedliwia, zresztą o czym ja w ogóle piszę, powinienem zająć się głównym wątkiem, który zmierza już ku końcowi.
Im dłużej to wszystko trwało, tym bardziej Akihito przyzwyczajał się do sytuacji i oswajał się z nią. Wyglądało na to, że złe czasy klanu Uchiha zniknęły, co przedstawiały chociażby wizje wydarzeń, w których udział brał Ikkyo. Wizje te zostały stworzone dzięki potężnej mocy jego Sharingan'a, który przebił się przez drastyczne sceny ukazujące przeszłość klanu Uchiha z czasów świetności Akihito i Utoshi'ego. Moc chłopaka namalowała na czarnym tle te wydarzenia, które świadczyły o prawdziwych wartościach, jakie teraz przeplatają się w ich klanie, w ich rodzinie. Mowa o odwadze, rozsądku, nieugiętości, harcie ducha, braterstwie, przyjaźni, a nawet miłości - to właśnie je widział Akihito i to właśnie dzięki nim był w stanie się uspokoić i podjąć decyzję.
Ochłonął.
Słowa syna podniosły go na duchu i uspokoiły, a im więcej ciepła dawał mu potomek, tym lepiej się czuł, a jego stan widocznie się poprawiał. Podniósł się, otarł całkowicie z łez i spojrzał poważnym wzrokiem na syna. Zamachnął się ręką, a przestrzeń, w której się znaleźli, rozmazała się w jednej chwili, wyglądało to tak, jakby ktoś w paincie użył specjalnego narzędzia przypominającego gumkę. Narzędzie to usunęło całą czerwień, odsłaniając dom rodziny niczym kurtyna odsłaniająca scenę i aktorów. Zdawać by się mogło, że nie minęła ani chwila i tak dokładnie było. Ikkyo chciał wcześniej wyjść z domu po aktywacji Sharingan'a, ale do tego nie doszło, bo zdążyłem napisać, że Akihito zrobił to samo, spojrzenia obojga się spotkały i wtedy przenieśli się do tej dziwnej czasoprzestrzeni. Teraz wrócili, znajdowali się dokładnie w tym samym miejscu, czyli w przedpokoju. Zegar wiszący na ścianie nieopodal wejścia wskazywał dokładnie tę samą godzinę, nie ruszył się nawet o centymetr, czas stał w miejscu. I kiedy ich Sharingan'y jakby automatycznie się wyłączyły, wskazówki zegara zaczęły się poruszać w swoim naturalnym tempie.
-Ikkyo, synu. Wrócimy z tobą do Hidari. - głos ojca przerwał ciszę i zdziwił prawdopodobnie nie tylko Mikatę.
Kobieta spojrzała na męża pytającym wzrokiem, ale nie odezwała się, myślała, że to jakiś podstęp, albo prowokacja, bała się zareagować, chociaż zdążyła już poczuć w sercu chwilową ulgę.
-Pomóż się nam spakować. Nie mamy dużo rzeczy, w większości to tylko ubrania i mój sprzęt medyczny. Żyjemy prosto, pieniądze mamy schowane. Mieszkanie można wynająć albo sprzedać, nad tym się jeszcze zastanowimy. Mikata, przyszykuj walizki, ja pójdę do piwnicy po mój sprzęt, zacznij pakować ubrania, a pieniądze weź ze schowka. - im więcej mówił, tym rzetelniej brzmiał.
Jego żona nie wiedziała, dlaczego tak szybko zmienił zdanie, ale wolała się nad tym nie zastanawiać. Wiedziała dobrze o Sharingan'ie i widziała błysk w oku zarówno męża, jak i syna, domyśliła się, że mogli rozmawiać za pomocą Genjutsu, ale nie spodziewała się, że jakakolwiek rozmowa między nimi może przynieść pozytywny skutek. W biegu wyjęła z szafy walizki i pobiegła na górę po trochę rzeczy, resztę zabrała z sypialni. Nie licząc ubrań, sprzętu medycznego i pieniędzy, nie było tutaj niczego wartościowego. Akihito otworzył się i użył technik ninja, zapieczętował część przedmiotów w zwojach, by łatwiej się je transportowało, a mowa chociażby o garnkach, sztućcach i tego typu przedmiotach. W każdym razie wyglądało na to, że wszystko zmierzało ku dobremu.
-Pokaż mi prawdziwe oblicze nowego klanu Uchiha, synu. Wiem, że nie byłem idealnym ojcem, ale wraz z matką pomożemy ci odbudować klan. Jesteś naszym synem i kochamy cię bez względu na wszystko. - cokolwiek młodzieniec zrobił, pomogło, ale chyba największe znaczenie miały tutaj te trzy słowa - "Kocham cię, tato".
Zawzięty Akihito Uchiha przełamał się pod natłokiem pozytywnych emocji, jakie zaprezentował mu jego syn. Bez względu na intencje Ikkyo rodzice zdecydowali się mu pomóc, ale nikogo nie powinno to dziwić. Czy jest na świecie siła silniejsza od miłości, a tym bardziej od miłości rodziców?



Koniec!

Bardzo się wczułem i naprawdę świetnie spędziłem czas, pisząc te posty. Polecam się na przyszłość!
Daiki

Offline

 

#206 2017-02-03 13:33:14

Mikuni

Wyrzutek http://i.imgur.com/jV6TcvA.png

8260416
Zarejestrowany: 2015-10-31
Posty: 155
Klan/Organizacja: Wyrzutki
Ranga: Członek Organizacji / Medyk
Płeć: M
Wiek: 23

Re: Port

W posępnym milczeniu mijałem rozwrzeszczany tłum, który był właściwą składową tego miejsca – prawdziwego ronijskiego kotła czarownicy. Ludzie różnej maści zbierali się tu gnani własnymi interesami, chęcią zarobków, czy poszukiwaniem nowego lepszego miejsca na ziemi. Cóż jeśli znajdą tutaj cokolwiek, będzie to na pewno dobra opieka medyczna, a to jest już jakaś zmiana na lepsze.  Irytował mnie okrutnie wszechobecny mdły rybi zapach wwiercający się w nozdrza i ubranie. Nie to żebym się go nie spodziewał, zdawałem sobie oczywiście sprawę, iż w takim miejscu wprost niepodobnym było uniknąć czegoś takiego. Ja jednak z racji swojej profesji preferowałem bardziej sterylne wonie.
   Po dość długiej tułaczce znalazłem wreszcie łajbę, która miała mnie ponieść w stronę kraju księżyca i uwierzcie mi, ta rzecz szumnie nazwana okrętem nie zrobiła na mnie ani trochę dobre wrażenia. Wyglądała, jakby za chwile miała zatonąć. Nie mając większego wyboru udałem się na pokład modląc się w duchu aby nie była to moja ostatnia morska podróż, jakiej mam uświadczyć.   

                                                                                                                          [z.t -> Tsuki no Kuni, Port]


Potem Wilczyca, nabrzmiała od płodu
Żądz wszelkich, mimo że chuda i sucha,
Sprawczyni nieszczęść mnogiego narodu,
Swoim widokiem zgnębiła mi ducha



http://i.imgur.com/9qllVJp.jpg


Karta Postaci


Theme|Voice

Offline

 

#207 2017-03-30 20:00:16

Straznik 6

Strażnicy

Zarejestrowany: 2013-04-02
Posty: 443

Re: Port

Sesja trudna dla Yoshimaru - #5

    Kougami znalazł czuły punkt dzięki, któremu przekonał młodego Wyrzutka do podjęcia się śmiertelnego zadania mające na celu ochronę organizacji przed kolejnymi podobnymi incydentami. Nie można pozwolić by podobna sytuacja znów miała miejsce. Co jeśli następnym razem Kami znów postanowi zawitać do Kraju Uciekiniera, ale tym razem z towarzystwem wszystkich Samotników zamieszkujących Ariando? Jedno jest pewne. Dojdzie do kolejnej Wielkiej Wojny, do której bez dwóch zdań włączą się pozostałe klany sojuszu, a nawet te, które liczą tylko na wszelakie bogactwo bądź rozgłos. Fakt, że dla większości albo i prawie wszystkich, pomijając niewielką grupę, samotników Ichuza zmarł niczego nie zmienia. Co za problem sterować klanem z ukrycia?
    Powoli dochodził wieczór, mimo tego słońce nadal świeciło swym jasnym blaskiem. Odbijając się od białego śniegu powodowało niewielkie trudności z utrzymaniem stałego kontaktu wzrokowego z otoczeniem. Kougami miał na to sposób. Pochylił głowę odrobinę w dół a jego oczy minimalnie powędrowały ku górze. W ten sposób mimo ograniczonego pola widzenia nie musiał przejmować się blaskiem słońca odbijającego się od powierzchni śniegu. Nie był zadowolony z obrotu spraw. To, że sam nie musiał się tam fatygować nie poprawiało mu humoru. Na początku wędrówki obaj milczeli, nikt nie chciał bądź nie miał nic do powiedzenia. Dopiero w połowie drogi mężczyzna przeszedł do tego czego Yoshimaru oczekiwał najbardziej. To tego co może okazać się kluczowe dla jego wyprawy.
    No cóż. Skoro jesteśmy już tak daleko to raczej nie ma pory na odwrót. Musisz być tego świadomy. W chwili gdy opuściłeś namiot automatycznie przyjąłeś zadanie, którego nie możesz teraz porzucić. Był jeszcze jeden powód dlaczego nie wysłaliśmy nikogo do Ariando. Spokojnie znalazłoby się kilka osób, które aktualnie nie zajmują się niczym ważnym aczkolwiek ich ilość była problemem. Pojedynczo nie dali by sobie rady, a wysyłanie większej ilości osób może sprawić ogromne kłopoty. Dlatego w tym przypadku był potrzebny jeden człowiek. Taki, który w pojedynkę może zdziałać całkiem sporo. Wybór padł na Ciebie. - Przerwał na chwilę by dokończyć zwijanie mapy i chowanie jej do wewnętrznej kieszeni kamizelki. - Gdy dojdziemy do portu będzie tam na nas czekał, a raczej na Ciebie, niewielka łódź rybacka. Nasz znajomy często kursuje od Kraju Ognia do nas i do Kraju Wody więc zabierze Cię ze sobą. Z tego co od niego wiemy to jakakolwiek kontrola pojawia się tylko gdy cumujesz w głównych portach. Dlatego Twoim przystankiem będzie niestrzeżone wybrzeże. Podejrzewam co teraz możesz sobie myśleć i tak, zgadzam się. Nie ufaj mu. Mimo, że to nasz przyjaciel to jednak bardziej jest koleżeński dla tego, który zapłaci więcej tak więc zachowaj ostrożność. - Ryzyko już na samym początku. Lepiej już być nie może, prawda? - Wysadzi Cię na wyspie Gyakuen, a Twoim głównym celem będzie infiltracja. Atakujesz tylko wtedy gdy uznasz, że Twoje życie jest zagrożone. Cóż... teoretycznie to pobyt w Kraju Wody można uznać za taką sytuację, ale raczej wiesz o co mi chodzi, prawda? Zaczniesz od zbadania tamtejszego miasta. Wszak wszystkie wyspy wchodzą w skład Kraju Wody a Samotnicy swobodnie się po nich poruszają więc powinieneś być w stanie podsłuchać rozmowy kilku z nich, może akurat któryś z nich coś wie na temat Ichuzy. Dla większości jest On martwy, ale zapewne znajdą się jednostki, które znają jego sekret a także miejsce pobytu. Masz wolną rękę jeżeli chodzi o działania. Możesz a nawet dobrze by było gdybyś z kilkoma zamienił słówko ukrywając swój prawdziwy cel i oczywiście to kim jesteś. Jednak uważaj. Na ostatniej wojnie Samotnicy mieli w szeregach kilku sensorycznych ninja więc na pewno ktoś potrafi zidentyfikować Twoją chakrę. Na takich jednostkach powinno Ci najbardziej zależeć. Sposób przesłuchania zależy od Ciebie. - Powoli zaczęli zbliżać się do portu. Na horyzoncie było już widać ogromną, płaską tafle wody po, której pływają mniejsze bądź większe okręty. Jednym z nich Yoshimaru uda się do w prawdopodobnie najtrudniejszą podróż swojego życia. - Zostaw tutaj swojego klona. Będąc tam na miejscu komunikacja między Tobą a nami będzie niemożliwa jeżeli bierzemy pod uwagę umiejętności naszych szpiegów. Zostawiając tutaj klona a dokładnie w naszej siedzibie będzie mógł na bieżąco śledzić Twoje działania. Tym samym będziemy wiedzieli kiedy po Ciebie podpłynąć by zabrać Cię do domu.
    Skończył. Zapewne Yoshimaru miał kilka pytań dlatego Kougami zwolnił kroku by dać na to specjalnie czas. Niech wszystko będzie jasne aby później nie pojawiły się żadne komplikacje.

Offline

 

#208 2017-03-30 21:16:01

Yoshimaru

Wyrzutek

Zarejestrowany: 2013-03-24
Posty: 647
Klan/Organizacja: Wyrzutki
Ranga: Elita
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 32 lata

Re: Port

     Ciężko stąpałem po śniegu, zostawiając głębokie ślady podeszew. Wąska uliczka prowadziła w stronę przystani. Portu, który znajdował się daleko od organizacji. Miałem wiele czasu, by oczyma ogarnąć przepiękny widok budowli wyrzutków. W drodze na małą, rybacką łódź, towarzyszył mi gadatliwy mężczyzna. Poruszył kolejno kilka kwestii. Prostowałem natychmiast, nie czekając, aż przejdzie do innych, mniej ważnych tematów. Mimo, iż mówił całkiem poważnie, nie odbierałem tak jego osoby. W pierwszej chwili na mej twarzy zagościł drobny, ledwo widoczny uśmiech.
      Nadal mam wybór. Jeżeli teraz odmówię, to co mi zrobisz? Wsadzisz za kraty, czy nawet zabijesz? Pomyśl, co by się wówczas z tobą stało, gdyby dowiedział się przywódca. Sprawa jest jasna, ale dla mnie. Mam wybór, choć podjąłem już decyzję. Samodzielnie. - Na koniec tych słów spojrzałem w jego stronę.
      Człowiek nie może być zmotywowany, jeżeli od samego początku nie wierzy w powodzenie misji. Gdyby ktokolwiek wiedział, gdzie znajduje się Ichuza, choćby cząstkę tego jak można go znaleźć, nasi najlepsi szpiedzy wyciągnęli by te informacje, jak świeże ryby z wody. Natomiast tutaj, według moich podejrzeń, jedyną osobą, która może znać prawdę jest Akemi, przywódca. - Zaśmiałem się ironicznie, zwalniając. Następnie przyłożyłem dłoń do podbródka i z każdym kolejnym krokiem mąciłem palcami po twarzy. Na niej zaś powstało zamyślenie.
      Nie ma szans bym się do niego zbliżył. A tym bardziej nie ma mowy o jakiekolwiek z nim rozmowie. Aczkolwiek, mogę spróbować. Nie musisz się martwić, że mnie wykryją. Moja chakra jest na poziomie dziesięciolatka. Przy normalnym wojowniku jestem nikim. Nie widać mnie, niczym  niewidzialna, nie stanowiąca zagrożenia persona. Powinieneś o tym wiedzieć. - Zakończyłem uśmiechem, uderzając lekko jego ramię. Gestem uniesionej dłoni posłałem pożegnanie, po czym dodałem kilka słów i odszedłem.
      Nie ma sensu zostawiać klona, choć nawet gdyby był, skąd pewność, że potrafię tworzyć takie cuda? - Zmarszczyłem brwi i pokiwałem głową. Chwilę później znalazłem się przy łódce, którą wcześniej wskazał mi rozmówca. Powitałem gospodarza lekkim skinieniem i wyniosłem zapytanie.
      Słyszałem, że istnieje szansa wyprawy na tereny Kraju Wody. - Głosem lekko radosnym rozpocząłem konwersację.

Offline

 

#209 2017-03-30 22:03:37

Straznik 6

Strażnicy

Zarejestrowany: 2013-04-02
Posty: 443

Re: Port

Sesja trudna dla Yoshimaru - #6

    Mężczyzna westchnął głośno na pierwszą odpowiedź jaką usłyszał od wyrzutka. Nie było to coś w rodzaju zmęczenia, znudzenia czy zwykłego lekceważenia swojego rozmówce. Bardziej miało to symbolizować rozczarowanie tym, że Yoshimaru nie do końca zrozumiał sens jego wypowiedzi. Mimo tego kontynuował i ponownie wsłuchiwał się w każde słowo wypowiedziane przez jego rozmówcę. Gdy ten tylko skończył i obaj mieli jeszcze czas na wymianę kilku zdań Kougami postanowił wyjaśnić raz a dobrze. - Źle mnie zrozumiałeś. Choć mówiąc szczerze sam jestem ciekawy jakby taki proces wyglądał. - Zamyślił się na kilka sekund po czym ciągnął dalej. - Nie jesteś zobowiązany do wykonania tej misji względem mnie czy pozostałych wyrzutków, którzy z różnych powodów nie są w stanie do niej przystąpić. Bardziej chodziło tutaj o samą organizację, każdy z nas wykonując zadania powierzone bezpośrednio lub pośrednio przez Shinsaku-sama, nie robi ich dla Niego. Ani nawet dla swoich towarzyszy czy mieszkańców Kraju Uciekiniera. Robi to dla organizacji, do której przynależy i którą tworzy. - Spojrzał w kierunku portu a dokładniej doku przy której znajdował się przewoźnik. Aktualnie szykował swoją łajbę do rejsu, a także sprawdzał towar, który przy okazji chce zabrać do Kraju Ognia. Prawdopodobnie najpierw chce się tam udać aby potem ruszyć w kierunku terenów łowieckich by zaopatrzyć się w towar, który może sprzedać u kupców.
    Nawet nie myślałem by Ci proponować rozmowę z nim. Dobrze wiem, że prawdopodobieństwo wystąpienia takiej szansy jest równe zero a jeśli nawet to użycie przeciwko niemu jakiejkolwiek sztuczki skończy się Twoją śmiercią. Podczas wojny pokazał na co go stać więc zaczynanie od niego byłoby istnym samobójstwem. - Wysłuchał ostatnich słów członka tej samej organizacji po czym oparł ręce o biodra i pochylając lekko głowę w dół wypowiedział